ma_ruda Posted July 26, 2007 Author Posted July 26, 2007 [quote name='szajbus']Jak tam przygotowania Fraszki do wyjazdu? [/quote] Próbuję sobie przypomnieć, czy kiedy pierwszy raz wyjeżdżałam z Punią też miałam wątpliwośći i obawy? Ale nie pamiętam- pierwszy raz wyjechałyśmy do Wisły, kilka dni po tym, jak stałam się jej nową panią. Może wtedy byłam odważniejsza, albo nie miałam takiej jak dzisiaj wyobraźni? Inna sprawa, że tamten wyjazd był zaplanowany kiedy jeszcze nie miałam pojęcia, że będę miała psa. Poza tym nie miałam wyboru- nie mogłam zrezygnować. Z tej pierwszej wyprawy mam przede wszystkim zabawne (dzisiaj, bo wtedy to było mało śmieszne:evil_lol: ) wspomnienia związane z cieczką Puni. Później, przez 10 lat jeździłyśmy z Punią nad morze i w góry, pociągiem, samochodem, autokarem. Nie wiem czy była tym zachwycona:razz: ; za to na pewno z widoczną radością wracała do domu. Ale też dzień, dwa przed wyjazdem, gdy widzaiała, ze się pakuję, nie odstępowała mnie na krok. A gdy bagaże były gotowe, stawała się nieznośna:roll:. Czasem nawet musiałam jej podawać przed podróżą aviomarin, nie ze względu na chorobę lokomocyjną, tylko jako środek lekko uspokajający, żeby nie robic widowiska na dworcu. Dwa lata temu musiałam zrezygnować z wakacyjnego wyjazdu ze względu na problemy osobiste, a w ubiegłym roku juz z powodu Puni- nie chciałam jej męczyć. Szczerze mówiąc, gdyby nie to ze bardzo tęsknię za morzem, zrezygnowałabym i w tym roku, zeby dać Fraszce czas na aklimatyzację i "wyleczenie" jej lęków. Gdybym miała możliwość wyjazdu po tzw. sezonie, pewnie zwyciężyłby rozsądek, bo po szczycie urlopowym nad morzem jest spokojniej. Ale niestety to niemożliwe. Więc na razie przygotowuję się na ten wyjazd za tydzień, ale czy nie stchórzę w ostatniej chwili? Na wszelki wypadek więc myślę, że ostateczną decyzję podejmę w przyszłym tygodniu;) Quote
zdrojka Posted July 26, 2007 Posted July 26, 2007 Decyzja, jaka by nie była, na pewno będzie słuszna. Quote
szajbus Posted July 29, 2007 Posted July 29, 2007 Z tego co piszesz zawsze kierowałaś sie dobrem psa i pewnie tym razem będzie podobnie. Zaufaj sobie i sama podejmiesz decyzję. Wiem, że będzie słuszna. Nie bój sie , przecież Punia jest i będzie z wami, przy was . [img]http://4lapy.pl/galeria/ogien021.gif[/img] Quote
ma_ruda Posted August 1, 2007 Author Posted August 1, 2007 :-( :-( :-( Fraszka miała dzisiaj atak epi:-( :-( :-( - pirewszy od 4 miesięcy. Już prawie udało mi się zapomnieć o tym problemie; łudziłam się, że te poprzerdnie to była reakcja na stres. Niestety dzisiejszy był silniejszy niż tamte- w każdym razie nie miałam wątpliwości, że to drgawki padaczkowe. Teraz mam dodatkowy powód do obaw związanych z tym wyjazdem. Szczęściem w nieszczęściu jest to, że wydarzyło się to przed wyjazdem, bo gdyby miała atak nad morzem albo w podróży, byłabym przekonana, że to moja wina. Mam nadzieję, że Punia mi wybaczy, że tutaj zajmuję się problemami Fraszki?, że ten dzisiejszy atak nie jest metafizycznym przesłaniem zza Tęczowego Mostu?, że może jednak nie powinnam jechać? Sama padaczka raczej nie powinna byc przeciwskazaniem? Wierzę, że nadmorski klimat dobrze zrobi Fraszce, że spodoba jej się bieganie po plaży? Quote
szajbus Posted August 1, 2007 Posted August 1, 2007 Fraszka , nie strasz panci. Jak cie to pocieszy, to męża siostra ma sunie ze schronu z padaczka i jeżdżą z nią wszędzie. Oczywiście Kitka ma już dobraną dawkę leków, bo na początku było ciężko dobrać. Ataki zdarzały się coraz częściej. Teraz jak na razie pół roku jest spokój.Zapytaj weta co o tym sadzi. Quote
