zdrojka Posted December 2, 2007 Posted December 2, 2007 Waldi, w ogromnej większości przypadków ten strach może być spowodowany postawieniem psiaka na pozycji przewodnika, która mu się nie podoba, nie jest w stanie jej podołać i dlatego się boi. Więc może właśnie od tego zacząć...
Discus Posted December 5, 2007 Posted December 5, 2007 Witam! Długo się nie odzywałam :( Jakoś tak się złożyło... Pinia dostaje jedzenie zawsze po mnie. Na dzień dzisiejszy staram się zapewnić jej dużo uczucia (bez przesady), żeby poczuła się pewnie i może wtedy zaakceptuje też przychodzących, bez strachu że się ją odda. Była w poniedziałek z wizytą u babci! I zachowywała się pięknie:loveu: Była swobodna, chodziła po całym mieszkaniu z uniesionym ogonem i je obwąchiwała, wchodziła do kuchni i czekała pod lodówką na jakieś "obrywy" (zawsze czeka choć ja jej nie daję żadnych obrywów z mojego jedzenia więc musiała być chyba do tego przyzwyczajona). Po jakimś czasie przyszła do nas do pokoju (babcia sama z siebie nie próbowała zmusić Pinki do kontaktu), położyła się najpierw koło moich nóg, potem wskoczyła mi na kolana. Co jakiś czas wstawała i znowu obwąchiwała mieszkanie. Wreszcie podeszła do babci. Zaczęła ją obwąchiwać, potem dała się pogłaskać, a po chwili już ją lizała po rękach (chyba wam nie mówiłam, że ma zwyczaj oblizywania mnie po czym się da - nawet moje nogi liże po moim wyjściu z wanny; bo ona oczywiście leży na dywaniku pod ową wanną). Zjadła też babci z ręki kawałek mięska (a dokładniej serduszko kurze, bo babcia oczywiście przygotowała się do odwiedzin psa od strony kulinarnej :evil_lol: ). Dziś idziemy znowu z wizytą i myślę że to jest niezły pomysł, żeby poznała członków rodziny przychodząc do nich. Może jak już będzie ich znała i pamiętała, to gdy przyjdą do nas nie będzie "świrować". Byłyśmy też w poniedziałek u weterynarza. Trafiłyśmy akurat na bardzo dobrą babkę, która prowadziła mojego jamniorka. Zaszczepiłyśmy się i rozmawiałyśmy o tym gryzieniu. Wet też uważała, żeby dać jej jeszcze trochę czasu, do końca roku. Jak nie będzie poprawy to zgłosić się do behawiorysty. Krople mi odradzała, bo powiedziała że owszem, poprawi się gdy będzie brała leki ale co potem?? Po odstawieniu lekarstw problem prawdopodobnie wróci. Postaram się więc na razie jeździć z Pinią do rodziny. Gorzej że np. tata mieszka kawałek pod W-wą a Pineczka ma przecież chorobę lokomocyjną :( Musimy zakupić jakieś dobre tabletki i jazda! :) U weta Pinka mało nie wyszła z siebie jak zobaczyła w poczekalni kota. Co gorsza zeskoczył na podłogę i chodził sobie. Myślałam, że oczy jej wyjdą z orbit :D Ale poza tym była bardzo grzeczna. Tak się też zastanawiam (a zapomniałam oczywiście zapytać o to lekarkę) czy Pinezka aby na pewno ma dwa lata... Może ma mniej?? Wiem że czasem zęby mogą mylić. Mówię tak dlatego, że ona zachowuje się jak podrośnięty szczeniak. Na spacerach uwielbia skakać do mojej ręki, robi to niemal non-stop. Poza tym lubi gryźć różne rzeczy. W domu zajmuje się moimi butami czy kapciami. Wczoraj zaciągnęła na "swój" biały dywan (na który znosi wszystkie swoje trofea) także moje rajstopy, które gryzła. Gdy próbowałam je jej zabrać, oczywiście się ze mną "siłowała", machała przednimi łapami, żeby je złapać, trzymała mocno zębami. Próbowała też podgryzać nogę od stołu podczas wizyty u babci :D Ubóstwia też wyjmować korę z doniczek i oczywiście zanosi ją na biały dywan, gdzie ją gryzie. Albo więc jest taka zabawowa albo nie ma dwóch latek :) A z drugiej strony jest strasznym pieszczochem. Ubóstwia spać mi na rękach, kładzie głowę tuż pod moją szyją i może tak spać dwie godziny bez ruchu (ona by pewnie pospała dłużej ale mi już wszystko drętwieje i się ruszam)... P.S. Jeszcze jedno pytanko. Jak często można podawać psom te prasowane kości?? Żeby nie było problemów żołądkowych? (Po dropsach z piątku, których nażarła się podczas wizyty Zdrojki kupę zrobiła dopiero w niedzielę wieczorem) Muszę jej coś dawać do gryzienia a kości gumowe nie bardzo jej leżą i dość szybko traci nimi zainteresowanie. A może kupić jej te naturalne kości?? Co o tym myślicie? Zabaweczki z cienkiej gumy, wszelkiego rodzaju piszczące kury, kości itp. załatwia w minutę :D Pozdrawiam serdecznie, Karola
