rashelek Posted February 13, 2014 Posted February 13, 2014 Uuu jak zmiana tematu to widzę już tak na poważnie się robi :lol: Super się czyta Twoje opisy, sama przyjemność :D No i fajnie, że nie musisz tak ingerować w ich relacje, bo Zuzeł ma swojego obrońcę ;) A założę się, że Szwab czerpie dziką przyjemność z wgniatania młodej w glebę :evil_lol:
evel Posted February 13, 2014 Author Posted February 13, 2014 Oj tak. Szwabiki to chyba sobie lubią tak kogoś pognębić od czasu do czasu :razz: Ale żeby młoda się poddawała, to nie! Ona leci się chować za moimi nogami i dawaj mu się uwiesza na kryzie jak on się tego akurat nie spodziewa. A to wszystko z takim wrzaskiem, że ludzie to chyba myślą, że walki psów urządzamy po nocach :evil_lol:
rashelek Posted February 14, 2014 Posted February 14, 2014 Zdecydowanie lubią, Cekin jak ma nastrój to lubi Mikę podręczyć. Ale mu rura mięknie, jak ona mu ląduje na głowie :evil_lol: Ale pocieszyłaś mnie bardzo, myślałam, że tylko moje psy mają taką chorą relację :diabloti:
evel Posted February 14, 2014 Author Posted February 14, 2014 Komu, komu szczeniaczka? Jak ktoś spożywa śniadanko to nie polecam czytania tej historyjki :diabloti: Wieczorem psy nakarmiłam, wypuściłam na wc, z myślą, że muszę jeszcze małe wystawić przed samym spaniem, bo kolacyjka była spora. Zostawiłam je na chwilę luzem, może jakiś kwadrans, a kiedy wkroczyłam do pokoju, moim oczom ukazał się widok jakby bomba pierdyknęła. Zu leżała smętnie na łóżku i mówiła, że jest niewinna :shake:, a obok leżał ten pomiot szatana, cały ubabrany i oklejony resztkami dowodów, widząc moją minę NATYCHMIAST opuścił uszka, położył głowę na łapkach i zaczął nieśmiało merdać. A co się stało? A wzięło sobie dziecko wyciągnęło moją torebkę, wybebeszyło, znalazło sobie Ibuprofen, stwierdziło "WOW WOW cuksy takie czerwone!" i postanowiło je zeżreć. Podczas rozgryzania okazało się, że są gorzkie jak cholera, więc czarna zaraza postanowiła, że po prostu wszystko porozgryza i poprzykleja do pościeli. Gdyby je zeżarła to by nie było czego ratować, ale że je wymemlała postanowiłam, że powinna sobie rzygnąć na wszelki wypadek. Szukam w panice jakichś przepisów na wywołanie wymiotów, woda utleniona, no spoko. Wlałam w pysk jedną dawkę. Zło popatrzyło, skrzywiło się, ziewnęło. Odczekałam 15 minut. Nic. Wlałam w pysk drugą dawkę, małe beknęło, położyło się i patrzyło z wyrzutem, zdezorientowane. Odczekałam 15 minut. Nic. Wlałam w pysk trzecią, ostatnią dawkę. Małe zaczęło się kręcić i kwękać, ale stwierdziło, że nie będzie rzygać. Zrezygnowana, odstawiłam ją do klatki, zgasiłam światło i czekam. Zaczęło się. Ponieważ kolacyjka była szczodra jak już wspominałam, mała zarzygała pół klatki. W tym, co z niej wypadło sama karma, kawałek gryzaka, kawałek jabłka, jakieś papierki (?!), nic niepokojącego. No to luzik, wymiana wyposażenia, kocyki do prania, małe z powrotem do klatki, węgiel leczniczy w dziób i spać, godzina 23.40. Godzina 4.08 kolejny raz, godzina 5.11 kolejny. Godzina 8 rano, małe drze dziób ŻREĆ!!! i wali w klatkę tak, żeby mnie obudzić. Żadnej senności, osowiałości, różowiutka i cieplutka, stan normalny i jak zawsze i w ogóle o co chodzi. Zastanawiam się, czy iść do weta na jakieś badania czy ją po prostu obserwować, w południe lekko nakarmić gotowanym i zobaczyć co dalej, a jakby co to w samochód i do gabinetu. Ewentualnie do egzorcysty. Ewentualnie uśpić, niech się nie męczy :evil_lol:
motyleqq Posted February 14, 2014 Posted February 14, 2014 ona jest bratnią duszą Timiego :loveu: jeszcze mieszkając z rodzicami zostawiłam psa mamie na cały dzień, bo pojechałam do Warszawy. jak nie miała na niego czasu, to siedział sobie u mnie w pokoju. mamę wzięło na porządki i wzięła moją torbę, która leżała na dworze i wrzuciła do psa. i to był błąd :diabloti: Timi wywlekł z torby wszystko, w tym całą paczkę tabletek z wit b12 :evil_lol: najpierw dostałam zawału jak to zobaczyłam, bo pomyślałam, że zeżarł(naprawdę dużo tam tego było), ale chyba nie posmakowało mu, tak jak Reven, ale nie przeszkodziło mu to w rozwaleniu pigułek i innych rzeczy po całym pokoju...
