Jump to content
Dogomania

Kajtuś - Kamyk... 31.05.2007r. odszedł za TM... Żegnaj Kajtusiu <'> :((


g_o_n_i_a

Recommended Posts

  • Replies 1.7k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Tej nocy była burza. Chyba pierwsza tej wiosny taka prawdziwa, z piorunami, grzmotami i rzęśistym deszczem. Kajtuś w zasadzie nie bał się huków ale porywisty wiatr i potoki wody powstrzymały go przed nocna wyprawa w poszukiwaniu jedzenia.Bezpieczne schronienie pod ławką zamienił na strą, rozpadającą sie komórkę na narzędzia. Zawsze to lepsze niż pod kawałkiem deski. Był zmęczony, właściwie bardziej znękany niz zmęczony fizycznie, do tego głodny. Jednak miarowy szum deszczu zrobił swoje. Pomimo odczuwanego dokuczliwego ssania w żołądku i żalu, który go nie odstępował od śmierci Pana pies zasnął. Zasnął snem kamiennym. Jak długo spał nie wiadomo. Obudził się nagle. Usłyszał czyjeś kroki. Deszcz już ustał, słyszał wyraźnie. Jego maleńkie psie serce aż podskoczyło z radości i omal nie wyfrunęło na zewnątrz:.... to Pan, Pan po mnie przyszedł, nie zapomniał!!!!!!!!! Kajtus zerwał się na równe nogi i nie zważając na źdźbła słomy i suche , brunatne liście sterczące z jego zmierzwionej sierści jak mógł najszybciej skoczył ku drzwiom komórki na przywitanie Pana!. Z ledwością przecisnął się przez nasączone wodą zdezelowane wrota, skoczył..........i zanim zdążył pojąć co się dzieje już siedział w wielkim parcianym worku na kartofle. Na próżno starał się wydostać, drapał, gryzł ile sięł, skowyczał. Czyjeś ręce sprawnym ruchem zawiązały worek sznurkiem, nie było wyjścia. Kajtus wiedział, że dzieje się coś strasznego, walczył jak lew... wszsytko na nic. Już w pewnym momencie szarpiąc nsię i kąsając na oślep udało mu sie pochwycić w zęby rękę oprawcy ale ten ukaszony odwinął się i z całej siły uderzył w podskakujący worek czymś bardzo twardym i długim. Trafił tak celnie, że Kajtus z miejsca stracił przytomność. dalej poszło jak z płatka. Nie zauważony przez nikogo na skraju nocy i poranka powlókł oprawca worek za sobą a w worku Kajtusia. Tylko plama krwi z rozbitego psiego nosa pozostała na miejscu przestępstwa i choć była całkiem spora nikt i tak nie domyśliłby się od czego , nikt nie szukałby po śladach. kajtus przecież był już i tak nikomu niepotrzebny.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='rybon36']już jestem, tylko się trochę obrobię z robotą i siadam dopisiania, dziś znowu będą 2 odcinki - chyba[/quote]
Rybon idzie Ci bardzo dobrze. Wpadłaś już w rytm i szkoda byłoby to zmarnować. Co Ty na to, aby tak od czasu do czasu (bo tego czasu mało) napisać takie opowiadanko na podstawie życia naszych psów
Fajną rzecz napisała również Berni o Panu Psie.
Takie opowiastki można wykorzystywać w celach wychowawczych na spotkaniach z dziećmi
Stawiam od razu pytanie jako do autora : Czy wyrażasz zgodę na wykorzystanie tego tekstu na spotkaniu z dziećmi?.

Link to comment
Share on other sites

oczywiście, że wyrażam, jeśli jest konkretne zlecenie dla grupy wiekowej umiem napisac tak, żeby było bardziej zrozumiale dla dzieci - mam taka nadzieję. dziś niestety z powodu wizyt domowych nie dam rady napisać drugiego odcinka, jutro tez tylko jeden będzie chyba, mam 2 operacje popołudniu!