ma_ruda Posted August 1, 2007 Author Posted August 1, 2007 Jutro wybieram się do weta- zamierzałam to niezależnie od tego ataku, bo chciałam zapytać o ewentualne środki uspokajające albo przeciwlękowe na czas podróży (oczywiście dla Fraszki, ale i mnie coraz bardziej byłyby potrzebne:cool3: ). Trochę mnie pociesza "podróżowanie" Kitki; wiem, że padaczka, dopóki ataki nie są bardzo częste i silne, nie zagraża życiu. Mam nadzieję, że ten wyjazd nie spowoduje żadnych komplikacji, niemniej jestem niespokojna. Dotychczas nie zdecydowałam się na leczenie, bo te ataki były słabe (tego kwietniowego nawet nie byłam pewna). Dzisiejszy też nie wyglądał dramatycznie, ale był silniejszy niż poprzednie. Quote
zurdo Posted August 1, 2007 Posted August 1, 2007 Biedna Fraszka :shake: Jeśli ataki się powtarzają i są coraz silniejsze, to leczenie jest konieczne. Ale to nie przeszkadza w tym, żebyście jechały na zasłużone wakacje, należą się i Tobie, i Fraszce. Będzie dobrze, zobaczysz, jeszcze po powrocie będziesz się śmiała ze swoich obaw. Już tego Punia dopilnuje... Quote
ma_ruda Posted August 2, 2007 Author Posted August 2, 2007 Gorączka przedwyjazdowa spowodowała, że nie miałam dzisiaj czasu zajrzeć tutaj. Niestety nie bedzie mnie też tak jak zawsze 4-go. Ale na pewno nie zapomnę, że w sobotę minie 11 miesięcy odkąd nie ma Puni. Myślami bedę z Punią i całym "tęczowym towarzystwem". Mam nadzieję, że wakacje z Fraszką będą udane. Trzymajcie za nas kciuki. Byłam dzisiaj u weterynarz, uspokajał, że nie ma powodu do obaw i na razie odradza leczenie farmakologiczne. Na czas podróży dostała środki przeciwlękowe (sedalin). Do zobaczenia 17 sierpnia. Quote
szajbus Posted August 3, 2007 Posted August 3, 2007 Szczęsliwej podrózy i miłego wypoczynku. Punia jedzie z wami. [img]http://4lapy.pl/galeria/ogien021.gif[/img] Quote
szajbus Posted August 9, 2007 Posted August 9, 2007 Puniu, wiem, ze biegasz duchowo z pańcią i Fraszka po piaszczystych plażach, wylegujesz się w słoneczko i bacznie obserwujesz wszystko dokoła, a przede wszystkim opiekujesz sie tymi dwiema istotkami. [img]http://4lapy.pl/galeria/ogien021.gif[/img] Quote
szajbus Posted August 13, 2007 Posted August 13, 2007 Puniu i jak ci się podoba wycieńcza nad morze? Wiem, ze tam jesteś i czuwasz. [img]http://4lapy.pl/galeria/ogien021.gif[/img] Quote
szajbus Posted August 16, 2007 Posted August 16, 2007 Punieczko, jestem i pamiętam [img]http://4lapy.pl/galeria/ogien021.gif[/img] Quote
ma_ruda Posted August 17, 2007 Author Posted August 17, 2007 Szajbus jesteś nieoceniona- dziekuję, ze tu byłaś:Rose: . Wróciłyśmy przed godziną do domu. Stęskniona za Punią i za Wami, ale wykończona podróżą, nie mam siły dzisiaj pisać. Obiecuję szczegółową relację jutro. Na razie tylko tyle: moje wszystkie obawy związane z wyjazdem nad morze okazały się wprawdzie uzasadnione, ale jakoś sobie poradziłyśmy (ja i Fraszka) i myślę, że było warto zaryzykować. A Punia rzeczywiście była tam z nami jeszcze bardziej niż dotychczas. Quote
zdrojka Posted August 17, 2007 Posted August 17, 2007 Wiedziałam, że będzie dobrze, że dacie sobie radę. Teraz mnie to czeka, wyjazd na Mazury i jedno wielkie pytanie: puścić Małą luzem czy nie? Quote
szajbus Posted August 18, 2007 Posted August 18, 2007 Witamy, witamy obie panie na rodzimej ziemi. Odsypiajcie podróż i czekamy na relacje z niecierpliwością. Quote