JoSi Posted December 5, 2007 Posted December 5, 2007 Są dla psów takie grube, splecione liny z prawdziwego sznura, zakończone frendzlami. Znajoma suka się załapała a gryzła wszystko jak Pinia. Może dać jej gałąź grubą, dębową - nie ma drzazg w zastępstwie nóg od stołu. Dobrze mieć dyżurnego buta tylko dla niej, takiego przenoszonego i ze skóry. Dobry jest wołowy, duży gnat, którego nie pokona natychmiast. Kości powodują zaparcia. Pomysł z poznawaniem rodziny na ich terenie jest bardzo dobry i jej zachowanie świadczy o braku paniki suczki. W domu, jak przypuszczałam, bierze całą odpowiedzialność na siebie.
JoSi Posted December 5, 2007 Posted December 5, 2007 PS Discus, ona nie może spać na Twoich rękach, każdy pies by tak chciał i właśnie to jest m. innymi oznaką dominacji a nie "straszny pieszczoch".
zdrojka Posted December 5, 2007 Posted December 5, 2007 Trochę się bałam efektów po dropsach :evil_lol: To, że u babci tak pięknie się zachowywała moim zdaniem potwierdza jej dominację - nie była na swoim terenie i uznała, że tam babcia to osobnik alfa w stadzie, w domu ona dyktuje warunki i musi Cię bronić. Może faktycznie na razie spokój, a potem zmiana układu sił - Ty rządzisz, ona ma się podporządkować, ale nad tym trzeba będzie popracować, Ty będziesz musiała się zmienić, żeby ona się zmieniła. Z chorobą lokomocyjną może powalczyć? W auto, dookoła osiedla na folii, żeby nie nabrudziła, i dość. I tak kilka razy, może się przyzwyczai? A spanie na rękach to ograniczenie Twojej wolności, możliwości ruchu, JoSi ma rację... Ale się wymądrzam, jakbym wszystkie rozumy zjadła :oops: :evil_lol: Ale to takie moje luźne rozważania...
karjo2 Posted December 6, 2007 Posted December 6, 2007 No to Pinia powoli daje zyc :evil_lol:. Podpisze sie pod postem Zdrojki, co do choroby lokomocyjnej wielu znajomym sprawdzaly sie srodki homeopatyczne. Do tramwaju czy autobusu stopniowo przyzwyczajalismy naszego autystyka, najpierw wsiadajac i wysiadajac na przystankach koncowych, gdzie silniki byly wylaczone, potem przejazd jednego przystanka, a potem juz bylo z gorki ;). I jeszcze, jedno, moze to moje zboczenie, ale te wszystkie dropsy, "prasowane kosci" itp, to przede wszystkim sama chemia, polepszacze smaku i zapachu - identyczne z naturalnymi, utrwalacze, coby towar mogl dlugo lezec. Moze warto pomyslec nad psimi ciasteczkami wlasnej roboty (z suszonych w piekarniku podrobow), do zabawy fajne sa konga, wklada sie do nich drobno pokrojona kielbase, ser, boczek czy co pies lubi (ja smaruje wszystkie rowki pasztetem i pies ma zajecie na jakis czas, jak wychodzimy z domu).
Hotel KADIF Posted December 6, 2007 Posted December 6, 2007 Karolinko! Bardzo Cię przepraszam, że się nie odzywam, ale zarobiona jestem strasznie, dzieci chorują itd. itd. Miałaś bardzo dobry pomysł z wizytą razem z Pinką. Teraz już wiadomo na czym stoisz - trafił Ci mały dominant pilnujący swojego terenu :cool3::roll:. Teraz można już ukierunkować się na konkrety. Jakby była konieczna pomoc psiego psychologa to on już będzie wiedział jak sprawę rozwiązać. Może powinnaś jak najczęściej jeździć z Pinią do znajomych, jeśli zgodzą się być królikami doświadczalnymi:loveu:. A jeśli chodzi o środek na chorobę lokomocyjną zwierzaków zajrzyj na stronę: [url]http://www.wet-feromony.pl/[/url] może coś Ci ona pomoże. Ucałuj ode mnie Pychol :buzi:. Widać, że jest jej dobrze!
zdrojka Posted December 9, 2007 Posted December 9, 2007 Karola, co tam u Was? Spokój miała mieć Pineczka, a nie my, daj znać, co się dzieje i jak idą postępy!
