Jump to content
Dogomania

zapaść tchawicza - czy operacja pomoże?


iza_szumielewicz

Recommended Posts

  • 1 month later...
  • 4 weeks later...

Ja też myślę o moim Misiu. Brakuje mi go, ale staram się o tym niie myśleć.

Misiu nie był kremowany ani nic podobnego. Nie żałuję.
Moim zdaniem ludzie sobie robią ideologię do pochowania zmarłego, aby czuć się lepiej, a nie ma to znaczenia dla zmarłego.

Link to comment
Share on other sites

Niby tak, ale to TY masz świadomość, co się ze zmarłym stało. To TWÓJ obowiązek, żeby o niego zadbać po smierci, bo on już o siebie nie zadba. A ja uważam, że przez moją fanaberię z kremacją mój najukochańszy pies może gdzieś się rozkładać na śmietniku:-(:-(:-(:-(. Strasznie mnie to prześladuje. Tak bardzo go wciąż kocham. Wymysliłam sobie nawet pewien rytuał, żeby być bliżej niego, ale to sprawa tak osobista, że nie chcę o tym pisać.

Zwątpionych zapewniam przy tym, że Fionka też bardzo lubię. Jeszcze się w nim nie zakochałam, ale jest blisko, bo to kapitalny psiak. Taki wierny, taki miły. Taki raodsny.

Mimo wszystko brakuje mi Malutkiego - jego zapachu, dotyku jego sadełka, jego napastliwego szczekania, jego szarż, itd. Piękny niepowtarzalny pies. Cudowny przyjaciel. Oddany mi bez granic. Kocham go!

Link to comment
Share on other sites

Rozumiem Cię, ale wierz mi, że twój pies jest szczęśliwy i na pewno nie miałby o nic do Ciebie pretensji!!!
Zrobiłaś z miłości do niego tyle ile nie jeden człowiek nie jest sobie tego w stanie wyobrazić.
Podziwiam Cię, bo wiem co to znaczy walka ze śmiertelną chorobą jaką jest zapaść tchawicza w ciężkim stadium.
Nie żałuję ani jednej rzeczy jaką poświęciłam dla ratowania mojego Misia, bo opiekując się nim nie czułam, że coś tracę, chciałam by jak najmniej cierpiał a miał dalej takie szczęśliwe życie i radość w oczach, chęć do życia jaką miał przez 10 lat, ale przyszedł koniec.
Jestem pewna, że twój Malutki ma teraz spokój i na pewno nie musisz się o niego martwić.
Smutek jednak długo pozostanie. Życzę Ci byś potrafiła sobie z nim poradzić jak najszybciej. Pozdrowienia dla Fionka. Też bym takiego Fionka chciała, ale niestety nie mogę mieć psa... . Życie bez kogoś kim można się opiekować jest jednak strasznie puste... .

Link to comment
Share on other sites

To żadna tajemnica.
Mieszkam z ojcem alkoholikiem.--jeszcze.
W tej chwili prawie w ogóle mnie nie ma w domu. Mam kontakt ze światem tylko przez internet w pracy
Śmiertelnym zagrożeniem mogło by się okazać przygarnięcie prze ze mnie psa i pozostawienie go sam na sam z ojcem, nie mówiąc o tym, że nie miałby kto się zając psem jak mnie w domu nie ma.

Już bardzo ryzykowałam mając Misia a musząc iść do pracy albo na studia, że zrobi mu krzywdę, przewracając się na niego, itp.

Link to comment
Share on other sites

Dr Niziołek był na praktykach w Goeteborgu. uczył się wszczepiania stentów w zapadnięte tchawice. pokazał badania Małego specowi od tych operacji. Okazało się, że przy zapadniętych oskrzelach nie było już dla Małego ratunku. jest tylko jeden człowiek na śweicie, który - eksperymentalnie - wszczepia stenty do oskrzeli (nawet nie pytałam, gdize on jest), ale to i tak krótka piłka, bo zaraz zapadają się koeljne płaty oskrzeli, i jest koniec.:-(

Link to comment
Share on other sites

No, u mojego Misia podejrzewano nawet, że może już mieć zmiany nowotworowe spowodowane długoletnią chorobą.
Straszna ta choroba, nie do pokonania, ale Misiu był przykładem, że można 10 lat żyć z okresowymi pogorszeniami.
Ostane 2 lata były świetne. Trzeba było tylko uważać na wszystko, tzn. na wszelkie powod grypy i przeziębień, na upał, na zbyt duże mrozy, nie stresować go podawać lekarstwa.
A tak, to Misiek był najszczęśliwszym rozpieszczonym psiakiem pod słońcem, z takim niepowtarzalnym uśmiechem na pyszczku gdy był radosny.
Dr. Niziołek- bardzo kompetenty lekarz.
Izo. Ja dopiero tydzień przed śmiercią Misia tak naprawdę usłyszałam, że ma zapaść tchawiczą, wcześniej przez lata nie byłam tego do końca świadoma- jak tylko usłyszałam, że trzeba by było z nim jechać na operację do wrocławia, to wiedziałm, że Misiek nie przeżyłby podróży.
Ostatnie 5 lat było cudownych. Wiedziałam, że mała głupota może spowodować u niego pogorszenie i śmierć i dzięki tej świadomości każdy dzień był dla mnie wyjątkowym dniem z jego życia.

