Jump to content
Dogomania

PatBull


Pani Profesor

Recommended Posts

ogórkowa...no i cóż, przez Ciebie muszę wyleźć do sklepu :(

ogórkową miałam okresy, że gotowałam dzień w dzień, aż tż uznał, że zwymiotuje jak poczuje ogórka. mam takie napady, że gotuję przez tydzień codziennie, dalej tak się zdarza :D uwielbiam, mogłabym się tylko tym żywić na zmianę z gulaszem :eviltong:


informuję, że dziś Patryczek luzem odwołał się od psa.
zimny pot mnie oblał podczas tej akcji, byliśmy na szybkim spacerze rano, na fizjo, puściłam go luzem bo pusto aż piszczy, a chciałam żeby zrobił kupę (to sobie zasiądę jak baronowa przy kawie i nie będę musiała wychodzić za godzinę :diabloti:), także odpięłam, poleciał w krzaki, wraca...pies.
babka prowadzi ON-ka, onek się jeży i burczy, Patryk uszy na sztorc, ogon zadarty, myślę sobie NO TO ŁADNIE...oczywiście kagańca niet, odpowiedzialna pańcia puściła na żywca.

i co?

"Paatryyk" wesołym tonem, co się do tej pory nie sprawdzało - PRZYLECIAŁ! :multi: i to tak fest zadowolony, z podkulonym ogonem i zgiętą dupiną, do zabawy. w nagrodę dostał całą saszetkę smaków :grin: mam nadzieję, że to już reguła, kij już z tym poznawaniem, że nie zawsze idzie - za odwołanie +100pkt do zajebistości dla pieseczka :cool3:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Pani Profesor']a, coś jeszcze - wolne jutro ma?

[/QUOTE]
A to rozmawiasz do mnie?

Bo nie sądzę...:roll:
Spotkałaś się kiedyś z takim zjawiskiem żebym miała dzień wolny??

I na Błonia Wald już nie idzie, bo mi nerwów nie starczy, prędzej Franklina wezmę jakbyśmy się kiedyś wybierały.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zuzaw']Gratuluje tego odwołania.U nas jeszcze nie było okazji odwołać od psa ale boje się,ze by nie wyszło :([/QUOTE]

ja się za każdym razem trochę boję :razz: bo nie ufam mu do końca, no ale póki co - są postępy. jedynie na Błoniach ostatnio przyfikał, ale jutro zweryfikuję, czy miejsce zostało ostatecznie spalone, czy jednak znowu będzie akceptował wszystkie pieski jak idzie :diabloti:

[quote name='Majkowska']A to rozmawiasz do mnie?

Bo nie sądzę...:roll:
Spotkałaś się kiedyś z takim zjawiskiem żebym miała dzień wolny??

I na Błonia Wald już nie idzie, bo mi nerwów nie starczy, prędzej Franklina wezmę jakbyśmy się kiedyś wybierały.[/QUOTE]


no do Ciebie! toż czasem miewasz chyba wolne,nie? np. ostatnio :cool3:
a może być i Franklin, ciekawe jak się dogada z Patryczkiem :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

Szczerze to wydaje mi się że dogadałby się. Frank jest tyko rozpieszczony diabelnie, ale tak jak z nim chodziłam to wystarczy jedno szarpnięcie ( a nawet zwyczajne pociągnięcie za smycz) i jest już upomniany. Fakt jest taki że wywalił kilkakrotnie dwumetrowego chłopa, ale oni nad nim nie panują, bo on leci jak chce i gdzie chce, a jak ujada na pieska to standard - smycz na 5 metrów, a oni mocują się żeby utrzymać końcówkę.

Jestem w stanie się podjąć, wolę już jego niż tą obrzydliwą koparę...

Link to comment
Share on other sites

dziękuję Ci Madzia :loveu: zaraz naklepię wiadomość.

relacja ze spaceru - polazłam z koleżanką i Patem na łączki, na starcie wjechało w nas stado szelciaków i znowu rudy samiec został tym najbardziej ukochanym, panie nie chcą jakoś dopuszczać do zabawy, może przez to moje wcześniejsze ostrzeżenie, że nie wiem jak się mój zachowa? (bo szelciaki leciały w naszą stronę bez smyczy).

jeden jest fajny, właśnie rudy samczyk, za to się nie odwołuje :diabloti: i dzięki temu pobawił się chwilę z Patem, potem poleciał do pani.
dalej spotkaliśmy starszą suczkę w typie pekina, Pat machał do niej z daleka, ogólnie bardzo się ekscytował, ale bez nerwów. zapoznał się wzorowo, puściłam ze smyczy i przegonił się z nią parę razy wokół łąk.

