Jump to content
Dogomania

Agresja na spacerze


Be_eL

Recommended Posts

Witam,

ostatnio wzięliśmy do siebie na tymczas 2-letnią bokserkę.

Sprawa wygląda następująco: w domu słucha się bez zastrzeżeń, jest przyjacielska, chętnie się bawi, uczy komend. Jest bardzo grzeczna, a co najważniejsze, słucha człowieka i bez względu na to, czy w domu przebywają obce osoby czy tylko domownicy, do których już zdążyła przywyknąć, jest pozytywnie nastawiona i nie przejawia absolutnie żadnych oznak agresji.

Problemy zaczynają się na spacerach. Wtedy już tak chętnie się nie słucha.
Niestety, okropnie szczeka na ludzi i na inne psy, momentami ciężko ją uspokoić i odwrócić jej uwagę. Psy, które do niej podchodzą dostają ugryzienie na dzień dobry. Z ludźmi jest różnie - czasem jedynie skontroluje czy stanowią zagrożenie, ale już dziś próbowała ugryźć przechodzącą kobietę. Niewiele zabrakło...:shake:

Potrzebuję porad, by przerwać to błędne koło, bo jak na razie nie można podejść do nikogo obcego, bo nie wiadomo, co jej strzeli do głowy, a bez stopniowego oswajania z ludźmi nie nauczy się, że nie stanowią oni dla niej zagrożenia.

Proszę kogoś, kto zna się na psychice psów i na ich układaniu, by zinterpretował tą sytuację: w domu jest aniołem całkowicie podporządkowanym, a na dworze jest posłuszna tylko dopóki w polu widzenia nie pojawi się pies lub człowiek. A ponieważ na odludziu nie mieszkam, to możecie się domyśleć, że te sytuacje są notoryczne. Znamienne jest to, że czasem na ludzi szczeka dopiero gdy się oddalają i są już w dość znacznej odległości od nas.

Dodam jeszcze, że w tych sytuacjach zupełnie nie działają żadne sposoby na odwrócenie jej uwagi: ani smaki, ani zabawy, ani stanowcze komendy "wróć", "spokój", które w domu wykonuje bez mrugnięcia.

Z góry dziękuję za rady.

Link to comment
Share on other sites

Nie chcę stawiać diagnozy bo behawiorystą ani szkoleniowcem nie jestem ale jedną z opcji może być agresja lękowa. Pies być może boi się obcych i dlatego szczeka-świadczyć może też o tym że obszczekuje osoby oddalające się. Zapoznawanie z obymi można zacząć na etapie jeśli w miarę dobrze pies opanuje komendy podstawowe oraz pojawią się smaki, które wyjątkowo przypadną mu do gustu. Ja po opanowaniu w stopniu dobrym kilku komend zaczęłam poznawać psa na początek z sąsiadami, którzy psy lubią i się nie boją. Sprawa wyglądała tak-na podwórku podchodziłam na bezpieczną odległość do znajomej sąsiadki i zaczynałam rozmowę-pies w siadzie i caly czas skarmiany kabanosem. Jeśli zaczynał histeryzować, to znowu komenda i kabanos. Warunek-sąsiadka nie mogła się bać czy zwracać uwagi na psa. Z czasem poznałyśmy tak całkiem sporo osób, także psiarzy. Oczywiście nie znaczy to, że problemów brak. Staram się czytać sygnały wysyłane przez psa, jeśli po napięciu ozpoznaję że przyjaźni nie będzie to odsuwam się na odpowiednią odległość, tak aby nie doszło do konfrontacji, sprowadzam do siadu i karmię. W sytuacjach kiedy idę na dłuższy spacer i mam pewne wątpliwości co do kondycji psychicznej psa danego dnia to niestety zakładam kaganiec. Idealny byłby kaganiec pomocny w szkoleniu-czyli taki przez który można karmić psa, mój niestety taki nie jest. Można powiedzieć, że osiągnęłam tyle, że mogę spokojnie porozmawiać z obcą osobą, nawet posiadającą psy i nie mam stresu jak ktoś nagle spyta mnie o godzinę. Ciągle jednak dużym problemem są dla mnie panie w futrach i dorastający chłopcy-tutaj ciągle efektów pracy brak, więc zostaje kaganiec.
Ja bym na twoim miejscu dużo pracowała z psem w rozproszeniu, czyli na ulicy. Ja tak robiłam i robię codziennie i na każdym spacerze. Wiem, że komendy wypracowane tylko w domu na niewiele się zdają. Zanim zaczniesz poznawać psa z osobami obcymi na ulicy to dużo ćwicz zajmując bezpieczną odległość. Podchodząc do obcych musisz mieć pewność, że utrzymasz kontrolę nad psem i najgorsze co zrobi to poszczeka ale nie ugryzie.
Gdy ktoś nowy wkracza no moją posesję to wiążę psa na linie a osobie tej daję smaki, które rzuca psu. Jak widzę, że wszystko ok. to puszczam luzem, jeśli nie to wraca na linę. Po tym zabiegu zazwyczaj jest spokój.
Co do towarzystwa psów to dobrze jest trenować równolegle z psem przeszkolonym, odpornym psychicznie i rozsądnym właścicielem ale takich ze świecą szukać.
Mój pies niestety gorzej widzi w ciemnościach więc bywa, że lęki narastają na wieczornych spacerach.
Jeśli masz dużego stracha to najlepsze by było dobre szkolenie pod okiem trenera.

