Tora&Faro Posted October 8, 2010 Posted October 8, 2010 Biedna Morka...biedny Gerard...:( Rozliczam bazarek, mam nadzieję że w poniedziałek/wtorek będę mogła już przelać to co się uzbierało. Kasa potrzebna na to wszystko... PS Podliczyłam - będzie 190 zł Quote
Neigh Posted October 9, 2010 Author Posted October 9, 2010 Bardziej pracowicie i szczegółowo.......siedziałam wczoraj w tym gabinecie prawie godzinę.....a zapłaciłam.......10 zł. Jest mi coraz bardziej głupio, ale moja p. wet uważa, że to jest jej cegiełka .......i jej zdaniem i tak na szacunek wielki zasługuje to co robimy. Ale wiecie mogłaby zbyć, olać - a ona się naprawdę angażuje. Najgorsze jest to, że nie znamy historii Gerarda - nie wiemy czy tak miał od zawsze czy od kiedyś tam.....Trafił z zakładam nietrzymaniem moczu - przylepili mu etykietkę "choroba nerek", która często nawet leczona kończy się śmiercią. A on skubany nie zdychał.......nagabywani zrobili badanie krwi - nic nie wyszło - odlepili etykietkę uznali, ze zdrowy odesłali do domu. W domu dalej się obsikiwał i wrócił jako niekuwetkowy....... No to zaczęli inne genialne pomysły wprowadzać w życie - po co? na co? tego jeszcze nie wiemy....moze się dowiemy a moze nie.Rozgrzebali, ucieli, pozszywali i szlus. Za takie rzeczy to powinno się tych ludzi karać moim zdaniem. Albo sie schron nie powinien decydować na przeprowadzanie operacji ( brak nici, wiedzy i diabli wiedzą czego)......a jeśli sie decyduje to powinna byc DOKUMENTACJA. Wyniki badań, zdjęcia......no cokolwiek Należało zbadać najpierw mocz - noo i można było wykluczyć chory pęcherz, kryształy w moczy itp. Skoro kot nadal przcieka to na logikę nie trzeba byc geniuszem można wpaść na to, ze cos jest nie halo z budową samego układu moczowego - moze być slaby zwieracz, zatkany kryształem, nieprawidłowo zbudowany ( ale to rzadkość). Zeby to stwierdzić należało zrobić zdjęcie. I umieć je jeszcze zinterpretować......sorry robię sie złośliwa. Tak czy siak bidul znowu idzie na stół - niestety nie wiadomo czy ostatni raz. Na razi celem diagnostyki......Czyli co jest, czy można pomóc, jak i ile to będzie kosztowało dowiemy się we wtorek. Oczywiście go nadal nie ogłaszam - bo co mam napisać? Kot prawdopodobnie chory, tylko nie wiemy na co i jak poważnie......KURNA OLEK jak mnie ten świat wpienia to tylko ja wiem..... Morela natomiast - dr Dominika powiedziała mi uczciwie, ze rozmawiała długo z dr Blenau, sama wracała do tego zdjecia wielokrotnie - noo i cóż......nikt nie postawi takiej diagnozy tak sobie ad hoc. Wiadomo chcą kolejnych zdjęć, porównań, podjąć próby leczenia itp......Ale generalnie - brak kaszlu, szybkość pogarasznia sie stanu wskazuje niestety na nowotwór. Nikt mi nie powiedział "jestem pewna, ze to to".......jednak dano mi do zrozumienia, ze to jest najbardziej prawdopodobna wersja. Dostała dodatkowo steryd, który - jeśli to astma lub nowotwór powinien dać poprawę. Co jeśli to nowotwór? Ano - leki spowalniające jego rozwój.......który moze być bardzo szybki. Innymi słowy trzeba sie liczyć raczej z miesiącami niż latami. I mieć świadomość, ze kota trzeba będzie uśpić.......bo się będzie na koniec dusił, topił ( woda w płucach ) czyli jednym słowem uroczy obraz. No i co mam jej szukać domu? Jakiś pomysł jak? Bo wiecie.........w Sylwestra minie rok odkąd nie ma Tygrysa - długo patrzyliśmy na jego odchodzenie.....Przedtem była Sake - chłoniak - długo, zdecydowanie za długo patrzyliśmy na jej odchodzienie. W miedzyczasie byla Fuga - odeszła szybko. Jestem świrem, ale jestem też, a moze przede wszystkim matką - nie mogę zapodać moim dzieciom ( zwłaszcza Zuzce ) akcji pod tytułem "wiesz kot u nas zostanie, bo za niebawem się udławi i umrze" Do pani u której Morka była wrócić nie moze...........wiec co zrobić? Gosia - wielkie dzięki za bazarek - zaczyna gromadzić kolejne rzeczy ...........pomozesz? Bo wiesz to wszystko nadal kropla w morzu potrzeb Quote
