Jump to content
Dogomania

KTO MIAŁ LUB MA PSA CHOREGO NA NERKI ?


INA

Recommended Posts

ja trzymam sobie w pudełeczku mleczne kiełki bunia :angel:

białe mleczne kiełki mojego "syneczka" :)

teraz, gdy odbierzesz sunię będzie Ci napewno trochę lżej .. zajmiesz się sikającym, piszczącym szczeniaczkiem ....

... ja jak spojrzę na szczeniaczka dobermana odrazu płaczę, odrazu przypomina mi się mój tłusciutki mruczący, pachnący mleczkiem bobasek i jego pierwsze dni u nas ... to było tak niedawno ...

Link to comment
Share on other sites

Ja tez trzymam Misiaczkowe rzeczy jak relikwie.

Mam poukładane w dwa duże kartony i czekają na Misowego następce...

Czasami wyciągam i oglądam... i wydaję mi sie, że Misiu jest wtedy bliżej mnie.....ostanio wyciągnęłam z kartonu jego" Dorosłą "smyczkę i powiesiłam w przedpokoju - tak jak by był Misiu....nie wiem dlaczego to zrobiłam.....

W kąciku gdzie spał cały czas leży czarna poduszka....

Dziwne, ani Wiki ani pies koleżanki tam nie podejdzie :roll: chociaż inne

zakamarki w domu mam zawsze regularnie przemyszkowane... :roll:

Link to comment
Share on other sites

Witam Was po długiej nieobecności. Niestety ale takie małe "coś " w postaci szczeniaka zajmuje troche czasu. Wróciliśmy z małą sunią w piątek o 4.30 nad ranem z meczącej podróży. Mała westie szybko się zadomowiła, ale gorzej z moją Ritką, jak narazie nie chce jej zaakceptować. Nie wiem co o tym myśleć, może ona też potrzebuje czasu, napewno jest skołowna.

Mała jest zupełnie inna od mojej ukochanej Akusi, ma zupełnie inny charakter, ale myślę że chyba tak jest lepiej.

Wczoraj byłam na wystawie w Krakowie, jako widz i czułam się okropnie gdy na ringu zobaczyłam siostry Akusi i tyle podobnych westów... czy to kiedykolwiek minie... to uczucie opuszczenia...

Wiecie , tak myślę , że chciałabym życzyć choć nie wiem komu, aby nikt "nowy" nie dołączył do tego topicu...

Link to comment
Share on other sites

Rita-Fajnie że masz już maluszka... :P

Ja muszę jeszczę trochę poczekać.... i z finansami krucho( wiesz jaka

to kosztowna choroba) i z czasem. Muszę teraz dużo pracowac zeby zapracować na małego Aired.

Już nie liczą sie wakacje ani nic innego ........

Rita uczucie opuszczenia powoli minie, u Ciebie pewnie szybcej masz zajęcie... :)

Jednak tęsknota i żal zostaną dłużej.......a obraz i pamięć po ukochanym przyjacielu zostana dokońca życia...

Tez nie życzę nikomu aby dołączył kiedykolwiek do tego topicu :roll:

Link to comment
Share on other sites

to nie jest mój pierwszy pies, którego pożegnałam ... i doskonale wiem, że wzięcie małego szczeniaka eliminuje smutek, ból i poczucie osamotnienia ... wiem, że gdy po stracie mojego pierwszego dobermanka wzięliśmy następnego szczeniaka (mojego najukochańszego Setunia) w chwili osamotnienia .. świat zaczął się znowu krecić wokół maluszka: siusianie, wymiotki, jedzonko, spacerki, kwarantanna, pieszczoszki ... choć cały czas pamiętałam o moim poprzednim jego obraz zaczął się powoli zacierać ...

