Jump to content
Dogomania

OBSZCZEKIWANIE... jakie są konsekwencje?


socurek

Recommended Posts

Wiesz Gasnik, branie psa ze schronu to jak kupowanie kota w worku. Zaznaczyłam przy adopcji, że poszukuję psa łagodnego, zsocjalizowanego, bo ma to być pies do bloku a poza tym nie miałam doświadczenia w jakiejkolwiek pracy nad psem. Ale prawda jest taka, ze chyba raczej nie można w schonie sprawdzić każdego psa. A dogomaniacy, którzy pomagają i angażują się w adopcje napewno przyznają mi rację, ze czasem prawdziwy charakter psa wychodzi po kilku miesiącach. Psy do schroniska najczęściej trafiają z dwóch powodów: albo ktoś nie radzi sobie z wychowaniem, albo po prostu traci zainteresowanie. Mój pies jest naprawdę fascynujący i zaskakuje mnie każdego dnia. Każdego dnia też przywiązujemy się do siebie coraz bardziej. Nie bardzo zrozumiałam tekst: "może po prostu nie powinnaś mieć takiego psa, jeśli nawet na smyczy i w kagańcu nie potrafisz go kontrolować". A właściwie zrozumiałam go jako sugestię pozbycia się "problemu". Ale Northon nie jest moją zabawką, tylko moim oczkiem w głowie. I staram się pracować nad jego wadami, a oddać go napewno nie oddam! Kociokwik: pies powinien umieć zostawać. I myślę, że doszukujecie się we wszystkim co robię błędów. Napisałam że z nim pracuję, że czyni postępy. Gasnik, ale nigdzie nie napisałam, ze nie wykorzystuję tego, ze mogę skupić jego uwagę na sobie. Cokolwiek nie robię robię błąd :roll: To moze zacznę się okładać biczem??

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 174
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

[quote name='socurek']Wiesz Gasnik, branie psa ze schronu to jak kupowanie kota w worku. Zaznaczyłam przy adopcji, że poszukuję psa łagodnego, zsocjalizowanego, bo ma to być pies do bloku a poza tym nie miałam doświadczenia w jakiejkolwiek pracy nad psem. Ale prawda jest taka, ze chyba raczej nie można w schonie sprawdzić każdego psa. A dogomaniacy, którzy pomagają i angażują się w adopcje napewno przyznają mi rację, ze czasem prawdziwy charakter psa wychodzi po kilku miesiącach. Psy do schroniska najczęściej trafiają z dwóch powodów: albo ktoś nie radzi sobie z wychowaniem, albo po prostu traci zainteresowanie. Mój pies jest naprawdę fascynujący i zaskakuje mnie każdego dnia. Każdego dnia też przywiązujemy się do siebie coraz bardziej. [B]Nie bardzo zrozumiałam tekst: "może po prostu nie powinnaś mieć takiego psa, jeśli nawet na smyczy i w kagańcu nie potrafisz go kontrolować". A właściwie zrozumiałam go jako sugestię pozbycia się "problemu".[/B] Ale Northon nie jest moją zabawką, tylko moim oczkiem w głowie. I staram się pracować nad jego wadami, a oddać go napewno nie oddam! Kociokwik: pies powinien umieć zostawać. I myślę, że doszukujecie się we wszystkim co robię błędów. Napisałam że z nim pracuję, że czyni postępy. Gasnik, ale nigdzie nie napisałam, ze nie wykorzystuję tego, ze mogę skupić jego uwagę na sobie.Cokolwiek nie robię robię błąd :roll: To moze zacznę się okładać biczem??[/QUOTE]

Pogrubiłam fragment, bo nie wiem, dlaczego kierujesz go do mnie-nic takiego nie napisałam, więc nie wiem skąd ten cytat w Twojej wypowiedzi.
Po drugie, nie chodzi o to, żeby na Ciebie naskakiwać i wytykac Ci błędy, ale zrozum, że uświadomienie sobie błędów pozwala je wyeliminować. Domyślam się, że zachowanie psa nie wynika z Twoich zaniedbań w jego młodości, jest to pies po przjeściach na pewno i musisz "poodkrecać" sporo rzeczy, które są złe (nie koniecznie z Twojej winy). Jednak Twoje wypowiedzi dają pewien obraz tego jak podchodzisz do problemu i to mi sie nie podoba, bo jak napisałam poprzednio-nie możesz oczekiwać, że wszyscy przechodnie beda spokojnie reagowali na jego zaczepki, bo on to robi ze strachu. Szczerze mówiąc, gdybym spotkała takiego psa, mało by mnie obchodziło z jakiego powodu na mnie szczeka, czy kłapie zębami. To Twoim zadaniem jest zapobiegać takim sytuacjom.
Prosisz tutaj o pomoc, sporo osób poradziło Ci kilka rzeczy. Zamiast odrzucać to i traktować jako atak, zastanów się. Nie jedna, ale kilka osób napisało praktycznie to samo-chyba to o czymś świadczy. Posłuchaj wskazówek, wyciągaj wnioski, a nie obrażaj się. Nie jest łatwo słuchac krytyki, ale czasem warto. Tym bardziej, że wszystkim tutaj chodzi o dobro tego psiaka.

