Jump to content
Dogomania

Historia Chipsa vel Pattona. Niestety bez happy endu


Recommended Posts

Żal mi Agaty ,że ucierpiała , ale tylko z tego powodu mi jej żal .
Niestety , nie popieram i zupełnie nie zgadzam się że ich decyzja była słuszna .Jest mi cholernie żal CHIPSA / dla mnie to do końca jednak Chips/.Ich decyzja została podyktowana potrzebą chwili jaką wywołał strach , a wiadomo że gniew i strach to źli doradcy :-?
Nie jestem gołosłowna , miałam sukę / wprawdzie cocker spaniel /po przejściach.Do mojego domu przybyła w wieku ok roku a był to jej 4 dom.
po miesięcznym pobycie pogryzła dotkliwie w okolice klatki piersiowej moją siostrę która ośmieliła się przejść nocą obok jej posłania .Konsternacja :evil: co robić uśpić , oddać do schroniska :o
Nie decyzja była taka wzięłaś walcz o psa / miałam wtedy niecałe 19 lat /.
Sami bez pomocy internetowych behawiorystów poradziliśmy sobie z problemem. Psica przeżyła u nas 13 lat i już nigdy nie okazała agresji w stosunku do domowników , wychowało się przy niej 2 dzieci a kiedy z powodu nowotworu musieliśmy ją uśpić cała rodzina przeżyła to bardziej niż śmierć innego członka rodziny .
NAleżało oddać Chipsa skoro sobie z nim nie radzili i nikt nie miał by za złe , pieniążki na hotel by się znalazły .
Mam żal że tak łatwo podjęto decyzję o uśmierceniu psa , czego nawet nie robią w schroniskach ./poza tym wet to chyba zrobił po znajomości :evilbat: /

Długi wywód ale serce boli.

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 350
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Moi mili zapewne czytaliście wątek na forum bulowatym więc znacie moje zdanie w temacie. powiem tylko tyle Justa Darek cholernie mi przykro. Ja od wczoraj cały czas myśle o Chipsie i przykro mi ale nie mogę wybaczyć że tak się stało. Mogę was zrozumieć bo poświeciliście dużo czasu i troski pomagając mu. Ja jestem cholernie rozgoryczona...


Ps. mimi ja też zostałam zwymyślana od bezmózgów ale pomimo to zdania swojego nie zmieniam.

Link to comment
Share on other sites

Pewnie zostanę ukamieniowana (jak biedna Agata) ale muszę to napisać... podjęta decyzja wbrew wszelkim argumentom przytaczanym przez dogomaniaków, moim zdaniem była słuszna. Nie tylko ze względu na dobro ludzi ale przedewszystkim na dobro pieska. Przechodzenie z rak do rąk, boks 2mx2m, buda na otwartym powietrzu... czy cokolwiek innego czekałoby go w życiu?? Kiedy pies ugryzie człowieka, kiedy okaże choć raz w życiu taki brak szacunku dla człowieka (jak w tym przypadku) to czy można coś jeszcze dla niego zrobić?? Wiem, że można było dać się psu zadomowić, poczekać ale na co?? czekać na tragedię aż by pies zagryzł kogos lub dotkliwie zranił, skoro ten pies nie przejawiał poprawy lecz wręcz przeciwnie:z każdym dniem był bardziej zuchwały i nieobliczalny... Co można było po takim wydarzeniu zrobić?? może oddac go komuś innemu i zepchnąć z siebie problem licząc że ktoś inny sobie poradzi... tak tak... spychologia to specjalnośc nas Polaków... Czy rozsądne i odpowiedzialne byłoby przekazać psa komuś innemu, żeby to on spróbował?? i co ... pies by tak wędrował całe życie od jednej osoby do drugiej, dopóki albo by zwariował albo by się stała tragedia!!!! Uważam że to była odpowiedzialna, przemyślana choć bardzo smutna decyzja w którą było mi początkowo trudno uwierzyć.... Chpisiku, serduszko malutkie, jestem z Tobą :cry:

Link to comment
Share on other sites

Aha, tak wogóle to ja jestem "mamusią" Serka o którym wspominała Quattrusia. I pozwole sobie coś niecoś sprostowć i dopisać. Pierwsza zasadnicza sprawa: SEREK WYKAZYWAŁ kazdego dnia poprawę, mimo że pierwszy tydzien do dwóch to był koszmar. Tylko warczenie, burczenie i ten przerażony wzrok Serka, czasami traciłam nadzieję!!! ale on nigdy, przenigdy nie pomyślałby ze można ugryść, nawet jak mu czyściłam zaropiałe uszy czy oczki, wyprowadzałam go za kare za obroże z pokoju, czy smarowałam zapalona czy pokaleczoną skórę, warczał owszem i to przerazająco ale na tym się kończyło. TEN PIES CHCE współpracować, uczy się, patrzy i słucha co sie do niego mówi, za każde już bardzo sporadyczne warknięcie gdy jest karcony wychodzi sam z pokoju a po chwili wraca i niesmiało patrzy, macha ogonkiem jakby przepraszając. Każdy pies jest inny, każdy przypadek nalezy rozpatrywać jednostkowo, gdyż każdy pies ma inna psychikę i inna przeszłość... Czy dałoby się pomoc Chipsikowi... teraz już się tego nie dowiemy tak jak napisała Quattrusia :(

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Alicjarydzewska']A ja nadal mam cholerny żal [b]do Leni [/b]i Pawła :(
Myślę że chociaż trochę trapią ich wyrzuty sumienia :-?

Chipsiku obyś za Tęczowym Mostem spotkał swoje szczęście ['][']['][/quote]
A za co, że za mało ja pokaleczył, może gdyby ją okaleczył na całe życie by było bardziej przekonywujące, a gdyby mieli dziecko? Kochani ja bardzo kocham psy, ale nie popadajmy w skrajności!

Link to comment
Share on other sites

Witam po długiej nieobecności na forum.
Ludzie nie dajmy się zwariować, zastanówcie się czy warto krzywdzić tych ludzi, którzy takna prawdę chcieli dobrze. Czy ktoś z rzucających obelgi znalazł się na ich miejscu w podobnej sytuacji, kiedykolwiek?
Tak nie można, po prostu to jest nie fair.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Leon.T'][quote name='Alicjarydzewska']A ja nadal mam cholerny żal [b]do Leni [/b]i Pawła :(
Myślę że chociaż trochę trapią ich wyrzuty sumienia :-?

Chipsiku obyś za Tęczowym Mostem spotkał swoje szczęście ['][']['][/quote]
A za co, że za mało ja pokaleczył, może gdyby ją okaleczył na całe życie by było bardziej przekonywujące, a gdyby mieli dziecko? Kochani ja bardzo kocham psy, ale nie popadajmy w skrajności![/quote]

nie LEON mnie nie przekonasz , nie jestem chorągiewką .Jeśli czytasz uważnie to doczytaj w poprzednim poście że miałam podobną sytuację z suką dominantką zastraszoną i zaniedbaną , wprawdzie nie bull ale spaniel , a zębiska toto też ma :-? , i dałam radę , a i dziecko przy tamtym psie wychowałam .Więc mnie nie pouczaj :evil:
nie mam 5 lat i wypowiadam swoje zdanie

Link to comment
Share on other sites

Leon nie bawimy się w co by było gdyby było...stało się i już się nieodstanie, co niezmienia faktu, że mnie nadal zadziwia sytuacja z brakiem kwarantanny.
Sama zaliczyłam jakiś czas temu pogryzienie i wiem jaka jest procedura jak się wyląduje z tym na pogotowiu.

Paweł mi zarzucił brak znajomości tematu w kwestii pogryzień...tylko jakoś nie zauważył, że pytanie o szwy i pobyt na pogotowiu zadałam kiedy napisano, że Agata ma poszarpane ręce i zanim wstawiono zdjęcia :-?

Tragedia jest i Agaty i Chipsa-Pattona :cry:

Link to comment
Share on other sites

Ja napisze tak nigdy do końca się nie wie jak będzie ... jak sie czegoś takiego nie doswiadczy ... Byłam dotkliwie (bardziej rozległe małe blizny tylko dlatego ze nie wyrywałam ręki i czekałam aż puści) pogryziona przez komondora - 3 lata był to cudowny misiu (...silnie dominujący ale pod stała kontrolą) nagle pogryzienie bez ostrzeżenia - byłam jego pierwszą ofiarą i nie ostatnią ... wszyscy obcy mówili uśpić ... co się okazało pies miał guza mózgu - operacja nic nie zmieniła w jego zachowaniu - po utracie wzroku agresja nawet się wzmogła, ale pies miał chyba szczęscie - olbrzymi zamknięty wybieg i umarł kiedy przyszedł jego czas ... ale nie każdy ma tak komfortową sytuację - ta krótka historia dlatego, by pokazać, że nie kazdy ma siłe i odwagę? pozwlaja na przekazanie agresywnego psa ... Jednka dziwi mnie, że nie poczekaliscie aż opadną emocje (moze jeszcze za mało byliscie z nim związani) dlaczego nie chcieliście go przebadać ... ROZUMIEM silne emocje I SZCZERZE MÓWIAC NIE WIEM CO BYM ZROBIŁA ... NIE OSĄDZAM ... pytam .... trzeba sie zastanowić, a nikt o tym nie pisał - dlaczego Pattona porzucono ... moze to nie był jego "pierwszy raz" - co do braku agresji u wcześniejszych opiekunów chyba sami wiemy, że jesli pies poczuje sie pewnie i "na swoim" jego zachowanie moze diametralnie sie zmienić ...
Alu nie wyobrażam sobie żeby Ich wyrzuty sumienia i wile innych przykrych uczuć nie trapiło i boloało to nie jest łatwa decyzja, ale dla mnie chyba trudniejsza byłoby żyć z myślą, że innej osobie moze mniej doświadczonej zrobiłby większa krzywde ....
boli mnie serducho ..... :-? nigdy nie chciałabym sie znaleść w takiej sytuacji .....

