Jump to content
Dogomania

Do właścicieli małych piesków - BARDZO WAŻNE!


Hamara

Recommended Posts

Witam,
zaznaczam z góry, że mój post pełen będzie ironii i nienawiści, ale przepraszam - nie wytrzymam.
Mam nadzieję, że mój komunikat trafi do jak największej ilości osób.

[B]CZY SAMOCHODEM MIEJSKIM WJEŻDŻASZ DO LASU JAK JEEPEM?[/B]

Napiszę coś o sobie - jestem osobą bardzo aktywną, ale też nie jakąś profesjonalistką. Kocham góry, wędrówki, jeziora i ogólnie wypoczynek na świeżym powietrzu. Miałam psa - 12 lat przyjaźni i miłości. Nie był to mały pies - duży, rasy znanej z dużego zapotrzebowania na ruch.

W tym roku wiosna zaczęła się wyjątkowo wcześnie. Pierwsze ciepłe weekendy zaowocowały natłokiem całych rodzin na szlakach turystycznych i górskich. To świetna forma spędzania czasu - integracja z rodziną, radość, sport, świeże powietrze. Jasne.

Co mnie jednak dziwi to ogromna PLAGA właścicieli małych piesków - zwykle yorków, które zabierane są na takie wyprawy.
Dosłownie w tłumie ludzi wchodzących na szlak te psy są przerażone, nie mają siły, właściciele ciągną je na smyczy jak zabawki, pieski duszą i kaszlą. Od lat bawię się w tę formę wypoczynku, ale dopiero w tym roku jakiś natłok tych małych piesków spotykam.

Duży pies cieszy się na takiej wędrówce idąc u boku swojego pana - małego nie widziałam jeszcze zadowolonego z zaistniałej sytuacji.
Co więcej jeśli idę pół godziny na szczyt za rodziną, która swojego mikropieska męczy od momentu jak ją spotkałam i radzę, aby wracała bo ten pies cierpi słyszę opryskliwe "PROSZĘ SIĘ NIE WTRĄCAĆ". Mam dość - naprawdę odechciało mi się wycieczek w góry ze względu na taki widok (i dźwięk).
Głupia TORBO - pies jest zmęczony - WRACAJ ALBO WEŹ GO CHOCIAŻ NA RĘCE 2 GODZINNY SZLAK PIESZY TO NIE JEST MIEJSCE DLA TAKIEGO PSA.
Nienawidzę takich ludzi i nie wiem co z nimi zrobić. W górach zwykle nie ma zasięgu, więc telefon na policję to głupi pomysł. Chyba zacznę kręcić takich "właścicieli" i publikować ich durnotę. Innym polecam to samo.

Dziękuję za uwagę.

Link to comment
Share on other sites

Hamara- sądzę,że na podstawie spotkanych yorków nieco uogólniasz.Jako właścicielka małego pieska (jamnika standardowego) pozwolę się z Tobą nie zgodzić.Nasza suczka mając pięć miesięcy przeszła spokojnie szlak na Połoninę Caryńską biegnąc cały czas z przodu i poszczekując byśmy się tak nie grzebali.Myślę,że gdyby była zmęczona wzięłabym ją po prostu na ręce. I pewnie tak samo zrobiliby właściciele.Przecież to są teriery a nie zabaweczki- potrzebują ruchu.A propos tego "kaszlu" yorków- sugerujesz,że ktoś takiego malucha prowadzi na obroży i ciągnie na niej tak,że ten się dusi? Chyba nieco Cię fantazja poniosła...

Edited by gojka
Link to comment
Share on other sites

To nie jest absolutnie kwestia wielkości psa. Yorki i wiele innych małych ras fizycznie są w stanie sprostać takim, a nawet jeszcze dłuższym wycieczkom.
Problem polega na tym, że często psy spędzające życie na kanapie i spacerku dookoła bloku (przy ładnej pogodzie dookoła parku, wow) zabiera się nagle na taką męczącą wyprawę. To nie chodzi o to, że pies jest mały - chodzi o to, że pies nie ma kondycji, i w takiej sytuacji przeforsowanie będzie równie przykre i szkodliwe dla psa każdych rozmiarów. Powiedziałabym nawet, że bardziej dla dużego i ciężkiego, bo nie tylko się przemęczy, ale i może nabawić poważnej kontuzji.
To samo zresztą dotyczy ludzi - cały rok przed komputerem, w ferie nagle na narty, a potem na ortopedii miejsc nie ma :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Jako właścicielka małego psa muszę się nie zgodzić. Nie zależy to od wielkości psa, tylko od dostosowania możliwości i zdrowia psa do warunków. Mam psa, który waży 5 kg, to jack russell terrier - jeździ z nami w góry i wszędzie, gdzie my jeździmy. Daje sobie radę na większości szlaków, gdzie z psem można wejść - często jest mniej zmęczony niż my. Na trasie 20 km dał sobie radę bez problemu, na postojach jęczał, bo chciał iść dalej. Oczywiście, wszystko w ramach rozsądku - przed wyjazdem pies dostaje dodatkowe suplementy na stawy, ma robione dłuższe zaprawy, nie idzie z nami na szlaki bardzo kamieniste, gdzie mogłby sobie zrobić krzywdę. Ale zdecydowanie bardziej niż 20 km w górach męczy go pół godziny wysiłku psychicznego ;)
Uważam przy tym, ze psy ras dużych i olbrzymich nie powinny na takie wycieczki chodzić ze względu na stawy - im cięższy pies, tym większe obciążenie w takich warunkach zwłaszcza.

