Jump to content
Dogomania

klaraveritas

Members
  • Posts

    25
  • Joined

  • Last visited

Contact Methods

  • Website URL
    http://

klaraveritas's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. Hej, A wiec co do fotek mysle ze mozna wybrac kilka ktore wam sie podobaja najbardziej, na kazda wystawic aukcje - bazarek. Myslalam o wydrukowaniu ich i wstawieniu w antyrame ale to podwyzszy koszt z wysylka o ok 15zl. Dlatego porponuje ze zwyciezca o otrzyma link do fotki w oryginalnym rozmiarze i dobrej rozdzielczosci, ktory umieszcze dla niego na swoim serwerze. Po potwierdzeniu wplaty, wygrywajacy otrzyma login i haslo do serwera ftp celem pobrania pliku :) Co o tym sadzicie, jesli wg was ok to wybierzecie fotki z linkow ktore dalam powyzej, (sa pomniejszone) i wstawcie na bazarek jako przedmiot licytacji. aha wydruk we wlasnym zakresie, w formacie A3, papier ok150gr to ok 3,20zl za szt. w wiekszosci drukarni
  2. czy moge sie dorzucic do Abigail wystawiajac na aukcje jakis moj rysunek, mam dwa akty, zrobione olowkiem, jeden ma format A3 drugi A4, jestem w trakcie urzadzania sie na nowym mieszkaniu wiec z kaska u mnie krucho ale moge na Abi oddac moje dwa rysunki pierwszy A4 mozna zobaczyc pod tym adresem: [URL]http://www.digart.pl/zoom/1004899/Tu_mallumes.html[/URL] A3 dopiero zrobie zdjecie jesli pomysl znjadzie wasza akceptacje Moge tez zaproponowac wydruk moich fotek - troszke pstrykam artystycznie Moje fotki do zobaczenia pod tymi adresami [URL]http://klaraveritas.digart.pl/digarty/[/URL] [URL]http://wesoklan.republika.pl/francja.html[/URL] ja mam kilka swoich fotek wydrukowanych i powieszonych w antyramach na scianie, super sie prezentuja
  3. [quote name='Tengusia'] Ja wiec czekam na twoj telefon klaraveritas ;) [/quote] Hej, mojego telefonu mozesz sie spodziewac na dniach, mi by spotaknie pasowalo najbardziej w srode o 17.00 w centrum Katowic, ewentualnie w piatek o tej samej godzinie. Reszte tygodnia pracuje do 20tej. Zastanow sie prosze kiedy by ci pasowalo, bede dzwonic niebawem :)
  4. [FONT=Arial][SIZE=2][quote name='andzia69']oooo - no to cudownie by bylo, gdybyś klaraveritas wzięla naszą bidulkę do siebie!!!!!:multi::multi::multi::multi::multi: w takim razie tylko trzeba ją wyciągnąć....[/quote] sluchajcie, ale ja naprawde nie chce niczego obiecywac 1. mieszkam z chlopakiem - on tez musi sie zgodzic 2. nie wiem jak Abi zareaguje na Cerberka - on na nia napewno dobrze - pewnie az za dobrze - nie wiem jak ona zniesie ciagle zaloty - nie chce zeby chodzila zestresowana, lub nie daj boze pogryzla mojego Serka... 3. Serek jest niekastrowany - a Abi - jest po sterylce?? 