Jump to content
Dogomania

Pustka, która boli


szajbus

Recommended Posts

[QUOTE][COLOR=blue][B]To już 6 lat i 2 miesiące Psoniu
Dziś mijają 2 lata odkąd dołączyła do ciebie moja mamcia.
A ja?????????? Wciąż Was noszę w swoim sercu i kocham, kocham, kocham[/B][/COLOR]
[/QUOTE]A Ty Szajbusku ,jesteś bardzo,bardzo potrzebna tutaj, taka własnie jaka jesteś.
Jestem dziś szczęsliwa,bo uda się pomóc suni i szczeniakowi.. Wczoraj złapani u mnie pod szpitalem,dziś uciekli,znów złapani :) , takie tam historie...tylu ludzi pomogło i pomoże...
No ale jak można wyrzucić sunię z maluchem? Wielokrotnie rodziła,zaprzyjaźniona z człowiekiem...no chyba raczej z człowiekokształtnym...Koleżanka mi wyjaśniła,że takie wywozenie i porzucanie to bardzo popularny sposób pozbywania się kłopotu,czyli suk- które mają maluchy...I pomysleć,że później są skargi na watahy bezpańskich psów...Nie biora sią znikąd..
Po co to piszę?
Ze zwierzętami jest jak z ludźmi..jeden się rodzi i ma wszystko,drugi- musi walczyc o podstawowe potrzeby i zycie...czemu tak jest- nie wiem...
Czytając ten wątek zawsze myslę,jakie Psonia i niektóre inne futra miały szczęście...
Psonia ,choć początki były straszne, miała ten łut szczęścia,którego zyczyłabym każdemu psiakowi..
Aniu podarowaliście Jej cudne zycie...

[URL="http://www.fotosik.pl"][IMG]http://images45.fotosik.pl/995/3aae70abcc9d737e.jpg[/IMG][/URL]

PS potrzymaj kciuki za mojego Honorka (Honoriusz to świnek morski),jedziemy we wtorek do Warszawy.Przy okazji zawieziemy sunię do DT..Żeby tylko Honorkowi jakaś franca nie wyszła...

Link to comment
Share on other sites

Jolu pięknie to napisałaś- dziękuje.
Powiem ci, ze to my mieliśmy szczęście, ze ona do nas trafiła. Była wyjątkowa.
Ja tez ubiegły tydzień miałam nerwy na wodzy. Chodziło o skatowanego przez swojego właściciela psiaka. Na szczęście psina już jest bezpieczna i dochodzi do siebie w klinice dzięki Fundacji NiZ- SOS Dla Zwierząt z Łodzi.

Kocham cie mój okruszku.

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg709/scaled.php?server=709&filename=kwiaty9.jpg&res=medium[/img]

Link to comment
Share on other sites

Psotuś ciężki tydzień za mną.
Masa pytań , które pozostaną bez odpowiedzi, szukania sensu w ludzkim cierpieniu.
Odeszla moja Izunia. Nigdy nie uslysze jej glosu, nigdy nie przeczytam jej literek. Zgasła jak płomyk świecy targany wiatrem.
Bardzo mi ciężko z tego powodu, bardzo. Nie jestem w stanie tego ogarnąć. Czasem myślałam , ze wspieranie jej mnie nie przerasta, ale wytrwałam. Tylko, że to tak cholernie boli. Bałam na to przygotowana, a jednak............
Zadawałam sobie dziś pytanie czy na czyjąś śmierć się w ogóle można przygotować? Juz znam odpowiedź. Nie można!

Psoniu , we wtorek idę do szpitala na badania. Mam nadzieje, ze dłużej tam nie poleżę jak dzień, dwa. Musze mi sprawdzić łepetynę. Trzymaj za mnie łapinki maluszku i wiedz, ze calutki czas nosze cię w serduszku piękna, żywą i radosną. Kocham cię stokrotko.

