jola_li Posted March 25, 2012 Posted March 25, 2012 (edited) Chciałam napisać: "nie macie pojęcia jak ja się cieszę", ale oczywiście macie pojęcie, bo cieszycie się tak samo :-). Nutusiu, za wszystkie ocalone przez Ciebie psy - :Rose:. Edited March 25, 2012 by jola_li Quote
wojtuś Posted March 25, 2012 Posted March 25, 2012 Ciesze się z Wami Kochani z domku Pchełki :multi: Nutusiu Buziaki :loveu::Rose: :loveu::Rose: Quote
Ziutka Posted March 25, 2012 Posted March 25, 2012 Ciekawe ile łez nasza Nutulka wylała ;) Czekam na Ciebie Madziu :) !!! Quote
iwoniam Posted March 25, 2012 Posted March 25, 2012 doczytałam w końcu całość Kochana, cieszę się razem z Tobą, mam nadzieję, że naszej ukochanej maliźnie nr 2 także się uda :) Quote
iwoniam Posted March 25, 2012 Posted March 25, 2012 Ty Nutusia masz chyba jakiś dar.. podesłałam Ci pewną osobę - czy masz może więcej maluszków do wydania? [quote name='Nutusia']No, kochani - tego to jeszcze nie było!!!!!! Przed chwilą miałam telefon czy ogłoszenie Pchełki jest nadal aktualne. Powiedziałam jak na świętej spowiedzi, że wszystko się rozstrzygnie w niedzielę, ale mam nadzieję, że się okaże nieaktualne. Pani mi zaczęła opowiadać o tym, że wzięła sunię ze schroniska jak miała 4,5 miesiąca (już w schronisku się urodziła). Przez dłuższy czas Pani była w domu, potem wróciła do pracy. Teraz sunia ma 2 lata i wróciły do niej jakieś strachy z dzieciństwa. Boi się hałasów, bardzo przeżywa, gdy musi zostać sama i Pani chciałaby zapewnić jej psie towarzystwo. Jednocześnie żałuje, że wcześniej o tym nie pomyślała. Na to ja, że Pchełcia też taka bardzo płochliwa jest i nie do końca jestem przekonana czy do jednego strachulca trzeba dokoptowywać kolejnego, bo zamiast się wspierać, będą się strachać jeszcze bardziej. Dalej rozwijam myśl, że dla pani suczki lepsze byłoby towarzystwo... Muszki, bo ona prawie identyczna jak Pchlątko, ale bardziej otwarta, odważna, lubi się bawić, potrzebne jej psie towarzystwo. Powiedziałam, że jej nie ogłaszamy jeszcze, bo czekamy na diagnozę dotyczącą kolanka. Pani mi na to, że w pierwszych ogłoszeniach Pchełci są zdjęcia z Muszką, że jest śliczna! Pani czeka na wieści od naszego Doktora, jest skłonna podjąć się nawet opieki nad Muszką, gdyby była konieczna operacja (że o partycypowaniu w kosztach nie wspomnę!). Od słowa do słowa, okazało się, że Pani mieszkała w Nowym Dworze i doskonale zna naszych nieocenionych Doktorów! No po prostu... mowę mi odjęło! Na koniec powiedziała, że w takim razie zaprzestaje dalszych poszukiwań i mamy być w kontakcie! Okazało się także, że mamy jeszcze innych wspólnych znajomych - prof. Frymusa z SGGW i jego żonę, która prowadzi gabinet wet w ich domu w Łomiankach i do której jeździliśmy, zanim poznaliśmy naszych Doktorów. Pani powiedziała, że profesor z pewnością nie odmówi konsultacji w sprawie Muszego kolanka! Mam ochotę skakać, fruwać, śpiewać, tańczyć, a tu w robocie muszę siedzieć! Więc przynajmniej z Wami się podzielę moją radością!:multi::multi::multi::multi:[/QUOTE] Quote
Ikusia Posted March 26, 2012 Posted March 26, 2012 Natusiu, oby wszystko dalej było tak wspaniale (skaczę z radości razem z tobą:multi:) I każdemu psiakowi życzę takich rozsądnych, mądrych i wyrozumiałych opiekunów. Masz szczęście - którego mnie ostatnio troszkę brak. Ale nie zazdroszczę, żeby nie zapeszyć. Quote