wiem, że gdy teraz wzięłabym szczeniaczka moje myśli o Setku znowu zaczęłyby się powoli zacierać ... a nie chcę tego ... chcę, żeby w moim sercu było miejsce tylko dla niego ... i jego poprzednika .. a na dodatek boję się, że mogłabym nie pokochać następnego psa, bo Set był dla mnie ideałem ... a wtedy to by była profanacja i zdrada .... i jeszcze wiekszy ból: jak mogłam po KIMŚ tak idealnym liczyć na KOGOŚ ponownie idealnego .... i jak mogłam szukać substytutu tego co było .... ? :cry:

Link to comment
Share on other sites

Sylwia w Twoich słowach jest tyle prawdy, chyba nawet sama nie wiesz jak wiele. Ja przechodzę to po raz pierwszy i bardzo boli, że nie potrafię już tak w pełni wyraźnie zobaczyć w wyobraźni mojej najdroższej, jedynej i niepowtarzalnej dziewczynki.

Ale mimo to wszystko tęsknota jest ogromna...

Link to comment
Share on other sites

Wiecie , tak myślę , że chciałabym życzyć choć nie wiem komu, aby nikt "nowy" nie dołączył do tego topicu...

Rito, bardzo Ci wspolczuje i ciesze sie jednoczesnie,ze masz nowego przyjaciela.Niestety ja dolączam do tego topika:(

Pisze krtoko-jest pozno a ja wlasnie zmieniam pamterys mojej chorej suni,Sarze 10 letniej. U niej jest sprawa troszke inna le sprowadza sie do mocznicy. Sara dwa miesiace temu byla oprowana byl guz i byla histopatologia i niestety zlosliwy nowotwor. Teraz jest 'wyscig' czy nowotwor czy mocznica.........

Juz paru wetow Sare pogrzebalo ale ona dzielna dziewczyna broni sie.

Jutro idziemy na drugi dzen kroplowek. Po tygodniowym ne jedzeniu(trzy parowki, jaks garsteczka karmy)Sara zaczela jesc-jakies puszki-probami aby cokolwiek zjadla i dzieki temu topikowi(doszlam do str. 10) teraz wiem,ze najwazniejsza jest dieta! Wczoraj ruszyla z jedzeniem dzis wiecej. Dzis wtrabila 600g puszki miesnej! :( :( Zaczela nawet oszczekiwac "obcych"za plotem :lol: No juz jej tego jedzenia nie wyrwe z brzucha :( :( Zaczela jesc i ja sie cieszylam, poprostu jak dziecko cieszylam.

Niestety jej usg nie jest otymistyczne jesli chodzi o nowotwor i on jej chyba blokuje ujscie cewki-Sara na stojaco nie moze sikac. Ale wlasnie od tygodnia leje jak z kranu w pozycji lezacej i pije duzo.

Nawet wszystkich wynikow nie moge podac bo cala dokumentacje zostawilam u wetki ale Wam napisze i moze poradcie jak diete najlepiej by zastosowac.

Mocznik co pamietam tylko ma 289 a miala dwa miesiace temu 31.2

mam tylko opis usg:

Usg-powiekszone wezly chlonne zaotrzewnowe i biodrowe3,3x1,8cm ze znaczna

przebudowa miaższu, oraz nacieczeniem zapalnym wokol, w jamie miednicznej

widoczna deformacja o nieregularnej strukturze wskazujacej na guz.W okolicy

ujscia cewki moczowej widoczna drobna deformacja mogaca wskazywac na guz lub

naciek zapalny.

Nerki o nieznacznym zapaleniu przewleklym z miernym poszerzeniem miedniczek

i moczowodow/miedniczki do 1,2cm, moczowody do 1cm na calym przebiegu/

Pecherz moczowy znacznie wypelniony z niewielka iloscia wtretow, oraz

zapaleniem przewleklym, brak uchwytnej deformacji sciany. zastoj moczu takze

w cewce moczowej na calym widocznym jej przebiegu.-poszerzenie do 1,3 cm.

