joanka40 Posted February 12, 2017 Author Posted February 12, 2017 1 godzinę temu, róża35 napisał: Jak Wampuś?lepiej się czuje? Różo, Wampuś czuje się naprawdę dobrze. Już wczoraj wieczorem całkowicie się pozbierał i odespał cały stres związany z zabiegiem. Brzuch się bardzo ładnie goi. Różo, jutro jedziemy jeszcze do lecznicy się pokazać i chyba Wamp dostanie jeszcze jeden antybiotyk. No i dowiem się co ze szwami. Życzę miłej i pięknej niedzieli :) Quote
agat21 Posted February 12, 2017 Posted February 12, 2017 Dobrej niedzieli dla Wampula i dla Was :) Moja psina też się dobrze goi, ale kołnierz to dla niej koszmar.. 1 Quote
terra Posted February 12, 2017 Posted February 12, 2017 Mizianka dla Wampusia i pozostałych zwierzaczków. 1 Quote
joanka40 Posted February 12, 2017 Author Posted February 12, 2017 2 godziny temu, agat21 napisał: Dobrej niedzieli dla Wampula i dla Was :) Moja psina też się dobrze goi, ale kołnierz to dla niej koszmar.. Cieszę się, że u psinki wszystko w porządku. Zwierzaki rzeczywiście nie cierpią kołnierzy, kaftaników itp. Dla Wampa mam kaftanik - jednak on go zawsze jakoś ściągnie, nie wiem jak, bo wszystkie tasiemki są dalej zawiązane :) Kiedyś miałam przez miesiąc koteczkę, której zdjęłam kaftanik po trzech dniach /bo mi jej było szkoda/ i ona tak wylizywała nacięcie, że zaczęło się rozłazić u góry. No więc znowu kubrak poszedł w ruch, steryd i wtedy już szybciutko się brzuch zagoił. Quote
joanka40 Posted February 12, 2017 Author Posted February 12, 2017 1 godzinę temu, terra napisał: Mizianka dla Wampusia i pozostałych zwierzaczków. Terra, zwierzaki dziękują za mizianka :) Quote
joanka40 Posted February 12, 2017 Author Posted February 12, 2017 No i króciutko o koteczce: nadal wcina wszystko jak świnka przy korytku, ładnie się myje i całkowicie zaprzestała wyjść na dwór. Oczywiście nadal jest Panna Niedotykalska, jedynie przy serwowaniu jedzenia wykazuje jakieś pro ludzkie odruchy. I pije już normalnie. Niby na dworze dużo śniegu, ale kot chyba nie je śniegu, żeby zaspokoić pragnienie, zresztą chyba język by mu przymarzł. Rany, jak te dzikie koty radzą sobie z piciem w takie mrozy ? Quote
terra Posted February 12, 2017 Posted February 12, 2017 Głodowało biedactwo, kto wie czego jeszcze doświadczyła :( 1 Quote
agat21 Posted February 12, 2017 Posted February 12, 2017 Chyba nie piją wcale :( One w ogóle muszą być bidule odporne na brak wody - w upały jest to samo :( 1 Quote
Maruda666 Posted February 17, 2017 Posted February 17, 2017 Dawno nie zaglądałam a tu tyle się dzieje. Asiu, ta potworzyca, to wypisz wymaluj moja Zołza ( tak jej zapisałam w książeczce po sterylce). Tzn z opisu, to Zołza jednak jest mniej potworzasta :) - nie ryczy, ale dotknąć się też nie da. Z tym że Zołza jest malutka, taki tycikot. Przed sterylką wyjęłam ją w gabinecie z kontenerka .... no i się zaczęło. Mam lewe ucho całe w bliznach, paznokieć jeszcze mi nie odrósł. Kubrak zdjęła po 2 dniach ( przez pół dnia snuła się z kubrakiem ciągnącym się za nią - wysunęła się do przodu, tak że otwór na szyjkę miała w pasie, bałam się o brzuch i o szwy, ale podejść nie dała :( Opieka pooperacyjna nad takim kotem to szaleństwo i totalna bezradność. . W 100% rozumiem Twój lęk przed podchodzeniem do niej. Cieszę się, że Wampuś dochodzi do siebie. Dobrze, że to tylko przepuklina . Głaski dla całego stada :) Ps - Zołza początkowo była Tośką i nadal czasami tak na nią wołamy. Ale na Zołza reaguje o wiele szybciej :) - coś w tym jest. 1 Quote