Link to comment
Share on other sites

Wybaczcie, wklejam bo wydaje mi się ważne i szkoda żeby umknęło uwadze.
Rebelia prosi o pomoc w dalszej pracy

"jakiś czas temu pisałam o stronie dla starych i kalekich piesków, w cyzm bardzo dopingowała mnie Rybon. [B]Teraz bardzo Was proszę o wypisanie schronisk, które podejmą z tą stroną współpracę, jest to konieczne do opracowania teraz interaktywnej mapy umożliwiającej wyszukiwanie[/B]:

prosze pisać nazwę: schroniska / przytuliska | miejscowości | województwa

konkretne przypadki w domkach tymczasowych będą podpinane pod miejscowości później, teraz idą schroniska. "

Link to comment
Share on other sites

Rybon pięknie to opisujesz tak realnie ................... serce ściska , łzy płyną po policzkach :-( :-( najsmutniejsze jest to że ludzie są okrutni ........
Ja życze tym wszystkim ludzkim potforom wszystkiego co najgorsze , nie mam za grosz szacunku do ludzi którzy potrafią skrzywdzić stworzaka :angryy: :angryy:

Kajtusiu tobie kochany życze dobrego domku i wspaniałego ludzkiego przyjaciela zasługujesz na wszystko co najlepsze

Link to comment
Share on other sites

Wszystkim ludziom którzy krzywdzą zwierzęta życzę rozumu i tyle miłości żeby nauczyli się nią dzielić.

No to dosyć gadania trzeba ustalić jakiś plan.

Moja propozycja jest taka:
1. Historia Rybon do lokalnych gazet. Pięknie napisana na pewno będzie niezłym kąskiem dla takiego pisma. Ja załatwię Starą Miłosną. Osoby z innych miast niech dowiedzą się o możliwości u siebie.

2. Ogłoszenia w internecie - biorę na siebie. czekam tylko żeby Rybon dokończyła to co tak pięknie zaczęła, bo przy pisaniu ogłoszeń będę czerpać z tego pełnymi garściami.

3. Allegro - Mogę wystawić Kamyczka, ale moim zdaniem lepiej jak zrobi to osoba która bezpośrednio go zna, bo dostałam z Allegro sporo zapytań emailem, a o tym psie na prawdę nie wiele wiem.

4. Plakaty - poproszę aniję żeby zrobiła plakat. Oczywiście rozwiesimy go w okolicy. Osobyktóre chciałyby pomóc w plakatowaniu proszę o adres to wyślemy plakat na skrzynkę.

5. Ogłoszenia w gazetach - Warszawskie biorę na siebie. Potrzebne osoby z innych województw żeby zamieściły ogłoszenie u siebie. Pomyślę nad jakimś króciutkim tekstem.

Kajtek będzie dowieziony w każde miejsce w polsce. W ogłoszeniu trzeba o tym napisać. Transport biorę na siebie. Jeśli nie uda mi się załatwić samochodu, to pojadę po niego pociągiem (zrobimy sobie z dziećmi wycieczkę). Potrzebna będzie osoba na miejscu która przed wyjazdem z grubsza upodobni go do psa;)

Proszę o kolejne pomysły i deklarację kto czym się zajmie.

Link to comment
Share on other sites

Kontakt w sprawie adopcji:
Schronisko "Kundelek"
Rzeszów, ul. Ciepłownicza
tel (komorkowy). 510-170-788
mail: [EMAIL="[email protected]"][email protected][/EMAIL]

Goniu czy Ty jesteś pracownikiem tego schroniska?
Nie wiem czy mam rację, ale wydaje mi się, że lepiej będzie jeśli osoby zainteresowane będą kontaktowały się z konkretną osobą, a nie ze schroniskiem. Proszę o uwagi na ten temat, bo nie mam kompletnie doświadczenia.

Link to comment
Share on other sites

Goniu czy weźmiesz na siebie te wszystkie telefony, czy lepiej zrobić to rejonami. Tzn. w każdym woj. odpowiedzialna jedna osoba. Wydaje mi się,że lepiej jak Gonia weźmie to na siebie....

Namiary czyli telefon: 888500134 i mail [EMAIL="[email protected]"][email protected][/EMAIL],

No to się porządziłam :oops: :oops: :oops: , ale wszystko wygrzebałam na tym wątku...