4. sporo pracuje, nie ma mnie w domu po ok10 godzin dziennie. Dlatego w ciagu tygodnia gdy jestem w pracy Serek jest u moich rodzicow - osoby ktore znaja historie Serka wiedza jak ma wrazliwa psychike - i dlatego wole zeby nie siedzial sam w domu - latwo lapie dolki i deprechy , stany lękowe - a u rodzicow których bardzo lubi zawsze w domu jest ktorys rodzic, no i ich bullik Sindi, wiec Serek nigdy nie jest sam. Niestety u mnie Abi bylaby pol dnia sama. Wiec proponuje zbyscie znalezli kogos kto by mial wiecej czasu dla niej - na opieke i skupienie sie nad rehabilisatcja jej psychiki, co zapewne bedzie konieczne :( 5. I ostatnia moja moja obawa - a co jesli nie znajdziecie stalego domu dla Abi, niewiadomo jakie ma ona teraz lęki, odchyly i inne dziwne zachowania po roku w schronisku, ktore jak widac po jej chudosci i rezygnacji w oczach przeszla bardzo zle... do tego nie jest najmlodsza. Moze sie zdarzyc ze nikt jej nie zechce...Naprawde nie chcialabym aby zostala u mnie na stale, moge sie zgodzic conajwyzej na maxymalnie 2 miesieczny tymczas... jaka mam gwarancje ze znajdziecie dla niej dom i Abi nie zostanie u mnie na stale?? Wiec tak jak napisalam i wspomnialam w rozmowie telefonicznej - moge ja wziac na tymczas w ostatecznej ostatecznosci jesli nikt nie znajdzie sie kto by ja wzial do siebie... bo chyba lepszy dom gdzie nie ma panci pol dnia od hotelu ktory bądź co bądż jest tylko lepsza wersja schroniska, szczegolnie po takich przejsciach jakie Abi ma za soba... [/SIZE][/FONT]
  5. [quote name='Tengusia']Dzwonila dzisiaj do mnie dziewczyna (kobieta ;) ) chcaca dac Abi tymczas, prawde mowiac nawet nie wiem skad miala moj numer ale bylam na spotkaniu i za bardzo nie mialam jak porozmawiac.[/quote] Nie wiem czy dobrze mysle, ale ta dziewczyna bylam chyba ja, bo jak rozmawialam przez telefon , nie bylo jeszcze chetnych na tymaczas... telefon znalazlam na stronie fundacji "AST", przy informacji o Abigail. [quote name='Ada-jeje']Tengusia blagam cie uwazaj, przeswietl dobrze te osobe i dowiedz sie o niej ile mozesz. Abi juz tyle wycierpiala ze powinna juz od czlowieka tylko same czulosci odbierac. Napewno wszystkim nam na tym zalezy.[/quote] Wiem o czym mowicie i nieufnosc jest calkiem uzasadniona. Chocby historia Ozzyego, ktora nami wszystkimi wstrzasnela . Dlatego rozuiem ze chcecie dokladnie wiedziec gdzie trafi sunia. Ale nie jestem tak calkiem aninimowa osoba. Niektorzy beda mnie znali z pomaranczowego forum bullterrierowego, pojawialam sie pod tym samym nickiem, jako "pancia" Serka (tudziez Cerberka). Swego czasu robilam rysunki, pastele i szkice na rzecz fundacji...