joanka40 Posted February 17, 2017 Author Posted February 17, 2017 Danusiu, ja miałam do Ciebie pisać, bo pamiętałam doskonale, że Zołza rozharatała Ci ucho i ręce. Pannice rzeczywiście są podobne. Najlepiej nie dotykać, dać jeść i niczego nie chcieć. Bogdan nalega, żebyśmy skontaktowali się z Panią Anetką - tą z fundacji, żeby ją zabrała - jeśli byłoby miejsce - przebadała, a potem mogłaby wrócić z powrotem do Dąbrowy, na swój teren, a my byśmy ją dokarmiali. Trzeba też ją wysterylizować, wiadomo. Ja się jeszcze trochę waham, bo wiadomo to jest stres dla kota, ale niestety nie za bardzo sobie z nią radzimy. Tzn tylko ją karmimy. Dziś karmiłam ją z ręki mięsem pierwszy raz, Bogdan też daje jej jedzenie z ręki - to jest OK, ale pogłaskać już nie wolno. No a apetyt ma taki, że szok, zrobiła się taka wielka i to nawet nie przez ten brzuch, po prostu tak mocno utyła. Jak nic jest w ciąży. Jak Misia była w ciąży, to zjadała na jedno posiedzenie dwie śląskie kiełbaski, a dwie godziny później znowu była głodna. I tak jak piszesz, trudno jest mi sobie wyobrazić opiekę pooperacyjną nad takim kotem. Masakra. Bardzo się cieszę, że odwiedziłaś ten wątek :) i dziękuję za cenne komentarze :) Quote
joanka40 Posted February 17, 2017 Author Posted February 17, 2017 Byłam dziś z Wampem w lecznicy, bo wczoraj na brzuchu zlokalizowałam jakąś czerwoną plamę. Posmarowałam ją wczoraj Tribiotikiem, ale to się zaczęło błyszczeć i dopiero wtedy zrobiło się czerwone. Zaznaczam, że samo nacięcie goi się pięknie, szwy są w stanie nienaruszonym, nic się nie rozeszło, nie ma ropy, ale na końcówce nacięcia właśnie zaczyna się to czerwone. Pani Doktor powiedziała, że to jest siniak. Że mógł powstać po goleniu brzucha, albo przy szukaniu przepukliny, bo była bardzo mała. Jest jeszcze jedna opcja, że Wamp uderzył się w brzuch, a że miejsce jest osłabione, to wyszedł siniak. Wamp dostał antybiotyk i w poniedziałek jadę z nim na zdjęcie szwów. Poza tym ma apetyt, ładnie się bawi i wszystko jest w porządku :) Quote
joanka40 Posted February 17, 2017 Author Posted February 17, 2017 No i sprawdziłam jak to jest z tą wodą, bo temat mnie zaintrygował. Agatko, tak jak napisałaś, koty wolno żyjące nie muszą specjalnie pić, bo jak polują to wodę mają z pożywieniem. Gorzej jak nie mogą polować, a dostęp do wody jest utrudniony. Inaczej jest z kotami domowymi, część z nich nie poluje, dostaje suchą karmę i podpija sobie z miseczki. Wklejam artykuł o piciu kotów. http://www.tg.net.pl/temat/post/miau/1665/Ile-powinien-pi-kot-Jak-zachci-kota-do-picia-wody Moje koty nie wypijają tyle wody ile jest zalecane w tym artykule, bo musiałabym codziennie dostarczyć im 0,75 l wody. Owszem piją rosół, jedzą galaretki z puszek, ale i tak wydaje mi się, że ta ilość wody jest chyba dość spora - szklanka wody dla kota, na dobę. Wamp często pije wodę, Skrzat pije wodę z łapy :) a Krecika przy misce z wodą widzę sporadycznie /ale za to Kret wyżłopie każdą zupę/. Ostatnio też ciekł nam kran i Skrzat pił wtedy tylko wodę z cieknącego kranu, jak również mył sobie głowę pod kranem :) Niestety parę dni temu stary kran się złamał - ja go złamałam hahaha...i teraz mamy nowy, który już nie kapie... Nie żebym była jakimś babochłopem ale kran był zakamieniały i nie mogłam podnieść wajchy do góry, a jak w końcu podniosłam to się ułamało, hehe... Quote