Link to comment
Share on other sites

PATKO , i o to właśnie mi chodziło , że nie poczekali na opadnięcie emocji .Przeżyłam swoje więc wiem jak to wygląda , gdy masz obok siebie zranioną siostrę a z drugiej strony zagubionego psa . Zawzięłam się a szczególnie mój ojciec który zdecydował : skoro wzięłaś to teraz rób tak by NIKT nie ucierpiał .
I cieszę się że miałam w sobie tyle siły .

Żal mi że decyzja o uśmierceniu została tak błyskawicznie podjęta .

No i pytałam weta , jest to bezprawne , pies w chwili obecnej powinien przebywać na kwarantannie :( i żyć .

Link to comment
Share on other sites

ja ciągle jestem zdania,że Chips miał szansę...
wydaje mi się, że należało w pierwszym okresie bardziej wyczuć Chipsa, nie robić wszystkiego na raz, niczego też na siłę...

a pamiętaj moja siostro - klaroveritas, że Serek raz u nas ugryzł i to mojego Bogdana, wprawdzie nie dotkliwie, ale złapał dość mocno, ponieważ mimo moich ostrzeżeń, Serek to nie Quattrusia i trzeba z nim delikatnie i z ogromnym wyczuciem już przy pierwszym spotkaniu zaczął za bardzo go tłamsić i Serek spanikował, wpierw ostrzegł, ale Bogdan nie zareagował poprawnie...

w tej chwili jestem pewna,że sytuacja sie już nie powtórzy , po miesiącu Serek całkiem inaczej reaguje na ludzi..

prawdą też jest,że każdy przypadek wymaga indywidualnego podejścia...sądze,że gdyby od początku inaczej potraktowano Chipsa w nowym domu - stanowczo, ale z wyczuciem....dominacyjnie, ale nie tak by pies poczuł się od razu zagrozony, gdyby bardziej skupiono sie na budowaniu więzi i zaufania, to wydaje mi się, że do tego pogryzienia by nie doszło.....to był tylko tydzień!!!!!
gdyby wykazano więcej cierpliwości, pies nabrałby zaufania, zaakceptował swoje miejsce w nowym stadzie, wówczas jak sądzę i później nigdy by do takiej sytuacji nie doszło, a Chips by jeszcze długo pozył....

Link to comment
Share on other sites

[quote name='QUATTRUSIA']ja ciągle jestem zdania,że Chips miał szansę...
wydaje mi się, że należało w pierwszym okresie bardziej wyczuć Chipsa, nie robić wszystkiego na raz, niczego też na siłę...

a pamiętaj moja siostro - klaroveritas, że Serek raz u nas ugryzł i to mojego Bogdana, wprawdzie nie dotkliwie, ale złapał dość mocno, ponieważ mimo moich ostrzeżeń, Serek to nie Quattrusia i trzeba z nim delikatnie i z ogromnym wyczuciem już przy pierwszym spotkaniu zaczął za bardzo go tłamsić i Serek spanikował, wpierw ostrzegł, ale Bogdan nie zareagował poprawnie...

w tej chwili jestem pewna,że sytuacja sie już nie powtórzy , po miesiącu Serek całkiem inaczej reaguje na ludzi..