Watroba niepowiekszona, miazsz bez zmian. Pecherzyk zolciowy miernie

wypelniony, brak zastoju w ukladzie zolciowym, niewielka ilisc osadu.

Sledziona bez zmian ogniskowych.

---------

wiem,ze problemem jest ujscie moczu....przez ta zaraze ale tak sie zastanawiam,bo cos tam w necie wyczytalam,ze u ludzi mozna poszerzyc nie bardzo inwazyjnie-jak rozumiem-Sara obecnie pod zadna narkoze sie na gaje a jakby jej udroznic mysle,ze moglabym jej na chociz troche przedluzyc zycie.

Wiem, ze bedziemy musialy sie rozstac, jest to dla mnie bardzo bolesne i bardzo,bardzo ciezkie :cry: :cry: ale walczymy z Sara aby kazdy nastepny dzien jeszcze wspolnie przezyc, ile sie da, ale zeby to nie bylo dla niej wielkim cierpieniem.... jesli bede na 100% pewna, ze ona poddala sie-pomoge jej odjesc..........

Narazie, Sara czuje sie lepiej i nawet powiem wiecej-po dzisiejszej kroplowce tak jak przed operacja-dwa miesiace temu.......

Nie wiem- czy ja juz wtedy' na straty' przeznaczono? Byly problemy z siu i tylko bylo furosemid, furosemid -zadnych ponownych badan nie zlecono....smutne to :( :( ale my sie jeszcze nie dajemy :lol:

Tydzien temu bylam na jakis konsultacjach, polecana prze kogos wetka. "skatowala' mi suke, usilowal ja zcewnikowac, wrezultacie wycisnela z suki mocz z krwia(pewnie uszkodzila jakas scianketym cewnikime albo ten guz co tam jest a moze nie)-powiedziala,ze straszny zapach moczu i kazala podjac decyzje o eutanazji,bez badan, powiedzial,ze nie ma to senu jak zapytalam......ze nie ma juz dla Sary ratunku a mnie to przerazilo ten widok moczu-krew rozwodniona.

A Sara nie byla jakas w tragicznym stanie-po tym 'wyciskaniu'(horoor-Sara,wyla, chciala gryzc-zalozony kaganiec-a to suka aniol) przyjechalm do domu-mysle, patrze na Sare, ona do mnie podchodzi, kaze sie miziolic i ja mysle dalej-ja mam ja uspic? Rok temu musilam uspic Ziutke i widzialm w jakim ona byla naprawde zlym stanie Sarze daleko jeszcze do takiego stanu.

Ona od tego wlasnie 'wycisknia' przestala jesc i zaczelo sie sikanie na lezace,fontanny doslownie. Moze to zbieg okolicznosc, a moze jakies uszkodzenie nerwu-z rgiej strony dobrze,ze jest odplywa moczu...ale i picie i byl ten brak apetytu kompletny.....

mocznik ma 289(miala dwa miesiace temu 31,2) chyba jakis cud ze zyje.......skoro ma taki wysoki mocznik ale widze, ze tu psiaki maja jeszcze wyzszy i zyja tez. Kreatynine nie pamietam jaka ma obecnie-jutro napisze ale o ile pamietam podskoczyla,miala dwa miesiace temu 2,17 teraz chyba ma ponad 3 ale morfologia dobra....nie chce zmyslac jutro przepisze........

watrobe miala w zlym stanie-380 a teraz ponad 50( ale lekarka mi powiedziala,ze przy marskosci wynik tez jest dobry-ale mnie pocieszyla-dostawala leki na watrobe)

Kroplowki z furasemidem i potasem-bede Was prosila bardzo o pomoc i wskazowiki bo wiem,ze duza macie wiedze i doswiadczenie....

