Jump to content
Dogomania

Lusia


joanka40

Recommended Posts

Dzików może lepiej nie goń bo to może być niebezpieczne ;) - dzików unikaj :)

 

Asiu, czym się pozbywasz pcheł z dzików, tfu,tfu z jeży?

 

Tak jest.

Dzików należy unikać. Zdecydowanie.

 

Danusiu, wiem, że Dorobella kąpie znalezione jeże w szarym mydle, bądź mydle antybakteryjnym /zapytam się w jakim/. Taka kąpiel już dużo pomaga.

Jest też preparat SEBACIL firmy BAYER.

Potwór z działki nie był kąpany, bo był czysty i nie wydzielał żadnych brzydkich zapachów.

Pchły były na nim, ale padły po zakropieniu IWERMEKTYNĄ.

Weterynarz sam obliczył  dawkę i przygotował do zakropienia  w strzykawce.

Jeż bardzo źle się czuł po tym środku, zaliczył nawet mały kryzysik, ale po dobie już wszystko było dobrze i zdecydowanie poprawiło się jeżowe samopoczucie.

 

Dziś natrafiłam na wątek z opisem problemów z nową  dogomanią.

No, ja mam identyczne wręcz problemy jak dyskutanci wątku.

Co więcej stara dogo działała na mnie jak magnes, a ta dogo - no wiadomo...

Ciekawa jestem jak wyglądają aktualne statystyki korzystania z dogomanii.

Może ktoś wie ?

 

I jeszcze zamieszczam zdjęcie Miśka, który przyjął kształt miski:

 

bd4d0bf74262.jpg

Link to comment
Share on other sites

o mammo nie miałam pojęcia, że taki jeż to może być i nerwowy, i w ogóle... taki jakiś jak psy i koty trochę...

A pokaż,  czy trochę urósł ten jeżu malusieńki ;)

 

Cześć Ajula.

Zdjęcia będą. Obiecuję.

Te zębiska to był chyba tylko epizodzik, bo on raczej większość czasu śpi.

A jak nie śpi, to głównie po nocy i wtedy wyłazi z pudła i kombinuje. Najczęściej kończy się to metą na psiej kołdrze.

Choć tej nocy ponoć latał jak opętany i usiłował zrobić włam do kuchni.

Generalnie to chyba łatwiej jednak jest z tym kotem, bo kot idzie do kuwety, jak sobie poje, to noc prześpi.

A jeż załatwia się  w dowolnym miejscu i jako, że jest to dzikie zwierzę buszuje po nocy, nie zważając na sen domowników. On po prostu idzie na łowy. W tym przypadku idzie na łowy do kuchni :sabber: .
 

Link to comment
Share on other sites

Joanko ,Ty powinnaś pisać artykuły do gazet o zwierzakach:),n.p. do Kocich Spraw,Twoje opowiadania czyta się jednym tchem,są one bardzo ciekawie napisane i z lekkim humorem,więc nie powinno być problemem ,żebyś się załapała na taką pracę:)spróbuj ,napisz ,a nie pożałujesz :)

Link to comment
Share on other sites

Joanko ,Ty powinnaś pisać artykuły do gazet o zwierzakach:),n.p. do Kocich Spraw,Twoje opowiadania czyta się jednym tchem,są one bardzo ciekawie napisane i z lekkim humorem,więc nie powinno być problemem ,żebyś się załapała na taką pracę:)spróbuj ,napisz ,a nie pożałujesz :)

 

Różo, bardzo Ci dziękuję za tak miłe słowa.

Myślałam kiedyś żeby popróbować pisania, ale tylko myślałam o tym.

Pisanie to fajna sprawa...myślę, że każdy człowiek ma swoje niesamowite historie do opowiedzenia i myśli o tym, że fajnie byłoby je spisać, czy to dla Rodziny, czy też dla szerszego grona odbiorców, ale ciągle brakuje czasu...

Ja to się tylko zastanawiam, jaki talent trzeba posiadać i jaką wyobraźnię, żeby stworzyć takie opowieści jak "Anna Karenina", "Zbrodnia i kara",  czy też "Sto lat samotności", albo "Miłość w czasach zarazy".

