Jump to content
Dogomania

Agresja do innego psa


agni

Recommended Posts

[quote name='puli']
Generalnie usadzanie/unieruchamianie psa w takim momencie nie jest dobrym pomysłem (chyba ze nie ma innego wyjścia), bo utrudnia mu rozładowanie stresu i wymaga wielkiego wysiłku (spróbuj siedziec nieruchomo gdy ktos Ci ubliża albo zamierza uderzyc).
Ruch w naturalny sposób pomaga poradzic sobie ze stresem i rozładowaniem napiecia i dlatego znacznie łatwiejsza dla psa bedzie komende "noga" czy "równaj". ( Oczywiscie na skróconej ale[U] luźnej[/U] smyczy).
[/quote]

Dobra, jestem człowiekiem małej wiary (we własnego psa). Wydawało mi się, że skoro generalnie chodzenie przy nodze w rozproszeniach idzie nam na razie średnio, to nie ma prawa zadziałać w takiej sytuacji. I nagle odkryłam, że mój pies najładniej chodzi przy nodze opieprzony za napad sprzed chwili :crazyeye:
Już trzeci raz zadziałało. Pies się wydziera, na to "spokój" + (w razie potrzeby) lekkie szarpnięcie + "noga" i spadamy w inną stronę. Plus wielka pochwała i smaki jak dobrze idzie. I DZIAŁA. Oczywiście chwila miotania jest, ale w porównaniu z tym co było wcześniej, furia jest w znacznym stopniu opanowana.
Przywróciliście mi wiarę w psa :loveu:
Będziemy kontynuować. Cały park miał dzisiaj przedstawienie, jak pies po występie (spotkaliśmy jednego ze stałych wrogów) robił rundki przy nodze wokół fontanny - i miał minę najszczęśliwszego burka w parku :multi:

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 567
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

No i jeszcze dopowiem, może coś doradzicie - mamy problemy przy wychodzeniu z klatki. Jak wyjdziemy, a po chodniku naprzeciwko idzie jakiś większy pies, to Trufi na niego zaraz z warkotem. Zresztą ta pierwsza minuta po wyjściu z klatki jest często tragiczna - potrafi też np. obszczekać samochód czy motor, chociaż w innych sytuacjach mamy już to przepracowane. Jest taki podjarany, że idzie na spacer, że chyba mu nerwy puszczają. On to w ogóle jest raczej nadpobudliwy, nakręca się w sekundę. Muszę jakoś ucywilizować te wyjścia. Dzisiaj zrobiłam tak, że jak się wypruł to natychmiast wróciliśmy do mieszkania i nici ze spaceru. Dopiero za jakieś pół godziny poszliśmy. Myślicie, że to zadziała?

Link to comment
Share on other sites

Ja tak miałam na początku spacerowania z Bingsem i kiedy tylko wyszedł z klatki to rozglądnął się najpierw za psami(agresja smyczowa i żaden pies i suka nie jest mu obojętny:shake:) ,a potem załatwiał co trzeba:cool1: Ja go raczej ustawiłam tym ,że zanim wyjdziemy nawijam na drugą rękę smycz(mam flexi i rączkę trzymam w prawej ,a częśc taśmy w lewej) i pewniej się czuję,żę nie rzuci się na psa przed klatką czy coś w tym stylu i sama pewnośc siebie wystarcza;) Na początku jak wychodziłam ,bo się denerwowałam co będzie za drzwiami ,a teraz już mi wisi co tam będzie ,bo muszę dac radę i tyle ,a pies ma się słuchaxc i nie latac jak potłuczony po chodniku(Bings na początku tak robił ,bo był strasznie podekscytowany:multi:) ,a teraz w miarę spokojnie idzie na krótkiej i jednak musi minąc z trzy minuty zanim się uspokoi i zacznie w miarę normalnie zachowywac;)