Powiedziano mi tak: ze jesli trzy dni kroplowek nie zmienia wyniku to.......... :( :( ale Sara ozyla po pierwszym dniu,dzisiejszym kroplowek wiec jestem optymistycznie nastowiona......tylko sika, i sika, i sika i pije i zaczela jesc :lol:

Link to comment
Share on other sites

A i jeszcze dodam-ze ta co mi suke 'skatowala' powiedziala,ze:Sara ma dwa guzy w odbycie, jeden w pochwie i wielki w pecherzu-wymacala. Wiec juz jak takie cos czlowiek uslyszy to jak nic suke grzebac, a jeszcze polecany wet to mowi, zwariowac mozna. A co jest, pokazalo usg- no chyba ze ten lek. od usg sie myli :wink:

Link to comment
Share on other sites

Sara kreci sie, chce na siu-wychodzi, drzy ponownie-pierwszy raz zwymiotowala :(

Wyniki byly w samochodzie,nie jest dobrze:

Mocznik 289

kreatynina 8,9 (!!!!!!!!)

AIAT 55,5

leukocyty 10,60( miala 8)

erytr.6,92(miala 8,47)

hemoglobina10,5 ( miala 19,5)

Blagam napiszcie mi co ona powinna juz dostawac oprocz kroplowek-czy faktycznie mam czekac, co po kroplowkach-badanie krwi i co dalej wtedy decydowac?Czy juz powinna cos dostawac?

Wynik moczu tak nabazgralam,ze juz sama nie wiem co-zadzwonie rano i niech mi jeszcze raz przedyktuja, jesli to wazne jest bardzo, przy takim wyniku badania krwi.

Link to comment
Share on other sites

nadzieja jest jak pokarm dla stroskanej duszy ....

ja też bardzo ufałam lekarzom, że mój bunio z tego wyjdzie ... denerwowałam się bardzo gdy ktoś odbierał mi nadzieję mówiąc, że to NIEULECZALNE .... złościłam się, że mówiąc tak opierają się tylko i wyłącznie na swoim doświadczeniu, a mój pies jest inny ... ja kocham swojego psa jak nikt na świecie .... mój pies jest wyjątkowy ... skoro ja go kocham i tak o niego walczę to nikt "na górze" nie pozwoli mu zrobić krzywdy .... zdarzy się jakiś cud i On jako jedyny z tego wyjdzie .... będzie pilnował jeszcze wózeczka z dzidziusiem w listopadzie !!!

niestety choroba jest nieuleczalna .... nie znam psiaczka, który zostałby wyleczony .... raz jest lepiej raz gorzej ... a wszystkie historie kończą się tak samo, czyli tragicznie :cry: :cry:

spytaj swojego lekarza o EPREX .... to lek na anemię ... i dodatkowo odbudowuje hormony, które powinny być normalnie produkowane przez nerki .... i bądź silna ....

bardzo mi smutno ..... :cry:

Link to comment
Share on other sites

Nadzieja, co to takiego?

Modlilam sie zeby moja Kora zyla, keatynina spadla z 4,3 do 3,6, mocznik sie poniosl 306,5.

Kroplowki, nie bylo juz zyly w ktora mozna sie wkluc, czy pobrac krew do badania! Dializowana jednak byla bez zostawiania weflonu, mocznik spadl kreatynina sie podniosla i sunia stala sie apatyczna, chciala zeby zostawic ja w spokoju nawet ogonkiem juz nie machala, nie poznawala mnie!!!

To byla najtrudniejsza decyzja w moim zyciu, zasnela przytulona do mnie i mojej corki 1 lipca o 17,20 we wlasnym fotelu wazyla wtedy juz tylko 15.5 kg.

Jest pochowana w Koniku kwaterka B 44, jesli ktos z Was tam kiedys bedzie, prosze zatrzymajcie sie chwilke!