Uwielbiam też książki dla dzieci, znam ich mnóstwo i ciągle czytam nowe.

Harrego Pottera przeczytałam dwa razy - wszystkie siedem tomów dwa razy - i do tej pory się zastanawiam, w jaki sposób takie historie powstają w głowie pisarza ?

Ja niestety nie mam takich zdolności, by wymyślać opowieści, mogę tylko zdawać relacje.

Bardzo zazdroszczę osobom, które potrafią opowiedzieć historię w dużej mierze wymyśloną przez siebie.

Kiedyś wypożyczyłam sobie taki poradnik "Jeśli chcesz pisać" - pierwsze wydanie było w 1938 r., ale poradnik jest do dnia dzisiejszego bardzo aktualny.

Niewiele już dziś pamiętam z tego poradnika, ale jeden fragment zapamiętałam bardzo dobrze.

Że nawet, jak się nie jest urodzonym pisarzem, ale człowieka ciągnie do pisania, to trzeba ćwiczyć szczegółowe opisywanie sytuacji i emocji jakie tej sytuacji towarzyszą.

Trzeba próbować pisać tak, żeby czytelnik mógł sobie wyobrazić tę sytuację i przeżyć z ją nami .

To bardzo trudne, ale okazuje się, że prawie każdy człowiek to potrafi, jak trochę poćwiczy.

 

Ja lubię sobie wyobrażać, że to co piszę wywoła uśmiech na twarzy...ale czasami piszę straszne gnioty, albo bredzę zupełnie - to zresztą wiecie, jak tu zaglądacie.

Link to comment
Share on other sites

Odnośnie jeży. To dalej poszukiwani są chętni opiekunowie, najlepiej ze Śląska.

Wzięcie do siebie jeża wiąże się następującymi krokami:

1/ przygotowanie pudła dla jeża

2/ nastawienie się na karmienie jeża przez strzykawkę

3/ wykup leków - jeśli ma się zaprzyjaźnionego weterynarza, to koszty nie powinny być duże, jeśli nie - trzeba wydać około 100 zł;

4/ chorego jeża do momentu wyleczenia można trzymać tylko i wyłącznie w pudle...można też wypuszczać żeby sobie chodził, ale jeż wiadomo - nie umie korzystać z kuwety i załatwia się gdzie popadnie;

5/ jeża można trzymać w przedsionku, spiżarce, w wydzielonej części ogrodu, oczywiście można też w pokoju :)...on i tak sporo śpi i nie jest specjalnie towarzyski, ale za to wygląda pięknie.

 

Jeża utuczonego do 700 gram można wypuścić na wolność :bigcool: .

 

DSC04502.JPG

Link to comment
Share on other sites

Wiecie, czasami to już zdrowia nie mam do tej Luśki.

Nie wiem jak długo dam radę z nią wytrzymać, ale od czasu do czasu trafiają się takie dni jak dzisiaj, kiedy najchętniej, delikatnie mówiąc wysłałbym ją w Kosmos.

Rano wyprawiam chłopaków, chora dalej jestem, biorę antybiotyk, a Luśka leci na górę do pokoju, gdzie raczej staram się jej nie wpuszczać.

Czas nagli, chłopaki chcą wychodzić z domu, więc przymykam oko na Luśkota i idę do pokoju dopiero po jakiś 15 minutach.

Słyszę, że Luśka skacze jak małpa po łóżku, a po wejściu do pokoju, widzę, że spadła jej pielucha.

Zasikała sporą część kołdry, przemokło na łóżko i ta kupa na pościeli... przed 8 rano,  to doprawdy wzbudza falę wściekłości.

Sprzątałam prawie godzinę.

Zasikana kołdra jest za duża do mojej pralki /mam wsad na 4 lub góra 4,5 kg/ i zapakowałam ją do wyprania u mojej Mamy.

 

Ja już czasami jestem Luśką bardzo zmęczona.

Żeby ułatwić sobie życie myślałam o zakupie takiej większej klatki, ale Luśka w zamknięciu dostaje jakiegoś szału i dosłownie wyje.