Jolu, Radku- dziekuję

[SIZE=5][COLOR=blue][B][I]PAMIĘTAM[/I][/B][/COLOR][/SIZE]

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg829/scaled.php?server=829&filename=wieca2.gif&res=medium[/img]

Link to comment
Share on other sites

Szajbus, nie wiem co napisać. Powiem tylko, że staram się pamiętać w takich momentach o Tobie w swoich wieczornych modlitwach. Może dla kogoś wydać się to śmieszne, niepoważne, dla mnie sprawa istotna.
Wybaczcie religijne "wstawki", nikogo nie namawiam, nie nawracam chciałem tylko napisać z serca o swoich odczuciach, myślach. Wątek Psoni to jeden z tych, które dają człowiekowi pozytywną energię. Trzymam kciuki za wyniki badań, trzymaj się zdrowo.

Link to comment
Share on other sites

Aniu pamiętam i Tobie,przesyłam dobre fluidy wzmacniające i mam nadzieje,że wszystko będzie dobrze...

Też jestem zdania,że nie można metodycznie przygotować się na czyjąś śmierć.. niby się wie,ze właściwie nie ma szans,że każdy kiedyś odejdzie..a jednak-kiedy przychodzi ten moment- świat jakby się zatrzymuje,dokonuje się coś nieodwracalnego
i przemijanie staje się bardzo namacalne...Nie znamy tego innego świata do którego idą zmarli..Trochę to wszystko niepojęte,dalekie..I mimo tego,że śmierć jest czasem wyzwoleniem-trudno się pogodzić z odejściem na zawsze...

PS Świnkowe stadko trzyma zacisniete łapki,nawet chory Honorek,który wczoraj w Warszawie został zmaltretowany w lecznicy (rtg,krew,płukanie nosa ..) >Dostał nowy lek ( codziennie po 1/40 kapsułki Doxycykliny :)..udało rozważyć się w aptece i walczymy ..może tym razem pomoże..)

Link to comment
Share on other sites

Mój Aniołek odszedł wczoraj. Zupełnie nie mogę się pozbierać. Nie było mnie przy Nim, jestem na jakimś za przeproszeniem pier****nym (przepraszam, normalnie nie używam wulgaryzmów, ale teraz jestem tak bezsilna) kursie za granicą. Mogłam tutaj nie przyjeżdżać przecież, Boże tak bardzo mi Go brakuje. Gdybym była normalnie na uczelni, to wróciłabym w czwartek do domu i na pewno bym go zawołała i zauważyła wcześniej, że coś się dzieje. Boże, dlaczego jestem tutaj, dlaczego nie było mnie tam. Czuję się taka bezsilna, nie chcę tu zostać, ale nie chcę też wrócić do domu, do domu bez Niego. Tak cieszyłam się na święta, na to, że Go znów zobaczę, jego uśmiechnięty pyszczek. Był taki młody, miał dopiero 4 lata, całe psie życie przed sobą. Boże, dlaczego to musiało się stać? Dlaczego? Nie daję sobie z tym zupełnie rady, chciałabym umrzeć. Gdyby nie to, że jestem jedynaczką i rodzice mają tylko mnie, na pewno połknęłabym jakieś tabletki, żeby już się nie obudzić, żeby być tylko z Nim. Na zawsze.

Link to comment
Share on other sites

Jula tak nie można...żadnych tabletek,żadnych głupich myśli tego typu...
Twój psiak za TM z pewnościa nie byłby z tego zadowolony....
Żal musisz przeżyć sama,bo tak to już jest...Za jakiś czas bedzie troszkę lżej-choć pewnie nie zapomnisz nigdy...
Może pomyśl sobie,żeby z przedwczesnego odejścia Twojego psiaka wypłyneło coś dobrego...pomóż innemu psu-tak jak teraz mozesz..np kup jakis drobiazg na bazarku,wesprzyj dobrym słowem...
Właśnie w ten sposob sobie radzę z odejściami moich futerek...Wiem,że chocbym rozpaczała nie wiem jak- to i tak nie wrócą...Kiedyś ja pójde do Nich...Ale póki co-jestem tu i zrobie tyle dobrego dla innych zwierzat w potrzebie ile będę mogła..
pozdrawiam Cię serdecznie i trzymaj się!

