Jump to content
Dogomania

Białaczka!


LAZY

Recommended Posts

[B][COLOR=darkgreen]Paulinko jak sie rano o tym dowiedziałam byłam w pracy -sama. Łzy poleciały mi same. TRoszke ponad miesiąc temu własnie TY podtrzymywałaś mnie na duchu. Starałaś się abym się nie załamywała. Obie nie myślałyśmy, że tak w krótkim czasie role się odwrócą. Pamiętaj, że jak coś to zawsze jestem. Nie moge być z Wami tam na miejscu. Ale jesli tylko coś Wam będzie potrzeba pisz.[/COLOR][/B]

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 300
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

[quote name='LAZY']Flair...Twoja sunia miała chemie. Ja wszystkiego sie dowiem od weta, ale jak sunia moze po niej reagowac. Wiem ze Twoja zniosła to dzielnie i nic nie było widac. Ale co taka chemia daje? Duzo? Moze nie potrzebnie męcczę psa? Cały czas mam wątpliwości...co do tej chemi. [/quote]LAZY, u mnie to było dawno, ale napiszę, co pamiętam.

Moja sunia miała przerzuty (zaczęło się u niej od nowotworów sutków - to była sunia hodowlana, więc nie była sterylizowana przed pierwszą cieczką, stąd te nowotwory). I to właśnie te przerzuty leczyliśmy chemią. Gdy te przerzuty się zaczęły, miała już 11 lat. Bez chemii dawano jej 3 miesiące; z chemią - 6 do 12 miesięcy. Miałam podobne wątpliwości co Ty - czy warto ją męczyć? Dla kogo w końcu jest te dodatkowe kilka miesięcy? Czy aby na pewno dla niej?

I w końcu zdecydowałam tak: podamy chemię raz i zobaczymy, jak sunia to zniesie. Jeżeli zniesie dobrze - będziemy kontynuować dalej. Ale jeśli będzie się po tej chemii źle czuła, to zaprzestaniemy, będziemy starać się zapewnić jej jak najwyższy komfort życia, a gdy i to stanie się niemożliwe - uśpimy.

No i tak się złożyło, że sunia zniosła chemię doskonale. Tzn. w ogóle nie było po niej widać, że cokolwiek jest nie tak. Kolejne dawki zniosła równie dobrze, chemia pomogła, guzy się zmniejszyły, a sunia żyła jeszcze półtora roku!!! Wtedy guzy powróciły, w końcu sunia zaczęła tracić radość życia i wtedy uśpliśmy ją. Miała 13 lat - przeciętny Airedale żyje lat 11-12.

Nie wiem, czy ta moja historia Ci pomoże, bo Twoja sytuacja jest zupełnie inna. Ale tak u nas było.

Dodam jeszcze, że nas nie ostrzegano przed wydalaniem przez sukę toksyn. To było dawno, myślę, że jeszcze wtedy nie było to zbyt dobrze rozumiane, więc na ten temat nie potrafię Ci nic poradzić... :-(

Link to comment
Share on other sites

Jezu :placz: :placz: :placz: :placz:
Lazy, tak bardzo,bardzo mi przykro :-( wyobrażam sobie jak musisz się czuć:-( :-(
Bądź silna dla niej i walcz dopóki warto!!!
Nie moge opanować łez.
Ale bardzo, bardzo,bardzo mocno trzymam kciuki za wyzdrowinie Łazuni i zeby dobrze znosiła chemie.

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]Mój wet ostrzegł mnie przed wydalaniem chemi przez organizm psa przez siersc, sline i oddech. Przez około 48 h musimy wietrzyc pomeiszczenie w ktorym spi i lepiej z nia nie spac i unikac jje sliny i oddechu.[/QUOTE]
O matko toz to koszmar :shake:
Lazy a wet nie mowil o możliwościach zabezpieczenienia sie tak, zeby jednak biedaczki nie izolować? :roll:
Ja wiem, to glupio kontaktować się z wlasnym, kochanym psem z maseczka na twarzy i w rękawiczkach chirurgicznych, ale może to jest rozwiązanie, żeby psa nie izolowac.
Ona może tej naglej izolacji nie zrozumiec :roll: a jak pospi dwa dni tylko "u siebie" to jej się nic nie stanie, moze sprobujcie juz dzisiaj ;)

Link to comment
Share on other sites

Lazy - rowniez bardzo mi przykro ,ze spotkala was ta choroba !! Ale licze ,ze chemia pomoze. Pamietaj ,ze psy to nie ludzie i inaczej reaguja na te leczenie. Naprawde znosza je o wiele lepiej i mam nadzieje,ze w waszym przypadku poza regularnymi wizytami u weta i kluciem po lapkach ,wszystko bedzie jak dawniej!!!