Nutusia Posted March 26, 2012 Author Posted March 26, 2012 (edited) [quote name='Ikusia']Natusiu, oby wszystko dalej było tak wspaniale (skaczę z radości razem z tobą:multi:) I każdemu psiakowi życzę takich rozsądnych, mądrych i wyrozumiałych opiekunów. Masz szczęście - którego mnie ostatnio troszkę brak. Ale nie zazdroszczę, żeby nie zapeszyć.[/QUOTE] To nie ja mam szczęście, ale moje psiaki ;) No jestem wreszcie. Wczoraj po powrocie taka mnie migrena dopadła, że o rety! To pewnie wszystko z nerwów... No więc od początku! W piątek pojechałam do Doktora, zgodnie z umową zaczipować Pchlinę. Pomna na niechlubną "tradycję" ucieczek Olkuszaków... Pod lecznicą (byliśmy w tej drugiej, która nie jest przy ulicy), Pchełcia sama wyskoczyła z auta i szła na smyczy! Zatrzymywała się co chwila, wąchała, ale lekko pociągnięta szła. Niestety, przeszkodą nie do pokonania okazały się schody. Fakt faktem, większość psów się ich boi, bo prowadzą stromo w dół. Gdy tylko zobaczyłam panikę, od razu wzięłam Pchełkę na ręce i zniosłam do gabinetu. Przy czipowaniu była bardzo dzielna, nawet nie pisnęła! Wczoraj całe przedpołudnie banda spędziła w ogrodzie i - o dziwo - nikt się nie dobijał, żeby go wpuścić! Wyruszyłyśmy z Pchełcią z domu ok. 12.30. W samochodzie była bardzo grzeczna, leżała sobie na fotelu pasażera i wydawała się całkiem spokojna. Gdy podjechałyśmy na miejsce, też sama wyskoczyła z auta. Zadzwoniłam do Pani Renaty i Państwo wyszli na dwór z rezydentkami (yorczki - większa Zuzia i maciupeńka Ola). Pchełka się trochę przestraszyła, bo zatrzymał się przy nas motocykl. Wzięłam ją więc na ręce i puściłam dopiero na trawniku przed domem (osiedle ogrodzone). Bała się. Na Zuzię i Olę wcale nie zwracała uwagi - one na nią zresztą też. Większy strach budzili ludzie. W pewnym momencie pojawiła się pani z psem z jednej strony i jakiś inny człowiek z drugiej. Zdecydowanie większą obawę wywołał u Pchełci człowiek bez psa. Pani Renata kucała, wyciągała dłoń - Pchełka nie podchodziła lub chowała się za mnie. To samo było z Panem. Po kilku minutach, Pani Renata wzięła ode mnie smycz i skierowaliśmy się do klatki. Ja szłam przodem, Pchełka grzecznie szła za mną. Bez problemu weszła do klatki, a potem do mieszkania! Pani Renata odpięła jej smyczkę. Sądziłam, że popędzi gdzieś w kąt i nie będzie można jej wyciągnąć. A tu nie - weszła do pokoju, ja usiadłam na kanapie, a ona wskoczyła obok. Zuzia i Ola bez najmniejszego problemu wpuściły ją do mieszkania (a tego się Państwo chyba najbardziej obawiali). Olusia czuła się z lekka niepewna i na wszelki wypadek od razu się zameldowała na kolankach u Pana Sylwka. Zuzia natomiast uznała za stosowne powiedzieć Pchełce szczekaniem, że ok, może sobie tu być, ale żeby od razu wiedziała, jak już się przestanie bać, że to ona - Zuzia - tu rządzi i rozdaje karty! ;) Blisko obok mnie usiadła Pani Renata - Pchełka dała się pogłaskać, nawet po brzuszku! Ale generalnie nie chciała podejść do nikogo. Prosiłam, żeby Państwo ją ignorowali, bo ona sama musi przełamać strach. Potem ja się przesiadłam na fotel i nie pozwoliłam Pchełce wskoczyć sobie na kolana. Poszła więc na kanapę, ale do domowników zachowywała dystans. Pani Renata usiadła na podłodze - też nie podeszła. Ale gdy ja usiadłam obok - przyszła i dała się Pani Renacie pomiziać. Państwo jeszcze przy mnie się zastanawiali, rozważali co będzie najlepsze, jakie postępowanie, wypowiedzieć się musiała cała Rodzina. Priorytet - żeby nie zrobić krzywdy ani Pchełce ani Rezydentkom - to psiaki, nie ludzie, są w tej chwili najważniejsze. Syn Państwa - Daniel - też przez cały czas był obecny. W końcu zapadła ostateczna decyzja - próbujemy! Pani Renata powiedziała, że skoro mi przez miesiąc udało się nawiązać taki kontakt z Pchełką, że tak mi zaufała, tak się do mnie tuli, to jej się to też z pewnością uda. Pan Sylwek zapewnił, że czego jak czego, ale ciepła rodzinnego i miłości Pchełci w tym domu nie zabraknie. Pani Renata mówi, że sunie to jej córeczki i Pchełcia też zyska taki status - Daniel tylko westchnął ;) Pani Renata mówiła też, że