Link to comment
Share on other sites

To ja napisałam cytowane zdanie. A napisałam je w odpowiedzi na pytanie:

[QUOTE]A jeśli nie smycz i kaganiec, to jaką inną kontrolę mogę mieć nad psem?[/QUOTE]

Potraktowałam to pytanie (i nadal tak je traktuję po wszystkich wypowiedziach socurek) jako próbę usprawiedliwiania się w stylu "no przecież ja się staram, nie moja wina, że mi nie wychodzi". Poza tym jest to wypowiedź czysto zaczepna - "skoro na smyczy też może wyrządzić szkodę, to przecież bez różnicy, jak puszczę go luzem"

Nie, socurek, nie twierdzę, że powinnaś oddać tego psa do schroniska - chyba że faktycznie na smyczy nie jesteś w stanie go utrzymać, ale wydaje mi się, że aż tak źle chyba nie jest. Natomiast Ty w ogóle nie powinnaś tego psa ze schroniska brać. A jeśli już go wzięłaś to powinnaś zrobić wszystko, żeby nauczyć się psa kontrolować. I pytanie nie powinno brzmieć "jakie są konsekwencje", tylko "jak zlikwidować ten problem". A zacząć powinnaś od wzięcia prywatnych lekcji u dobrego szkoleniowca. Tylko nie mów mi, że Cię na to nie stać, bo jeśli tak, to wracamy do punktu wyjścia - w takim razie nie powinnaś była takiego psa brać. I dopóki pod okiem szkoleniowca nie nauczysz się kontrolować swojego psa, NIE MASZ PRAWA PUSZCZAĆ GO LUZEM. Bo na razie ten pies puszczony luzem stwarza zagrożenie i absolutnie nie jest ważne, jaki jest powód jego zachowania.

I dla Twojej wiadomości - ja też wzięłam 3 lata temu ze schroniska dużego i silnego psa (większego od dobermana). Ale najpierw zabrałam go kilka razy na spacer właśnie po to, żeby przekonać się, czy potrafię sobie z nim poradzić, czy nie będzie mnie wlókł na drugim końcu smyczy. I gdy po miesiącu zaczęłam go spuszczać ze smyczy i pojawiły się problemy - znacznie bardziej błahe niż opisywane przez Ciebie, bo pies był zawsze przyjacielem całego świata, a problem polegał na tym, że chcąc przywitać się z innym pieskiem mógł przelecieć przez ulicę i po drodze wpaść pod samochód, mógł też od innego psa oberwać (i parę razy oberwał) - natychmiast poszłam z nim na indywidualne szkolenie, na którym ja nauczyłam się egzekwować komendy "stój" i "do mnie" (których wydanie i wyegzekwowanie wystarcza do tego, żeby pies zaprzestał eskapad "na własną łapę" w jakimkolwiek celu - także w opisywanym przez Ciebie celu obszczekiwania), a pies nauczył się je wykonywać.

Link to comment
Share on other sites

Radziłam się szkoleniowca, ale szkoleniowiec nie widzi Norka we wszystkich sytuacjach. TAK JAK WCZEŚNIEJ PISAŁAM: przechodzimy przez cały park i jeśli daję mu perspektywę zabawy, olewa biegaczy, rowerzystów, psy duże i małe, ludzi starych i młodych. Ale nie mogę go na 2 minuty zostawić przed sklepem, bo obszczekuje wszystkich, którzy się zbliżą. To, co dotychczas robię to zabawianie go w sytuacjach zagrożenia... Nie chcę odwracać jego uwagi od tego wszystkiego, tylko sprawić, żeby było mu to obojętne. Ma ktoś jakieś rady? Northon jest z reguły przyjazny ludziom... a właściwie ich omija. W autobusach wszyscy go głaskają. Na szkolenie się wybieramy, a narazie korzystamy z pomocy Feronki.
Co do rowerów, to kiedyś były mu obojętne. Raz na spacerze jak zwykle rzucałam mu patyk, stałam na jednym końcu wąwozu i rzucałam patyk na drugą stronę. I przyjechał sobie jakiś bałwan wystrojony w idiotyczny kombinezon, rozpędził się i przejechał z zawrotną prędkością tuż obok nie spodziewającego się niczego Northusia. Od tamtej pory jest problem. Jak widać można być najlepszym właścicielem, a i tak jakiś debil może popsuć psa.
"Ćwicz na znajomych, jeśli się zgodzą-na pewno są jeszcze tacy, których Twój pies nie zna." Oczywiście. I wszystkich uprzedzam, że mam agresywnego psa. Ale kiedy Northon ich poznaje na zewnątrz to chętnie ich wpuszcza do domu. Znajomi nie uważają go za killera, przeciwnie, mówią, że z moich opowieści spodziewali się czegoś innego.
BeataG chciałabym, żebyś zobaczyła, jakie zagrożenie stwarza mój pies. Groźny, to on jest tylko kiedy ma wiatry.

Link to comment
Share on other sites

Socurek, dopóki nie przyjmiesz do wiadomości, że pies biegający luzem i obszczekujący ludzi stanowi zagrożenie, to na nic wszystkie nasze rady.

Jeśli wiesz, że nie możesz go zostawić pod sklepem, to go nie zostawiaj. I kropka. Zresztą w ogóle zostawianie psa pod sklepem jest bez sensu - ja bym się zwyczajnie bała... o psa - że ktoś go ukradnie, że ktoś mu przykopie, że przechodzący obok agresywny pies się na niego rzuci itp.

Ze szkoleniowcem umów się u siebie w parku w normalnych porach spacerowych. Dobry szkoleniowiec zobaczy nawet te problemy, których Ty sobie nie uświadamiasz.