Link to comment
Share on other sites

Be_eL, mam podobny problem, tylko że mój pies jest agresywny w stosunku do psów. Też nie działają żadne smaki, nic - jego mózg się wyłącza zwyczajnie na widok psa. Frotek, gdy w pobliżu nie ma psów, "chodzi jak automat" - zna mnóstwo komend, sztuczek, pięknie się na mnie skupia. Gdy pojawi się pies na horyzoncie - wstępuje w niego "diabeł". Już zupełnie nie wiem co mam robić, pracowałam z nim, kilka razy miałam efekty - ale potem znów jakiś pies go zaatakuje i znów zabawa od nowa...
Co ciekawe, najgorszy jest po południu. Na popołudniowym spacerze po prostu nic do niego nie dociera, podczas gdy np na wieczornych jeszcze jestem w stanie go nakręcić na coś, pracować z nim.

badmasi - jak Twoja sucz "histeryzuje" i ją sprowadzasz do siadu - nie próbuje Ci się wyrwać, nie ryczy, nie wrzeszczy? Bo mi właśnie wszyscy radzą - jak pies atakuje, to krzyknij "nie" (albo inny sygnał braku nagrody), każ mu siąść i dawaj żarcie. Tylko że u mnie na siad pies siądzie... i wrzeszczy, piszczy, ryczy. Potem wyłamuje komendę, skacze, szarpie, próbuje się wyrwać i zaatakować spomiędzy moich nóg. Rycząc, piszcząc, wrzeszcząc, skamląc i szczekając... Żarcie nie robi na nim wrażenia. I nie jestem w stanie go zmusić (w desperacji) smyczą do siadu - zaczyna wyskakiwać do góry, staje na dwóch łapach, ryczy... Naprawdę nie wiem co z nim robić. Nie mogę go nawet barować, bo barowanie zakłada, że psu wpychasz żarło w pysk, JAK zobaczy psa, ale ZANIM się rzuci, a np tylko napnie - a Frotek nie ma czegoś takiego jak etap "przed rzuceniem się". Jest pies, jest rzucanie się. Czasem "pies" to rower, taczka, walizka, nieważne. Coś małego, coś ruszającego się, zauważone choćby kątem oka - pies się rzuca.

Ma ktoś jakiś pomysł...? Do szkoleniowca się wybieram, ale z kasą teraz krucho (co mnie dobija, bo chciałabym jak najszybciej coś z tym psem robić, bo to jest nie do zniesienia).

Link to comment
Share on other sites

Skad jestes Be el, bo dobry szkoleniowiec by sie przydal.
A na juz pies powinien byc zabezpieczony tak, by nie wyrzadzil krzywdy. Kaganiec np. [URL]http://chopo.pl/[/URL]
Zmierzchnica, a na poczatek moze by tak niezbyt milusio usadzac psa na d... bez smakow, ryknac o ton glosniej na piesunia, niech mu sie w lebku poustawia, ze pani sie to nie podoba - bo rozumiem, ze stawia sie, ot tak z psiej zadziornosci i szukania guza za wszelka cene?
Ewentualnie probowalas zmiany kierunku? Tez niezbyt wygodnie sie skacze, ryczy i stawia, jak wlasciciel dosc zdecydowanie prowadzi pieseczka na krotkiej smyczy w przeciwna strone. I dopiero, jak zacznie docierac do psa, ze cos nie tak, jak przestanie az tak sie stawiac, dopiero przejsc na nagradzanie..
Tyle, ze takie porady przez net to sobie mozna o... potluc, nie widzac, na ile sobie mozesz pozwolic z psem, czy Ci sie nie odwinie, nie wyrwie..
Probowalas innych pomocy, np. kolczatki?
Coby dotarlo, ze nie nada?