prawdą też jest,że każdy przypadek wymaga indywidualnego podejścia...sądze,że gdyby od początku inaczej potraktowano Chipsa w nowym domu - stanowczo, ale z wyczuciem....dominacyjnie, ale nie tak by pies poczuł się od razu zagrozony, gdyby bardziej skupiono sie na budowaniu więzi i zaufania, to wydaje mi się, że do tego pogryzienia by nie doszło.....to był tylko tydzień!!!!!
gdyby wykazano więcej cierpliwości, pies nabrałby zaufania, zaakceptował swoje miejsce w nowym stadzie, wówczas jak sądzę i później nigdy by do takiej sytuacji nie doszło, a Chips by jeszcze długo pozył....[/quote]

Sis! Nie mylmy pojęć!!!!! Grzegorz (BM) na forum bullowym napisał, ze są różne rodziaje uryzeń, to od Serka było typowym postraszeniem i kłapnięciem w powiertzu...Własciwie tylko poślinił Bogdana.... a Bogdan nie powinien był go trłamsić i dominowac na dzień dobry.... potem, po tym przykrym incydencie, kiedy zasugerowałam mu wspólną zabawę z Serkiem patykiem, Serek przestał się bać Bogdana i super sie bawili...Teraz Bogdna to ukochany wujek... musisz przyznać że to Bogdan nie powinien był tak narzucac mu sie w pierwszyk kontakcie... Trzeba wiedziec jak indywidulanie podejśc do psa... trzeba wiedzieć ze taki bull po przejściach może bać sie nawet Miłoooooooości :lol: a chipsik ugrzył na serio... Ulka! Chipsik miał wszelkie syndromy naszej pierwszej Diduni, pamiętasz??Wejdz na forum bullkowe i poczytaj o tym zespole zachowań!!!! przy obcych ludziach, poza domem aniołek a w domu nie można było znać dnia ani godziny kiedy pies sie rzuci. Nawet Grzegorz powiedział ze to ten sam syndrom... Z tą różnicą że myśmy nawet nie pomyśleli, żeby uspic Didusię, mimo, że każdy z nas był nie raz solidnie pokiereszowany przez nią. Didusia była nasza, kochaliśmy, szalelismy za nia... a Chipsik?? czy Agata miała ryzykowac z powodu psa którego nie znali i mieli w domu zaledwie kilka dni?? Szczególnie że znała diagnoze i wiedziała ze nic juz nie da się zrobić....myśmy nie znali diagnozy i żylismy wiele lat w przeswiadczeniu ze to nasza wina... Juz nie wiem co o tym mysleć ..... szkoda Chipsika, szkoda Agaty...

Link to comment
Share on other sites

Ręce mi opadły. Szkoda psiaka, a dla nowych właścicieli nie ma wytłumaczenia, nie oszukujmy się to było morderstwo. Fajnie było zostać właścicielem psa, o którego wszyscu się dopytywali, był na topie. Agata i Paweł dostali szansę (nie pies tylko oni) zostać jego przyjaciółmi i opiekunami, szansę zaprzepaścili. Nie mówiąc nic nikomu, czy to ze wstydu, że nie potrafią sobie z psem poradzić, czy z pychy (staromodne słowo ale jakże tu pasujące) i pozycji silniejszego psa zabili. Trzeba było psa oddać do wcześniejszych kompetentnych opiekunów, a Ci z pewnością znaleźliby mu dom.

Link to comment
Share on other sites

:o :o :o na ktorejs stronie nie tak dawno jest moja propozycja odnosnie adopcji!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

W jaki "przemyslany" sposob przebiegla ta adopcja??? Zawsze bierze sie pod uwage ze pies moze (co znaczy ze nie musi) przejawiac dominacje. Obiera sie rozwiazania w takiej sytuacji. Przewiduje sie!!!!!!!!!!!!

Jestem strasznie zla, że zostalo to zrobione po kryjomu!!!!!!
Gdyby tylko na forum pojawila sie informacja o checi uspienia tego psa, dzis bylby caly i zdrowy.


WSTYD MI ZA WAS I WASZE DECYZJE A PRZEDE WSZYSTKIM ZAL MI LUDZI KTORZY POSWIECILI SIE DLA JEGO RATOWANIA.

