Jump to content
Dogomania

Najdziwniejsze komentarze dotyczace waszych psów :) [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='Majkowska']Nie mam żadnych rytuałów. Mam psa na smyczy, steruję nim, tamten właściciel również. Jeśli się zatrzyma to psy się przywitają, jeśli zechce puścić psa to jestem jak najbardziej chętna żeby pobiegały. Ale nie pytam nigdy nikogo czy się mogą przywitać, bo to samo wynika z zachowania psów.

Przykre to co napisałąś, mam nadzieję że to niesmaczny żart, bo jak Ci coś naprawdę psa dobrze pokiereszuje i będziesz patrzała jak cierpi, pojedziesz z nim na szycie, będzie gasł w oczach przyjmując setki leków - ciekawe co wtedy powiesz....[/QUOTE]

Mam specyficzne poczucie humoru, wybacz :evil_lol:

Nic mi psa nie pokieraszuje, spokojnie :evil_lol: nie pozwalam mu na akcje dywersyjne w kierunku psów które byłyby w stanie mu cokolwiek zrobić :evil_lol: no i spotykam samych wporzo psiarzy na spacerach. Wzglednie- kojarza mnie dzieki mojej bullicy :)

Edited by czi_czi
Link to comment
Share on other sites

[quote name='czi_czi']a on też jest ze schroniska?[/QUOTE]

ze schroniska. mam go prawie pół roku.

[quote name='motyleqq']


to nie jest dziwne, to jest właśnie agresja smyczowa.
[/QUOTE]

i agresja smyczowa jest taką dolegliwością, że objawia się [I]tylko [/I]na smyczy? bo u nas luzem jest kiepsko, a na smyczy [I]bardzo [/I]kiepsko, widocznie to nie jest typowa agresja smyczowa.

[quote name='czi_czi']Mam specyficzne poczucie humoru, wybacz :evil_lol:

Nic mi psa nie pokieraszuje, spokojnie :evil_lol: nie pozwalam mu na akcje dywersyjne w kierunku psów które byłyby w stanie mu cokolwiek zrobić :evil_lol: no i spotykam samych wporzo psiarzy na spacerach. Wzglednie- kojarza mnie dzieki mojej bullicy :)[/QUOTE]

ja spotykam debili notorycznie, szczególnie w rodzinnym mieście, albo jak jestem na dużym blokowisku, gdzie mają dziesiątki psów. wtedy napotykam sąsiada - katatonika, który staje jak debil z bokserem ujadającym na smyczy i uniemożliwia nam przejście w żadną stronę, widzę dzieciaki z dużymi psami bez smyczy (raz suka ostro pokiereszowała Pata, rozdzielałam walczące psy wraz z ośmioletnią dziewczynką...), a także wszelkiej maści uśmiechniętych pewniaków pt. "to suka, nic nie zrobi", a wtedy dostaję k**wicy i wyżywam się na wątku o chamstwie :diabloti:

o dziwo, na moim osiedlu jest spokojnie w miarę i tutaj waśnie zdarzają się rzadko, jest tylko jeden niby-pinczer, który się [I]sam [/I]wyprowadza i on często podskakuje do Patryka, ale nigdy się nie odważył dobiec i dziabnąć...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='czi_czi']Mi też nie przeszkadza ale szczerze mówiąc jeszcze się nie zetknęłam z pytaniem o to czy mogą się psy przywitac :) zwykle jest "pies czy suka?" -jakby to robiło różnicę :D[/QUOTE]

Jak dla mnie jest to wielka różnica ponieważ moja nie toleruje żadnej suki i zawsze jest draka jednak jeśli suka jest bardzo uległa i od razu padnie przed moją to ją powącha .
Ja też nie lubię pod biegaczy ponieważ sama się nie pewnie czuję (boję się obcych psów ) a moja to wyczuwa .I wystarczy jedną postawienie się obcego psa i mnie broni ...na szczęście robi to dyplomatycznie na zasadzie "odejdź bo już nie będę taka miła "