Link to comment
Share on other sites

U nas jest o tyle kiepsko, że mieszkam w samym centrum. Wychodzimy na goły chodnik, zaraz za nim hałaśliwa jezdnia i drugi chodnik. Do najbliższej trawy mamy ze 3-4 minuty drogi. Tym ciężej go wyciszyć w takim miejscu niestety... Ja oczywiście wychodzę z nim na krótkiej smyczy i jeżeli się drze, to kontrolę fizyczną mam, ale wolałabym unikać scen :shake: Może to przyjdzie jak wypracujemy kontrolę w mniej stresujących miejscach. Zastanawiam się tylko nad tym chwytem z brakiem spaceru w przypadku prucia przy wyjściu. Na zasadzie rzucasz się przy wyjściu = spaceru nie ma. Dla nas to oczywiście niezbyt wygodne (wiadomo że nieraz nie ma się dużo czasu), ale jeżeli by to mogło zadziałać to przez jakiś czas moglibyśmy się zawziąć.
A cieczki w okolicy mnie wykańczają, on się zrobił taki nieznośny dosłownie 2 tygodnie temu, jak 3 panny w okolicy równocześnie zaczęły mu pachnieć.
Jajek pozbywamy się w przyszłym tygodniu, cały czas się zastanawiam czy to jakoś pomoże....

Link to comment
Share on other sites

Anka, może nawet nie musisz wracać do domu tylko za dzrwi klatki na moment, gdy przestanie się rzucać wychodzisz jak zaczyna spowrotem za drzwi i tak do skutku, w którymś momencie zawsze sie wyciszy, a te powroty za drzwi będą coraz krótsze, tylko nie wiem czy masz na klatce warunki, żeby tak wariować :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Anka i Trufi']
A cieczki w okolicy mnie wykańczają, on się zrobił taki nieznośny dosłownie 2 tygodnie temu, jak 3 panny w okolicy równocześnie zaczęły mu pachnieć.
Jajek pozbywamy się w przyszłym tygodniu, cały czas się zastanawiam czy to jakoś pomoże....[/quote]


Miałam dokładnie taka sama sytuację , kiedy jakaś suczka w pobliżu miała cieczkę Neron był nie do zniesienia , piszczał , latał od okna do balkonu i cały czas chciał iść na dwór , w momencie kastracji to się zmieniło ( z tym że ja wykastrowałąm go z przyczyn chorobowych ) teraz możemy nawet przejść koło suki z cieczką a on nawet jej nie obwącha , w domu spokój żadnego piszczenia i latania do okien ;) i wcale nie prawdą jest że pies po kastracji przytyję , jeżeli ma zapewnioną odpowiednia ilość ruchu to nic takiego nie będzie miało miejsca ;)

Link to comment
Share on other sites

Anka, jeśli chodzi o kastrację, uważam ją za fundament szkolenia psa. Naprawdę bardzo ułatwia życie właściciela, ale przede wszystkim czworonoga.

Pies niewykastrowany podczas cieczek, przeżywa prawdziwą gehennę. W jego podświadomości istnieje fakt o konieczności przedłużenia gatunku, a my ludzie mu to uniemożliwiamy. Pies wówczas koszmarnie cierpi psychicznie!
To tak jakby przywiązać człowieka do kaloryfera, nie dać mu jeść, a w odległości jednego metra od niego, położyć przepyszne żarcie. I niech tak sobie czeka i czeka. Żołądek musi się wypełnić, człowiek o tym wie, ale łańcuch go ogranicza. Koszmarna frustracja!!

Pies w okresie cieczek ma jakby klapki na oczach i tylko jeden cel! Bardzo ciężko jest go na sobie skupić, urządza nocne koncerty, często odmawia jedzenia...

Natomiast w okresie, kiedy cieczki raczej nie mają miejsca, pies chodzi swoimi ścieżkami, wszystko znaczy, wylizuje siuśki, lubi się wdawać w bójki itp.

Piszę to wszystko z doświadczenia, co nie znaczy, iż każdy osobnik będzie się zachowywał tak samo.

Pies wykastrowany nie martwi się zaspokojeniem instynktu, co jest mega komfortem! Może się spokojnie skupić na zabawie, na sielankowym życiu. Mój pies np. stał się o wiele bardziej przyjazny zarówno do psów, jak i do ludzi. Kocha pieszczoty! Jest bardzo podatny na szkolenie. Polecenia wykonuje przy suczkach, które mają cieczki!