Discus Posted December 11, 2007 Posted December 11, 2007 U Pinki nie ma większych zmian jeśli chodzi o zachowanie. Odnośnie "obcych" zachowuje się tak samo, to znaczy warczy i gryzie. Na spacerach próbuje bawić się z niektórymi psami, ale wygląda to trochę tak jakby chciała a jednocześnie trochę się bała i nie bardzo wiedziała jak to zrobić... :) Jeśli chodzi o zachowanie w domu to generalnie każda okazja do zabawy jest dobra. Bawi się swoimi kośćmi ale też "zbiera" moje rzeczy i znosi je na dywan. Tam je kładzie (buty, kapcie, rajstopy, ścierkę do wycierania brzucha po spacerach, siano królika - jednym słowem co się da), chwilę poprzekłada z miejsca w miejsce i zostawia. Zajmuje się swoją kością albo idzie się położyć. Nie śpi na tym dywanie. Cały czas zaczepia królika do zabawy, mimo że on nie wykazuje żadnej chęci do zabawy z Pinką. Pinka wyznaje też chyba zasadę, że dobry ptak to martwy ptak, bo żadnemu nie przepuści i kilkakrotnie była bardzo bliska upolowania delikwenta. Dosłownie przed godziną gdy rozmawiałam z DIF, Pinia wzięła "w obroty" zaślepkę od listwy podłogowej i ją pogryzła, a gdy powiedziałam jej co o tym myślę zrobiła słodką minę i popatrzyła mi się w oczy z miną słodkiego urwisa... Bardzo frapuje ją też odkurzacz. Próbuje się z nim oczywiście bawić. Raz próbuje złapać "łobuza" łapami za rurę a po chwili próbuje chwycić końcówkę odkurzacza. Przysiada też i uderza łapami o podłogę jako znak do zabawy. I wcale się nie zniechęca brakiem reakcji ze strony odkurzacza :D Jednym słowem zachowuje się jak podrośnięty szczeniak... W styczniu skorzystamy też z pomocy behawiorysty w kwestii gryzienia (gości) i warczenia (bo na spacerach każdy facet to wróg a facet na rowerze to wróg absolutny!). Gdyby ktoś z Was mógł jakkolwiek pomóc finansowo to będę bardzo wdzięczna. Pozdrawiam, K.
zdrojka Posted December 11, 2007 Posted December 11, 2007 No wreszcie, bo bałam się już, że cos się stało... Czyli danie jej spokoju nic nie dało, szkoda, miałam nadzieję. No to behawiorysta nad Tobą popracuje w pierwszej kolejności :evil_lol:
Discus Posted December 11, 2007 Posted December 11, 2007 A dlaczego miało się coś stać?? Nie miałam po prostu czasu i przez kilka dni nawet nie włączałam kompa :( Chciałabym, żeby kwestia gryzienia i warczenia została już rozwiązana, bo jest to szczerze powiedziawszy męczące, gdy nikt nie może do mnie przyjść i wyjść "w całości". Mam nadzieję, że behawiorysta będzie w stanie nam szybko pomóc. Pilnuję bowiem kwestii kolejności jedzenia, wychodzenia i witania po przyjściu do domu, a zmian jak nie było tak nie ma. Poza tym nie sądzę by była to kwestia dominacji. Przecież ugryzła pierwszego gościa już pierwszego dnia pobytu u mnie, gdy nie było mowy o jakiejkolwiek dominacji...
zdrojka Posted December 11, 2007 Posted December 11, 2007 Karola, ja też zachodzę w głowę, czemu ona tak się zachowuje i nic mi nie przychodzi na myśl. Książkę muszę Ci koniecznie podrzucić. Może w czwartek? Mam wolne...