Dorota

Link to comment
Share on other sites

KORA - jeszcze raz pisze, że strasznie mi przykro ze Korcia

także odzeszła :(

Dołączyła do mojego Misia i innych psiaków. Każdy odejście psiaka chorego na nerki przeżywam osobiście i od początku przeżywać ostanie dni mojego Xendusia..........mojego skarba mojego małego Misia :cry: :cry:

Ja mam pochowanego Misia w ogródku na działce pod lasem tam gdzie był

tak szczęśliwy.....

Jest też na Tęczowym Moście i Dognecie

Arka to jest straszna i nieuleczalna choroba w której niewiele możemy pomóc jesteśmy bezsilni możemy jedynie troche przedłużyć życie

jest czas na przygotowanie się na odejście.....kochanego przyjaciela........

Mój Misiu też już tak jak Kora pod koniec miał dosc kropłówek i przedłużania życia widziałm, że już nic niepomoże, że jego walka o życie

staje się daremna.

Arka też od początku jego choroby Misiu nie dostawał leków tylko dieta

a ostanie dni to tylko furosemid na wypłukanie mocznika nic więcej...

Jednak furusemid na dłuższa metę wypłukuje wszystkie elektrlity.

i psiak zaczynał mieć drgawki tżeba było uzupełniać potas, magnez

i tak wkółko ....... a organizm mimo że młody słabł z każdym dniem...

NIE ŻYCZĘ NIGDY NIKOMU ABY MIAŁ PSIAKA CHOREGO NA NERKI

Arka- trzymaj się! Pamietaj każdy dzień jest ważny!

Link to comment
Share on other sites

Arka życze Ci dużo wytrwałości i dużo nadzieji, bo tylko ona dodaje otuchy.Dla mnie jest to wszystko zbyt świeże i jak czytam o kolejnym psiaku chorym na to paskudztwo to się zastanawiam , za co nasze ukochane psiaki tak cierpią...

Jutro mija trzy tygodnie jak się rozstałam z moja małą księżniczką...to straszne jak brutalnie się nam odbiera ukochanego psa i nawet nie daje za dużo czasu na oswojenie się z tą wiadomością.

Trzymam kciuki za Twoją sunię i tak jak poradziła Ci juz Sylwia, spytaj lekarza o EPREX u mnie on przedłużył o troche chwile spedzone razem.

Link to comment
Share on other sites

Już nie wiem co jest lepsze; szybciutko nowe szczenie czy

pięlęgnowanie pamięci po ukochanym psiaku.......

Boże jak ja sie męcze, jestem taka samotna, nic mnie nie cieszy......

wszystko jest mi obojetne, a jak ktos coś przypomni o Misiu to ryczę jak głupia..........

Dlaczego jestem taką idiotką.......

Rita dobrze zrobiłaś.... że maluch jest tak szybciutko! Mi jest tak żle....

Każdego psiaka kocha sie inaczej, bo każdy jest inny.....

Przeciez jak ma sie kilkoro dzieci to wszystkie je sie kocha.

Link to comment
Share on other sites

Już nie wiem co jest lepsze; szybciutko nowe szczenie czy

pięlęgnowanie pamięci po ukochanym psiaku.......

INA, najlepiej i jedno, i drugie.

Mnie nowe szczenię nie zaciera pamięci po poprzednim, ukochanym psisku - tylko czas potrafi to zrobić. Nowe szczenię, u mnie, pomaga tej pamięci przetrwać, czasami przez podobieństwo, ale częściej przez kontrasty. Dla mnie, to nowe szczenię to nie jest zdrada poprzedniego - to jest dla poprzedniego żywy pomnik, bo to właśnie ten poprzednik, i jego poprzednik, i jego, nauczył mnie kochać tak mocno, nauczył mnie jakim wspaniałym przyjacielem jest pies, nauczył mnie, że bez psa żyć nie mogę. Każdy kolejny pies w moim życiu to hołd dla jego poprzedników.