3majcie sie dzielnie !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Link to comment
Share on other sites

Paulina, Lazy :kciuki:

[quote name='LAZY']Ale co taka chemia daje? Duzo? Moze nie potrzebnie męcczę psa? Cały czas mam wątpliwości...co do tej chemi.
(...)
Powiedzcie ze chemia to dobre rozwiazanie...mam watpliwosci.[/quote]
A co mówi lekarz? Jakie sa dla Lazy prognozy bez chemii, a jakie z chemią?
Ja na pewno bym spróbowała. I jeśli suczka zniesie chemię dobrze, to jasne, że kontynuowałabym. Jeśli zniosłaby źle... to zależałoby od tego, jakie sa prognozy.
Lazy to w sumie młoda suczka, na pewno warto choć spróbować powalczyć z choróbskiem :kciuki:

Link to comment
Share on other sites

Lazy, moja bokserka wprawidze chemii nie miała, ale mi weci odradzali operowanie nowotwóru, który miała w pysiu...skutek - nowotwór się namnożył i był już duży, kiedy trafiłam z nią do dr Jagielskiego.
Sunia przyżyła operację, ja miałam OGROMNE wątpliwości czy ją jeszcze męczyć, nie widziałam mojej Sary bez ok 1/3 żuchwy, która musiała być wycięta wraz z nowotworem, jeszcze 5 minut przed operacją chciałam ją zabrać do domu...
Ale...zdecydowaliśmy się i teraz wiem, ze dezycja była jedyną możliwą!
Spróbuj chemii, jeśli sunia faktycznie będzie źle ją znosić, to wtedy pomyśłisz o innym rozwiązaniu :(
Ale może jej pomoże i jej stan się poprawi. Z tego co mi mówiona przed operacją Sary, kiedy jeszcze chemia była rozważana - podawanie chemi faktycznie może być toksyczne i nie jest to prosta sprawa. Ale nie przerażaj się, wet na pewno powie jak z sunią postępować i na co musicie zwracać uwagę.
Musicie spróbować tego leczenia....
pozdrawiam

Link to comment
Share on other sites

Oj :-( :-( :-( .

Qrcze, tak ciężko mi tu coś napisać, no bo co tu pisać :-( , ale Łazy:

[quote name='Aganiok'] Musicie spróbować tego leczenia.... [/quote]
No właśnie. Ja też bym spróbowała, trzeba próbować i walczyć tak długo jak się da.

I po tym co napisała Flaire o swojej suni, pomyślałam sobie, że... Zawsze trzeba dać szansę psu, pozwolić mu samemu zadecydować czy chce dalej walczyć. Owszem, pies nie umie mówić, nie wiemy co czuje, co myśli i czy myśli. To my myślimy i podejmujemy decyzję za niego i nigdy nie wiemy czy słuszną. Więc myślę, żeby pozwolić suni "mówić". Myślę, że swoim zachowaniem da znak, kiedy będzie już miała dość, kiedy nie będzie już się chciała męczyć, kiedy już naprawdę będzie się chciała pożegnać :-(. [I][SIZE=1](Nasza pierwsza sunia męczyła się 3 tygodnie, a w dniu w którym miała mieć operację, odeszła głaskana przez moją mamę, dosłownie na pół godziny przed planowaną wizytą u weta. Widocznie sama czuła, że żadna operacja nie ma już sensu.)[/SIZE][/I]

A póki co trzeba się cieszyć każdą chwilą i myśleć, że się uda, że będziecie razem jeszcze rok, bardzo długi rok, a może dwa, trzy, więcej.

Trochę martwią tylko te ostrzeżenia, że nie powinniście się z piesiem kontaktować po chemii, bo przecież teraz tym bardziej sunia będzie potrzebowała Waszej bliskości, czułości. Może da się jednak z tego jakoś wybrnąć? Zupełnie się na tym nie znam, ale zastanawia mnie czy to jest aż tak duże zagrożenie dla człowieka?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='LAZY']Czy znacie Pana Hartmana? Chyba tak sie pisze to nazwisko. To wet z wrocławia. Moj wet konsultuje sie z nim i z Jagielskim.

[/quote]

Doktor Hildebrandt jest doswiadczonym w chemii wetem. Pracuje na klinikach AR i jako jedyny tym sie zajmuje. Jako studentka widziałam kilka psów przez niego leczonych, wiekszości udało się chorobe przezwyciężyc.

Uszy do góry! Trzymam kciuki za suńkę.

