Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

HelloKally ma rację. Jakbym zaczęła się wydzierać na te bydło, co mi na psa szczeka, to nie dość, że psu by się udzieliło, to jeszcze bydło by miało większą frajdę.
Na spokojnie tekst typu: 'dobrze się czujesz?', 'Torika, ustąp głąbowi', czy 'ja to mam los, zawsze na jakiegoś debila trafię' powodują, że bydło nie wie, co powiedzieć i speszone odchodzi.

Link to comment
Share on other sites

Balbina12, próba głaskania to nie jest szczucie, więc nikt mandatu nie będzie płacił ;) To tak samo jakby np. ktoś powiedział ci, że masz ładny płaszcz, a ty byś wezwała policję i sugerowała, że to groźby karalne ;) Poza tym bez przesady, york nie jest w Polsce już zwierzęciem egzotycznym i ciężko mi uwierzyć, że non stop ktoś pcha mu paluchy do oczu/uszu czy nosa i przez to jest lękliwy i agresywny.
Mi przy dwójce szczeniaków tylko raz zdarzyło się, że kobieta zrobiła z moim psem coś co mi się nie podobalo - wzięła jego przednie łapy i położyła na kolanach swojego dziecka w wózku (opisywałam to chyba tutaj kiedyś nawet). Ah, i epizod z petardami przed sylwestrem, ale dzięki bogu obyło się bez echa. W reszcie przypadków zawsze udawało mi się w porę zareagować.
Jeśli Twój pies reaguje agresją to może faktycznie warto z nim popracować, Franek jest młodym psem, więc i szanse na poprawę są duże.

Link to comment
Share on other sites

Nasza sielanka właśnie się skończyła... Byliśmy z TZetem w parku z sukami. Kell jak zawsze na lince obwąchuje sobie krzaczki itp razem z tzetem, Nela ze mną bawi się frisbee. Z daleka widzę idzie baba i koleś z 2 psami, czymś ala berneńczyk i jakiś mały kundel. Tz chwycił Kell bliżej siebie i dalej idą niuchając. Nella skupiona na mnie i dyskach gdy patrzę a nagle w stronę K. leci to bernenisko oczywiście. Nell w tym momencie zainteresowała się kto chce wlecieć na jej stado. Oczywiście koleś z tekstem że on nic nie zrobi... Biorąc pod uwagę zachowanie moich suk z których jedna nie życzy sobie kontaktów z napastliwymi samcami a druga jej w tym wtóruje z zaciętością ttb to raczej mnie to g. obchodzi co powiedziałam właścicielowi brytana. Pan chyba nowy w okolicy jest i jeszcze nie załapał że jak będzie tak pieska puszczał do wszystkiego to niedługo go straci.

Link to comment
Share on other sites

Okamia a my dziś podobną sytuacje mieliśmy z tym że przyczepił się do nas jack russel terrier, upierdliwy jak cholera :[ :[ suka na początku się z nim ganiała, właściciel daleko, woła psa ale co z tego skoro pies ma go głęboko gdzieś? w końcu pies przeją piłkę mojej suki i ta już się wkurzyła, jak odebrała piłkę to na psa już warczała, zabrałam piłkę, pies non stop podbiegał, sucz juz się wkurzała i szczypała psiaka przy każdej jego próbie podejścia. Troche mnie to wkurzyło, bo musiałam iść w strone faceta, dopiero wtedy zaczął iść w naszą stronę, i .. oczywiście psa i tak nie umiał złapać, ja swoją przytrzymałam za obroże, więc ona tym bardziej strzeżyła zęby, na co koleś się śmiał... jego psa sama musiałam złapać, bo on nie był w stanie :/ a ja odciągając swoją sukę musiałam sięgać po kurdupla :[ aaa... sytuacja jednak pokazała mi że suka mi dojrzewa i pokazuje jakie ma zdanie ;)