joanka40 Posted February 17, 2017 Author Posted February 17, 2017 I pożyczyłam sobie z biblioteki książkę "Zaklinacz kotów", żeby poczytać coś na temat radzenia sobie z kocią agresją. Ale ta książka pod względem "wychowania kota na dobrego obywatela" jest beznadziejna. To raczej takie poradnik jak zajmować się kotem. O agresji było bardzo mało i nie tego oczekiwałam. Dziś ją oddałam, bo niestety w niczym mi nie pomogła. To ta książka i sądzę, że każda z nas, która ma koty zna większość informacji zawartych w tej książce. Więcej informacji było poświęcone żywieniu kota, więc ja się pytam, czy zostanę zakilnaczem kota odpowiednio go żywiąc ? No, a przecież Potwór jest żywiony prawidłowo, więc już nie powinno być żadnych problemów z jej zachowaniem. hehe... http://lubimyczytac.pl/ksiazka/36400/zaklinacz-kotow Quote
Maruda666 Posted February 17, 2017 Posted February 17, 2017 Moje też lubią pić z kranu, szczególnie Szefyf. Często mu puszczam specjalnie strumyczek, bo zależy mi na tym aby pił - miał w przeszłości dwukrotnie bezmocz z powodu struwitów. Misek jest w domu porozstawianych kilka, podobno koty tak lubią :) Co do Potworzycy, fundacja to najlepsze wyjście. Tylko też pewnie nie poradzą sobie po zabiegu. Nie wyobrażam sobie tego. Jedynym wyjściem chyba było by umieszczenie jej w klatce na kilka dni po zabiegu na środkach uspokajających? 1 Quote
agat21 Posted February 17, 2017 Posted February 17, 2017 Moje koty też wolą pić wodę bieżącą. Od miski niestety wolą zlizywanie wody ze ścianek zlewu, umywalki lub nawet..! Istne wariaty. Martwiące jest to, że kocica nie daje się dotknąć, Ja od kilku lat dokarmiam kotkę z piwnicy. Przychodzi pod moje drzwi, miauczy domagajac się jedzenia, potrafi ocierać się o nogi, czy odpychać nawet moje ręce, jak nakładam jej jeść do miseczki. Ale przy próbie pogłaskania odskakuje jak oparzona i "paca" mnie karcąco łapką z pazurami. Niedotykalska jest i koniec. Nie poznała dotyku ludzkiej ręki jako kociak, i chyba jej już tak zostanie. Tej Waszej kociczce pewnie tak samo :\ 1 Quote
AlfaLS Posted February 17, 2017 Posted February 17, 2017 Ja ma w tej chwili w domu kotkę, tak na oko ok. 6-7 lat. Zgarnięta z podwórka z potwornymi ranami od drapania się. Ale też taka częściowo dzika. Jak żyła na podwórku to nawet dawała się czasem pogłaskać. Jednak tylko wtedy gdy dostawała jeść. Często nawet to głaskanie było dla niej ważniejsze niż jedzenie bo zamiast jedzenia ona się łasiła i chciała być głaskana. Wtedy też udawało mi się ją np. zakrapiać na pchełki. Ale później coś się musiało wydarzyć, ona się musiała czegoś wystraszyć i już tak ufnie do mnie nie podchodziła. Jak zobaczyłam te rany to kilka dni polowałam na nią różnymi sposobami żeby ją zgarnąć do weta. Udało się. Weta zaliczyłyśmy. Obiecałam jej wtedy że już nie wróci na ulicę, zostanie z nami albo znajdę jej dobry dom. Ona chyba nie za bardzo mi uwierzyła i na wszelki wypadek zawsze się trzyma jak najdalej od drzwi wejściowych:-). I mimo, że mieszka już u nas w domu pół roku, obserwuje moje dwa koty, które - niestety - okręciły sobie mnie wokół swoich łapek to dalej jest bardzo, bardzo nieufna. Dzisiaj chciałam ją znowu zabrać do weta to ponad godzinę ganiałam ją po całym mieszkaniu żeby ją zapakować do transporterka. Nie daje się za skarby świata wziąć na ręce, dotknąć przez sekundę to jeszcze ok ale dłużej to nie... Jak siedzi gdzieś w kącie i nie ma jak wiać to pozwoli się pogłaskać ale jak może uciec to się nie zastanawia tylko wieje... Kurcze, jak ja jej mam znaleźć dom? Kto zechce kotkę, która po tak długim czasie jest nieufna? 1 Quote