Link to comment
Share on other sites

Przed chwilą wróciłam ze spaceru.....
Idziemy przez bloki, wszystko ładnie pięknie i uroczo, nagle wychodzi facet z psem zza rogu. Ok myślę. Psy się witają, ten nagle : Niko nie ! i ciągnie pieska (oczywiście na fleksji) , ale nie zauważył, że psy zaplątały się smyczami... dopiszcie sobie koniec :angryy: (oczywiście była jatka, po za tym gdyby psy nie splątałyby się to rozstalibyśmy się pokojowo)

Link to comment
Share on other sites

Ech, dla mnie czasem i to "przepraszam" od właściciela podbiegacza nie jest wystarczające... Dzisiaj je usłyszałam, ale co z tego, skoro właściciel nie raczył ruszyć tyłka zanim jego suka wgryzła się w moją. Była luzem, moje dwa psy też (a dwa na smyczy). Mojej Chibi niestety podbieganie czasem się zdarza mimo mojej kontroli i oczu w tyłku, wiem jak to jest, dlatego nie dostaję piany przez podbiegaczy - czasem nawet lepiej, jak jakiś pies podbiegnie, bo jak jest właściciel to zaburza okropnie psią mowę, ciągnąc psa, gadając do niego itd ;) Tylko kurczę, żaden mój pies w najśmielszych poczynaniach nie próbował wyeliminować drugiego.
A ta suka, miks wyżła, mierzyła moje psy wzrokiem - właściciel miał dużo czasu na reakcję, ale stał jak kołek z drugim wyżłem - potem wybrała Chibi (była zasmyczona) i rzuciła się na nią bezgłośnie. Na kopanie i krzyk nie zareagowała, dopiero właściciel ją odciągnął. Wcześniej ta sama suka podbiegła luzem i rzuciła się do Hery gardła, mimo że moje psy były nastawione do niej i drugiej suki jak najbardziej pozytywnie. Musiałam kopać i wrzeszczeć. Za każdym razem usłyszałam "przepraszam", ani wtedy, ani dziś, nie zrobiłam żadnej awantury, nic nie powiedziałam, no bo w sumie - zdarza się. Ale kurdę, gdybym wiedziała, że mój pies jest agresywny w TEN sposób, w sposób poważny, to nie pozwalałabym sobie na coś takiego. Dopóki nie byłam pewna Frotka, nigdy-przenigdy go nie spuszczałam. Jasne, że teraz raz na tysiąc przypadków mu się zdarzy do psa podejść (jak pomyli go ze znajomym psem), ale jeśli tamten tylko kłapnie to odchodzi. Chibi zdarzy się obszczekać (niestety :oops: walczę z tym, ale z nią walka jest ciężka - z jednej strony się wyłącza i łapie zawiechę, potrafi cały dzień spędzić w stanie bliskim katatonii, z drugiej strony jak się nakręci na pracę/zabawę, to prędzej obszczeka obcego psa), ale zawsze ją odwołuję, przepraszam właściciela, no i ona drze mordę z odległości i wraca na wołanie, a nie... Próbuje zabić. Szczerze mówiąc, chyba taki pies, który czuje radość z prób zabicia innych, za długo by po ziemi nie pochodził, gdyby trafił do mnie. A może tylko tak gadam, bo nigdy nie trafiłam na psa, który na poważnie chce jakiegoś zabić. I mam nadzieję, że nie trafię.

