Jump to content
Dogomania

PatBull


Pani Profesor

Recommended Posts

Ale nie wyrabia się respektu dobijając psa do ziemi przy każdej możliwej okazji.
REspekt to coś więcej niż strach że jak pies zrobi źle to dostanie po łbie.
Każdy psa traktuje czasem miło, czasem nie, choć nie jestem zwolenniczką to czasami też Waldka strzelę przez łeb, ale nie jest to napewno droga do nawiązania dobreg stosunku z psem.
Macie dużo pracy przed sobą zwyczajnie, ja bym na twoim miejscu się umówiła ze szkoleniowcem , może potrzebujesz motywacji.
[QUOTE]
tu się cackam, tu może chwycę, ale może jednak nie, o, [B]piesku, uważaj, będę cię przewracać[/B]... no makabra :grin:[/QUOTE]
:loveu:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Majkowska']Ale nie wyrabia się respektu dobijając psa do ziemi przy każdej możliwej okazji.
REspekt to coś więcej niż strach że jak pies zrobi źle to dostanie po łbie.

Macie dużo pracy przed sobą zwyczajnie, ja bym na twoim miejscu się umówiła ze szkoleniowcem , może potrzebujesz motywacji.

[/QUOTE]

Dokładnie, jak ktoś sie upiera ze jedynie jakieś siłowe metody sa w stanie prawidłowo zbudować relacje to zapraszam do mnie, niech mi na kaukazach pokaże jak to wykonać:diabloti:
Z chęcią zobaczę jak przewracają Celniczka na plecki w momencie kiedy ten chce użreć:evil_lol:

Najlepsza opcja tak jak Majkowska pisze, spotkanie z profesjonalista i praca pod jego okiem.
Z poradnictwa internetowego zazwyczaj nic dobrego nie wynika a tylko czlowiek ma metlik w glowie.

Link to comment
Share on other sites

ja Wam powiem szczerze, że więcej się dowiaduję za pośrednictwem sieci, niż od szkoleniowca...co mi z tego, że pies go słucha, jeżeli ja tego nie jestem w stanie wykonać? robię to samo, staję nad nim stanowczo - jeśli nic nie przeskrobał, to nawet nie spuści uszu..

to nie jest tak, że Pat ma mnie CAŁKIEM w dupie, całkowicie to olewa moją mamę :diabloti: bo ta dała wejść sobie na głowę z marszu i praktykuje zachowania pt. "PATRYK! ŁAPA, OBRÓT, DAJ GŁOS!" przy czym pies robi co chce (albo i nic), a mama skarmia mu laskę kiełbasy z radością, chwali go, głaszcze, a jak tylko pies zaskomli, to dowala mu do michy dzienną porcję (złapałam ją na tym procederze :diabloti:).
o 6-7 rano mnie zrywa z krzykiem, że Patryk piszczy, chce jeść na pewno, srać, sikać (a Patryk mnie po prostu budzi, bo się nudzi -standard), zanim się zwlokę półprzytomna, to mama tylko rzuca "to ja mu dam" i sruuuu, ładuje prosto z worka mięcho do michy, przy czym pies wyżera już część z torebki, zanim jeszcze wyląduje w misce :diabloti:

jak coś przeskrobie, to dostaje pobłażliwe "nu nu, nie wolno!" i pogrożenie paluszkiem - jak mama ma takie metody wychowawcze to się absolutnie nie dziwię, czemu byłam dzieckiem-diabełkiem :diabloti:

ja naprawdę widzę błędy, wiem, że to jest niepoprawne zachowanie na przykładzie mamy (ojciec ma respekt u psa podobny do respektu tż-ta, wyszło samo z siebie), wiem, jak mam postępować, znam zasady na pamięć, ale w praktyce w niektórych sytuacjach mięknę, bo jest mi go żal przewrócić czy zgnoić.

to podświadome :diabloti: ta wesz to mój najsłabszy punkt i strasznie ze sobą walczę, jak mam mu czegoś nie dać, nie pogłaskać, odesłać na miejsce, itd.

całe szczęście, że tż popiera nurt pt. "nawet nie próbuj" aka "chyba cię posrało, durny psie" i robi to, co uważa instynktownie za stosowne. ma posłuch u psa, podobnie jak u swojego asta, którego wychowywał od gówniarza i obecnie u labradora, zapatrzonego w tż-ta jak w obrazek.
tż nigdy nie korzystał z książek, forów - wszystko robi po psiemu, naturalnie. zabawy ma brutalne, nieraz się dziwię, że Pat w ogóle chce się dalej w to bawić (np. miotanie psem po podłodze, podgryzanie kontra szczypanie w nos, odgłosy z piekieł - no makabra), a mimo to -Pat lgnie do tż-ta i go kocha, liże, uwielbia się z nim bawić - bardziej niż ze mną.

ja nie chcę budować tej relacji wyłącznie siłowo, bo nam doskonale idzie współpraca, praca umysłowa, szkolenie (kliker+smaki), ale aspekt "szacunku" niestety leży. tutaj naprawdę nie widzę już nic innego, niż wasze siłowe rozwiązania.

aha, coś jeszcze -szkoleniowiec też go zglebił, kiedy Patryk nie chciał wykonać komendy "na bok", szkoleniowiec go lekko popchnął, żeby pokazać co to za komenda (bo ogłuchł w szale, obok stała miska) - Pat pokazał zęby, szkoleniowiec go przycisnął do gleby i pies się nie ruszył, dopóki nie pozwoliliśmy...