Tora&Faro Posted October 9, 2010 Posted October 9, 2010 Oczywiście że pomogę...żal tych kociaków:( Quote
Aneczka&Sułtan Posted October 9, 2010 Posted October 9, 2010 nieciekawie. Mam nadzieję, że u Morelki to nie rak. Przechodziłam raka płuc ze swoim poprzednim psem - boxerem Sułtanem. Topił się, pod koniec choroby. Zalało mu 2/3 powierzchni płuc. Łzy lecą mi ciurkiem jak sobie o tym przypomnę choć to już 3 lata. Bardzo długo nie umiałam podjąć decyzji o eutanazji. Moi rodzice skrócili mu cierpienia pod moją nieobecność. Długo nie mogłam im wybaczyć, że nie dali mi się pożegnać... ale sama nigdy nie zaprowadziłabym go na zastrzyk... Rozumiem Twoje rozterki wobec córci. Mam nadzieję także, że Gerardowi uda się pomóc. U Malwinki bez zmian - biega rozrabia i rozdaje całuski:) Na osłodę kilka zdjęć kung-fu Spacji (mój internet wrócił dziś do żywych po ostatnich brykankach maluszki): [URL=http://www.fotosik.pl][IMG]http://images43.fotosik.pl/351/440b609bd6c34627med.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://www.fotosik.pl][IMG]http://images41.fotosik.pl/347/278a075258f6beefmed.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://www.fotosik.pl][IMG]http://images46.fotosik.pl/332/a975ebdeb967588emed.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://www.fotosik.pl][IMG]http://images39.fotosik.pl/347/423c8030c2680044med.jpg[/IMG][/URL] Quote
Aneczka&Sułtan Posted October 9, 2010 Posted October 9, 2010 [URL=http://www.fotosik.pl][IMG]http://images37.fotosik.pl/328/9f7ed5bc69ddcab3med.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://www.fotosik.pl][IMG]http://images50.fotosik.pl/351/a1838c2094db2c9fmed.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://www.fotosik.pl][IMG]http://images41.fotosik.pl/347/817d0b6257d0b559med.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://www.fotosik.pl][IMG]http://images50.fotosik.pl/351/14c817f582d2c008med.jpg[/IMG][/URL] Quote
bona_46 Posted October 9, 2010 Posted October 9, 2010 Ależ z niej akrobatka! Jest śłiczna:) I bardzo urosła. Quote
Neigh Posted October 10, 2010 Author Posted October 10, 2010 Kawał kota z tej Spacji:-)Niesamowicie urosła i tfu tfu na psa urok zdrowa......Oglądałam ostatnio znalezione 2 maluchy - takie ciut starsze od niej byly........MałaCzarnaWrzeszcząca przeżyła, ale potwornie biegunkuje, Burasia odeszła. MalwinkaLalkaSpacja miała wiecej szcześcia niż rozumu, aczkolwiek tak po cichu myślę, ze kawał z niej cholery będzie. Idealna do domu z psem. A'propos ostatnio dostałam maila do odpisania w sprawie tych pomalowanych kociaków. Pani pyta jak one z psem......no to grzecznie odpisałam, ze sie panicznie boją. To chyba jasne, jak sie całe życie mieszkało na ulicy, to jakby sie kot psów nie bał to by raczej nie przeżył. Noo i że mimo faktu posiadania 2 psów, ja ich nie przyzwyczajałam, bo w procesie oswajania miały dość wrażeń. Jednak, ze mamy ( tajemnicze MY ) wiele kotów pod opieką w tym psolubnych. Myślicie, ze odpisała - ależ skąd Kolejna napisała, ze marzy o tym kotku, zapytałam o doświadczenie z kotami, o to czy może ma juz kota. Bo ta mała ode mnie to jedynie na dokocenie. Jest bardzo pro kocia, zasypia wtulona w któregos z moich kotów, nadstawia sie do wylizywania itp. Pani odpisała, ze to bylby jej pierwszy kot. Grzecznie odpowiedziałam, ze kociak jest trudny, raczej do domu zakoconego z doświadczeniem ( wiecie ja cały czas walczę z biegunką......chyba odrobalową ) trzeba mieć takie "kocie" podejście. Ale ze kotów do adopcji jest sporo i że mam takie mniej wymagające i zachęcam do dalszego kontaktu. Nie odpisała I tak w ten deseń kilka innych osób. Bo ludzie nie chcą kota........oni chcą TEGO kota bo ładny. Na zasadzie "byle czego to ja nie wezmę".........a to spadówa! Quote