Szura Posted February 14, 2014 Posted February 14, 2014 Boru, jakie diaboły. :lol: B12 to spoko, wysiusiałby po prostu. Nie wiem, jaką miałaś dawkę, u mnie w domu wala się tylko taka 1000 mikrogram. :evil_lol:
Czekunia Posted February 14, 2014 Posted February 14, 2014 [quote name='evel']Komu, komu szczeniaczka? Jak ktoś spożywa śniadanko to nie polecam czytania tej historyjki :diabloti: Wieczorem psy nakarmiłam, wypuściłam na wc, z myślą, że muszę jeszcze małe wystawić przed samym spaniem, bo kolacyjka była spora. Zostawiłam je na chwilę luzem, może jakiś kwadrans, a kiedy wkroczyłam do pokoju, moim oczom ukazał się widok jakby bomba pierdyknęła. Zu leżała smętnie na łóżku i mówiła, że jest niewinna :shake:, a obok leżał ten pomiot szatana, cały ubabrany i oklejony resztkami dowodów, widząc moją minę NATYCHMIAST opuścił uszka, położył głowę na łapkach i zaczął nieśmiało merdać. A co się stało? A wzięło sobie dziecko wyciągnęło moją torebkę, wybebeszyło, znalazło sobie Ibuprofen, stwierdziło "WOW WOW cuksy takie czerwone!" i postanowiło je zeżreć. Podczas rozgryzania okazało się, że są gorzkie jak cholera, więc czarna zaraza postanowiła, że po prostu wszystko porozgryza i poprzykleja do pościeli. Gdyby je zeżarła to by nie było czego ratować, ale że je wymemlała postanowiłam, że powinna sobie rzygnąć na wszelki wypadek. Szukam w panice jakichś przepisów na wywołanie wymiotów, woda utleniona, no spoko. Wlałam w pysk jedną dawkę. Zło popatrzyło, skrzywiło się, ziewnęło. Odczekałam 15 minut. Nic. Wlałam w pysk drugą dawkę, małe beknęło, położyło się i patrzyło z wyrzutem, zdezorientowane. Odczekałam 15 minut. Nic. Wlałam w pysk trzecią, ostatnią dawkę. Małe zaczęło się kręcić i kwękać, ale stwierdziło, że nie będzie rzygać. Zrezygnowana, odstawiłam ją do klatki, zgasiłam światło i czekam. Zaczęło się. Ponieważ kolacyjka była szczodra jak już wspominałam, mała zarzygała pół klatki. W tym, co z niej wypadło sama karma, kawałek gryzaka, kawałek jabłka, jakieś papierki (?!), nic niepokojącego. No to luzik, wymiana wyposażenia, kocyki do prania, małe z powrotem do klatki, węgiel leczniczy w dziób i spać, godzina 23.40. Godzina 4.08 kolejny raz, godzina 5.11 kolejny. Godzina 8 rano, małe drze dziób ŻREĆ!!! i wali w klatkę tak, żeby mnie obudzić. Żadnej senności, osowiałości, różowiutka i cieplutka, stan normalny i jak zawsze i w ogóle o co chodzi. Zastanawiam się, czy iść do weta na jakieś badania czy ją po prostu obserwować, w południe lekko nakarmić gotowanym i zobaczyć co dalej, a jakby co to w samochód i do gabinetu. Ewentualnie do egzorcysty. Ewentualnie uśpić, niech się nie męczy :evil_lol:[/QUOTE] Po po przeczytaniu historyjki stwierdzam: KOCHAM ZARĘ :loveu:.... :evil_lol:
motyleqq Posted February 14, 2014 Posted February 14, 2014 [quote name='Szura']Boru, jakie diaboły. :lol: B12 to spoko, wysiusiałby po prostu. Nie wiem, jaką miałaś dawkę, u mnie w domu wala się tylko taka 1000 mikrogram. :evil_lol:[/QUOTE] to było tylko naturell :evil_lol: nie pamiętam ile ona tam w sobie ma, bo jej nie brałam, kupiłam co innego już sobie wyobrażam jak sikałby wszędzie, bo to jest taka fleja, że mu obojętne :loveu: nie zauważyłam, że chce wyjść? to nie szkodzi, nasika pod drzwiami :evil_lol:
evel Posted February 14, 2014 Author Posted February 14, 2014 Już po wecie. Po drodze okazało się, że ten napięty brzuch to ekhm kupa, więc pies został obmacany i oglądnięty dokumentnie, dostał zastrzyki witaminowe w dupsko i zaproponował pani wet przeciąganie piłeczką. Jako, że propozycja została odrzucona, postanowił skakać jak piłeczka kauczukowa po gabinecie. Niestety, to też się nie udało z uwagi na trzymacza smyczy. W ogóle bez sensu wszystko :evil_lol: Dzisiaj kura z ryżem do jedzenia w małych ilościach i obserwować potwora. Dżizys :mdleje:
*Monia* Posted February 14, 2014 Posted February 14, 2014 Z tym wywoływaniem wymiotów to jak bym o Hexolinie czytała, tylko Hexolinie ładnie się przyjęło i nie było żadnych rewolucji żołądkowych ;). Niby poleciałam do weta ale ten mnie odprawił stwierdzając że nic jej nie jest ani nie będzie bo za mało rodzynek na swoją masę zjadła :roll:. Wesoło macie ze szczeniaczkiem, uwielbiam ją za te cudowne pomysły :loveu:. Przypominają mi się Hexy szczenięce miesiące i genialne pomysły na umilenie czasu.
Fju Posted February 14, 2014 Posted February 14, 2014 :D [video=youtube;VMeXGE_a8Gg]http://www.youtube.com/watch?v=VMeXGE_a8Gg[/video]
evel Posted February 15, 2014 Author Posted February 15, 2014 Filmik świetny, w sumie z Raven było całkiem podobnie, jeśli chodzi o wodę utlenioną :P Pozwolę sobie natomiast u siebie kontynuować rozmowę z innego wątku, bo nie będziemy robić Szurze śmietnika... [quote name='dog193']Nie wiem, jaką jazdę masz na myśli, ale jeśli Dioranne i jej pinmina, to jednak radzę wrócić do tego i doczytać, o co chodziło (z czym później sama zainteresowana i kilka innych osób - w tym Martens - się zgodziło). Z ozdóbką nic nie kojarzę. Natomiast wszystko, co napisałam u ciebie argumentowałam, niezłośliwie i podkreślając, że to z mojego punktu widzenia (i nigdzie nie pisałam, że każdy ma tak jak ja :roll:), więc takie uwagi to naprawdę przedszkole, którego się nie spodziewałam z twojej strony, ale cóż zrobić :)[/QUOTE] Dogu, a ja się nie spodziewałam, że nie potrafisz czytać ze zrozumieniem, bo to zdaje się przełom przedszkola i podstawówki. A pisałam o [B]kilku[/B] przypadkach, że ktoś tam pisał, że w sumie chciałby pieska X, ale bierze sobie pieska Y, bo coś tam (akurat ma takie a nie inne warunki, możliwości, okazję, coś tam) i spotkało się to z wyśmiewaniem na marnym poziomie przez niektórych użytkowników, co uważam za mega słabe. Co innego jak TUTAJ, w tej galerii przy okazji Raven, gdzie niektórzy ludzie wpadli i napisali, że nie popierają mojej decyzji, bo coś tam - oczywiście, każdy może mieć własne zdanie, na forum dyskusyjnym normalna sprawa. I mogą się zgadzać, nie zgadzać, ale wyrażać to na poziomie a nie zaszczuwać jakieś dziewczynki, bo w sumie to chciałyby borderka a biorą cavisia czy coś tam. Nie powiem Ci dokładnie, o kogo chodziło, bo aż tak się nie wgłębiałam, ale na pewno było kilka takich sytuacji, oprócz Dioranne, o której wspomniałaś. Jak dla mnie ktoś może sobie planować i wzdychać do dogów niemieckich a wziąć sobie aktualnie buldożka francuskiego, co nie znaczy, że kiedyś sobie tego wymarzonego doga nie sprawi ;) Mam nadzieję, że teraz to jasne, co chciałam przekazać.