Kiedyś jak szalała i brudziła wszystko dookoła, a granulat sypał się z pampersa obficie, zamknęłam ją w transporterze, bo chciałam już iść spać, to Luśka tak szalała, że musiałam ją wypuścić.

Ostatnio znowu zdrowie jej się poprawiło,  Luśka lubi sobie poszaleć i dać mi popalić.

 

Wiem, że ona tego nie robi mi na złość, czy też specjalnie, ale jej choroba powoduję, że jest kotem bardzo absorbującym.

Nie wyobrażam sobie, żeby była w domu, gdzie domownicy wybywają na 10 godzin dziennie, bo po przyjściu do domu, po pracy, pierwsze czynności to byłoby: mycie podłogi, odkurzanie granulatu i czyszczenie tapicerki.

No chyba, żeby trzymać ją w klatce.

 

Nie mam sumienia jej uśpić, ale też coraz bardziej nie mam  też sił do niej...

Pewnie się Luśka teraz poprawi, bo dostała opierdziel i będę mieć spokój przez kilka dni, do następnego razu.

Więc jutro cała ta moja furia pewnie minie...

Link to comment
Share on other sites

Najśmieszniejsze jest to, że pozostałe cztery koty i pies - razem wzięci, są mniej absorbujący od Luśki.

No może Faszysta ma nierówno pod sufitem i muszę go pilnować, ale reszta jest bardzo mało wymagająca.

Ja to się tylko cieszę, że Luśka jest małym kotem, bo sześciokilowy kot produkuje dwa razy więcej odchodów.

A Luśka waży około 3 kg.

Link to comment
Share on other sites

Przypadkowo trafiłam na wątek, przeczytałam pierwszą i ostatnia stronę więc nie jestem w temacie za bardzo, ale może mogłabym coś doradzić, bo mam koty pampersowe.

Dlaczego koteczce wysypuje się granulat z pieluch? I w jaki sposób je ściąga?

 

No proszę i nadeszła pomoc :).

Granulat się wysypuje w miejscu nacięcia na ogon, jak zbierze się w pampersie odpowiednia ilość moczu.

A pielucha Luśce spada jak ma napad ADHD, taki jak dziś :) i intensywnie skacze po sofie i po oparciu.

Ja odsikuję też Luśkę, ale nie robię tego tak do końca.

Próbowałam obszywać otwór na ogon, tak żeby granulat nie wypadał, ale wtedy pampers w ogóle nie spełnia swojej funkcji - wszystko wypada i wylewa się.

Przez ten otwór /choćby nie wiem jaki on był/ zawsze coś kapnie, a jak kapnie na tapicerkę, to wiadomo wsiąka tkaninę i niestety moja rogówka nie pachnie fiołkami, mimo częstego czyszczenia.

Luśkę mam od września ubiegłego roku.

Były wielkie nadzieję na wyzdrowienie, ale Luśka już nigdy nie będzie pełnosprawnym kotem, kręgosłup jest za bardzo uszkodzony.

Gdybyś mogła mi coś doradzić, to będę bardzo wdzięczna.

Link to comment
Share on other sites

można amputować ogon ;) . Dziwnie to brzmi, ale serio-często kotom pieluchowym łatwiej jest (i opiekunom też) bez ogona.

Jeśli mam ogon na kocie ;) , to robię POZIOME nacięcie na ogon, ale tylko takie, żeby ogon przeciągnąć trochę na siłę, nie większe.

Otwór zaklejam kawałkami plastra z rolki, tzn. każdą ze stron naciętej pieluchy, żeby granulat nie wypadał. Dobrze sprawdza się plaster materiałowy, ten szerszy, jego szerokość jest akurat w sam raz na długość nacięcia. Przy normalnym użytkowaniu, jeśli kot nie sika hektolitrami i zmienia się pieluchę dwa razy dziennie, nic z niej nie wypada. Zresztą, wypadac nic nie może-granulat jest toksyczny, źle byłoby, gdyby kot to zjadł

 

Mi -to znaczy moim kotom -nie spadają pieluchy. Może problem tkwi w sposobie zakładania? Jak je ubierasz? gdzie mają zapięcie, z przodu?

