Jump to content
Dogomania

Gamonius pospolitus i kotus bezmózgus do potęgi drugiej :D


Ty$ka

Recommended Posts

  • 2 weeks later...

Mam sporo nauki, więc zanim wykuję na blachę kolejne konwencje, deklaracje i Bóg wie co jeszcze z WOSu na pamięć (zachciało mi się takiego rozsz... :shake:) to napiszę co u nas.
Po pierwsze: doszłam. Byłam, tak jak pisałam X czasu temu, na EDK. Doszłam te 46km. W sumie 47 bo pomyliłam drogi i poszłam naokoło do katedry :evil_lol:. Choć to i tak nic w porównaniu z moimi znajomymi którzy zgubvili się i zamiast tych 46, zrobili 63 km :evil_lol:. W każdym razie jestem wykończona, ale szczęśliwa. Tak szczęśliwa, że za 2tyg, znowu w nocy wybieram się trasą samotną, ale już bez organizatorów :eviltong: Ciekawe czy znowu będą mi przechodzić zakwasy z nóg na kolana, z kolan na obojczyki, z obojczyków na kregosłup i z pleców na pośladki :eviltong: I czy znowu sobie zrobię dziurę o średnicy 3,5cm na głlębokość 0,5cm w lewej stopie :eviltong: Ale było MEGA. Polecam dla wszystkich nienormalnych wierzących taką formę drogi krzyżowej, naprawdę niesamowite przeżycie.
Po drugie: zaginęła mi Milczel. Wczoraj poszła i nie wróciła. Pobiegła na oślep i w panice, więc się o nią martwię... mam nadzieję, że wróci, bo już tęsknie za jej sraniem wszędzie...
Po trzecie: Pamiętacie Morusa moich dziadków? Taki tam terier o 2lata starszy od mojego. Zagryzły go psy :shake:

No i żeby zakończyć pozytywnym akcentem, oto fotki mojego kundla.
[IMG]https://scontent-a-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-prn2/t1.0-9/10155438_465789463553525_4731133179929319608_n.jpg[/IMG]

Pod kimś zapadła się mokra ziemia :evil_lol:
[IMG]https://scontent-b-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-ash4/t1.0-9/10152663_466170753515396_1477301745578868400_n.jpg[/IMG]

[IMG]https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.net/hphotos-ak-prn1/t1.0-9/1607088_466170770182061_9046240039442042762_n.jpg[/IMG]

[IMG]https://scontent-b-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-ash3/t1.0-9/10177426_466170806848724_9051195644343318793_n.jpg[/IMG]

[IMG]https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.net/hphotos-ak-prn2/t1.0-9/10003427_466170730182065_8013133127993667824_n.jpg[/IMG]

Edited by Ty$ka
Link to comment
Share on other sites

Wow tyle km to bym nie dała rady przejść :D a Ciebie podziwiam , że dałaś radę ;)
Mnie w szkole to pociesza jedynie myśl , że zaraz przerwa świąteczna potem majówka i w końcu wakacje :loveu: strasznie jakoś mi się teraz uczyć nie chce a trzeba :roll: a co do Milki to trzymam mocno kciuki , żeby się znalazła ;)

Link to comment
Share on other sites

Każdy zdrowy człowiek jest w stanie przejśc tyle. Pewnie, że w nocy to nie to samo, człowiek chwilami umiera i to porządnie, ale jeśli ktoś kilka razy zrobił taki dystans w dzień to spokojnie da radę. Dla mnie jest to sukces ze względu na to, że w tym roku nie chodzę zbyt często, łikendami tylko... więc jestem z siebie dumna ;)
Oj tak, ja też czekam na święta i majówkę. A potem wakacje!

Milka nie wróciła... :( Boję się o nią. Jutro wywieszam plakaty wszędzie, dzisiaj leje jak cebra i nie ma najmniejszego sensu wywieszać. A i dam ogłoszenia w lokalnych gazetach... matko, naprawdę chcę by wróciła...