Discus Posted December 11, 2007 Posted December 11, 2007 Byłoby super! W czwartek możemy się umówić do wczesnego popołudnia. Do 15 jestem w zasadzie wolna. Chcesz przyjechać do Pineczki i z nią "pogadać" czy spotkamy się na mieście? Jak ci wygodnie i jak wolisz, bo wiem że mieszkam dość daleko od ciebie, ale my Cię z Pinią serdecznie zapraszamy. Możemy się też spotkać wieczorem, po 20. Umówmy się jutro telefonicznie, bo ja jutro pewnie znów nie będę siedziała przy kompie. Zadzwonię jutro do Ciebie :) Pozdrawiam serdecznie, K.
zdrojka Posted December 11, 2007 Posted December 11, 2007 Tylko dzwoń do 15, bo potem jestem w pracy i nie mogę odebrać. Ale przedpołudnie w czwartek jak najbardziej wchodzi w grę, koło 10 najlepiej się jeździ po mieście, to tak wstępnie możemy się umówić na 10:30. Może być u Ciebie, zobaczymy, co Pinka powie :p Tym razem przyniosę smaczki...
Hotel KADIF Posted December 14, 2007 Posted December 14, 2007 I co, spotkanie się odbyło??? Piszcie, ciotki ...:mad:
Krysiam Posted December 14, 2007 Posted December 14, 2007 A czy ktos jeszcze pamieta o bezdomnym towarzyszu Pini? Gdy ona sie grzeje w domku, on głodny spi na wycieraczce pod sklepem (o ile jeszcze żyje) I nikt nie ma czasu żeby mu nawet zrobić zdjęcie.....
red Posted December 14, 2007 Posted December 14, 2007 Misiek nadal nie ma domu. Dokarmiaja go pod dworcem, są tam budki z jedzeniem i kurczakami, śpi niestety na gumowej wycieraczce przed wejściem na stację benzynową. Jak wracam z pracy to jest ciemno, zdjęcia będą słabe telefonem, często też go nie ma w danej chwili, bo on biega wszędzie, zmarzł by gdyby tylko leżał. Ma teraz kumpla, który też ma wątek, fajny trerierowaty psiak. Postaram się w weekend go dorwać w dzień i zrobię jakąś fotkę. Niech ta zima się skończy......
zdrojka Posted December 14, 2007 Posted December 14, 2007 Spotkanie się odbyło, ale króciutkie, bo utknęłam w takim korku, że miałam tylko 20 minut. Pinka przekupiona kabanoskiem dała się podrapać pod brodą, po grzbiecie już baaardzo niechętnie, ale każdy krok, każdy ruch nogą wyzwala w niej chęć łapania za spodnie. Obawiam się, że ktoś ją kiedyś kopnął. Tylko czemu wyszło to dopiero u Discuc, a u DIF tego nie było? Nie rozumiem.
Discus Posted December 14, 2007 Posted December 14, 2007 Zdrojka, rozmawiałyśmy o tym z DIF i okazało się, że do DIF w tym czasie, gdy Pinia u niej była, po prostu nikt nie przychodził. A listonosza ponoć pogoniła... Dziś Pinia 20 minut bawiła się z "koleżanką", 14 miesięczną sunią, trochę mniejszą od Pinezki. Biegały jak szalone, choć Pinia oczywiście na smyczy. Goniły się, przewracały, "podgryzały" itp. Wielka psia radocha :D A dosłownie chwilę potem Pinka praktycznie rzuciła się na kilkuletnią dziewczynkę :( Dosłownie w ostatniej chwili ją przytrzymałam, Pinka miała zęby na kilka centymetrów od nogi dziecka. Moja wina, że po tej zabawie jeszcze nie skróciłam smyczy ale smuci mnie to... żeby nawet dzieci gryźć :shake: A poza tym, u Pinki bez zmian. A ja czytam pożyczoną od ciebie książkę i wprowadzam pewne zmiany w swoim zachowaniu ale szkoda że niektóre aspekty nie są szerzej opisane (wiadomo o jakie chodzi :)) Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję za pożyczenie książki (a Pinka dziękuje za kabanosiki!) Karola
zdrojka Posted December 15, 2007 Posted December 15, 2007 Karola, też miałam niedosyt w niektórych aspektach, jakby właśnie było za mało konkretów w radzeniu sobie z psem w konkretnej sytuacji. Może autorka napisała coś jeszcze i powinno się odnosić do tej drugiej książki? Trzeba poszukać.
Hotel KADIF Posted December 16, 2007 Posted December 16, 2007 [quote name='zdrojka'] Tylko czemu wyszło to dopiero u Discuc, a u DIF tego nie było? Nie rozumiem.[/quote] U mnie rzadko kto bywa :evil_lol: a Pinezka latała z psami na ogrodzonym terenie, bez kontaktu z "obcymi". Do dzieciaków była niepewna, ale nie agresywna ....:shake:
Tigraa Posted December 16, 2007 Author Posted December 16, 2007 Dzieci też bywają różne. Myślę, że musiało ją coś złego spotkać również od dzieci. Miś żyje, mieszka pod dworcem razem z dwoma innymi psami, które pojawiły się niedawno.