Link to comment
Share on other sites

a czemu mieli Was o tym powiadamiać? Kim Wy dla nich jesteście?
A zakladając, że pies nie jest uśpiony, to jak Wy sobie to wyobrażacie? Oddają psa,skąd go wzięli i co? I kto go zaadoptuje, wiedząc,że moze ukryść? a może zatailibyście ten fakt wobec wszystkich?
A jeśli by go nie oddali,to oni by mieszkali z tym psem pod jednym dachem,prawda? Poza tym to Agata jets pogryziona,nie Wy! Nie byliście tam cąły czas, więc nie wiecie jak sytuacja wygląda! Według mnie, pies,który gryzie własnych właścicieli, którzy go żywią, są dla niego dobrzy itd. NIE MA PRAWA BYTU! Bo, jeślid ezycja Pawła i Agaty bylaby inna to on miałby już wpojone, że gryźć może. Mało tego-dzięki pogryzieniu, może coś uzyskac.
Nie dajmy się zwariować! Ja też kocham psy,ale mimo to ludzie sa ważniejsi.
Nati5-nie obraź się,może się mylę, ale jesteś tutaj chyba od niedawna,nie znasz Pawła i Agaty (sama wiem o nich tylko tyle, co wyczytałam z postów) i uwierz, że to bła przemyślana decyzja. I jeśli ja teraz (po tych wydarzeniach) znalazłabym bulla, a oni byliby chętni-z zystym sumieniem bym go im oddała.
I nie ośmieszajcie się tekstami typu: ;czemu nam nie powiedzieliście?!', 'to wszystko zostało wykonane po kryjomu',bo nie jesteście nikim ważnym dla Pawla i Agaty-w kazdym razie na pewno nie tyle,żebyście byli pierwszymi osobami, które dowiadadują sie o takich sprawach...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='wind34']Ręce mi opadły. Szkoda psiaka, a dla nowych właścicieli nie ma wytłumaczenia, nie oszukujmy się to było morderstwo. Fajnie było zostać właścicielem psa, o którego wszyscu się dopytywali, był na topie. Agata i Paweł dostali szansę (nie pies tylko oni) zostać jego przyjaciółmi i opiekunami, szansę zaprzepaścili. Nie mówiąc nic nikomu, czy to ze wstydu, że nie potrafią sobie z psem poradzić, czy z pychy (staromodne słowo ale jakże tu pasujące) i pozycji silniejszego psa zabili. Trzeba było psa oddać do wcześniejszych kompetentnych opiekunów, a Ci z pewnością znaleźliby mu dom.[/quote][b] nareszcie nazwano po imieniu to co się stało Morderstwo[/b] tak a nie inaczej .Bo już myślałam że teraz tylko będzie wylewanie łez nad ranami Agaty i słowa jaki to Chipsik był / :( / BE
Już mnie tu skrytykowano / LeonT.min/ ktoś w postach doptrzył się obelg :-?
na bullowatych wielu myślących podobnie zostało wręcz obrzuconych błotem :evil: .Zabito psa z takim trudem i przy tylu wyrzeczeniach uratowanego.
Cóż to za WET który na prośbę KLIENTA siega po Złoty Strzał :evilbat: i uśmierca zwierzę :evilbat: gdzie jego honor.GDZIE obowiązkowa w TAKICH PRZYPADKACH KWARANTANNA.To SKANDAL!!!!!!!!!!!
Niedobrze mi się robi od tego wszystkiego

Agata i Paweł powinni się wstydzić za to co zrobili , a my którzy przyczyniliśmy się do uratowania choć w małej cząsteczce tego psiaka mamy prawo ich osądzać :-?

Link to comment
Share on other sites

Surprise mnie czy Nati5 może oni nie musieli zawiadamiać(mój wkład był tylko finansowy i wirtualny-posty na Dgm jeśli chodzi o pomoc dla tego psiaka) ale do jasnej ciasnej Juste i Darka to chyba powinni poinformować, a nie po fakcie gdzie już nie było jak psa ratować!
Darek i Justa przez jakiś czas zajmowali się tym psem i oni bezpośrednio przekazali go do adopcji więc nie mów że nie mieli prawa znać wcześniej tej decyzji. Tym bardziej że tak jak napisali gdyby wiedzieli pies żyłby jeszcze.
Poza tym co z kwarantanna która jest obowiązkowa w przypadkach pogryzienia przez psa??Jakoś nie padła odpowiedź na ten temat.

Link to comment
Share on other sites

1. Zgadzam się z wypowiedzią Darka (Rogacz).

2. Mimo, że nasz bull mieszka z nami od 7 tygodnia swojego życia (więc nie jest to pies z przeszłością), nie raz i nie dwa próbował mnie (tylko mnie) zdominować. Były momenty że siadałam bezradnie na łózku, rozkładałam ręce i ryczałam bo nie wiedziałam co robić. Przecież to bull. Co prawda szczeniak ale jak ja sobie z nim poradzę kiedy osiągnie wiek dojrzałości? Ale udało się. Musiałam się przełamać i zacząć walczyć z każdą jego próbą. Dodatkowo zaczęłam trzymac się zasady - nigdy nie traktuj psa jak człowieka bo potraktuje Cię jak psa!
W chwili obecnej to pokorne cielę. Mozna z nim zrobić dosłownie wszystko. Wystarczy jedno spojrzenie i pies wie o co chodzi. Więcej - ma respekt nawet do naszej 6letniej córki. Jeżeli usłyszy od nie komendę "do siebie!" to po prostu idzie na swoje miejsce i kładzie się spać.