Ale przyznam, że faktycznie, tylko na dogo spotykam się z takim zacietrzewieniem, gdy rozmowa schodzi nt. podbiegaczy ;) Jakiś czas temu, dawno już, moje psy pomyliły jakiegoś innego psiaka ze swoim znajomym psem, ja też pomyliłam ;) No ale to nie był on, więc poszłam przepraszać... Właściciel nie wiedział zupełnie, o co mi chodzi :cool3: Musimy pamiętać, że niektórzy nie mają żadnej wiedzy nt. psów. Znam ludzi, których to ja uświadamiałam, że pies nie powinien tak bez ceregieli do innych podchodzić.. Bo oni na osiedlu zawsze widzieli takie akcje, psy luzem, podbiegały, witały się, czasem kłaki pofrunęły. I taki mieli obraz posiadania psa :razz: No i są dwie strony, jak opieprzamy kogoś z góry na dół za podbieganie psa, musimy pamiętać, że i nam i naszemu psu różne rzeczy mogą się zdarzyć. Miałam kiedy sytuację, że czyjś pies luzem mnie obszczekał, a potem mój pies go pomylił z kumplem i do niego polazł.. Gdybym wtedy miała problem z tamtym szczekaniem, to dwa razy więcej wstydu bym się najadła :eviltong:

Ale jest typ ludzi z psami-podbiegaczami, których nie cierpię - tacy, którzy mają złą wolę. Na prośbę o odwołanie/złapanie psa nie reagują albo mają pretensje, że ja śmiem chodzić tam, gdzie oni ZAWSZE chodzą, jakby wykupili sobie tereny zielone. Tacy, którzy wyśmiewają moje próby odgonienia ich nachalnego psa od siebie. Tacy, którzy zaczynają klnąć, gdy wołam, żeby łapali psa. I tak dalej. I takich gnębię :diabloti: Ale tylko takich ;)

Link to comment
Share on other sites

a mój ulubiony typ psiarza to "jestem życiową ofiarą", czyli taki, który stoi i gapi się bez reakcji - ani nie podejdzie, ani nie zaklnie, ani się nie przestraszy, że psy się żrą - nic,po prostu zero. czasem cieszy mnie jakakolwiek reakcja (choćby "Azor,nie!"), albo odciągnięcie psa, jakieś porozumienie - COKOLWIEK.

najgorsze jest, jak się do kogoś mówi, a ktoś wywala gały i patrzy. i nic. wtedy dostaję świra, a sąsiada z rodzinnego miasta kiedyś uduszę. to taki gość, że jakby przejechało po nim auto, to by zapytał sanitariusza z karetki, co się stało. ma z 50-kilka lat, nie wiem, jakim cudem się tyle czasu uchował i nie zrobił sobie krzywdy np. sztućcami przy obiedzie.
a dodatkowo ma psa, dzikiego boksera, chociaż tyle oleju ma we łbie, że go prowadza na smyczy, ale to pewnie po to, żeby nie uciekł, "bo rasowy, to szkoda"...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Pani Profesor']


i agresja smyczowa jest taką dolegliwością, że objawia się [I]tylko [/I]na smyczy? bo u nas luzem jest kiepsko, a na smyczy [I]bardzo [/I]kiepsko, widocznie to nie jest typowa agresja smyczowa.
[/QUOTE]

no wiesz, raczej trudno mówić o agresji smyczowej, jak pies jest luzem :evil_lol: ale jak najbardziej może być tak, że pies jest agresywny i na smyczy i luzem. chyba zwykle tak jest ;)

Link to comment
Share on other sites

tyle że Pat jest [I]bardziej [/I]agresywny na smyczy, a nawet jeśli nie agresywny, tylko zaniepokojony/zestresowany, to po odpięciu go - trochę luzuje. oczywiście mówię o eksperymentach w kontrolowanych warunkach, np. kiedy zapoznajemy go z jakimś innym psem, którego musi polubić z takich czy innych powodów (np. pies TŻ-ta). na smyczy darłby japę godzinę, a puszczony - podejdzie, powącha, spróbuje wszcząć burdę, ale szybko toleruje obecność drugiego psa obok siebie. na smyczy - za nic w świecie, będzie regularna wojna.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Pani Profesor']tyle że Pat jest [I]bardziej [/I]agresywny na smyczy, a nawet jeśli nie agresywny, tylko zaniepokojony/zestresowany, to po odpięciu go - trochę luzuje. oczywiście mówię o eksperymentach w kontrolowanych warunkach, np. kiedy zapoznajemy go z jakimś innym psem, którego musi polubić z takich czy innych powodów (np. pies TŻ-ta). na smyczy darłby japę godzinę, a puszczony - podejdzie, powącha, spróbuje wszcząć burdę, ale szybko toleruje obecność drugiego psa obok siebie. na smyczy - za nic w świecie, będzie regularna wojna.[/QUOTE]

A spacer równoległy? I karcenie KAŻDEGO wyskoku do drugiego pieska?