Link to comment
Share on other sites

Upierdliwe russelki,bardzo je lubię.Mam w okolicy dziadka z dwoma takimi potworami.Już kilka razy go spotkałam w pobliżu mojej uliczki.Małe potwory na smyczach zawsze się rzucały na Kendo z zębami,a dziadek ledwo nad nimi panował.Dwa dni temu wyleźli mi w trójkę zza narożnika więc nie będę skakać z psicą na ulicę bo oni idą całym chodnikiem.Skróciłam ją trochę,nie za mocno,bo na napiętej smyczy spina się i szykuje do zadymy.Oczywiście małe diabły rozdarły paszcze,zęby na wierzchu a dziadek przez nie wleczony śmiało popyla w moją stronę.Kendo spokojna,idziemy a tu mały diabeł myk dziadkowi z obróżki i z prędkością światła capnął Kendo za łopatkę,moja psica lekko się zdziwiła,strząsnęła paskuda,chwyciła za kołnierz i pacnęła nim o chodnik(zawsze tak robi z psami,które ją atakują,chwyta i paca o glebę,nie uszkadzając przy tym).Dziadek dostał spazmów ,nie mógł złapać tej cholery a druga mu się wyrywała.Jak już opanował sytuację powiedział mi,że z takim psem się po ulicy nie chodzi i mam go zabrać bo pozabija jego pieseczki,odpowiedziałam,że moja grzecznie szła i to jego atakują.Usłyszałam,że jego mogą bo są małe i nie lubią dużych psów,poza tym nic im nie zrobią.To się ubawiłam,powiedziałam mu że ma zabierać te pokemony bo się zezłoszczę i zadzwonię po SM,a na następny raz już z daleka będę sobie kręcić filmik przyrodniczy z russelkami w roli głównej a potem pokaże panom strażnikom,a mandacik sporo kosztuje.Więc dziadek zasuwał do domku w podskokach.Ciekawe kiedy znowu na niego wlezę.
zaba14 ile ma twoja sunia?

Link to comment
Share on other sites

Co do russelków potwierdzam.Wczoraj szłam sobie z moimi psami, nagle zza rogu wychodzi pan z terrierkiem, bez smyczy.Ściągnęłam swoje do siebie i idę dalej.Piesek oczywiście zaczął biec w naszą stronę, nie reagując na wołanie pana.Skończyło się na tym, że ów terrierek został "przekopany" przez mojego psa.Psy bez smyczy, niereagujący na właściciela to temat rzeka...
Nie minęło 5 minut, gdy widzę, a na środku chodnika stoi pies (taki troczkę w typie kaukaza).Owszem w kagańcu, ale bez smyczy, a pana ani widu, ani słychu.Wyraźnie zainteresowany moimi psami.Już mam wizję dwóch szamoczących się dużych samców, ja gdzieś tam przewrócona leżę i mój mały Leoś podeptany.Na szczęście pies nie był agresywny podszedł na 2 metry i się patrzył.Ale co ja się nadenerwowałam to moje :)

Link to comment
Share on other sites

Ja też ostatnio myślałam, że zawału dostanę. Była ładna słoneczna pogoda, cieplutko na dworze, tak miło, że aż chce się wyjść, no to wzięłam Nukę i idę się przejść z nią na łąki. Idę tak sobie idę, aż tu nagle podbiega do nas piękny brązowy, kopiowany doberman. Każę Nuce siedzieć cicho, na szczęście siedziała cicho (myślałam, że jednak nie wytrzyma i zacznie szczekać po ostatnim pogryzieniu przez większego od niej psa), na szczęście był i właściciel i właścicielka i psa odwołali od razu, pies tylko jeszcze ze 2 razy biegał koło mnie, ale było widać, że chce się bawić i jest nie agresywny :-)

Jednak czasami mozna spotkać normalnych właścicieli dobków :-)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zaba14']Okamia a my dziś podobną sytuacje mieliśmy z tym że przyczepił się do nas jack russel terrier, upierdliwy jak cholera :[ :[ suka na początku się z nim ganiała, właściciel daleko, woła psa ale co z tego skoro pies ma go głęboko gdzieś? w końcu pies przeją piłkę mojej suki i ta już się wkurzyła, jak odebrała piłkę to na psa już warczała, zabrałam piłkę, pies non stop podbiegał, sucz juz się wkurzała i szczypała psiaka przy każdej jego próbie podejścia. Troche mnie to wkurzyło, bo musiałam iść w strone faceta, dopiero wtedy zaczął iść w naszą stronę, i .. oczywiście psa i tak nie umiał złapać, ja swoją przytrzymałam za obroże, więc ona tym bardziej strzeżyła zęby, na co koleś się śmiał... jego psa sama musiałam złapać, bo on nie był w stanie :/ a ja odciągając swoją sukę musiałam sięgać po kurdupla :[ aaa... sytuacja jednak pokazała mi że suka mi dojrzewa i pokazuje jakie ma zdanie ;)[/QUOTE]