3. Mimo, że znam swojego psa doskonale to nie rozbawiam go w domu! Powód jest prosty - najzwyczajniej w świecie nie dam sobie fizycznie rady z rozbawioną, szczekającą i skaczącą na mnie 30-kilogramową kupą mięśni! Pies w takich sytuacjach traci kontrolę. Głupieje. Zachowuje się jak dzikus. Chce się bawić i trudno go uspokoić. Szczególnie gdy nie ma na sobie obroży, za którą można złapać i sprowadzić go do parteru.

4. Kolejna rzecz - dorosły pies z przeszłością po tak krótkim okresie wspólnego życia (zaledwie kilka dni) przebywał w domu bez obroży i choćby zwykłej opaski uciskowej na ryjku. Nie doważyłabym się przebywac z nim i dominować go (a przecież trzeba było) w sytuacji kiedy ma niezabezpieczone zęby. Tym bardziej, że raz okazał agresję (syt. w samochodzie).

5. Z powodu obaw zakraplanie psu oczu podczas snu? Wg mnie to jawne okazywanie lęku. W taki sposób trudno przekonac psa o naszej wyższości w hierarchii. Skoro ja się psa boję to dlaczego pies ma się mnie słuchac i czuc do mnie respekt?

6. Kilka niedociągnięć i mało czasu na adaptację i wypracowanie u psa odpowiednich reakcji.
Decyzja o eutanazji podjęta pod wpływem emocji. Nie można było wywalić psa za drzwi i na spokojnie ustalić co dalej? Oddac go tam skąd sie wzięło ("dziekuję, ja nie chcę tego psa, jest agresywny")?

Człowiek, który smiertelnie pobił totalnie bezbronną 15-miesięczną dziewczynkę prawdopodobnie uniknie kary więzienia z powodu "niezrównoważenia psychicznego".
Dlaczego będzie dalej żył... i to na wolności... ??

Link to comment
Share on other sites

[quote name='rogacz']
Są tutaj osoby, głównie M&B, książkowy behawiorysta, który udziela porad przez telefon czy e-maila, nie widząc psa i jego zachowania na oczy, który twierdzi, że Chips to taki Dr. Jeckyl & Mr. Hyde w jednej osobie. Na dworze miły, łagodny i posłuszny, w domu istny demon i terrorysta. Według nas to nie prawda. ...
[/quote]
Ok Darek, niech będzie, że dla Ciebie jestem książkowym behawiorystą. Akurat są tu osoby (w tym wątku również), które z tych rad skorzystały z dobrym skutkiem. Pies nie mógł być w domu Agaty. Z tego co wiem, to byłeś poinformowany o tej decyzji. Jak piszesz tak nie było.
Nie mi o tym rozstrzygać. Pies mógł albo w wrócić do Ciebie, albo do schroniska jako nieadoptowalny przypadek. Takie życie w schronisku w klatce 1m na 2, to nie życie. Pies nie mógł zostać u Agaty i Pawła..
W domu Agaty i Pawła zostały mu wyznaczone jasne granice, takie jakie powinny być wyznaczone. A pies wykazywał wyraźne objawy 'agresji domowej' czy jak kto woli dominacyjnej. I to ciężkiego przypadku. Akurat widziałem takie przypadki już wcześniej i miałem okazję poczuć to na swojej skórze, choć nie tak jak Agata i choć wtedy nie umiałem tego nazwać.
Pies zaatakował, bo Agata wyznaczyłam u granice i one mu nie pasowały. I zrobił to, czego nauczył się w poprzednim domu, tylko, że on nauczył się gryźć i to poważnie, a nie tylko straszyć, czy nawet łapać i puszczać. Rozumiem, że gdyby pokiereszowałby jej twarz, to wtedy nie byłoby takich ataków na Agatę, natomiast w 'faktach' pojawiłby się okreslony artykuł. [b]Pies nie mógł zostać w tamtym domu. Nie można budować więzi z psem, którego się zaczynasz bać. A czy Ty wiedziałeś o tej decyzji i chciałeś psa z powrotem - w tej sprawie nie wypowiadam się, bo nie uczestniczyłem w tej rozmowie. [/b]
Czy myślisz, że je to tak beznamiętnie stwierdziłem? A myślisz, że po co ja pomagam właścicielom i ich psom? Żeby je usypiać :o :o :o
Wszyscy, którzy się oburzacie, że Agata i Paweł na pewno popełniali błędy w postępowaniu z tym psem. Oni wyznaczyli mu granice i ściśle ich przestrzegali.
Kiedy oddajesz psa do adopcji to stanowi on własność nowych właścicieli. Dla przyszłych takich akcji należy ustalić, co zrobić z takim psem, który w danym domu być nie może (bo przejawia np. taki przypadek agresji). Gdzie ma wrócić, bo na moim zdaniem na pewno nie do schroniska-umieralni.