Link to comment
Share on other sites

aha, coś jeszcze - dlaczego optuję za siłowym rozwiązaniem.

Pat wie, czego nie wolno - nie jest idiotą. jak rozbabrze śmietnik (nie robi tego od dawna, oduczyliśmy) to siada, spuszcza łeb, drży mu nóżka - ewidentnie widać że wie, że przeskrobał i nastawia się na ochrzan, nawet ode mnie.
kuli wtedy łeb, spuszcza ogonisko i czmycha na posłanie.

to samo jest z całym "kto to zrobił?" i paluchem skierowanym na np. przewróconą doniczkę, cokolwiek. jeśli wie, że przeskrobał, to mogę go wziąć za fraki i odprowadzić na posłanie, nie broni się, więc jednak pokazuje mi uległość, ale tylko wtedy, kiedy uzna przewinienie za przewinienie.
widocznie kąsania nie traktuje jako czynność zakazaną, dlatego też muszę mu to delikatnie zasugerować :cool3:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='magdabroy']Myślę Majka, że troszkę nad interpretowałaś nasze wypowiedzi ;) Nikt nie każe PP, wziąć Pata za sierści miotać nim po ziemi :shake:
Chodzi o to, żeby w momencie niepożądanego zachowania, wylać mu przysłowiowy kubeł zimnej wody :) A skoro PP, jest miękka i jedyne co robi, to klepnie go w tyłek, to sorry wodzu, ale pies ma to w czterech literach i tyle. Jego to nie boli, on nawet dyskomfortu nie poczuje przy takim klapnięciu, więc nie ma mowy, żeby robiło to na nim jakiekolwiek wrażenie.
To nie ma działać też tak, że od dziś, Magda będzie go lała po łbie, bo tak ma być.
Ale pies ma poczuć, że spotkała go kara za to, co zrobił ułamek sekundy wcześniej. I ma to być kara, którą poczuje, a nie pobłażliwe klepanie po pupci :roll:[/QUOTE]

Nie wiem czy nadinterpretowałam, raczej rozumiem przewrócenie na plecy i przygwożdżenie do ziemi psa który ośmieli się wyskoczyć z zębami na własciciela. Dla mnie to siłowy przejaw dominacji, coś co ludzie sprowadzają do tego jak matka łapie szczenięta za kark i tyrpie nim aż małe się nie wywali na plecki i nie posika.
Rozumiem że to są metody praktykowane przez polecających i skutkują bez żadnych podstaw - tj do tego ogólne zbudowanie relacji silnego wodza.
Napisałam - ok, psa można skarcić, można szarpnąć, można ryknąć jak bawół w okresie godowym ale on musi chyba mieć jakaś podstawę. Dla psa który ją ma karą może być głupie "nie" czy nawet to klepnięcie, nie chodzi o stopień bólu, chodzi raczej o pokazanie psu że to nie tędy droga.
Dla mnie to co się dzieje u PP nie wynika z twardej ręki lub jej braku, jak widać jej tż psa dominuje po kłapnięciu a pies i tak kłapie...
Dla mnie to jest szerszy problem, nie tylko tego żeby go gnoić, bo tak musiałaby faktycznie dość często to robić - wkłada na spacer obroże,kłap-gleba, dotyka na spacerze łąpy żeby odczepić rzepa, kłap- gleba, w domu kilkakrotnie gleba za warczenie itd...

Jeszcze dochodzi tu kwestia przeszłości Pata, jakiejśtam ,nie wiemy. Może on ma jakieś zakodowane straszliwe przeżycia, może ktoś go lał, może ktoś go dotykał na siłę... kłapnięcie nie bierze się znikąd. To ze kłapie dla mnie oznaka starchu, próbuje ich odgonić, nie ufa im.
Ja bym tu raczej budowała zaufanie, a nie dominowała i karała za to że inaczej się wyrazić nie potrafi.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Majkowska']
Ja bym tu raczej budowała zaufanie, a nie dominowała i karała za to że inaczej się wyrazić nie potrafi.[/QUOTE]

Można robić obie rzeczy naraz, choć może się to wydawać dziwne i samo sobie zaprzeczać ;)

Jak wygląda to budowanie zaufania, w jaki sposób zająć się psem (np. gdy trzeba zmieniać opatrunki, gdy trzeba wyrwać kleszcza, wyciągnąć z sierści rzepy) gdy ten gryzie?