Link to comment
Share on other sites

też działa, ale wolniej - z Waldkiem Majkowskiej tak zapoznawałam, że najpierw wyjechał do biedaka z zębami, po chwili szły obok siebie na smyczy, ale Pat go raczej ignorował, a każdy bliższy kontakt (typu "wychylę się i powącham") kończył się zębami. Waldek go zlewał, a Patrykowi się szybko znudziło, toteż jeszcze tego samego dnia biegały razem i taplały się w wodzie. Następny spacer - przywitał zębami, ale szybko się odczepił. Trzecim razem już przywitanie z machającym ogonem, puszczone luzem - zero agresji. jakby się widywały na co dzień, to by zostały kumplami - tak Patryk ma, że każdy napotkany pies = wojna, burzliwy przebieg, ale krótki dystans.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Pani Profesor']też działa, ale wolniej - z Waldkiem Majkowskiej tak zapoznawałam, że najpierw wyjechał do biedaka z zębami, po chwili szły obok siebie na smyczy, ale Pat go raczej ignorował, a każdy bliższy kontakt (typu "wychylę się i powącham") kończył się zębami. Waldek go zlewał, a Patrykowi się szybko znudziło, toteż jeszcze tego samego dnia biegały razem i taplały się w wodzie. Następny spacer - przywitał zębami, ale szybko się odczepił. Trzecim razem już przywitanie z machającym ogonem, puszczone luzem - zero agresji. jakby się widywały na co dzień, to by zostały kumplami - tak Patryk ma, że każdy napotkany pies = wojna, burzliwy przebieg, ale krótki dystans.[/QUOTE]

Frotek zachowywał się bardzo, ale to bardzo podobnie. Nie mogłam po prostu zapoznać go z psem - najpierw potrzebny był spacer równoległy, jednoczesne wykonywanie komend Fro i tego drugiego, powąchanie sików tego drugiego :diabloti: i ew. powąchanie siebie wzajemnie. Potem było już ok, zlewał drugiego psa lub się bawił. A przy następnym spotkaniu i tak musiałam na nowo robić ten sam rytuał, bo nie zapamiętał, że to psi kumpel, a nie psi wróg :roll:
U niego pomogła kastracja, intensywne szkolenie, duuużo resocjalizacji (spotkania na obcym terenie w grupie psów) i porządne wybieganie na co dzień (jogging, cani-cross). Tylko że to szkolenie chyba było jako pierwsze - najpierw nauczyłam się go opanowywać w każdej sytuacji, szczególnie przy obcych psach. Jak już wiedziałam, że zareaguje na komendy nawet w dużym pobudzeniu, to mogłam go resocjalizować...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Pani Profesor']tyle że Pat jest [I]bardziej [/I]agresywny na smyczy, a nawet jeśli nie agresywny, tylko zaniepokojony/zestresowany, to po odpięciu go - trochę luzuje. oczywiście mówię o eksperymentach w kontrolowanych warunkach, np. kiedy zapoznajemy go z jakimś innym psem, którego musi polubić z takich czy innych powodów (np. pies TŻ-ta). na smyczy darłby japę godzinę, a puszczony - podejdzie, powącha, spróbuje wszcząć burdę, ale szybko toleruje obecność drugiego psa obok siebie. na smyczy - za nic w świecie, będzie regularna wojna.[/QUOTE]

Agresja smyczowa ma różne postaci, u mnie suka też ma z nią problem chociaż dramatu nie ma. Moja z jednej strony chce się z innym psem przywitać (widzę tę radość jak się jej uda pokojowo nawiązać znajomość i od razu uciec zająć się swoimi sprawami-od razu się robi rozbrykana i radosna), a z drugiej wysyła sygnaly grożące, takie ostrzeganie na wszelki wypadek. Może to są jakieś pozostałości agresji lękowej z która wcześniej mocno walczyłyśmy?