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

Równo pół roku temu odszedł mój najukochańszy wierny przyjaciel, Malutki! :-( Kocham go i będę kochać. ZAWSZE! Czuję go nadal. Pamiętam go, strukturę jego włosa, wszystkie fałdki, spojrzenie, pamięam wszystkie jego zachowania. bardzo fantastyczny pies mi się trafił! Prawdziwy przyjaciel!

Dziękuję Ci, Malutki, za tych prawie 6 wspólnych lat! Szkoda, ze nie było nam dane być razem dłużej....:shake:

Link to comment
Share on other sites

Widzisz.
Ten czas tak leci, że dopiero zdałam sobie sprawę, że Misiaczka nie ma od ponad 4 miesiące.
Ponad 4 miesiące!
Ile to czasu. Dziwnie się czuję, taką pustkę jakąś mam w sobie.Nie da się tego słowami powiedzieć.
Co dziwne, coraz częściej za nim tęsknię mimo upływającego czasu.
Dziwne jest też to, że jak oglądam zdjęcia gdzie Misiu jest jeszcze młody (nie ma siwej bródki), to kompletnie go nie poznaję.

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...
  • 1 month later...

Kochany Malutki,

w dniu psich zaduszek nie mogłam się dostać na dogomanię, ale i tak Cię wspominałam. Wspominam Cię właściwie codziennie. To niesamowite, ale ciągle łapię się na tym, czy jak wyjmuję odkurzacz albo jak suszy się wanna, nie zaczniesz szczekać. Pamiętam Twój zapach, strukturę włosa, Twoją budowę, miękkość Twoich uszek, zapach z buzi. Oj, bardzo bardzo za Tobą tęsknię, mimo że jest w domu Fionek (swoją drogą fajny i miły psiak).

To zdjęcia z naszego najnowszego "spaceru" do ulubionego miejsca Malutkiego w Lesie Kabackim (jeszcze w zeszłym roku o tej porze razem zbieraliśmy grzyby:( )

[IMG]http://img142.imageshack.us/img142/8503/obraz004pf3.jpg[/IMG]

[IMG]http://img142.imageshack.us/img142/4705/obraz007ge1.jpg[/IMG]

[IMG]http://img88.imageshack.us/img88/3268/obraz014tb3.jpg[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

  • 2 months later...

Święta idą...moje pierwsze Święta bez Misia, który pod choinką z radością w oczkach szuka prezentów i swoje rozpakowuje.
Mam nadzieję, że na Wigilii nikt nie wyskoczy z tym wspomnieniem, bo chyba wybuchnę płaczem.
Mimo, że minęło już 10 miesięcy odkąd Misia nie ma i asekuracyjnie staram się go nie wspominać, to na samo jedno zdanie o nim zbiera mi się na płacz. Czas jednak nie leczy ran tak jak by się wydawało.

Cieszę się tylko, że ten wątek nadal jest a nie zgłasza się tu nikt z podejrzeniem u swojego psa zapasci tchawicy. Bardzo się z tego cieszę, bo mam nadzieję, że piesków z tą przeklętą chorobą nie przybywa.

Wesołych i zdrowych dla wszystkich Świąt Wam życzę.

Link to comment
Share on other sites

Czas leczy rany, ale 10 miesięcy to jak dla mnie zbyt wcześnie. :shake:
U mnie moje rottki rozpakowywały prezenty i czekały na ten moment. Teraz już ich nie ma. Wspominając je, jest mi ciężko, choć od śmierci ostatniej minęły 3 lata. Ale staram się pamiętać o tym, że teraz prezenty będą rozpakowywać następne wielorasowe gagatki z taką samą radością, a gdyby nie dom u mnie, pewnie nie dożyłyby tych świąt.

Ja również życzę wszystkim spokojnych Świąt oraz odrobiny zapomnienia. Niech dla tych, co stracili w tym roku swoje psiaki, przyszły rok będzie dla odmiany pełen radości.

Link to comment
Share on other sites

Ja też się cieszę, ze ten wątek żyje, choć nie żyje podmiot tego wątku:( Nadal płaczę, i to prawie codizennie. Gadam z nim, wyobrażam sobie, co może robić w psim niebie, itd.

