Jump to content
Dogomania

Kofani wy moi!


Dag

Recommended Posts

Ja mam na to nieco inną teorię, ale smutniejszą... :( Popatrzmy na to z punktu widzenia psa, a nie człowieka :roll:

Taką rozłąkę jak pies odczuje ? Jako wykluczenie ze stada niestety, nie inaczej. Czyli kare za coś, co zrobił. Tylko, że on nie wie, co takiego zrobił, bo na ogół z psiego punktu widzenia to przecież nic... Kiedy na nowo zostaje przyjęty do stada, jest bardzo ostrożny, aby znowu "nie podpaść". Owszem, cieszy się, ale powstrzymuje jej okazywanie, bo nie jest pewnien swojej sytuacji i pozycji w stadzie - bo teoretycznie jest ona gdzieś na szarym jego końcu...

Potrzeba czasu :roll:

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 151
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Top Posters In This Topic

Swiniak wraca do normy!!!

Dalej na kolana nie chce, a na raczki tym bardziej (musialam zwazyc-21kg tucznika :lol: ), ale juz napada na mnie, skacze, zaczepia, buczy z pileczka w mordzie, wtula sie itd.

Za suche w misce jest dalej ciezko obrazona, a mi w to graj, bo jedna miche eukanuby light wmusza w siebie na dwa razy, a normalnie zarla dwie michy dziennie i jeszcze glodna byla. :oops:

Frisbee juz w drodze (sie wscieklam, bo zamowilam od razu 2 z Karuska za 32pln kazde, a dzis znalazlam w sklepiku pod Hala Mirowska takie samo za 19pln... grrrrrrrrr).

Ale juz dostalam z nosa w okulary, obgryzla mi palce, pogonila kota na podworku i zaczyna reagowac na komendy z wlasciwym sobie opoznieniem. Ogon dziala jak smiglo, a jak dzis zostala sama w domu na godzine, to jak wrocilam, malo sobie lap nie polamala (i wlasnie wtedy dostalam w okulary).
Czyli norma powrocila. :evilbat:

Link to comment
Share on other sites

A ja, gdybym nie zmienila terminu wylotu w ostatniej chwili, rano bym byla na Liverpool station... na jakas godzine przed zamachami.

A moje Kiwi na wielkie boom spoznil sie 25min. Jechalby ta linia, ktora wybuchla do pracy.

Jako, ze nie moglam sie do niego dodzwonic na komorke, a wiedzialam, ze to pi razy drzwi jego czas na jechanie do roboty- troszku sie znowu po scianach przeszlam ze zdenerwowania.

Juz obdzwonilam wszystkich i jest ok.

Czy ja moge prosic o tydzien bez stresu?

Bo osiwieje.

Link to comment
Share on other sites

A no tak... w Londynie mialam chlopa- Nicka.

Nick jest nowozelandczykiem, a nowozelandczyki to Kiwi.

Teoretycznie dalej jest moim chlopem, ale ze zobaczymy sie znowu pod koniec wrzesnia, a potem moze za pol roku- pozostala tylko "teoria".

Co nie zmienia faktu, ze znowu odcisnelam lapki na suficie z nerwow.

Link to comment
Share on other sites

Media pojechaly calkiem niezle.

Jak nie 3 autobusy, to 5 stacji metra, 60 zabitych, potem 38... Najpierw o 8mej, potem o 9tej...

Kazdy dziennik co innego, kazda strona internetowa co innego.

Niby nie mozna sie dziwic, bo wszyscy w szoku i nikt nie wiedzial, co sie dzieje, ludzie dzwoniac zablokowali linie telefoniczne itd.
Ale paniki nasiali strasznej.

Moi wszyscy zdrowi (nocny tryb zycia barmanow nie sprzyja porannym wycieczkom metrem), a chlop mi sie ledwo o 25min przesmyknal.
Ale to moi.

czas sie przeprowadzic na Madagaskar. :(

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Uprzejmie melduje, ze swinia do normy wraca.

Co prawda dalej bardziej przypomina spasiona foke niz swinie, ale juz przynajmniej widze, gdzie jej sie leb zaczyna :lol:

Wiecie, ze ta skubana maupa po 8 mies pamieta miejsca, w ktorych rzucalam jej frisbee?
Gorka na podworku, trawnik za blokiem i plac zabaw w parku saskim.
Moge np. przejsc z nia caly park saski wzdluz i wszerz, a ona sobie tylko po trawce tupta i po krzaczorach buszuje. Ale niech tylko podejde z ktorejs strony do placu zabaw- pies dostaje jobla- gapi sie na kazdy moj ruch, zeby nie przegapic momentu wyjecia frisbee z torby, skacze na mnie, placze sie pod nogami i jojczy.
Na nic to, ze pokazuje jej puste rece i mowie, ze nic nie mam, (torbe ostatnio tez jej pokazalam)- i tak mi nie wierzy.
A jak wyciagam chwytaczek, to tak patrzy zawiedzionym wzrokiem...
Dopiero jak sie oddale od placyku na jakies 200m (czyli przy ulicy juz), daje mi spokoj.

