Jump to content
Dogomania

***Waldemarowy obłęd w ciapki czyli - Popyrtany Pointer Gallery ***


Majkowska

Recommended Posts

Genialne foty, ale tylko mnie utwierdziłaś, że biały pies na śniegu to zło i nie będę już przeklinać swojego, że czarne na białym powoduje, że aparat sobie nie radzi :P Przynajmniej mam pewność, że go nie zgubię.

 

A to, że pointer świetnie radzi sobie w zaprzęgu, to nic nowego :D - w końcu nie od dziś wyżły (z psami północy) są przodkami mixów zaprzęgowych

Link to comment
Share on other sites

he,he niedługo Walda zobaczymy na Krakowskich przedmieściach targający opony :P

no cóż z tego wynika że Waldemar lubi wysiłek ;)

:D

Lubi lubi, robi to autentycznie z przyjemnością.

Musimy popracować jeszcze nad miotaniem po krzakach i będzie dobrze...:D

 

Genialne foty, ale tylko mnie utwierdziłaś, że biały pies na śniegu to zło i nie będę już przeklinać swojego, że czarne na białym powoduje, że aparat sobie nie radzi :P Przynajmniej mam pewność, że go nie zgubię.

 

A to, że pointer świetnie radzi sobie w zaprzęgu, w końcu nie od dziś wyżły i husky się mieszało, by stworzyć mixy zaprzęgowe ;).

 

Zgubić Waldka? Niemożliwe...

 

Mixy. I to własnie mixy, widocznie z tym pointerem było coś nie tak skoro się nie nadał w czystej formie :D
 

Link to comment
Share on other sites

Raczej w mieście nie przejdzie konikowanie, bo raz że brakuje śniegu zwykłego, białego i czystego, a dwa że do tego W-di musiałby być naprawdę statecznym psem, takim który się nie obejrzy za innym psem nawet jakby go ten zaatakował, nie wparaduje w krawężnik jak mu coś zapachnie, nie rozproszy się niczym.

A W-diś taki nie jest, wręcz odwrotnie, z tym że tu jeszcze mu wypada być popyrtanym (szczególnie mu wybaczam kiedy okazuje się że wybralismy się w tym samym momencie co i sąsiad z cieczkującą westką ) bo w razie wu mam awaryjne wyjścia, w mieście bym się już tak nie bawiła i nie narażała dziecka.

Liczę że ogarnę jego gonienie po bokach, ale póki co nasze idealne chodzenie na smyczy oddala się niź przybliża, a smycz noszę w rąsi bardziej po to żeby odgonić jakiegoś furiata podlatującego niż stopować wiecznie spragnionego wolności pointerka ;)

Link to comment
Share on other sites

No cholera mnie weźmie, narobiłam pięknych fotek i znów nie przejdzie bo poszło na kartę sd. Nie wie któraś co z tym zrobić żeby dało się zgrać?

Już zaplanowałam fotostory a tu kicha, będzie samo story bez fot...

 

Jest pięknie. Zimno, mroźnie, drzewa są białe , lasy i pola wyglądają jak idealne diamentowe dywany.

Na sankach już byliśmy.

Dzisiaj mój piesek dostaje ode mnie medal za idealność i posłuszeństwo. Wczoraj natomiast omalże nie dostałby kopa w tyłek za to jak cudował i jak się nakręcił, ale powiedzmy że mamy zwyczajnie pecha i zawsze się spotykamy z westkami albo z wyżłem w elektryku. Z tym że w tym drugim przypadku wczoraj było nieco inaczej - Wald zza płotu pogonił dziada aż ten zwiał. Mimo wszystko wolę się z nim nie spotykać.