Link to comment
Share on other sites

ciociu, próbowałam :placz: przez rok!
to była pierwsza metoda obrana przeze mnie w celu wyeliminowania kłapnięcia, tj. oswajanie z ręką, głaskanie, nagradzanie.
mam z tego tyle, że się wyrachował przebiegle i znosi z żalem niektóre czynności, ale tylko z odpowiednimi podchodami i w zamian za coś.

to też nie jest tak, że jego NIGDY nie można dotykać, mówiłam - są momenty, że jest ok, dziś podciągałam mu skarpetkę i nawet nie burknął, a wczoraj przyładował zębami bez ostrzeżenia. zachowywałam się tak samo, bez pitolenia - podchodzę, biorę łapę, podciągam skarpetkę.

czasem go biorę na ręce i sobie kładę na kolanach i też nawet nie warknie, może tam stęknie jak dziad, ale on często stęka :diabloti: to źródło rozrywki w pewnym sensie,bo strasznie śmieszne jest te jego EEEECH.. :D

a co do kłapania tż-ta, to to jest naprawdę nieporównywalne, on go nie chwyta zębami, najwyżej klaśnie zębami obok, muszę dopytać jak chłop wróci, ale wydaje mi się, że nie uwalił go nigdy (uwalił - w sensie chwycił rękę, odbił zęby). wydaje mi się, że max to było dotknięcie, bo tż sobie po prostu nie pozwala.

warczenia - mówiłam - nie eliminuję, bo Pat się komunikuje warcząc, tzn. często i gęsto to robi, w zabawie, w nerwach, z nudów - to nie jest zawsze ostrzeżenie, to po prostu takie jego "gadanie". niech sobie warczy, jak ma się czuć przez to bezpieczniej.

i wg. mnie on się nie boi tego dotyku, tylko sobie go po prostu nie życzy - "boli mnie nóżka, więc się odwal, cioto, nie potrzeba mi twojego majstrowania". pies przecież nie rozumie, że jak nie zmienię opatrunku, to będzie gorzej. tak czy siak, obecność tż-ta działa jak pacyfikator, nawet jeśli go tylko lekko przytrzymuje albo głaszcze po łbie, to wtedy Pat się nie odważy mnie dziabnąć i mogę sobie majstrować ile wlezie.

strachem też to nie jest, te kłapanie - strach pokazuje przy wetce, to brzmi zupełnie inaczej i inaczej wygląda, wtedy warczy tak dudniąco, zakrawa to o "płacz" wręcz, na pewno to nie jest taka sama reakcja, jak na moje majstrowanie.

dla mnie to nie strach i koniec - inaczej wygląda ten pies, kiedy się boi (petardy, wystrzału, burzy, wetki, dźwięku, czegokolwiek). dla mnie to pokazywanie, że sobie nie życzy - bo w końcu ma prawo nie życzyć, ale wymagam od niego, żeby zacisnął zęby i koniec.

z drugiej strony - czesania też nie lubi, zabiera łapy, odchodzi, a mimo to - w 99% przypadków go wyczesuję bez gdakania, czasem tylko burknie, jak pociągnę za futro na łapach..

Link to comment
Share on other sites

[quote name='maartaa_89']Można robić obie rzeczy naraz, choć może się to wydawać dziwne i samo sobie zaprzeczać ;)

Jak wygląda to budowanie zaufania, w jaki sposób zająć się psem (np. gdy trzeba zmieniać opatrunki, gdy trzeba wyrwać kleszcza, wyciągnąć z sierści rzepy) gdy ten gryzie?[/QUOTE]

próbowałam po dobroci, czyli titanie, "dobry piesek", uspokajające głaskanie - jego to wk*wia na całego i to widać, bo po takim ugłaskiwaniu zaczyna groźnie burczeć, zanim tylko dotknę.
rozumiem to tak, że wtedy on czuje moją słabość i to, że się czaję do łapy (bo głaszczę, biorę delikatnie), z nim trzeba robić wszystko z petardy, czyli podchodzisz, przewracasz, chwytasz łapę, przytrzymujesz go kolanem i zmieniasz opatrunek.
tak robi tż i jest w stanie sam go opatrzyć bez problemu. czasem tylko pies warknie,ale co to było w porównaniu z tym, co robi ze mną..

Link to comment
Share on other sites

[quote name='furciaczek']Dokładnie, jak ktoś sie upiera ze jedynie jakieś siłowe metody sa w stanie prawidłowo zbudować relacje[/QUOTE]
A ktoś tak uważa?


Majkowska, jasne, zaufanie. Czy nad tym właśnie nie pracowała do tej pory PP? Czy nie pokazywała psu, że nic mu nie grozi, nie dawała smaczków za dobre zachowanie, nie odwrażliwiała go na dotyk? I gdzie to zaufanie, gdzie ten szacunek?
Tak piszesz piszesz, a konkretów brak. Więc załóżmy, że PP opatruje psu ranę, ten startuje do niej z zębami. Co ma zrobić? Interesuje mnie, co konkretnie radzisz.