Link to comment
Share on other sites

Lazy jeśli tym wetem z Wrocławia jest faktycznie dr Hildebrandt a nie Hartman (takiego nie znam) i chciałabyś na niego namiary to służe uprzejmie. jest to lekarz mojego Gorulca. Mogę dać ci do niego komórkę jeśli chcesz. To napisz do mnie maila [EMAIL="[email protected]"][email protected][/EMAIL]

trzymam kciuki za twoją sunię!
Bedzie dobrze, musi być!!

Link to comment
Share on other sites

[quote name='AniaP'] ale zastanawia mnie czy to jest aż tak duże zagrożenie dla człowieka?[/quote]
Niestety leki uzywane do tzw "chemii" dzialaja rowniez na inne organy rowiez u osoby leczącej się (stąd wypadanie włosów np, wglębiac się jak, na co nie będę) wydzielaja one rowniez tzw opary (szczegolnie te podawane w zastrzykach (kroplówkach) , ktore przenikaja przez skore, uklad oddechowy u osoby postronnej ktora ma z nimi kontakt, oczywiście te "opary" równiez mają wplyw na osobę ktora je wchlonela. Sposoby zabezpiecznie sie i metody przygotowywanie tych lekow do podania pacjentowi są scisle obwarowane zasadami jak nalezy postępowac. Kobiety w ciązy na przyklad w ogole nie powinny miec z tymi lekami kontaktu , nawet jak sie w 100% zabezpieczą i zachowaja wszelkie zasady ostrozności.
Praktycznie każdy wziety przez nas lek w mniejszym lub większym stopniu przedostaje sie do naszego potu i jest wydzielany przez skore, nieraz nawet jestesmy w stanie poczuc, ze ktos bral jakiś antybiotyk z grupy penicylin, czy zajada sie witaminkami z grupy B, z chemią jest tak samo i pewnie te wydzialne przez skore powiedzmy "opary" moga miec wplyw, w tym wypadku niekorzystny, na oganizm osoby postronnej.
Na oddzial onkologiczny do osoby będącej "na chemii" możesz wejśc szczelnie okryta "miejscowym" fartuchem, z maseczka na twarzy i w rekawiczkach i nie tylko dlatego, ze oganizm osób biorących chemie ma oslabiona odporność i możesz takiej osobie zafundowac powazne zakazenie organizmu nawet od niewyleczonego zęba
Niestety z tego typu lekami nie ma żartow bo one naprawdę moga spustoszyc zupelnie zdrowy organizm

Link to comment
Share on other sites

Juz jestesmy. Lazy była grzeczna/ Najpierw dostała zwykła kropłowke potem cos jeszcze i na koniec chemie. Podziwiam lekarza...on ta chemie rozrabiał w rekawiczkach i maseczce...ale nie bez wpływy na swoje zdrowei. Nie ma niestety specjalnej komory do tego (ale jest taka w planach). Druga chemia za tydzien. Dzisiejsze wyniki krwi nie sa najlepsze. Białych krwinek nam nie przybywa, ale spada nam poziom czerwonych i płytek krwi. A to juz zły znak. mam nadzieje ze chemia pomoże. Bede czuwac przy suni, chociaz wszystko powinno byc ok. Mamy w domu maseczki i rekawiczki. Ale spokojnie. Przede wszystkim ślina, siuski i kał. Również oddech w bliskiej odległosci. Ale spokojnie. Nie zostawiam jej samej. Lezy teraz koło mnie. Dziękuje Wam za wsparcie.

Link to comment
Share on other sites

Czy ja Wam juz napisałam ze mamy najgorsza białaczke? Jest to ostra białaczka lamb...cos tam. Chodzi o to ze w organizmei rodzi sie ogromna ilosc nowych białych krwinek juz chorych. A te nowe chore leukocyty zastępuja stare zdrowe. W ten sposób zostaja same złe. Ani razu nie płakałam u weta! Jestem dumna! byłam dla niej dzielna. Teraz chlipie ale jej tu nie ma:razz: Narazie mam siły, z dnia na dzien wiecej. Ale jej wyniki mnie przerazaja...zobacyzmy co bedzie za tydzien.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='malawaszka']cały czas trzymam :kciuki: żeby LAZY dobrze przyjęła tą chemię! Jak się teraz czuje?[/QUOTE]

Obecnie lezy...jest niepocieszona ze nie dajjemy je jesc. Ale wole zeby nie wymiotowała:)

Nie widac po niej ze cos dostała. Moja kochana dziewczynka! Bardzo boi sie weta a jest taka dzielna!

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...