w pewnym momencie mi zniknął z pola widzenia, sunia wróciła, a królewicz przepadł - wbiegłam na górkę i co zobaczyłam? mojego pieseczka wraz z drugim uciekinierem - rudym szelciakiem, a jakże :cool3: bo okazało się, że panie gdzieś tam były nieopodal.

nie dałyśmy się pieskom pobawić, to same sobie poszły :diabloti:, ale na imię odwołał się Patryk ładnie, wrócił razem z sheltie :cool3:

później znów weszliśmy w ich stadko, dołączył się pulik (samiec) i mimo tego, że z szelciaków Pat zaakceptował każdego po kolei, to pulika poczęstował wywalonymi zębami :roll: i zgnoił po swojemu, czyli "dotknął pyskiem" (nie wiem co to oznacza, popycha go jakby nosem, wywala zęby, ale nie otwiera paszczy, nie kąsa).

polatał za piłką i leży nieprzytomny, ale statystyka na razie jest niezła, szczególnie w przypadku suk :cool3: zero spiny, choć starsza suka pekina była nieco zachowawcza i trochę się bała przy wąchaniu. dotychczas to było katalizatorem agresora, teraz z sukami jest 10/10, mam nadzieję, że tak zostanie.

moja kretyńska metoda na "OJEJU ZOBACZ KTO TO IDZIE! PIESECZKI!" działa dalej,to nie może być przypadek, że Patrykowi zaczyna latać ogon i mięknie dupka ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Pani Profesor']...toś się położyła przed północą :siara:[/QUOTE]
Dzisiaj też już się położyłam, ale może się do "niewiele po" północy wyrobię bo już mi się nie chce dalej nadrabiać całodziennych zaległości.

Hexa też na "zobacz, kto to?" zawsze ma zaciesz, ale ona i bez tego potrafi sobie wybrać kogoś na ulicy i się cieszyć jak debil. Kiedyś myślała że jakaś babka to moja mama i się z nią witała (za jej zgodą) podczas gdy moja mamuśka stała 2 metry dalej i śmiała się z przygłupiego psa :evil_lol:.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='*Monia*']Dzisiaj też już się położyłam, ale może się do "niewiele po" północy wyrobię bo już mi się nie chce dalej nadrabiać całodziennych zaległości.

Hexa też na "zobacz, kto to?" zawsze ma zaciesz, ale ona i bez tego potrafi sobie wybrać kogoś na ulicy i się cieszyć jak debil. Kiedyś myślała że jakaś babka to moja mama i się z nią witała (za jej zgodą) podczas gdy moja mamuśka stała 2 metry dalej i śmiała się z przygłupiego psa :evil_lol:.[/QUOTE]

po mnie dziś wpadła znajoma, zawołała durna Patryka spod balkonu, a to się kończy jękiem, euforią i OJEJU KTOŚ DO MNIE IDZIE!

zapięłam go, schodzimy, nie uspokajałam - pozwoliłam radośnie się emocjonować, pod klatkę puściłam smycz w myśl "niech wyleci na nią, uwali jej spodnie i będzie miała za swoje" :diabloti: a Patryk...nie zauważył znajomej stojącej pod samymi drzwiami i poleciał parę metrów obok, witać sąsiada który się rozciągał na trawie przed bieganiem :loveu: facet w szoku, że obcy pies skacze jak posrany, wita się, jakby odnalazł zaginionego właściciela... na szczęście więcej wyszło śmiechu, niż "wpadki" ;)

a ja się właśnie dowiedziałam, że jutro jadę w okolice Zakopca załatwiać sprawy, koleżanka zajedzie po mnie...o 6 rano :roll:
jak teraz wyjdę z psem, ogarnę się, wykąpię, to mam 4 godziny snu :placz:

Link to comment
Share on other sites

no to sobie pospałam...całe 3 godziny :roll: załatwiłam, co miałam załatwić i przeżyłam 4-godzinny korek na zakopiance, myślałam, że polazę już piechotą...