nie chodzą z suniami nigdzie tam, gdzie jeżdżą samochody. Niedaleko domu mają działeczkę, na której spędzają czas i tam psiaki są całkowicie bezpieczne. Podpisaliśmy umowę, zostawiłam kawałek psiego ręczniczka, żeby był zapach naszego domu oraz kilka tabletek stress-out, bo Pani Renata już zamówiła opakowanie u weta. Na moment mojego wyjścia, zamknęliśmy Pchełkę w pokoju Daniela. Pani Renata bardzo się wzruszyła, czym i mnie przyprawiła o łzy i powiedziała, że nie tyle jest jej żal mnie, że muszę się z Pchełką rozstać, ile samej Pchełci, która będzie teraz taka biedna, zdezorientowana i przestraszona... Wieczorem, gdy trochę odpuścił mi ból głowy, zadzwoniłam po wieści. Dowiedziałam się, że Pchełka zadekowała się pod fotelem, więc Pani Renata położyła jej tam kocyk i naszą szmatkę. Jeszcze wczoraj nie podchodziła do domowników, choć parę razy wyszła i czatowała pod drzwiami, gdy ktoś wychodził z mieszkania. Jest pilnie strzeżona, by nie dała dyla! Na dwór już chyba wczoraj nie poszła, bo Pani Renata mówiła, że nie chce jej stresować łapaniem w celu zapięcia smyczy. Na razie dywan został zwinięty, żeby nie "ucierpiał". :cool3: Pani Renata ma dwa dni urlopu, żeby nadzorować sytuację i powoli zaprzyjaźniać się z Pchełką. Jest zdeterminowana i wiem, że i ona i Panowie zrobią wszystko, by Pchełka była już do końca życia bezpieczna i szczęśliwa! To naprawdę wyjątkowa Rodzina! Zdjęć nie robiłam, żeby dodatkowo nie stresować Pchliny - musicie mi uwierzyć na słowo ;) Dziś podeślę linka do wątku Pani Renacie - żeby poznała historię Pchełci od początku... Oczywiście Państwo dostali zapewnienie, że gdyby cokolwiek poszło nie tak, Pchełcia zawsze może do mnie wrócić. Myślę, że w tym przypadku z czystym sumieniem mogłam otwarcie złożyć taką propozycję, bo wiem, że gdyby nawet tak się miało stać, powód będzie ważki, decyzja nie będzie podjęta pod wpływem chwilowych emocji. Ale w głębi serca jestem przekonana, że przy takim podejściu, tak wielkich i gorących sercach oraz takiej odpowiedzialności, możemy uznać, że Pchełka MA DOM! Co do Muszki, to niestety Doktor nie pojechał do Białegostoku, bo Profesor wyjechał za granicę. Tak więc na razie nici z konsultacji. Być może pojedzie w ten piątek. Póki co, spróbujemy skonsultować rentgen z innym lekarzem, a nuż się uda czegoś dowiedzieć i przekazać Pani, z którą o Muszce rozmawiałam... O Lalkę miałam dwa telefony - jeden z Monachium - pan miał napisać maila i jeszcze nie napisał (może to i lepiej...). Roztaczał piękne perspektywy, ale jak sprawdzić taki domek... No i czy Lala będzie chciała szczekać po niemiecku?:razz: Drugi od pana, który chciał ją na podwórko, do towarzystwa dla haszczaka. Moją Damę na podwórko?!?!?!? W życiu!:evil_lol: O Bobinka telefonów póki co nie było...:shake: Edited March 26, 2012 by Nutusia Quote
Ziutka Posted March 26, 2012 Posted March 26, 2012 Nutusiu...a może by zamówić wizytę dla Muszki u dr. Olkowskiego w Milanówku ? Bo rozumiem, że to sprawa ortopedyczna - tak ? Quote
edek Posted March 26, 2012 Posted March 26, 2012 Super wieści, bardzo się cieszę. Bądź dzielna malutka !!! Quote
Asiaczek Posted March 26, 2012 Posted March 26, 2012 Cudne wieści a propos Pchełki; nowy domek na pewno da radę z"oswojeniem" panienki:) Będzie dobrze! Moim faworytem jest Bobinek i za niego chyba najmocniej trzymam kciuki:) pzdr. Quote
Nutusia Posted March 27, 2012 Author Posted March 27, 2012 U Pchełci... różowo nie jest, tym bardziej łatwo. "Cofka" była jednak większa niż sądziłam. Ale Pani Renata się nie poddaje, wspomagamy się wiedzą Iwoniam i trzymamy kciuki! Quote
Ziutka Posted March 27, 2012 Posted March 27, 2012 Nutusiu, melduję, że wsio zgrałam na płytkę ( odnośnie Muszki ;) ) Jutro dam znać :) Quote