Oczywiście to wymaga czasu, aż hormony się 'wyciszą'. Nie jestem w stanie określić, ile to u mnie trwało, ale nie długo. Właśnie mija rok od kastracji i pies nabrał samych plusów. Wzmógł mu się apetyt, co było również powiązane z konkurencją, dzięki czemu przytył troszkę, z czego bardzo się cieszę, gdyż wcześniej był niejadkiem i był za chudy. Ma idealną figurkę. ;)

Długo walczyłam z rodziną, zanim zgodzili się na kastrację. W końcu się udało. Nikt nie żałuje, a już na pewno nie ja! Chico był wykastrowany w wieku 4-lat. Każdy mój pies będzie bezjajeczny, nawet, gdyby się trafił kiedyś rasowiec, co nie nastąpi raczej na pewno. ;)


Jeśli chodzi o wychodzenie z klatki. Ćwiczyłabym w ten sposób:
wychodzimy z klatki, pies się drze, wracamy do klatki i czekamy na spokój. Jak się uspokoi - nagroda i znów wychodzimy. Pies się wydrze, powtarzamy rytuał. Myślę, że najlepiej ćwiczyć to w dzień, kiedy ludzie w pracy są. O ile to możliwe w Waszym przypadku. Wydaje mi się, że pies szybko załapie o co chodzi i koncerty nie będą trwały długo.

Powodzenia. :)

Link to comment
Share on other sites

Dzięki, Mada. Bardzo liczę na te dobre efekty kastracji, ale oczywiście wiem, że musi to być połączone ze szkoleniem. Niby wiem wszystko co napisałaś, ale we wtorek zabieg, a ja się oczywiście zaczynam stresować, więc cieszę się, że według Ciebie to dobra decyzja i że u kogoś to naprawdę tak zadziałało. Niestety nie znam osobiście żadnego wykastrowanego psa. Długo się biłam z myślami, no bo to w końcu operacja, przeczytałam tony artykułów i wątków na forum, konsultowałam się ze szkoleniowcem i 2 weterynarzami - i w końcu podjęłam decyzję. Oby tylko poszło dobrze, a jeżeli zadziała tak jak piszesz - będę super szczęśliwa :multi:

Link to comment
Share on other sites

Dzisiaj Bings poczynił mały postęp w sprawie ''agresji smyczowej''. Nad rzeką spotkał małego psa i starszego pana na wózku. Nie mogłam się wycofac ,bo za mną był w pewnej odległości ''ten'' rottweiler i szybko leciałam do zejścia niżej ,żeby starszy pan nie miał problemu z przywołaniem psa;) Na początku Bingo rzucił sie w jego kierunku i skradał się do ataku (od wczoraj chodzimy na 1,50m smyczy z pewnych powodów) i ja zeszłam z drogi i ten pies podleciał do mojego i zachęcał do zabawy ja prawie zawał ,bo bardzo blisko podbiegał ,a przecież ten pan nie mógł go złapac bo był na wózku:shake: Po chwili patrzę ,a Bings spkojnie stoi naprzeciw tego psa i macha ogonem i piszczy ,że chce się bawic też:cool3: nie puściłam go ,ale pozwoliłam się im poznac i Bings ma pierwszego przyjaciela :multi:

Link to comment
Share on other sites

Anka, muszę Ci przyznać, że kiedy brałam kastrację mojego psa pod uwagę, a trwało to kilka lat, zanim namówiłam rodzinkę, miałam zwątpienia.
Mój pies miał bardzo silny charakterek. W końcu coś z pinczera ma. Na psy rzucał się wszelkiej wielkości, potrafił warczeć na domowników, na mnie! Ogólnie typ dominancika. Oczywiście to się wiązało także z ogromem błędów jakie popełniłam podczas wychowywania go, a raczej braku wychowywania. :shake: Był najsilniejszy i najbardziej 'agresywny' w miocie.
To mój pierwszy pies, na którym 'eksperymentowałam'. Postanowiłam, że nie będę go męczyła komendami, że pies to pies, może sobie biegać gdzie chce, itp. Zero prawdziwej więzi ze mną. Pies diabełek, który swój maleńki rozmiar nadrabiał charakterem.
To właśnie budziło we mnie wszelkie doły, zwątpienia. Wielu ludzi kastrację mi odradzało. Nie miałam poparcia wśród rodziny w tej kwestii. Dodatkowo miałam świadomość silnego charakteru mojego psa i możliwości braku efektów po kastracji.