Aha do tych z Was, kórzy piszecie, jak to poradziliście sobie ze swoim psem w podobnych przypdakach. Każdy pies jest inny. Agata i Paweł wyznaczyli psu takie granice, których większość z Was by nie wyznaczyła. Ten pies nauczył sie w toku tygodni, miesięcy, lat postępowania w poprzednim domu, że sytuacje 'napięć emocjonalnych' rozwiązuje się agresją. I w koncu nauczył się, że można w takich sytuacjach gryźć. Taka była prawdopodobna geneza powstania jego agresji. Więc nie mówcie, że byście sobie poradzili lepiej niż poprzedni właściciele dwóch bulków (w tym jednego adoptowanego) i agresywnego znajdy. Spotkałoby Was to samo prędzej czy później.
Aha dlaczego pies chodził bez kagańca po domu. Bo Agata i Paweł brali psa, który miał być 'normalny' do ludzi. Nie brali psa, który wykazywał agresję do ludzi. Nie chcieli takiego psa. I on taki test spełniał - wstepny. Ale okazało sie, że ma inny problem, znacznie gorszy i bardzo trudny w leczeniu. Agresję domową - dominacyjną. I to agresję jak się okazało mocno 'zestałą'.
Anulka78 - powiem to czy to Ci się spodoba czy nie, gdyby ten pies trafił do Ciebie mogłabyś z takim radami skończyć znacznie gorzej od Agaty (mówię o np. pkt. 5 Twoje wypowiedzi).

Grzegorz

Link to comment
Share on other sites

Grzegorzu vel MB jesli jesteś tak doskonale zorientowany w całej tej historii to proszę odpowiedz ludziom którzy pytali się o kwarantannę, która jest obowiązkowa w takich przypadkach??! Dlaczego pies jej nie przeszedł tylko z "marszu" dostał zastrzyk?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='kasiain']Grzegorzu vel MB jesli jesteś tak doskonale zorientowany w całej tej historii to proszę odpowiedz ludziom którzy pytali się o kwarantannę, która jest obowiązkowa w takich przypadkach??! Dlaczego pies jej nie przeszedł tylko z "marszu" dostał zastrzyk?[/quote]obawiam się że na to pytanie nie raczy NAM nikt odpowiedzieć :-?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='MB']
Anulka78 - powiem to czy to Ci się spodoba czy nie, gdyby ten pies trafił do Ciebie mogłabyś z takim radami skończyć znacznie gorzej od Agaty (mówię o np. pkt. 5 Twoje wypowiedzi).
[/quote]

Jeżeli czytałeś moją wypowiedź to wiesz, iż trudno mi było opanować psa, który trafił do mnie jako szczeniak.
Na dzień dzisiejszy moge powiedzieć, że nie podjęłabym się adopcji dorosłego bulla. Nie mam ku temu odpowiednich warunków (przestrzeni, czasu) oraz wiedzy.
[u]Jednak zdaje mi się, że okazywanie psu lęku przed nim nie uczy go pokory wobec nas. [/u]
Miałam ze swoim bullem sporo problemowych sytuacji. Np problem z dotknięciem łap (nie wspomnę już o włożeniu ręki do miski czy skarceniu - reakcja zawsze była taka sama). Okazywał agresję jak tylko brałam jego łapę w ręce (przypuszczam że kojarzyło mu się to z efektem niewłaściwego obcięcia pazurów przez weta - jeden z pazurów pękł wzdłuż i pies długo cierpiał z powodu bólu). Gryzł tylko mnie, natomiast na mojego męża tylko lekko powarkiwał i cierpliwie pozwalał wykonać określone czynności (np zasypanie pudrem). Widać było że boi się zareagować konkretniej. Za namową męża dziesiątki razy robiłam "podchody". Oczywiście w granicach rozsądku (nigdy nie byłam z psem sam na sam). Nie raz dziabnął mnie z rękę. Za każdym razem był karcony. Mimo łez okazywałam swoje zdecydowanie i pewność. Starałam się go zdominować. Narzucić mu swoje zasady. Nauczyc kto jest ważniejszy i czyje słowo jest słowem ostatnim. I tym sposobem wyrobiłam sobie, że tak powiem, autorytet. Na chwile obecną nie mam z psem żadnych problemów.
Widać - na swojego psa jakiś sposób znalazłam.
A jak bym skończyła biorąc do siebie Pattona? Nie gdybajmy.