ma_ruda Posted August 18, 2007 Author Posted August 18, 2007 Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej:multi: , tylko morza brak:p. Mnie na pewno, ale Fraszce chyba też. Krótka relacja i skromna dokumentacja fotograficzna jest tutaj: [URL]http://www.dogomania.pl/forum/showthread.php?p=6547380#post6547380[/URL]. A nad morzem było mi bardzo, bardzo brak Puni:placz: . Oczywiście była cały czas we wspomnieniach, ale tam szczególnie dotkliwa była świadomość, że nie możemy pójść razem na długi spacer brzegiem morza. Nigdy nie byłyśmy w Łazach, ale to bez znaczenia- nad morzem wszędzie przecież jest podobnie.Dlatego jeszcze częsciej niż tu w Krakowie, miałam takie poczucie deja vu, które natychmiast zastępowało rozczarowanie, że jednak nie jest tak samo, bo już nie ma Puni. Poza tym w Łazach byłam w towarzystwie kilku osób, które znały i pamiętały Punię właśnie z naszych wspólnych nadmorskich pobytów. Nieuniknione więc były też wspomnienia o niej w rozmowach, które dodatkowo prowokowała obecność Fraszki. Nie staram się już bronić przed porównywaniem Fraszki i Puni. Wiem, że są inne i w pełni akceptuję tę odmienność. Dzięki temu byłam przygotowana na trudności jakie może sprawić nam ten wyjazd. Z Punią też nie zawsze było całkiem "bezproblemowo". Nie jestem nawet pewna, czy lubiła te nasze wyprawy. Wiem jednak na pewno, że dla niej najważniejsze było, że jest ze mną i że dzięki temu czuła się bezpiecznie. Były jednak sytuacje, gdy czegoś się przestraszyła. Wtedy traciłam z nią kontakt tak samo jak z Fraszką. Tylko, że Puni zdarzało się to sporadycznie, a Fraszce niestety bardzo często. Do "morskich opowieści" jeszcze na pewno będe wracać. Natomiast teraz, po tegorocznych doswiadczeniach, czuję się bardziej zmobilizowana do podjęcia intensywnej terapii nad lękami Fraszki. Wierzę, że za rok znowu pojedziemy nad morze wolne od wszelkich obaw. Quote
szajbus Posted August 18, 2007 Posted August 18, 2007 Obejrzałam zdjęcia i czytałam co tam napisałaś. Wygląda na to, ze jednak Fraszka miała frajdę. Musiało podobać jej sie morze skoro odważyła sie na kąpiel i harce na opustoszałej części plaży. Jeśli chodzi o jej lęki to życzę wam obu, żeby jak najszybciej stały sie wspomnieniem, ale z doświadczenia wiem, że to nie jest łatwe. Cieszę sie, że jednak mimo wszystko udało wam się wyjechać i odpocząć. Quote
ma_ruda Posted August 22, 2007 Author Posted August 22, 2007 Znalazłam taki śliczy wierszyk [COLOR=black][FONT=Tahoma][QUOTE] [COLOR=black][FONT=Tahoma]jeśli ktoś mi zarzuci, Że świat widzę w krzywym lusterku, To ja powtórzę: On wróci Choć może i w innym futerku...[/FONT][/COLOR] [/QUOTE] Czy Punia wróciła w futerku Fraszki? Chyba tak. Przecież gdyby nie ona, Fraszka byłaby dzisiaj w innym domu. Chociaż tak bardzo się różnią, często zdarza mi się odnaleźć podobieństwa. Teraz na przykład myślę, że wkrótce czeka mnie ten sam problem, który przeżywałam niezmiennie od kilku lat- powrót do pracy i konieczność wyjazdu tzw. integracyjnego na dwa dni. Kiedyś bez Puni, teraz bez Fraszki. Z Punią w ciągu 12 lat rozstałam się na krótko trzy razy. Pierwszy, kiedy musiałam pojechać na ślub i wesele do Lublina. Była wtedy u mnie niespełna pół roku. Zostawiłam ją u przyjaciół, których dobrze znała. Ponieważ wyjeżdżałam bardzo wcześnie rano, zaprowadziłam ją do nich poprzedniego dnia wieczorem. Już kiedy wychodziłam od znajomych zaczęłam ryczeć, potem spędziłam bezsenną noc, wstałam opuchnieta i zła na cały świat. na wesele jechałam jak na pogrzeb. A już wtedy od dawna nie byłam małą dziewczynką:oops: . rozpaczałam nie z