I najważniejsze w tym wszystkim - jeśli liczysz na to, że osiągniesz taki rezultat, że Ty będziesz się na spacerze zajmować swoimi sprawami, a pies się sam "wyspaceruje", to jesteś w błędzie. Na spacer z psem wychodzi się po to, żeby się nim zajmować, pies musi mieć stale zajęcie i to zajęcie z Tobą. Ty masz być bardziej atrakcyjna niż wszystko dookoła, masz się z nim bawić i ćwiczyć posłuszeństwo. Spacer z psem to zawsze także oczy dookoła głowy, żeby zareagować w odpowiednim momencie. Z Twoich postów wynika, że problemy pojawiają się wtedy, gdy odwracasz uwagę od psa albo tego, co dzieje się dookoła, czyli wniosek prosty - musisz na spacerach stale zajmować się swoim psem i jednocześnie zwracać uwagę na potencjalne "niebezpieczeństwa" (rowerzystę, któremu lepiej zejść z drogi, dziecko, które Twój pies może nastraszyć itp.), na każdym spacerze, w każdej sekundzie. Przez kilka czy kilkanaście lat życia z psem. Nikt Ci za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nie odmieni psa, to Ty musisz zmienić swoje podejście - masz psa, który wymaga Twojej nieustannej uwagi i kontroli i musisz mu to zapewnić, jeśli nie chcesz mieć poważnych problemów. Bo 9 osób na 10 może "olać" to, że pies je obszczekuje, albo najwyżej obrzucić Cię wyzwiskami, ale kiedyś znajdzie się ta dziesiąta, która nie popuści i wezwie Policję albo Straż Miejską.

Link to comment
Share on other sites

Guest Mrzewinska

[quote name='socurek']Raz na spacerze jak zwykle rzucałam mu patyk, stałam na jednym końcu wąwozu i rzucałam patyk na drugą stronę. I przyjechał sobie jakiś bałwan wystrojony w idiotyczny kombinezon, rozpędził się i przejechał z zawrotną prędkością tuż obok nie spodziewającego się niczego Northusia. Od tamtej pory jest problem. Jak widać można być najlepszym właścicielem, a i tak jakiś debil może popsuć psa.>[/quote]

I to wyjasnia wszystko. Wlascicielka psa uwaza, ze w publicznym terenie ludzie, ktorzy tez maja prawo z tego terenu korzystac - to balwany i debile, ubliza im w swoich wypowiedziach bez wahania, wlascicielka uwaza, ze inni ludzie maja ograniczac swoje prawa, chocby prawo do zalozenia dowolnego kombinezonu na rower, bo jej pies bedzie mial problem.
To jest powod, czemu tak wielu ludzi nie lubi u nas psow - postawa niektorych wlascicieli zwierzat.

Zofia

Link to comment
Share on other sites

Z całym szcunkiem, koleś który się rozpędza maksymalnie rowerem i przychodzi, zeby skakać z tym rowerem po wąwozie, który też jest miejscem publicznym, chodzą po nim właściciele psów i małe dzieci tam biegają jest odpowiedzialniejszy zapewne od osoby z psem skupionym na zabawie i nie zainteresowanym niczym innym poza patykiem... Proszę... litości!! Kto mógłby zrobić dajmy na to przebiegającemu dziecku krzywde? Aportujący pies czy rozpędzony rower? Wątpię, czy rozpędzony na pięknym rowerze inteligentny i odpowiedzialny pan w ślicznym czerwonym kombinezoniku byłby w stanie wyhamować przed takim dzieckiem, skoro ledwo zahamował przed moim psem kilkadziesiąt metrów dalej! To już zakrawa na debilomanię, pani Mrzewińska. I jakby kto pytał, to nie ja jestem winna drugiej wojnie światowej, bo wychodzi na to, że jestem tu najbardziej nieodpowiedzialną i ignorancką osobą, co jest kompletną bzdurą. Nie mam nic przeciwko krytyce, jeżeli jest konstruktywna. Nie jestem idiotką, rozumiem, że powinnam pracować nad psem i napisałam, że teraz problem występuje już praktycznie tylko, kiedy mnie nie ma przy psie. Wybieramy się na szkolenie. Szukam rozwiązania problemów. Wybaczy pani, nie widzę nic nieodpowiedzialnego w swoim zachowaniu. Każdy mijający mnie potencjalnie pies jest mniej pilnowany i zdyscyplinowany od mojego. Z racji tego, ze zdaje sobie sprawe jaki jest problem z Norkiem nie spuszczam z niego oczu ani na chwilę i ani na chwilę nie pozostaje on bez zajęcia. Więc słowa tu napisane są dla mnie mocno krzywdzące. Nie mam zamiary przepraszać nikogo za to, że żyję.
[B]"Wlascicielka psa uwaza, ze w publicznym terenie ludzie, ktorzy tez maja prawo z tego terenu korzystac - to balwany i debile, ubliza im w swoich wypowiedziach bez wahania, wlascicielka uwaza, ze inni ludzie maja ograniczac swoje prawa, chocby prawo do zalozenia dowolnego kombinezonu na rower, bo jej pies bedzie mial problem." [/B]To chyba duża generalizacja. Nie uważa pani, pani Mrzewińska, że pani domniemania poszły odrobinę za daleko? Nie uważam każdego staruszka, który mnie mija za debila, nie uważam za debila przebiegających koło nas dzieci, czy nawet przejeżdżających koło nas rowerzystów za debili. Ani psiarzy, którzy obok nas spacerują. Ani żadnych innych form życia nie uważam za debili. Tak jak nie uważałam na początku za debila tego kretyna w kombinezonie, bo myślałam, że skoro na horyzoncie jest pies i ja, czyli jakby nie było dwie potencjalne ofiary wypadku, które mogą nieświadomie wejść mu pod koła po prostu zaniecha swoich wyczynów. Mógł zrobić krzywdę mnie, mógł zrobić krzywdę mojemu psu, do czego omal nie doszło. Może pani, pani Mrzewińska, sprawia przyjemność adrenalina, jaka się wyzwala na widok pędzącego na pani psa roweru. Może pani wtedy sprawdzić skuteczność odwołania na przerażonym zwierzęciu. Ale ja mam zamiar opier*alać debili skaczących mi przed nosem, żeby mój pies wiedział, że nie każdy rowerzysta tak jak tamten IDIOTA stanowi zagrożenie. I zapewniam panią, że problem nie leżał bynajmniej w kombinezonie. Źle pani chyba zrozumiała.

