Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Posted

Jestem po rozmowie z dr. Fabiszem i nie mam dobrych wiesci. Potwierdził poprostu opinię wetów z Wrocka. Operacja jest zbyt ryzykowna....w zasadzie bez szans powodzenia....aczkolwiek doktor wyraził swoje zdanie co do dalszego postępowania z psem. Powiedził ,że taki pies może żyć długo bez odczuwania bólu.....a w momencie kiedy zacznie go odczuwać należało by ustawić zwierzę na odp.leki p.bólowe. Porownal psa do czlowieka.... powiedził ,że wielu ludzi żyje na lekach p. bólowych i ludzie Ci cieszą się zyciem. Tak samo Molisia może cieszyć się nim bardzo długo....i wcale nie jest powiedziane ,że ten bol moze przyjsc juz teraz,zaraz. Zastanowcie sie nad tym...... Ja jeszcze sprobuje skonsultować małą z dr.Sterną z SGGW. A może ktoraś z Was ma do Niego dojscie?

Posted

dokladnie ile ludzi ma RZS lub gościec i nikt ich nie poddaje eutanazji.
wiadomo ze jak bedzie strasznie cierpial to nie ma na co czekac ale w obecnej sytuacji nie jest to chyba potrzebne

Posted

Pewnie nie doczytałam, dogo mi chodzi jak chory muł, ale z czego miałoby wynikac pojawienie się NAGLE bólu? Bo rozumiem stopniowo, jak skutek postępujących zwyrodnień...? :oops:

Moim zdaniem, wyłacznie i tylko moim- ja bym się zdecydowała pozwolić suni żyć dopóki żyje bez bólu, lub jesteśmy w stanie ten ból zniwelować, np. lekami. Bo zdaje się że tak naprawdę nie wiadomo, czy to będzie miesiąc, rok, czy klika lat, prawda? Poza tym pies ma to szczęście, że nie zna wyroku, który na nim ciąży i potrafi się cieszyć z każdego dobrego dnia, nie zastanawiając się ile pozostało mu czasu.

No i jesli to jest możliwe, dobrze mieć pod ręką środki przeciwbólowe, nawet silne "na wypadek wypadku", zakładam, Naa, że umiesz je podać ;) Pod koniec życia Pałka tak właśnie miałam.......

Posted

Właśnie przeczytałam ostatnie dni, popłakałam się;-( Tak naprawdę nikt z nas nie wie kto z nas, czy z naszych zwierząt jak będzie czuł się następnego dnia czy za pół roku. Nagły olbrzymi ból może spotkać każdego w każdym momencie życia. Ja wiem, że Molly w każdej chwili może być na niego narażona, ale dopóki nie cierpi, myślę, niech żyje jak najdłużej. W medycynie nie ma na 100% przewidywalnych przypadków. Spotkała wspaniałych ludzi na swojej psiej drodze, kroczy po niej szczęśliwa... Niech ten czas będzie dla niej jak najdłuższy...

Posted

Jasne, że tak. Leki podam bez problemu, w jakiej formie będzie trzeba.
(dla mnie najgorzej podaje się leki małej wijącej się dżdżownicy jaką jest kilkutygodniowy kociak)
Rozmawiałam z nesscą, jutro porozmawiam z dr Fabiszem.
A nagły ból może wynikać z tego, że miednica uciska na kręgosłup dość silnie i w wyniku jakiegoś mocniejszego uderzenia/upadku (a wierzcie mi, Molly to wariatka jakich mało!) może nagle się pojawić. Wierzę, że tak nie będzie, ale muszę mieć to na uwadze i się na to przygotować.