Link to comment
Share on other sites

Ina pies to nie dziecko .... a poza tym czy jak jedno dziecko odejdzie/umrze to bierzesz sobie nowe??? .... poza tym tu nie chodzi dokładnie o pielęgnowanie pamięci .... tu chodzi o to, że ja jestem już wypalona ... nie mogę dać machinalnie, od nowa tej samej miłości, uczucia, czułości nowemu szczeniakowi .... kochałam bunia najmocniej jak umiałam .... to było 12 lat wspólnego życia .... radosci - złości - smutku - różnych doświadczeń .... ja nie potrzebuję żywych pomników i nowych kupionych przyjaciół ... nie muszę się też uczyć kochać, bo tego się nie da nauczyć ... można tylko popaść w rutynę .... nie chcę sytuacji, w której powiem, że: "bez psa żyć nie mogę" - chodzi o to, że mogę żyć bez psa .... nie mogę żyć jedynie bez swojego bunia ... który był dla mnie jedyny i niepowtarzalny ..... chociaż nie pierwszy ...

poza tym NIE OSZUKUJMY SIĘ I NIE BĄDŹMY HIPOKRYTAMI - nowe szczenie każdy bierze po to, żeby złagodzić ból i poczucie osamotnienia po poprzednim psie .... a ja nie chcę łagodzić tego bólu i osamotnienia, bo mój bunio też jest "tam na górze" sam beze mnie .... i czeka na mnie wiernie .... być może kiedyś ... kiedyś ... wezmę kolejnego szczeniaka, ale napewno nie teraz pod wpływem emocji ... nie chcę, aby osamotnienie i smutek były doradcą .... ale to są wyłącznie tylko moje odczucia .....

Link to comment
Share on other sites

poza tym NIE OSZUKUJMY SIĘ I NIE BĄDŹMY HIPOKRYTAMI - nowe szczenie każdy bierze po to, żeby złagodzić ból i poczucie osamotnienia po poprzednim psie ....
sylwia72, ja z tym absolutnie nie mogę się zgodzić - zresztą z większości Twojej wypowiedzi wynika, że my - Ty i ja - odczuwamy te sprawy po prostu bardzo różnie i nie dojdziemy na ten temat do porozumienia. Ja na pewno nie biorę szczeniaka po to, żeby załągodzić jakikolwiek ból - przeciwnie, czekam, aż ten ból będzie załagodzony przez czas (i czas jest jedynym czynnikiem, który trochę ten ból łagodzi) zanim biorę szczenię. Na przykład w przypadku ostatniego psa, czekałam ponad rok.

Piszesz, że miłości nie można się nauczyć... A wiedziałaś, zanim miałaś Seta, że potrafisz psa tak bardzo kochać? Bo z Twoich poprzednich wypowiedzi wynika, że On właśnie Cię tego nauczył...

Link to comment
Share on other sites

Jeszcze coś: ten rok bez psa to był właśnie dla mnie rokiem zapomnienia. Pomimo usilnych starań nie wygrywałam walki z czasem i zapominałam najszybciej właśnie jak nie miałam psa. Dopiero jak przyszedł nowy, zaczęłam od nowa pamiętać. To mam na myśli, kiedy piszę, że nowy pies jest "pomnikiem".

Wiem, że każdy odczuwa to inaczej, ale ja właśnie tak.

Link to comment
Share on other sites

sylwia 72 - ja bez psiaka nie wyobrażam sobie domu,-bez czworonożnego przyjaciela, psy są często lepsze od ludzi....wnoszą tyle radości i są bezinteresowne.....zresztą sama wiesz....

Misowi i mi nie dane było rozwinac naszej miłości los za szybko mi go odebrał...

Kocham zwierzaki i uważam że mojej miłości starczy dla wszystkich czworonogów, tych które będą w przyszłości i dla tego który był - MISIA.

Tak naprawdę gdybym chciała złagodzic ból po stracie Misia- szczeniak

był by juz od co najmniej miesiąca....albo i dwóch.