joanka40 Posted February 17, 2017 Author Posted February 17, 2017 4 godziny temu, Maruda666 napisał: Moje też lubią pić z kranu, szczególnie Szefyf. Często mu puszczam specjalnie strumyczek, bo zależy mi na tym aby pił - miał w przeszłości dwukrotnie bezmocz z powodu struwitów. Misek jest w domu porozstawianych kilka, podobno koty tak lubią :) Co do Potworzycy, fundacja to najlepsze wyjście. Tylko też pewnie nie poradzą sobie po zabiegu. Nie wyobrażam sobie tego. Jedynym wyjściem chyba było by umieszczenie jej w klatce na kilka dni po zabiegu na środkach uspokajających? A widzisz, o tych miseczkach porozstawianych w domu nie wiedziałam. Spróbuję, bo coś mi się zdaje kotom to będzie bardzo pasowało :) Danusiu, ja się jutro zbiorę w sobie i napiszę do fundacji. Najlepiej byłoby kocicę podleczyć i przywieźć ją z powrotem, i niech przychodzi się stołować i przespać, gdyby było zimno. Też mi się wydaje, że po zabiegu poszłaby do klatki. A uspokajacze też by się przydały, jak najbardziej. Quote
joanka40 Posted February 17, 2017 Author Posted February 17, 2017 1 godzinę temu, agat21 napisał: Moje koty też wolą pić wodę bieżącą. Od miski niestety wolą zlizywanie wody ze ścianek zlewu, umywalki lub nawet..! Istne wariaty. Martwiące jest to, że kocica nie daje się dotknąć, Ja od kilku lat dokarmiam kotkę z piwnicy. Przychodzi pod moje drzwi, miauczy domagajac się jedzenia, potrafi ocierać się o nogi, czy odpychać nawet moje ręce, jak nakładam jej jeść do miseczki. Ale przy próbie pogłaskania odskakuje jak oparzona i "paca" mnie karcąco łapką z pazurami. Niedotykalska jest i koniec. Nie poznała dotyku ludzkiej ręki jako kociak, i chyba jej już tak zostanie. Tej Waszej kociczce pewnie tak samo :\ lub nawet...! jest najlepsze :) Agatko, ta dziewczyna ma dokładnie to samo, co ta Twoja, no i jeszcze te dźwięki wydaje takie groźne. Nie mam pojęcia, czy takiego kota można jakoś obłaskawić, a jeśli tak, to po jakim czasie to oswojenie następuje. Potwornik jest oczywiście zadowolony, że siedzi w przedsionku. W ogóle już nie wychodzi na dwór, załatwia się do dwóch brytfanek, które zostały po Wampirku /Wamp ma teraz miskę i taki pojemnik/. No i próbuje włazić do domu, ale jakoś obie tego nie wyobrażam :) Musi zadowolić się przedsionkiem, tam ma naprawdę sporo atrakcji. Quote
joanka40 Posted February 17, 2017 Author Posted February 17, 2017 50 minut temu, AlfaLS napisał: Ja ma w tej chwili w domu kotkę, tak na oko ok. 6-7 lat. Zgarnięta z podwórka z potwornymi ranami od drapania się. Ale też taka częściowo dzika. Jak żyła na podwórku to nawet dawała się czasem pogłaskać. Jednak tylko wtedy gdy dostawała jeść. Często nawet to głaskanie było dla niej ważniejsze niż jedzenie bo zamiast jedzenia ona się łasiła i chciała być głaskana. Wtedy też udawało mi się ją np. zakrapiać na pchełki. Ale później coś się musiało wydarzyć, ona się musiała czegoś wystraszyć i już tak ufnie do mnie nie podchodziła. Jak zobaczyłam te rany to kilka dni polowałam na nią różnymi sposobami żeby ją zgarnąć do weta. Udało się. Weta zaliczyłyśmy. Obiecałam jej wtedy że już nie wróci na ulicę, zostanie z nami albo znajdę jej dobry dom. Ona chyba nie za bardzo mi uwierzyła i na wszelki wypadek zawsze się trzyma jak najdalej od drzwi wejściowych:-). I mimo, że mieszka już u nas w domu pół roku, obserwuje moje dwa koty, które - niestety - okręciły sobie mnie wokół swoich łapek to dalej jest bardzo, bardzo nieufna. Dzisiaj chciałam ją znowu zabrać do weta to ponad godzinę ganiałam ją po całym mieszkaniu żeby ją zapakować do transporterka. Nie daje się za skarby świata wziąć na ręce, dotknąć przez sekundę to jeszcze ok ale dłużej to nie... Jak siedzi gdzieś w kącie i nie ma jak wiać to pozwoli się pogłaskać ale jak może uciec to się nie zastanawia tylko wieje... Kurcze, jak ja jej mam znaleźć dom? Kto zechce kotkę, która po tak długim czasie jest nieufna? AlfaLS, też tak sobie myślę, że takie kotki trudniej jest