Tak troszkę zmieniając tor wątku: co teraz z szukaniem domu Molly? niestety, nie będę mogła zostawić jej sobie na stałe:oops: mam przygotować jakiś tekst + sesję zdjęciową, słowem, co robić? Marzyłabym, by znalazła się jakaś dobra, doświadczona duszyczka, o odpowiednich warunkach mieszkaniowych, wecie pod ręką..:oops:

Posted

Zapomniałaś dodać, że "kocia dżdżownica" ma od cholery i trochę ostrych jak szpilki pazurków i zębów, w zasadzie z każdej strony i umie ich używać :diabloti:

Myślę że trzeba szukać, a nóż...... :oops:

Posted

[quote name='NaamahsChild']O tak, kot to wyzwanie, syczące, prychające, gryzące, drapiące..:diabloti:
[/quote]
Oj Ciotki:cool3:
Ja tam 100 razy wolę wkurzonego kota niż podskakującego, uchachanego szczeniora:evil_lol: Ale ja jestem kocia mama.

Posted

Jest promyk nadziei - myślę, że powinniśmy sie go trzymać.

Może jest gdzieś taki Dom, który pokocha Molly na zawsze - bez względu na to ile tego "na zawsze" zostało.

Tak bym chciała, żeby Molly pokazała wszystkim, że cuda są możliwe.

Ja w zasadzie nie jestem zazwyczaj optymistą, ale jakoś tym razem cały czas mam wrażenie, że ta historia może się dobrze skończyć.


Pies mojej przyjaciółki ma bardzo chore serce.
Ponad pół roku temu stracił przytomność - weterynarz powiedział, że jest to tak poważna wada wrodzona, że daje Mu góra 3 miesiące życia.
Wspominał też o eutanazji - bo i tak żadne leczenie nie ma sensu.
A Czino żyje, ma się dobrze, wyniki są całkiem w porządku - co prawda serduszko jest nadal chore, ale psiak ma świetny humor, apetyt, cieszy się ze wszystkiego, bawi się.
Wszyscy mamy nadzieję, że jeszcze trochę życia przed Nim.

Tak, jak mówi Ulvhedin - zwierzęta nie boją się o siebie, nie martwią sie skutkami choroby. Żyją, jakby nic się nie działo.
To jednak ogromny plus

Posted

[quote name='truskawa144']Oj Ciotki:cool3:
Ja tam 100 razy wolę wkurzonego kota niż podskakującego, uchachanego szczeniora:evil_lol: Ale ja jestem kocia mama.[/quote]
Chcesz to Ci podeślę moje trzy dzikuski- "dotknięcie grozi śmiercią lub kalectwem"... :diabloti:

Posted

[quote name='ulvhedinn']Chcesz to Ci podeślę moje trzy dzikuski- "dotknięcie grozi śmiercią lub kalectwem"... :diabloti:[/quote]
Ok, to się wymienimy, ja Ci podeślę moją tymczasowiczkę która zachowuje się jak podłączona pod 220V na sam widok człowieka. Albo może ciężarną kotkę którą dzisiaj łapałam,która upuściła sporo krwi trzem osobom:evil_lol: Krew się lała jak w kiepskim horroże.

Posted

Poker - narazie zbieramy cały czas na to samo konto.
Zaraz wpiszę jaki jest stan skarbonki Molly


Tak, jak pisałam wcześniej, wysłałam maila z prośbą opienię i zdjęciami Molly do kilku krakowskich lecznic.

Narazie dostałam tylko jedną odpowiedź

[SIZE=1][email protected]
[/SIZE]
[I]Witam !
Jak zapewne juz Państwo wiecie jest to niestety wada rozwojowa więc szanse
Molly niestety nie są duże !
To co z naszej strony możemy w takiej sytuacji poradzić to konsultacje w
wyspecjalizowanej klinice neurochirurgii która znajduje sie w Brnie. To jedyny osrodek znajdujący się stosunkowo niedaleko od nas w którym mogliby się
wypowiedzieć na temat tego skomplikowanego w istocie przypadku i być może jedyny w którym mogliby sie podjąć eksperymentalnego zabiegu !!! Można spróbować kontaktować sie tam mailowo jak do Nas w celu uniknięcia kosztów !
Jutro będę mógł wysłać nazwisko lekarza z którym ewentualnie możecie sie państwo
próbować kontaktować.
Jeśli tak proszę o odp.
Pozdrawiamy,
lek wet. Greg-Wet[/I]

Posted

wiem, że lekarzy szukani byli po całej Polsce i w końcu padło na Wrocław ale skoro okazało się, ze oni nie mogą pomóc Molly to można jeszcze raz rozejrzeć sie za specjalistami u nas w kraju. Oczywiście mailowe konsultacje z tą kliniką w Brnie to jak najbardziej dobry pomysł ale co by sie stało gdyby podjęli sie leczenia małej a ona (odpukać!) jednak cierpiałaby i trzeba byłoby ją uśić? tak daleko od domu, od nas....