pieseczek pięknie spędził pół dnia w samotności, w nagrodę idziemy w łąki (znowu Błonia muszę przełożyć...), a tak poza tym to wszyscy zdrowi :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

nie dało rady załatwiać pociągiem, potrzebna nam była mobliność ;)

oznajmiam, że piesek miewa wciąż humorki - poznaliśmy spokojnie samca ONka, staruszka, powąchał się, ale się nie bawił, zaś w drodze powrotnej znowu "po swojemu" wydarł japę na westa z osiedla, ze stu kilometrów, ŁUŁUŁUŁU i atakujemy...

inna bajka, że west natychmiast odpowiedział :cool3: no i tak sobie ujadały jak burki pod płotem, różnica była taka, że ja swojego psa uspokoiłam w chwilę, a west wydzierał się na flexi jeszcze dłuuugo po tym, jak go minęliśmy.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Pani Profesor']nie dało rady załatwiać pociągiem, potrzebna nam była mobliność ;)

oznajmiam, że piesek miewa wciąż humorki - poznaliśmy spokojnie samca ONka, staruszka, powąchał się, ale się nie bawił, zaś w drodze powrotnej znowu "po swojemu" wydarł japę na westa z osiedla, ze stu kilometrów, ŁUŁUŁUŁU i atakujemy...

inna bajka, że west natychmiast odpowiedział :cool3: no i tak sobie ujadały jak burki pod płotem, różnica była taka, że ja swojego psa uspokoiłam w chwilę, a west wydzierał się na flexi jeszcze dłuuugo po tym, jak go minęliśmy.[/QUOTE]


U nas mijanko z czarnym japodrzeńcem juz lepiej idzie, jak jest za krzakami na ogródku to jest ok, na ullicy ja sie z nimi ost nie mijałam tylko TŻ, ale korekty działają na Ricoa włąsnie na czarnego nic nie robią- tylko krzyczą jego imie. Ani korekt, ani odwrócenie uwagi ani nic, zero null

Link to comment
Share on other sites

za nami przedwczoraj, na naszych "pacyfistycznych łąkach", gdzie Pat ładnie się zachowuje, lazł śmieszny kundelek, młody.

widziałam, że to samiec, no ale tak wesoło leciał, machał ogonem, Pat też wyluzowany, więc dałam się powąchać. wszystko ładnie, mijamy właścicieli siedzących na kocyku, już nawet myślałam, że puszczę Pata żeby pobiegał z młodym...i co wymyślił kundlinek?

pobzykamy :cool3:

wlazł mi na Patryka, który pewnie żałował w tym momencie, że go wcześniej nie przegonił - oczywiście się odwinął, nie ugryzł, bo go miałam na smyczy, ale pogonił.
kundelek młody i durny, ale zacięty, więc dalej badawczo lazł i próbował wąchać, Patryk się odwijał i burczał, a on dalej, i dalej, i dalej...

babka go wołała anemicznie po imieniu, pies się nawet nie odwrócił, więc stanęłam między nim a Patem i coś tam gadałam i utrzymywałam dystans między psami.

o dziwo - Pat się wcale nie nakręcił, nie szczekał, nie wyrywał żeby zamordować młodego, tylko irytował się, kiedy tamten podszedł za blisko, więc nie było jakiejś szarpaniny czy krzyków, ale za setnym razem już mnie maluch zdenerwował :cool3: bo chcieliśmy iść dalej, a tu lezie za nami, Pat coraz bardziej się nakręca i traci cierpliwość... krzyknęłam do baby - "zabierze go pani, czy mam swojego puścić?" i usłyszałam, że "to jeszcze szczeniak", wobec czego odrzekłam, że mojemu to bez różnicy... przyspieszyłam, młodziak leciał za nami jeszcze kawałek i odpuścił, a jego imię rozchodziło się smętnie po okolicy, jak babeczka anemicznie usiłowała go odwołać... nawet nie wstała.

śmieszy mnie jedna rzecz - już pominę etykietę psiarzy, chamstwo, że pies podbiega, a mój może być w trakcie nauki, blebleble.
śmieszy mnie, że babka widzi, że jej pies dostaje łomot, raz za razem, gdyby intensywniej się dostawiał, to Pat by go złapał i przeciągnął po trawniku na 100% (o ile bym mu pozwoliła). widzi i nie wstaje, nie rusza tyłka z kocyka, woła go jak ostatnia ofiara losu i informuje mnie, że to szczeniak.
rozumiem, że można nie pilnować psa jeżeli ma się w dupie wszystko i wszystkich, ale kiedy temu psu może stać się krzywda? (nie mogła, Pat nie atakuje na śmierć i życie, ale skąd ta baba może o tym wiedzieć?).

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...