Link to comment
Share on other sites

zmierzchnica-wszystko zależy od psa i sytuacji. Mój pies jest raczej wycofany i lękliwy, nie dąży do konfrontacji tylko błędnie, nadgorliwie odczytuje pewne zachowania traktując je jako zagrożenie. Sprowadzony do siadu z kontaktem wzrokowym nie wyłamuje komendy. Zazwyczaj siad daję zanim dojdzie do szczekawki, przewiduję co się stanie i daję komendę na wszelki wypadek. Jeśli zza rogu wyjdzie pies, który może wywołać panikę np. czarny i duży to profilaktycznie się ewakuję czyli daję zwrot i idę w drugą stronę. Jeżeli suka zaczyna się drzeć, szarpać, stawać na łapach to nie ma przebacz-ostro mówię nie i ściągam psa do siebie. Jak się uspokoi, złapie kontakt wzrokowy to daję siad i czekam...po dłuższym czasie dopiero daję nagrodę-ma to być nagroda za spokój a nie darcie japy. Dotąd tylko kilka razy miałam sytucję, że mój pies zaatakował nagle bez sygnałow ostrzegawczych, zazwyczaj było to tak że sygnał do ataku pierwszy wysyłał pies idący z naprzeciwka i ja go nie dostrzegłam. Ostre karcenie głosem u mnie dobrze działa, jednak po każdej takiej akcji mój pies trzęsie się jak galareta no i w rezultacie mam wyrzuty sumienia. Każda, nieprzyjemna konfrontacja z psem powoduje, że moja suka doznaje szoku, nigdy nie sprawia jej to przyjemności, nie szczeka dla draki-zawsze jest to strach a potem trzęsiawka i na końcu letarg...
Moja suka lubi towarzystwo psów ale tylko łagodnych, bez cech dominacji i wszelkich przygłupiastych wesołków.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='karjo2']
A na juz pies powinien byc zabezpieczony tak, by nie wyrzadzil krzywdy. Kaganiec np. [URL]http://chopo.pl/[/URL]
Zmierzchnica, a na poczatek moze by tak niezbyt milusio usadzac psa na d... bez smakow, ryknac o ton glosniej na piesunia, niech mu sie w lebku poustawia, ze pani sie to nie podoba - bo rozumiem, ze stawia sie, ot tak z psiej zadziornosci i szukania guza za wszelka cene?
Ewentualnie probowalas zmiany kierunku? Tez niezbyt wygodnie sie skacze, ryczy i stawia, jak wlasciciel dosc zdecydowanie prowadzi pieseczka na krotkiej smyczy w przeciwna strone. I dopiero, jak zacznie docierac do psa, ze cos nie tak, jak przestanie az tak sie stawiac, dopiero przejsc na nagradzanie..
Tyle, ze takie porady przez net to sobie mozna o... potluc, nie widzac, na ile sobie mozesz pozwolic z psem, czy Ci sie nie odwinie, nie wyrwie..
Probowalas innych pomocy, np. kolczatki?
Coby dotarlo, ze nie nada?[/QUOTE]

Właśnie nie stawia się, bo "jest maczo i jest zadziora"... To czysto lękowe zachowanie. Wcześniej wydawało mi się, że nie, wiele osób mi sugerowało, że on jest po prostu butny, bo młody samiec i tak dalej. Ale tak naprawdę on atakuje z czystej desperacji - stawia się na suki, szczeniaki, nawet odwrócone do niego tyłem. Rzuca się na oślep, histerycznie, poza tym kiedy właśnie siłą "usadzę go na d...", to zaczyna ryczeć i piszczeć (wie, że nie może odgonić psa tym swoim cyrkiem na smyczy, więc odgania go głosem). Im bardziej reaguję stanowczo i ostro, tym bardziej pies popiskuje i wrzeszczy - fakt, siedzi na tyłku, ale wydaje mi się, że przeżywa ogromną frustrację.
Dlatego robię teraz tak, jak piszesz ;) Zmieniam kierunek. Na dłuższą metę to jednak ciężkie, bo nie zawsze możliwe, chciałabym sobie poradzić z tym, żeby po prostu nie robił cyrku, skupiał się na mnie, nie zależy mi na lubieniu przez niego pieseczków, nie musi też przechodzić metr od psa totalnie go ignorując, ale do jasnej anielki, niech zamknie paszczę, kiedy pies idzie po drugiej stronie ulicy...;)
Nie, pies mi się nie odwinie i nie wyrwie na pewno. Tylko że już zauważyłam, że wszelkie metody w stylu - usadzanie, szarpnięcie + komenda i tak dalej, pogarszają sprawę. Działają przez jeden dzień, a potem pies zaczyna wyrywać bardziej i na zapas (bo spodziewa się, że go usadzę, a on przecież koniecznie musi odgonić wroga). Kazanie mu siadać na widok psa to u niego najgorsze co można zrobić (toteż teraz zawracam) - tylko czasem muszę przejść koło płotu za którym jest drący się pies... I taką drogę mój pies przebywa szarpiąc się, wrzeszcząc, na dwóch łapach. W momencie, gdy stanowczo i ostro mu tego zakażę, zaczyna piszczeć (to taki pisk z warkotem jakby) i patrzy na mnie, czasem trzęsąc się. Wyraźnie taka sytuacja go przerasta :( Staram się tego unikać jak mogę, nie chcę zauczać rzucania się na psy, ale czasem zwyczajnie się nie da.
Kolce używam tylko rano, bo po wyjściu z domu jest tak pobudzony, że na obroży jest ciężko. Uprzedzając pytania - słucha się bardzo dobrze mimo wszystko. Tylko, że Fro jest strasznie impulsywnym psem. Stosuję coś takiego, że każę mu stać, odchodzę kilka kroków na długość smyczy, chwalę, mówię: idziemy, chwilę idziemy, potem siad-zostań, odchodzę na kilka kroków, chwalę i/lub nagradzam, idziemy znowu itd. Tylko że w momencie "idziemy" jest fruuu bo zobaczył człowieka i trzeba go na zapas postraszyć szczeknięciem (bo być może ma psa). Kiedy już wracamy to nie ma czegoś takiego, energia uszła i do psa więcej dociera, nie odgania wszelkich ruszających się obiektów..