Na małe pindki mam patenty inne zresztą większość nas omija po pierwszym spotkaniu z Ke która uwielbia bawić się w polowanie na szczury na małych psach :diabloti: Ale gdy biegnie do nas duży nieznany pies gdy jestem z dwoma sukami to jednak pietra można dostać zwłaszcza że wiem, że gdyby Kell wyskoczyła z zębami na niego to Nell automatycznie z całą frajdą i funem by jej w tym pomogła :roll: co raczej nie jest przyjemne do odpracowywania z jej zaciętością i siłą mixa ttb :shake: Najgorsze jest to że tak długo było pięknie i spokojnie... A właściciel oczywiście swoim spokojem i niezrozumieniem że może być nie chcianym intruzem mnie dobił :angryy:

Link to comment
Share on other sites

Moje przygody z JRT są (jak do tej pory) bardzo pozytywne. Moje futra mają kilkoro takich niewielkich znajomych, z którymi szaleją jak z równymi sobie wagą i wzrostem :) Są to, oprócz buldożków, jedyne małe psy, którym pozwalam na tak swawolne harce z moimi bez żadnych obaw o ich kruchość i delikatność.

Link to comment
Share on other sites

Jeszcze jak miałam psa. Bydlątko (z 30 kg miał) mieszaniec boksera z jakimś astem lub czymś w tym stylu mordującym. :diabloti:

Wyszłam na spacer na lince. Nagle wyskoczył york ze szczeneczką na mojego. A mój jak na mordercę wypada zaczął merdać ogonem i chciał się bawić mimo że ten "łagodniusi" yorczek chciał go zjeść bez popitki... Psa trzymałam na krótko przy nodze. Zwracam uwagę paniusi by zabrała swojego upierdliwca jazgoczącego i szpanującego średnio już białymi kłami. A ona się śmieje mi prosto w twarz. Więc się wkurzyłam (bo to nie pierwsza taka sytuacja z nią ale zawsze wcześniej mój pies był na krótkiej zwykłej smyczy). Odblokowałam linkę (docelowo miała 5 metrów). Mina pańci bezcenna. :evil_lol::diabloti:
Zaczęła się drzeć, że mój zje jej psiuńcia. Więc jej bezczelnie mówię żeby sobie zabierała swojego yorka jak chce go mieć żywego. Bo to ona nie ma swojego psa pod kontrolą a ja mam.

Paniusia oczywiście nie wiedziała, że mój "morderca" to zalizać może kogoś na śmierć bo z zębów korzystał tyko jak jadł karmę lub bawił się zabawką.

Nie cierpię takich ludzi. Mam na nich alergię i straszliwie źle trawię... I jak mi jakiś taki delikwent podskakiwał to zawsze puszczałam mojego psa na długą linkę.

Psiak był (już za TM) mimo wyglądu mordercy bardzo kochanym psem. Agresji zero. Ale nigdy nie pozwalałam mu by podbiegał do innych psów (chyba, że je znałam i wiedziałam że właściciele się na to zgadzają).

Dlatego miałam spokój z podbiegającymi dzieciakami. :diabloti: Ale bywało, że dzieciaki chciały pieska pogłaskać ale zawsze rodzice pytali czy można go pogłaskać. I zawsze wtedy wyrażałam zgodę.

Link to comment
Share on other sites

ja często spotykam się z sytuacją,że ktoś chce aby jego pies pobawił się z moją Luna-a ona najzwyczajniej w świecie nie akceptuje innych psów i bywa nerwowa-wiem,że to moja wina,ale zawsze otwarcie mówię o tym-jednak nie każdy to rozumie...bo niby jak mały pies=shih tzu może być agresywny do innych psów?W takich sytuajcach ręce opadają

Link to comment
Share on other sites

[quote name='megi82']bo niby jak mały pies=shih tzu może być agresywny do innych psów?W takich sytuajcach ręce opadają[/QUOTE]

