Jump to content
Dogomania

Barry z Lublina, znalazł bezpieczeństwo i wspaniały dom u boku Zosi!


supergoga

Recommended Posts

Zosiu:)
to dobrze, że Was całkiem nie zasypało:) Samochodu jeszcze nie mam - czekam do wiosny. Nie mogę się zdecydować na markę. Chciałabym mieć Zosiu tak jak Ty - zobaczyłaś i wiedziałaś że to ten samochód:)
A co do pieska pływającego na krze - właściciel rzeczywiście niby się znalazł, nawet trzech:) Dzwoniły trzy osoby z różnych miejscowości, które twierdziły że to ich pies. Ale ponoć piesek nie reagował na żadne z podanych imion. Cała trójka więc przyjeżdża - na miejscu ma się okazać czy wśród nich rzeczywiście jest właściciel:)

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 1.5k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Zosiu u Was i tak cieplej po zachodniej stronie kraju.;)Tak dawno nie było prawdziwej zimy ,ze wszyscy od niej odwykliśmy.My z utęsknieniem czekamy na ocieplenie .Piesek podróżnik narazie zostaje z załogą statku.I tak było by chyba najlepiej bo cała załoga go pokochała a jego opiekun działa w jakimś toważystwie opieki nad zwierzętami.

Link to comment
Share on other sites

No tak - u nas "cieplej" :-) - nie wiadomo teraz co to oznacza. Ale od wczoraj napadało śnieżysko i jest +1 - az się chce pochodzić po ogrodzie. Trzeba wdziać wysokie buty, bo można się zakopać.


Niezmiernie się wzruszam jak oglądam tego wielkiego psiaka jak go ratują. To jest akurat mój typ - duży, łagodny i przekochany. No i to tak fajnie jest zobaczyć, że od razu go zaakcetowała załoga statku. Wiadomo przynajmniej, że czują się za niego odpowiedzialni i że nie oddadzą go byle komu - a najpewniej zostanie pod ich opieką - to jest najlepsze w tej całej historii.

No i podaję linka do zdjęcia z mojej zimy - jak otwieram drzwi - widzę właśnie to :

[URL]http://images47.fotosik.pl/254/4310df1a93d0308f.jpg[/URL]

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

No i napiszę coś bardzo przykrego - coś co mnie spotkało wczoraj, bo muszę się z kimś tym podzielić mimo, że to wątek Barrego.
Pamiętacie mojego srebrno-księżycowego kotka Bazylka (tak go ktoś określił tutaj) ?

Nie ma już kotka i wczoraj odszedł ode mnie w przeraźliwie okrutny sposób.
Nie będę się rozpisywać z detalami ale powiem tyle, że odszedł po podaniu mu leku Profender, który jest na odrobaczanie i który wciera się w kark zwierzakowi.
Po kilku godzinach po zaaplikowaniu dostał wstrząsu anafilaktycznego i odszedł w okrutnych męczarniach na moich oczach. Byłam tak bezradna, że tylko szlochałam nad nim i wołałam żeby nie umierał.
Trwało to parę minut i Bazylek po prostu się udusił.

Nie życzę nikomu żeby coś takiego przeżył, bo to było ponad moje siły (sięgnęłam po kilku miesiącach po papierochy :-( ) .

Po porozumieniu z wetem, który dzień wcześniej mu to zapisał został sporządzony protokół ze zdarzenia, bo koncern Bayer musi wiedzieć o tym zdarzeniu, które w historii weta jeszcze się nie zdarzyło (co prawda nie jest zaawansowany wiekem). A jak mi powiedział - lek ten zapisują masowo i to był pierwszy przypadek. Akurat trafiło na mojego Bazylka :-( .

Załączam jedno z ostatnich zdjęć Bazylka.