  6. witajcie, Dawno nie zagladalam na Dogomanie. Przypadkiem dzis weszlam i natknelam sie na wasza akcje. Jestem zachwycona tym pomyslem, sama, jako posiadaczka dwoch bullterrierow, mam dosc kasliwych uwag ludzi na ulicy, nie majacych baldego pojecia o rasie i jej charakterze. Dzis po pracy obiecuje przejrzec wszystkie fotki jakie mam i podesle cos slodkiego, przypomnijcie mi tylko gdzie to wysylac, bo nie mialam czasu dokladnie przeczytac calego watku... z gory dzieki :)
  7. dzięki, ale namiar na kropelki i metodę dr Bacha dostałam już od Azira. Wielkie dzięki Azir. Biorąc pod uwagę skomplikowana psychikę Serka będę musiała stworzyć sobie mieszankę z kilku rodzajów ziół :) A co do łapek, wczoraj był pierwszy dzień że nie musiałam ani razu Serka gonić od gryzienia łapek:multi: .Cały dzień niestety siedzę w pracy i mój narzeczony zajmuje się Serkiem, ale zajmuje się nim naprawdę cierpliwie i bardzo dobrze. Po 4 dniach poza domem Serek jest już całkowicie odstresowany, odpręzony, biega po mieszkaniu ze szbnurkiemw pysku i zaczepia do zabawy. Jest znowu moim kochanym farfocelkiem:loveu: I to dowód na to że On jest całkiem normalnym psem, tylko z może odrobinkę zwichrowaną i delikatną psychiką. I że nie on wymaga leczenia i trenowania (choć odprężające kropelki napewno mu nie zaszkodzą i pomoga troszkę się wyluzować i nabrać dystansu), ale trzeba wziąć się za rodziców i przedwszystkim Sindi :mad:
  8. [COLOR=black][quote name='constancja'][B]Jedyne badanie, które moze stwierdzić prawdziwą przyczynę takie stanu rzeczy, to tomografia. [/B][/COLOR][B][COLOR=black]Gdzie można zrobić to badanie???[/COLOR][/B][COLOR=black][/quote][/COLOR] [COLOR=black] [/COLOR] [COLOR=black]Świetny pomysł z tą tomografią, jednak zanim się na nie zdecydujesz, pojedziesz kilkaset kilometrów i wyrzucisz w błoto kilkaset złotych za nie, to dowiedz się u kilku niezależnych lekarzy (najlepiej tez u "ludzkiego" lekarza neurologa jeśli masz takiego, który poświęci ci chwilkę) i dowiedz się czy to badanie ma jakikolwiek sens. Moja Sindi miała mieć wykonaną tomografie ale weterynarz (ten w czechach) odradził, ponieważ, [/COLOR][B][COLOR=black]podane lekarstwa zaburzyłyby już obraz kliniczny[/COLOR][/B][COLOR=black] [/COLOR][COLOR=black]i [SIZE=1]przynajmniej w jej przypadku podane leki zmniejszyły opuchliznę wokół rdzenia, wszelkie krwotoki, i mimo iż była ciężko chora lekarstwa spowodowałyby że na tomografie na 95% wyszło by że jest zdrowa jak ryba. Zbadaj to dokładnie zanim zdecydujesz się na te badania. Mogę Ci tez podać adres do czeskiej kliniki. Tanio tam nie jest, ale jeśli masz możliwości finansowe, aby zostawić tam psa, na leczenie i rehabilitację to chętnie napisze ci coś więcej o tej klinice. Możesz mieć pewność że po obejrzeniu psa uczciwie Ci powiedzą czy pies ma jakieś szanse i czy są w stanie mu pomóc. W naszym przypadku obiecali, że jak wrócimy po tygodniu to z Sindi będzie lepiej... i było lepiej tak że aż sami byli Ci weterynarze zaskoczeni. Możesz również tylko tam pojechać z psem i poprosić o poradę i zalecenie jak ją leczyć i rehabilitować. Wystarczy powiedzieć im że nie masz kasy na leczenie w ich klinice ale byś chociaż chciała przekazać ich zalecenia co do leczenia i rehabilitacji naszym wetom. Ci Czesi dokonali cudu, wiem że u nas w Polsce Sindi by się zmarnowała. Tamci weterynarze mają dyplomy z Uniwersytetów z całej Europy a ich nowoczesne, otwarte i przede wszystkim skuteczne podejście do leczenia widać gołym okiem, to moja Sindi którą już zastanawialiśmy się czy nie uśpić jeśli nie uda się wrócić jej sprawności w łapkach. A oni dokonali niemożliwego. Pozdrawiam[/SIZE][/COLOR][COLOR=black][/COLOR] [SIZE=3][FONT=Times New Roman] [/FONT][/SIZE]