Nie mogę się dokopać żadnego zdjęcia Kajtka. Bardzo bardzo poproszę o takowe:modla:

Link to comment
Share on other sites

Kaszanna a propos allegro - my wystawiamy tam różniste psiaki - tylko namiary podajemy na konkretne osoby (wiedzące o nich najwięcej) i ewentualne zapytania też kierowane są bezpośrednio do "opiekunów" konkretnego psiaka - tak więc nie ma większego znaczenia kto konkretnie go wystawi - grunt żeby na bieżąco był kontakt z tymi, którzy są najbliżej Kajtusia :lol:

Link to comment
Share on other sites

[IMG]http://www.e-foto.pl/users/k20050811-213857/u20060303-101934/midd_Kajtek2.jpg[/IMG]

[IMG]http://www.e-foto.pl/users/k20050811-213857/u20060303-102003/midd_Kajtek_3.jpg[/IMG]

[IMG]http://www.e-foto.pl/users/k20050811-213857/u20060303-101901/midd_Kajtek.jpg[/IMG]

Pozwoliłam sobie również połączyć w całość opowiadanie o Kajtusiu Kamyczku:

Kajtuś co jak kamień spada ze strychu - dobra robota Cioci Rybon

[COLOR=black][FONT=Verdana]Dawno temu, bo mniej więcej w połowie lat dziewięćdziesiątych w pewnej podrzeszowskiej miejscowości na ....B mieszkało starsze małżeństwo. Pan był emerytowanym nauczycielem gimnazjalnym języka polskiego, pani prowadziła gospodarstwo. Mieszkali w niewielkim murowanym domku, na obrzeżach miejscowości. Jedyny syn tych państwa wraz z żona i malutkim synkiem jeszcze w latach osiemdziesiątych wyemigrowali do Stanów. Co rok przyjeżdżali do Polski, aby wnuczek mógł spędzać wakacje u dziadków. W pierwszych dniach maja 1995 roku nagle i niespodziewanie zmarła starsza pani, chorowała na serce. Smutno było starszemu panu i ciężko na sercu, bo syn z rodzina nie mogli wtedy być przy nim. W dwa miesiące później przyjechał wnuk. Spędził jak zwykle z dziadkiem wakacje, ale nic juz nie było tak samo. Nie było ciasta w niedzielę, śmiechu w ogródku o zmierzchu. Chłopak wiedział, że z chwila, kiedy i on wyjedzie dziadek zostanie sam. Pewnej środy wybrał się rankiem na rynek i kupił tam zabawną puchatą kulkę - małego pieska. Po drodze nazwał go roboczo Kajtuś i tak juz zostało. Starszy pan początkowo wzbraniał się obawiając, że jeśli i jemu nagle przyjdzie odejść, kiedy bliscy są daleko to co stanie się z pieskiem? Po kilku jednak wspólnie spędzonych dniach strasznie przypadli sobie do gustu - starszy pan i maleńki puchaty Kajtuś. Wkrótce też wyjechał wnuk i panowie zostali sami. Codziennie chodzili na spacery do pobliskiego lasu, w drodze powrotnej Pan odwiedzał cmentarz a kajtuś czekał grzecznie przed brama, wiedział, że Tam wchodzić psom nie można. Miło było na nich patrzeć, po niedługim czasie wszyscy znali już tego psiaka. Jak łatwiej teraz żyło się starszemu Panu kiedy wiedział, że po jego zgrabionym cieniu stąpa włochaty przyjaciel z ciągle wilgotnym, ciekawskim nochalem. Właściciel tego nochala prawie niepostrzeżenie przemienił się z włochatej kulki w średniej wielkości psa o jedwabistej , falującej sierści w kolorze czarnym od spodu podpalanej na beżowo z jasnym rysunkiem na pyszczku. Wielokrotnie Pan przyglądając się swojemu przyjacielowi mawiał, że z niego rasowiec nie lada, w jego żyłach z pewnością płynie krew psów północy i stąd ten niesamowity rysunek na pyszczku. A ludzie z B nawet nie zastanawiali się, czy to prawda czy nie. Po prostu przyjęto to za pewnik.[/FONT][/COLOR]