Link to comment
Share on other sites

Kilka domów ode mnie mieszka facet z jamniczką ;) Ja mam onka, robię kilka km dziennie na spacerach. A sąsiad z tą jamniczką robi 2-3 razy więcej niż my. Jak wyjeżdżam rowerem, to spotykam ich dużo dalej niż my chodzimy. Więc nie sądzę, żeby ta jamniczka miała jakiekolwiek problemy z pokonaniem trasy, gdyby pan zabrał ją na szlak w góry ;)
I tak jak napisała [B]Martens [/B]to nie wielkość psa, a brak kondycji jest problemem ;)

Link to comment
Share on other sites

Chodzimy z mężem po Beskidach regularnie od 25 lat, od prawie ośmiu lat z psem. I nigdy nie widziałam niczego podobnego, jak opisuje Hamara. Dziwaczne sytuacje z "kieszonkowymi" pieskami zdarzają się w promieniu pół kilometra od najbliższej kolejki górskiej, nigdy na szlakach i to też nie jest ten opisywany tu klimat - owszem, pani w klapkach, piesek z kokardką i raczej na rękach, kolejka górska, krótki spacer i powrót do czekającego na dole samochodu - tyle:) Psu krzywda się nie dzieje, jeśli pominąć lekceważenie jego naturalnych potrzeb.
Spotykamy różne psy - duże, średnie, małe. Jeśli małe, to jeszcze nie widziałam małego psa w górach, dla którego 2 godziny to byłby jakiś szczególny problem. Mały pies jest lekki i jeśli szlak nie jest jakiś szczególnie stromy, kamienisty, to każdy normalny, nie zapieszczony na podusi piesek, powinien dać radę.
Nasz ma 10 kg, też nie gigant przecież, a chodzi z nami nie na dwugodzinne spacerki po górach, lecz na szlaki średnio po 15-20 km, chętnie i z entuzjazmem. Minionego lata robiliśmy szlaki po dwadzieścia parę, trzydzieści kilometrów. Owszem, po takim szlaku pies uderza w kimono brzuchem do góry i potrafi nawet przegapić porę kolacji, ale to nie znaczy, że na szlaku trzeba go ciągnąć. Chętnie eksploruje nowe tereny i do końca zachowuje werwę i animusz. Psy są różne, nie można tak generalizować, że jak mały to się nie nadaje. Osobiście przez te ćwierć wieku nie spotkałam w Beskidach sytuacji, która by z jakichkolwiek powodów skłaniała mnie do interwencji, telefonu czy coś w tym stylu. Przeciwnie - w górach spotykam najfajniejszych, najbardziej odpowiedzialnych, rozsądnych i zaangażowanych psiarzy i bardzo fajne psy. Może nie buldożki czy pekińczyki ;) ale yorki i pieski o podobnych gabarytach - jak najbardziej. Nie przypominam sobie, żebym na szlaku spotkała się z "psią" sytuacją przykrą, trudną, czymkolwiek, co właściwie dzieje się nagminnie na osiedlowych spacerniakach.
Z tym że w Beskidach nie ma ani tego wspomnianego tłumu, ani plagi, ani w ogóle nic z tego co kojarzy się z Krupówkami lub pieszą kolejką na Giewont w środku lata. Tam bym z psem nie poszła - ani z małym, ani z dużym, nie wiem więc, gdzie chadza Hamara, skoro już teraz całe rodziny tam się przewalają razem z psami i dziećmi mimo braku zasięgu - u nas to tam zawsze do tego GOPRu w razie czego można się dodzwonić ;)