 

Walder bardzo się wkręcił w sanki,dzisiaj ciągnął świetnie, fajnie , równo i właściwie tylko raz musiałam go poprawić jak głowa mu zaczęła latać za tłukącymi się w krzakach ptakami. Wczoraj za to gonił po bokach nakręcony na lizanie sików po sukach, aż wywaliłam go do domu gdzie cierpiał męki stojąc za płotem i skrzecząc, ale nawet to mnie nie zmiękczyło, bo to co zrobił to był dramat.

Po wczorajszej nauczce chyba poczuł kopa i dziś pełna współpraca, skupienie, ruszyliśmy tak elegancko że nawet tż w asekuracji przestał być potrzebny. Gapił się na mnie rozpływającym się wzrokiem i z każdym moim "super!" rósł w sobie. Nie sądziłam że aż tak mu się spodoba, powoli zaczyna to wyglądać bardzo dobrze, a i Wald wie że jestem zadowolona a to go mocno rozmiękcza :D

W domu dostał w nagrodę laskę białej kiełbasy, którą pożarł wygłodniały.

Niestety wczorajszy nasz zakup karmy nie wypalił - mieliśmy jechać po TOTW ale samochód zakopał się nam już pod domem i musieliśmy pieszo drałować do zologa, gdzie albo Brit albo nic. Przygoda z Britem potoczyła się kiepsko, bo nasypany do miski spotkał się z pogardą, dopiero po ataku głodu okazał się jadalny. Wald wypił po nim całą michę wody ( a ma ja naprawdę sporą), a potem położył się i do rana omal nas nie zagazował.

No ogólnie jest fajnie...

Link to comment
Share on other sites

Mam taki czytnik, tylko zrobię to pewnie po powrocie, a ja się chciałam chwalić i relacjonować na świeżo (pomijając fakt że jak wrócę to nie będę już miała czasu na siedzenie przy kompie, a jak juz go znajdzie to mi się nie będzie chciało już staroci wyciągać)
. Może coś wykombinuję...

 

Mogę gotować i czasem tak robię, ale liczyłam że nam się ta karma jednak nie skończy i byłam przygotowana że wezmę tyle ile mam a jak już zabraknie to podjedziemy. No bez przesady tyle zjeść... Mówią żeby tyle nie karmić, ale zalezy mi żeby Wald na zimę przytył, a ta karma też nie jest jakaś super wartościowa, więc pozwalam jeśc ile chce. Dawniej był problem z podstawową porcją, a teraz ile nasypie tyle jest zjedzone, no i co najważniejsze strawione i to widać że na "przemiał" nie idzie.

 

 

aaa i już wiem czemu Waldi jest taki żółty.

Bo on dostosował się do odcieni śniegu miejskiego, a na wsi jest zupełnie inna ta biel - jasniejsza i czyściejsza ;)

Tak sobie to tłumaczę :D

Link to comment
Share on other sites

Mam taki czytnik, tylko zrobię to pewnie po powrocie, a ja się chciałam chwalić i relacjonować na świeżo (pomijając fakt że jak wrócę to nie będę już miała czasu na siedzenie przy kompie, a jak juz go znajdzie to mi się nie będzie chciało już staroci wyciągać)

Cioteczki na dogo poczekają, zdjęcia nie mogą się zmarnować ;)

 

aaa i już wiem czemu Waldi jest taki żółty.

 

Bo on dostosował się do odcieni śniegu miejskiego, a na wsi jest zupełnie inna ta biel - jasniejsza i czyściejsza  ;)

 

 

Tak sobie to tłumaczę  :D

Taak sobie to tłumaczmy :D

Link to comment
Share on other sites

Cioteczki na dogo poczekają, zdjęcia nie mogą się zmarnować ;)

 

Taak sobie to tłumaczmy :D

 

Jak to my? Chyba nie powiesz że Twój pies jest brudny lub widać na nim mimo że jest szary.

Odnośnie  tego, przypomniała mi się sytuacja z moją małą kuzynką.