[COLOR=black][FONT=Verdana]Płynął czas nieubłaganie. Kajuś rósł, mężniał a starszy pan miewał się różnie, czasem, kiedy czuł się lepiej jak dawniej wychodził z Kajtusiem na długie spacery, zbierali grzyby czasami siadywali w słoneczku w ogródku - Pan na ławeczce a pies u jego stóp. Kajtuś w swoim kajtusiowym świecie czuł się bardzo spełniony, właściwie niczego mu nie brakowało. Uwielbiał czekać aż przyjdzie lato, kiedy przyjedzie wnuk starszego pana, wtedy urządzali sobie wycieczki samochodem za miasto. Uwielbiał przysłuchiwać się rozmowom dziadka i wnuka a kiedy ten wyjeżdżał długo wpatrywał się w ulicę za zakrętem której znikało auto. Ale Kajtus był z gruntu wesołym i towarzyskim stworzeniem, długo nie zastanawiał się nigdy i nawet gdy nieuchronnie nadchodziły zmiany po chwili przekonywał sam siebie, że tak pewnie ma być i jak dawniej cieszył się jak potrafił. Nawet kiedy codzienne spacery przestały być tak regularne, częściej Pan przebywał w domu Kajtuś nie boczył się, raz czy dwa przyniósł jak zwykle smycz w pyszczku a kiedy Pan ze smutna mina powiedział mu, że spaceru nie będzie, że musi zadowolić się tylko ogródkiem postanowił, że odtąd zawsze będzie czekał aż Pan sam go na spacer zaprosi - przeczuwał, że gotowy, ze smyczą w zębach sprawia panu jakaś niewypowiedziana przykrość. Zawsze pozostawało gładzenie po głowie......mmmmmm......to było warte wszelkich wyrzeczeń!!!! Tak minęło sześć lat, właściwie przeleciało jak z bicza strzelił. Pory roku, spacery zabawy, biały serek na śniadanko, przyjazdy i odjazdy wnuka, czasem odwiedziny kogoś innego....oooooo, Kajtuś uważał, że jego psieskim obowiązkiem jest uprzedzić każdego wchodzącego o ryzyku związanym z wejściem na jego teren. Pół biedy, jeśli ktoś miał dobre zamiary wobec jego pana....biada temu wszak, kto zechce zrealizować tu jakieś niecne zamiary!!!!! Pan wprawdzie zawsze tłumaczył jemu, Kajtusiowi, że świat nie jest zbudowany wyłącznie ze zła i że ludzie są przeważnie dobrzy a on, Pan czeka aż ktoś do niego przyjdzie z utęsknieniem, ale Kajtus wiedział swoje- ostrozności nie zawadzi, poinformować nawet jest w dobrym tonie zamiast gniewać się bez uprzedzenia![/FONT][/COLOR]

[COLOR=black][FONT=Verdana]Razu pewnego jedna taka Pani szczególnie nie podobała się Kajtusiowi. Pachniała jakoś tak...wrogo, miała dużo białych w czarne linijki kartek, które podtykała starszemu panu, żeby ten coś tam na nich na dole rysował. Nikt się nie przejął Kajtusiem, który tak gorąco protestował, że Pan aż musiał wyprowadzić go do innego pokoju!
Na szczęści kobieta poszła i kajtuś widział ją przedostatni raz w swoim życiu. Potem juz tylko z daleka...
Znowu minęło trochę czasu, zrobiło się ciepło, za oknem pachniały kwiaty, kwitły drzewa owocowe. Kajtuś czuł, że już niedługo znowu będzie lato, może przyjedzie wnuk. Starszego pana, będzie wesoło. Rozmarzył się......przez to nie zauważył, że właściwie minął już czas na jego wieczorną porcję pieszczot. Zerwał się na równe nogi i biegiem popędził do domu, gdzie przed telewizorem pozostawił jakiś czas pana oglądającego wieczorne wiadomości. Coś było nie tak, nie wiedział jednak co to takiego. Starszy Pan nadal siedział w fotelu. Kajtuś podskoczył do poręczy fotela, żeby przypomnieć ręce, że jeszcze tu czeka jakaś kudłata głowa do wygłaskania ale o dziwo ręka się nie podniosła i nie zaczęła gładzić....szturchnął więc nosem tę rękę, żeby ja obudzić ale ona tylko osunęła się bezwładnie i musnąwszy niezdarnie koniec psiego nosa opadła w dół zwisając jak wahadło starego zegara.......ręka była zimna![/FONT][/COLOR]