Psy są różne i różnie reagują, wiadomo. Tyle że pisanie, że jak się psu w sytuacjach skrajnych pokaże, że W OGÓLE nie jest w pozycji do startowania z zębami, poskutkuje brakiem zaufania czy szacunku (czego i tak w przypadku PP nie ma, więc...) jest trochę na wyrost. Mnie zdarzyło się psu przylać i możecie uwierzyć, że nie był to klaps w dupę. A jednak kiedy pies wybudzał się z narkozy i weszłam do gabinetu, to podpełzł do mnie i położył mi się w nogach, a nie próbował mnie urąbać. Kiedy dostał wciry od dobermana to nie uciekł gdzie pieprz rośnie, tylko podbiegł do mnie i przez jakiś czas trzymał mi się tyłka.
Jedyna sytuacja, w której łapie mnie zębami, to kiedy bawimy się w zapasy na zasadach "wszystkie chwyty dozwolone" - a i tak jak za mocno złapie i się zatrzymam albo syknę, to od razu puszcza.

Link to comment
Share on other sites

dog193, Pat też zna zabawę w zapasy i gryzienie po rękach, wtedy jest to absolutnie bez agresji i również mam tak, że jak przesadzi, to robię AŁA - i puszcza.
nie przekracza granic, memła rękę w gębie,ale nie dziabie mocno.

jak już się nakręci jak idiota,to sam rozumie, że zamiast gryźć rękę może złapać co innego - wtedy szuka po domu szarpaka i przynosi go w gębie, jakby rozumiał, że na tym można się wyżyć, a na moich rękach - nie.

Link to comment
Share on other sites

Majka, a Ty naprawdę wierzysz, że zaufanie to jest jedyna metoda przy Patryku?
Bo jak ja tak czytam, to co pisze PP, to zaufanie jest dla Pata na ostatnim miejscu.
Dla mnie, definitywnie ten pies chce być ponad PP. Chce mieć ostatnie słowo we wszystkim, jeśli akurat ma zły dzień.
A PP nie jest jasnowidzem, czy dziś Pat wstał lewą czy prawą nogą ;)
Druga sprawa- behawiorysta ;) Według Ciebie, Pat mu zaufał i dlatego go słuchał?! Nie, bo pies nie zaufa w 5 min, ani w godzinę. Pat go słuchał, bo wiedział, że jak nie to dostanie "po łbie" i tyle. Zresztą, wystarczy cofnąć się do tego co napisała PP, po ich pierwszym spotkaniu. Facet go zgnoił przy pierwszej nadarzającej się okazji i już.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Pani Profesor']z nim trzeba robić wszystko z petardy, czyli podchodzisz, przewracasz, chwytasz łapę, przytrzymujesz go kolanem i zmieniasz opatrunek.
tak robi tż i jest w stanie sam go opatrzyć bez problemu. czasem tylko pies warknie,ale co to było w porównaniu z tym, co robi ze mną..[/QUOTE]
Bo tak to powinno wyglądać, już nie zagłębiajmy się, czy gnoić czy nie gnoić.

Kiedyś kobieta z bokserem zapytała się moich weterynarzy, jak oni to zrobili, że mu do pyska zajrzeli. Bo ona tyle razy próbowała i się nie dało... Odpowiedzieli, że oni nie próbują - oni po prostu to robią.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='maartaa_89']Można robić obie rzeczy naraz, choć może się to wydawać dziwne i samo sobie zaprzeczać ;)

Jak wygląda to budowanie zaufania, w jaki sposób zająć się psem (np. gdy trzeba zmieniać opatrunki, gdy trzeba wyrwać kleszcza, wyciągnąć z sierści rzepy) gdy ten gryzie?[/QUOTE]

Wiesz, wydaje mi się że oduczanie psa ataku nie polega tylko na gnojeniu go przy ataku a na ogólnych zasadach. Można go nawet i skopać, a potem przeprosić i żałować , nie wiem jaki będzie efekt.
To nie chodzi o to zeby do pieseczka tylko niuniać, ale właściwie skoro przykładowe rzucenie psa na plecy i złapanie za kark aż sie nie uspoki skutkuje to dlaczego tak cięzko wiele psów wyprowadzić z agresji?