Neigh Posted October 10, 2010 Author Posted October 10, 2010 [I]Ogloszenie dla dwóch kociaków, które pozostały z TRÓJKI - tekst na allegro - szczegółowy, ale jestem znużona odpowiedziami ludziom, ktorych kot wychodzi tylko do ogródka, albo ich kot nie wypada......itp. [/I] Historia tych kociaków była już na allegro. Wtedy szukaliśmy środków na utrzymanie 3 odłowionych kotów. Najstarsza kotka uciekła z domu tymczasowego, nadal jej poszukujemy. Pozostała dwójka szuka domu. Są bardzo ładne, najprawdopodobniej są mieszanką kota norweskiego leśnego. Jednak nie zostaną wydane do domów kierujących się jedynie ich urodą. Poszukujemy odpowiedzialnych domów, które ze zrozumieniem przyjmą warunki adopcyjne, które stawiamy. Kotki nie nadają się do domów z psami – kot żyjący na ulicy – zwykle panicznie boi się psów, inaczej nie miałby szans na przeżycie. Szukamy domów „zakoconych” czyli takich które posiadają już kota i mają doświadczenie w jego” obsłudze” . Odłowione kociaki całe swoje dotychczasowe życie żyły w kocim stadzie. Początkowo piwnicznym, potem w towarzystwie naszych, domowych kotów. Zostały rozdzielone, by proces oswajania przechodził szybciej – nasze koty wiele ich nauczyły. Moja podopieczna nadal zasypia wtulona w któregoś z moich rezydentów. Obecność innych kotów dodaje im odwagi. Chcielibyśmy by pojęcia kuweta, drapak, transporter były dla nowego opiekuna oczywiste. Chcielibyśmy, by nowi opiekunowie nie mieli małych dzieci. I wcale nie dlatego, ze podejrzewamy iż Maluchy nad kotami by się znęcały. Nie. Po prostu małe dzieci, to zabawki fruwające w różne strony, bieganie, okrzyki itp. – co w przypadku dziecka jest normalne, trudne zaś do zrozumienia dla kota, dla którego każdy nieznany odgłos – to powód do panicznej ucieczki. Nasze koty to koty OSWAJANE. Nie przechodziły normalnego procesu socjalizacji. Owszem pozwalają się już głaskać, nie uciekają na widok swojego człowieka, jedzą w jego obecności, spią na kolanach……..ale to w dalszym ciągu są koty „z odzysku”. I na zawsze takimi pozostaną. Warunkiem nieodzownym jest dom „niewychodzący” czyli taki, z którego kot nie jest w stanie wydostać się na samodzielne spacery. Dom powinien posiadać odpowiednio zabezpieczone okna. Koty wypadają i przesądem jest, ze zawsze spadają na 4 łapy. Historie o kocie wychodzącym „jedynie do ogródka” nie sprawdzą się w przypadku naszych podopiecznych. Warunkiem koniecznym jest także wyrażenie zgody na wizytę przed adopcyjną. Z tego też powodu preferowane są domy położone w pobliżu miejsca zamieszkania kotów czyli w okolicach Warszawy. Długa podróż w zamkniętym transporterze może spowodować wycofanie się kota……zbyt długo pracowaliśmy nad ich zaufaniem by to wszystko stracić. Kotki zostały już wielokrotnie odrobaczone, niebawem będą miały drugie szczepienie. Wyleczone z herpes virusa ( jednak trzeba liczyć się z możliwością nawrotu). Mają delikatne jelita wymagające dobrej karmy. Koty nie są przeznaczone na sprzedaż. Proponowanie za nie pieniędzy jest bezcelowe. Zostaną wydane do domów najlepszych dla kotów. O wyborze domu zadecyduje ich bezpośredni opiekun. Oceńcie proszę..... Quote