badmasi - właśnie tego w Frotku mi brakuje - łapania kontaktu wzrokowego. Uczę go od początku równania z patrzeniem na mnie, ogólnie patrzenia na mnie - ale bardzo ciężko mu to idzie. Zwalam to na jego impulsywność, choć może gdzieś jest mój błąd? Uczę go z klikerem. Nawet kiedy są małe rozproszenia, Frotek po prostu nie znosi komendy "spójrz na mnie" - przecież on musi węszyć, szukać, patrzeć, wypatrywać, obserwować. To u niego typowe - ma problemy z chodzeniem normalnie, przy mnie, bez podniecania się otoczeniem (zapachami, ludźmi, głosami). Uczę go tego, ale dla niego chodzenie obok mnie tak po prostu, jest zwyczajnie męczące. Uczę go też noszenia aportu jak idziemy (miałam nadzieję, że niesienie zdobyczy go zajmie, skupi się na zadaniu), ale to też go irytuje. Nawet swoją najukochańszą piłkę wypuszcza, kiedy poczuje jakiś zapach lub coś go zainteresuje. Powoli wprowadzam rozproszenia, nie wymagam noszenia kiedy np wokół jest dużo ludzi czy szczekają psy, bo wiem że to za trudne, ale tak czy siak - Frotka to nudzi. Frotka nudzi wszystko praktycznie, jeśli trwa dłużej niż dwie minuty :roll:

[QUOTE]Jeżeli suka zaczyna się drzeć, szarpać, stawać na łapach to nie ma przebacz-ostro mówię nie i ściągam psa do siebie. [/QUOTE]

Dokładnie tak robi mój pies na widok innych. Tylko że "nie" tutaj nawet podziała, ale wywołuje lament i wrzask, a ściągnięcie do siebie u Frotka jest niestety niemożliwe przy tej jego chorej zwinności i skoczności. Czasem naprawdę łatwiej by mi było mieć większego psa, takiego przynajmniej da się zatrzymać na ziemi ;) A Fro wywija takie dziwne numery, że szczerze mówiąc, w życiu nie widziałam czegoś takiego, a jednak znam sporo psów..

Cóż, na pewno bez specjalisty się nie obędzie, tylko szukam jakiegoś sposobu na teraz, żeby sytuacji nie pogarszać ;)

Link to comment
Share on other sites

zmierzchnica,
Jesli masz gdzies w okolicy miejsce ,gdzie psy moga bez ryzyka pobiegac spuszczone,a do tego jakichs znajomych z poslusznymi psami,to radzilbym ci zorganizowac kilka takich spacerow.Pies spuszczony zachowuje sie zupelnie inaczej,jest mniej sklonny do gryzienia.Takie spotkania pozwolilyby mu zmniejszyc lek (lub sie go pozbyc) w stosunku do innych psow i ludzi.Moglaby mu tez pomoc kastracja.
Jest tez taki gadzet
[URL]http://husher.pl/Husher_-_problem_szczekania_rozwiazany/Husher.html[/URL]
Co prawda nigdy go nie stosowalem,wiec nie wiem czy jest skuteczny,ale moze warto sprobowac?
pzdr

Link to comment
Share on other sites

Akurat taki namordnik, jak poleca P.P., dosc skutecznie moze wzmoc frustracje.
Skoro Frotek nakreca sie nie od strony szukania zadymy, to tak chodzi mi po glowie bardzo szybka zmiana kierunku, ominiecie lukiem w biegu tego plotu, druga strona ulicy.
A na juz poszukalabym grupy ze zwyklym PT, z platnoscia np. w ratach, niech sie chlopak socjalizuje, ze mozna nie lubic, ale wypada ignorowac.
Niepokojace jest, ze reakcja jest na wszystkie psy, z sukami i szczeniorami wlacznie.
Tutaj czesto sa niezli trenerzy: [URL]http://www.cywil.pl/zielonagora_kurs-posluszenstwa.htm[/URL]
nie wiem, czy konkretnie w Zielonej Gorze (bo chyba dosc blisko Ciebie?).