Ja nie pytam innych ludzi czy moja suka może się witać z ich psem, na ogół to jakoś mniej lub bardziej naturalnie wychodzi :) kilka razy się spotkałam z takimi pytaniami, niestety ale zawsze odmawiałam bo na ogół były to psy nabuzowane, widać że problemowe a starcie z rudzielcem by nie pomogło ani im ani nam.

Inna sprawa, że też nigdy nie miałam problemów jak mi moja suka zwiewała a zwiewała często na początku gdy jeszcze pracowałyśmy nad przywołaniem. Nieraz na spacerze pozwolę jej polecieć kilkanaście metrów do jakiegoś zasmyczowanego psa jak widzę że właściciel z nim stoi i się na nas oboje gapią a ruda wykazuje chęć zapoznania się. Do tej pory nie zdarzyło się żeby zaatakowała psa do którego podbiegła albo jakiś zaatakował ją, bywały ścięcia i ostrzegawcze wrzaski ale szybko po popisie uciekała z powrotem do mnie. I nikt nigdy nie robił problemów- ot psy nie przypadły sobie do gustu i tyle.

Ja raz zrobiłam awanturę za psiego podbiegacza, skończyło się na wyzwiskach i jednak to nie moje klimaty :evil_lol: z czasem stwierdziłam że nie ma co sobie psuć nerwów

Link to comment
Share on other sites

[quote name='klaki91']

Ja raz zrobiłam awanturę za psiego podbiegacza, skończyło się na wyzwiskach i jednak to nie moje klimaty :evil_lol: z czasem stwierdziłam że nie ma co sobie psuć nerwów[/QUOTE]

ja awantury na koncie mam dwie. jedną z babsztylem, która miała luzem kundla w typie BC, tylko większego, a ów kundel podleciał do Patryka (na smyczy) i oszczekiwał z kłapaniem co jakiś czas, mój Pat też świrował, kundel nie chciał odbiec, a babka na moje wrzaski szła z głupawym uśmiechem - powoli. nic, ani nie podbiegła, ani się nie zainteresowała - dostała wiąchę, choć było mi trochę głupio, ale nie wyrobiłam - totalna obojętność, a pies nie był ani mały, ani nie urządzał pokazówy, to miał być atak.

drugi raz ochrzan dostała sąsiadka za wypuszczenie agresywnej suki z kilkuletnią córką... wtedy Pat został mocno poharatany, suka dostała parę kopów i nic - a to taki pulpet w typie corgi. rozdzielałam psy na spółę z dziewczynką :roll:, dobrze, że przytomnie krzyknęłam jej "ZA OBROŻĘ", bo gdyby nie to, to pewnie ona też by była pogryziona, ja na szczęście zabrałam rękę. babka miała zaświadczenie o szczepieniu p.wściekliźnie na wierzchu w przedpokoju (robione z pół roku wstecz), więc chyba to o czymś świadczy...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='klaki91']nic dziwnego, ja tez unikam tego typu psów bo przedstawienie rudej drugiemu podobnemu psu skończyloby sie nieprzyjemnie, tak mi sie przynajmniej wydaje a nie mialam do tej pory odwagi zaryzykowac :razz:[/QUOTE]