Gówniara miała może z 5-6 lat jak używała słów których raczej dzieciaki nie używają i zawsze lubiła się tym popisywać. Pewnego dnia siedziałyśmy przed domkiem u ciotki, ja z moim szynszylem na rękach ,ona obok mnie i obserwuje nas kątem oka.
Nagle się odzywa przemądrzałym tonem robiąc przy tym mądraliński dziubek : " wieeeszz, muszę ci powiedzieć iż... Twój szynszyl jest niepraktyczny..."
Podskoczyłam aż. (Cooo się dzieje?Że cooo? )
Stwierdziłam że teraz ją zagnę i zagmatwam małolatę tak że nie będzie wiedziała co odpowiedzieć, więc ścięłam krótko : " taaaaak?A dlaczego tak sądzisz?".
Na to młoda ani się nie zastanowiła tylko jednym tchem mi odparła : " Iż nie jest ani biały ani czarny, nie może się więc pobrudzić.Gdyby był biały to brudziłby się na ciemno , czarny mógłby pobrudzić się na jasno. A on jest szary, nie może się pobrudzić. To uniwersalne"
Nie odpowiedziałam ani nie pytałam już nic, bo nie wiedziałam co bym właściwie miała powiedzieć..

Z tymi zdjęciami nadal nie wiem co się porobiło, ale znalałam inny sposób - wysłałam sobie telefonem na pocztę, a potem odbieram  na kompie :D Trza se radzić, powiedział górol i zawiązał buta dżdżownicą ;)




Dzisiejszy dzień zaczął sie nam bajecznie.
Kinia dała pospać do 7.25 , a jak wstałam to zamarłam z zachwytu. Za oknem takie coś :

IMG_20141231_073330.jpg

 

IMG_20141231_131723.jpg

Idealnie równa czerwona płonąca płachta z baranków rozciągnięta nad górami. Niesamowite!.Zupełnie sztuczne , jakby ktoś  się bawił w photoshopie. Równe jakby kto od linijki odrysował.

Zdjęcie tego nie oddaje , bo to tylko jakość komórkowa, ale jak stanęłam pod tym to nie mogłam odejść. Coś pięknego, jakbym stała pod taflą płynącej lawy...

 

Potem zaświeciło piękne słońce, więc od razu polecieliśmy z młodą na sanki. Wald dziś tylko raz pociągnął, resztę miał wolne i biegał luzem.

Na ulicy ogromne zamieszanie , zaczęli już strzelać, więc wszystkie pieski jakie siedziały zaczęły w popłochu zwiewać, do tego koty itd. Szkoda biedaków, ale będzie jeszcze gorzej :( Najchętniej bym ich wszystkich wpuściła na ten czas do domu, albo choć na działkę żeby pozajmowały wszystkie kocie kryjówki i choć tyle czuły się bezpieczniej. Nie wspominam już o zwierzątkach leśnych, bo miałam przyjemnośc rozmawiać kiedyś z leśniczym (oddawaliśmy mu sarnę która przeskoczyła nam na posesję i nie umiała się wydostać) i statystyki martwych zwierząt po nocy sylwestrowej są straszne :(

Całe szczęście że Wald się nie boi, z Amorem ten czas to była tragedia...

 

 

IMG_20141231_114640_1.jpg

 

IMG_20141231_114641.jpg

 

IMG_20141231_114746.jpg

Link to comment
Share on other sites

IMG_20141230_115405.jpg

 

IMG_20141230_115341.jpg

 

IMG_20141230_115013.jpg

 

znajdź psa cd

IMG_20141230_114938.jpg

 

i tak sankujemy (tu akurat najgorsza tego wersja, bo tż nie umie, trzyma krzywo, kurczowo, ja sprawuję się lepiej w roli drugiego psa w zaprzęgu :P)

IMG_20141230_110920.jpg

 

Chętnie wysłucham na temat sledów. Myślę o "opancernieniu" ich, albo zakupie jakichś solidniejszych. Skoro nam to wyszło to czemu nie zainwestować ;)

Link to comment
Share on other sites

Witamy w nowym roku:)

 

Przeżyliśmy ;)

Choć nie było tak fajnie jak myślałam, że będzie.