wyadoptować, czasami pewnie jest to wręcz niemożliwe, bo nikt nie chce takiego dzikusa. Ale są osoby, które cenią sobie u zwierząt niezależność, ludzie, którzy nie lubią czułości i chcą mieć zwierzaka, który ich nie będzie za bardzo angażował. Ale tak prawdę powiedziawszy, to nie mam pojęcia, jak szybko można znaleźć dom dla takiego kotka. Ja raczej wyobrażam sobie tylko, że adoptuje tego kota jakiś malarz - artysta, który czerpie przyjemność z samej obserwacji zwierzaka. nie przepada specjalnie za okazywaniem uczuć zwierzakowi, ale podziwia jego dziką naturę z daleka. Machnie kotkowi portret, nakarmi go do syta i podziwia jego samodzielność. Taki kot dla artystów :) A czy ta Twoja pannica jest agresywna, czy lękliwa ? Ciekawa jestem. Quote
AlfaLS Posted February 18, 2017 Posted February 18, 2017 Ona nie jest agresywna. Syczy czy pokazuje ząbki i pazurki tylko ze strachu. Tylko ja mogłam przy niej coś zrobić jak jeszcze żyła na podwórku, innym nawet się dotknąć nie dała. Teraz ma spokój / no w miarę bo czasem moje koty na nią posyczą/, ma ciepło, pełną miseczkę i... chyba jej to wystarcza. Czasem widzę jak wejdzie sobie poleżeć na kanapie ale tylko wtedy gdy mnie i kotów nie ma w pobliżu. Pies może być :-). Tak bardzo chciałabym przekonać ją, że nic jej nie grozi, że tu jest całkowicie bezpieczna ale to nie takie proste jest... 1 Quote
terra Posted February 18, 2017 Posted February 18, 2017 Czytam o Waszych zmaganiach z Zołzami i współczuję. Pozostaje mieć nadzieję, że koteczki jednak się zmienią. Jakoś nie trafiło mi się takiej spotkać na swojej drodze, no może Sroczka była charakterna, waliła łapami jak oszalała jak tylko zobaczyła szczotkę (była długowłosa i znaleziona w strasznym stanie), ale się przekonała do tego zabiegu i już nowym domku nie było problemów. Tak sobie myślę, że chyba te koty miały jakieś traumatyczne przeżycia i potrzeba im dużo czasu, żeby uwierzyć. Trzymam kciuki za kicie. Wampusia miziam za uszkiem :) 1 Quote
joanka40 Posted February 18, 2017 Author Posted February 18, 2017 7 godzin temu, AlfaLS napisał: Ona nie jest agresywna. Syczy czy pokazuje ząbki i pazurki tylko ze strachu. Tylko ja mogłam przy niej coś zrobić jak jeszcze żyła na podwórku, innym nawet się dotknąć nie dała. Teraz ma spokój / no w miarę bo czasem moje koty na nią posyczą/, ma ciepło, pełną miseczkę i... chyba jej to wystarcza. Czasem widzę jak wejdzie sobie poleżeć na kanapie ale tylko wtedy gdy mnie i kotów nie ma w pobliżu. Pies może być :-). Tak bardzo chciałabym przekonać ją, że nic jej nie grozi, że tu jest całkowicie bezpieczna ale to nie takie proste jest... Taki proces oswajania pewnie trwa latami. Moja Misia, była też takim kotem nie dążącym do kontaktu z człowiekiem - choć nie było w niej cienia agresji do nas. Innych ludzi omijała szerokim łukiem. Zaczęła się do mnie przymilać po kilku latach. Znam taką Panią, która wzięła do siebie dwie dzikie kotki. Jedna już nie żyje, a druga zaczęła do Niej przychodzić i spać z Panią, po czterech latach. Ta kotka ma na imię Ogrynia i na miau jest wątek, jak Pani jej szukała, kiedy Ogrynia uciekła. Wątek bardzo wciągający i niesamowity. Kiedyś na wątku Luśkota pisałam jak kilka lat temu siedziałam z moją Misiunią u weterynarza w poczekalni. Z Misiunią, która nie tolerowała wtedy prawie żadnego kontaktu ze mną, a obok mnie siedziała Pani z kotkiem na smyczy, który obejmował ją przednimi łapkami za szyję. No więc dosłownie dysząc z zazdrości wycharczałam przez gardło; - To kotek taki pieszczoszek, tak ? Na to Pani: - Tak, oj tak...bardzo. Tak mniej więcej się zachowuję od czterech lat. No to ja dalej drążę temat: - A ile kotek ma lat ? - pytam się. A Pani odpowiada: - Czternaście. No, tyle w temacie :) 2 Quote