[URL]http://images50.fotosik.pl/259/d45bbf5937994d58med.jpg[/URL]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='JamniczaRodzina.']Kurcze ciekawe co za przyczyna ,Zosiu a czy wczesniej był odrobaczany w ten sposób ? Bazylku(*)[/QUOTE]
Najwidoczniej był uczulony na któryś składnik, stąd ten wstrząs anafilaktyczny. Ale skąd można było wiedzieć? Producent widocznie żadnych ostrzeżeń nie zamieścił, a wet się z takim przypadkiem nie spotkał.
Wielki, wielki żal:-(

Link to comment
Share on other sites

Tak Isabel - bardzo dobrze to ujęłaś - to jest istota sprawy i dziękuję Ci za to najtrafniej ujęte stwierdzenie. Stąd też ten protokół sporządzony przez weta dla koncernu, bo być może pozwoli to uchronić następnego zwierzaka od tak okrutnej śmierci.

Przeżywam nadal i wiem, że tylko czasu potrzeba żeby obraz tych paru minut odejścia (bardzo drastycznego w odbiorze - "bardzo" - to zbyt mało powiedziane) jakoś się "stępił" w mojej pamięci.

Stępi się niewątpliwie, bo taka jest kolej rzeczy. Na razie jest to wszystko bardzo świeże i boli - BOLI JAK JASNA CHOLERA !!!!!!!!!! albo i bardziej !!!!!!!!!!!! - tak boli, że aż wyć się chce.
Bo to był ukochany kocurek wychowany od małego, spał ze mną, bawił się ze mną, jadł ze mną, asystował mi podczas gotowania w kuchni, podczas prac w ogrodzie, wysłuchał niejednego mojego żalu i niejedna moja łza w chwilach najtrudniejszych dla mnie utonęła w jego futerku.

Tak - to był pełnoprawny członek mojej rodziny.

Mam problem z pochówkiem, bo ziemia zamarznięta na kość. Jakoś muszę sobie sama dać z tym radę i pewnie dam, bo na nikogo nie mogę liczyć.

Link to comment
Share on other sites

A dlaczego nikt się tu nie odzywa - oprócz tych co mają odwagę się odezwać ?

Może ktoś miał jakieś podobne przeżycia i może ktoś z moich przyjaciół się odezwie. Jakoś tę przykrą "przygodę" przeżywam w samotności i muszę powiedzieć, że pomału mi to odpuszcza.
Ale mam świadomość, że Bazylek ciągle tam leży w garażu w tych workach foliowych, bo nawet dzisiaj próbowałam "kopnąć" w ziemi - ale nic z tego - zmarzlina na kość.


Nikt nie napisze, bo co ? bo niewiadomo co ? Piszcie cokolwiek, bo serce nadal boli a ja już nie mam siły do tych bezsennych nocy - no cóż przeżywam czy chcę czy nie chcę a to już jest niezależne ode mnie.

I gdzieś w sercu tak boli, boli jeszcze mocno - i nijak nie umiem sobie tego wytłumaczyć, dlaczego to dotknęło właśnie mojego ukochanego kocurka.

To naprawdę było nie fair od życia to co nas spotkało - jego przeokrutne cierpienie na moich oczach i ta moja niemoc żeby mu jokoś pomóc.

BAZYLKU
[*].

Link to comment
Share on other sites

Łatwiej jest przeżyć śmierć zwierzęcia, gdy choruje, bardzo choruje, wtedy psychicznie nastawiamy się na jego odejście. Ale tutaj? Zupełnie zdrowy kotek, zwykłe, rutynowe odrobaczanie - moment i już go nie ma. To naprawdę nie fair od życia:shake: Taka bezsensowna śmierć:-( I to najbardziej boli:-(

Link to comment
Share on other sites

Dzięki z całego serca za słowa otuchy. Jakoś śpię, bo i muszę pracować przez kilkanaście godzin za dnia.

Pomału ten obraz się zaciera w mojej pamięci - tzn. obraz może się i nie zaciera ale już tak bardzo emocjonalnie do tego nie podchodzę, nie płaczę - wszak jeszcze sporo mam żywych mordek wokół siebie i należy się z nimi pobawić, poharcować (tak - z Barrym harcuję na śniegu - a on się tak bardzo z tego cieszy).

Tylko mnie niepokoi jeszcze, że zwłoczki Bazylka ciągle leżą w garażu. No niestety, dzisij też próbowałam ruszyć szpadlem ziemię - nie ma mowy - zamarznięte na kość mimo, że temperatura oscyluje wokół 0 stopni i z dachu cieknie. No i śniegu leży wokół co niemiara -ale to chyba w całej Polsce.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...