Do dnia dzisiejszego nie mogę uwierzyć, jak cudownie się zmienił. :)
Dodatkowo zmądrzałam. Zaczęliśmy się szkolić pozytywnie, budować więź. Przygarnęliśmy kolejnego psa, a właściwie suczkę oraz kota. A na spacerach dumnie wędrujemy wśród psiarzy z ciekającymi się suczkami i psami na smyczach, które ciągną do suniek, jak opętane i polecamy kastrację oraz sterylkę. :) Ćwiczymy wśród cieczek, a ludzi się dziwują. A jak ktoś się dowie, że mam suczkę i pieska, to jakie zdziwienie, że tyle szczeniaczków pewnie mamy w domu! :-o A tutaj nowość - wszystko wykastrowane, wysterylizowane i szczęśliwe. ;) Toż to pewien rodzaj uświadamiania ludzi.

Życzę powodzenia i czekam na relację. ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='paulina2904']Dzisiaj Bings poczynił mały postęp w sprawie ''agresji smyczowej''. Nad rzeką spotkał małego psa i starszego pana na wózku. Nie mogłam się wycofac ,bo za mną był w pewnej odległości ''ten'' rottweiler i szybko leciałam do zejścia niżej ,żeby starszy pan nie miał problemu z przywołaniem psa;) Na początku Bingo rzucił sie w jego kierunku i skradał się do ataku (od wczoraj chodzimy na 1,50m smyczy z pewnych powodów) i ja zeszłam z drogi i ten pies podleciał do mojego i zachęcał do zabawy ja prawie zawał ,bo bardzo blisko podbiegał ,a przecież ten pan nie mógł go złapac bo był na wózku:shake: Po chwili patrzę ,a Bings spkojnie stoi naprzeciw tego psa i macha ogonem i piszczy ,że chce się bawic też:cool3: nie puściłam go ,ale pozwoliłam się im poznac i Bings ma pierwszego przyjaciela :multi:[/quote]

Paulina, w takich sytuacjach niezastąpione są mega, super, hiper fantastyczne nagrody! Jakieś coś cuchnące, soczyste i pyyyyszne! Za co Twój pies da się pokroić! I oczywiście piękny entuzjazm w Twoim głosie podczas dodatkowej pochwały słownej. ;) To bardzo utwierdzi psa w przekonaniu, że warto być grzecznym przy kontaktach z innymi psami i na pewno zachowanie będzie się wówczas powtarzało częściej. Pies skojarzy z czasem, że nowy kolega = super przyjemne chwile! Jedzenie, zadowolenie pani! Full wypas! :)

Powodzenia.

Link to comment
Share on other sites

Cały czas mówiłam do niego entuzjastycznie oraz tarmosiłam go i on się cieszył:multi: Tylko właśnie dzisiaj wyjątkowo nic ni wziełam do żarełka dla niego:oops: ,ale i tak zachował się wspaniale:loveu: Po tym wszystkim kiedy nie było już żadnego psa w pobliżu to puściłam go ze smyczą i co jakiś czas go przywołływałam do siebie i bawiłam się z nim w nagrodę to jeszcze chłopak sobie pobiegał i teraz już mineła czwarta godzina jego snu od powrotu ze spaceru:lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='mamanabank']Gdyby przy drzwiach był nadal pobudzony zbyt mocno możesz udawać, ze wracasz i cofać się po schodach do momentu aż się uspokoi, jak tylko zauważysz, że przestał natychmiast wracasz na dół, szybko powinien załapać o co chodzi.[/quote]

Dzisiaj akurat jak chciałam poćwiczyć to wyszedł grzecznie :cool3: Ale to pewnie ma szansę zadziałać, tylko żeby nie hałasował za bardzo na tych schodach. Będziemy walczyć!

[quote name='Mada:)']

Do dnia dzisiejszego nie mogę uwierzyć, jak cudownie się zmienił. :)
Dodatkowo zmądrzałam. Zaczęliśmy się szkolić pozytywnie, budować więź. Przygarnęliśmy kolejnego psa, a właściwie suczkę oraz kota. A na spacerach dumnie wędrujemy wśród psiarzy z ciekającymi się suczkami i psami na smyczach, które ciągną do suniek, jak opętane i polecamy kastrację oraz sterylkę. :) Ćwiczymy wśród cieczek, a ludzi się dziwują. A jak ktoś się dowie, że mam suczkę i pieska, to jakie zdziwienie, że tyle szczeniaczków pewnie mamy w domu! :-o A tutaj nowość - wszystko wykastrowane, wysterylizowane i szczęśliwe. ;) Toż to pewien rodzaj uświadamiania ludzi.