[COLOR=black][FONT=Verdana]Nikt nie wie ile godzin siedział tak Kajtuś jak słup soli wpatrując się bez ruchu w tę rękę. Czekał. Tykanie zegara wybijało mu rytm serca i oddechów. Czekał ale nic się nie wydarzyło. Nie rozumiał z tego nic, ale gdzieś w głębi czuł, że stało się coś strasznego, nieodwracalnego. Nastał świt a po nim zmierzch. Kajtusiowi strasznie chciało się siusiu, ale bał się poruszyć, nie wiedział co robić, przecież Pan zawsze wiedział, kiedy on, Kajtus ma wyjść na dwór, więc skoro nie wypuszcza go to znaczy, że jeszcze nie pora. Wieczorem ktoś zastukał do drzwi. Jednak tym razem Kajtus nie odważył się po dawnemu nastraszyć intruza, skulił się tylko w kątku i milczał. Pukanie stało się coraz głośniejsze i bardziej natarczywe a po chwili dołączył się głos, który wołał starszego pana. Ponieważ z domu dochodziła cisza hałaśliwy intruz nacisnął na klamkę, która ustąpiła. Potem wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Światło, krzyki, wbiegający i wybiegający ludzie, jakiś pojazd ryczący i błyskający, potem drugi, ktoś gdzieś dzwonił, potem wbiegło czterech ponurych mężczyzn i wtaszczyło jakiś wielkie drewniane pudło, do którego zapakowali Pana. Tego było za wiele!!! Zostawcie go! Zostawcie!!! wrrrrrr, to mój Pan, dokąd go zabieracie!!! wrrrrr, ja też, ja też, ja też!!!!!!! Ale Kajtusia nikt nie słuchał, ktoś go szturchnął, ktoś inny kopnął.....wynoś się kundlu! Niech ktoś wezwie hycla! Kajtuś nie wiedział co to znaczy, skulił się jeszcze bardziej i przez półprzymknięte drzwi wysunął się na podwórko, w ciemnosć.....[/FONT][/COLOR]

[COLOR=black][FONT=Verdana]Jeszcze jakiś czas trwało zmieszanie wokół domu, potem pogasły światła, zamknięto drzwi i przyklejono jakieś papierki do nich........wszystko ucichło. Kajtuś przez cały czas tkwił skulony pod ławką. Teraz poczuł dojmujący smutek, i poczuł, że jest sam, że nikt się nim nie interesuje. Poczuł się głodny, przecież od 2 dni nic nie jadł, pamiętał, że za domem Pan wysypywał okruszki dla ptaszków. Sprawdził, było jeszcze kilka skórek od chleba, zjadł je natychmiast. Potem wrócił pod ławkę i zasnął. Nowy dzień niestety nie przyniósł nic ciekawego ani kilka następnych. Początkowo Kajtus nie opuszczał obejścia z nadzieją, że jednak Pan po niego wróci, kiedy jednak głód zaczął mu doskwierać nie na żarty wieczorami opuszczał podwórko przechodząc przez dziurę w płocie i przeszukiwał okolicę w poszukiwaniu jedzenia. Rankiem wracał, żeby sprawować straż na swoim posterunku koło domu - na wypadek, gdyby Pan jednak wrócił. Minęło tak kilka następnych dni. Kajtus zmizerniał, nie czesana regularnie sierść skołtuniła się, bardzo posmutniał.[/FONT][/COLOR]