Tora&Faro Posted October 10, 2010 Posted October 10, 2010 Ale fajna ta Malwinka:loveu: Tekst na moje oko w porządku bo konkretny, jasno widać jakie domy są poszukiwane...chociaż bez głupich telefonów i tak się pewnie nie obędzie. PS zajrzałam do allegro, póki co nie idą cegiełki:shake:....chyba większa reklama potrzebna. Quote
Neigh Posted October 10, 2010 Author Posted October 10, 2010 [I]No to teraz Morela........Nie wiedziałam jak go napisać. Bo z jednej strony chcę by bylo wiadomo, ze to chory kot. Z drugiej kurcze no nie napiszę, ze ma nowotwór, jeśli nie jest pewnym ze go ma. Nie pochowam jej za życia......I tak mi jakoś nie szło podczas pisania.......może ktoś nieco poprawi, proszę?[/I] Morela to przepiękna długowłosa, ruda kotka. Ma około 8 lat, jej poprzednia opiekunka do której trafiła w wieku 2 lat z przyczyn osobistych musiała ją oddać. Z bliżej nieokreślonych powodów ludzie traktują koty powyżej 2 roku życia jako staruszki, co niezmiennie mnie oburza. Kot żyje do 20 lat. Zatem kot 8 letni to w przeliczeniu na lata ludzkie ok. 35 latek. Czy ktoś ośmieliłby się nazwać kobietę w tym wieku staruszką? Opowieści o tym, jak to kota młodego można sobie wychować, przyzwyczaić itp. można między bajki włożyć. Jako wieloletnia kociara ze sporym doświadczeniem powiedzieć mogę jasno – to nie my wychowujemy koty, tylko one nas. I trzeba je zaakceptować takimi jakie są. A co wyrośnie z małego rozkosznego szkraba – dowiemy się mniej więcej gdy skończy rok[FONT=Wingdings][/FONT] Kiedy milusi śliczny kociaczek okaże się mieć galopujące ADHD. Tak więc chcąc znać charakter kota – najlepiej wziąć kota dorosłego. Jaka jest Morela? To typ arystokratki – inne koty czy psy nie robią na niej wrażenia. Jednak nie zniża się do bliższego kontaktu. Traktuje je jako zło konieczne. Towarzystwo innych czworonożnych nie jest jej do niczego potrzebne. Ludzie? Ano owszem przydatni – weź no mnie kochanieńki podsadź na tamtą półeczkę. Nie! Nie na TĄ tylko na TAMTĄ. No widzisz, jak chcesz to rozumiesz…….ten typ. Daje się głaskać, przytulać, ale nie jest typem namolnego, nonstopsiedzęnatobie kota. Kiedy czegoś chce nie wrzeszczy tylko przeszywa wzrokiem…….potrafi tak godzinami czyli na drzwi, na człowieka, na drzwi, na człowieka, na drzwi, na człowieka. Uff zrozumiał ………otworzył. Mógłbyś być bardziej lotny człowieku……. Piękna, dostojna z fajnym charakterem. Niestety chora. Jak wszystkie koty pod moją opieką zaprowadziłam ją na przegląd…….nie podobał mi się sposób w jaki oddycha. Jej „zużycie” zostało ocenione na max 5 lat. Zęby w idealnym stanie. Gdyby nie zapewnienia byłej opiekunki ogłaszałabym ją jako 5 letnią kotkę…… Niestety tu radość się kończy – Morela jest poważnie chora. Podejrzeń jest kilka. Najbardziej optymistyczne mówi „wieloletnie nie leczone zapalenie płuc”. Jest dalej diagnozowana. Koniecznym będzie podawanie leków przez długie tygodnie. Świadomość przyjmowania pod swój dach poważnie chorego kota. Jej dotychczasowa opiekunka zobowiązuje się do wsparcia finansowego, gdyby zaszła taka potrzeba. Czy znajdzie się dom gotów przyjąć pod swój dach chorego kota? Wziąć ją nie dlatego że śliczna, młoda i rozkoszna – ale dlatego by tego przepięknego kota nie skazywać na schronisko, brak możliwości leczenia. Nie sztuką jest adopcja młodych, zdrowych, pięknych. To, co według mnie ma największą wartość, to ofiarowanie domu, uczucia temu, kto tego najbardziej potrzebuje – a do takich zalicza się właśnie piękna Morela. Quote
