Jump to content
Dogomania

Dług w lecznicy 5.900 zł,błagam o pomoc,Osoba od 40 lat pomagajaca zwierzetom teraz sama potrzebuje pomocy.


Recommended Posts

Posted

Ja obiecałam się zająć kastracją ale napotkłam na nową rzecz. MImo że kastracją była już umówiona z wetami ( nie data, ale cena) Krystyna spytała się wetki która do niej przyjeżdża o wykonanie kastracji.JUż nie wiem , bo to nie moje koty no i argument taki że nie trzeba wieźć , bo zrobiłaby to w domu u niej.Teraz rozmawiałam z Krstyną i mówiła że dzisiaj miały być ( wetka nie dojechała) kastrowane 3 kocurki- Lucek, Szczękuś i Olek.Tylko że ja nie wiem .. Planowałam zrobić wcześniej Olkowi biochemię i Luckowi testy na białaczkę , bo chyba nie ma.Czy uważacie że można je kastrować bez badań? Tamta wetka mówi że tak.Także chyba kastracja w rękach Krystyny i jej wetki i to jej zapłacę za to.

Posted

Karma jest ważna także,ale moim zdaniem diagnostyka i ewentualne leczenie przede wszystkim. Widzę,że większość cioteczek też jest tego zdania,dlatego jutro otrzymane na konto pieniądze przekażę gabinetowi weterynaryjnemu. Może w takiej sytuacji przyjadą weci do Krystyny i na miejscu zrobią te testy. Odszedł by przynajmniej problem transportu kotów do Zamościa. Przypominam,że w innym gabinecie, u dr Świątkowskiej został bodajże jeszcze jeden wcześniej opłacony test na kilka chorób. I 40zł do wykorzystania, które przekazał(a) LocaiBenio.

Posted

Wetka musi ocenic stan kotow przed kastracją. Olek mial miec kontrole paszczy po zastrzykach, pewnie nie mial? Nie wiem, co ludziom mowic w jego wypadku. Kastracja jest tak czy owak niezbedna. Wychodzace kocury...

Posted

Najwazniejsza jest w tej chwili jest komunikacja pomiedzy osobami pomagajacymi P. Krystynie zeby sie nie dublowac I zeby potem nie bylo nieporozumien.

To naprawde cudownie ze tyle osob jest chetnych do pomocy Pani Krystynie :loveu:

Posted

[quote name='ala123'] Przypominam,że w innym gabinecie, u dr Świątkowskiej został bodajże jeszcze jeden wcześniej opłacony test na kilka chorób. I 40zł do wykorzystania, które przekazał(a) LocaiBenio.[/QUOTE]

To trzeba to wykorzystac, zeby pieniadze nie przepadly. Moze na badania Olka? Wczesniej byl wlasnie u dr Swiatkowskiej. Te 40 zl tez juz na koncie lecznicy? Zawsze mozna tez wykorzystac chocby na zakup Oridermylu (masc na swierzbowca), ktory jest drogi, lub na inne srodki (na pchly itp.).

Posted

[quote name='merryjanee']Dziewczyny, a doszła paczka ode mnie ?
Sprawdzałam i piszę, że tak ale chcę się upewnić.[/QUOTE]

Doszła paczka z karmą dla kotów i proszkiem do prania. Czy o to pytasz?
Właśnie rozmawiałam z Krysią na ten temat i prosiła żeby bardzo podziękować i ubolewa, że
osobiscie nie może sie wypowiedziec i podziękować.

Doszła też wpłata, nie spisałam sobie jednak dokladnej daty wpływu, a teraz ipko mi nie działa, więc uzupełnię to później.

[B]marzec Ewa_S - 50zł

Dziękujemy:)



[/B]

Posted

Muszę napisać małe sprostowanie odnośnie kwoty z bazarku. Otóż dopiero dzisiaj zorientowałam się,że dochód z bazarku to kwota 227zł, a nie 257zł,które dostałam na konto od Lucyny.
30zł z powyższej kwoty Lucyna wpłaciła dla Luny z innego wątku,czego wcześniej nie zauważyłam:oops: i całość przekazałam wetom,którzy będą diagnozowac i ewentualnie leczyć koty Krystyny.
Tym sposobem mam swój udział w kwocie 30zł w "kociej akcji":lol:. Dla Luny też już kasę przekazałam.