Do północy wszyscy spali w ciszy, nawet my położyliśmy się do łóżka i szczerze mówiąc gdyby nie taka panorama to bym nie wstała nawet,ale jak zaczęli strzelać to już musiałam.

Pierwszy przy oknie ustawił się Wald i merdając ogonem śledził to co się dzieje.

Potem z góry zleciały koty. Odkąd zobaczyły szalejącego w Sylwestra Amora też wpadają w panikę. Nie wiem co się działo, ale słyszałam że lecą po schodach  i po drodze jeden spada z hukiem , a następnie w panice wlatuje pod łóżko.

Wald zaekscytował się.

Potem wyszedł z domu ze swoimi ujadającymi pieskami sąsiad i odpalił petardy tuż pod naszym domem. Leciały wprost nad nasz balkon... Kinia zerwała się z łożeczka i dostała spazmów. Długo nie mogłam jej uspokoić,Wald zaczął piszczeć, a ja nie mogłam dobudzić tżta żeby mi pomógł. Na szczęście jak tylko strzały trochę ustały to poszedł spać, choć przez moment zastanawiałam  się że może on się jednak boi ...  Choć nie wyglądał na przestraszonego, raczej na podnieconego, szykował się do wyjścia, merdał ogonem, nie miał żadnych panicznych zachowań, jedynie ekscytacja, taka sama jak i w polu.

Mimo wszystko myślę mu na rok następny podać jakieś delikatne środki, bo się chłopak w to zbyt wkręca.

Za to z Kinią był horror, ryk, spazmy do 2 w nocy jak nie później...

 

 

Dzisiaj wracam do Krk, Wald zostaje tutaj z TŻtem...

Mam mieszane odczucia, wolałabym go zabrać, ale nie ma jak, nie mam ani kagańca, ani nawet jakbym miała to by nas do autobusu nie wpuścili ...

Link to comment
Share on other sites

Hej w nowym roku !

Ale piekny wschód wyłapałaś,czasem warto wczesniej wstać ;)

A Waldek na tym sniegu i w sosenkach wygląda cudnie !Wszystkie zdj.super a to pod choinką -skrzat/Mikołajek i pies to już w ogóle !

Chłopaki na pewno sobie razem poradzą w górach.A Ty na długo ich zostawiasz?

Link to comment
Share on other sites

Tylko pozazdrościć widoków:)
Dobrze, że Waldi się nie boi wystrzałów. Moja Nusia zachowywała się zupełnie tak jak Twoja Kinia, z tym, że Nusia bała się spacerów już od Wigilii, bo juz wtedy zdarzały się pojedyńcze huki wystrzałów. A Nuria była po tabletkach!

Link to comment
Share on other sites

zuza - mam jeszcze ładniejszy, z telefonu matki :

2015-01-01_09.31.41.jpg

(sory za usyfione szyby :P)

 

Na tydzień? Do 7-8?

Nie wiem jak ja wytrzymam bez psa tyle.

We wt nawet umówiłam się na dogtrekking ale bez Walducha nie ma sensu iść:(

 

A Walduch chyba wie ze jadę.

Dostał dziś rozmiękczenia mózgu. Byłam z nim sprawdzić autobus i poczułam że mam niedorozwiniętego szczeniaka :D Co on wyprawiał :D gonił ode mnie i do przodu a następnie w podskokach dobiegał mi pod nogi, odbijał się, wsadzał ryj pod śnieg i z zadartym dupskiem a glową pod śniegiem leciaaaał :D Potem się turlał, przytulał, zachęcał do zabawy...Moje kochane, zawsze ma wyczucie sytuacji ;) Mimo tego szaleństwa był bardzo karny, i dobrze, bo nie wzięłam smyczy a wpadliśmy na westki :D