Link to comment
Share on other sites

można amputować ogon ;) . Dziwnie to brzmi, ale serio-często kotom pieluchowym łatwiej jest (i opiekunom też) bez ogona.

Jeśli mam ogon na kocie ;) , to robię POZIOME nacięcie na ogon, ale tylko takie, żeby ogon przeciągnąć trochę na siłę, nie większe.

Otwór zaklejam kawałkami plastra z rolki, tzn. każdą ze stron naciętej pieluchy, żeby granulat nie wypadał. Dobrze sprawdza się plaster materiałowy, ten szerszy, jego szerokość jest akurat w sam raz na długość nacięcia. Przy normalnym użytkowaniu, jeśli kot nie sika hektolitrami i zmienia się pieluchę dwa razy dziennie, nic z niej nie wypada. Zresztą, wypadac nic nie może-granulat jest toksyczny, źle byłoby, gdyby kot to zjadł

 

Mi -to znaczy moim kotom -nie spadają pieluchy. Może problem tkwi w sposobie zakładania? Jak je ubierasz? gdzie mają zapięcie, z przodu?

 

Dobrze, że to napisałaś.

O obcięciu ogona myślałam już od dłuższego czasu - tzn. jak Luśka jest u mnie ponad rok /około 12,5 m-ca/ , to o amputacji ogona myślałam przez około 11,5 miesiąca :).

Tak więc bardzo Ci dziękuję, że napisałaś to tak ładnie :).

Ogon Luśce potrzebny jest właściwie po to żebym miała więcej części ciała luśkotowego do mycia.

Zresztą ogon też ma złamany i ogon żyje własnym życiem :).

Ja robię nacięcie w pampersie na krzyż, czyli zwiększam możliwość wypadania granulatu, niestety.

Kolejne cięcie zrobię według Twojej instrukcji.

Z tym granulatem to jest spory problem, bo mój pies go zjada z lubością - teraz to pilnuję go bardzo, ale kiedyś wyciągnął z worka na śmieci pamersa i wyżarł pół pieluchy z  granulatem.

Za jakiś czas zaczął z siebie sporo wydalać, bo przemianę materii mój pies ma znakomitą.

Więc się uspokoiłam, że jest wszystko OK.

Ale kup na "wybiegu" nie sprzątnęłam, spadł deszcz, ja wyszłam posegregować śmieci, patrzę, a tu z normalnej kupy zrobiły się KUPY GIGANTY.

Granulat tak napęczniał, że gdyby ten proces miał miejsce w jelitach, to mój pies prawdopodobnie by eksplodował :).

Całe szczęście wszystko skończyło się dobrze i żadne zwierzę nie ucierpiało.

Moje pozostałe koty brzydzą się granulatem i całe szczęście.

Szenila, ogromnie Ci dziękuję za sugestie.

Utrafiłaś nimi w punt i nazwałaś po imieniu.

Pozdrawiam serdecznie.

Link to comment
Share on other sites

no to się cieszę, że mogłam się przydać :)

 

A pieluchę nie wiem jak zakładasz, ale najlepiej jest zapinać ją odwrotnie niż ludzkiemu dzieciakowi, czyli rzepy na kocim grzbiecie. Na standardowego kota używam rozmiar 3 pieluch dziecięcych i dobrze sprawdzają sie Huggies, bo mają taki ściągasz, który u kota wypada na brzuszku. Często można je znaleźć w promocji w marketach.

Po zapięciu rzepów (zachodzą na siebie dość mocno) zaklejam je na górze (na grzbiecie) jakimkolwiek plastrem,ale to już wyższa szkoła jazdy i chyba trzeba by pokazać na zdjęciu. Nic mi nigdy nie spadło odkąd tak kleję, a wcześniej bywało, że budziłam się w nocy z pieluchą bez wsadu z kota na poduszce ...