[COLOR=black][FONT=Verdana]Tej nocy była burza. Chyba pierwsza tej wiosny taka prawdziwa, z piorunami, grzmotami i rzęsistym deszczem. Kajtuś w zasadzie nie bał się huków, ale porywisty wiatr i potoki wody powstrzymały go przed nocna wyprawa w poszukiwaniu jedzenia. Bezpieczne schronienie pod ławką zamienił na starą, rozpadającą się komórkę na narzędzia. Zawsze to lepsze niż pod kawałkiem deski. Był zmęczony, właściwie bardziej znękany niż zmęczony fizycznie, do tego głodny. Jednak miarowy szum deszczu zrobił swoje. Pomimo odczuwanego dokuczliwego ssania w żołądku i żalu, który go nie odstępował od śmierci Pana pies zasnął. Zasnął snem kamiennym. Jak długo spał nie wiadomo. Obudził się nagle. Usłyszał czyjeś kroki. Deszcz już ustał, słyszał wyraźnie. Jego maleńkie psie serce aż podskoczyło z radości i omal nie wyfrunęło na zewnątrz:.... to Pan, Pan po mnie przyszedł, nie zapomniał!!!!!!!!! Kajtus zerwał się na równe nogi i nie zważając na źdźbła słomy i suche, brunatne liście sterczące z jego zmierzwionej sierści jak mógł najszybciej skoczył ku drzwiom komórki na przywitanie Pana!. Z ledwością przecisnął się przez nasączone wodą zdezelowane wrota, skoczył..........i zanim zdążył pojąć co się dzieje już siedział w wielkim parcianym worku na kartofle. Na próżno starał się wydostać, drapał, gryzł ile sił, skowyczał. Czyjeś ręce sprawnym ruchem zawiązały worek sznurkiem, nie było wyjścia. Kajtus wiedział, że dzieje się coś strasznego, walczył jak lew... wszystko na nic. Już w pewnym momencie szarpiąc się i kąsając na oślep udało mu się pochwycić w zęby rękę oprawcy, ale ten ukąszony odwinął się i z całej siły uderzył w podskakujący worek czymś bardzo twardym i długim. Trafił tak celnie, że Kajtus z miejsca stracił przytomność. Dalej poszło jak z płatka. Nie zauważony przez nikogo na skraju nocy i poranka powlókł oprawca worek za sobą a w worku Kajtusia. Tylko plama krwi z rozbitego psiego nosa pozostała na miejscu przestępstwa i choć była całkiem spora nikt i tak nie domyśliłby się od czego, nikt nie szukałby po śladach. Kajtus przecież był już i tak nikomu niepotrzebny.[/FONT][/COLOR]

Link to comment
Share on other sites

Rozwieszę w Siedlcach plakart (dobrze żeby kawałek historii w nich bylo) w
sklepach zoologicznych, punktach weterynaryjnych.
Może uda mi się zamieścić ogłoszenie w prasie lub Catelu.
A co myślicie o szkołach. Taka historia za serce chwyta?

Proszę o pomoc - instrukcję łopatologiczną jak wydrukować plakat.

Link to comment
Share on other sites

Kochane Cioteczki a w szczególności Cioteczko Kaszanno, doskonała robota!!!!!!! O to właśnie chodziło, żeby zainteresować się Kajtusiem !! Dziś mam bardzo dużo pracy, więc dlasza część opowieści powstanie przypuszczalnie dopiero wieczorem, przepraszam, ale mam 4 zabiegi operacyjne a jeden zaczynam już zaraz. Kajtusiu trzymaj się! zobaszysz, już niedługo!!!!!!!! już to czuję, idę pracować, ale wrócę!

Link to comment
Share on other sites

Ciociu Rybon, powolutku! Na razie wklejem Kajtka w internecie. Jutro troszkę przystopuję, bo nie będzie mnie w domku, więc za resztę wezmę się w niedzielę.

Pomyślałam sobie jeszcze żeby opowiadanie wysyłać do znajomych z prośbą żeby Ci przesłali dalej. Może tą drogą trafi tak gdzie powinno? Co Wy na to?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='kaszanna']Goniu czy weźmiesz na siebie te wszystkie telefony, czy lepiej zrobić to rejonami. Tzn. w każdym woj. odpowiedzialna jedna osoba. Wydaje mi się,że lepiej jak Gonia weźmie to na siebie....

Namiary czyli telefon: 888500134 i mail [EMAIL="[email protected]"][email protected][/EMAIL],

No to się porządziłam :oops: :oops: :oops: , ale wszystko wygrzebałam na tym wątku...

Nie mogę się dokopać żadnego zdjęcia Kajtka. Bardzo bardzo poproszę o takowe:modla:[/quote]

Gdy będzie potrzeba - śmiało proszę podawać moje dane kontaktowe. Ja pozałam troche Kajtka. Wiem jakie to cudne psisko. W środę lub czwartek spotkam sie z Kajtusiem i przekażę mu jakie ma tu kochane cioteczki (bo takich to ze świecą TRUDNO ZNALEŹĆ!).
"Złożyłam zamowienie" na sesję zdjęciową Kajtka. Jutro (pod wieczor) będą zdjęcia naszego Kamyczka.
[B]Ciociu Rybon :buzi:[/B]
[B]Kaszanna :buzi: [/B]
[B]I wszystkim osobom, ktore wiernie i wytrwale podnosza Kajtka (a przede wszystkim Rybon za to piękne opowiadanie, ktore sprowadza tłumy), ogłaszają Go i pilnuą bardzo dziękuję :buzi: [/B]

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...