Jump to content
Dogomania

DON - piękna i młoda suka MA DOM


malawaszka

Recommended Posts

Wszystko oki;)Walczymy z linieniem,u małej dwa czesania i futra nie ma.U dużej czeszę,czeszę,czeszę i końca nie widać.Muszę podwozie umyć i odżywki nałożyć bo tam najgorzej z czesaniem.Najszybciej się filcuje bo wiecznie po deszczu upaprana błotem.Po za tym wszystko w normie.Nie choruje,je ,nie brudzi w domu .Jak idę do pracy to w domu siedzi bo jak do kojca zamknę to wariuje i ujada jak szalona.W domu nic nie niszczy,czasem jak im się nudzi to gąbkę od spania po korytarzu maltretują.Ale rzadko bo z reguły krótko są same.Gdyby mi się przeprowadzka do nowego domu udała to chętnie wzięłabym jeszcze jednego takiego:eviltong:Ino nie wiem czy by obcego przyjęły bo nie lubią innych psów.Mała to jeszcze nie jest taka najgorsza i umiałaby się dogadać.Ma tylko złe wzorce od Duśki.Duśka to raczej wątpię czy by się zgodziła z jakimś psem.I tak se żyjemy na razie spokojnie.Usłuchana jest,pieszczocha,wszyscy ją kochają .Najgorsza w sumie to ta niechęć do zwierząt bo jak widzą psa na ulicy to wpadają w szał/Jak nic nie ma na widoku to se Dusia do sąsiadów idzie i Misia zachęca do walki:evil_lol:Albo siada w rogu na ogródku skąd ma widok na ogródek sąsiadów i wypatruje dziadka Misia żeby zadymić.Dzień bez zadymy to dzień stracony.Ze stratowanym trawnikiem w koło drzewek już się pogodziłam.Z takim zapałem gania za tym Misiem że na zakręcie jest wydeptany lej z 10 cm głębokości:-oI tak se żyjem:lol: Pzdr

Link to comment
Share on other sites

  • 4 months later...
  • 1 year later...
  • 11 months later...
  • 8 months later...
  • 10 months later...

Witam.Piszę bo mam problem i może ktoś zechce mi pomóc.Od razu powiem że z pieskami wszystko ok,mają się dobrze .Problem pojawił się wczoraj.Mieszkamy w nowym domu i nie mamy ogrodzenia więc codziennie wychodzę z psami.Akurat w koło jest dużo lasów, rzadko kiedy kogoś w nich spotykam i dreptam z psami z 4 kilometry.Niestety wczoraj doszło do dość nieprzyjemnej sytuacji.Wracając do domu rozdzieliśmy się z synem i on pojechał do domu na rowerze bo niemiłosiernie gryzły komary.Ja z psami wracałam z tyłu.Były lekko zdezorientowane sytuacją i nie wiedziały z kim iść.Tym tłumaczę i usprawiedliwiam to co było później.Idąc przez wioskę zawsze trzymam psy na smyczy.Natomiast w lesie gdy mam dobrą widoczność spuszczam ze smyczy i biegną koło mnie dość karnie.I wczoraj gdy już wychodziłam z lasu Duśka zniknęła mi z oczu w wysokiej trawie.Nie wiem co nią powodowało bo nigdy tak nie robiła.podejrzewam że straciła orientację,może syna wyczuła w każdym razie zniknęła mi na dobre 10 minut.Wołałam ją i okazało się że wraca od strony wioski.Dziś przyszła kobieta twierdząc że pogryzła jej psa.Nie wiem jakim cudem ona się tam znalazała,nie widziałam  tego i nie jestem w stanie niczego na ten temat powiedzieć.Te 10 minut nie miałam nad  nią żadnej kontroli.Pani twierdzi że weszła do niej na podwórko.Bramki sobie raczej nie otworzyła i do drzwi nie zapukała pytając czy jest tu pies którego można pogryźć.Czyli na upartego mogłabym twierdzić ze Pani swojego też nie pilnowała.a całkiem mozliwe ze Duśka  zbłądziła a sznaucerki do zbyt ugodowych nie należą więc prawda  może leżeć po środku.W każdym razie poczuwam się do odpowiedzialności za psa,powiedziałam pani ze pokryję koszty leczenia po przedstawieniu rachunku  natomiast chciałabym mieć pewność ze pokrywam realne koszta a nie wymyślone.Czy myślicie ze mogę udać się do weta i poprosić na piśmie o opis obrazeń jakie tamto zwierzę odniosło i jakiś szacunkowy koszt leczenia.?Nie twierdzę ze ludzie są oszustami ale wolę dmuchać na zimne.Tym bardziej ze pani zachowywała się dość roszczeniowo i miała zachowanie sekutnicy.Tym bardziej ze nie robiłam  absolutnie  zadnych problemów i skoro twierdzi że mój pies pogryzł jej psa to oczywiście zapłacę.To ją nie usatysfakcjonowało więc musiałam podac jej adres bo na policję jeszcze pojedzie ,na co oczywiście też się zgodziłam. Wyglądała jakby oczekiwała ze się rzucę z mostu a Duśkę powieszę na drzewie,rozstrzelam,otruję i obedrę ze skóry.  Na szczęście dla Duśki zakończy się to tylko kagańcem na stare lata :P

Czyli pytanie brzmi:czy w jakiś sposób mogę zabezpieczyć się przed naciąganiem i realnie ocenić koszt leczenia zwierzecia.