Ewa Marta Posted March 27, 2012 Posted March 27, 2012 Nutusiu, nie zapominaj, że maleńka przeżywa nie tylko rozstanie z Tobą, ale i z Myszką... A jak Myszka zareagowała na brak Pchełki? Szuka jej? Ona ma łatwiej, bo została w domu, który już zna. Quote
Nutusia Posted March 27, 2012 Author Posted March 27, 2012 Muszka zupełnie się nie przejęła brakiem Pchełci. Nie szukała jej wcale. Szalała z Kreską, Lalką i Helenką jak gdyby nigdy nic! Zresztą ona jest dużo odważniejsza, bardziej otwarta, szuka kontaktu z innymi psiakami. Pchełce zwierzęta zupełnie nie były do szczęścia potrzebne. Z Muchą bawiła się dosłownie chwilę, gdy ta to na niej niemal siłą wymogła... Ja byłam najważniejsza. Nawet do Sławka nie zawsze szła na kolana, gdy mnie nie było. Brała wtedy mojego kapcia i z nim leżała na kanapie... Dopiero teraz widzę jak wielkie wsparcie Pchełka miała w Muszce. Przecież zaraz po przyjeździe do nas, wpakowały się obie na kolana Sławkowi! A teraz Pchełcia zadekowała się za ławą, nie je, nie załatwia się, nie da się dotknąć. To znaczy dziś jest już o wiele lepiej i nawet przed chwilą dostałam sms-a, że.... pomachała końcem ogonka! ;) Dała się też zapiąć na smycz, była chwilę na dworze i zrobiła kupę. Gorzej z sikaniem... Mała Zuza nie ułatwia sprawy, bo wyczuła jak bardzo Pchełka się boi i pokazuje swoją przewagę. Pani Renata się śmieje, że też będzie zażywać stress-out i dadzą radę! :) Ziutosławo - dzięki! :) Quote
Ellig Posted March 27, 2012 Posted March 27, 2012 [quote name='Ziutka']Nutusiu...a może by zamówić wizytę dla Muszki u dr. Olkowskiego w Milanówku ? Bo rozumiem, że to sprawa ortopedyczna - tak ?[/QUOTE] Zdjecia polecialy tez do mojej znajomej, chirurga, teraz czekamy.... Po tym jak mi Nutusia opowiadala o Pani Renacie i Jej Rodzinie , jestem naprawde tylko bardzo , bardzo dobrych mysli .Moze juz dzisiaj Pchelka wskoczy na kanape, juz zrobila od wczoraj ogromne postepy:) Quote
Nutusia Posted March 27, 2012 Author Posted March 27, 2012 Sms sprzed chwili: ZROBIŁA SIKU NA DWORZE! Jest niesamowita! Ech... Napisałam Pani Renacie, że ją w złocone ramy oprawię, to mi pisze, że jest... niefotogeniczna! :) Quote
Ellig Posted March 27, 2012 Posted March 27, 2012 [quote name='Nutusia']Sms sprzed chwili: ZROBIŁA SIKU NA DWORZE! Jest niesamowita! Ech... Napisałam Pani Renacie, że ją w złocone ramy oprawię, to mi pisze, że jest... niefotogeniczna! :)[/QUOTE] HURAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!! :multi: Dziekujemy Pani Renato!!!!!!!!!!!! :iloveyou::Rose: Quote
Ziutka Posted March 27, 2012 Posted March 27, 2012 [quote name='Ellig']HURAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!! :multi: Dziekujemy Pani Renato!!!!!!!!!!!! :iloveyou::Rose:[/QUOTE] Się podpisuje pod tym :) Quote
taxelina Posted March 27, 2012 Posted March 27, 2012 I Pchelka sie przelamie! Milka tez latwo nie miala obcy ludzie wszystko obce i jeszcze smycz... Quote
Nutusia Posted March 27, 2012 Author Posted March 27, 2012 U Milki "cofka" była jednak mniejsza. No i może Sherry trochę bardziej też była wyrozumiała niż Zuzia :razz: Pluję sobie w brodę, że wcześniej nie zaczęłam podawać Pchełce stress-out'u...:shake: Quote
taxelina Posted March 27, 2012 Posted March 27, 2012 [quote name='Nutusia']U Milki "cofka" była jednak mniejsza. No i może Sherry trochę bardziej też była wyrozumiała niż Zuzia :razz: Pluję sobie w brodę, że wcześniej nie zaczęłam podawać Pchełce stress-out'u...:shake:[/QUOTE] Ja sie zastanawiam czy to nie stress out powoduje ze milka tak dyszy wieczorami i w lozku jej za goraco a pod lozkiem nie. spokojnie stress out zacznie dzialac, pchelka sie oswoi :loveu: Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.