  9. [COLOR=black][FONT=Verdana]Dziękuję wszystkim za zaangażowanie i za pomoc. Anazstazja, Tobie również dziękuję za tak obszerny post. Jeśli chodzi o gadanie z psem to dla mnie to normalna czynność. Rodzice mówią że jestem wariatką a ja na okrągło "rozmawiam z moim psem" i angażuję go w codzienne czynności jak np. "Serek choć pokroimy cebulkę do obiadku", "serku idziemy na pocztę wysłać listy" ( a potem go chwalę jak ładnie wysłał listy;) ), jak idziemy gdzieś nad wodę to razem się pakujemy, jak jedziemy samochodem to też coś tam zgaduję moje maleństwo. Rodzice mówią ze zachowuję się jak wariatka, ale ja widzę jak Serek reaguje na ciepły spokojny ton mojego głosu, jak się uspokaja i mam wrażenie że czuje się jakby ważny że wszędzie za mną może chodzić i ma ze mną kontakt. Dochodzi do tego że jak jestem w ubikacji to wchodzi, siada i patrzy na mnie. To dość krępujące ale śmieszne;) Co do zapachu leków to nie sądzę aby to miało wpływ, bo Sindi dostawała leki tylko przez tydzień w klinice a od 2 tygodni jak jest w domu nie otrzymuje niczego. Być może ciągle jej skóra pachnie nimi, może to lekarstwa działające długodystansowo i jeszcze się nie wypłukały z organizmu, kto wie? Ale bardziej skłaniam się ku opcji „odrzucenie przez rodziców + zaniepokojenie stanem Sindi i niemożność sprawdzenia co z nią jest nie tak”. Ale głównie to pierwsze: odrzucenie przez własne stado – to bardzo wrażliwy pies. A co do twojego bokserka Anastazjo. Jak jego historia łudząco przypomina mi historię Serka. Podobne zachowanie, ciężkie przejścia, dużo pracy i świetne efekty. A nie mówię o opisie wizyty u weterynarza: jakbym widziała Serka. Ale mimo tego jak dużo z nim wypracowałam, niestety Serek mając tak delikatną psychikę łatwo cofnął się w „rozwoju”, przynajmniej w stosunku do rodziców. Aha skonsultowałam już sprawę Serka z behawiorystą.... No cóż... czeka mnie kilkutorowa praca. Z jednej strony trzeba zabrać się za rodziców, z drugiej za kliker, z trzeciej strony pomyśleć o odprężeniu Serka i odstresowaniu. Przez tą sytuację wpadł w taki psi dołek, że łapy pogryzł sobie do żywego mięsa i nic go nie potrafiło oderwać jak wpadał w ten swój trans masakrowania sobie łapek. Dlatego za radą behawiorysty wzięłam Serka na kilka dni poza dom, aby odciąć go od źródła stresu, żeby troszkę się zregenerował i odżył. Już widać że jest mniej spięty i sporadycznie torturuje łapki. Powoli się goją. To tylko chwilowe rozwiązanie i ucieczka od problemu, ale już rozmawiałam z rodzicami. Widzą co się dzieje z Serkiem, widzą swój „wkład” w jego zachowanie i obecny stan. Obiecują zmianę w postępowaniu z nim po powrocie. Mam nadzieję ze nie skończy się to tylko na słowach i obietnicach.[/FONT][/COLOR]
  10. [COLOR=black][FONT=Verdana]Dzięki za poradę, właśnie o tym myślałam, ale wolałam usłyszeć to jeszcze od kogoś aby utwierdzić się w przekonaniu, że to może zadziałać. Więc zaczynamy od dziś.... a czy "wyprowadzenie" się z Serkiem, wyjazd na ok10 dni cos pomoże. Mam taka możliwość i rozważam tą ewentualność. Wtedy ćwiczyłabym z nim sama przez kilka dni a kiedy by się nauczył prawidłowych reakcji smycz – siad – smakołyk, to wróciłabym z nim do domu. Wtedy może "zapomni" że próbował rządzić, a po powrocie nie będzie się już czuł tak pewnie w swoim domu. Wtedy rodzice włączyli by się w karmienie psa, wyprowadzanie go i zapinanie wg powyższego ćwiczenia.[/FONT][/COLOR] [SIZE=3][FONT=Times New Roman] [/FONT][/SIZE]