jedyne miejsce, gdzie mogę go względnie socjalizować, to krakowskie Błonia, tam jakoś się dziwnie uspokaja, może dlatego, że wokół jest mnóstwo psów - podobnie zachowywał się w schronisku, jak pojechałam z nim do tamtejszej wetki na szczepienie. duża ilość zwierząt wokół go chyba onieśmiela, bo nawet się nie drze, ale i tak, jeśli któryś podejdzie, to dostaje zębami. kilka razy tylko zdarzał się cud i olewał innego psa, ale raz to był rhodesian - ogrooomny, puszczony luzem, podlazł powąchać, a drugi raz - potężny ctr. może ma resztki instynktu samozachowawczego i uznał, że nie ma co się rzucać :razz:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Pani Profesor']ja awantury na koncie mam dwie. jedną z babsztylem, która miała luzem kundla w typie BC, tylko większego, a ów kundel podleciał do Patryka (na smyczy) i oszczekiwał z kłapaniem co jakiś czas, mój Pat też świrował, kundel nie chciał odbiec, a babka na moje wrzaski szła z głupawym uśmiechem - powoli. nic, ani nie podbiegła, ani się nie zainteresowała - dostała wiąchę, choć było mi trochę głupio, ale nie wyrobiłam - totalna obojętność, a pies nie był ani mały, ani nie urządzał pokazówy, to miał być atak.

drugi raz ochrzan dostała sąsiadka za wypuszczenie agresywnej suki z kilkuletnią córką... wtedy Pat został mocno poharatany, suka dostała parę kopów i nic - a to taki pulpet w typie corgi. rozdzielałam psy na spółę z dziewczynką :roll:, dobrze, że przytomnie krzyknęłam jej "ZA OBROŻĘ", bo gdyby nie to, to pewnie ona też by była pogryziona, ja na szczęście zabrałam rękę. babka miała zaświadczenie o szczepieniu p.wściekliźnie na wierzchu w przedpokoju (robione z pół roku wstecz), więc chyba to o czymś świadczy...[/QUOTE]

widocznie mieszkam w spokojniejszych rejonach bo do tej pory wszystkie atakujace nas psy skutecznie udawalo mi sie odgonic bez udzialu wlascicieli bo akurat na wsi rzadko kiedy biegajacemu luzem psu towarzyszy ktokolwiek :) w mieście jest gorzej rzeczywiście ale ja po prostu staram się unikać spędów i jak widzę że ktoś idzie z puszczonym luzem psem, zwłaszcza dużym to schodzę takiej osobie z drogi, chocbym musiała zawrócić.

a tak btw to kolega z podwórka za dzieciaka miał sposób na biegnące w stronę jego psa agresory polegający na ostrym ruszeniu (on zasuwał najszybciej jak potrafił) w kierunku biegnącego psa i wymachiwaniu rękoma + wrzeszczeniu,
ostatnio mi się to przypomniało jak pędziła w naszą stronę trójka owczarkopodobnych kundli a ja byłam sama z rudą :cool1: pomogło, tego się chyba nie spodziewały kompletnie bo ogony pod siebie i dzida w druga stronę :evil_lol:


[quote name='Pani Profesor']jedyne miejsce, gdzie mogę go względnie socjalizować, to krakowskie Błonia, tam jakoś się dziwnie uspokaja, może dlatego, że wokół jest mnóstwo psów - podobnie zachowywał się w schronisku, jak pojechałam z nim do tamtejszej wetki na szczepienie. duża ilość zwierząt wokół go chyba onieśmiela, bo nawet się nie drze, ale i tak, jeśli któryś podejdzie, to dostaje zębami. kilka razy tylko zdarzał się cud i olewał innego psa, ale raz to był rhodesian - ogrooomny, puszczony luzem, podlazł powąchać, a drugi raz - potężny ctr. może ma resztki instynktu samozachowawczego i uznał, że nie ma co się rzucać [IMG]http://www.dogomania.pl/forum/images/smilies/wink333.gif[/IMG][/QUOTE]

Moja jak ją spory pies próbuje obwąchać wpada w panikę, spieprza, ogon pod siebie, wrzaski, kłapanie zębami. Większość stwierdza od razu że to wariatka i lepiej ją olać :) a ona wtedy cichcem stara się obwachac takiemu psu dupsko odskakując od razu jak się odwróci w jej stronę :) choć kilka razy się zdarzyło że jak duży pies zauwazył ze sie ona boi to dawał się normalnie obwąchać poczym odchodził :)