Link to comment
Share on other sites

Jak dla mnie problem tkwi w tym, że wielu właścicieli małych psów uważa, że nie potrzebują one ruchu, zajęcia i wystarczy im leżeć na kanapie. Jako właścicielka 1,5 kg chihuahua często słyszę że nie powinnam z nią wcale wychodzić na spacery, bo się męczy. Wielu ludzi niestety myśli że miejsce chihuahua, yorka czy innego małego psa jest na rękach. No i wtedy co się dziwić, że taki pies wyciągnięty na dłuższy spacer szybko się męczy i nie czerpie z tego radości. Jednak jeżeli taki pies jest do ruchu przyzwyczajony to spokojnie przejdzie kilkanaście kilometrów a może nawet i więcej. Niejednokrotnie przechodzę z moim psem takie dystanse także myślę że nie ma co uogólniać. Zgadzam się jednak z tym że wyciąganie psów (każdych, a nie tylko małych) na dłuższe dystanse jeżeli nie są one do tego przyzwyczajone nie ma sensu. Wszystko należy robić z głową, jednak to nie w wielkości tkwi problem.

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]"Nie zależy to od wielkości psa, tylko od dostosowania możliwości i zdrowia psa do warunków."
[/QUOTE]

Parsony nie miewają zazwyczaj kłopotów z zapadającą tchawicą. Przeważająca większość yorkshire terierów - ma.

Piętnaście - dwadzieścia lat temu moje yorki bez problemu pokonywały trasy typu 5 - 7 - 10 km.

W tej chwili nowa generacja męczy się bardzo szybko - i nie ma to wiele wspólnego z zaprawą fizyczną bądź jej brakiem.

"Sorry, takie mamy hodowle" chciałoby się rzec :cool3: - bo dodam że każdy z psów pochodzi z innej hodowli i nie są nawet ze sobą spokrewnione.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Berek']Parsony nie miewają zazwyczaj kłopotów z zapadającą tchawicą. Przeważająca większość yorkshire terierów - ma.

Piętnaście - dwadzieścia lat temu moje yorki bez problemu pokonywały trasy typu 5 - 7 - 10 km.

W tej chwili nowa generacja męczy się bardzo szybko - i nie ma to wiele wspólnego z zaprawą fizyczną bądź jej brakiem.

"Sorry, takie mamy hodowle" chciałoby się rzec :cool3: - bo dodam że każdy z psów pochodzi z innej hodowli i nie są nawet ze sobą spokrewnione.[/QUOTE]

Hm... z moich obserwacji - pseudoyorki mają problem z zapadającą tchawicą. Zaliczam do tego yorki z niby hodowli zrzeszonych, które nie powinny istnieć ;)
Znajoma ma psa, pseudoyorka, z adopcji. Chory, nie nadaje się totalnie na długie przebieżki. Ma też z adopcji rodowodową sukę yorczycę, chyba niewiele, bo rok starszą od tego psa - no jest nie do zdarcia, po prostu jakiś mały terminator :diabloti:
Ale to chyba w tej rasie wina miniaturyzacji i dążenia do "ulalkowienia" psów, bo wiem, że znajoma ta sama szukała jakiś czas temu dla siebie yorka z hodowli i trafiła na 2-3 w swojej okolicy (no, takiej w promieniu 300 km :lol:), które miały całkiem zdrowe i właśnie też aktywne psy.

Link to comment
Share on other sites

Wszystko racja, tylko że od stwierdzenia, że część hodowli świadomie hoduje chore psy, godząc się na taki koszt za "eksterierowe" czy inne osiągnięcia, nie można bezpośrednio dojść do poglądu zaprezentowanego przez Hamarę - że małe psy, yorki w szczególności, nie nadają się do wędrówek po szlakach. To trochę postawienie sprawy na głowie, bo od tego całkiem łatwo dojść do stwierdzenia, że "tak już jest", te psy właściwie są ok, tyle że nie nadają się do wysiłku fizycznego.
Chory, duży, nierasowy też nie może pójść w góry ale nie daje się tak zgrabnie uogólnić i wrzucić w szufladkę.
No i cały czas zjada mnie ciekawość, gdzież to Hamara spędza te weekendy napotykając na taką plagę, że nerwy jej puszczają.