[QUOTE]
Majkowska, jasne, zaufanie. Czy nad tym właśnie nie pracowała do tej pory PP? Czy nie pokazywała psu, że nic mu nie grozi, nie dawała smaczków za dobre zachowanie, nie odwrażliwiała go na dotyk? I gdzie to zaufanie, gdzie ten szacunek?
Tak piszesz piszesz, a konkretów brak. Więc załóżmy, że PP opatruje psu ranę, ten startuje do niej z zębami. Co ma zrobić? Interesuje mnie, co konkretnie radzisz.[/QUOTE]
Znam Pata trochę i wiem jak u niego wygląda to bo dziabnął PP przy mnie kilka razy i nie jest to jakiś atak szału, to takie odgonienie jak jeden burek goni drugiego burka - chaps, białka na wierzch " a to się źle stało?" a potem już odczłapał nieporuszony jakby to było poza nim.
Jeśli chodzi o to co ja bym zrobiła to pewnie bym psa skarciła, ale nie ścierała nim pogłogi, podejrzewam że Pat jest na tyle uległy jednak że wystarczy go krzyknąć (kilkakrotnie obserwowałam go jak darłam się na Waldka i naprawdę on przyjmuje krzyk jako karę) zmusztrować, a potem powolutku wałkować z nim co chcemy. Chociażby porównując go do Amora to w sytuacji gdybym chciała go uderzyć to Amor by mi odpowiedział mocnym i stanowczym atakiem, Pat podejrzewam że by się skulił. Ale to nie jest metoda żeby go wychować.
Co do PP to do tej pory z tego co wiem niestety zbyt go chyba uczłowieczała - dawała mu kary na pół dnia, obrażali sie na niego, on nie czuł jako takich na sobie konsekwencji. A to niestety nie tędy droga. Teraz pracują że szkoleniowcem i mają trochę do wyprostowania, ale niekoniecznie musi to polegać na tym że jak pies przewali ostatecznie kąsając to za kark go do ziemi i koniec pracy.
Dopóki PP nie poczuje się pewnie w swojej roli to nawet jak go zgnoi może jej to nic nie dać, a wręcz zepsuć ich relację.

[QUOTE]Druga sprawa- behawiorysta ;-) Według Ciebie, Pat mu zaufał i dlatego go słuchał?! Nie, bo pies nie zaufa w 5 min, ani w godzinę. Pat go słuchał, bo wiedział, że jak nie to dostanie "po łbie" i tyle. [/QUOTE]
Nie, gośc pokazał się jako ktoś komu można zaufać, kto jest godny poprowadzić stado, nie ktoś kto podchodzi i wycofuje się naraz.

Myślę ze zaufanie to podstawa jakiejkolwiek relacji z psem, nie można wszystkiego robić na przymusie czy na nakręceniu na zabawkę, pies musi też trochę sam wiedzieć co sie od niego oczekuje. A jak się nie wie samemu co się oczekuje no to w czym rzecz.

PP dla Pata jest dobra i chce być interesująca. Tylko w tej dobroci trochę podlizuje mu się, daje mu przyzwolenia na pewne zachowania których on próbuje.
Jak jeszcze psa przy okładaniu rany jestem w stanie zrozumieć tak np pies który gryzie przy wkładaniu obroży to już nie jest ok.
Czajeniem się i rozważaniem czy mnie chapnie czy też nie, czy mogę cię psie dotknąc czy nie nie zdziała zbyt wiele, a jak sobie pieska przeciągnie po ziemi też to nie da wiele - tak jak dominowanie przez jej tż.
Nie jestem specjalistą w dziedzinie, ale myślę że to nie jest droga, choć zauważyłam że ostre traktowanie psów jest teraz w modzie i ludzie się tym wręcz szczycą...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Majkowska']Wiesz, wydaje mi się że oduczanie psa ataku nie polega tylko na gnojeniu go przy ataku a na ogólnych zasadach. Można go nawet i skopać, a potem przeprosić i żałować , nie wiem jaki będzie efekt.
To nie chodzi o to zeby do pieseczka tylko niuniać, ale właściwie skoro przykładowe rzucenie psa na plecy i złapanie za kark aż sie nie uspoki skutkuje to dlaczego tak cięzko wiele psów wyprowadzić z agresji?

[/QUOTE]

Nie odpowiedziałaś na moje pytanie ;) chodzi mi o to co KONKRETNIE trzeba robić, gdy MUSISZ wykonać jakąś czynność przy psie i a on ci się ciągle odwija.

Co do reszty to mamy podobne zdanie- tak jak pisałam moim zdaniem zgnojenie Patryka może nie pomóc, jeśli zrobi to osoba niekonsekwentna, łatwo mu ulegająca i nie mająca w psie autorytetu. Może też pomóc jeśli PP zmieni swoje nastawienie i zacznie być wobec niego babą z jajami, która się nie cacka z pieskiem, gdy ten podskakuje. Szkoleniowca pies zaczął słuchać, bo widocznie ma facet w sobie siłę "alfy" i Patryk to wyczuł. Z kolei u PP wyczuwa wahanie, niepewność, utwierdził się już w przekonaniu, że może sobie fikać i ciężko będzie mu uświadomić, że jednak nie może. Dlatego ostrożnie z tym ciskaniem psem o ziemie, przygniataniem itd. Zresztą ja samego przygniatania nie popieram, nigdy nie próbowałam i mam nadzieję, że nie będę musiała. Owszem, zdarzyło mi się kilka razy szarpnąć moim dorastającym hovkiem za kłaki na karku, ale tylko w sytuacji, gdy stwierdził, że olewa moje polecenie i np. pobiegł gonić kota, zabrać piłkę dziecku, które się nią bawiło kilkanaście metrów dalej czy postanowił poujeżdżać moją siostrę :lol: wiedziałam jednak, że mogę sobie na to wobec niego pozwolić, bo to pies, który nie zamyka się wtedy w sobie. PP nie wie do końca jaki jest Patryk, ma wiele wątpliwości, waha się- niech lepiej nic sama nie próbuje tylko sprowadzi do domu szkoleniowca.