Link to comment
Share on other sites

Czy uważasz że atak Chipsa to wynik zachowania po szczepieniu na wściekliznę? To nie wścieklizna zmieniła jego zachowanie. Tego jestem pewien. Wiem, że ten pies nie mógł zostac w domu Agaty i Pawła. Powiedziałem, że trzeba go uśpić, nie było wtedy chętnych do jego ponownego wzięcia. Patrząc obiektywnie nie wiem kto mówi prawdę: Darek czy Paweł. i nie będę się wypowiedał. Ale mam wrażenie, że więcej w tym emocji niż nawet odrobiny rozsądku.

Kto wie, co to znaczy? [b]Walczyliście kiedyś z własnym psem, kóry Was gryzł na poważnie?[/b]

Właściciele często usprawiedliwiają wtedy psa, 'To nie jego wina, że pogryzł, bo ktoś tak niepotrzebnie zrobił to czy tamto, nie powinien tego robić. To nie wina psa, że ją zagryzł. To był nieszczęściwly przypadek". Pewnie, że to nie wina psa, tylko poprzedniego właściciela, który tak silnego psa nie umiał ułożyć. Ale to nie pozwala psu gryźć i zagryzać ludzi.

Odczułem kiedyś taki rodzaj agresji na własnej skórze. Naprawdę uważacie, że sobie byście poradzili?

[b]Ten pies w nowym domu zrobiłby to samo[/b], czekałoby go życie w kagańcu i obroży we własnym domu (bo na dworzu był wspaniały). I miesiące rehabilitacji z nie wiadomo jakimi szansami na sukces [b]Kto chciałby takiego psa u siebie w domu?[/b]

Anulka! Agata nie okazywała mu strachu, dopóki jej nie zaatakował na poważnie. Ona nie mogła z nim zbudować więzi, widząc co robi. Rozpatrujesz bardzo liniowy spośób widzenia dominacji, a to tak nie działa. Model jest znacznie bardziej skomplikowany. Niezaleznie czy jesteś super osobnikiem alfa czy nie, jak pies będzie się bał, będzie miał wystarczająco niski 'poziom rekacji lękowej' to po jego osiągnięciu w określonej sytuacji i tak Cię zaatakuje. Chocbyś była nie wiem jak dominacyjna. A wykonywanie zabiegów higienicznych dokonuje się za pomoca stopniowej desencjalizacji, czyli kojarzeniu dobrego ze złym, a nie za pomocą karcenia li tylko. Ale nie o tym mowa, bo i nie taka była przyczyna agresji Pattona.
Powtórzę moją konkuzję: ten pies był poważnie chory. Mógłby się nim zając tylko Darek (albo ja, ale ja nie mam ku temu warunków-ktoś, kto wie, jak się taki pies zachowuje i jak odczytać każdy sygnał dawany przez psa zanim zaatakuje), a czy Darek potwierdził tę decyzję (uśpienia) czy nie, tego nie wiem i nie mogę się w tej sprawie wypowiadać.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='MB'] wykonywanie zabiegów higienicznych dokonuje się za pomoca stopniowej desencjalizacji, czyli kojarzeniu dobrego ze złym, a nie za pomocą karcenia [/quote]

Nie wykonywałam zabiegów higienicznych karcąc psa. Karciłam psa za agresję wykazywaną wobec mojej osoby. Np gdy włożyłam mu rękę do miski kiedy jadł a on wbił we mnie zęby, gdy chciałam mu coś nakazać (przykładowo - zejście z łóżka) a on w zamian za to skoczył z zębami, czy w końcu gdy chciałam dotknąć jego łapy by zasypać mu ją pudrem a on atakował zamiast na to spokojnie pozwolić. Każdy przejaw agresji kończył się dociśnięciem psa do podłogi, przytrzymaniem go chwilę w takiej pozycji i zdecydowanym wygonieniem go na swoje miejsce. Na szczęscie taka metoda poskutkowała i nie musiałam gryźć własnego psa żeby udowodnić mu, że jestem silniejsza ;)
Tym samym kończę dyskusję i udaję się na kolację.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...