Posted

[quote name='ludka']Zostawic bez pomocy lub wcisnac do Krystyny? A potem zbierac na testy, czy juz sie zarazily. Czy okaze sie dopiero w DS...
Adopcyjne koty poszly juz do domow, zostaly aktualnie nieadopcyjne, wymagajace badan, kastracji. Kazdy kolejny moze juz zostac u Krystyny na stale, bierzmy to pod uwage. Kto je bedzie utrzymywal i leczyl?
Maluchy aktualnie powinny szybko znalezc domy, ale nie od Krystyny. Buraska z dzialki po paru tygodniach u Krystyny pojechala do DS z infekcja oraz pchlami i wszolami, z ktorymi DS nadal walczy. Uratowana niewatpliwie, ale zaniedbana strasznie. A brak mozliwosci izolacji i zagrozenie bialaczką konczy temat.
Dostalam wiadomosc z DS, ze Lusia nie zyje. Byla w beznadziejnym stanie, musieli uspic kicie.
Zuzia walczy o zycie w lecznicy, ma plyn w brzuchu, problemy z oddychaniem, podejrzewaja zapalenie otrzewnej :([/QUOTE]

Krysię bardzo zranily te słowa i nie wiem co mialy na celu. Co jakiś czas pokazuję jej wątek i niestety przeczytała twojego posta i poprosiła mnie o pewne sprostowanie. Właściwie to nie wiem co napisać, dyskusja na wątku poszła juz w innym kierunku i nikt nie zareagował na te słowa, więc nie chcę zaczynać na nowo. Na prośbę Krystyny napiszę tylko sprostowanie dotyczące koteczki z działki, o której jest mowa, że po pobycie u Krysi pojechała do adopcji z infekcją, zapchlona i z wszolami. Otóż na początku nie za bardzo wiedziałam, o którą koteczkę chodzi, teraz już wiem...Kicia o ktorej wspomina ludka, jeszcze w piątek przed adopcją była ze mną i Krysią w zamojskiej lecznicy i była pod stałą opieką weterynaryjną. Koteczka trafiła do Krystyny z działek w Szczebrzeszynie w stanie niemalże agonalnym, miala zalepione oczka i uszy wydzielina i prawie nic nie ważyła, cudem uszla z życiem razem z trochę większą i silniejszą siostrzyczką. Nikt nie dawał jej większych szans na przeżycie. Krystyna pomimo peoblemów nie odmówiła i tylko dzięki jej troskliwości kicia w ogóle przezyła. Najpierw zajmowała się nią wetka, która przyjeżdża raz w tygodniu do Krystyny i pomaga jej zwierzakom jak może, później jednak Krysia stwierdziła, ze kicia wymaga indywidualnej opieki i zaczęłyśmy ją wozić do wetki do Zamościa. Kicia miała założoną kartę leczenia, była odpchlona przy mnie w gabinecie i dostała antybiotyki oraz zalecenia żywieniowe. Nie wiem co jeszcze mogę dodać na ten temat, wszyskie koty w miarę potrzeb i możliwości są pod opieką weterynarza i cytuję słowa Krysi "są lepiej zadbane od niej samej". Nie iwem skąd w związku z tym u niej pchły i wszoły, bo infekcja u kici (koci katar) nie była ukrywana przed nikim. Bardzo proszę o ważenie słów, bo Krystyna ma co jakiś czas dostęp do swojego wątku i niektóre rzeczy mogą ją naprawdę zranić, nawet jeśli nie były pokierowane złymi intencjami.