Link to comment
Share on other sites

Milka nie wróciła. I niestety pewnie już nie wróci. Telefon milczy. Natomiast dostałam informację, że sąsiad w niedzielę zdrapał jakiegoś kota z ulicy, bo był przejechany pod jego domem. Niestety, kot był biało-szary... Nadal się łudzę, że to nie Milka. Przecież cholerka, ona nigdy nie chodziła po ulicach, tylko po sąsiadach, przez płot. I kurcze, ale kto jak to, ale ona jest mega zwinna i szybka. Ale niestety ta wieść może się okazać bliższa prawdy z godziny na godzinę... Nie mam sił już płakać. Już się wypłakałam. Po prostu czuję ogromny smutek, ból i żal. Żal do siebie samej, że nie przypilnowałam jej wtedy. Że w ogóle nie wybudowaliśmy woliery. Że w ogóle pozwoliłam jej zostać na stałe, wiedząc że nie mam warunków. Nie, już nigdy kota mieć nie chcę. Nie chcę, nie mam warunków, za bardzo je szanuję, by kolejnego tracić pod kołami... Nie chce mi się wierzyć, że Milki z nami już nie ma. Plakaty własnie się drukują, będę szukać. Będę szukać, bo jest cień szansy, że to nie była Milka, komuś z mojej okolicy też zaginęła biało-szara kotka. To więc może nie moja. Ale boję się, że ją straciłam już. Dziwnie tak, gdy nikt nie wita Cię w domu. Tzn. gdy nie wyskakuje nagle skądś szare coś i nie łasi się pod nogami, trzymając w pyszczku zabawkę do porzucania... Dziwnie tak, gdy nikt mnie nie usypia swoim mruczeniem. I gdy nie marudzi mi coś pod nogami, że się nudzi. Albo jęczy, że poszłaś bez tego czegoś gdziekolwiek. Dziwnie tak. Pusto. Coraz puściej u nas w domu... Jeden kot, pies i szynszyla. Fdy kiedyś było kilkanaście kotów, gryzonie, uszate i pies. Dziwnie tak. Niepełnie bez tych niespełna 2kg.

Link to comment
Share on other sites

Już się nawet nie łudzę. Milka NIGDY nie była dłużej sama, na dworze niż te 5h. Mija już 5doba! Niestety, mam przeczucie, że to właśnie ją zabił samochód... A w domu dziwnie tak. Pusto. I czysto. :( I cicho. Tylko jej kłaki zostały mi na mundurze harcerskim, ubraniach, pościeli, dywanach, krzesłach... I zdjęcia... Endy przestał szukać młodej, już przestał płakać. Więc chyba czas samej się otrząsnąć.

Link to comment
Share on other sites

Żadnego kota. Do odwołania. Tak samo mówiłam co prawda po stracie Demona i Szamana, ale Milka pojawiła się przez przypadek... ale teraz nawet jak kot się jakiś znajdzie to nie zostanie. Bo i na studia człowiek niedługo wyjeżdża (i naprawdę myślałam, co zrobię z tak przywiązaną do mnie Milką), i warunków nie mam. A co do studiów to i o psa się ostatnio z rodziną pożarłam. Babcia mocno zaprotestowała, że kundla ze sobą nie wezmę. Rodzice też się łudzili, choć ciągle powtarzam to samo, że Morus zostanie z nimi. Ja wiem jednak swoje. Spacerów mu nie zapewnią. Poza tym pies na te lata musi mieć godne warunki, a jak nie dopilnuję to nawet regularnych wizyt u weta mieć nie będzie, bo po co robić psu badania... Poza tym to MÓJ pies i koniec gadania. Pies jedzie ze mną. Czuję jednak, że na jednej awanturze się nie skończy, jak już się zaczęły, to co to będzie tuż przed wyjazdem. No trudno, najwyżej psa wezmę ze sobą w konspiracji. Tak czy inaczej nie planuję na chwilę obecną żadnych zwierząt. I tak Endusław zostanie z rodzicami. A i brat zostawia szylka, więc dwa zwierze na głowie to i tak sporo.

W szerszej perspektywie mówiąc, to nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek zdecyduję się na mruczka. Jak trafię na kociarza to pewnie będzie, ale tak by sama z siebie mam wziąć pod dach kota, to hmm mało prawdopodobne, Milka zdecydowanie mi obrzydziła ten gatunek ;) Chyba, że znów sam do mnie znajdzie drogę. To to co innego :lol:
Na razie muszę się skupić na psie i kocie, które mam. Dziwnie to mieć pod sobą tylko duet, ale cóż zrobić. Przynajmniej mam więcej czasu na każdego z osobna.

Link to comment
Share on other sites

Dobrze, ze u mnie nie ma awantur o to, że po wyprowadzce psa zabieram ze sobą ;) Naprawdę nie wiem, co by się musiało stać, żebym Mikę z rodzicami zostawiła, przecież oni by jej w życiu nie wzięli na piłkę :eviltong: Także wcale Ci się nie dziwię, ale wydaje mi się, że rodzice to zrozumieją. Tymbardziej, jeżeli zobaczą, że dobrze sobie radzisz i łączysz psa i naukę.
A co do kota, to wiadomo, że może być Ci ciężko nie wziąć kolejnego. Ale grunt to racjonalnie podejść do życia, będzie Ci brakowało na pewno kocura, ale tez nie a co na siłę :)

Link to comment
Share on other sites

O rodziców się nie martwią, wiedzą ile dla mnie znaczy Morus. Gorzej z moją babcią, ona jest starej daty i uważa, że głupotą jest branie psa na studia :lol:
A kot był w życiu zawsze, ale ja już czuję, że limit się wyczerpał. Po prostu już nie chcę mieć kota. Będzie mi trochę brakować pewnych nawyków kocich, ale to minie. Koty mi się już przejadły, zdecydowanie, za dużo ich było i za dużo ich straciłam jak były jeszcze młode.