  11. Witam Was i z góry dziękuję za przeczytanie tego przydługiego postu. Piszę w sprawie mojego bullika - jemu po prostu odbiło. Z dnia na dzień zaczął dziwnie reagować na moich rodziców, a konkretnie na tylko jedną zwykłą codzienną sytuację: zapinanie go na smycz. Kiedy już Serek jest zapięty to normalnie daje się wyprowadzić. Jest tylko problem ze zbliżeniem się do niego ze smyczą i zapięciem go na nią. Sytuacja ta trwa już ok.10 dni, dokładnie od czasu jak Sindusia (moja druga bullinka- dopadł ją paraliż- naszczęście juz wychodzi z tego) wróciła z kliniki. I o dziwo tylko tak reaguje na moich rodziców, podczas gdy ja mogę wszystko przy nim robić. Inną sprawą jest, że to mnie obrał sobie „za pańcię” i to do mnie ma największe zaufanie. Dochodzi więc do absurdalnych sytuacji, kiedy Cerber nawarczy na rodziców, gdy ci chcą go wyprowadzić na dwór i ja muszę wtedy go im zapinać na smycz. Wtedy już grzecznie idzie z nimi gdzie tylko chcą. Problem się pojawia, gdy idą z nim na działkę. Kilkakrotnie musiałam przyjeżdżać, bo Serek nie dawał zapiąć się na smycz i przyprowadzić do domu. Więc szybko wsiadałam w auto, zapinałam smycz i piesek już grzecznie szedł do domu. Oczywiście swoją niechęć do zapinania go przez rodziców na smycz okazuje bardzo manifestacyjnie, warczy i straszy, wygląda to nie jakby tylko ostrzegał, ale jakby szykował się już do ataku. Nie wiemy co mu odbiło. Że tak radykalnie zmieniło się jego podejście do rodziców, których do niedawna traktował jak normalnych domowników, podczas gdy mnie się słucha i na wszystko mi pozwala. No nie powiem, raz kiedy mu zapinałam parę dni temu smycz nawarczał na mnie, ale w tym momencie nie wystraszył mnie tylko solidnie wkurzył, krzyknęłam na niego dość głośno, że „fe” i że „brzydki pies” i odesłałam na posłanie. Kolejna próba po 5 minutach odbyła się już bez problemów. Niestety rodzice mimo wypróbowania tej samej techniki (time out) nic nie wskórali. Obawiam się, że w głębi za bardzo się go boją i pies to wyczuwa. Dodam tylko, że Serek cały czas chodzi w obroży po domu, aby ułatwić moim rodzicom zapięcie na smycz, podczas mojej nieobecności (przyznam że niewiele to daje, i tak nie pozwala im się zbliżyć ze smyczą). Aha, smycz jest ta sama od roku, automatyczna, więc na pewno nikt mu nią nie przylał, ani nie jest to lęk przed nowo zakupionym przedmiotem. Dodatkowo rodzice wypierają się jakoby kiedykolwiek sprawili mu choć lekkiego klapsa, więc nie wiedzą w jaki sposób mogli się przyczynić do jego tak dziwnego zachowania. Wczoraj zrobiłam próbę, poprosiłam mamę wieczorem aby zapięła go na smycz, tak jak zazwyczaj z nim wychodzi, bo chciałam to zobaczyć. I mama faktycznie, mimo iż mówiła że się go nie boi, bardzo nerwowo do niego podchodziła, nieswojo, chodziła wokół niego dłuższą chwilę zanim go zapięła, jakby się go bała. I jestem wręcz pewna że ona się go boi i pies to wyczuwa. Nie zmienia to jednak faktu, że Serek zaczął warczeć zanim rodzice zaczęli się go bać, a ich strach przed nim pojawił się dopiero po tym jak zaczął ich straszyć. Więc ich strach sądzę, że tylko potęguje jego absurdalne reakcje i podtrzymuje go w tym zachowaniu. W każdym razie, gdzieś leży przyczyna tej nagłej zmiany jego stosunku wobec rodziców i że trzeba ją