Link to comment
Share on other sites

Guest Mrzewinska

[quote name='socurek']Może pani, pani Mrzewińska, sprawia przyjemność adrenalina, jaka się wyzwala na widok pędzącego na pani psa roweru. Może pani wtedy sprawdzić skuteczność odwołania na przerażonym zwierzęciu. [/quote]

Poniewaz nie sprawia mi przyjemnosci widok pedzacego w strone mojego psa roweru, schodze na taki widok w miejsce, gdzie nie da sie rowerem wjechac. Bo wiem, ze gdybym w obecnosci jakiegokolwiek psa podniosla glos na rowerzyste, czy agresywnie zwracala mu uwage - naturalna reakcja kazdego zwierzecia bylby albo strach, albo agresja wywodzaca sie ze strachu. Jako efekt mojej reakcji. Natomiast jezdzacych na rowerze chlopcow na boisku przed blokiem uprzejmie poprosilam, aby pare razy porobili najrozmaitsze wyczyny na rowerze obok mnie i mojego warujacego psa. I jezdzili na jednym kole, skakali, zeskakiwali tuz obok z roweru. A pies w tym czasie karmiony byl smakolami. I zobojetnilam, podajac smakolyki, psa na wyczyny mijajacych mnie rowerzystow. W efekcie ci akurat chlopcy z mojego bloku widzac mnie z psem czesto zatrzymuja sie i pytaja czy moga poglaskac. Moga, pies jest calkowicie zobojetniony na widok roweru, tak jak na widok samochodow mijajacych nas na ulicy. Nie musze tych rowerzystow darzyc szalona sympatia, nie musze okreslac ich jako debili. Jestem im wdzieczna, ze pomogli mi w zobojetnianiu zwierzecia.
A na widok innych, trenujacych jezdzenie na gorskim rowerze w Lasku Wolskim - schodze tam, gdzie nie jezdza.

Zofia

Link to comment
Share on other sites

Socurek, to ja Ci powiem krótko.
[B]PSIARZ nie ma żadnych praw. Ma tylko obowiązki.[/B] Przede wszystkim jego obowiązkiem jest trzymanie psa na smyczy i w kagańcu w miejscach publicznych. Miejsce publiczne to jest każde miejsce poza twoim domem i posesją. Utarczki z rowerzystami, biegaczami czy innym elementem ludzkim nic Ci nie dadzą, bo nigdy nie będziesz mieć racji. Jeśli już łamiemy prawo puszczając psa luzem, to jedyne co nam pozostaje to kłaść uszy po sobie i przepraszać. Agresja w stosunku do innych ludzi niż Ty powoduje tylko niechęć nie tylko do Ciebie, ale i do innych właścicieli psów. A nikt tak nie potrafi popsuć opinii psiarzom jak inny psiarz.
Skończy się na tym, że pewnego dnia jakiś rowerzysta zsiądzie z roweru i albo przyłoży Tobie pompką od roweru, albo skopie Twego pupila.

Link to comment
Share on other sites

Guest Mrzewinska

[quote name='socurek']Ale ja mam zamiar opier*alać debili skaczących mi przed nosem, żeby mój pies wiedział, że nie każdy rowerzysta tak jak tamten IDIOTA stanowi zagrożenie. [/quote]


To jest blad szkoleniowy - zwracanie uwagi JAKIEMUKOLWIEK rowerzyscie przekonuje psa, ze KAZDY rowerzysta stanowi zagrozenie.
Pies wtedy generalizuje emocje wlasciciela na kazdego rowerzyste, poczucie zagrozenia czy strach wyzwala sam widok roweru, bo to wspolny mianownik sytuacji.
Pies uzaleznia sie sytuacyjnie.

Zofia

Link to comment
Share on other sites

[quote]Mógł zrobić krzywdę mnie, [B]mógł zrobić krzywdę mojemu psu, do czego omal nie doszło[/B]. [/quote]Gdyby wjechał na psa miałby prawo pozwać Cię do sądu o odszkodowanie za uszkodzony rower, zniszczony kombinezon i koszty ewentualnego leczenia i pare innych rzeczy. Gdybyś w dodatku musiała leczyć poturbowanego psa i zapłaciła 200 zł mandatu za psa luzem to może przejrzałabyś na oczy.
[quote]To, co dotychczas robię to zabawianie go w sytuacjach zagrożenia... Nie chcę odwracać jego uwagi od tego wszystkiego, tylko sprawić, żeby było mu to obojętne. Ma ktoś jakieś rady? [/quote]
Rady masz od wszystkich ale skoro nie przyjmujesz ich do wiadomości to trudno.
Nie bardzo rozumiem w jakim cudem chcesz psa zobojetnic na określone bodźce bez odwracania jego uwagi. Moze poczytaj na poczatek cos o szkoleniu psów i zacznij mysleć racjonalnie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='socurek']Odwróćmy sytuację... A gdyby wjechał na mnie, połamał mi nogi i wylądowałabym w szpitalu. Czy też miałabym przejść na tym do porządku dziennego? Spójrzmy prawdzie w oczy nie wszędzie można TAK jeżdzić...[/quote]
ale czemu się upierasz non stop przy swoim ???
tak samo jak ten rowerzysta nie ma prawa jezdzić tak jak opisywałaś w miejscach do tego nie przystosowanych tak samo Ty nie masz prawa puszczać luzem psa tam gdzie ci się podoba.
Pamiętaj jeśli cokolwiek się stanie komuś z udziałem Twojego psa to jest to TWOJA wina.I nie wiem jak mocno będziesz tupała nóżkami to i tak tego nie zmienisz.