powodu tęsknoty, tylko dlatego, że myślałam, że Punia nie rozumie, że po nia wrócę:roll:. I chyba nie rozumiała:cool3: - później dowiedziałam się, że mimo wielokrotnego wychodzenia na spacerki, załatwiała się na balkonie. podobnie było za drugim razem, gdy została tylko na kilka godzin w domu mojego brata; wtedy koopka była na srodku pokoju:lol:. Trzeci raz została na dwa dni w naszym domku i nic sie właściwie nie działo, tylko ja dzoniłam co chwilę do domu, szukając pretekstów do rozmowy;), bo naprawdę chciałam tylko wiedzieć co u Puni. Ale moje niepokoje były uzasadnione- Punia nie chciała wychodzić na spacery z nikim, poza mną. Podobnie jest z Fraszką. Tak więc za tydzień czeka mnie "deja vu":roll: [/FONT][/COLOR] Quote
zdrojka Posted August 22, 2007 Posted August 22, 2007 Ja Ci dam deja vu! Ani waż się tak myśleć! Suńki uczą się od siebie na wzajem, mimo, że jedna jest bardzo daleko. Zobaczysz :roll: Quote
szajbus Posted August 23, 2007 Posted August 23, 2007 Już Punia jej nagada do ucha. o to możesz być spokojna. Punieczko, ciocia ci wklei zdjęcie wieczornej tęczy, którą wczoraj uwieczniłam na fotce. Tam na drugim końcu tego kolorowego łuku, toczy się nieznane nam szycie. Wasze życie. Ten rok wyjątkowo obfituje w te widoki, jakbyście nam dawały znać, że tak naprawdę jesteście blisko nas. Dzis nie będzie światełka, ale tęcza [img]http://img340.imageshack.us/img340/7159/aaaa0010aaaaaaaaaaaaaaako0.jpg[/img] Quote
ma_ruda Posted September 1, 2007 Author Posted September 1, 2007 Gdyby można było cofnąć czas o rok, dzisiaj byłby piątek. Byłam wtedy u weterynarza- odebrałam zamówiony artrophlex, który miał podleczyć stawy Puni. Byłam pełna nadziei, ze za kilka tygodni, Punia poczuje się lepiej i będzie znowu biegać i samodzielnie wychodzić po schodach. A przede wszystkim myślałam, że będzie tu jeszcze ze mną; wiedziałam już, że nie będzie wiecznie, miała przecież 14 lat. To dużo, ale na spacerach spotykałyśmy prawie codziennie 17 letnią Jagę (dzisiaj Jaga też spaceruje po teczowych łąkach). W sobotę pojechałyśmy "za miasto", na działkę mojej przyjaciółki. Niepokoiło mnie tam, że Punia cały czas chodziła niespokojnie, nie chciała usiąść ani położyć się. Chodziłam za nią, żeby ją asekurować, bo miała też problemy ze wzrokiem. Dużo piła, znacznie więcej niż zwykle, ale wtedy sądziłam, że to z powodu upału. Później, jeszcze tam na działce, zwymiotowała. To też nie wydawało mi się groźne, zdarzało się to wcześniej, takze wtedy, gdy była okazem zdrowia. Po powrocie do domu, późnym wieczorem, przygotowałam jej kolację z ulubionym kurczakiem- miska pozostała pełna. To zdarzało się raczej rzadko. Wtedy zobaczyłam, że ma powiększony brzuszek. Tym razem się zmartwiłam, ale nie wpadłam jeszcze w panikę. Zastanawiałam się, czy te wymioty na działce, brak apetytu moga byc reakcją na lek, który podałam jej rano (ten artrophlex). W nocy kilka razy budziło mnie dreptanie Puni po mieszkaniu. W niedzielę rano pojechałam do dyżurującej lecznicy. Byłam tam pierwszy raz (i pewnie ostatni- nie wiem czy kiedykolwiek będę miała odwagę tam pójść i mam nadzieje, że nigdy nie bdzie to konieczne). Dziesięć minut później juz wiedziałam, że Punia jest ciężko chora i nie wierzyłam w to co usłyszałam, że będziemy musiały sie rozstać na zawsze. W poniedziałek- 4 września walczyłam rozpaczliwie, żeby tak sie nie stało i jednocześnie nie wierzyłam, że się uda. Nie udało się. Dzisiaj, po roku, nadal nie potrafię zrozuzumieć dlaczego?, wciąż zadaję sobie pytanie, czy gdybym tak bardzo nie bała się prawdy, Punia byłaby dzisiaj ze mną? To dobrze, że nie można cofnąć czasu o rok, ale szkoda, że nie da się też o dwa lata a najlepiej o dwanaście. Quote