Ano niestety. Między innymi dlatego mój pies dzisiaj próbował poważnie uszkodzić małego bigla (biegającego luzem... w kolczatce!!!), bo przecież bigiel chciał się tylko pobawić. Nie, nie zamierzam swojego psa porywać na ręce za każdym razem, jak widzę coś żywego na horyzoncie, bo ktoś ma wodę zamiast mózgu. Zastanawia mnie kwestia prawna... Mój pies na osiedlu jest zawsze na smyczy, hipotetyczny podbiegacz oczywiście bez, podbiega, załóżmy, że jednak za którymś razem dzieje mu się krzywda... i co?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Ano niestety. Między innymi dlatego mój pies dzisiaj próbował poważnie uszkodzić małego bigla (biegającego luzem... w kolczatce!!!), bo przecież bigiel chciał się tylko pobawić. Nie, nie zamierzam swojego psa porywać na ręce za każdym razem, jak widzę coś żywego na horyzoncie, bo ktoś ma wodę zamiast mózgu. Zastanawia mnie kwestia prawna... Mój pies na osiedlu jest zawsze na smyczy, hipotetyczny podbiegacz oczywiście bez, podbiega, załóżmy, że jednak za którymś razem dzieje mu się krzywda... i co?[/QUOTE]

no właśnie -ciekawe pytanie...pies na smyczy,podbiega inny,prowokuje i zostaje poszkodowany...jak to prawnie wygląda?

Link to comment
Share on other sites

też jestem bardzo ciekawa, bo zazwyczaj właściciele małych psów uważają, że im psom wszystko wolno bo są małe i krzywdy nikomu nie zrobią :/ ale jak w końcu małemu pieskowi coś się stanie to wtedy "wina leży" po stronie właściciela większego psa :/

Link to comment
Share on other sites

[quote name='vege*']też jestem bardzo ciekawa, bo zazwyczaj właściciele małych psów uważają, że im psom wszystko wolno bo są małe i krzywdy nikomu nie zrobią :/ ale jak w końcu małemu pieskowi coś się stanie to wtedy "wina leży" po stronie właściciela większego psa :/[/QUOTE]

Ale zaraz zaraz, mój pies nie jest wielki ciałem, a jedynie duchem :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Moi znajomi mają boksia.Któregoś razu "zaatakował" go jakiś malutki pies.Bokser mu nic nie zrobił, jedynie go łapką poobracał.Ktoś wezwał straż (chyba właścicielka małego), pani dostała mandacik, a znajomi pouczenie, że pies musi chodzić w kagańcu:niewiem:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='WATACHA']Moi znajomi mają boksia.Któregoś razu "zaatakował" go jakiś malutki pies.Bokser mu nic nie zrobił, jedynie go łapką poobracał.Ktoś wezwał straż (chyba właścicielka małego), pani dostała mandacik, a znajomi pouczenie, że pies musi chodzić w kagańcu:niewiem:[/QUOTE]
<zbiera szczękę z podłogi> chyba mały pies powinien być w namordniku

Link to comment
Share on other sites

a wiesz,że właśnie tego słucham?:cool3:I całkowicie oddaje charakter naszego pięknego kraju:razz:
Ostatnio tak się zastanawiałam odbiegając od tematu nad istotą polskiego chrześcijanina.Szłam , szłam i właśnie kończyła się msza.Chodnik zawalił się ludzmi przekroju 55-80 lat no, może kilka rodzin z małymi dziećmi ale mało.Tak się zaczęłam przyglądać...3/4 babć miało na sobie futerko, naturalne of course,a połowa lisa przewieszonego przez szyję.Franek na moje nieszczęście zaczął kupkać,ja już z workiem przygotowanym.Co robią chrześcijanie?Wyzywają mnie od gówniar co to po zapchlonym kundlu gówien nie sprzątają.I tak idę i się zastanawiam-mówię się tyle o miłości do wszelkiego stworzenia to dlaczego do cholery co drugi mocher paraduje z lisem na szyi???
Nie jestem chrześcijanką.Nie krytykują wierzących ale kurdę-wierzących a nie byle raz na tydzień wyperfumować się, wyjąć z szafy nie tykane w ciągu tygodnia futerko i dreptać do kościółka...bo to hipokryzja już jest...
ale...
to Polska!Mieszkam w Polsce!Mieszkam tu,tu tu!!!
przepraszam za małego off-a.Już się stąd wynoszę:eviltong:

Link to comment
Share on other sites

Ja z "podziwem" słucham opowieści ludzi, którzy beztrosko puszczają swoje duże psy na małe (nawet bez smyczy, nawet agresywne), bo w konfrontacji ze "stróżami prawa" i tak właściciel dużego zawsze będzie winien.