Link to comment
Share on other sites

no to się cieszę, że mogłam się przydać :)

 

A pieluchę nie wiem jak zakładasz, ale najlepiej jest zapinać ją odwrotnie niż ludzkiemu dzieciakowi, czyli rzepy na kocim grzbiecie. Na standardowego kota używam rozmiar 3 pieluch dziecięcych i dobrze sprawdzają sie Huggies, bo mają taki ściągasz, który u kota wypada na brzuszku. Często można je znaleźć w promocji w marketach.

Po zapięciu rzepów (zachodzą na siebie dość mocno) zaklejam je na górze (na grzbiecie) jakimkolwiek plastrem,ale to już wyższa szkoła jazdy i chyba trzeba by pokazać na zdjęciu. Nic mi nigdy nie spadło odkąd tak kleję, a wcześniej bywało, że budziłam się w nocy z pieluchą bez wsadu z kota na poduszce ...

 

Tak, ja też kleję rzepy na kocim grzbiecie, tak jak piszesz.

Ja kupuję pieluchy Dada z Biedronki - one nie mają aż tak długich rzepów.

Muszę spróbować następnym razem tych Huggiesów - może u Luśki też sprawdzą się lepiej.

Z tym plastrem moja wybujała wyobraźnie mniej więcej podpowiada mi o co chodzi :).

No to jak mi się skończą Dady, to kupię Huggies.

Mam nadzieję, że ceny  tych pieluch są zbliżone.

W Biedronce za 54 sztuki płacę  29,99 zł. A te Huggies są chyba ciut droższe.

No i chyba będziem ciachać ogon.

Link to comment
Share on other sites

Jednak ciachasz ? - to ja już pakuję Gucia + sekator. Obiecałaś, że Gucia też załatwisz ;)

 

Tak Danusiu. Ogona się pozbędziemy w tym roku.

Wiesz, sporo nerwów i pracy fizycznej kosztuje mnie sprzątanie po Luśce.

I jak latam ze ścierą po domu, to zdaję sobie sprawę, że gdyby nie przeciekająca pielucha, to zamiast szorować tapicerkę, mogłabym sobie o 7.30 pić kawę.

A tak, to mnie nerwy aż chcą rozsadzić.

Tak więc dla dobra Luśki i swojego ciachniemy ogonek, bo jak nie zrobi tego weterynarz, to jak nic przytrafi mi się kiedyś jakieś działanie w afekcie - tego jestem pewna :).

Dowiem się po niedzieli w moich dwóch ulubionych lecznicach o cenę takiego zabiegu.

 

A jak i Gucior ma stracić ogon, to coś mi się zdaje, że zabiegi w ilości hurtowej wyjdą taniej :).

No i jeszcze będziemy mieć własne narzędzie chirurgiczno - ogrodnicze.

Link to comment
Share on other sites

Oj Lusiu,szykuje się tobie niezwykłe wydarzenie:(tylko jak ty zniesiesz narkozę ,bo kiedyś nie była  tobie  obojętna:(narkoza to poważna rzecz,niektóre zwierzaki bardzo źle ją znoszą,nasz Bosek niedawno miał czyszczone zęby,po tym zabiegu po dwóch godzinach już biegał w pokoju u weta ,gdy nagle zaniemógł :paraliż ,trudności z oddychaniem,podanie tlenu ,kroplówek,leków,na drugi dzień,musiałyśmy pożegnać się z naszym Bosiem,teraz biega za Tęczowym Mostem :-(  :-(  :-(  :-(  :-(  :-(

Link to comment
Share on other sites

No widzisz Asiu :) Ja również ci mówiłam, że Luśce ogon nie jest potrzebny i ja bym go dawno ciachnęła.

Jak się człowiek zaczyna męczyć z tymczasem, to jest porażka :( Ja mam dwa takie.Obaj są na specjalistycznych, drogich karmach. Obaj leją wrrrr

W kwestii jeży. Udało nam się odebrać 11 jeży od pewnej kobiety. Wszystkie w różnym stadium. Wszystkie dostały leki i wymagają odkarmienienia, część jest na antybiotykach. Najlepsze w tym wszystkim, że chętnych do zaopiekowania się jeżykami- po prostu brak.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...