Neigh Posted October 11, 2010 Author Posted October 11, 2010 Dzięki Magda.....to co pozostało to mobilizacja i zrobienie allegro - chociaż przyznaję, jakoś ostatnio brak mi wiary. W ludzi głownie. Quote
Nutusia Posted October 11, 2010 Posted October 11, 2010 Nie dziwię Ci się... Przy całym moim życiowym optymizmie też bywa ciężko :( Twoje dzieci przechodzą przyśpieszony kurs dorastania, odpowiedzialności i po prostu życia - we wszystkich jego blaskach i cieniach. Bardzo to jest trudne, ale jakże prawdziwe. Mój Tomek był trochę jednak starszy gdy usłyszał, że przyjedzie do nas sunia tylko po to, żeby u nas umrzeć w domu, wśród ludzi, a nie w schronie, wśród znęcających się nad nią współtowarzyszek niedoli... Ale on też wiedział - podobnie jak wiedzą Twoje dzieci, że ma fiśniętą Matkę i w sumie nic na to nie można poradzić. Aaaa.... rzucił mi tylko kiedyś między wierszami, że w sumie lepszy taki fiś niż fisie rodziców jego znajomych (jakie - do dziś nie wiem! :)) Quote
Neigh Posted October 11, 2010 Author Posted October 11, 2010 Moje dzieci mają dość.......wiesz jakoś tak ostatnimi czasy sporo się u nas pogrzebów odbyło. Nie dalej jak wczoraj z nimi na ten temat rozmawiałam.....i usłyszałam "nie". Ja się im nie dziwię. Mój eks Tz kiedyś mi powiedział, ze robię z niego grabarza. Po Tygrysie wyłączyłam się z psów.......teraz mam silną potrzebę znalezienia domu tym kotom i odejścia w ogóle. Odczuwam jakiś taki wewnętrzny bunt - czemu MY mamy być odpowiedzialni za błędy, glupotę, bestialstwo, brak kompetencji itp innych ludzi. Mnie wystarczą choroby własnych zwierząt. Leczyłam tymczasową wtedy Tolę a w tle umierała MOJA suka. Tygrys został bo był chory. Gdyby był zdrowy to by sobie go jacyś ludzie wzięli. Kurcze zawsze mamy stać po kolana w najgorszych emocjach? A dlaczego niby. Sorry mam kryzys...... Quote
Neigh Posted October 11, 2010 Author Posted October 11, 2010 I coraz się bardziej robię złośliwa do tych wszystkich, którzy chcą młode, zdrowe, śliczne, rasowe, niekastrowane. Nooo bo stare, chore, brzydkie to zostaną u nas, nie? Quote
Ewa Marta Posted October 11, 2010 Posted October 11, 2010 [quote name='Nutusia']U kogoś muszą...[/QUOTE] No właśnie.... Mimo wszystko lepiej jest być wrażliwcem, niż takim gostkiem, który chce tylko kotka ładnego , młodego, zdrowego, a najlepiej takiego, który nigdy nie zachoruje i będzie można go wyłączyć i odstawic na półkę, jak się wyjeżdża... Mimo Twoich zapewnień, że chcesz się zwinąć, jakoś nie mogę uwierzyć, że dasz radę Aga. Bo ludzie z sercem po właściwej stronie tak właśnie mają że siedzą w tym gówienku po kolana i jeszcze sobie dokładają kolejne... Quote
Ellig Posted October 11, 2010 Posted October 11, 2010 [quote name='Ewa Marta']No właśnie.... Mimo wszystko lepiej jest być wrażliwcem, niż takim gostkiem, który chce tylko kotka ładnego , młodego, zdrowego, a najlepiej takiego, który nigdy nie zachoruje i będzie można go wyłączyć i odstawic na półkę, jak się wyjeżdża... Mimo Twoich zapewnień, że chcesz się zwinąć, jakoś nie mogę uwierzyć, że dasz radę Aga. Bo ludzie z sercem po właściwej stronie tak właśnie mają że siedzą w tym gówienku po kolana i jeszcze sobie dokładają kolejne...[/QUOTE] Zgadzam sie z Ewa i Magda nigdy nie wyjdziemy z gowienka ale takie juz jestesmy..... Quote
Nutusia Posted October 11, 2010 Posted October 11, 2010 I chwała nam za to - że dodam nieskromnie! :) Quote
Tora&Faro Posted October 11, 2010 Posted October 11, 2010 Dziewczyny poreklamujcie proszę Malwinkowe allegro, szkoda żeby tam takie pustki panowały:shake: Quote