Powiem ci okrutnie.
Gdyby ten rowerzysta newet zabił Twojego psa to i tak była by to Twoja wina.Bo puściłaś psa luzem w miejscu publicznym , nie sprawowałaś nad nim kontroli ... ale gdyby w tej sytuacji cokolwiek się stało temu rowerzyście to sprawa zakończyłą by się w sądzie.

Masz psa i jesteś za niego odpowiedzialna.To Ty masz bronić świat przed nim ,a nie psa przed światem.To Ty zawsze będziesz winna jeśli pies kogoś obszczeka , skoczy , przewróci , nastraszy etc.I naprawde nikogo nie będzie obchodzić że on sie boi że jest po przejściach itd.


Jesli tak bardzo nie umiesz się do tego dostosować to kup sobie posesje , ogrodz ją 4 metrowym płotem , podłącz pod prądem i wywieś ogromne tablice ostrzegawcze "że tu znajduje się pies , teren prywatny wstęp wzbroniony"
wtedy będziesz mogła mieć pretensje że ktoś psa nastraszył, chciał przejechać , kopnąć etc.... i będziesz mogła egzekwować swoje prawa bo to bedzie Twój kawałek ziemi gdzie oprócz ciebie i psa nikt wstępu nie ma.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='socurek']Odwróćmy sytuację... A gdyby wjechał na mnie, połamał mi nogi i wylądowałabym w szpitalu. Czy też miałabym przejść na tym do porządku dziennego? Spójrzmy prawdzie w oczy nie wszędzie można TAK jeżdzić...[/quote]
O czym Ty mówisz?! Nie wszędzie "mozna TAK jeździć",[B] ale nigdzie w Polsce[/B] (Poza własną posesją) [B]pies nie ma prawa byc bez smyczy lub kagańca[/B].
Juz Ci to napisano kilka razy. Jezeli już łamiesz prawo, to sie przynajmniej nie stawiaj.
[quote name='BeataG']Socurek, czy możesz nam wytłumaczyć, dlaczego ciągle szukasz bzdurnych usprawiedliwień i wymówek, zamiast zająć się racjonalnym rozwiązaniem problemu braku kontroli nad swoim psem?[/quote]
Otóż to.