Link to comment
Share on other sites

Tak czytam i czytam. Może zacząć od podstawowych podstaw?
Choćby z dotykaniem tych łap. Może wrócić do momentu w którym powinniście go odczulić na dotyk łap i skojarzenia mu dotyku z przyjemnością tudzież brakiem przykrych zdarzeń.
[url]http://www.beagle24.pl/art.php?art=106[/url]
No na przykład tu kontrwarunkowanie. To taki przykład jak z psem można coś wypracować, bo przecież.
Ja Dexa odczulałam na dotykanie w okolicach sisiora bo po kastracji miał traumę :P Teraz sam wywala koła do góry i nawet po udkach od środka lubi. Akurat ja malusimi kroczkami go dotykałam i smaczkowałam...
Poszukaj jakiejś metody która u Was poskutkuje. Czasami warto potraktować psa jak by przybył do nas do domu dopiero. Pomyśleć jakie zasady chciała byś aby panowąły w waszej relacji i je z pełną konsekwencją wprowadzić.
Bo czasami to faktycznie nie jest kwestia "dominacji" tylko lęk i zle skojarzenia z przeszłości. Taka reakcja wyuczona...

Link to comment
Share on other sites

W co jak w co, ale w to, że pies poczuł zaufanie do faceta, którego widział pierwszy czy nawet drugi raz w życiu przez parę minut, i dlatego się skulił i wycofał, zamiast atakować - nie uwierzę. Raczej nie kierowało nim zaufanie ;)

Ja Pata nie znam, nie widziałam jego akcji, ale skoro wszyscy, którzy go widzieli uważają, że jest on lękowy i wszystkie zachowania mają tę podstawę- to też uważam, że zgnojenie niewiele da. Ale - zgnojenie, a nie ostrzejsze pokazanie, o co chodzi. Pomimo że zachowanie lękowe, to jednak agresywne. Na pewno, PP, musisz z siebie wykrzesać tę pewność, bo to pomoże i jemu, i Tobie - niewykluczone, że wiele z problemów wynika z Twojego nastawienia, a psy nastawienie dobrze wyczuwają, wiem to z własnego doświadczenia. Czasem dobrym etapem zmian jest zmiana nastawienia, postawy, myślenia - w sobie, a dopiero potem zmienianie psa. Co nie zmienia faktu, że bywały sytuacje, gdy taki straszący pies, gdy dopadał z ząbkami do mojej reki, dostawał na odlew w łeb po prostu. Nie było to przemyślane zachowanie, raczej odruch, ani nie było to kotłowanie się z psem, walczenie czy mocne uderzenie - ale wystarczało.

Edit: Przeczytałam posta i wyszło mi dużo 'zmieniania' w jednym miejscu, ale jestem padnięta po robocie i nie chce mi się tego zmieniać :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Majkowska']


Znam Pata trochę i wiem jak u niego wygląda to bo dziabnął PP przy mnie kilka razy i nie jest to jakiś atak szału, to takie odgonienie jak jeden burek goni drugiego burka - chaps, białka na wierzch " a to się źle stało?" a potem już odczłapał nieporuszony jakby to było poza nim.
Jeśli chodzi o to co ja bym zrobiła to pewnie bym psa skarciła, ale nie ścierała nim pogłogi, podejrzewam że [B]Pat jest na tyle uległy jednak że wystarczy go krzyknąć (kilkakrotnie obserwowałam go jak darłam się na Waldka i naprawdę on przyjmuje krzyk jako karę) zmusztrować, a potem powolutku wałkować z nim co chcemy.[/B] Chociażby porównując go do Amora to w sytuacji gdybym chciała go uderzyć to Amor by mi odpowiedział mocnym i stanowczym atakiem, Pat podejrzewam że by się skulił. Ale to nie jest metoda żeby go wychować.
Co do PP to do tej pory z tego co wiem niestety zbyt go chyba uczłowieczała - dawała mu kary na pół dnia, [B]obrażali sie na niego[/B], on nie czuł jako takich na sobie konsekwencji. A to niestety nie tędy droga. Teraz pracują że szkoleniowcem i mają trochę do wyprostowania, ale niekoniecznie musi to polegać na tym że jak pies przewali ostatecznie kąsając to za kark go do ziemi i koniec pracy.
Dopóki PP nie poczuje się pewnie w swojej roli to nawet jak go zgnoi może jej to nic nie dać, a wręcz zepsuć ich relację.


Nie, gośc pokazał się jako ktoś komu można zaufać, kto jest godny poprowadzić stado, nie ktoś kto podchodzi i wycofuje się naraz.