Link to comment
Share on other sites

Na pewno to dobry pomysł aby zapytać weta o koszty leczenia. Oczywiście kobieta powinna przedstawić do Twojego wglądu rachunki, które zapłaciła. Zapytaj też czy piesek tej pani nie był wcześniej na coś leczony ( szczególnie chodzi o to czy nie był wcześniej przez innego psa pogryziony ), może warto zapytać o książeczkę zdrowia psa. Takie sytuacje nie należą do przyjemnych ale się zdarzają. 

Link to comment
Share on other sites

Nie umiem się tu obsługiwać :  )wkleiłam zdjęcie a chciałam tylko napisać że na 18.00 umówiłam się do weterynarza.Zobaczę co mi dadzą.Doszłam do wniosku że jeśli Pani jest żądna krwi i zapłacenie za leczenie psa jej nie satysfakcjonuje i oczekuje jeszcze mandatu i zgłoszenia na policji to tego mandatu nie przyjmę.Nic chyba nie tracę a ona będzie musiała się trochę wysilić zeby udowodnić  w Sądzie  ze to mój pies.Zresztą mandat to przyznanie się do winy a ja tego zajścia nie widziałam więc jak mogę się przyznać do czegoś o czym nie mam bladego pojęcia.Wiem to tylko z jej opowiadania.Tym bardziej że biegał tu ostatnio luzem owczarek niemiecki i sąsiad kilka domów dalej przyprowadził go do nas pytając czy nam nie uciekł.Szczerze mówiąc nie zależy mi na wojnie z tą kobietą bo zapłacenie  za leczenie nie stanowi dla mnie problemu i święty spokój jest tego napewno wart.Mam inne wazniejsze dla mnie sprawy na które mogę tracić energię.Chciałabym tą sprawę zakończyć,wyciągnąć z niej wnioski i o niej zapomnieć.

Link to comment
Share on other sites

Jestem po wizycie u lekarza.Okazuje się że dokumentacja związana z wypadkiem nie jest dla mnie dostępna mimo ze rano miało nie być problemu.Dostanę tylko krótkie kilkuzdaniowe pismo z którego wynika że pies ma 12 lat.Ma zwichnięty staw skokowy i jedną ranę kąsaną na tylnej łapie,jeśli dobrze pamiętam to na opuszku.Szwów nie zakładano.Okazuje się również że Pani gdy odwiedziła nas wczoraj nie wiedziała jaki pies uszkodził jej psa.Wiedziała tylko ze duży.

Mam w planie   wysłać do tej pani listem poleconym pismo z prośbą o udostępnienie dokumentacji medycznej ,zdjecia RTG w zwiazku z jej podejrzeniami że to mój pies zaatakował jej psa.Gdybym dostała jest zawsze opcja zweryfikowania wszystkiego u innego weterynarza.Jeśli mi nie odpowie ,mam nadzieję ze będzie to korzystne dla mnie w sądzie.

Nie wydaje mi się aby wszystkie te papiery były jakieś szczególnie tajemne i niedostępne dla mnie w sytuacji gdy rzucane są oskarżenia pod moim i Duśki adresem więc nie rozumiem braku dostępu do nich.

Link to comment
Share on other sites

  • 5 years later...

Witam.  Jestem zrozpaczona. Piszę bo muszę gdzieś wylać żal który ściska mi serce.  Jutro będę musiała podjąć trudną decyzję.  Duśka ma guza na śledzionie który najprawdopodobniej pękł .Jesteśmy po badaniu USG i rentgenie, Na jutro umówiłam się na operację.  Opcje są dwie  :albo uśpienie albo operacja i po otwarciu brzucha zdecydujemy czy wycinamy śledzionę w razie braku przerzutów  czy może jej już nie wybudzą z narkozy gdyby przerzuty były).  Zdecydowałam się żeby jednak spróbować ją jeszcze ratować,

Trudno mi się pogodzić z tym ze  ona odejdzie. Jeśli nie jutro to zapewne wkrótce bo jej 14 letnie owczarkowe życie w końcu dobiegnie końca.  Dziękuję jej że te 12 lat   dzielnie mi towarzyszyła .Smutek rozdziera mi serce, Boję się że jutro rano się z nią pożegnam i rozstaniemy się na zawsze......

 

Link to comment
Share on other sites

  • 4 weeks later...

Zyjemy  !!!!!  śledziona została usunięta bo guz był operacyjny. Pierwszy tydzień myślałam ze nic z  psa jednak nie będzie. Ale w drugim tygodniu nadszedł przełom i zaczęła dochodzić do siebie.  W czwartek minęły trzy tygodnie od operacji i na razie wydaje mi się że ukradliśmy śmierci trochę czasu.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

W czwartek będzie 6 tygodni po operacji.  Na razie jest dobrze.  Duśka wróciła (w miarę) do stanu przed operacją. Na koniec czerwca jedziemy na zastrzyk bo dostała juz jeden na stawy. Nigdy nie zauważyłam problemów z chodzeniem natomiast po operacji zaczął jej uciekać tyłek .Rtg wykazało zmiany zwyrodnieniowe w kręgosłupie i i stawach kolanowych tylnych łap.  Po pierwszym zastrzyku   widać dużą poprawę więc będziemy  je  kontynuować raz w miesiącu.   No i cóż......cieszę się  z każdego dnia   bo wiem że mamy ich coraz mniej.

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

  • 5 weeks later...

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...