Jump to content
Dogomania

Biała sunia z pola - Ara ma swój domek!!!


mestudio

Recommended Posts

[quote name='dorocka_36']Wielkie to są Pani Dorota i jeżeli nie mylę Pani Ela. To dzięki tym kobietom suczki mają szansę na przeżycie. Gdyby nie one to nikt z nas nie miałby pojęcia, że są takie dwie piękne dziewczyny potrzebujące pomocy od ludzi. A mam jeszcze pytanie do "Wielkich Pań" myślałam o psim psychologu dla psinek, czy to jest dobry pomysł? może zadaję głupie pytania ale naprawdę nie miałam do czynienia z oswajaniem stworzeń. Miałam zawsze u siebie niechciane psiaki ale miały od początku dobry kontakt z człowiekiem.[/QUOTE]

Dorota i Ewa - zwykłe pańcie:-).
Dopiero jak sunie złapiemy będę mogła powiedzieć coś więcej o nich i czego potrzebują żeby złapać równowagę psychiczną.
Dziś się tam wybieramy.

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 654
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

[quote name='dorocka_36']Jestem nowa na waszym forum i trafiłam na niego szukając mojej zaginionej suczki, jutro lub czwartek ma do mnie trafić Horacy z wątku "Dołek w ziemi jego domem" ale widząc te dwie suczki, z których jedna przypomina do złudzenia moje ukochane charty jestem gotowa je również przyjąć. Jeśli uda wam się je oswoić na tyle by je złapać dajcie znać. Musiałby mi jednak ktoś udzielić rad jak zająć się potem takimi na wpół zdziczałymi suniami, nie mam w tym doświadczenia. Sunie mogłyby zostać u nas na stałe. Kontakt do mnie to 510-069-495 Dorota Stygar[/QUOTE]

dorocka_36, a co z Twoją zaginioną sunią? Czy udało się ją odnaleźć?