Myślę ze zaufanie to podstawa jakiejkolwiek relacji z psem, nie można wszystkiego robić na przymusie czy na nakręceniu na zabawkę, pies musi też trochę sam wiedzieć co sie od niego oczekuje. A jak się nie wie samemu co się oczekuje no to w czym rzecz.

PP dla Pata jest dobra i chce być interesująca. Tylko w tej dobroci trochę podlizuje mu się, daje mu przyzwolenia na pewne zachowania których on próbuje.
Jak jeszcze psa przy okładaniu rany jestem w stanie zrozumieć tak np [B]pies który gryzie przy wkładaniu obroży to już nie jest ok.[/B]
Czajeniem się i rozważaniem czy mnie chapnie czy też nie, czy mogę cię psie dotknąc czy nie nie zdziała zbyt wiele, a jak sobie pieska przeciągnie po ziemi też to nie da wiele - tak jak dominowanie przez jej tż.
Nie jestem specjalistą w dziedzinie, ale myślę że to nie jest droga, choć zauważyłam że ostre traktowanie psów jest teraz w modzie i ludzie się tym wręcz szczycą...[/QUOTE]

odniosę się do pogrubionego - krzyk on respektuje, owszem, ale w przypadku, kiedy coś broi, ukradnie, robi ewidentnie źle, to wybija go jak impuls i przerywa.
przy kąsaniu - absolutnie nie działa, mogę wrzeszczeć i wrzeszczeć.

odnośnie obrażania się, to nie tak :cool3: i nie "my", tylko ja, bo tż się zawsze pukał w głowę, a ja chodziłam po prostu struta i unikałam psa,ot, takie obrażanie. nie praktykuję już tego!

i co do ostatniego - on nie ma problemu z zakładaniem obroży, co Ty! u niego jest problem, kiedy się wrzaśnie i chce się go odciągnąć od jakiejś czynności za pomocą obroży - tego nie lubi i kłapie, choć nie agresywnie, a raczej jęczy z otwartą mordą, coś w ten deseń.
nie lubi siłowego prowadzenia go gdzieś za obrożę (na smyczy nie ma tego problemu)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='LadyS']W co jak w co, ale w to, że pies poczuł zaufanie do faceta, którego widział pierwszy czy nawet drugi raz w życiu przez parę minut, i dlatego się skulił i wycofał, zamiast atakować - nie uwierzę. Raczej nie kierowało nim zaufanie ;)[/QUOTE]

Dokładnie, to nie było żadne zaufanie, jak pisze Majkowska ;)

[quote name='LadyS']Ja Pata nie znam, nie widziałam jego akcji, ale skoro wszyscy, którzy go widzieli uważają, że jest on lękowy i wszystkie zachowania mają tę podstawę- to też uważam, że zgnojenie niewiele da. Ale - zgnojenie, a nie ostrzejsze pokazanie, o co chodzi. Pomimo że zachowanie lękowe, to jednak agresywne. Na pewno, PP, musisz z siebie wykrzesać tę pewność, bo to pomoże i jemu, i Tobie - niewykluczone, że wiele z problemów wynika z Twojego nastawienia, a psy nastawienie dobrze wyczuwają, wiem to z własnego doświadczenia. Czasem dobrym etapem zmian jest zmiana nastawienia, postawy, myślenia - w sobie, a dopiero potem zmienianie psa. Co nie zmienia faktu, że bywały sytuacje, gdy taki straszący pies, gdy dopadał z ząbkami do mojej reki, [B]dostawał na odlew w łeb po prostu. Nie było to przemyślane zachowanie, raczej odruch, ani nie było to kotłowanie się z psem, walczenie czy mocne uderzenie - ale wystarczało.[/B][/QUOTE]

Ja dokładnie coś takiego mam na myśli. Nie żadne trzymanie za kark i siłowanie się z psem. To ma być odruch, coś jak odruch bezwarunkowy.

Link to comment
Share on other sites

Tu super przykład karcenia po psiemu:
[url]https://www.youtube.com/watch?v=oU7e4nl7RKQ[/url]
Rekacja duzego blyskawiczna, wszystko trwa sekunde...ciezko to przenieść na relacje człowiek-pies, bo jednak człowiek nie jest w stanie tak precyzyjnie dostosować momentu i czasu.

Problem z Patem na pewno jest bardziej złożony i żeby zmienić to jedno zachowanie trzeba sie ostro napracować w rożnych aspektach współistnienia psa i przewodnika. Nie ma cudownej recepty, nie sposób pewnych rzeczy naprawić w 5 minut...niestety proces zmiany zachowania musi potrwać.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='maartaa_89']Nie odpowiedziałaś na moje pytanie ;) chodzi mi o to co KONKRETNIE trzeba robić, gdy MUSISZ wykonać jakąś czynność przy psie i a on ci się ciągle odwija.[/QUOTE]
Odpowiedziałam :
[QUOTE]Jeśli chodzi o to co ja bym zrobiła to pewnie bym psa [B]skarciła[/B], ale nie ścierała nim pogłogi, podejrzewam że Pat jest na tyle uległy jednak że wystarczy go krzyknąć (kilkakrotnie obserwowałam go jak darłam się na Waldka i naprawdę on przyjmuje krzyk jako karę) zmusztrować, a [B]potem powolutku wałkować[/B] z nim co chcemy.[/QUOTE]