 

Obawiam się że ten tydzień może być tygodniem samowoli dla niego. Ja pod tym względem jestem strasznie czepliwa, nie ma biegania bez kontroli, odwołanie musi być co do sekundy, dużo chwalę ale i dużo opieprzam. TŻ z kolei tylko opieprza, skraca maksymalnie na smyczy , wstydzi się wołać go gwizdkiem, ale ryczeć za nim nie. Wald przy nim robi się pokulony, ale wcale to nie powoduje że go słucha ( bo jak dostaje wpi... za przyjście to co mu sie opłaca zrobić?)

Za to babcia otwiera bramę i leć. Przy czym uważa że pies jest doskonały i idealnie ją słucha...

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

Zdjęcia super, ale najbardziej mnie rozczula Kinia z Waldkiem :)
Co do sledów, to większość haszczakomaniakó uznaje tylko ManMat, ale myślę, że skoro Ci się sprawdzają te to nie masz, co kombinować.

Nie zazdroszczę przebojów Sylwestrowych.

Link to comment
Share on other sites

Zdjęcia super, ale najbardziej mnie rozczula Kinia z Waldkiem :)
Co do sledów, to większość haszczakomaniakó uznaje tylko ManMat, ale myślę, że skoro Ci się sprawdzają te to nie masz, co kombinować.

Nie zazdroszczę przebojów Sylwestrowych.

Może być i manmat dla haszczy, ale czy by się na pointerka nadało?

Bo sęk w tym że on łatwo się obciera, a z tego co widziałam to manmaty są z grubszego i sztywniejszego materiału.

Te nasze to taka szmatka wypełniona jakąś gąbką lub pianką,zła nie jest, ale już się rozciągnęła. Nie kupowałam tego licząć na jakieś cuda, a juz szczególnie nie na to że Wald się wkręci w sanki. Teraz mogę zainwestować.

 

 

 

 

Dojechałam do Krk.

Masakra.

Podróż katastrofa - najpierw okazało się że wszystko jest nie tak jak miało być, ale na korzyść dla mnie, bo wsiadłam do wcześniejszego autobusu (dla odmiany ten na który byłam przygotowana nie dojechał).

W autobusie dzikie tłumy, każdy z torbą, walizą itd, ludzie jeszcze w kreacjach itd.

Pół drogi przejechałam siedząc koło faceta walącego wódą tak że jak się oddychało tym samym powietrzem co on to aż w płucach piekło. Mój Boże, ja nie jestem abstynentką, ale jak wiem że śmierdzę wódą to nie jadę, a jak muszę jechać to nie piję tyle.

Odetchnęłam z ulgą jak wysiadł, ale nie na długo, bo siadła obok mnie 200kilowa baba z tobołami, wbijając mnie w szybę, co gorsze dyktując kierowcy gdzie ma się zatrzymać i na ile bo ona chce sobie zapalić...Ożeszcię!

Tak dojechałam na miejsce i myślałam że krążenie od tego ścisku mi już całkiem stanęło.

W KRk paskudnie, bez porównania, gówienka na trawnikach, szara papa na poboczach a na chodnikach szklanka.

W domu masakra - tż tak zagospodarował po moim wyjeździe że materac psa spleśniał ( a wyprałam przed wyjazdem i kazałam rozwiesić), kosz cuchnie na kilometr, a z ubikacji wydobywała się jakaś musująca fermentująca plama ...

No i nie ma Warchla ;( ( za Kinią jeszcze nie płaczę, bo mieć jeden dzień wolnego od niej to cudowna sprawa).

Jest tak pusto bez niego, nie ma się kto kręcić i wałęsać pod nogami merdając debilaście ogonem, ani psem nie śmierdzi. O pójściu na spacer już nie wspominam. Beznadziejnie :(

Dobra, coś wam powiem...

Chcę wracać!

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...