Link to comment
Share on other sites

suczka zginęła nam 06.10.2013 a raptem dzień wcześniej adoptowaliśmy ją z Palucha, sunia jest masakrycznie strachliwa dziś wiem, że jeszcze bardziej od naszej zmarłej Zytki. W niedzielę była cudowna, słoneczna pogoda wpadłam na pomysł, że gdy ja będę robiła obiad suczkę przypnę na smyczy na podwórku żeby odetchnęła od klatki i betonowej posadzki w schronisku. Na podwórko wjechał samochodem mój wujek z ciotką z warszawy, przez okno zobaczyłam, że suczyna rwie się na tej smyczy, wybiegłam żeby ją zabrać ale nie zdążyłam dobiec a karabińczyk puścił i psina wyrwała w długą. Jak udałam się za nią na rowerze nigdzie nie było jej widać. Do dziś szukamy jej i wierzymy, że jeśli tylko nic złego jej się nie stanie to ją odnajdziemy. Ma na sobie dwie obróżki w tym jedna antykleszczowa, i jest zaczipowana. Ogłoszenia porozwieszaliśmy, co dziennie patroluję okolicę w nadziei, że ją wypatrzę, dałam ogłoszenia w internecie oraz powysyłałam wiadomości do tutejszych mieszkańców na NK- odzewu "0" Na schronisko nie liczę, że da znać więc sama wertuje stronę ze zwierzętami w kwarantannie. Przez ostatnie kilkanaście lat mieliśmy dwie suczki Sabę ze schroniska w Celestynowie i Zytę przygarniętą ze szczeniakiem z ogródków działkowych a odkąd przeprowadziliśmy się na wieś to prócz Bobiego, którego zostawili właściciele domu w którym obecnie mieszkamy(widocznie nie pasował im do nowo wybudowanego domu) nie mogę zatrzymać żadnej psiny. Wiem, że to moja wina bo zostawiłam ją samą na podwórku a nie powinnam tego robić. Teraz nie spuszczę z oka żadnego nowego domownika do czasu aż całkowicie się z nami z żyje.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='dorocka_36']Pani Ewo i Doroto- co z suczkami, wiadomo coś więcej?[/QUOTE]A o co konkretnie pani pyta?Dziś spędziłyśmy 3 godziny z suniami, zaczęło się jak zawsze od nieufnego podchodzenia do nas, a skończyło na wielkiej radości psiaków. Psiaki jedzą z ręki, kładą się na pleckach do drapania, biegały też jak wariatki i łapami skakały na panią Dorotę, która pracuje z nimi w sposób szczególny. Łaciatka podchodzi też do mnie, daje się głaskać, drapać, tarmosić, biała chciałaby, ale jednak fakt, że jestem babą dokumentującą oswajanie działa na moją niekorzyść.W każdym razie jest super,jesteśmy bardzo zadowolone, bo suczki tak naprawdę są spragnione kontaktu z człowiekiem.Potem było jeszcze lepiej, istne szaleństwo, ale już mi akumulatorki padały.[url]http://www.youtube.com/watch?v=a0dlHgEBbdw&feature=youtu.be[/url]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='dorocka_36']suczka zginęła nam 06.10.2013 a raptem dzień wcześniej adoptowaliśmy ją z Palucha, sunia jest masakrycznie strachliwa dziś wiem, że jeszcze bardziej od naszej zmarłej Zytki. W niedzielę była cudowna, słoneczna pogoda wpadłam na pomysł, że gdy ja będę robiła obiad suczkę przypnę na smyczy na podwórku żeby odetchnęła od klatki i betonowej posadzki w schronisku. Na podwórko wjechał samochodem mój wujek z ciotką z warszawy, przez okno zobaczyłam, że suczyna rwie się na tej smyczy, wybiegłam żeby ją zabrać ale nie zdążyłam dobiec a karabińczyk puścił i psina wyrwała w długą. Jak udałam się za nią na rowerze nigdzie nie było jej widać. Do dziś szukamy jej i wierzymy, że jeśli tylko nic złego jej się nie stanie to ją odnajdziemy. Ma na sobie dwie obróżki w tym jedna antykleszczowa, i jest zaczipowana. Ogłoszenia porozwieszaliśmy, co dziennie patroluję okolicę w nadziei, że ją wypatrzę, dałam ogłoszenia w internecie oraz powysyłałam wiadomości do tutejszych mieszkańców na NK- odzewu "0" Na schronisko nie liczę, że da znać więc sama wertuje stronę ze zwierzętami w kwarantannie. Przez ostatnie kilkanaście lat mieliśmy dwie suczki Sabę ze schroniska w Celestynowie i Zytę przygarniętą ze szczeniakiem z ogródków działkowych a odkąd przeprowadziliśmy się na wieś to prócz Bobiego, którego zostawili właściciele domu w którym obecnie mieszkamy(widocznie nie pasował im do nowo wybudowanego domu) nie mogę zatrzymać żadnej psiny. Wiem, że to moja wina bo zostawiłam ją samą na podwórku a nie powinnam tego robić. Teraz nie spuszczę z oka żadnego nowego domownika do czasu aż całkowicie się z nami z żyje.[/QUOTE]

Myślę, że przede wszystkim trzeba szukać jej nad ranem, kiedy nikt nie chodzi w okolicy i jest szansa, że sunia wychodzi, żeby znaleźć coś do jedzenia. Szczerze mówiąc kiepsko widzę możliwości szukania suni, kiedy planujecie wziąć do domu 3 dodatkowe psiaki... Skupiłabym się zdecydowanie na poszukiwaniach zaginionej suni:-(

Link to comment
Share on other sites

mój dzień zaczyna się od odwiezienia syna o 6:20 do autobusu do warszawy(szkoła) potem objeżdżam całą okolicę, wracam po córkę, którą odwożę do szkoły, następnie z najmłodszą znowu objeżdżamy okolicę ale pytam już napotkanych ludzi o suczkę, po powrocie syna przeczesujemy najbliższą okolicę na piechotę ja od 06.10. tak się skupiam, że powoli tracę nadzieję a wyglądanie przez okna w domu cokolwiek robię działa u mnie jak automat