Link to comment
Share on other sites

Starsi ludzie są jednak dziwni, jeśli dobrze kojarze to Twoja babcia chyba za Morusem nie przepada? Ale na studia Ci go nie odda :lol:
Pewnie gdybyś z większością swoich kotów przeżyła długie spokojne lata, to teraz miałabyś inne podejście ;) Podobną tendencję mają hodowcy szczurów czy myszek, za krótko żyją, żeby się nimi nacieszyć i po kilku pokoleniach człowiek odpuszcza. Niestety, ale kiedy nie można się nacieszyć przyjacielem to ciężko jest potem zaryzykować i wziąć kolejnego.

Link to comment
Share on other sites

Babcia lubi psa w specyficzny sposób. Pasie go (na smalec czy co?), ale w domu mieć nie chce. Rozpuszcza, a potem na niego krzyczy. Także ten, można się przyzwyczaić :lol:
Pewnie i tak by było, jak mówisz. Dalej uważam, że koty są fantastyczne, ale jakoś tak Milka dawała mi nieraz znać, że koniec ery mruczków nadchodzi. No cóż, Mała skutecznie zniechęciła mnie do kotów :lol: Ale była świetna.

phase, dziękuję Ci za życzenia. :loveu: Wzajemnie.

Link to comment
Share on other sites

Żeby jednak na nowo obudzić naszą galerię, kopiuję dzisiejszą relację z fanpejdża :p

Wspaniale jest mieć psa, który tak samo jara się na zabawki, jak na smakole. A jeszcze wspanialej, gdy dostaje powera na widok szarpaka.

Nigdy w to nie wątpiłam. Teraz jednak mogę namacalnie, osobiście sama tego doświadczyć. Oczywiście nie codziennie, bo pan pies jest psem ogólnie nie-szarpakowym, ale jak go najdzie (jak np. dzisiaj) to... to jest wspaniale :)

Do czasu. Niestety, tak się dziś nakręcił na zabawkę, że go aż odmóżdżyło i gdy podbiegły 2 psy to wszczął burdę. Pierwszą od roku... Musiałam mu pomóc w przywróceniu mózgu. Wymagało to chwili i niestety też siły. Udało się przywrócić stan mózgu. Jednak skutkiem tego było całkowite wyczerpanie limitu szarpakowego. No trudno, przynajmniej smaki nigdy nie zawodzą A my od dziś musimy znaleźć "złoty środek" - z jednej strony sprawić, by chwila jarania na zabawki trwała wiecznie; a z drugiej - by nie wywoływała odmóżdżenia. Jakieś pomysły na niereformowanego kundla? ;)

[IMG]https://scontent-a-ams.xx.fbcdn.net/hphotos-frc3/l/t1.0-9/10170836_468980076567797_8275067081341512318_n.jpg[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

Przykro mi z powodu koteczki :( Najgorsze, że to nie jest tak, że młody kot się uczy życia na ulicy i potem będzie już wiedział. Mojemu TZowi zginęła pod kołami przepiękna kotka. Miała jakoś 6-7 lat, wiele przeżyła, myśleliśmy, że jej nic nie ruszy, bo jest doświadczona i tak dalej. Ale wybiegła na ulicę o raz za dużo... Nie wyobrażam sobie trzymać kota w domu i go nie wypuszczać. Ale jeszcze bardziej nie wyobrażam sobie, że wypuszczałabym i co dzień bym myślała, czy wróci, czy żyje. Dlatego wolę psy :diabloti:

Ja myślę, że jeśli chcesz mieć psa najaranego na zabawki, to efektem będzie wszczynanie o nie burd. Więc jeśli się bawisz szarpakiem i widzisz psy zainteresowane wami, to najlepiej zabrać psu zabawkę, żeby nie dać powodu do kłótni. Skarcenie psa, jeśli robi burdę, jest oczywiście wskazane, ale lepiej po prostu nie dawać mu ku temu powodu ;) W ten sposób nie zepsujesz sobie nakręcenia na zabawkę, a to moim zdaniem cenniejsze niż relacje z przypadkowo spotkanymi psami.

