Jump to content
Dogomania

Proszę o radę. Czy to nowotwór?


Tomek_H

Recommended Posts

Witam, transfuzja podobno jeszcze nie w tej chwili....i jak mi powiedziano starcza na pięć dni..... Dzisiaj w menu wołowina i wszystko co może poprawić krew, leki na hemoglobinę, encorton 4x20 mg, osłona na żołądek i wątrobę. W poniedziałek poważna rozmowa z onkologiem o tym co robimy dalej, no i oczywiście pytanie o chemię. Muszę tą całą sprawę poważnie przemyśleć jeszcze raz. Jak dotąd ani przez moment nie odpuściłem i to nie wynikało z egoizmu, czy lęku przed poczuciem winy, ale z tego że szczerze wierzyłem, że przecierpimy to, w końcu ludzie też czasami cierpią po to aby później żyć normalnie. Pojawiają się dzisiaj jednak nowe pytania:Czy warto przejść przez chemię? Ile będzie cierpienia, a ile radości, ile normalnego życia? i w końcu, czy ona chce przez to przechodzić? Chyba każdy zastanawiał się nad tym, gdzie kończy się altruizm z czystej miłości, a zaczyna egoizm. Muszę powiedzieć, że nie wiem. Może czasami trzeba pójść na całość, a czasami po prostu odpuścić. Dzisiaj wróciliśmy z Wrocławia od chirurga, Belcia była wykończona, a my złamani, tak to chyba dobra słowo złamani. No bo jak tak...no jak... Tyle miesięcy walki, kilkadziesiąt kroplówek, mnóstwo leków, operacja i obawa o zapalenie otrzewnej, o niedrożność jelit. Zawalanie wszystkiego, pracy bliskich etc. Noce spędzane z trzęsącą się sunką na podłodze. Czuwanie, czekanie i wkońcu radość. Odkładamy kroplówki. Z wielką radością wyjąłem ostatni niedrożny zresztą wenflon. Nadzieja i radość, a teraz to - chłoniak. A co to właściwie jest? Jakieś paskudztwo tak małe a jednocześnie tak potężne, że zabija. Zabija podstępnie, cicho w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Były plany, nadzieje, a teraz jest przeszywająca niepewność, ogromny ból i pytanie o to czego ona oczekuje? Czy warto? Nie wiem, czy warto. życie nauczyło mnie tego aby się nie poddawać, ale czy Ona tego chce? Kiedyś dostałem kartkę na której było napisane: "Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie gaś nigdy światła nadzeji" Często wracam myślami do tej kartki itych słów. Nie wiem jednak dzisiaj jakie mają one odniesienie do obecnej sytuacji. Najgorsze są jednak wspomnienia tego jak było i tego jak mogło być. Niektórzy mówią, że to tylko pies, ale dla mnie to wielki przyjaciel. Czy zatem pozwolić odejść, zasnąć, czy walczyć? Powtórzę - dzisiaj nie wiem -po raz drugi. Jednocześnie bardzo dziękuję wszystkim tym którzy nas wspierają, mojej rodzinie za dzielenie trudów, Karolinie za wsparcie i pomoc, gdy już nie byłem w stanie nie spać i oczywiście Wam za obecność i słowa otuchy. Pozdrawiam
Ps Belcia śpi, a od czasu do czasu.........złapie jakąś muszkę ;)

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 96
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

chłoniak?? :-(
Czy warto przejść przez chemię?? Warto. Dzieki chemi podarowałam mojej suczce prawie 3 lata życia. Gdyby nie chemia, Wiki umarłaby w męczarniach. Jak chcesz to wejdź na nasze chłoniakowe forum.
Fenderek Eurydyki też zyje i ma się dobrze dzięki chemioterapii. Ech, mogłabym to rozpisywać się bez końca o momentach zwątpienia, o płaczu, o bólu, ale nie mam siły dzisiaj do tego wracać.
Wybór należy do Ciebie. Robiliście biopsję?