dog193 Posted February 15, 2014 Posted February 15, 2014 Nie, akurat przedszkole to jeszcze nauka pisania literek. Może czytamy inne forum, a może inne wątki, nie wiem. W każdym razie, biorąc pod uwagę to co kilka dni temu pisałam tutaj, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że w tym żarciku pijesz m.in. do mnie (uprzedzając, tak wiem, że świat nie kręci się wokół mnie :diabloti:) EOT z mojej strony.
evel Posted February 15, 2014 Author Posted February 15, 2014 Zupełnie do nikogo nie piłam, ale skoro EOT to EOT :) Zmieniając temat.... Na środku posesji mamy płot dzielący posesję mniej więcej na pół. Zwykle wypuszczaliśmy psy na tyły na wc, choć ostatnio przez sąsiadkę unikamy zostawiania ich tam samych. W każdym razie Zu czasem jakoś wymykała się z tyłu na przód i byłam święcie przekonana, że ona się którędyś wciska, wciąga się po schodach (jest szpara między schodami a balustradą) czy coś takiego. Dzisiaj wypuściłam psy na przód, furtka na tyły była zamknięta na zasuwkę. Wychodzę, wołam psy, przybiega samo małe - myślę sobie - WTF? Wołam, wołam a tu nagle mi coś jęczy z tyłu domu. Patrzę, a tu Zuz za płotem. Wołam zatem tę pałkę, chcąc sprawdzić, którą dziurą tam sobie przełazi... Okazało się, że droga ewakuacji to wcale nie dziura a mój grubaśny piesałke bez kondycji sobie po prostu robi HYC i przeskakuje płot w tę i z powrotem jak młoda łania :splat:
motyleqq Posted February 15, 2014 Posted February 15, 2014 u mnie też był pocisk, że jak to, mówię, że marzę o malinie, a nie mogę mieć, to biorę coś małego, skandal :evil_lol:
rashelek Posted February 15, 2014 Posted February 15, 2014 Tylko idąc takim tokiem rozumowania, to marząc o jednej rasie nie można mieć żadnego psa oprócz tego "właściwego". Choćby to miało być za 30lat... Widzisz, jednak Zuzeł jest gazelą :lol: A jak tam młoda po tabletach? Żyje, czy się nie przyznajesz? :evil_lol:
Illusion Posted February 15, 2014 Posted February 15, 2014 A jakiej wielkości ten płot jest? U nas jak suka sąsiada miała cieczkę to pies wielkości Zu, może nawet mniejszy wspiął się po siatce (ponad 170cm wysokości) i potem z niej zeskoczył :-?. Szok, że mały pies jest w stanie pokonać tak wysoką i pionową przeszkodę.
Naklejka Posted February 15, 2014 Posted February 15, 2014 Nasz płot małe psy też pokonywały(wspinały się jak po drabinie), a suka w typie DONa przeskakiwała bez problemu. Tylko on nie jest wysoki, taki "normalny", przeciętny. Arni rozgryzł siatkę i zwiał do sąsiadów, a Jetsu... on wyważa bramy, no i umie otworzyć większość zasuw.