Link to comment
Share on other sites

To nie są "bzdurne usprawiedliwienia" mojego psa! Tak samo obstaję przy obonie mojego psa, jak do was dziwnie nie może dotrzeć, że pracuję nad rozwiązaniem problemu i to bardzo intensywnie.
"Socurek, czy możesz nam wytłumaczyć, dlaczego ciągle szukasz bzdurnych usprawiedliwień i wymówek, zamiast zająć się racjonalnym rozwiązaniem problemu braku kontroli nad swoim psem?" bez sensu wogóle.
" Juz Ci to napisano kilka razy." Yhyyy...
[COLOR=Red]"Szukam rozwiązania problemów." "Spotkaliśmy się nawet ze szkoleniowcem, który wytknął mi kilka błędów i udzielił paru wskazówek." "szukam pomocy. I nie przestaję. Napewno pójdziemy na szkolenie" " Staram się go nauczyć, że obszczekiwanie jest złe." "ale napisałam już, że nad tym pracuję" "szukam kogoś, kto pomoże mi go lepiej zrozumieć" "Oczywiście, że pracuję z pieskiem" "staram się pracować nad jego wadami" "Napisałam że z nim pracuję, że czyni postępy" "Na szkolenie się wybieramy, a narazie korzystamy z pomocy Feronki" "Nie jestem idiotką, rozumiem, że powinnam pracować nad psem" [COLOR=Black]Ja też chyba już coś napisałam kilka razy. To, że założyłam temat pod tytułem: "jakie są konsekwencje ...?" ograniczyło was, widzę, do postrzegania mnie jako lekkomyślnej kretynki, która szczuje psem i zastrasza całe miasto. Sytuacja z rowerzystą gwoli bezsensownego wyjaśniania czegokolwiek i usprawiedliwiania mojego nieokrzesanego, morderczego psa, który wszystkim się przecież rzuca do gardła, była następująca: mimo iż był to park, z którego może skorzystać każdy porządny i nieporządny obywatel pieszo i na rowerze, byłam w miejscu odludnym. Środek parku jest zalesiony i od czasu do czasu chodzą tam psiarze. Do parku prowadzi wąwóz o podłożu gliniastym. Stałam na jednym z brzegów wąwozu i bawiłam się z morderczym psem w rzucanie patyczków. Pies- morderca, niestety był już zbyt wyczerpany nie tylko by mordować, ale również by przejawiać oznaki niezdyscyplinowania. Wtedy pojawił się rowerzysta w kombinezonie gumowo-pancernym na rowerze marki "góral" i zajął miejsce na drugim brzegu wąwozu. Pies- zabójca (jeszcze niedoszły) zignorował obecność intruza. Właścicielka psa błędnie oceniła sytuację "byłam tu pierwsza, niech spada". Jednakowoż w trosce o zdrowie psa i w rzadkim przypływie odpowiedzialności i logicznego myślenia z domieszką przewidywalności pies- morderca został odwołany słowami "Northon! Northon!" Niezdyscyplinowany, niekarny pies- agresor nieobliczalnie przyszedł. Właścicielka psa-mordercy przykucnęła w odległości +/- 30 cm od psa i zajęła psa elementem podłoża gliniastego. Właścicielka psa przyznaje wykazać się nieodpowiedzialnością, ignorancją i niedoedukowaniem w postaci złego obliczenia trajektorii jazdy i drogi hamowania rowerzysty. Poszkodowany rowerzysta nieomal rozglizdał psa- mordercę. Morderczy pies po otrząśnięciu się z pierwszego szoku wykazał niezwykle agresywne zachowanie w postaci szczekania. Kolejnym przejawem nieodpowiedzialności właścicielki (i tu się serio biję w piersi) było nieukaranie psa (wyszłam z pierwszego szoku trochę później niż pies). Właścicielka wraz z szczekającym nadal psem- hannibal'em opuściła miejsce zajścia.
A pytałam co by było jakbyśmy z psem stali odwróceni miejscami a rowerzysta nieopatrznie by uderzył we mnie i mnie zabił, albo co najmniej posłał na wyciąg na kilka miesięcy, bo zaczęłam się po waszych postach serio zastanawiać, czy przypadkiem nie powinnam go w takiej sytuacji przeprosić i nie posłać mu ze szpitala czeku na nowy rower. Pisanie na tym wątku jest dla mnie bez sensu, bo wy chcecie mnie uważać za ignorantkę, którą nie dostrzega problemu i nie próbuje mu przeciwdziałać i żaden mój argument tego nie zmieni. Znaleźliście po prostu kozła ofiarnego i ten wątek to trochę jak polowanie na czarownice. Mam problem z psem- to fakt. Ale zachowanie mojego psa na ogół jest bez zarzutów, a to, co robi to właściwie niedociągnięcia, które niebawem sprostuję na tresurze indywidualnej, mam nadzieję. Faktycznie, bez tresury się nie obejdzie. I nie dlatego, że mój pies stanowi zagrożenie... tylko dlatego, że te niedociągnięcia czasem mnie wyprowadzają z równowagi. Dobermany to takie psy, które wszystko lubią robić po swojemu, a dla mojego zwrot "dobry piesek" oznacza, że wykonał komendę i może olać. Niedoobry! Dlatego skoryguję to na szkoleniu.
Yyyy... w tym wątku czuję się niezupełnie fair w stosunku do P. Mrzewińskiej. Post: [COLOR=Magenta]"[/COLOR][/COLOR][/COLOR][COLOR=Magenta]Poniewaz nie sprawia mi przyjemnosci widok pedzacego w strone mojego psa roweru, schodze na taki widok w miejsce, gdzie nie da sie rowerem wjechac. Bo wiem, ze gdybym w obecnosci jakiegokolwiek psa podniosla glos na rowerzyste, czy agresywnie zwracala mu uwage - naturalna reakcja kazdego zwierzecia bylby albo strach, albo agresja wywodzaca sie ze strachu. Jako efekt mojej reakcji. Natomiast jezdzacych na rowerze chlopcow na boisku przed blokiem uprzejmie poprosilam, aby pare razy porobili najrozmaitsze wyczyny na rowerze obok mnie i mojego warujacego psa. I jezdzili na jednym kole, skakali, zeskakiwali tuz obok z roweru. A pies w tym czasie karmiony byl smakolami. I zobojetnilam, podajac smakolyki, psa na wyczyny mijajacych mnie rowerzystow. W efekcie ci akurat chlopcy z mojego bloku widzac mnie z psem czesto zatrzymuja sie i pytaja czy moga poglaskac. Moga, pies jest calkowicie zobojetniony na widok roweru, tak jak na widok samochodow mijajacych nas na ulicy. Nie musze tych rowerzystow darzyc szalona sympatia, nie musze okreslac ich jako debili. Jestem im wdzieczna, ze pomogli mi w zobojetnianiu zwierzecia.
A na widok innych, trenujacych jezdzenie na gorskim rowerze w Lasku Wolskim - schodze tam, gdzie nie jezdza" [COLOR=Black]napewno wiele wniesie do nauki mojego psa. Do tej pory myślałam, że odwracanie uwagi mojego psa to zobojętnianie, ale zdała mi pani sprawę z tego, ze on nie bardzo wiedział, że go zobojętniam, a co dopiero na co go zobojętniam. Gdyby Pani jeszcze była taka łaskawa mi doradzić jak mogę go zobojętniać na ludzi, skoro obszczekuje naprawdę niewielki procent przechodniów mijających nas. To nie jest tak, ze ucieka, żeby kogoś obszczekać. Tych ludzi praktycznie nic nie łączy, poza tym, ze są to w 99% mężczyźni. Najczęściej z laskami. Ludzie, którzy wyłaniają się zza zakrętu oraz ci w wąskiej klatce schodowej. To się zdarza naprawdę rzadko. Są niewielkie prawidłowości. Kiedy jest zajęty nie zwraca na nich uwagi. Czy uważa Pani, że rowerowe spacery z psem mogą zmienić sytuację z rowerzystami?? [/COLOR]
[/COLOR]

Link to comment
Share on other sites

No i wszystko brzmi piknie, ale troche spod podszewki wygląda cosik innego... :razz:

Nie rozumiem na przykład jak w ogóle można pomyśleć o zostawianiu psa po przejściach, ktory w niektorych momentach wykazuje agresję - samego pod sklepem (argumentujac "przecież musi umieć zostawać").

Jeśli nie jesteśmy psa pewni, to ćwiczymy sławetne "zostawanie" na odludziu i tak, że mamy psa cały czas na oku...

BTW sporadyczny kontakt ze szkoleniowcem i to taki, że nie widzi on sytuacji "zapalnych" jest jakimś nieporozumieniem.