Link to comment
Share on other sites

Słuchajcie mam takie pytanie. Dostaliśmy wynik histopatologii z tego guza i jest tam tylko napisane, że to chłoniak.Wet, chirurg dzwonił do tego, który badał tą próbkę i dowiedział się tylko, że to jakaś złośliwa forma. Czy w wyniku histopatologii powinno być coś jeszcze? Jakieś stadium, czy coś innego? Pytałem się jeszcze czy mają tą próbkę i podobno tak - trochę to dziwne wszystko, że na wyniku jest napisane tylko, że to chłoniak. Czy należy robić jeszcze biopsję jeśli mają wyciętego guza? Jak wspomniałem w poniedziałek jadę z krwią do tego onkologa i będę rozmawiał co dalej już ze specjalistą z tej dziedziny. Pozdrawiam

Link to comment
Share on other sites

Ja miała napisane: chłoniak limfoblastyczny, określony był również stopień, ale nie znajdę teraz wśród tej tony papierów, który to był stopień.
Teraz decyzja należy do Ciebie. Albo zdecydujesz się na chemioterapię, albo nie. Można również jechać na terepi sterydowej, ale to wszystko zależy od stopnia złośliwości chłoniaka.

Link to comment
Share on other sites

nam histopatologie robili w Berlinie bo lekarz nie ufal polskim, przyszla jedna pelna strona z opisem po angielsku
nazwa chloniaka, stopien, "szanse na przezycie" i jeszcze jakies techniczne rzeczy, ktorych nie pamietam a nie mam pod reka kartoteki Fendera

u nas byl chloniak zlosliwy w ostatnim stopniu V (a sa od 1 do 5) i diagnoza na przezycie - unfavourabale (niepomyslne)

wygralismy od diagnozy rok i 7 miesiecy, z tego od ponad roku mam psa w normalnej formie, gdzie ludzie ktorzy go znali przed choroba, w czasie i po nie wierza, ze faktycznie to przeszedl

ja kilkakrotnie prosilam lekarzy o informacje czy robimy eutanazje czy walczymy, raz mial wpis w karcie, ze moze nie przezyc nocy (wtedy jechalismy w domu na tlenie)

i dzis z perspektywy czasu i po dyskusji z mezem wiemy, ze gdyby trzeba bylo to zrobic raz jeszcze to znow bysmy przez to przechodzili i walczyli

jednoczesnie wiem, ze wiele naszych psow chloniakowych odeszlo, moj tez kiedys nas opusci ale kazdy dzien byl wart walki, zreszta Fender chcial walczyc

w tym roku walczymy o zycie Pipera, naszego kota, zupelnie inny przypadek, nieokreslone przyczyny padaczki i na razie tez chociaz to inna choroba nie poddajemy sie jeszcze. nie rozumiem tylko dlaczego na 4 zwierzaki, mam dwa (Fendera i Pipera) ktore chorowaly/choruja tak ciezko

Tomek, piszemy tutaj, zebys wiedzial ze warto, ale kazdy zrozumie tez jesli uznasz, ze juz nie ma szans

pamietam jak dr Jagielski nam powiedzial jak przyszly wyniki histopatologii (spisal to na naszym forum beaglowym moj maz):
[quote]Po wizycie u dr. Jagielskiego i jego analizie wyników:

Złośliwiec Fendera to chłoniak w piątym stadium rozwoju, a więc w ostatecznym. Objawia się to międzyinnymi tym, że zaatakował szpik kostny, czego efektem jest dramatyczna anemia.

Dzisiaj Fender dostał antybiotyk, steryd i osłonę tkanki śluzowej jelit. Jeżeli jutro wyniki krwi utrzymają się na wczorajszym poziomie lub poprawią dostaniemy chemię. Jeżeli będą słabsze to transfuzja i steryd.

Jeżeli damy radę rozpocząć chemioterapię to mamy dwie możliwości:

1. Złośliwiec zareaguje na leczenie i wtedy mamy 5% szans na wyleczenie, 40-60% szans na przeżycie 10-12 miesięcy bez nawrotu objawów po zakończeniu chemii.

2. Złośliwiec nie reaguje na leczenie - wtedy niestety trzeba będzie w stosunkowo krótkim czasie zdecydować się na krok ostateczny czyli eutanazję. ta choroba już teraz powoduje u Fendera niedotlenienie, gorączkowanie. Jeżeli rak nie zacznie się cofać, to stan chłopaka będzie się pogarszał, aż do ostatecznego wyniszczenia organizmu. A do tego nie dopuścimy.