Link to comment
Share on other sites

[quote name='dorocka_36']to dajcie mi Panie znać jaką decyzję podejmujecie odnośnie suczek spod kozienic bo ja również zrozumiałam, że nie macie miejsca gdzie możecie je umieścić i zgłosiłam się z chęcią opieki nad nimi na stałe a nie nawet na dom tymczasowy ale widzę, że nie jesteście zdecydowane jeszcze na nic. W bloku w Warszawie nie miałam możliwości mieszkania z wieloma psiakami a teraz mam takie możliwości i powierzchniowe i finansowe tak więc oprócz psiaka, którego w listopadzie kupujemy z hodowli na pewno przygarnę jeszcze i takie nie mające domów i nie chciane. Suczki ujęły mnie tym, że są dosyć duże a ja nie ukrywam uwielbiam duże psy ale nie miałam możliwości takich posiadać ze względu na warunki mieszkaniowe. Rozmawiałam z Panem Tomkiem od Horacego o DT ale znając siebie i mojego syna nie będziemy wstanie oddać potem psiaka komu innemu.[/QUOTE]
Proszę Pani, czy uważa Pani, że powinnam podejmować jakąkolwiek decyzję gdzie umieszczę suki zanim:
1.wyślę do pani wolontariusza na wizytę
2.dowiem się, czy ma pani ogrodzoną posesję
3.dowiem się, czy domownicy akceptują przygarnięcie trzech wylęknionych psów na raz
To 3 najważniejsze punkty, a pozostałych jest też kilka.
Oprócz tego nie podoba mi się fakt, że przygarnia pani wylęknionego psa ze schroniska, a na drugi dzień tego psa nie ma gdyż uciekł. Sposób w jaki go pani wystawiła na zewnątrz świadczy o braku jakiejkolwiek wiedzy w zajmowaniu się psami z problemami (lub wypłoszonymi).Nie zamierzam zaprzepaścić dwóch miesięcy naszej ciężkiej pracy z psami.

Oprócz tego suki trzeba wysterylizować, odrobaczyć, zaszczepić - zdaje sobie pani sprawę z kosztów?
Także cierpliwość w tym temacie jest bardzo wskazana, tak samo jak my cierpliwie przyzwyczajamy sunie do siebie.

Edited by mestudio
Link to comment
Share on other sites

Bardzo dziękuję za odpowiedź, ma Pani rację zupełnie nie nadaje się do przygarnięcia z waszych rąk żadnego nawet jednego psa, jestem totalnie nie odpowiedzialnym człowiekiem, który nie ma zielonego pojęcia jak należy zająć się psiakiem na poparcie tych stwierdzeń jest fakt, że przez kilkanaście lat miałam zaszczyt opiekować się dwoma cudownymi suczkami, które w wyniku mojej złej opieki nad nimi odwiedzały lekarzy jedynie w celu szczepień, które zwiedzały cały kraj i nigdy nam nie zaginęły a przede wszystkim były darzone przez nas ogromną miłością. Moją osobistą tragedią jest utrata w tak krótkim czasie obu członków naszej rodziny oraz przygarniętej suczki, przeżyłam to już jako dziecko gdy moją rodziną była moja mama i tata kiedy również w krótkich odstępach czasu zmarły nasze poprzednie suczki Diana i Sandra- jedna z nich miała udar mózgu a druga zawał serca. Może dlatego muszę przeżywać śmierć swoich podopiecznych bo zawsze trafiały do nas leciwe psiaki. Przykro mi jest i to bardzo, że tak łatwo jest Pani ocenić mnie jako kogoś zupełnie nie odpowiedzialnego. Chciałabym żeby Pani wiedziała, że to właśnie poczucie ogromnej odpowiedzialności za adoptowaną suczkę wręcz nakazuje mi prowadzić poszukiwania jej aż do skutku. Rodziców również straciłam obojga mama zmarła w grudniu 2008r. a tata zaraz po niej w maju 2009. Sama zadaję sobie pytanie dlaczego bliskich tracę parami? Jeśli porusza Pani zdawanie sobie sprawy z kosztów utrzymania psiaków to mam w tym spore pojęcie, wspomniana suczka Sandra przez wiele lat chorowała na gronkowca złocistego i mnóstwo pieniędzy poszło na jej leczenie ale udało się, suczka Zyta od czerwca tego roku zachorowała na cukrzycę co wiązało się z podawaniem insuliny dwa razy dziennie, karmieniem trzy razy dziennie o stałych porach i regularnych wizytach na SGGW w Warszawie a na koniec próba ratowania suczki Saby, która zachorowała na Babeszje i nie liczyliśmy się z kosztami jej leczenia i nikogo nie prosiliśmy o pomoc finansową. Suczka była bardzo leciwa, głucha z zaawansowaną zaćmą. Jej wiek był główną przyczyną nie możności uratowania jej. Najpierw zajmowała się nią klinika w Prażmowie, potem trafiła na SGGW w Warszawie a na koniec przebywała w szpitalu na ul. Niepodległości w Warszawie. Wszystkie kliniki nie dawały jej większych szans na przeżycie ale postanowiliśmy, że bez względu na koszty będziemy ją ratować do samego końca. Dziękuję Pani za tak negatywną ocenę mojej osoby ale wierzę, że mimo obecnych nieszczęść los się odwróci i będę jeszcze cieszyć się życiem pośród sporej gromadki przygarniętych przeze mnie psiaków i, że suczka Lula ze schroniska również się odnajdzie!!! Życzę Pani z całego serca aby Pani nigdy nie zaginęła żadna psina, żeby Pani siebie samej nie musiała ocenić tak jak zrobiła to Pani ze mną. Pozdrawiam i życzę samych sukcesów w niesieniu pomocy zwierzakom.