Pies - i przewodniczka ;) - powinni przejśc solidne szkolenie indywidualne, i to w miejscu zamieszkania ... a nie na odizolowanym placu szkoleniowym.
:shake:

Link to comment
Share on other sites

Socurek sporo tu żółci wylano - myslę że nie bez krzywdy dla Ciebie. Emocje w dyskusji to bardzo zły doradca.Masz trudnego psa i wiele pracy dlatego bardziej potrzebna Ci pomoc i wsparcie niż wojenne okrzyki. A co do rowerów to niestety (przykro mi że wbrew opinii wielu przedmówców)uważam rozbuchanych rowerzystów szalejących po lasach, parkach, ulicach za zagrożenie równe albo i większe niż psy( luzem i bez kagańca).Niestety rowerzystów też dotyczy prawo (które maja w nosie) i zasady współżycia społecznego -jednak powszechna tolerancja na te wybryki i bezkarnośc powodują ,że zagrożenie rośnie z roku na rok. Do lasku wolskiego przestałam chdzić ponieważ mnie niestety nie udało się znaleść tam miejsc gdzie zza zakrętu nie wypadają rozpedzone rowery (czuję się zagrożona i ja i moje psy). Wał Rudawy gdzie prowadzi ścieszka piesza już dawno stał się niedostępny dla spacerowiczów chyba że ktoś lubi skakac co chwilę w krzaki umykając rowerom.Jako kierowca bardzo często jestem zmuszana do wykonywania manewrów ratunkowych spowodowanych przez nieodpowiedzialnych i kpiących z przepisów rowerzystów.Dlatego uważam że incydent opisany przez socurek powinien wzbudzić raczej współczucie i solidarnośc a nie agresję :p
podpisano - wróg chamskich cyklistów

Link to comment
Share on other sites

Taks, to co wyprawiają tzw. rowerzyści to makabra. Nikt temu chyba nie zaprzeczy. Ale MY mamy pilnować swoich obowiązków, a nie kiedy ich nie dopełniamy, doszukiwać się wymówki, że inni są beeee. Też mnie szlag trafia, kiedy jadę autkiem przez miasto, obok jest ścieżka rowerowa, a cyklista zasuwa środkiem pasa jezdni. Albo w parku pedałuje cała rodzinka ławą oczywiście i jeszcze dzwonią na spacerowiczów, żeby rozpiechrzali się na boki. Ja im z drogi nie schodzę, tak na marginesie. Ale jak ktoś jest cham to nie oznacza że i ja chamstwem muszę swe zachowanie nacechować.
Spokojnie, wezmą się i za rowerzystów. Trzeba poczekać. Kilku cyklistów potrąci jakieś dziecko, "Fakt" to opisze czy "Superexpres", pokażą w "Uwadze" i zaczną ich dyscyplinować.


Tu KAŚKA. Szukam dojścia do Admina, żeby dał mi możliwosć zalogować się na forum. Jak ktoś ma wtyki, to będę dźwięczna.

Link to comment
Share on other sites

Kociokwik - masz 100% racji - nigdy na chamstwo nie wolno odpowiadać chamstwem bo w ten sposób też dołączamy do grona chamów:evil_lol:. Wolno a nawet trzeba jednak chamstwu mówić NIE. Co do nagłaśniania wypadków spowodowanych przez rowery to niestety mam zupełnie inne odczucie - to jest temat "niemodny" - teraz się o tym nie mówi, teraz modne jest narzekanie że mało tras rowerowych( a ruch na tych co są u mnie znikomy)Problem tkwi chyba w rezygnacji z kart rowerowych i anonimowości rowerów (brak tabliczek rej.) - stąd zero wiedzy o prawach i obowiązkach kierującego [U]pojazdem([/U]tak określany jest w przepisach rower i słusznie)

Link to comment
Share on other sites

Guest Mrzewinska

No ale jesli bedziemy zastanawiac sie co zrobic z rowerzystami, to bedzie tak jak w jakims dowcipie "u Was nie ma demokracji" - odpowiedz - "a u Was bija Murzynow".
Wrocmy proponuje do psow.
Socurek, nie znajac psa i jego relacji z ludzmi nie wiem, co moze mu pomoc. Nie wiem, w jakich sytuacjach oszczekuje. Wiem, ze trening posluszenstwa na pelnym kontakcie emocjonalnym, z wyraznym nagradzaniem zachowan prawidlowych i uniemozliwianiu nieprawidlowych (w sposob uzalezniony od psa) pomaga zawsze. Wiem, ze oduczylam niejednego psa oszczekiwania rowerzystow aplikujac mu najpierw warowanie przy rowerze i odwolywanie, z nagroda nigdy nie przy rowerze, potem warowanie gdy najpierw wlasciciel prowadzil rower, potem jezdzil, potem elementy posluszenstwa egzekwowane przez wlasciciela gdy jezdzil obok ktos inny - to dzialalo.
Wiem tez, ze przy psie pobudliwym wlasciciel musi byc dziesiekrotnie bardziej opanowany - bo najmniejszy skok emocji u przewodnika oznacza dla psa albo zagrozenie - i moze wywolac agresje lękowa, lub u psa awanturniczego wywola wybuch entuzjazmu - "o, moja pani sie wscieka, dolozymy komus razem, super, bedzie wreszcie draka".
Wiec jesli rowerzysta przejdzie za blisko, lepiej - ze wzgledu na psa - powiedziec z usmiechem - "o jaki mily ten pan rowerzysta, jednak nas nie przejechal" i dac psu smakol, niz wrzasnac z uzasadniona przeciez furia "uwazaj jak jezdzisz idioto". Wiem, ze to nie jest latwe, ale nikt nie obiecywal, ze zycie z pobudliwym psem bedzie latwe.

Zofia

Link to comment
Share on other sites

Dziękuję za radę. Napewno się zastosuję. Prosiłabym jeszcze o jedną radę. Niestety do tej pory nie wiem jak powinnam skarcić psa za obszczekiwanie... Nakrzyczeć na niego? Szarpać go na smyczy? Jak dać mu do zrozumienia że to zachowanie jest niepożądane? Szkoleniowiec radzi obrożę zaciskową.