joanka40 Posted February 18, 2017 Author Posted February 18, 2017 1 godzinę temu, terra napisał: Czytam o Waszych zmaganiach z Zołzami i współczuję. Pozostaje mieć nadzieję, że koteczki jednak się zmienią. Jakoś nie trafiło mi się takiej spotkać na swojej drodze, no może Sroczka była charakterna, waliła łapami jak oszalała jak tylko zobaczyła szczotkę (była długowłosa i znaleziona w strasznym stanie), ale się przekonała do tego zabiegu i już nowym domku nie było problemów. Tak sobie myślę, że chyba te koty miały jakieś traumatyczne przeżycia i potrzeba im dużo czasu, żeby uwierzyć. Trzymam kciuki za kicie. Wampusia miziam za uszkiem :) Terra, Wampuś wymiziany. To chyba jest tak, że jak kot rodzi się przykładowo na działkach, to kocica uczy go, żeby nie ufał ludziom, psom, przynosi upolowane myszy i ptaki, i pokazuje jak je jeść, a potem bierze kocięta ze sobą na polowania. I one przez te 3, a czasem pewnie nawet i 4 miesiące wychowywania uczą się takich ostrożnych zachowań. Pewnie stąd bierze się potem ten dystans do ludzi. Potem matka zostawia swoje potomstwo, a ono radzi sobie już samo, korzystając z wiedzy rodzica. Nigdy nie zapomnę widoku Misi, jak stała za oknem z upolowanym gołębiem i chciała z nim wejść do domu, żeby pokazać swoim kociakom, jak należy go zjeść. A agresja u kotów, to nie wiem skąd się bierze. W sumie bardziej naturalne są chyba raczej zachowania ucieczkowe, koty chyba nie atakują bez znanego sobie powodu. Dziś wyczytałam w necie, że jak taki kot wolnożyjący jest agresywny w domu, to wynika to raczej z tego, że chętnie by w sumie nawiał, ale nie za bardzo jest gdzie, więc drapie i warczy. Ta potwora z ganku to też warczy jak się głośno coś powie, no i też dziś wyczytałam, że może być nadwrażliwa na hałasy. Quote
joanka40 Posted February 18, 2017 Author Posted February 18, 2017 Przepraszam, jeśli przynudzam Was tymi przydługimi postami i, że nie odbieracie mnie jako totalną nudziarę. Quote
terra Posted February 18, 2017 Posted February 18, 2017 Mnie tam nie przynudzasz ;) No, nie wiem czy to jest tak do końca z tą dzikością. Koty jak ludzie mają swoje charakterki. Wrzaskun na pewno pochodzi z dzikiego stada z dziada pradziada, znalazłam go jak miał ok. 5 tyg., wykarmiłam butelką, ale mimo to długo nie chciał się oswoić. nawet przemyśliwałam wypuszczenie go na wolność ale teren tych kotów nie jest zbyt bezpieczny więc zwlekałam. W końcu się udało, ale paskudził, gdzie popadło (był nie wychodzący), dopiero jak się przeniosłam na wieś, kot odżył, zaczął polować (upodobał sobie ptaki). Teraz nie jest super miziakiem, ale daje się głaskać i przytula się. Rok przed Wrzaskunem wypatrzyłam w necie kota i się zakochałam, tak mnie wzięło, że aż mnie bolało, że nie jest ze mną. Kot był 300 km ode mnie. Dziki, odłowiony na działkach,chory. Wydać mi go chcieli po oswojeniu i leczeniu. A ten nie chciał się oswoić i wyleczyć. Po chyba dwóch tygodniach napisałam, że kot musi być na Święta ze mną i niezależnie czy chory i dziki zabieram kocię. Miał ok. 3-4 miesiące. No i w grudniową śnieżycę mąż wyruszył po kotka, przyjechali. Kot dzikus nagle znalazł się wśród psów, ale te go obwąchały, polizały i się zaprzyjaźnili. Dosłownie tak to poszło jak po maśle. Sypiał ze mną nos w nos. To była moja druga kocia połówka. Odszedł na moich rękach, do dzisiaj czuję dotyk jego futerka, zapach i pamiętam jego kształt na moich rękach. Mój słodki Baal. 3 Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.