Życzę powodzenia i czekam na relację. ;)[/quote]

O kurcze, no ciekawe czy u nas tak będzie. Byłoby pięknie, Trufi biega po parku od krzaka do krzaczka, muszę się naprawdę mocno napracować, żeby zwrócił na mnie uwagę i nie szalał na smyczy. Na miłość go wzięło, i to ostro... We wtorek D-Day, zobaczymy jak pójdzie dalej. Boję się tego kołnierza, raz miał na pół dnia dosłownie włożony i strasznie się w tym czuł, nawet się nie chciał położyć. Mam nadzieję, że teraz lepiej to przyjmie :placz:

Link to comment
Share on other sites

Kołnierz niestety konieczny. U mnie nie zdało egzaminu ubranko. Może go stopniowo już do kołnierza przyzwyczajać? Jak kołnierz powącha - nagroda, jak dotknie łapą - nagroda, jak pozwoli go sobie nałożyć na głowę - nagroda, jak wytrzyma w nim minutę - nagroda i tak stopniowo przedłużać czas. Odwrażliwiać go. Mój pies w pierwszych godzinach (niestety nie wprowadziłam przyzwyczajania, tylko od razu mu nałożyłam kołnierz i kazałam w nich egzystować), nie chciał się położyć, nie chciał usiąść. Stał nieruchomo. W końcu się zmęczył - usiadł. A w nocy nie miał wyjścia, musiał jakoś spać, więc się położył. ;) Po kilku dniach wskakiwał mi pod kołdrę z tym kloszem. :evil_lol:

Dacie radę, będzie dobrze. ;) Tydzień 'męczenia się', a potem całe życie spokoju.

Link to comment
Share on other sites

Jak byłam z Trufim na badaniach w zeszłym tygodniu to się dowiedziałam, że kołnierze musi być, na 10 dni do zdjęcia szwów. Czyli raczej nie unikniemy :shake:
Ten pomysł z przyzwyczajaniem jest pewnie niezły, tylko że ja nie mam sprzętu w domu. Dobrze dobrany kołnierz mam dostać po zabiegu, więc chyba będzie trzeba pójść na żywca...

Link to comment
Share on other sites

Dużo zależy od psa ;) Mój kołnierz bez protestów nosił (protestowały to moje suki kiedy Frotek próbował się z nimi w tej "ozdobie" bawić :evil_lol:). Bawił się nawet piłeczką, nosił ją w tym kołnierzu. Bardzo był zakręcony po jego zdjęciu, bo nieprzyzwyczajony, że ma takie szerokie pole widzenia. Przespał pół dnia, a i tak piłkę podnosił dopiero, gdy była bezpośrednio przed nim (tak jak w kołnierzu) :diabloti: Potem już mu przeszło i bawił się normalnie, cały szczęśliwy, że suczki przed nim nie uciekają :lol: Kastrację polecam - u nas też dużo dała, łatwiej psa na sobie skupić, mniej się pobudza. Na razie jest miesiąc po, zobaczymy jeszcze, jak będzie potem ;)

Link to comment
Share on other sites

Mój pies po kastracji nie chciał się bawić , w zasadzie pierwszy tydzień to nie chciał się ruszać za bardzo , bo gdy szedł to końcówki szwów gilały go po pachwinach i szybko siadał nie wiedząc co się dzieję :shake: a po tygodniu to już nie pamiętał że coś tam w ogóle miał robione ;) mimo iż kastracja była nie planowana to uważam ja za bardzo dobre rozwiązanie ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Anka i Trufi']Zobaczymy, ale coś czuję, że Trufi by rozwalił te szwy bez kołnierza... Jutro cięcie, ciężki dzień przed nami :shake:[/quote]

Mnie też wydawało się że Neron sobie powyciąga te szwy , weterynarz mnie uspokajał że nie ma takiej możliwości bo to jednak będzie trochę obolałe miejsce i pies sobie tam dotykał nie będzie i rzeczywiście , Neron na drugi dzień już czuł się ok ale nawet nie myślał żeby tam dotykać , tylko siadał jak go szwy gilały ;) nic się nie bój , będzie dobrze , trochę stresu i po krzyku a później same korzyści ;);););)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...