Nie wiem czy radzono dr Starczewskiego (ortopeda, Poznań) on zajmuje sie teraz źle pozrastanym Gufikeim. Moze i on nie jest w stanie pomóc Molly ale zawsze mozna sprubować, zanim wyślemy ją zagranice.

Posted

Ja tylko wkleiłam maiala, którego dostałam - nie twierdzę, że trzeba malutką wysyłać do Brna.

Zastanawiam sie czy jest sens robić eksperymentalne operacje, które prawdopodobnie niewiele dadzą, a tylko zadzadzą Molly ból.

Ewelina - a masz może kontakt do tego doktora?

Posted

Ja napiszę maila do dr Tomka - o mailu pamiętam (jeszcze raz dziękuję, Erazm!), chcę tylko pozbierać maksimum informacji, by zawrzeć je w mailu.
Absolutnie nie wyrażę zgody na żadną eksperymentalną operację, obojętnie gdzie i u kogo. Molly to nie pluszak do zabawy.

Zgadzam się z Fizią - wysyłajmy maile. Jeśli nic nie dadzą - spotkam się z Maćkiem i przygotujemy dla Molly apteczkę "na wszelki wypadek, na każdą sytuację", bym mogła reagować natychmiast bez potrzeby jazdy do weta.

Dzisiaj ciocia Bros i ciocia Ania przywitały Molly, poznały, wymiziały, wycałowały, wykarmiły.. coś mi się widzi, że będą foty:evil_lol:

Ciocie, nowa diagnoza, nowe życie, nowy okres w życiu Molly.
Co powiecie na nowy bannerek? Chętnie odpicuję:diabloti:

Posted

Rozmawiałam dzis z wetem ktory jest dla mnie absolutną wyrocznia jesli chodzi o podejmowanie decyzji co do leczenia "moich "zwierząt........i powiedział ,że jesli mamy okazję posłac ją do Brna....to powinnyśmy to zrobić, bo to naprawdę doskonala klinika i często ogolada się tam spektakularne "ozdrowienia". Na mnie słowo "eksperymentalny" również wywarlo przygnębiające wrażenie......ale może rozważmy tę możliwosc... może to szansa dla malutkiej Molisi. Mój wet prosil abysmy nie odbieraly Jej tej szansy...... może ma rację?

Posted

Banerek na szczęście już sobie wklejam.

A jeśli chodzi o Brno - to moze faktycznie na początek spróbować wysłać tam maila - jak radził ten lekarz w mailu. Czekam jeszcze na nazwisko lekarza, którego miał polecić
Zobaczymy, co powiedzą

Posted

Witajcie :-)
Wątek tego Maleństwa śledziłam praktycznie od początku, choć nic tu nie pisałam. Pamiętam, że zaglądnęłam bo zauważyłam w tytule "mini goldenek" a w nich jestem zakochana:loveu:, i tak sobie z boku czytałam. Teraz nadrobiłam dość spore zaległości.

Molly jest cudowna:loveu:, trzymam bardzo mocno kciuki za nią:loveu::kciuki:. banerek na szczęście również wkleję. Cieszę się, że mała dostała szansę aby żyć, i choć może nie powinnam się wtrącać, myślę, że to dobra decyzja, choć pełna niepewności. Często los płata nam figle, i może i tu choć to niestety bardzo trudny przypadek, stanie się cud...

Naa cudownie, że mała ma u Ciebie tyle szczęścia i radości :loveu: Trzymam kciuki, oby było tylko lepiej :-)

Pozdrawiam :-)

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...