Link to comment
Share on other sites

Dziękuję Evelin za słowa otuchy. Tak naprawdę to to wszystko do mnie jeszcze nie dociera. Straciłam największy skarb w swoim życiu, czuję się teraz zupełnie niepotrzebna i samotna. Nie chcę być już dłużej tutaj, ale nie chcę też wracać do domu - do domu bez Niego. Nie wiem, co mam zrobić teraz ze swoim życiem, on wniósł w nie tyle szczęścia, a teraz czuję się naprawdę strasznie niepotrzebna. Nie widzę sensu w tym wszystkim, nie widzę sensu w moim dalszym życiu - no bo jak mam żyć bez Niego? Czuję po prostu, że to wszystko dalej po prostu będzie jedną wielką pustką. Nie umiem się pozbierać, nie pozwalam tej informacji dotrzeć do mojej świadomości. Nawet nie zdążyłam Mu powiedzieć, jak bardzo Go kocham ...
Myślałam o przygarnięciu nowego pieska, ale nie wiem, czy to będzie fair wobec Niego. On był raczej małym zazdrośnikiem, więc myślę, że tylko jakaś suczka wchodzi w grę. Ale to już nigdy nie będzie to samo i to nie będzie również fair wobec niej.

Link to comment
Share on other sites

Pewnie,że nie będzie to samo..każde futro ma swój charakter i jest wyjątkowe...niezapomniane...każde jest jedyne.
Ale, Twój psiak z pewnoscią się usmiechnie za TM jak przygarniesz jakieś futro w potrzebie...takie które teoretycznie nie ma szans,a zyska tę szansę dzięki Tobie...czy to bedzie piesek czy sunia- nie ma znaczenia,ważne,że Twoja decyzja zmieni temu futrzakowi cały świat...
Nie namawiam Cię do natychmiastowej decyzji, zrobisz to jak bedziesz gotowa...
A odchodzenie ukochanych zwierząt bardzo boli- tu większość ludzi zna ten ból...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Jula1990']Myślałam o przygarnięciu nowego pieska, ale nie wiem, czy to będzie fair wobec Niego. [/QUOTE]

Tak, nigdy już nic nie będzie takie samo:( To nie podlega dyskusji, ale jeśli możesz, to pomóż jakiemuś psiakowi. 2 miesiące po tym jak odeszła moja ukochana Norcia
[*] (też była młoda) przygarnęliśmy Saruśkę i widzimy, że nasza miłość do futrzaków (również zaszczepiona przez Norcię) pomogła innej suni, która wówczas potrzebowała pomocy. Też miałem obawy, ale teraz wiem, że mojemu kochanemu Noraskowi nie przeszkadzało by to, że pomogłem innemu czworołapowi w potrzebie.
Trzymaj się ciepło, nie poddawaj się.

Link to comment
Share on other sites

Dziękuję za słowa otuchy. Naprawdę ciężko jest dać mi sobie radę, przedwczoraj połknęłam 9 tabletek uspokajających, wczoraj 4, a to mimo wszystko nie pomaga. Najbardziej boli mnie to, że nie byłam w domu, przy Nim, tylko tutaj, a to też sprawia, że ciągle traktuję to jak jakąś abstrakcję, ciągle nie mogę uwierzyć. Próbuję myśleć o tym, że miał dobre życie, ale to na mnie działa jeszcze gorzej, bo nie pamiętam, co myślałam, gdy z Nim byłam, co mówiłam do Niego, a tak bym chciała mieć te wspomnienia ze sobą. Naprawdę nie daję sobie rady, z każdym dniem jest coraz gorzej, bo coraz bardziej zaczynam sobie to wszystko uświadamiać. Rodzice już nie mogą mnie słuchać, mówią, że histeryzuję. Wiem, że dla nich to też jest bardzo ciężkie i po prostu przez to ciągłe rozdrapywanie ran ja nie pozwalam im się z tym wszystkim pogodzić, ale jakoś mam taką potrzebę ciągłego bycia z Nimi - tylko wirtualnie, ale mimo wszystko bycia razem, bo teraz czuję się sama jak palec na tym świecie. Nie wiem, co ja mam zrobić ze swoim życiem w tym momencie. Ja wiem, że to takie egoistyczne, ale On był częścią mnie i teraz już naprawdę czuję się jak w jakiejś próżni bez Niego. Czasami gdy widziałam, jacy jesteśmy szczęśliwi z Nim, jak uświadamiałam sobie, ile radości wniósł On do naszego domu, to zastanawiałam się - Boże, co to by było, gdyby Go zabrakło - moja Mama chyba by się na śmierć zapłakała. W najczarniejszych snach bym jednak nie przypuszczała, że to będzie aż takie ciężkie. Nie potrafię po prostu żyć dalej, nie potrafię. Rodzice na początku mówili, że może weźmiemy drugiego pieska, ale teraz mówią, że na pewno nie, chyba że się jakiś przybłąka, bo to wszystko tak bardzo boli, bo tak ciężko sobie poradzić z ewentualną stratą. Ja już sama nie wiem, co mam zrobić ...

