Jump to content
Dogomania

Walka o życie - runda 2


Recommended Posts

Jej, przeczytałam cały wątek i jestem pod wrażeniem. Ciesze się, że znaleźli się ludzie którzy są chętni do pomocy. I że dostaliście szansę! Niestety na każdą istotkę przychodzi pora, żeby pożegnać się z tym światem. Jednak powinnaś być szczęśliwa, że odchodzi ze względu na wiek, a nie na choroby.
Ja mam nadzieję, że większość psów będzie tak traktowana i tak kochana, jak przez Ciebie!
Dorcia musiała być i jest najszczęśliwszym psiakiem pod słońcem!
Jesteśmy z Wami!

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 630
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Księżniczka zasnęła spokojnie.
Przyjechała pani weterynarz, która wcześniej ratowała jej życie.

Usnęła tak spokojnie, bez bólu. Ona już nie cierpi. Teraz cierpię ja. Muszę nauczyć się żyć bez niej.
Rano poderwałam się podać jej leki. Przygotować jedzenie. Słyszę to wzdychanie, kiedy ułożyła się wygodnie do snu.

Nadal nie dociera, że już jej nie ma...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Marzenuś']Księżniczka zasnęła spokojnie.
Przyjechała pani weterynarz, która wcześniej ratowała jej życie.

Usnęła tak spokojnie, bez bólu. Ona już nie cierpi. Teraz cierpię ja. Muszę nauczyć się żyć bez niej.
Rano poderwałam się podać jej leki. Przygotować jedzenie. Słyszę to wzdychanie, kiedy ułożyła się wygodnie do snu.

Nadal nie dociera, że już jej nie ma...[/QUOTE]

Żegnaj suniu:-(:-(:-( Mimo wszystko jesteś szczęściarą. Twoim wielkim szczęściem było to, że walczono o Ciebie do końca i że odeszłaś kochana. Wiedziałaś o tym i nadal wiesz, bo przecież wciąż jesteś, tylko inaczej...

Nie wszystkim psiakom jest to dane......

Link to comment
Share on other sites

Przeczytałam cały wątek od początku. Wiele mi to dało. Wygrałyśmy trochę wspólnego szczęścia w zdrowiu.
Niestety... Kręgosłup odmówił posłuszeństwa i zaczęło się wynoszenie na siku. Apetyt kiepski. Jadła coraz mniej.
Ale dopóki jadła i troszkę się podnosiła jakoś dawałyśmy radę, chociaż ja nauczyłam sie spać po 2 - 3 godziny.

To brutalny cios w serce. 2 tygodnie temu zaliczyłyśmy powolny spacerek bez problemów. Później było ciut słabiej z chodzeniem. A w jeden tydzień tak się strasznie posypało. Cudowna niedziela z wylegiwaniem się w słońcu dla zbolałych kości (ja po wypadku mam problemy z kolanem). Poniedziałek - odmowa jedzenia. Wtorek - duże pragnienie, zero apetytu. Środa - smolista czarna woda zamiast kupy, wymioty krwiste po samej wodzie. I decyzja. Co wczoraj - sami wiecie. Nerki... Te przeklęte nerki znów siadły. Niunia już nie miała siły. Już podniesienie główki było trudne i męczące.

Nie radzę sobie. Mam leki uspokajające. Chociaż istniał promień nadziei. Skoro wtedy się udało to może i teraz... Niestety czuje i wiem, że tym razem już by się nie udało. Nie umiałam skazywać jej na dłuższe cierpienie.
Nie wychodzę z łóżka, nie jem, nie śpię. Tęsknię i wypłakuje sobie oczy z żalu i rozpaczy.
Tak bardzo ją kochałam... I kocham nadal, że pozostanie ze mną na zawsze i to dosłownie. W postaci tatuażu.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...