Biorąc pod uwagę stan zaawansowania choroby oraz to, że jest to rak jelit pozostaje nam w zasadzie tylko mieć nadzieję, że Fenderek zaskoczy...[/quote]

jakis taki lek podawano Fenderowi przed chemia: erytropoetyne EPO (w sporcie uznawane za dopping) na produkcje erytrocytow

Link to comment
Share on other sites

Witam, Dziękuję za wszelkie informacje. Sytuacja nie ulega za bardzo zmianie. Bela ma apetyt, zaparzamy zmieloną wołowinę , buraczki i wszystko co poprawia krew. Niestety kiedy więcej wypije ma odruch wymiotny Wprawdzie powinniśmy karmić ją lekko ze względu na jelita ale w obecnej sytuacji nie jest możliwa dieta intestinal. Dajemy żelazo z kwasem foliowym etc.- oddech jest ciężki, pewnie krew siada, choć liczę na to, że po tym wchłanianiu pokarmu coś ruszy. Sunia dostaje w dalszym ciągu sterydy w dość dużej dawce ( 2x 40 mg). W dalszym ciągu wstaje i chodzi. Jutro spróbuję się czegoś więcej dowiedzieć i zapytam o wszystko co na tym forum było sugerowane. Pozdrawiam

Link to comment
Share on other sites

No i mamy kolejną diagnozę. Istnieje przypuszczenie, że pies ma kamienie w woreczku żółciowym i to one mogły powodować tak wysoką fosfatazę. Zalecono nam kolejne usg, rtg i uwaga.......operację usunięcia kamieni w razie gdyby diagnoza została potwierdzona!!!! Następnie mielibyścmy podać jej chemię, która mogłaby przedłużyć jej życie o kilka, kilkanaście miesięcy. Nie wiem, czy śmiać się czy płakać. Na całe szczęście psina odpukać ma się dobrze i ma apetyt. Sprawdzimy czy to rzeczywiście kamień ale kolejna operacja - raczej nie........ ech szkoda słów

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Tomek_H'] Sprawdzimy czy to rzeczywiście kamień ale kolejna operacja - raczej nie........ ech szkoda słów[/QUOTE]Moze dałoby rade laparoskopią?
[url=http://www.artvet.pl/index.php?id=endoskopia]Art-Vet - Przychodnia weterynaryjna, Weterynarz - Warszawa[/url]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Tomek_H']

Następnie mielibyścmy podać jej chemię, która mogłaby przedłużyć jej życie o kilka, kilkanaście miesięcy.[/quote]
Tomek, ja wiem, że nie napiszę nic odkrywczego, ale musisz wiedzieć, że każdy chłoniak rokuje inaczej. Bo jak mniemam, ta chemia związana jest z chłoniakiem?
Nie chce mi się już powtarzać, ale po diagnozie chłoniaka u mojej suczki, rokowania były złe. Chłoniak limfoblastyczny jest chłoniakiem dużej złośliwości. Lekarz powiedział nam uczciwie - daję góra rok, co będzie później to chyba tylko sam Pan Bóg wie. Zdecydowałam się na chemię, bo nie mogłam zostawić Wiki z wyrokiem. Bez chemii żyłaby jakieś 3-4 miesiące. Nie mogliśmy oprzeć się tylko na sterydach bo były za słabe.
Od momentu biopsji i jej wyniku, moja sunia dzięki chemii żyła niemal 3 lata. Może dla kogoś to krótko, ale to były najszczęsliwsze lata dla mnie, jakie mogłam jej dać.
Sam musisz podjąć decyzję co zrobić z leczeniem Beluni. Ja trafiłam naprawdę na fantastycznego lekarza, który nigdy nie obiecywał mi gruszek na wierzbie. Stawiał zawsze sprawę jasno i uczciwie.

Przepraszam, że sie tak rozpisałam.
Życzę powodzenia, cierpliwości i dużo zdrowia dla Beluni.