A frisbee idzie ta poczta i idzie i dojsc nie moze (daleko ten Krakoff od stolycy).

Ogolnie- wrocila juz prawie do normy. Dalej jakas czujniejsza na dworzu jest, nie kazdemu daje sie misiac, a jak juz daje, to na krotko, bo ma dosc (kiedys nigdy nie miala dosc :o ).
Ale juz zdazyla opierniczyc kumpla, ze jej pileczki nie rzuca (jojczyla, gadala, wciskala mu pileczke, a jak dalej nie reagowal, to wlazla mu na kolana i szczeknela kilka razy prosto w twarz :evilbat: ), na mnie skacze, wlazi i sie wtula i nawet zaczela sie oddalac na wiecej niz 10 metrow.

Bylam z nia jeden dzien u mamy, gdzie wczasuje sie moj kot- Awaria, a do tego jest jeszcze yorkrzyca, cholerny krolik i dwie inne kocice.

Od krolika trzymam psa z daleka, bo krolik jest bojowy i jeszcze by jej krzywde zrobil, yorkrzyca jest po staremu olewana, ale jak zabrala Chrumie swinskie ucho, to nawet Chrum zawarczala (wczesniej jej sie to nigdy nie zdarzylo)- ale opieprzylam i przeszlo, a Amelka dumnie odmaszerowala zakopac w ogrodku prawie wieksze do niej ucho.
czyli tu- norma.

Za to Chrum ewidentnie zapomniala, ze w domu moga byc KOTY!!!!!!!!!!!!

Blanka- maloletnia kocica, ktora boi sie wszystkiego i wszystkich (trudne dziecinstwo), na widok psa zaczela zwiewac - 8 mies temu juz prawie przestala zwiewac, no ale teraz zaczela- i trzeba bylo ratowac- nie tyle kota, ile sliczny stoliczek mamusiny z jeszcze sliczniejsza mamusina lampa, bo sie kot pod stolik schowal, a Chruma z tak malymi meblami nigdy problemu nie miala. Musialysmy z siostra przeprowadzic bardzo szybka i zgrana akcje ratunkowa.

Potem pojawila sie Ciapata- bardzo porzadna kocica polujaca (bilans tego lata- jak narazie- 3 nornice :evilbat: ), ktora z gracja wskoczyla na stol i psa olala. Pies sie zdziwil, ale ze kot nie uciekal, to po chwili jojczenia dal sobie spokoj.

A na koniec wychynela moja Awaryjka- przemieszczajac sie z gracja lapka za lapka- jak na persice przystalo. [size=2]Dla niewtajemniczonych- Awaryjka nie boi sie niczego, a juz na pewno nie psa na JEJ terenie- i nie wazne, czy jest to bokser, dogue de bordeaux, czy ON. Jej teren, ona tu rzadzi, a jak sie nie podoba, to pazurem w nos. Chrume sobie Awaria wytresowala od malenkosci i olewa ja tak koncertowo, jak tylko sie da. Ogolnie Awaria olewa wszystko i wszystkich, ma swoj swiat i tyle.[/size]
Ale Chruma z nadmiaru kotow zglupla najwyrazniej i probowala pogonic Awaryjke. Na co ta, najspokojniej w swiecie- widzac lecaca w jej strone torpede- usiadla i podniosla oczeta znudzona, pozwolila nawet, by rozpedzona Chrum zatrzymala sie prawie na kocim nosie 8) .
I nic. Pies zdebial :o podrobil jeszcze troche lapkami, jakby nie wierzac w to, co sie dzieje... a potem chyba dotarlo- ze TEN kot [u]uciekac[/u] na pewno nie bedzie.
Kot oddalil sie z godnoscia, a pies jeszcze przez kilka minut mial baaaardzo wylupiaste oczy. :o :o :o

Pod wieczor Chrum zaliczyla jeszcze jeden szok, jak banda w skladzie: Awaria, Ciapata i Amelka-york, zgromadzila sie dookola Chrumiej miski nic sobie nie robiac z Chrumy dyszacej im za plecami.
A jak potem Chrum ladnie i szybko jadla suche... az jej sie uszy trzesly :lol: .