Link to comment
Share on other sites

wszystkie w sumie macie racje. Ja wzielam Hage bo strasznie kocham Cortine i nie wyobrazam sobie co bedzie jak jej zabraknie po prostu ogarnia mnie strach jak o tym pomysle. Myslalam ze pokocham tak samo Hage i milosc podziele i odejscie Corci bedzie latwiejsze. Niestety tak nie jest. Lubie swoja Hage i zalezy mi na niej i zrobie wszystko zeby byla szczesliwa, jednak nie laczy mnie z nia to samo co laczy mnie z Cortina stale je do siebie porownuje i to porownanie nie wypada na korzysc Hagi. Bardzo mnie to martwi ze nie mozemy sie z Haga dotrzec i ze mozemy sie nigdy nie dotrzec, ale jesli nawet nie bede jej tak kochala jak Cortiny to chce ja miec i chce z nia popoprawiac bledy ktore popelnilam z Cortina.

Pozdr

Monika z Cortina (11 lat) i Haga (8 miesiecy)

Link to comment
Share on other sites

Flaire, ale ja nie rozumiem dlaczego uważasz, że my musimy dojść do jakiegoś porozumienia?

to, że kompletnie sie różnimy i nie rozumiemy to jedynie namacalny fakt, a do porozumienia nie musimy dochodzić .... ja tu mówię tylko i wyłącznie o moich odczuciach i nikogo do niczego nie przekonuję .... chodzi o to, że miłość różne ma oblicza ... kazdy o tym wie albo się kiedyś dowie.... nie wiem dlaczego Ty uważasz, że każdna miłość jest taka sama ... nawet matka swoje dzieci kocha różnie ... jedno wiecej, drugie mniej .... chociaż oficjalnie boi sie do tego przyznać .... jedno dziecko jest kochane, przymilne, dobre, a drugie oschłe, pyskate i złe .... jesteśmy tylko ludźmi .... nie wiem na jakiej podstawie piszesz, że dopiero Set mnie nauczył kochać....na bazie wypowiedzi o jednym psie, budujesz teorię o psie, o którym milczę .... poprzedniego psa też bardzo kochałam .... poprzedni był kochanym indywidualistą .... Set był związany bardziej ze mną, był pieszczochem, słodkim buniem, czułam, że mnie potrzebuje i kocha.... powtarzam Set był dla mnie ideałem, ..... miłosci nie można się nauczyć ... bo uczucia to nie tabliczka mnożenia .... ani wiersz ..... myślę zresztą, że Cortina wie o co mi chodzi ....

Link to comment
Share on other sites

Po śmierci mojego boksia nie chciałam mieć juz wiecej psa - po prostu bałam się, ze znów będe musiała podejmowac tę okrutną decyzję. każde wspomnienie Sokratesika powodowało , że oczy "tak dziwnie sie pociły" bez względu na to gdzie byłam i co robiłam, ręka sama wyciągała sie do każdego spotkanego boksia. Los jednak chciał inaczej - na mej drodze stanął Pirat -boksiu w schronisku na Paluchu i........... teraz Pirat na nową rodzinę - naszą rodzinę. Nadal kazde wspomnienie Sokratesa powoduje ,że oczy wilgotnieją , ale moja ręka głaszcze sirerotkę ze schroniska - . Jest zupełnie inny i z wyglądu i z charakteru. NIGDY NIE ZASTĄPI MĄDREGO KOCHANEGO SOKRATESIKA, ale obecność Pirata w naszym domu, dbanie o niego (miał powazne problemy zdrowotne po tej nieudanej pierwszej adopcji) nadaje sens tej pustce po Sokratesie - NIE WYPEŁNIA JEJ, BO ONA BĘDZIE ZAWSZE, ale nadaje jej własnie sens

stworzenia godnego zycia sierocie, którą ktoś tak bardzo skrzywdził.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...