gops Posted February 15, 2014 Posted February 15, 2014 Mój białas kilka razy uciekł z działki (i był calutki w ranach na grzebiecie), tzn uciekł bo go nie zabrałam ze sobą .. poprostu jakoś wychodził i zaraz był obok mnie . Calutki płot sprawdzony tam gdzie się dało dojść i nic, wszystko cacy niby . Okazało się że w siatce między nami a sąsiadami która jest za bardzo gęstymi i wielkimi iglakami był podkop i siatka wygięta (musiałam się wczołgać by to znaleźć), a u sąsiadów była dziura między bramą a ziemią taka że bez problemu się wyczołgiwał . Musieliśmy to zakopać od strony sąsiadów bo od naszej się nie dało , przy okazji dowiedzieliśmy się że nasz pies tam sobie prawie codzinnie łaził u nich i osikiwał krzaczki .. wiocha . Powinni nam powiedzieć od razu . Raz razem z boomerem wylądował u kolejnych sąsiadów .. wypchał boomerem siatke tak że zmieścili się oboje . A u tych sąsiadów tylko szczęście nam dopisało bo mają 56kg boksera , agresywnego więc była by jatka gdyby akurat był. Tkże psy jak chcą to sobie wyjście znajdą zawsze :p
omry Posted February 16, 2014 Posted February 16, 2014 No z ucieczkami doświadczenia nie mam, ale jak tak Was czytam to mi się przypomniało jak raz prawie na zawał zeszłam. W Stargardzie mieszkaliśmy przy wylotówce z miasta, samochodów sporo no i wolno nie jeżdżą. Którejś soboty wstałam, schodzę na dół i mama TŻ podbija do mnie i mówi, że wypuściła rano psy na siku na podwórko, a jej mąż wychodząc rano nie zamknął furtki. Jak poszła je zawołać do domu to się zorientowała, że psów nie ma, wybiega na ulicę i akurat Avril, Tekila i Doksa wracały sobie z parku po drugiej stronie ulicy :evil_lol: No dobra Kura jest mądra, ale jak te dwa przygłupy to przeżyły to nie wiem..
dog193 Posted February 16, 2014 Posted February 16, 2014 [quote name='rashelek']Tylko idąc takim tokiem rozumowania, to marząc o jednej rasie nie można mieć żadnego psa oprócz tego "właściwego". Choćby to miało być za 30lat...[/QUOTE] TAK. :evil_lol: [quote name='evel'] Zmieniając temat.... Na środku posesji mamy płot dzielący posesję mniej więcej na pół. Zwykle wypuszczaliśmy psy na tyły na wc, choć ostatnio przez sąsiadkę unikamy zostawiania ich tam samych. W każdym razie Zu czasem jakoś wymykała się z tyłu na przód i byłam święcie przekonana, że ona się którędyś wciska, wciąga się po schodach (jest szpara między schodami a balustradą) czy coś takiego. Dzisiaj wypuściłam psy na przód, furtka na tyły była zamknięta na zasuwkę. Wychodzę, wołam psy, przybiega samo małe - myślę sobie - WTF? Wołam, wołam a tu nagle mi coś jęczy z tyłu domu. Patrzę, a tu Zuz za płotem. Wołam zatem tę pałkę, chcąc sprawdzić, którą dziurą tam sobie przełazi... Okazało się, że droga ewakuacji to wcale nie dziura a mój grubaśny piesałke bez kondycji sobie po prostu robi HYC i przeskakuje płot w tę i z powrotem jak młoda łania :splat:[/QUOTE] Wysoki ten płot? :razz:
evel Posted February 16, 2014 Author Posted February 16, 2014 Płot niewysoki, ja mam prawie 1.8m a on mi sięga tak do pach, ale ona to zrobiła z miejsca i bez żadnych problemów i [B]nieco[/B] mnie to zdziwiło :evil_lol: A po siatce takiej z oczkami to Deksio łaził jak kot. Nie mówiąc o tym, że ją rozplątywał w krzakach, tak, żeby nikt nie widział i szedł dziecku sąsiadów kraść zabawki z piaskownicy :diabloti: Mało tego, psy znajomych, haszczka i moskiewski też przez siatkę uciekały i nikt nie wiedział jak, ale po obserwacji z ukrycia okazało się, że Bruno (molos) kładł siatkę, haszczka przez nią przebiegała a on się wybijał i też zwiewał. Także kundle zdolne są, jak chcą ;)
Karoola Posted February 16, 2014 Posted February 16, 2014 Mój kundel jest tylko w połowie ynteligenty :evil_lol: Potrafi się przecisnąć przez ogrodzenie... ale tylko w jedną stronę - na ogródek. Sam nie wyjdzie, nie zorientował się jeszcze, że się da. Jak ktoś wychodzi, to owszem, czai się żeby wybiec :P
evel Posted February 17, 2014 Author Posted February 17, 2014 No cóż, czasem bywa i tak :evil_lol: Młodej idą kolejne zęby, bo jest nie do zniesienia, jęczy, kwęka, ryło od środka spuchnięte, gryzaki pomagają na krótko... Borze szumiący, kiedy to się skończy :roll:
Recommended Posts