Link to comment
Share on other sites

a Pat właśnie chyba czuje jakiś respekt do dużych psów, ale takich naprawdę dużych - labradorów nienawidzi :cool3:, ale rhodesian czy dog niemiecki pobudzają jego zwoje mózgowe do bycia kulturalnym :cool3:

a odnośnie tej metody na odganianie sfory, to TŻ mi opowiadał historię, jak jeszcze miał asta (teraz za TM) i wyskoczyła sfora dużych kundli, na odludziu... opowiadał, że na czuja stwierdził, że na nie wybiegnie, Brutka wziął na smycz i hejaaaa w ich stronę - wszystkie pospieprzały, ale wracał na miękkich nogach. nie wiem, czy bym się odważyła :D

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Pani Profesor']a Pat właśnie chyba czuje jakiś respekt do dużych psów, ale takich naprawdę dużych - labradorów nienawidzi :cool3:, ale rhodesian czy dog niemiecki pobudzają jego zwoje mózgowe do bycia kulturalnym :cool3: [/QUOTE]

Moja miała epizodyczną znajomość z dogiem niemieckim i normalnie się z nim bawiła, świetnie to wygladało :) potem staranowały ją na spacerze labradory i inny dog i zdecydowanie milośc do dużych psów jej przeszła :)

[quote]a odnośnie tej metody na odganianie sfory, to TŻ mi opowiadał historię, jak jeszcze miał asta (teraz za TM) i wyskoczyła sfora dużych kundli, na odludziu... opowiadał, że na czuja stwierdził, że na nie wybiegnie, Brutka wziął na smycz i hejaaaa w ich stronę - wszystkie pospieprzały, ale wracał na miękkich nogach. nie wiem, czy bym się odważyła :D[/quote]

To się serio sprawdza! :) za moim kolegą na odludziu wyskoczyły dwa kaukazy jak jechał na rowerze, jak go doganiały to zeskoczył z roweru, złapał pierwszy lepszy kamień co by się pewniej czuć (:D) i zaczął lecieć w ich stronę- spieprzały aż się kurzyło, w dodatku ich właściciel to zauwazył i wyskoczył z bluzgami :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='klaki91']To się serio sprawdza! :) za moim kolegą na odludziu wyskoczyły dwa kaukazy jak jechał na rowerze, jak go doganiały to zeskoczył z roweru, złapał pierwszy lepszy kamień co by się pewniej czuć (:D) i zaczął lecieć w ich stronę- spieprzały aż się kurzyło, w dodatku ich właściciel to zauwazył i wyskoczył z bluzgami :)[/QUOTE]

Dupy wołowe, nie kaukazy to były :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Raczej mało ludzi jest na tyle odważnych że się nie wystraszą wielkiego psiska z irokezem i kompletem zębów na wierzchu :)

A propos komentarzy nt psów to mi ostatnio mały chlopiec (tak z 7 lat) pojechał że mam strasznie niewychowanego psa bo ruda na niego ostro szczeknęła i odskoczyła jak do nas nagle podszedł i się pochylił zeby ją bez pytania pogłaskać. No miał rację chłopak nie ma co ukrywać :razz:

[quote name='omry']Dupy wołowe, nie kaukazy to były :evil_lol:[/QUOTE]

Jak wbiegły za brame to chojrak się znowu im załaczył :diabloti:
może to dlatego że kumpel przypakowany jest i łysy, jakbym ja zaczela je gonic to by miały ze mnie ubaw :cool1:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Pani Profesor']dodam też, że socjalizowanie nie jest łatwe, bo mało kto chce podstawiać swojego pieseczka jako obiekt treningowy dla mojego :cool3:[/QUOTE]

Ja tam wystawiam Waldka chętnie :diabloti:
Jakby co jest przecież tyle innych psów - coś sobie wybierzemy :diabloti:

[quote name='klaki91']widocznie mieszkam w spokojniejszych rejonach bo do tej pory wszystkie atakujace nas psy skutecznie udawalo mi sie odgonic bez udzialu wlascicieli bo [B]akurat na wsi rzadko kiedy biegajacemu luzem psu towarzyszy ktokolwiek[/B] :) w mieście jest gorzej rzeczywiście ale ja po prostu staram się unikać spędów i jak widzę że ktoś idzie z puszczonym luzem psem, zwłaszcza dużym to schodzę takiej osobie z drogi, chocbym musiała zawrócić.
[/QUOTE]

Wiejskie burki zauważyłam że wcale problemem nie są. Może właśnie przez to że nie stoi obok nich człowiek...
Wyjeżdzam na wieś regularnie i spotykam watahy wolnobiegających psów - zarówno z wściekłym Amorem jak i ze spokojnym Waldkiem - mało kiedy zdarzyło mi się żeby któryś pies wszczął bójkę. No chyba że to jakiś furiat który urwał się z łańcucha i wyleciał na wieś po 100 latach stania w miejscu, ale takich nie spotkałam jeszcze. Tylko raz miałam na wsi bójkę, ale z "mojej" winy bo Amor na widok biegnącego wyżła wywinął się koleżance z szelek i zaliczył 2 rundy z dwoma psami, bo potem skoczył do drugiego :roll: i nikt tego rozczepić nie mógł... Z Waldkiem natomiast nigdy nie było problemu takiego jak w mieście że ktoś się wyrwał i rzucił na niego mimo że on wcale bojowy nie jest... Raz nawet widziałam "pouczenie" w wykonaniu wiejskich psów - podszedł do Waldka mały i już się stawiał, aż tu nagle podleciał do niego większy, wbił go w ziemię, szybko puścił i jak za odjęciem czarodziejskiej różdżki małemu przeszło.

Ja awantury takie ostre zrobiłam dwie - raz jak zatakowała Amora suka sąsiada (pisałam już o tym : jechaliśmy z nim po ataku padaczki do weta, a ta spuszczona luzem skoczyła mu do gardła i przewróciła w krzaki ledwo żywego), wtedy chłopa tak zbluzgałam że ludzie z sąsiednich bloków wyglądali przez okna co to za burda pijacka się w biały dzień odbywa. Najbardziej wkurzyło mnie wtedy że złapał ją i sponiewierał uznając tylko i wyłącznie jej winę - w żadnym wypadku nie zawinił on puszczając agresorkę luzem i wkładając łeb do auta gdzie szedł odkurzacz.... Sama się wtedy zdziwiłam że mam taką różnorodność niecenzuralnych słów...

Drugi raz wypaliłam ostro do baby, która szła z puszczonym weimarem pod naszym ogrodzeniem i weimar wszczął z Amorem jatkę przez płot, kilka razy złapały się za pyski i poszarpały tak że na siatce zostawała tylko spieniona krew, a baba... poszła sobie dalej, a pies został i żarł się dalej z moim biegając wzdłuż płotu. Goniliśmy wtedy całą rodziną za psami żeby to jakoś przerwać... Baba na moje ostre apele żeby psa zabrała bo dzwonię po policję potraktowala mnie wtedy " zamknij się mała!"... Dobrze że była wtedy moja mama i zatrzymała mnie , bo już byłam w bramie gdzie zresztą chcial doskoczyć do mnie jej weimar (ale dostał w bark kantem bramy i odpuścił) i nie wiem co bym wtedy zrobiła...

I też nie lubię ostro i agrsywnie, bo to zawsze budzi to samo.
Zawsze staram się jednak mówić spokojnie, ale konsekwentnie tak żeby ktoś widzial że stoi przed nim poważna i zdecydowana osoba, która nie da sobie w kaszę dmuchac, a nie pieniacz który powrzeszczy , poklnie i sobie pójdzie.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...