Posted

[quote name='kudlataja']Krysię bardzo zranily te słowa i nie wiem co mialy na celu. Co jakiś czas pokazuję jej wątek i niestety przeczytała twojego posta i poprosiła mnie o pewne sprostowanie. Właściwie to nie wiem co napisać, dyskusja na wątku poszła juz w innym kierunku i nikt nie zareagował na te słowa, więc nie chcę zaczynać na nowo. Na prośbę Krystyny napiszę tylko sprostowanie dotyczące koteczki z działki, o której jest mowa, że po pobycie u Krysi pojechała do adopcji z infekcją, zapchlona i z wszolami. Otóż na początku nie za bardzo wiedziałam, o którą koteczkę chodzi, teraz już wiem...Kicia o ktorej wspomina ludka, jeszcze w piątek przed adopcją była ze mną i Krysią w zamojskiej lecznicy i była pod stałą opieką weterynaryjną. Koteczka trafiła do Krystyny z działek w Szczebrzeszynie w stanie niemalże agonalnym, miala zalepione oczka i uszy wydzielina i prawie nic nie ważyła, cudem uszla z życiem razem z trochę większą i silniejszą siostrzyczką. Nikt nie dawał jej większych szans na przeżycie. Krystyna pomimo peoblemów nie odmówiła i tylko dzięki jej troskliwości kicia w ogóle przezyła. Najpierw zajmowała się nią wetka, która przyjeżdża raz w tygodniu do Krystyny i pomaga jej zwierzakom jak może, później jednak Krysia stwierdziła, ze kicia wymaga indywidualnej opieki i zaczęłyśmy ją wozić do wetki do Zamościa. Kicia miała założoną kartę leczenia, była odpchlona przy mnie w gabinecie i dostała antybiotyki oraz zalecenia żywieniowe. Nie wiem co jeszcze mogę dodać na ten temat, wszyskie koty w miarę potrzeb i możliwości są pod opieką weterynarza i cytuję słowa Krysi "są lepiej zadbane od niej samej". Nie iwem skąd w związku z tym u niej pchły i wszoły, bo infekcja u kici (koci katar) nie była ukrywana przed nikim. Bardzo proszę o ważenie słów, bo Krystyna ma co jakiś czas dostęp do swojego wątku i niektóre rzeczy mogą ją naprawdę zranić, nawet jeśli nie były pokierowane złymi intencjami.[/QUOTE]
Krystyna rowniez do mnie zadzwonila z placzem,ona naprawde robi dla kotow wiele.
Dwie bure malutkie koteczki trafily do niej ze Szczebrzeszyna.Ja dostalam zgloszenie,ze zostaly podrzucone komus na dzialke w stanie skrajnego zaniedbania.Szukalam dla nich pomocy.Chciala im pomoc Wilhelma,ale wczesniej zabrala je Krystyna.
Krystyna dba o koty/i nie tylko koty/ najlepiej jak moze.Ale wszyscy,ktorzy wchodza na ten watek znaja jej trudna sytacje,dlatego tez zalozylam ten watek.To prawda,ze tylko dzieki jej pomocy,dwie male kicie przezyly,i ja jej za to bardzo dziekuje.

Posted

Alez ja nie kwestionuje, ze pani Krystyna uratowala i ratuje... Dlatego staram sie pomagac. Tylko dochodzimy do pewnych granic. Napisalam o faktach. Pchly i tasiemce to nie kwestia estetyczna, tylko przenoszenie chorob. Niekastrowane kocury rowniez latwo lapia lub sprzedaja wirusy przez kopulacje. Adopcje stanely pod znakiem zapytania wlasnie z powodu chorob. Jesli chcecie wspierac panią Krystyne w przygarnianiu kolejnych biedakow, to macie prawo. Przy okazji warto cos wiedziec o kilku smiertelnych wirusowkach latwo przenoszonych wsrod kotow.
Kudlataja, nie wiesz, co mial na celu moj post? Na pewno nie urazenie pani Krystyny, za co Ją przepraszam, tylko uswiadomienie osobom pomagajacym, ze wspieranie Jej w przygarnianiu kolejnych kotow niesie smiertelne zagrozenia i brak mozliwosci adopcji. Bez innych DT to brnięcie w slepą uliczke.

Posted

Przygarnianie kolejnych biedaków grozi śmiertelnymi zagrożeniami i brakiem możliwości adopcji - dobre :) A zanim Pani Krystyna przygarnęła co miały te koty? też śmiertelne zagrożenia i brak możliwości adopcji ;)

Może skończmy dyskusje o przygarnianiu, bo Pani Krystyna nie zamierza nic przygarniać. Za to dzisiaj uzgodniła z gminą sterylki kolejnych bezdomnych kotek i chwała jej za to. Dzwonili to mnie weci z zapytaniem co i jak.Czas na cokolwiek mamy chyba w czwartek , więc mam nadzieję, że wtedy uda mi się w końcu dowieźć jakiegoś kota na kastrację.Gdyby czytał to ktoś z naszych stron dysponujący jeszcze transportem , zachęcam. Pieniądze u weta są na leczenie , tylko nie ma kto kotków zawieźć :( My i Magda też możemy tylko wieczorami i to nie zawsze...