PS. Kastracja?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Pies Pustyni']zmierzchnica,
Jesli masz gdzies w okolicy miejsce ,gdzie psy moga bez ryzyka pobiegac spuszczone,a do tego jakichs znajomych z poslusznymi psami,to radzilbym ci zorganizowac kilka takich spacerow.Pies spuszczony zachowuje sie zupelnie inaczej,jest mniej sklonny do gryzienia.Takie spotkania pozwolilyby mu zmniejszyc lek (lub sie go pozbyc) w stosunku do innych psow i ludzi.Moglaby mu tez pomoc kastracja.
Jest tez taki gadzet
[URL]http://husher.pl/Husher_-_problem_szczekania_rozwiazany/Husher.html[/URL]
Co prawda nigdy go nie stosowalem,wiec nie wiem czy jest skuteczny,ale moze warto sprobowac?
pzdr[/QUOTE]

Niestety, to jest mój największy problem - brak totalnie tutaj logicznych miejsc dla psów, a tym bardziej - brak znajomych z posłusznymi psami. To znaczy, wszystkie psy w miarę wychowane i fajne Frotek już wcześniej poznał i one są ok, ale inne, obce są złe i tyle. Też mi się wydaje, że luzem Fro byłby okej, bo nakręca się najbardziej na smyczy. Gdyby to obcy pies siedział, albo coś robił (ale nie wyrywał w stronę Frotka nawet w celach zabawowych, bo Fro to uznaje za atak), a Frotek by do niego podszedł to pewnie byłoby okej. Problem w tym, że nikt nie chce swojego psa wykorzystać w celach edukacji mojego :cool3: Jak mam możliwość to biorę go na 5m taśmę i tam gdzie są psy bawię się z nim piłeczką itd w odległości. Wtedy jest lepiej, Fro czuje się swobodniej, czasem sobie burknie na przechodzące gdzieś dalej psy i nie ma sprawy, skupia się na mnie. Problem w tym, że jakby taki pies uznał, że chce się z Fro zapoznać i byłby luzem... Nie wiem jak Fro by zareagował, na pewno niemiło. Choć np jedna labradorka luzem do nas podchodziła, ale miała piękne CSy - jak Fro się denerwował to siadała, odwracała głowę, popiskiwała. On się uspokajał, ona znowu kilka kroków i znów siad i odwracanie głowy, oblizywanie się. Frotek wiedział, że nie ma złych zamiarów, zaczął piszczeć i cieszyć się (a to niesamowite, bo nienawidzi labradorowatych po ataku laba). Suka niestety została zabrana, była z jakimś dzieckiem.


[B]karjo2[/B] - właśnie tak robię, omijam płot w biegu jeśli się udaje, przechodzę na drugą stronę ulicy, zawracam. Ale to ogranicza mi bardzo miejsca spacerowe (najgorsze jest to, że do wszystkich jest dojście przez bardzo niebezpieczny wiadukt z wąskim chodnikiem, gdzie nie mam w ogóle pola manewru - nie mogę przejść na drugą stronę, a jak idzie ktoś za mną to nie jestem w stanie nawet zawrócić itd)
I z tym atakiem na suki i szczeniaki jest tak, że do niego nie dociera że to szczeniak albo suka - [I]to pies! pies jest zły! atak! o boże szczeka/wyrywa się! aaa! atak! szybko! uciekaj gadzie! ;)[/I] Jak przyprowadziłam do domu szczeniaka jamnika na tymczas to Frotek na początku się wściekł, ale nie pozwoliłam mu małego ruszyć, z mamą wzięłam obydwa psy i poszłyśmy przed bramę i wróciłyśmy ("wspólny spacer") i Fro się w małym zakochał, przynosił mu zabawki, szarpał się z nim zabawkami delikatnie, opiekował. Był taaaki szczęśliwy, że ma kumpla na swoim poziomie intelektualnym i emocjonalnym :evil_lol: Bo Chibi go bardzo ustawia, a Luka nie chce go znać. Bo oddaniu szczyla Fro dwa dni był szczapiony, biedny. I dlatego wiem, że u Fro to nie jest atak, tylko właśnie strach... Jak drugi pies wyraźnie CSuje (musi być NAPRAWDĘ wyraźnie, żeby do Frotka to dotarło) albo/i piszczy to jest OK, nawet się Fro witał z dorosłym samcem flata przez płot, bo tamten popiskiwał. Tyle że pierwszą reakcją Frotka jest wrzask, więc mało który pies ma w ogóle ochotę do niego piszczeć i CSować. Fro sam powoduje większość ataków na swoją psią osobę w ten sposób :roll:

Zielona Góra daleko ;) Szukam czegoś w Opolu albo Gliwicach, bo mam bezpośrednie połączenie pociągami...