Na szczęscie jego następca, Fionek coraz bardziej podbija moje serce. Jest psem ideałem. Bardzo oddany i łagodny. Jesteśmy świeżo po przeprowadzce i Fionek nie może się odnaleźć w nowym lokum, choc jest 3 razy wieksze niż poprzednie mieszkanko.;)

Ściskam światecznie wszystkich czytelników teog wątku i informuje, że na SGGW już prowadza operacje wszczepienia stentów do tchawicy. Pacjentami do tej pory były yorki i zabiegi się udały.

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

Staram się o Misiu nie przypominać sobie. Mimo to coraz częściej się łapie na tym jak niewiele zostało do 19.02, do dnia pierwszej rocznicy odejścia jego z tego świata.
Nie spotkam już nigdy tak mądrego i dobrego psa.

Izo-trzymaj się.
P.S. Nie zapomnę nigdy jak pomogłaś mi zrozumieć chorobę mojego psa. Pozdrawiam,

Link to comment
Share on other sites

  • 2 months later...

A ja popłakałam się dwa dni temu w swoje urodziny.W sumie do teraz płaczę.
Rok temu jak Misiu zmarł- zamieściłam śliczne jego zdjęcie na Fotosik.pl i w moje urodziny (po ponad roku od jego śmierci) pojawił się przy tym zdjęciu pierwszy komentarz.Komentarz był od nieznanej mi osoby o treści "wszystkiego dobrego słoneczko...."-
....
Ja tak nazywałam często mojego psa- słoneczko.
Dziwne to wszystko.

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

Witajcie,

Czytałem dużo Waszych opisów tej choroby...współczuję tych strasznych chwil, które przeszłyście...
mam 2 letniego psa typu york:) nie do końca to york, i może dobrze bo waży 6 kg, i trochę powinien być silniejszy jako mieszaniec.

od roku zauważyłem, że pomimo noszenia szelek gdy ciągnie to charczy i nawet przy lekkim nacisku sapie...poza tym nie ma objawów, noralnie wszystko ok , lubi biegać, spacery..
rtg wykazał oznaki problemów z opadającą tchawicą..jeszcze jestem przed konsultacją wyników z dr Niziołkiem..

jak myślicie, czy warto i czy można bezoperacyjnie to leczyć tak aby nie pogłębiało się...
kiedy jest opcjonalny moment do operacji i jakiej? tak aby za długo nie leczyć i dopuścić do nieodwracalnego stanu ale zarazem nie podejmować ryzyka gdy nie jest konieczne

stenty są chyba najlepsze? czy duży odsetek nieudanych operacji i co znaczy udana? czy normalne życie bez dolegliwości?


jakie najlepsze metody są dostępne na świecie i w jakich krajach najlepiej im się to udaje?


trochę dużo tych pytań , wiem ,że lekarz powinien odpowiedzieć na nie ale chcę mieć niezależną wiedzę..a na operację chciałbym zdecydować się w optymalnym momencie gdy konieczna a zarazem największe szanse na sukces.. i pytanie gdzie?
mam rodzinę w szwecji, w stanach...mogłbym tam ale czy warto?
i gdzie bo lekarz i klinika nie zależy od kraju ale od jakości i doświadczeń własnych

pozdrawiam serdecznie

darek

Link to comment
Share on other sites

Darku,

to wszystko uzasadnione pytania.
Odpowiediz opieram na wieloletnich rozmowach z dr Niziołkiem.

1. Zapaść tchawicy to choroba postępująca. Nie da się jej zapobiec. Mozna opóźnić objawy, nie dopuszczajac do zatuczenia psa, zakładajac mu szelki (nie obrożę), nie paląc w jego obecności tytoniu.

2. Najlepszą metodą operacyjną sa stenty (w USA, Szwecji standard, w Polsce metoda raczkująca; dr Niziołóek wskaże lekarza na SGGW).

3. Najlepiej operować, zanim psu zacznie się zapadać tchawica na obu odcinkach (stan zapadania drzewa oskrzelowego - a taki miał pod koniec życia Malutki - wyklucza operację).

4. Żadna metroda operacyjna nie jest gwarancją, że pies będzie potem żył długo (średnia przezycia po stentach 1,5 roku wg statystyk amerykańskich; mój pies z chorobą - dzięki Niziołkowi - żył 3,5 roku!!!!!!)

5. przy zaawansowanych obajwach i braku decyzji o operacji (przypadek Malutkiego) trzeba stosować namiot tlenowy (miałam koncentrator tlenu) i nebulizację oraz sterydy doustne (uwaga - pies nienaturalnie przybiera na wadze!) Codziennie!!!!!!!!

Bardzo Ci życzę, żeby Twój psiak jak najdłużej cieszył się względnie dobrym zdrowiem. To paskudna choroba. paskudna! Ściskam! Iza

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...