po prędku znaleźć i rozwiązać problem zanim poczuje się na tyle pewnie, że pogryzie któregoś z moich rodziców. Co moim zdaniem mogło wywołać taki obrót sytuacji o 180 st. (wymienię wszystkie rzeczy które wydarzyły się w ostatnim czasie, które były czymś wybiegającym poza schemat codziennego życia mojego bulla): 1. Wyjazd Sindi do kliniki, jej tygodniowa nieobecność, a dokładnie po jej powrocie zaczęły się problemy 2. Ostatnio tylko ja karmię Serka. Jest to spowodowane tym, iż kolega który pracuje jako kucharz, dostarcza mi codziennie spore porcje świeżego gotowanego mięsa. A że rodzicom nie chce się bawić w obieranie tego i porcjowanie to tez ja się tym zajmuję i w konsekwencji ja go karmię. Do niedawna to mama karmiła obydwa psy, tera karmi tylko Sindi. 3. Ostatnio praktycznie tylko ja wyprowadzam Serka na spacery. Rodzice tylko czasem go biorą na działkę. 4. Rodzice poświęcają czas tylko Sindusi, dyskryminując Serka, nawet gdy chce do niej podejść ją powąchać to go odganiają, w obawie że na nią skoczy i w zabawie zrobi jej krzywdę, bo jest jeszcze dość słaba. A teraz odrobina historii Serka. Przedstawię ją w „zarysie”, gdyż jest ona tak zagmatwana i długa, że można by książkę o nim napisać. Rok temu pod koniec września planowałam przeprowadzkę z Chorzowa do Gdańska. Ze względu na bezpieczeństwo w nowym miejscu zamieszkania, postanowiłam sprawić sobie bullika. Akurat w tym czasie na Allegro ukazała się aukcja typu: „oddam w dobre ręce słodkiego kochanego dwuletniego psa bullika, z powodu wyjazdu za granicę”. Ja naiwna uwierzyłam w ta przyczynę oddania psa. Psa przygarnęłam ale już tego samego dnia odkryłam jaka była prawdziwa przyczyna oddania psa. Z właścicielem kontakt się urwał. Telefon nie odpowiadał, a na maile tez nie warto było pisac gdyż pozostawały bez echa. Pies wszystkiego się bał, siedział w kącie, tylko warczał, nie pozwalał się dotykać, a na wyciągnięta rękę, nawet jeśli było na niej jedzenie to reagował panicznym strachem i agresją. Nie musze mówić jakim koszmarem musiały być wizyty u weterynarza na początku (do dziś się boi weterynarza jak diabeł święconej wody). A wizyty te były konieczne bo wszystko, dosłownie, miał chore. Począwszy od uszu z grzybem, świerzbem, drożdżami i bakteriami (weterynarz sam nie umiał uwierzyć w wyniki), poprzez zapuszczoną skórę, całą w pęcherzach, pchły, ropę w siusiaku, dłuuuugie pazurska, złamany ogon, wrzód na jąderku, a skończywszy na zielonych całych w kamieniu zębach. Więc leczenie tego psa szło dwutorowo: z jednej strony jego zdrowie fizyczne jak i psychiczne wymagało intensywnej opieki. Leczenie tego drugiego, psychicznego, wymagało o wiele więcej czasu. Trudno powiedzieć co go spotkało w życiu, czego zaznał od ludzi, ale na pewno same przykre rzeczy. Musiałam od podstaw jak dzikiego psa uczyć go, że ludzka ręka to coś dobrego, czego nie należy się bać, z czasem że głaskanie może być miłe i że mu się żadna krzywda nie dzieje, że od machania ogonem też mu korona z głowy nie spadnie. Aż doszliśmy po kilku miesiącach do etapu, że radośnie się witał, lizał po rękach, czasem dostawał kociokwiku, lub są przychodził po pieszczoty i kładł się brzuchem do góry wesoło „chrumkając” z zadowolenia, jak to robią wszystkie bullki kiedy im dobrze. Musiałam go nauczyć że jak piesek jest chory i się zatruje czymś, to w moim domu pies nie dostaje lania za to ze zrobi kupkę lub zwymiotuje na dywan. Zdarza się... trudno.... A Serek w takiej sytuacji chował się