Link to comment
Share on other sites

W moim domu zapadła decyzja - weźmiemy drugiego pieska. Bardzo się cieszę, bo teraz wiem, że nie wrócę do pustego domu, ale do domu, w którym zastanę psią radość. Mamy jeszcze najwspanialsze na świecie kotki, które kocham równie mocno i całym sercem, ale jak wiecie ich zachowanie jest inne niż zachowanie piesków. Sama nie wiem, ale teraz czuję w sobie jakiś niesamowity spokój, boję się, że On przez to pomyśli, że Go nie kochałam, a ja Go kochałam, kocham i zawsze będę kochać. Boję się swoich myśli, boję się, że przez niektóre z nich On może pomyśleć, że nie był dla mnie ważny. Zawsze gdy ktoś przygarniał innego pieska po śmierci poprzedniego nie rozumiałam tego, byłam wręcz zła na te osoby, że nie szanują swojego zmarłego pieska i sprawiają od razu nowego, jak po jakiejś zepsutej zabawce. Ale w moim przypadku to naprawdę nie jest tak, to tylko ta straszna pustka, która boli jak w tytule tematu podsuwa mi tę myśl, że to dobrze, by dać dobry dom innemu pieskowi. Ale gdy pomyślę, że tak dawno byłam na spacerze z moim Aniołkiem, tak dawno Go widziałam, tak dawno dawałam Mu bułeczkę do zakopania, to serce mi się kraje i nadal nie mogę uwierzyć, że to już się nie powtórzy. Dziękuję, że jesteście, wiem, że Wy mnie rozumiecie, a niestety niewiele jest takich osób.

Link to comment
Share on other sites

Aga, Jola, prosiaczki dziękuje Wam za trzymanie kciuków- były skuteczne.
Radku dziękuje ci za modlitwy- pomogły. Jestem ci za nie bardzo wdzięczna, nawet nie wiesz jak bardzo.
Bałam się, nie będę ukrywać. W mojej sytuacji, każdy ból utrzymujący się dość długo, trwający nieustannie jest sygnałem do niepokoju. Tym razem samopoczucie mam delikatnie mówiąc do bani. Głowa mnie nawala już 6 tygodni, do kompletu mam zawroty głowy. Położyłam się na neurologii. Wykonano mi badanie TK głowy z kontrastem. Mózg mi nie wyparował czyli jest ok. Tylko nie wiedzą od czego mnie łeb nawala. Są 3 koncepcje :
- kręgosłup szyjny ( ale nie zbadali)
- kolejny skutek uboczny moich najukochańszych prochów
- ból napięciowy spowodowany długim stresem ( umieranie Izuni)
W przyszłym tygodniu zaczynam robić kontrolne badania onkologiczne, zobaczymy co wykażą. 8 listopada mam kontrole u moich onkologów. Tym razem dwóch. Może oni coś wymyśla, bo na razie jestem w punkcie wyjścia.
Bardzo jestem wam wdzięczna za pamięć i za dobre słowo. Wiele to dla mnie znaczy.