Ja mam małe i duże psy więc potrafię się postawić w dwóch sytuacjach. Nie histeryzuje więc na widok małego podbiegacza, bo o ile nie skacze do gardła to może mojego dobermana najwyżej opluć. I nie reaguje też straszną agresją (raczej stoickim spokojem) na duże psy, które podbiegają i depczą mi jamniki. Wychodzę z psami na przemian więc raz mam sytuację taką, a raz taką, wszystkie odmiany chamstwa :evil_lol:

Ale wracając do tematu, że zawsze jest winien właściciel dużego... Ostatnio miałam sytuację z obustronną winą. Mój dobek bawił się ze swoją koleżanką w typie belga, psy były bez smyczy (są odwoływalne). Stoimy sobie z jej właścicielką na ścieżce prowadzącej dalej na pola - ogólnie nikt tam nie chodzi w innym celu niż spacer z psem, bo nie ma po co. Nagle zza zakrętu wychodzi facet z beaglem, też bez smyczy. Psy się zobaczyły i podbiegły przywitać. Facet nic nie mówi, więc stwierdziłyśmy, że wszystko jest OK. Psy zaczęły się bawić, niestety beagle nieco odstawał gabarytowo i pewnie też duchowo ;) od naszych dużych (ale przecież beagle nie są miniaturowe, raczej średnie, gdyby to był york, jamnik itp. to byśmy nawet nie pozwoliły się bawić) więc po pewnym czasie zabawa przerodziła się w "gońmy beagla" i dopiero w tym momencie facet wydarł ryja "panie uważają, że to jest zabawne, że one tak go gonią?", my nieco speszone, odwołałyśmy psy, przytrzymałyśmy aż facet sobie nie poszedł. Wina obopólna bo psy bez smyczy, ale przecież facet od razu mógł krzyknąć, że sobie nie życzy kontaktu z nami i zapiąć na smycz, wtedy od razu byśmy zrobiły to samo albo po prostu powiedzieć "no wystarczy już tej zabawy, idziemy" (ja zachowuje już spokój jak laby robią sobie chodnik z moich jamników, które są zawsze na smyczy i grzecznie proszę o zabranie, uprzejmość działa lepiej niż agresja... o ile właściciel jest w pobliżu ;) ) albo cokolwiek ale nie od razu z ryjem, bo psy się zaczęły ostrzej bawić, ale przecież nic się nie działo strasznego. Może jakiś przerost ego? Sama nie wiem :evil_lol: W każdym razie, wina nasza, bo mamy duże psy które nie potrafią uszanować małego.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Amber']Ja mam małe i duże psy więc potrafię się postawić w dwóch sytuacjach. Nie histeryzuje więc na widok małego podbiegacza, bo o ile nie skacze do gardła to może mojego dobermana najwyżej opluć. I nie reaguje też straszną agresją (raczej stoickim spokojem) na duże psy, które podbiegają i depczą mi jamniki. Wychodzę z psami na przemian więc raz mam sytuację taką, a raz taką, wszystkie odmiany chamstwa :evil_lol:[/QUOTE]

Też miałam małego psa (i to bardzo agresywnego - odebrany ludziom, którzy znęcali się nad nim) i tego większego co wcześniej opisałam. Więc również znam sprawę z obu stron. Ale zawsze starałam się nie uprzykrzać życia innym moim psem. Nawet jak dałabym sobie rękę uciąć, że "mój piesek nic nie zrobi" to nie puszczałam go bez zgody do obcych ludzi czy psów. Bo mogli sobie tego po prostu nie życzyć. A może ich pies miał problem z łapą i nie mógł jej przeciążać... Różnie bywa...

Mi szczególnie te małe jazgoty nie przeszkadzają. Ale jak paniusie (bo ich się zwykle zbierało kilka sztuk plus ich miniaturkowe yorczki w różowiutkich kubraczkach) stają bezczelnie pod blokiem na środku i tak wąskiego już chodnika i śmiały się jak ich psiaczki atakowały wszystkie psy i czasem ludzi.... (pominę sprawę, że te ich laleczki srały pod oknami i balkonami a nawet i na chodniku a one nic...). Nie dało się przejść samemu. A co dopiero z psem...