Link to comment
Share on other sites

Ja gdybym tylko dostała szansę od losu dla moich boksic na chemię to nie wachała bym się ani minuty. Niestety jedna od diagnozy do pogorszenia żyła 3 dni a druga 12 godzin. I wcześniej nie było jakich bądź objawów, z wesołego psa robiła sie roślinka prawie bez kontaktu, praktycznie z dnia na dzień:(

Link to comment
Share on other sites

Jak napisałem wcześniej prawdopodobnie jest jeszcze coś z woreczkiem żółciowym, a jeśli żółć nie jest odprowadzana, to nie można podać chemii, bo z tego co mówił lekarz to by ją zabiło. Teraz jednak do końca nie wiadomo, czy to proces nowotworowy, czy też kamień. Jednym słowem wszystkie nieszczęścia na raz. Jutro kolejne usg, badanie krwi i rtg i zobaczymy. W zasadzie wygląda to tak, że aby podać chemię trzeba by zrobić kolejną operację, a przypomnę, że po ostatniej Belcia była na kroplókach przez półtora tygodnia i z wielkim trudem odzyskuje siły o ile można o tym mówić,bo jest bardzo słaba, z trudem się podnosi, ma przyśpieszony oddech. Zatem jak wspomniałem nie ma dobrych rozwiązań, bo na przejście kolejnej operacji prawie nie ma szans. W każdym razie jeśli będziemy mogli walczyć za pomocą chemioterapii to tak zrobimy

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Tomek_H'] Belcia była na kroplókach przez półtora tygodnia i z wielkim trudem odzyskuje siły o ile można o tym mówić,bo jest bardzo słaba, z trudem się podnosi, ma przyśpieszony oddech. Zatem jak wspomniałem nie ma dobrych rozwiązań, bo[B] na przejście kolejnej operacji prawie nie ma szans. [/B][/QUOTE]Dlatego spytałam o mozliwosc zabiegu laparoskopowego...

Link to comment
Share on other sites

Jasne i dziękuję za sugestię. Dzisiaj dzwoniłem już w kilka miejsc i jutro mam uzyskać odpowiedź co i jak. Ogólnie mało gdzie chcą się tego podjąć, ale zobaczymy. Niestety tutaj pojawiają się te najtrudniejsze pytania, pytania o to czy nie zapewnia się psinie na koniec tylko cierpienia. Po ostatniej operacji było strasznie i nie wiem jak Wasze psy ale Belcia cierpiała okropnie, więc ta opcja może być naszym jedynym wyjściem. Pozdrawiam

Link to comment
Share on other sites

Dopiero dotarłam na wątek Beli, właściwie przypadkiem. Przeczytałam wszystko i trzymam kciuki za wygraną!!! Już nie wiem czego życzyć, ale chyba żeby druga operacja nie była konieczna do podjęcia chemioterapii, a jak już to faktycznie zabieg laparoskopowy.

Byłoby cudownie gdyby Bela nie musiała po tym wszystkim odchodzić dlatego z całego serca wierzę, że jeszcze sobie połapie much co nie miara z uśmiechem na pysku!;)

Ja sama podjełam decyzję o opuszczeniu tego świata przez Rokiego(mojego pierwszego boksera) i wiem jak trudna to decyzja, ale najważniejsze żeby walczyć jak jest szansa na życie bez bólu. Rocky miał raka śledziony, przerzuty na płuca i guza lewej nerki...

Pozdrawiam

Link to comment
Share on other sites

Wczoraj o 22.40 odeszła nasza ukochana Belinda. Woda zalewała płuca, nie mogła złapać oddechu, a ja nie mogłem pozwolić aby dłużej cierpiała. [I][B]Wybacz maleńka, że nie potrafiłem Cię ocalić.... Na zawsze pozostaniesz w moim sercu...[/B][/I]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Tomek_H']Wczoraj o 22.40 odeszła nasza ukochana Belinda. Woda zalewała płuca, nie mogła złapać oddechu, a ja nie mogłem pozwolić aby dłużej cierpiała. [I][B]Wybacz maleńka, że nie potrafiłem Cię ocalić.... Na zawsze pozostaniesz w moim sercu...[/B][/I][/quote]

Bardzo współczuję i rozumiem jak bardzo sam się namęczyłeś nie tylko fizycznie .

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...