[B][COLOR=blue]Julka[/COLOR][/B]
Nie ma znaczenia czy byś była w domu czy nie. Na pewne rzeczy nie mamy najmniejszego wpływu. Ja byłam w domu, miałam oko na wszystko, a jednak nie udało mi się uratować Psoni, choć nie żałowałam pieniędzy ani na lekarzy, ani na diagnostykę. Nadeszla chwila, kiedy postanowila popędzić za TM i nie można bylo jej zawrócić.
Julka kiedy odchodzi członek rodziny, a nasze zwierzaki nimi niewątpliwie są boli.
Boli i będzie bolało. Na początku ból jest wręcz palący, potem boli, ale nie piecze. I to jest chyba ta jedyna ulga.
Nasze zwierzaczki odchodzą, ale cieleśnie. Pamięć o nich żyje nieustannie w naszych sercach i naszej pamięci. Nie zmieni tego ani kolejny przygarnięty zwierzaczek, ani opływający czas.
Wierze głęboko, ze nasze kochane stworki maja duszyczki, są za TM i się nami opiekują, a kiedy nadejdzie nasza godzina wybiegną nam na spotkanie. Ich ziemska podroż dobiegła końca. Nasza trwa i musimy ja odbyć czy nam się podoba czy nie.
Jula, kiedy odeszła moja Psonie nie mogłam się z tym pogodzić. Ona była najmądrzejsza, najukochańsza, najwspanialsza wystko naj...
Przyrzekłam sobie, ze w naszym domu nie będzie nigdy żadnego psiaka, bo....... wziąć jakiegoś to gwałt na pamięć o Psoni.
Owszem, przytakiwałam mężowi i synowi, że kiedyś tam przygarniemy jakaś bidę ze schronu. nawet sama w to uwierzylam, ale mialam na myśli dobra opiekę a nie miłość. Byłam stara i durna.
W swoim postanowieniu wytrzymałam 2 miesiące. Najpierw pojawiła się Balbisia, dwa lata po niej Zuzia. Miałam nie mieć żadnego psa - no to mam dwa.
Moje sunie to wampirzyce, żmijki cholerne, małe potwory, które nikomu nie popuszcza, a szczególnie żadnemu psu czy kotu. Są niewychowane, rządzą nami, robią co chcą. Mieszkanie france małe potrafią zdemolować w ciągu minuty a matka czyli ja chodzę i sprzątam. Potem walą głupa i gapia się na mnie tymi błyszczącymi ślepiami i czarują zadowolonymi mordkami. Ale wiesz co??????????
Sa tak kochane te małe bestie, że nie wyobrażam sobie domu bez nich.
To dzięki nim wiem, że ludzkie serce jest bardzo pojemne. Kocham i Psonie i je obie. Są to rożne miłości, ale równie silne i piękne.
Psonia jest moim psim aniołeczkiem. kiedy mam problem przywołuje ją, proszę o zaciskanie swoich łapinek i wierzę, że to robi. Wiem , że patrząc na mnie z góry jest dumna, że jej miejsce w domu zajęły dwie skrzywdzone przez los bidy. Zajeły jej miejsce w domu, ale nie w sercu. W moim sercu Psonia ma swój pokoik, one swój. Jednak te pokoiki są tak samo urządzone.

[COLOR=blue][B]Julka chcę ci zadedykować jeden z wierszy[/B][/COLOR]

[B]Zapłacz[/B]
[B]Kiedy odejdzie,[/B]
[B]Jeśli cię serce zaboli,[/B]
[B]Że to o wiele za wcześnie[/B]
[B]Choć może i z Bożej woli.[/B]

[B]Zapłacz[/B]
[B]Bo dla płaczących[/B]
[B]Niebo bywa łaskawsze[/B]
[B]Lecz niech uwierzą wierzący,[/B]
[B]Że on nie odszedł na zawsze.[/B]

[B]Zapłacz[/B]
[B]Kiedy odejdzie,[/B]
[B]Uroń łzę jedną i drugą,[/B]
[B]I.. przestań[/B]
[B]Nim słońce wzejdzie,[/B]
[B]Bo on nie odszedł na długo.[/B]