Niech sobie idą gdzieś dalej (bo terenu zielonego było tam spoooooro). Niech się tam psiaki bawią do woli.

Nie mam nic przeciwko małym psom ale wkurzają mnie psy totalnie nie ułożone wręcz rozbestwione a takie najczęściej występują w małych gabarytach (i niestety najczęściej to są yorki - tak jest u mnie na dawnym osiedlu). Bo po co go czegokolwiek uczyć skoro krzywdy nikomu nie zrobi. A taki wyskakujący do wszystkiego co się rusza to dla właścicielki takie pocieszne... Masakra ;/ Takie jest podejście właśnie tych Pań....

Aaa i zapomniałabym o pewnej starszej właścicielce Maltańczyka. Pies bardzo milutki. Właścicielka zresztą też. Z psiakiem spacerowała dosłownie godzinami. No ale było właśnie to "ale". Jak wychodziłam z bydlątkiem to oczywiście Pani leciała z psiakiem z drugiego końca łąki by pieski się pobawiły. Początkowo jak bydlątko dopiero rosło to nie miałam nic przeciwko bo się fantastycznie bawiły. Ale jak bydlątko miało te swoje 30 kg to bałam się już o tego małego maltańczyka. Bo bydlątko jak goniło maltańczyka i go doganiało to maltańczyk w zderzeniu z kolumbryną fikołkował jak formuła 1 podczas wypadku na torze. A jak z kolei bydlątko chciało się bawić w skakanie po sobie (tak jak robią to zwykle boksery) to maltańczyk się taki plaskaty robił i nieco ubrudzony jak błotko było. Pani to jakoś nie przeszkadzało ale bałam się że bydlątko kiedyś za mocno przygniecie maltana... Więc z czasem jak tylko Panią i psiaka widziałam to czym prędzej odchodziłam by się nie natknąć. Z czasem to przed wyjściem na spacer patrzyłam za okno czy jej nie ma....

Ta Pani lubiła mojego byczka a że miał bardzo łagodne usposobienie to bardzo chciała by jej psiak się bawił z moim...

Link to comment
Share on other sites

Ja jakąś godzinkę temu też spotkałam się z wielkim duchem mojej psiny. Chamstwa a tym nie ma, ale muszę się pochwalić:)
Jak już wcześniej wspominałam, moja sunia (w typie yorka) jakiś czas temu atakowała ludzi i od tamtej pory ma zakaz zbliżania się do obcych ludzi i psów. Teraz już nie wykazuje nikim zainteresowania, gdyż wie, że i tak jej nie pozwolę szczekać ani podejść. Chodzi więc spokojnie. No to wracamy ze spacerku i nagle zaczęła lecieć na nas wielka suczka. Mieszaniec, ale miała w sobie coś bullowatego. Była w kagańcu, ale bez smyczy, a jej pan leżał pod samochodem i coś naprawiał. No i ona tak na nas biegnie, ze wściekłością. Mnie zamurowało, gdyż pamiętam takie szczekanie i ten bieg, kilka lat temu biegł na mnie i psa rodziny pewien ast, a później pogryzł Filipa.
Suńka była trochę daleko, na początku Torika nic. Gdy suczka była od nas jakieś 5 metrów Torika wyleciała przede mnie, stanęła na tylnych łapkach i wydobyła z siebie bulgot, jak jeszcze nigdy wcześniej. Dziwny był ten bulgot, bo to pies mały a do tego już stary, ale jeszcze nigdy takiego czegoś od niej nie słyszałam. A ta suczka się zatrzymała. Normalnie się zatrzymała jakieś pół metra przed Toriką, z dwie sekundy stała i szczekała, po czym się wróciła. Właściciel się obudził dopiero, gdy pies już wracał, ale fakt, wszystko działo się bardzo szybko, tylko trochę zdążyłam ściągnąć Torice smycz.
Dobrze, że pies miał kaganiec, ale nawet w takim kagańcu mógłby zrobić mojej Tori krzywdę. I mnie, oczywiście.
Jednak okazało się, że Tori jest wielka duchem i jak trzeba, to stanie w mojej obronie, choć faktycznie, pierwszy raz od jedenastu jej lat musiała mnie bronić.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...