Posted

"[quote name='wiolhelm170']Przygarnianie kolejnych biedaków grozi śmiertelnymi zagrożeniami i brakiem możliwości adopcji - dobre :) A zanim Pani Krystyna przygarnęła co miały te koty? też śmiertelne zagrożenia i brak możliwości adopcji ;) "

Miałam nie zajmować się juz dyskusjami z osobami "nieomylnymi",ale to co napisałaś mądre nie jest.Co innego jest wziąć kota do siebie nie wiedząc,ze ma się białaczke,a co innego dalej brać koty gdzie nie jest stado całe przetestowane.
Co złego napisała ludka?nie widzę nic złego,mądrze napisała...Oddawanie kota jakiegokolwiek z grupy gdzie była białaczka jest ryzykiem dla innych kotów.A to,ze koty nadal są wychodzące to już zostawię bez komentarza...O ile się nie przesłyszałam Krystyna zapewniła ,ze nie będa wychodziły.Niewykastrowane kocury?w domu?Co nie wynosza "zarazy"?Nie wnosza do domu każdego "syfu"?jaki załapią od innych?Czego tu nie rozumiecie?
Tu nie ma Krysiu co płakac nad wpisem ludki,UWAZAM,ŻE POMAGA KONKRETNIE I NACZYTAŁA SIĘ O TAKICH WŁASNIE PODEJSCIACH DO SPRAW.Co dziwnego,że boi się wydac kota z "niespodzianką",a potem "zjebkę"to ona dostaje.

Tak jak nie zamierzam dyskutowac z tym,że "co za róznica kurczak,czy wołowina"...dla mnie jest różnica...Tez mam prawo napisac co sadze bo tez miałam w to jakis tam nieduży wkład i jesli mamy się szanowac to dotyczy to szacunku do kazdej osoby,a nie tak jak jest.Tak uważam,że jest BRAK SPÓJNEJ WSPÓŁPRACY,OLEWANIE JEDNI DRUGICH i tyle...
Ten watek nie jest od "głaskania po głowie',a po to,żeby opanować sytuację i pójść do przodu mądrze.
Moje zdanie jest takie jak ludki...przykro mi Krysia,ale taka jest prawda...nie ma co płakać,trzeba neistety PRZELICZYĆ swoje możliwości...

Posted

[quote name='merryjanee']ponawiam pytanie o dotarcie karmy + żwirku :)
niby podpisane 'pomerańska' ale chcę się upewnić czy na pewno ta osoba odebrała ;)[/QUOTE]

Dzisiaj dowiedziałam się,że dotarła "paczka ze żwirkiem i jakąś dobrą karmą",to pewnie od Ciebie,dziękuję bardzo:loveu: i przepraszam,że tak dlugo nikt nie odpowiadał na Twoje pytanie:roll:

Posted

nie ma sprawy.
już o tego kurczaka nie róbcie takiej afery, zapomniałam, że wołowina lepsza, ale ważne, że w ogóle jest lepsza karma tak mi się wydaje.
Ciężko się tak pomaga na odleglosc, ale jakos nam idzie, wiec trzeba ta pomoc kontynuowac ;)

Posted

[quote name='merryjanee']nie ma sprawy.
już o tego kurczaka nie róbcie takiej afery, zapomniałam, że wołowina lepsza, ale ważne, że w ogóle jest lepsza karma tak mi się wydaje.
Ciężko się tak pomaga na odleglosc, ale jakos nam idzie, wiec trzeba ta pomoc kontynuowac ;)[/QUOTE]