Link to comment
Share on other sites

Guest Mrzewinska

Ja naprawde nie widzac i nie znajac psa, nie wiem, co na niego dobrze dziala. Co okaze sie skuteczne. Nakrzyczenie, gdy pies juz szczeka nie wydaje mi sie najlepszym pomyslem. Moze okazaloby sie skuteczne przeprowadzenie treningu posluszenstwa w grupie ludzi i psow. Treningu z kim umowionym, kto podczas tego treningu bedzie zachowywal sie w dystansie nieco prowokujaco - tak jak jeden z krakowskich instruktorow na pewnym etapie szkolenia posluszenstwa polecal zostawiac psy na siad, 3 metry pies od psa, a sam biegal pomiedzy nimi piszczac, wrzeszczac, machajac rekami i plaszczem przeciwdeszczowym. Tyle ze najpierw te psy byly nauczone wytrzymywania na siad w prostszych sytuacjach. Moge powiedziec tylko to, co moim zdaniem nie zaszkodzi - intensywny trening posluszenstwa na ulicy, najpierw w towarzystwie dwoch-trzech umowionych zaprzyjaznionych osob, aby stwarzaly rozproszenia tylko chodzac obok, aby odgrywaly role przechodniow. I probe jednak ustalenia, w jakich sytuacjach i co psa pobudza do szczekania.

Zofia

Link to comment
Share on other sites

Witam bardzo serdecznie!
Mam podobny problem co autorka tematu. Mój pies to roczny alaskan malamute, obie jesteśmy na kursie dogoterapii, pies od urodzenia był przyzwyczajany do różnych nietypowych sytuacji. Sunia kocha dzieci i generalnie ludzi, jest bardzo łagodna, właściwie nie szczeka - chociaż teraz moze powinnam napisać to w czasie przeszłym:-(
2 miesiące temu kiedy przechodziłam z nią przez ulicę "potrącił" nas samochód. Ucierpiała moja noga i psychika Dessi. Sunia nie została uderzona ale bardzo się wystraszyła, mając w głowie wiedzę z kursu za wszelką cenę starałam się zachować spokój, próbowałam nie robić z tego wielkiego wydarzenia, wzięłam psa i pokuśtykałam przez ulicę.
Od tego czasu Dessi bardzo się zmieniła, kiedy idziemy przy ulicy odchodzi gdy przejeżdza duży samochód, podobnie reaguje na autobusy. To jest raczej zrozumiała reakcja, ale zaczęło się coś jeszcze. Kiedy idziemy ulicą czy spacerujemy po osiedlu nie zwraca uwagi na mijających nas ludzi. Problem pojawia sie kiedy jesteśmy np, w lesie czy na polanie a suśka jest spuszczona ze smyczy. Kiedy zobaczy człowieka zaczyna szczekać i biegnie w jego stronę. Nie podchodzi jednak blisko ale wiem, że takie zachowanie jest niedopuszczalne i muszę temu jakoś zaradzić. Nie wiem czy powinnam takie zachowanie łączyć z "przygodą" z samochodem ale zaczęło się to właśnie po tym wydarzeniu.
Co wtedy robię. Kiedy pierwsza zobaczę nadchodzącego czy biegnącego człowieka wołam psa do siebie (na komendę "do mnie" reaguje bez zastrzeżeń), nagradzam kiedy przyjdzie i przytrzymuje albo zapinam na smycz zanim człowiek nie zniknie z pola widzenia. Kiedy Dessi próbuje coś tam burczeć pod noskiem odwracam jej uwagę od "przechodnia" zajmując zabawą lub wydajac inną komendę.
Tu właśnie chciałabym się Was poradzić. Tak sobie myślę, że może źle robię. Wołając psa, przytrzymujac (delikatnie, bez szarpania oczywiście) czy zapinając na smycz może nieświadomie stwarzam nienaturalną sytuację. Moze przez takie moje "działanie" nadejście obcego człowieka kojarzy jej się z czymś dziwnym i sama niechcący wzmacniam w niej takie reakcje.
Ale kiedy nie robię nic, Dessi leci w stronę obcych ludzi często podszczekując. Gdy już wpadnie w taki trans, komenda "do mnie" działa mniej wiecej za trzecim razem, do tego czasu człowiek może się już wystraszyć.
Cóż więc robic? czekam na rady.
pozdrawiam

Link to comment
Share on other sites

[quote][COLOR=Magenta]Natomiast jezdzacych na rowerze chlopcow na boisku przed blokiem uprzejmie poprosilam, aby pare razy porobili najrozmaitsze wyczyny na rowerze obok mnie i mojego warujacego psa. [/COLOR][/quote]
Wykorzystujemy komendę siad-zostań. Każę psu usiąść i zostać, kiedy zbliża się do nas obiekt zainteresowania psa. Oczywiście cały czas go sowicie i wylewnie chwalę, z racji tego, że jedzonko nie skutkuje u nas niestety jako nagroda, bo nie budzi zainteresowania Northonka. Tak więc szlifujemy komendę "zostań". Teraz próbujemy przy czynnikach rozpraszających. A tak nam idzie: [img]http://foto3.m.onet.pl/_m/1b33a9f71c10b1fd567465c6439eb40f,5,19,0.jpg[/img]
Obecnie mój psiak jest jedynym w parku, który ma jakieś zajęcie na spacerze. Aportowanie patyków, ćwiczenie komend. Ani przez chwilę nie szwenda się bez opieki, nadzoru. Jest coraz lepiej. Jestem z niego dumna! :eviltong: Mam to szczęście, ze praca sprawia mu dziką radość.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...