Fro został wykastrowany w sierpniu, w jego zachowaniu to nic nie zmieniło.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='karjo2']Skad jestes Be el, bo dobry szkoleniowiec by sie przydal.[/QUOTE]

Z Lublina. I mam podobny problem, jak koleżanka wyżej, czyli na razie brak funduszy, by nająć specjalistę. Niemniej jeśli znasz kogoś dobrego z moich okolic, to poleć proszę, bo jak tylko uzbieram kasę, to idziemy się szkolić.

Grey: zachowuje się tak samo, bez względu na to, kto ją wyprowadza (w sumie 3 osoby).

Jak na razie znalazłem jedną metodę na zaprzestanie szczekania. Kucam przy niej, zaczynam głaskać i mówić jakimś milusińskim tonem co mi ślina na język przyniesie. Szczekanie ustaje od razu, czasem jedynie powarkuje. Ale jedno zastrzeżenie: to działa tylko, gdy człowiek jest w "bezpiecznej" odległości, bo gdy przechodzi blisko, to sposobu na uspokojenie nie ma.

A takie pytanie: do treningu wprowadziłem kliker. Czy dobrym pomysłem będzie klikanie, gdy Samba zobaczy jakiegoś człowieka i będzie się zachowywała wporzo, ale bez nagradzania jej smakiem, a jedynie pochwałą? Bo jak pisałem na początku, smaki jej wtedy zwisają i powiewają, więc innej nagrody po prostu zastosować nie mogę.

Jeśli chodzi o psy, to zdarzyło się coś, co napawa mnie wielkim optmizmem. Spotkaliśmy na spacerze osobę z młodym amstaffem. Samba pierwszy raz dość szybko przełamała nieufność i zaczęła się z nim jako tako bawić. Teraz przez parę dni ma kwarantannę poszczepienną, a później znowu będziemy wypatrywali okazji na pozytywne doświadczenia z innymi futrzakami.

Link to comment
Share on other sites

Be_eL jeżeli chcesz możemy się któregoś dnia umówić. Moja młoda ma szczególny dar zjednywania sobie nawet najbardziej zagorzałych osobników - przy czym szczególnie uwielbia ( z wzajemnością) boksery i ONki bez względu na płeć. Sukcesu zagwarantować oczywiście nie jestem w stanie, ale zawsze możemy spróbować :) Jakby coś to pisz na pw

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

[quote name='Be_eL']Z Lublina. I mam podobny problem, jak koleżanka wyżej, czyli na razie brak funduszy, by nająć specjalistę. Niemniej jeśli znasz kogoś dobrego z moich okolic, to poleć proszę, bo jak tylko uzbieram kasę, to idziemy się szkolić.
[/QUOTE]
Z tego co wiem, w Lublinie polecają Małgorzatę Goleman (ONy - hodowla Isztar) oraz Tomasza Wlizło (mallanois - hodowla Frambos), nie wiem jednak w ramach jakich struktur (szkółki/szkolenia/indywidualnie) udzielają porad.

Link to comment
Share on other sites

Dzięki za info ;)

Samba ogólnie robi postępy. Jeszcze wiele pracy przed nami, ale jak na ten miesiąc, od kiedy jest u mnie (a już jest na ds, a nie na dt) to naprawdę dużo. Coraz częściej tylko kontroluje wzrokiem, gdzie idzie jakiś przechodzień, a potem zerka na mnie i jak widzi, że idę jak gdyby nigdy nic, to ona też sobie głowy nie zawraca. Z ludźmi, którzy przechodzą w bliższej odległości jest na razie bez zmian, ale powoli dojdziemy do celu ;) Nic na hurra.

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

Kilka słów o postępach w pracy z Sambą, tak na wypadek, gdyby ktoś miał podobną sytuację i szukał porad.

Z Sambą jest o wiele lepiej. Zdecydowanie zmniejszyła swoją "strefę bezpieczeństwa" i już tak wściekle nie ujada na ludzi (na psy owszem, ale o tym za chwilę). Przejście blisko człowieka jest w dalszym ciągu dla niej stresem, więc to jeszcze nie to, do czego zmierzamy, ale jak na 2 miesiące pracy jest naprawdę duża poprawa. Bo przypomnę, że na początku każdy kto tylko był w zasięgu wzroku wywoływał u niej niepokój, czego efektem było szczekanie. Teraz na ludzi, którzy przechodzą w odległości kilkunastu-kilkudziesięciu metrów zwraca jedynie uwagę, ale szybko wraca do "swoich zajęć" ;).