To bym zrobiła.
Ale skoro zajmuje się nimi szkoleniowiec to myślę że nie ma się co wtryniać i analizować co ja bym zrobiła ;)

Gwoli wyjaśnienia , bo widzę że coś tu się robi dziwnego - ja nie uważam żeby trzeba było tiutiać, ale uważam że to bez sensu żeby PP "dominowała" psa bo ktoś tam pociągnął swojego za ucho i pies się nawrócił.
Szczególnie jak jej jest go szkoda i będzie się potem czuła z tym źle i nie fair wobec niego.
Pewność siebie - tego jej potrzeba, nie wyszargania psa ;)

[QUOTE]Problem z Patem na pewno jest bardziej złożony i żeby zmienić to jedno zachowanie trzeba sie ostro napracować w rożnych aspektach współistnienia psa i przewodnika.[/QUOTE]
Otóż to ;)

Link to comment
Share on other sites

PP, dawno temu mówiłam Ci, jak przepracować z Patem kwestię tego, że odwija się, gdy łapiesz go za obrożę w stresowej sytuacji. czy robiłaś to, co wtedy Ci pisałam?
czy napisałaś do osoby, którą ostatnio Ci poleciłam? serio, zrób to. ona odmieniła moją relację z Timim. kiedyś też się wściekał, gdy coś przy nim robiłam. ostatnio miał babeszjozę i nie było problemu np ze zdjęciem opatrunku...

Link to comment
Share on other sites

pokazać psu stopniowo, że złapanie za obrożę nic nie oznacza złego. najpierw bez zbędnych rozproszeń, lekko dotykasz obroży i dajesz smaki. potem zaczynasz łapać, odciągać, dając smaki. potem ćwiczysz to na zabawkach(jak masz psa nakręconego na zabawki). chodzi o to, żeby zrobić to(łapanie za obrożę)w równie silnych emocjach jak przy psach, ale bez ryzyka, że pies się odwinie(bo robimy to stopniowo). ogólnie ćwiczenie różnych rzeczy w wysokich emocjach fajnie się potem przekłada na posłuszeństwo w stresowych sytuacjach

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Majkowska']
Nie jestem specjalistą w dziedzinie, ale myślę że to nie jest droga, choć zauważyłam że [B]ostre traktowanie psów jest teraz w modzie i ludzie się tym wręcz szczycą[/B]...[/QUOTE]

:roflt: :roflt: :roflt:

Ej, ale tak serio byście po prostu odpuszczali psu, który Was gryzie? Bo ja myślę, że instynktownie bym mu trzasnęła nawet się za bardzo nie zastanawiając. Stary pies mojego niemęża u jego rodziców, rozpieszczony niuniuś, stara się czasem przeforsować swoje racje zębami. Szczypie ich i manipuluje nimi na okrągło. Na mnie próbował podnieść wargę RAZ. Reakcja była jakby zupełnie poza mną, bo zadziałałam wręcz nieświadomie, to był impuls i baaaaardzo mu się nie spodobała, ale odpuścił i teraz mogę mu zabrać coś, co postanowił sobie pilnować albo złapać go za obrożę i gdzieś przeprowadzić a to były główne sytuacje, w których rozstawiał ludzi po kątach i trzaskał zębami na lewo i prawo. Mogę go czesać, kazać mu zejść z fotela, zaglądać w uszy i takie tam i... nic. A to nie jest mój pies, widzę go raz na tydzień albo i nie. Oczywiście, gdyby to był pies ważący 60kg to pewnie bym instynktownie raczej próbowała uniknąć konfliktu ogólnie, jak zapewne każdy, kto nie jest samobójcą ;)

Nikt tu nie twierdzi jak sądzę, że wpier*ol dobry na wszystko :diabloti: albo że jak się kundla nie bije to mu wątroba gnije, ale skoro pies karci swojego człowieka zębami, bo sobie NIE ŻYCZY no to heloł. Trzeba zmienić bardzo, bardzo wiele. Przede wszystkim w swojej własnej głowie.

Link to comment
Share on other sites

motylku, tysiące razy to robiłam, klikałam mu nawet, kiedy "szarpałam" obrożą w zabawie, nawet jak był rozjuszony, dostawał zawsze setki pochwał - NIJAK się to nie przekłada na sytuacje, kiedy chcę mu uniemożliwić np. polowanie na coś (bo wywąchał jeża i go tam próbuje dopaść) - wtedy się odwija bez ostrzeżenia, cała praca się resetuje, jakby nigdy nie była przeprowadzona :shake:

to samo jest z podnoszeniem w domowych warunkach, braniem łap, itd. - wszystko ok, kiedy wisi nad nim widmo nagrody, w stresowej sytuacji - nie ma mowy.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...