[B]Potem[/B]
[B]Rozglądnij się w koło[/B]
[B]Ale nie w górę[/B]
[B]Patrz nisko[/B]
[B]I.. może wystarczy zawołać,[/B]
[B]On może być już tu blisko...[/B]

[B]A jeśli ktoś mi zarzuci,[/B]
[B]Że świat widzę w krzywym lusterku,[/B]
[B]To ja powtórzę:[/B]
[B]On wróci[/B]
[B]Choć może i w innym futerku..[/B]
[FONT=&quot]Franciszek Klimek -autor[/FONT]
[COLOR=blue][B]

Psoniu kochana, dziękuje za trzymanie łapinek. Na wszelki wypadek nie puszczaj jeszcze. trzymaj do 8 listopada. Kocham cię maluszku[/B][/COLOR]
[img]http://desmond.imageshack.us/Himg718/scaled.php?server=718&filename=znicz1.gif&res=medium[/img]

Link to comment
Share on other sites

Szajbus, może to nie będzie wielkie pocieszenie w sytuacji gdy boli głowa i jeszcze zawroty na dodatek, ale napiszę o pewnym przypadku który znam. Mój dobry kolega jakiś czas temu bardzo cierpiał na ból głowy właśnie, a zawroty czasami uniemożliwiały normalne funkcjonowanie. Miał zrobione wszelkie możliwe badania, łącznie z rezonansem, tomografią, badaniami wszelkich części ciała, że o analizach krwi itp nie wspomnę i wszystkie wyniki badań były bardzo dobre. Leżał nawet przez czas jakiś w szpitalu (też nic to nie dało). Po jakimś czasie wszystkie objawy ustąpiły samoistnie i do dziś dnia jest dobrze, nic się złego nie dzieje. Czasem organizm płata nam brzydkie figle. Dużo zdrowia życzę.

Link to comment
Share on other sites

Wiem co czujesz....... dziś minęło 8 miesięcy i 7 dni, jak odszedł nasz ukochany Ramuś, tez przegraliśmy walkę z paskudnym i podstępnym nowotworem .......czerniakiem, odszedł sam, oszczędził nam trudnej decyzji, ale to wcale nie boli mniej, a najgorsze, że czas wcale nie zalecza tej rany, nie jest mi wcale mniej smutna, może nie na darmo ktoś powiedział, że żałoba trwa rok...........nie wiem.

Link to comment
Share on other sites

Jertel, Kasiu dla waszych zwierzątek

[IMG]http://desmond.imageshack.us/Himg718/scaled.php?server=718&filename=znicz1.gif&res=medium[/IMG][IMG]http://desmond.imageshack.us/Himg718/scaled.php?server=718&filename=znicz1.gif&res=medium[/IMG][COLOR=black][B]

Psoniu, kolejna moja koleżanka odeszła, a dwie kolejne walczą. Proszę powitaj Danusię serdecznie. [/B][B]
Całym sercem kochała zwierzęta. miała na ich punkcie przysłowiowego świra. Powinna żyć , rak był silniejszy.
Ale ja krzyczę, protestuję!!!!!!!!
Psoniu jesteś tam , wiec powiedz mi co jest grane???????? Zasięgnij języka. To jakaś pieprzona selekcja????????
Ja się na to nie zgadzam!!!! Nie zgadzam.!!!!
Możesz powiedzieć to- tam na gorze!
Nie rozumiem tego świata !!!!!!!!!!!!!!! Nie rozumiem!!!!!!!!!!!!
Niby jest piękny, mamy rozwój nauki, techniki, żyjemy w dobie komputerów, genetyki, latamy w kosmos, ale na tego skurwysyna nie ma leku.
To jakaś paranoja!
Kiedy ktoś wynajdzie wreszcie lek to to cholerstwo, które zabija i ludzi i zwierzęta!!!!!!!!!!!! Kiedy pytam????????????
Wiem, na to pytanie nie ma odpowiedzi.
Na nic nie ma!
Życie jest po prostu do dupy![/B][/COLOR]

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...