Ponieważ na zatrudnienie behawiorysty nie miałem funduszy, a "obiecywacze" z dogo, którzy mieli "uruchomić znajomości" na gadaniu zakończyli zainteresowanie Sambą, całość szkolenia i odbudowywania jej psychiki spadła na nas. Co więc mogę polecić tym, którzy będą mieli podobny przypadek? Absolutnym fundamentem jest (jakież to banalne) budowa zaufania. Zwykłe codzienne spędzanie z nią czasu, wspólna zabawa, wspólna praca nad komendami i wyrabianie w niej pewności, że po pierwsze u mnie ma swój dom i tam się może czuć bezpiecznie, a po drugie, że na spacerach ze mną się jej nic nie stanie, ani ze strony ludzi, ani ze strony psów. Skutek jest taki, że jak kiedyś podczas jej szczekania nie byłem w stanie za żadne skarby odwrócić jej uwagi, tak teraz przywołaniem lub chytrymi sposobami (smak, rzucanie patyka) da się to zrobić. Możecie sobie wyobrazić, jak bardzo jestem z niej zadowolony (a momentami niemal wzruszony), gdy Samba obserwuje nadchodzącego człowieka i ocenia stopień zagrożenia po tym, jak ja się zachowuję - gdy widzi, że ja sobie normalnie idę, jak gdyby nigdy nic, to i ona wraca do tropienia, biegania itd. ;)

Tak więc: budowanie więzi, cierpliwość i czas.

Reszta jest jedynie uzupełnieniem - np. nagradzanie smakiem, gdy ktoś nadchodzi, a Samba jest grzeczna (bardzo się przydał kliker).

Teraz nieco o psach. Widać po niej, że jest nieufna. Na każdego jednego szczeka i chce biec w jego stronę. Gdy jest już blisko, to chce się rzucać, nawet gdy inny pies ewidentnie zaprasza ją do zabawy lub poddańczo kładzie się na grzbiecie. Wtedy stosuję sprytny zabieg. Na tyle skracam linkę, żeby nie mogła psa dosięgnąć (bo by od razu próbowała wbić zębiska :shake:), ale by mogły się wstępnie obwąchać. I tu jest punkt przełomowy, jak się już obwąchają, to Samba jest zupełnie innym psem :p. I teraz najczęściej następuje bliższe zapoznanie się, połączone z zabawą. Może nie zawsze Samba wylewnie okazuje swą radość, jest ostrożna, ale jestem przekonany, że z czasem, gdy tych psich kontaktów będzie miała więcej, to jej stosunek się radykalnie zmieni.

Tak więc pracujemy dalej ;)

Link to comment
Share on other sites

A tak nie na temat: czy ktoś mi może powiedzieć, gdzie tu można nabluzgać na działanie forum? Już trzeci dzień z rzędu nie można normalnie korzystać z serwisu. :angryy: Wyskakuje komunikat, że serwis niedostępny, ale posty są dodawane. Chała.

Link to comment
Share on other sites

Poczułam się wezwana do tablicy, ponieważ to ja jestem taki "obiecywaczem". Żadnych znajomości co prawda nie miałam uruchamiać, aczkolwiek miałam zapoznać moją Corri z Sambą. Corri niestety w chwili obecnej byłaby kiepską terapeutką, ponieważ dostała korby i na widok psów wariuje z radości (co rzecz jasna nie każdy pies przyjmuje ze spokojem). Nie ma już śladu po jej delikatności :razz:.

Jeżeli jesteś zainteresowany, to możesz wpaść na nasze grupowe szkolenie - co niedzielę ok południa spotykamy się na boisku na przeciwko LKJ (to chyba jest al. Jana Pawła) i ćwiczymy posłuszeństwo. Myślę, że dziewczyny nie będą miały nic przeciwko jeśli dołączy do nas kolejna osoba, a przy okazji udzielą Ci kilku cennych wskazówek jak pracować z Sambą.

Link to comment
Share on other sites

Poczułam się wezwana do tablicy, ponieważ to ja jestem taki "obiecywaczem". Żadnych znajomości co prawda nie miałam uruchamiać, aczkolwiek miałam zapoznać moją Corri z Sambą. Corri niestety w chwili obecnej byłaby kiepską terapeutką, ponieważ dostała korby i na widok psów wariuje z radości (co rzecz jasna nie każdy pies przyjmuje ze spokojem). Nie ma już śladu po jej delikatności :razz:.

Jeżeli jesteś zainteresowany, to możesz wpaść na nasze grupowe szkolenie - co niedzielę ok południa spotykamy się na boisku na przeciwko LKJ (to chyba jest al. Jana Pawła) i ćwiczymy posłuszeństwo. Myślę, że dziewczyny nie będą miały nic przeciwko jeśli dołączy do nas kolejna osoba, a przy okazji udzielą Ci kilku cennych wskazówek jak pracować z Sambą.