szajbus Posted September 2, 2007 Posted September 2, 2007 Ja także rozpamiętuje wszystko od poczatku do końca. Analizuje moje działnie krok po kroku. Nie potrafię sie od tego uwolnić. Nie cofniesz czasu o rok, o dzień, czy o chwilę. Nie da się. Nie raz zastanawiam się co bym zrobiła gdybym mogła cofnąć czas. Dziś wiem jak bym postąpiła. ale cofając czas cofnęłabym cierpienia innych ludzi i zwierząt na ziemi, a tego bym nie zniosła. Punieczko kochana [IMG]http://4lapy.pl/galeria/ogien021.gif[/IMG] Quote
ma_ruda Posted September 4, 2007 Author Posted September 4, 2007 [COLOR=black][FONT='Times New Roman'][IMG]http://img63.imageshack.us/img63/7403/puniavw6.jpg[/IMG] [SIZE=4]Dzisiaj mija rok od naszego rozstania. Rok to bardzo długo, bo przecież tak dobrze pamiętam jak trudne dla Puni były nasze rozstania. Nawet wtedy, gdy ja wiedziałam, że to tylko kilka minut albo najwyżej kilka godzin. Wiedziałam, aż do 4 września 2006 roku, że to nie jest rozstanie na zawsze. Dzisiaj wiem, że Punia odeszła daleko, gdzieś za Tęczowy Most i że stamtąd już nie wróci. Teraz to ja tęsknię i próbuję wierzyć, że kiedyś się spotkamy. Ale teraz najważniejsza jest pewność, że tam gdzie jest, bedzie zawsze szczęśliwa.[/SIZE][/FONT][/COLOR] Quote
szajbus Posted September 4, 2007 Posted September 4, 2007 [COLOR=Navy]"...[/COLOR][I][B][COLOR=Navy]Zwierzęta są szczęśliwe i zadowolone, z jednym małym wyjątkiem: każde z nich tęskni do tej jedynej, wyjątkowej osoby, która pozostała po tamtej stronie. Biegają i bawią się razem, lecz przychodzi taki dzień, gdy jedno z nich nagle zatrzymuje się i spogląda w dal. Jego lśniące oczy są skupione, jego spragnione ciało drży. Nagle opuszcza grupę, pędząc ponad zieloną trawą, a jego nogi poruszają się wciąż prędzej i prędzej. To ty zostałeś dostrzeżony, a kiedy ty i twój najlepszy przyjaciel wreszcie się spotykacie, obejmujecie się w radosnym połączeniu, by nigdy już się nie rozłączyć. Deszcz szczęśliwych pocałunków pada na twoją twarz, twoje ręce znów pieszczą ukochany łeb; patrzysz znów w ufne oczy swego przyjaciela, który na tak długo opuścił twe życie, ale nigdy nie opuścił twego serca. A potem przekraczacie Tęczowy Most - już razem..." [/COLOR] Autor nieznany Puniu w pierwszą rocznicę przekroczenia granicy TM [IMG]http://img187.imageshack.us/img187/9056/candle2it9.gif[/IMG] [/B][/I] Quote
ma_ruda Posted September 5, 2007 Author Posted September 5, 2007 Od dzisiaj zaczynam więc odliczać kolejne miesiące "nowego roku":-( bez Puni. Dotychczas nie było dnia, żebym jej nie wspominała. To pewnie się nie zmieni. Zmieniło się tylko to, że teraz lubię i potrzebuję o niej rozmawiać. Nadal na spacerach z Fraszką zdarza mi sie spotkać kogoś, kto jest zaskoczony, że nie towarzyszy mi już Punia. Wtedy tym bardziej mam wrażenie, że odeszła tak niedawno. [URL="http://images.google.pl/imgres?imgurl=http://www.infoslub.pl/sklep/images/big-serca-025-1.jpg&imgrefurl=http://www.infoslub.pl/sklep/index.php%3FcPath%3D50&h=500&w=500&sz=17&hl=pl&start=12&um=1&tbnid=db5d1nLyrCz1tM:&tbnh=130&tbnw=130&prev=/images%3Fq%3D%25C5%259Bwieca%26svnum%3D10%26um%3D1%26hl%3Dpl%26rls%3DGGLJ,GGLJ:2006-47,GGLJ:pl%26sa%3DX"][IMG]http://tbn0.google.com/images?q=tbn:db5d1nLyrCz1tM:http://www.infoslub.pl/sklep/images/big-serca-025-1.jpg[/IMG][/URL] Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.