w najciemniejszy kąt mieszkania i warczał w kąciku, jakby na zapas, spodziewając się lania. Musiał się też nauczyć że jak pańcia podnosi patyk to tylko po to żeby mu go rzucić a nie mu przyłożyć. Praca jaką włożyłam w tego psa została odkupiona ogromnym poświęceniem, cierpliwości czasu no i dwa razy mnie ugryzł lekko, kiedy przegięłam w swoim dążeniu do osiągnięcia wykonania jakiejś komendy, choć za każdym razem było mu strasznie potem głupio i chodził za mną i mnie lizał. Ale naprawdę było warto, bo zrobiliśmy ogromne postępy i już po około 6-7 miesiącach jego przebywania u mnie zachowywał się prawie jak normalny wesoły bull, choć zdarza mu się do dziś wystraszyć jakiegoś hałasu, nagłego ruchu i nawarczeć w takiej sytuacji lub schować w ciemny kącik. I teraz to... kilka kroków w tył... Serek cofnął się w rozwoju, a to co osiągnęliśmy mam wrażenie, że poszło w niwecz.... Macie jakieś pomysły co może być przyczyną takiego obrotu spraw i jak to „odkręcić”. Bardzo się martwię. Boję się że po prawie roku pracy z Serkiem dojdzie do tragedii, Serek pogryzie któregoś z rodziców i cała praca pójdzie na marne. Gdybym mieszkała sama to nie byłoby problemu, bo w stosunku do mnie Cerberek jest nadal tym samym słodkim ciepłym psem, który patrzy na mnie tymi swoimi wielkimi czarnymi oczkami jak na jakieś bóstwo. Ale niestety jego zachowanie wobec rodziców jest dla mnie czymś zaskakującym i zupełnie nie wiem gdzie popełniłam błąd (albo moi rodzice). Będę wam wdzięczna za porady, mam kilka „pomysłów”, ale wolę wpierw usłyszeć wasze propozycje (najlepiej te wypróbowane „w życiu) oraz za pomysły co się stało że tak odbiło mojemu Serkowi.
  12. hej, moja sunia (bulterrierka) tez jest na intensywnej rehabilitacji. Dokładnie 3 tygodnie temu nagły paraliż powalił ją z nóg. Wiedząc jaką tragedią byłoby inwalidztwo dla tak aktywnego psa zrobiliśmy wszystko aby ją wyleczyć. Po pierwsze zawieźliśmy ją do kliniki w Brnie. Tam dokonali poprostu niemożliwego, postawili ją na nogi podczas tygodniowej kuracji na miejscu. Ale teraz musimy intensywnie z nią ćwiczyć według zaleceń weterynarza. Z każdym dniem jest lepiej. Nie wiem czy na tak różne schorzenia jak paraliż i złamana łapa, te same ćwiczenia się nadarzą, ale obie choroby maja jedna ceche, brak czucia drętwienie i brak umiejętności prawidłowego stawiania łapki. Dlatego napiszę ci kilka ćwiczeń jakie wykonujemy z moją sunią w domu. Przedewszystkim delikatny masaż łapki od końcówek paluszków aż do uda poprzez plecy az do barków i spowrotem - moja Sindi to uwielbia. Jak również delikatne stymulowanie naturalnego ruchu łapy: zginanie jej i naciąganie ale bardzo delikatnie. Następnie stawianie pasa na 4 łapach i delikatne naciskanie na zad tak aby lekko obciążac chora łapę i aby zaczęła pracować. Ale wszystko baaaaaardzo delikatnie i z wyczuciem. No i pływanie w nieograniczonych ilościach, chociaz w przypadku twojego huskiego nie wiem czy to bedzie wskazane. Skonsultuj może jeszcze te ćwiczenia z weterynarzem. Pozdrawiam:)
  13. Ok. podaj maila na który wysłać te fotki, ile zdjęc preferujecie i jaki mniej wiecej długi powinien być tekst, bo ja bym mogła całą ksiazke napisac o moich bullach :lol: , więc wole wiedziec jakie sa ograniczenia. W weekend zabiore sie za wyszukanie tych najlepszych fotek i i sklecenie kilku zdań:) Dogomaniacy!!! mobilizujcie się i znajdźcie chwilkę na wysłanie materiałów... To w końcu my właściciele kreujemy wizerunek naszych ukochanych bullków...