Aaa, i oczywiście, bierz psa na studia! Myślę, że Twoja babcia ma po prostu wkodowane - pies ma być na podwórku, to tylko pies, po co mu spacery i tak dalej. Dlatego dla niej wzięcie psa ze sobą jest głupotą i dlatego jej się to nie podoba... Nie dlatego, że go lubi i chce go zostawić, po prostu "to głupie więc tego nie rób". Moja babcia próbowała mi wmówić, żebym wyrzuciła Frotka na ulicę, bo "jak to tak, mieć trzy psy" (wtedy trzy :evil_lol:). Ona nawet go nie widuje, nie przeszkadza jej, nie ma z nim kontaktu. Ale pozbyłaby się go, bo "to głupio mieć tyle psów", nie licząc się ani z moimi ani z psimi uczuciami. Także nie warto się przejmować, przecież nie robisz im krzywdy, biorąc Morusa ze sobą ;)

Link to comment
Share on other sites

Ja jestem dziwna, ale jak piłeczkuję z Miką i podlatują do nas jakieś kundle to pozwalam jej je pogonić. Wiadomo, jak się miota za bardzo to dostaje burę, ale generalnie to z jakiej paki mają mi cudze psy zabawę z psem psuć? ;) Ale u nas taki poziom nakręcenia jest tylko na waniliowe piłki. Jak jesteśmy z szarpakiem czy hopką, to się wita z psem i zaraz przychodzi do mnie, bo jest lepszy fun.

Link to comment
Share on other sites

[B]zmierzchnica[/B], pewnie, że tak źle i tak niedobrze. Dzisiaj byłam w gościach. Oni od nas wzięli po Psotce ponad 7lat temu kotkę, Isię. Identyczną jak ona. Byliśmy głupi i jeszcze Psotka miała małe, zresztą to był jej pierwszy miot... i aż człowiekowi się sama twarz śmieje. Kotka jest identyczna jak P., cudowna. Po sterylizacji sporo przytyła, ale z racji, że NIGDY nie była wypuszczana ma cudowną, śliniącą, miękką sierść (nawet szynszyl nie ma tak miękkiej), meeega puchatą. I widać, że jest młoda zadbana. Oj, jaka młoda, ma już przeszło 7lat. Jednak jest w niesamowitej formie. I taka refleksja mnie naszła, że Milka mogłaby też tak wyglądać - gdyby jej nie wypuszczać. Z drugiej strony podobno Isia odziedziczyła po Psotce mega instynkt łowny (wzięliśmy ją półdziką ze wsi, do tej pory ona była najbardziej łowna wśród naszych kotów), dlatego też jak widzi gołębia to się zapomina i wali w okno. Z tego też względu okna muszą być pozamykane. Jednak Isia żyje. Moje koty nie. Niedługo młoda przeżyje swoją mamę, jej mama zginęła przecież pod kołami samochodu, będąc u nas 8lat... I nie miała taaaakiej sierści: miała szorstką, krótką, startą. Po prostu praktycznej. Po Iśce widać, że jest domowa. Dzisiaj zobaczyłam sens trzymania kota w domu, zawsze na to sceptycznie patrzyłam. Acz nie sądzę by była szczęśliwa - z jednej strony ma kochającą rodzinę i jest radosna, zadbana, ale... trochę też spasiona. Może gdyby miała drugiego kota do towarzystwa do byłoby inaczej, tu jest sama. Jednak nie zaznała innego życia, dlatego czuje się kotem szczęśliwym i wiem, że jest jej dobrze. Ma regularne szczepienia, odrobaczenia. Jest oczkiem w głowie. I niesamowite było to, jak na mnie zareagowała: po 7latach mnie znów zobaczyła. Odniosłam wrażenie, że mnie kojarzy, ale nie może przypomnieć sobie skąd. Wąchala mnie przez całą wizytę, łasiła się i spała na kolanach. A podobno jest dzika, bo do nich goście przychodzą tylko kilka razy do roku. To niesamowite.

Pewnie masz rację w tym, ale my byliśmy w trakcie sesji. Psy mnie zaskoczyły tak samo, jak i rekacja Morusa. On na treningach świata poza mną nie widzi. Nie będę w sumie nad tym pracować, bo łatwo włączył na nowo mózg, a najaranie na szarpaki rzadko (raz na miesiąc to sukces) się pojawia, by nad tym popracować. ;)

Hehehe, i znowu masz rację. Babcie już takie są. Nawet nie myślałam o tym, by zostawić psa. Absolutnie! Jesteśmy odpowiedzialni za to, co oswoiliśmy. Tym bardziej, że Morus to cycek mamusi, nie wyobrażam sobie by na dłuższą metę był z dala ode mnie i bym ja miała być bez niego ;).

[B]rashelek[/B] nie jestem w stanie przyznac komukolwiek rację. Dla mnie to nowa sytuacja, by móc się wypowiadać. Taktykę jak zwykle pewnie obiorę intuicyjnie, nie wykluczam, że to będzie i ta Twoja. A całkiem możliwe, że nie będę musiała obierać żadnej, mógł to być równie dobrze incydent.

Dziękuję za zachwyty nad kundlem :D

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...