Link to comment
Share on other sites

"Hm... z moich obserwacji - pseudoyorki mają problem z zapadającą tchawicą. Zaliczam do tego yorki z niby hodowli zrzeszonych, które nie powinny istnieć"

Akurat jedynym moim yorkiem który jest w stanie pokonać dłuższą trasę (a raczej był - bo już trochę w tej chwili wiek się odciska...) jest pies bez rodowodu ZkwP, który trafił do mnie przez przypadek.
Pozostałe są z naprawdę dobrych hodowli / niekoniecznie super-pucharowych, chodzi mi o podejście do zwierząt i odchów szczeniąt.
Nie da się ukryć że życie nie jest takie proste, jak to Dogomania by chciała. :lol:

[QUOTE]"No i cały czas zjada mnie ciekawość, gdzież to Hamara spędza te weekendy napotykając na taką plagę, że nerwy jej puszczają."[/QUOTE]

Być może ma elementarną empatię / wrażliwość, a może ponadnormatywną?
Ja np. w kuluarach zawodów agility albo obedience nie mogę za długo przebywać, bo grozi mi stan przedzawałowy, tymczasem wielu ludzi sporo sytuacji skrajnych uważa za całkowicie normalne i O.K.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Berek']tymczasem wielu ludzi sporo sytuacji skrajnych uważa za całkowicie normalne i O.K.[/QUOTE]
Nie, opisane tu sytuacje normalne nie są. Po prostu takich nie widuję, mimo długiego stażu w łazikowaniu, również po uczęszczanych szlakach. Wręcz przeciwnie. Stąd ciekawość - wierzę, że w kolejce na Giewont zdarzają się różne klimaty (choć tam akurat z psami chyba nie można), natomiast jak spojrzeć na tutejszy wątek o psach w górach, to raczej należy zaliczyć je do wyjątków. Nawiasem mówiąc były tam gdzieś fotki yorka "zdobywającego" Śnieżkę.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Berek']"Hm... z moich obserwacji - pseudoyorki mają problem z zapadającą tchawicą. Zaliczam do tego yorki z niby hodowli zrzeszonych, które nie powinny istnieć"

Akurat jedynym moim yorkiem który jest w stanie pokonać dłuższą trasę (a raczej był - bo już trochę w tej chwili wiek się odciska...) jest pies bez rodowodu ZkwP, który trafił do mnie przez przypadek.
Pozostałe są z naprawdę dobrych hodowli / niekoniecznie super-pucharowych, chodzi mi o podejście do zwierząt i odchów szczeniąt.
[B]Nie da się ukryć że życie nie jest takie proste, jak to Dogomania by chciała. [/B]:lol:

[/QUOTE]

A czy ktoś mówi, ze jest? Podzieliłam się jedynie swoją obserwacją, jak widać - co przypadek, to inne warunki i sytuacje. Co nie zmienia faktu, ze na ogół yorków ani moje obserwacje, ani Twoja sytuacja nie wpływają ;)

[B]filodendron[/B], w Tatry możesz z psem iść tylko w 2 czy 3 miejsca, i Giewont nie jest jednym z nich, zresztą - tam przecież są łańcuchy do wejścia, psa tam nijak nie widzę ;) Ale w Tatrach słowackich jest kilka fajnych miejsc, i tam psy mają lepszy wstęp ;)

Link to comment
Share on other sites

Tak,Tatry słowackie to świetne miejsce na wypady z psem.Jeszcze nikt się nas nie czepiał.Jamnik dawał radę,ba będąc w tym roku tam na nartach widziałam ludzi spacerujących brzegiem nartostrady z psami a nawet snowboardzistę jadącego z cavalierem w objęciach:).Nasz jamnik został w domu- jakoś nie widziało mi się by biegł obok po nartostradzie albo żebym miałam go trzymać na rękach jadąc po naprawdę stromych stokach.

Link to comment
Share on other sites

Ja mam maltańczyka z ADHD z hodowli zarejestrowanej w ZKwP i ma kondycję jak moje najbardziej żywiołowe kundelki. Nie jest niańczony, wychowuję go normalnie jak każdego innego psa i spokojnie dałby radę na bardzo długich spacerach.

Niepokoiła by mnie jedynie sytuacja ciągania psa za sobą w lecie w pełnym słońcu, ale w taką pogodę jak teraz nie widzę problemu.

Również nie wolno forsować psów dużych ras przed ukończeniem przez nie pierwszego roku życia.
Rzecz jasna dotyczy to też staruszków, psów chorych, z dysplazją.


Zupełnie nie rozumiem intencji autorki pierwszego postu.

Co więcej, znam osobę, która startuje w zawodach dogtrekkingowych z 2 psami w najdłuższym dystansie, w tym jeden to chihuahua i w dodatku często stają na podium. Widziałam ich po takich zawodach i owszem po właścicielce było widać zmęczenie, za to po psiaku wcale :). Chętnie się bawił z moimi psami.