Link to comment
Share on other sites

Szanowna dorocko_36. Dla miłośnika psów powinno być oczywiste, że zanim komukolwiek odda sie pod opiekę psa, należy ten dom sprawdzić. W historii dogomanii zbyt wiele było sytuacji, w których ktoś logował się, zgłaszał chęć opieki nad psem, dostawał takiego psiaka, a potem dochodziło do tragedii. Były przypadki zagłodzenia psów, były też takie, że ktoś psiaka wyrzucał i udawał, że pies zaginął. Mestudio szanuję za to, że zanim odda komukolwiek psa pod opiekę, sprawdza ten dom i człowieka.

Dodatkowo jest sporo znaków zapytania w przypadku tej propozycji. Przede wszystkim niefrasobliwe zostawieniw dopiero co adoptowanego psa przywiązanego na smyczy. Tak nie buduje się więzi z nowym członkiem rodziny... W tej chwili mieszka u Was psiak zostawiony przez poprzednich właścicieli. Nie wiadomo jak zareaguje na nowego domownika. Na wątku Horacego czytam, że planujecie zakup jeszcze jednego psa tym razem z hodowli. Nawet ludzie dobrze znający się na ułożeniu stosunków między psami mogliby mieć z tym trudności przy takiej liczbie ogonków.

Szukamy dla tych naszych podopiecznych bezpiecznego schronienia. Nie ludzie, tylko one są tu najważniejsze. Dlatego odpowiedź Mestudio jest jedyną, której mogła udzielić. Nie napisała, że suniek nie chce oddać, tylko że musi najpierw sprawdzic warunki i dowiedzieć się więcej na temat domu.

Link to comment
Share on other sites

No tak, dowiaduję się coraz więcej ciekawych rzeczy. Ile w sumie psów jednocześnie zamierza Pani przygarnąć?

Napisałam jedynie, że nie podjęłam decyzji i starym dobrym zwyczajem na spokojnie wszystko sprawdzimy, a poznałam niemal historię pani życia.
Mnie interesuje dobro psów, tylko i wyłącznie.

Popełniam błędy, też mam prywatne tragedie rodzinne, ale to nie ten wątek.

Czy te wszystkie psy, które pani chce przygarnąć będą mieszkały w domu?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='akasha3791']Witam, czy sytuacja suczek uległa jakiejś zmianie? Zaglądam od kilku dni i niestety nie ma żadnych nowych wieści po tej sytuacji, która niestety się wydarzyła na wątku. Mam nadzieję, że wszystko dobrze.[/QUOTE]

Sytuacja na wątku nie ma żadnego znaczenia i nie wpływa w żaden sposób na to, co dzieje się z psiakami. Pani Dorota dojeżdża do suń jak tylko może i pieski sa z tego bardzo zadowolone.
Chciałabym je w weekend zabrać do siebie, problemem jest ilość psów jakie u siebie mam obecnie i jestem tym przerażona.
Jeszcze trzeba do końca ogrodzić siatką ich wybieg, a tz-a nie ma w domu do jutrzejszego wieczora.
Może powieszę ogłoszenie pod wiejskim sklepem i ktoś to zrobi odpłatnie.

Ja zwyczajnie mam pod opieką kilkanaście psów i jest to dla mnie zbyt dużo w tej chwili.

Edited by mestudio
Link to comment
Share on other sites

Niestety coś zmajstrowałam na dysku przenośnym i nie mogę zgrać zdjęć, moja wiedza się wyczerpała w tym temacie i muszę czekać na tz-a żeby sprawdził co się dzieje.

Sunia, która jest u mnie pojechała przed chwilą do lecznicy na sterylizację. Jesteśmy na etapie spacerowania w ogrodzie na smyczy, wychodzi jej to super, jedynie kiedy poczuje nagłe szarpnięcie i naprężenie smyczy, to próbuje się oswobodzić. W kojcu wczoraj dużo wyła i kombinowała, ale pewnie z biegiem czasu to minie.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...