Teraz juz Chrum chyba sobie przypomniala, jakie zasady panuja u Mamy.

Czyli kolejny krok do przodu.

Ale fajnie miec znowu psa!!!!!!!!!!!! :D :D :D

Link to comment
Share on other sites

A ja dzisiaj znowu mialam wilekie oczy...

Bosze... jacy Ci ludzie sa glupi...

Kupilam dzisiaj w koncu psu frisbee, bo sie na to z karuska doczekac nie moglam. Siedzialam w parku na trawie i rzucalam zaplutemu psu to frisbee (pies zapluty ze szczescia :lol: ). I nagle podlazlo dziecko- takie male, ze 3-4 latka moze mialo. Zatrzymalam psa (co nie jest latwe, jak w gre wchodzi frisbee) i sie rozgladam za rodzicami- no siedza na lawce, ze 20m dalej- i nic.
Dziecko kolo mnie stoi i sie gapi. Nic to. Ciepnelam psu frisbee, a dzieciak za psem tup tup. Chrum wypuscila z geby frisbee, dziecko podnioslo i ciepnelo. Rodzice nic.
No to potem podawalam dziecku frisbee, coby sobie ciepalo, Chruma ganiala (musialam tylko uwazac, coby rozbawiona nie uderzyla dziecka, bo jak zdarza jej sie mi nabic siniaka, to przeciez polamalaby dzieciakowi lapki). A rodzice dalej nic. Nawet sie w tym kierunku nie patrzyli...
Ja wiem, ze Chruma maluchowi krzywdy nie zrobi, bo wie, ze przy dzieciach trzeba uwazac, jest jej wszystko jedno, kto jej zabiera frisbee z pyska, byleby potem rzucil, [b]ale to wiem ja, a nie pani mama!!!![/b]
Znudzilo mi sie w koncu, pies padal na pysk, odprowadzilam dzieciaka mamie, zeby sie jej przyjrzec.
No niby normalna.
Powiedziala, ze chlopiec sie w ogole nie boi psow, bo z psem wychowany i podziekowala mi za zabawe.

Ale kto do jasnej anielki bez pytania pozwala swojemu malemu dziecku podlatywac do obcego psa i zabierac mu zabawki z pyska?

Przecie gdyby Chruma nie byla Chruma, moglaby sie wsciec, warknac, skoczyc, dziabnac, cokolwiek, a mama byla za daleko, zeby jakkolwiek zareagowac!

Moze ja jakas dziwna jestem, moze to dlatego, ze mam bullowatego i jakos nieprzyzwyczajona jestem do mamusiek nie przejawiajacych ostrej paranoi, ale jak dla mnie, to bylo przegiecie w druga strone.

Ciesze sie, ze dzieciak nie boi sie psow, fajnie sie z Chruma bawili, ale przeciez kiedys go cos dziabnie!

Link to comment
Share on other sites

Dobrze mówisz. Rodzice nie powinni pozwalać dziecku podchodzić do obcego psa, obojetnie jakiego. Kiedys może być nieszczęście. Ja swoje dziecko nauczyłam od małego. Jak widzi jakiegoś psa, ktory mu sie podoba, to pdchodzi się do właściciela i się pyta, czy wolno pogłaskać psa. Bez pytania nie wolno psa dotykać. Tak jest nauczony od małego i to jest dla niego naturalne.
Ci rodzice niue mieli żadnej wyobraźni.

Link to comment
Share on other sites

  • 5 months later...

Wysterylizowałam se świniaka wczoraj...

Biedactwo... obolała, zamotana.

Spałam z nią na podłodze, bo się bałam, że jak ją wezmę na łóżko, to w nocy sama zlezie i sobie coś zrobi (urazi), albo, że jak ją zostawię na posłaniu na podłodze, to w nocy sama postanowi wleźć na łóżko. Gnaty mnie bolą, ale czego się nie robi dla pieska...:loveu:

Ale już jest coraz lepiej. Merda ogonkiem i się przytula.
Tylko maupa zdejmuje ten gustowny zielony kaftanik co chwila... chyba jej go gwoździami przybiję:cool1:

Właśnie zeżarła kurczacza z ryżem (podtykałam jej go pod nos pół godziny i nie chciała, aż się zaczęłam martwić).

W sobotę już będzie miała ściągane szwy- a potem vetka zaleciła dużo ganiania za frisbee:p (oczywiście na początku delikatnie).

moja mała biedna świnka...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...