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

Hej, mam problemy z agresją wobec psów naszego niespełna rocznego niewielkiego pieska Tośka. Mieszkamy na wsi, na spacery wychodzimy na pole czy do lasu, nigdy nie spotykamy nikogo z psem, więc innych psów oprócz naszej suki Figi nie miał szansy poznać "nos w nos". Natomiast nie ma szans na to, żeby spokojnie przejśc obok domu, gdzie na podwórku jest inny pies- nawet jeśli on nie reaguje, Tosiek szczeka histerycznym, wysokim głosem, szarpie się na smyczy tak, że całe nauki luźnej smyczy idą w kąt, nie jestem w stanie w ogóle odwrócić jego uwagi. Kiedy byłam z nim w mieście, już z odległości kilkudziesięciu kroków każdy pies wywoływał u niego taką reakcję- histeria, szarpanie. Kiedy byliśmy u weterynarza na zdjęciu szwów po kastracji, to miał okazję spotkać się nos w nos z wielkim, spokojnym psem- wpadliśmy na niego zza zakrętu z zaskoczenia tak, że Tosiek chyba sam był zaskoczony i podszedł do olbrzyma na luźnej smyczy, zetknęli się nosami i... Tosiek rozpoczął szczekanie i wyrywanie. Później siedzieliśmy razem w poczekalni, Toś szczekał co jakiś czas i warczał, drugi pies spokojnie leżał. Nie mam pojęcia dlaczego się tak zachowuje, czy myślicie, że gdyby poznał drugiego, spokojnego psa, mógłby zmienić się jego stosunek? Kiedy pierwszy raz spotkał się z naszą Figą (miał wtedy 3,5miesiąca), nie szczekał, tylko skomlił, ale po pierwszym obwąchaniu już wesoło podskakiwał... a dwa tygodnie później u weterynarza na szczepieniu już warczał na spaniela w poczekalni, choć łatwo wtedy odwróciłam jego uwagę i nie była to taka histeria co teraz :-( nie wiem, co źle zrobiłam, że tak mu się to zachowanie nasiliło- nie mam pojęcia, jak się zachowywać, gdy wpada w taki szał, więc na razie omijamy daleko drogę, a co za tym idzie- inne psy. Pracujemy nad koncentracją na mnie, więzią, i jest coraz lepiej, ale w takich sytuacjach- mogę mówić do niego jak do ściany i choćbym miała najwspanialszą kiełbasę na świecie- nie zareaguje :c Głównie zależy mi na waszej opinii, czy zapoznanie z innym, łagodnym psem mogłoby mu pomóc? Tylko nie wiem jak by to poprowadzić, bo chociaż ta histeria Tośka ogranicza się do szczeku i szarpania, to ja nie mam pojęcia, czy on te psy chce pogryźć, bo się z nimi nie styka tak blisko...

Link to comment
Share on other sites

Grey, kastracja chyba nie ma tu nic do rzeczy. Jeśli dobrze rozumiem (ale nie wiem, czy dobrze?), psiak przez prawie rok poznał tylko jedną suczkę, Figę. Inne kontakty to przezpłotowe obszczekiwanie. Nagle okoliczności związane z zabiegami weterynaryjnymi wymusiły kontakty typu "miejskiego", na które pies był zupełnie nieprzygotowany. Pewnie się boi i jedyne co zna z przezpłotowych relacji, to piłowanie ryjka. Jeśli tak jest, to psiaka trzeba socjalizować z innymi psami ab ovo - jak szczeniaka.

Link to comment
Share on other sites

filodendron, odkąd Toś jest u nas, to masz rację, utrzymuje kontakty tylko z naszą sunią. Zanim trafił do nas, poznał inne psy, no i z Figą nie miał problemów z dogadaniem się- dlatego jestem trochę zdezorientowana :) Ale jest pewien optymistyczny (chyba?), a może raczej miło zadziwiający element- po podwórku domu oddalonego o jeden budynek od naszego biegają dwa psy, w tym jeden młodzik, tak na oko w wieku naszego. Jak idziemy na spacer naszym polem, to przedłużenie ich podwórka jest dobrze widoczne. Tosiek widzi te psy i jest bardzo zaciekawiony, ale wydaje się być podekscytowany raczej radośnie- patrząc moim okiem laika- nie ma takiego histerycznego szczeku i rwania jak miało miejsce w mieście w takiej samej odległości psów od nas.
Grey, Tosiek jest wykastrowany od niecałego miesiąca, a takie nerwowe kontakty z psami zaczęły się wcześniej. Jest wykastrowany z różnych powodów, w tym m.in mamy taki zapis w umowie adopcyjnej.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...