Nie,źle mnie zrozumiałas-to nie chodzi o kurczaka,ale o powiedzenie komus "i tak mam gdzies co piszesz i co robsz".Po co się pyta kogoś o zdanie i potem na każdym froncie robi się co innego.To jest brak szacunku do drugiej osoby...strata czasu i niesmak.Skoro to nie problem trzeba było kupic wołowinę,a nie kurczaka...
Z tym "kurczakiem'to dobry numer był...teraz jak chcesz zjesć cielęcinę to sobie zafunduj kurczaka,wszak to jest to samo...Nie jest...koty chore wymagaja lepszej karmy,a wołowina jest najlepszym mięsem dla kota,wiec dla mnie było to istotne.Podkreślałam to kilka razy,a Ty zrobiłaś po swojemu-zero problemu.Przesłanie odebrałam jednoznacznie.I nie tylko ja,wiec napisałam co sadze,bo poczułam się jak idiota.I na tym poprzestanę.Tak-ratujcie koty,łaczcie je razem...a Krystyna zamiast zajmowac się własnym zdrowiem będzie przeżywac każdy dzień"będzie co dać jesc-nie będzie",bo własnie takie zachowanie nie spowoduje pomocy,a wręcz przeciwnie.Dla mnie nie jest normalne,ze kilka osób zbiera kasę,po sto razy trzeba pytac :co ,gdzie,ile i czekac na odpowiedź.Chaos i tyle i konkrety poprosze:był wet?przetestowane stado?Jakie wyniki?Który kot do adopcji-zdjecie /opis...Nie widze,a to jest istotna sprawa,tak samo jak fakt,że koty w tej sytuacji nie powinny wychodzić i żadno nie powinno wchodzic do domu Krysi nim sprawa się nie zamknie.Nie no jasne:można wydac koty do adopcji i miec w nosie,że sa nosicielami i pozakażają inne za jakis czas...Tak się nie robi...
Czytam watki i widze co sie dzieje w podobnych akcjach i ,ze nie jestem chamska to nie pisze z usmieszkiem złosliwca na ustach "a nie mówiłam",jest mi zwyczajnie przykro...1 uratujesz dzisiaj ,a 10 do piachu pójdzie z tego powodu...(to przenośnia,prosze,żeby Krystyna tego personalnie do siebie nie brała).
Nie no jasne:będziemy sobie tutaj schlebiać i hopsać.I przytakiwać...niestety ja tak nie robię i nie bede robiła...Wiem,moja sprawa nie musze "nic robić".Mówię co myslę niezależnie,czy po moim mówieniu(tu:czytaj monologu) ktoś mnie lubi,czy nie...

Posted

Właśnie zastanawiałam się czy odpisać Ludce bo to sprowokuje dyskusję i niestety jest.Ja uważałam po prostu że to był wątek pomocowy a nie dyskusja o przygarnianiu. Ona po prostu RATUJE a nie przygarnia . NIestety jak widzi kota umierającego z głodu to go URATUJE. Na naszym terenie nie ma schroniska. Dziekuje Bozenie za to że opusczam ten wątek oczywiście z pieniędzy dostanych od Liluk i Beci rozlicze się z nimi osobiscie.

Posted

[quote name='wiolhelm170']Właśnie zastanawiałam się czy odpisać Ludce bo to sprowokuje dyskusję i niestety jest.Ja uważałam po prostu że to był wątek pomocowy a nie dyskusja o przygarnianiu. Ona po prostu RATUJE a nie przygarnia . NIestety jak widzi kota umierającego z głodu to go URATUJE. Na naszym terenie nie ma schroniska. Dziekuje Bozenie za to że opusczam ten wątek oczywiście z pieniędzy dostanych od Liluk i Beci rozlicze się z nimi osobiscie.[/QUOTE]

a dlaczego Ty masz watek opuszczać?duskutujemy tutaj po to,żeby usprawnic działania,a nie szarpać się i fochać...
Tu gdzie ja mieszkam tez nie ma schroniska,kilka kotów jest w złym stanie pod szkoła,ja mam dom zakocony-białaczkowy.Ciagle wywalane psy .Jedynie co moge zrobic to zgarniac 1 kota i szukac mu innego miejsca,ale kot jest odseparowany.Reszta dalej jest pod szkołą-wyobraź sobie,że nikogo to nie obchodzi...Chodze tam,karmię i szukam pomocy.Jasne,mogłabym je wziac do siebie,ale co z chorymi MOIMI kotami?co ze stresem jaki im się funduje.Nikt nie mówi,że Krysia ma nie pomagać,ale musi sama sobie to uswiadomić,ze na dłuższa mete tak się nie da...Trzeba ogarnać najpierw to co jest w domu,na to muszą byc fundusze przede wszystkim.
Nie chce,żeby z mojego powodu ktoś się czuł urażony,więc sama się juz stąd "wyprowadzam" i usuwam wątek z zakładek...Widocznie ja pomoc widze inaczej...I gdyby nie najazd na ludkę wcale bym głosu nie zabrała...popieram jej wpisy w 100% ...

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...