  14. Przepraszam ale chyba nie nadążam... o co chodzi z tymi dwoma uśpionymi bullami?? to oni uśpili kiedyś jeszcze jakiegoś bulla??
  15. Przeszukawszy moje archiwum fotograficzne udało mi się odnaleść kilka ewidentnych dowodów na to że Sindi już od dawna próbuje usunąć nas z tego świata... Czy moj Serek tez tam coś planuje w bullowej główce... nie uwieczniłam tego na fotach bo jak wiecie jest u mnie dopiero 1,5miesiaca ale wziawszy pod uwage poniższe dowody rzeczowe w postaci fotek Sindi jemu tez musze sie dokładnie przyjrzeć :wink: a oto i cała brutalna prawda: Tu Sindi próbuje mnie "wstępnie strawić": [img]http://www.wesoklan.republika.pl/dogomania/sinda3.jpg[/img] Teraz już bez ogródek zabiera się do połknięcia mnie w całości: [img]http://www.wesoklan.republika.pl/dogomania/sindka16.jpg[/img] Ale że jej paszcza okazała się za mała na połknięcie mnie w jednym kawałku to postanowiła już bez żadnych ogródek zjeśc mojego faceta. [img]http://www.wesoklan.republika.pl/dogomania/sindka3.jpg[/img] wkurzona kolejnymi nieudanymi próbami likwidacji rodziny wyżywa swoje frustracje na kołdrze... a może trenuje szczęki przed zagryzieniem mnie ??? [img]http://www.wesoklan.republika.pl/dogomania/sindka17.jpg[/img] Po dłuższej chwili stwierdza że kołderka lepiej nadaje sie do spania pod nią niż do jedzenia... do jedzenia są przeciez ludzie a nie jakiś kawał materiału: [img]http://www.wesoklan.republika.pl/dogomania/sindka4.jpg[/img] A może to zmyłka i tylko udaje taka kochaną żeby uśpić moją czujność?? Jednak mnie nie zmyli. Ja wiem że bullterriery to mordercy, obrzydliwe parówy i cielska...zgadzam sie w 100% że mam psa mordercę co pokazują wszystkie te zdjęcia... Zgadzam się ze któregoś dnia mnie zagryzie jak nie jeden bull to drugi (bo tak mają w genach) oraz że moj pittbull(oj jak często słysze na ulicy:"ooo to te mordercze pitbulle) tylko czeka na 3cie urodziny :lol: aha i jeszcze jedna fotka zrobiona nocą: [img]http://www.wesoklan.republika.pl/dogomania/ognisko.jpg[/img] RATUNKU, co ona robi za moimi plecami?? ZASADA nr 1!!! nigdy nie odwarcaj sie do bullterriera placami: szczególnie w nocy i gdy zbliżają się jego 3cie urodziny :evilbat:
×
×
  • Create New...