Neigh Posted October 11, 2010 Author Posted October 11, 2010 Powiecie mi jak to wstawić do podpisu? Aaa i poreklamuję na miau ...... Quote
Neigh Posted October 11, 2010 Author Posted October 11, 2010 Kurrrrrde no.......jak będzie jakieś pełzło drogą, to przecież nie minę tak? Ale jak sobie będę kolejny problem ładować z własnej woli na głowę, to upoważniam Was do kopnięcia mnie w zadek, ok? Quote
Tora&Faro Posted October 11, 2010 Posted October 11, 2010 Tiaaaa...na pewno kopniemy;) Aga wystarczy że skopiujesz to co mam w podpisie, a potem opcja: edytuj sygnaturę i wklejasz:) Quote
Neigh Posted October 12, 2010 Author Posted October 12, 2010 No wiec tak: Zostawiłam rozżalonego na cały świat kota u weta ( jeść bandyci nie dali).......no i niecałą godzinę temu go odebrałam. Nawet nie wiem od czego zacząć.......... Może od początku. A zatem - pani chirurg nie wie CO i PO CO zostało zrobione. By się w sumie chętnie dowiedziała, bo ją ciekawość zżera. Sama niestety nie jest w stanie powiedzieć...... Jest w stanie stwierdzić, że tu cytuję "zostały wykonane cięcia, bez należytej staranności - tym bardziej koniecznej, ze względu na wrażliwość miejsca. Następnie zostały pozszywane - nićmi nierozpuszczalnymi. W efekcie tych cięć porobiły się zrosty. Z powodu zrostów na 75 % niezbędne będzie wynicowanie cewki moczowej. Jest to zabieg operacyjny - niezwykle precyzyjny - jego koszt to 600 zł" A teraz na ludzkie. Gerardowi zrobiono zabieg operacyjny. Nie wiadomo jaki i nie wiadomo po co. Tego typu szycie ew. mogłoby usprawiedliwić, gdyby kot miał w tym miejscu np. rany - wygryzienia, pogryzienia. Ani chirurg ani wet nie wiedzą co zostało zrobione. Stwierdzili cięcia.......po nich zrosty. Zrosty powodują, ze prącie nie jest w stanie się chować, bo jest zwyczajnie........przyrośnięte. Wystaje - kot wylizuje robi sie tam stan zapalny, ponoć gdzieś na poczatku cewki pojawiła się krew. Usunięto nierozpuszczalne nici. Wypełniono pęcherz i zrobiono zdjęcie. Mam je. Na zdjęciu widać wyraźnie, ze anatomicznie pęcherz, cewka itp są po prostu IDEALNE. Nie ma ŻADNYCH powodów, by z ich strony coś powodowało nietrzymania zwieracza. Nie stwierdzono żadnych kamieni ani niczego takiego. Jak sie wyrażono "cuda się zdarzają" istnieje wiec cień szansy na to, ze po wyjęciu tych cholernych nici okolica zagoi się na tyle, że Gerard przeciekać przestanie......Ale to tylko 25 %. Poza tym moja pani wet twierdzi, ze jeśli Gerard się będzie tam ciągle lizał........a niechowająca się część takie działania powoduje, to będzie tam się ciągle robił stan zapalny. Trzeba wiec poczekać 2 tyg licząc na cud. Jeśli się nie zdarzy - to jedynym ratunkiem, ponoc dającym niemal 100 % na sukces jest "wynicowanie cewki moczowej". Co to znaczy na ludzkie? Ano takie wyszycie cewki, które powoduje że kot załatwia się jak kotka.....ma jakby otworek nowy do sikania zrobiony. Zabieg ten kosztuje jak napisałam wyżej 600 zł......... Dziś podczas zabiegu został Gerardowi zdjęty kamień oraz usunięte dwa zęby. Ponieważ nie było to umówione ( ale weci stwierdzili, że nooo szkoda nie skorzystać jak kot śpi ) policzono mi jedynie 50% za tą część. W sumie zapłaciłam 175 zł - mam oczywiście rachunek. Nie muszę chyba pisać, ze dalsza samodzielna opieka finansowa nad Gerardem mnie przerasta - koszt zabiegu tym bardziej. Aktualnie nie wiem czy jestem bardziej wściekła czy załamana.... Quote
Nutusia Posted October 12, 2010 Posted October 12, 2010 O rety... A może ci "specjaliści od cięć i szwów" powinni zabrać głos w tej sprawie, co?... Wiem - bredzę, ale czuję się usprawiedliwiona! Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.