Discus Posted December 19, 2007 Posted December 19, 2007 Pinka wczoraj udała się z wizytą do mojego taty. Wpakowałam dziewuchę do samochodu (po zaaplikowaniu dwóch tabletek Lokomotivu) i pojechaliśmy. W samochodzie w ogóle nie reagowała na tatę (i na szczęście też nie wymiotowała). Spała sobie w najlepsze. Jak weszłyśmy do domu (tata już był w środku) najpierw była niepewna, potem zaczęła na niego delikatnie powarkiwać. Okazało się że został tam po moim jamniorku kaganiec, który na szczęście pasował na Pinkę. Siedziała więc w tym kagańcu i dalej powarkiwała albo wręcz startowała do nóg. Po jakichś dwóch godzinach, gdy tata usiadł, Pinka podeszła do niego. Tata powoli wysunął rękę i zaczął ją głaskać. Nadstawiała mordę do głaskania. Bardzo jej się podobało i próbowała się nawet dostać bliżej ręki :) Jak tylko wstał i chodził natychmiast robiła się niespokojna. Gdy siadał, podchodziła do niego. Wniosek więc z tego taki, że Pinka naprawdę chce się "zaprzyjaźnić", tylko się po prostu boi ruchu (co było też zauważalne podczas wizyty Zdrojki, choć nie w takim stopniu). Mam nadzieję, że po kilku miesiącach odwiedzania mężczyzn i przyjmowania ich w kagańcu nauczy się wreszcie, że ruch człowieka to nie jest potencjalny ból dla Nietoperza... I może nawet zapomni o złych chwilach z przeszłości... Co o tym myślicie?? A gdy wracaliśmy do domu i zdjęłam jej w samochodzie kaganiec znowu było dobrze, spała i w ogóle nie zwracała uwagi na tatę. A przy pożegnaniu, gdy wysiedliśmy z samochodu, Pinka znów na niego warknęła (chodził). Aa... a przedwoczraj byłyśmy z wizytą u drugiej babci, która ma suczkę jamniczkę. Na początku Pinka podchodziła do koleżanki z rezerwą, unosiła wargi i siedziała tylko przy moich nogach. Ale po kilkunastu minutach zaczęły się bawić jak szalone i końca nie było widać :) Wizytę można więc uznać za udaną. W zasadzie chyba obie można uznać za udane. Ja chyba za dużo się spodziewałam po pierwszej wizycie u taty, myśląc że od razu będzie wielka miłość... Miałam nadzieję, że będzie można ją zabrać na Wigilię do taty, ale to jednak nie jest dobry pomysł i Pinka samotnie powita pierwszą gwiazdkę :( A poza tym u Nietoperza bez zmian, łobuzuje, gryzie kostki, chodzi z kapciami w pysku i nie traci nadziei na zabawę z królikiem (choć on niestety nie wykazuje najmniejszej ochoty do wspólnego figlowania). :D Pozdrawiam, K.
Discus Posted December 19, 2007 Posted December 19, 2007 Aha, jeszcze jedno. Co myślicie o tym, żeby ją zabrać do mojej mamy w sobotę? Zastanawiam się, czy to nie będzie dla Pinki zbyt duży stres. Tam są małe dzieci, a wiadomo jak to małe dzieci, biegają, krzyczą itp. Oczywiście gdyby tam pojechała, to w kagańcu, na kilka godzin. Warto spróbować, czy na razie dać jej trochę spokoju z wizytami, a tym bardziej do dzieci (w dodatku z ADHD...)?? EDIT: Przed chwilą wpadł na moment tata. Pinka od razu miała założony kaganiec. Na wejściu warczała, a gdy ukucnął lub nawet pochylił się nad nią, pozwalała się głaskać i nawet mruczała z zadowolenia. Gdy zaczynał chodzić, ona warczała i rzucała się do nóg. Gdy ponownie stanął, ona znów podawała łeb do głaskania. I tak w kółko...
zdrojka Posted December 19, 2007 Posted December 19, 2007 Discus, ona chyba jednak po prostu boi się ruchu nóg, musiał ją ktoś kopnąć... Jeśli chodzi o kaganiec, to moim zdaniem świetny pomysł, nie ugryzie, a będzie się przyzwyczajać. Z dziećmi trzeba będzie bardzo uważać, ale to wiesz. Nie wiem, czy brałabym ją już teraz na wizytę, Twoja decyzja. Spróbować można, ale chyba trzeba będzie się liczyć z wcześniejszym wyjściem...
Recommended Posts