Edited by toyota
Link to comment
Share on other sites

Jak coś to ja jestem tą "osobą" ;) a szalonym cziłkiem górskim- mój Żubr ;)

Fakt- Żubcio jest trenowany, biegamy, chodzimy na długie wycieczki w różne trasy, więc to nie jest tak, że zabieram pieska kanapowego nagle na górskie szczyty. Teraz do treningów powoli są włączane nowe cziłki, dziewczynki w życiu nie biegały w terenie, więc powoli je rozkręcam, ale już widać efekty ;)
A 2 godziny to dla Żubika WOGÓLE nie jest nawet porządna wycieczka, porządna to jest od 4 godzin w górę. Męcząca- 8 godzin w Karkonoszach w dobrym tempie ;)

W zeszłym roku byliśmy na dogtrekkingu w Oleśnicy. Jakieś 17 km, płasko i miękko, więc spora część truchtaliśmy (tu się pochwalę, 3 miejsce, przed nami tylko dwóch facetów, obaj biegacze). Na mecie zamiast być zmęczony, cziłał zajął się ganianiem z psami, natrętnymi zalotami do suki która była świeżo po cieczce, sępieniem i szaleństwem. Mam świadków :eviltong:

Yorków nie miewam, więc może faktycznie są takie "słabe" (aczkolwiek poznała yoraskę również startującą w zawodach), ale na pewno bym tego nie powiedziała o chihuahua. Oczywiście jest to kwestia jak zauważyła Martens, treningu- ale i duży pies bez zaprawy siedzący tylko na kanapie (albo w kojcu) nie przejdzie komfortowo trudnej trasy w terenie. I akurat kilka razy właśnie duże psy widziałam w nienajlepszej kondycji gdzieś na szlaku.... (już nie mówię, że na pewnych zawodach zdarzyło się że pies przez głupotę właściciela stracił przytomność- pies rasy stworzonej do przemierzania przestrzeni nie wytrzymał nadmiernego wysiłku, przegrzania i odwodnienia).

Żaden pies zapasiony, bez kondycji, nie biegający na codzień, czy też starszy, chory- nie powinien być zmuszany do nagłego długiego wysiłku. Ale to dotyczy psów absolutnie każdej wielkości!!!!! A duży pies jest bardziej zagrożony- od serca, które zwyczajnie może nie wytrzymać forsownego wysiłku, do stawów, znacznie bardziej obciążonych niż u mikrusów.



P.S. I zdecydowanie, to ja mam słabszą kondycję od moich psów.......

Link to comment
Share on other sites

...czasem w malym psiaku jest wielki duch.
Mam dwa westy i suczke mieszanca ok 20 kg.Westy przeskakuja ja o glowe w swoim zapale do biegow,spacerow,itd.
Takze nic nie jest regula!Maly psiak przyzwyczajony do czynnego trybu zycia nie ma zadnego problemu z pokonaniem dlugich dystansow:cool1:Jedynie co to nie ciagne moim psiakow na smyczy bo zawsze ochoczo biegna przed nami

Link to comment
Share on other sites

Posiadam dwa yorki z tej samej hodowli i mam super porównanie jak psy tej samej rasy mogą się, aż tak bardzo różnić.
7-letnie dziecię z reguły leniwe, ale lubi biegać razem ze swoją "siorką", uwielbia ganiać koty, czy próbować doścignąć swojego kumpla wzrostu ONka (komicznie to wygląda jak owy kundel biega niezbyt szybkim tempem, a 5 metrów za nim zapindala mała kulka, która pracuje na najwyższych obrotach a i tak jest daleko w tyle:-D), lubi spacery, ale nie przepada za sportami. W górach myślę, że nie sprawdził by się na dłuższej trasie. Chyba by go to zamęczyło.
Drugie dziecię, roczne, to istne ADHD, caaały dzień by biegało. Któregoś razu poświęciłam jej 6 godzin na zabawy ogrodowe, gdzie przez cały czas było bieganie za piłką, czy inne takie. Efekt? Zero zmęczenia mimo, że ja już padałam. Spacer w górach po lesie, łąkach, gdzie ja zrobiłam z 5km, ona zrobiła 10, jak nie więcej. Efekt? Wróciłam do pokoju, a pies dalej chciał się bawić. Ona jest idealnym psem na wyjazdy, bo i zostanie sama w pokoju, jak zamknę ją w transporterze, wchodząc do restauracji - też grzecznie posiedzi. Jak biorę ją ze sobą to doskonale sprawdza się jeśli chodzi o wytrzymałość. Jest po prostu typowym terrierem :)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...