Jump to content
Dogomania

Kot Wampirek prosi o pomoc


joanka40

Recommended Posts

14 minut temu, AlfaLS napisał:

Joanko podpytaj swojego weta o krople na kark dobre dla kotów i psa. Ja takie kupuję bo moi weci mnie tak kiedyś namówili. Niestety nie pamiętam co to za krople :-(. A piszę o tym dlatego, że kupuję opakowanie dla dużego psa, weci mi je rozdzielają do strzykawek na moje aktualne zwierzaki / teraz było na psa i 4 koty/ i tym sposobem płacę np. 28 zł. za krople dla wszystkich zwierzaków. A jakbym kupowała tak oddzielnie na koty i psa to zapłaciłabym majątek.  

O, teraz przeczytałam Twój post.

Właśnie tak doradziła mi Pani Doktor, jak byłam we czwartek w lecznicy. 

Na poniedziałek będę mieć ten Controlina do podziału dla trzech kotów i osobno zamówiłam preparat dla psa.

Pies się drapie strasznie, dostałam w lecznicy zastrzyk przeciw świądowy i czekam na poniedziałek.

Pies Dusia, ma około 15 lat i dwa razy miał już nużeńca - ostatni raz dwa lata temu.

Mam jednak nadzieję, że teraz to nie nużeniec, a te pchły go tak męczą

Jego też psiakałam tym Fyprystem i nie za bardzo podziałało.

Tak wygląda ten preparat:

http://apetete.pl/dla-psa/preparaty-na-pchly-i-kleszcze/fypryst-spray-dla-psow-i-kotow-250ml?gclid=CjwKEAiAn7HEBRDHwNqitoWqsQcSJAADWmI2uzs_uF0-BGPnOs34h1jUFeD4-BoV5G8cVshUFjZOkBoCNa7w_wcB

Na trzy koty za ten Controline zapłacę coś około 26 zł, a dla psa też coś koło tego.

Za ten Fypryst zapłaciłam w lecznicy około 36 zł, ale chyba jest za słaby na taką inwazję, jak mamy teraz :)

Link to comment
Share on other sites

A tu wklejam fragment artykułu z internetu o tym raku, co miała go Misia. 

Z tymi papierosami to Misia miała bardzo mało kontaktu, bo Bogdan pali, ale

tylko w przedsionku.

Nie nosiła Misia też tych obróżek i jadła sporo gotowanego przeze mnie jedzenia.

Ponadto jest to bardzo rzadki rak u kotów, więc to jej zachorowanie, to był pech.

Przyczyny:

Przyczyny
Wśród przyczyn raka płaskonabłonkowego wymienia się promieniowanie ultrafioletowe, brak ochronnego pigmentu (często chorują koty albinosy) oraz kontakt drogą wziewną z substancjami toksycznymi, głównie trującym dymem papierosowym.

Dwadzieścia papierosów wypalonych dziennie przy kocie zwiększa u niego ryzyko zachorowania aż czterokrotnie! Nie chodzi wyłącznie o wdychanie rakotwórczych substancji, ale o ich zlizywanie z futra podczas kociej toalety. Wszystko co osiada na kociej sierści ostatecznie ląduje w kocim pyszczku.
Dodatkowo prawdopodobieństwo choroby wzrasta, gdy kot nosi obrożę przeciwpchelną oraz je mokrą karmę, zwłaszcza tuńczyka z puszki (nie wiadomo czy chodzi o konserwanty czy o słabszą higienę jamy ustnej).

Link to comment
Share on other sites

Joanko, dawno mnie nie było na wątku, mea culpa. A jak weszłam, to takie smutne wieści :( Bardzo Ci współczuję, bardzo.

Twoja Misia była taka, jak moja Kitka. Ten sam charakter, niezłomność, niezależność, odwaga- i też raczysko :( 

Ale może teraz razem siedzą sobie na skraju tęczy i gadają, jak najlepsze kumpele? 

 

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

46 minut temu, agat21 napisał:

Joanko, dawno mnie nie było na wątku, mea culpa. A jak weszłam, to takie smutne wieści :( Bardzo Ci współczuję, bardzo.

Twoja Misia była taka, jak moja Kitka. Ten sam charakter, niezłomność, niezależność, odwaga- i też raczysko :( 

Ale może teraz razem siedzą sobie na skraju tęczy i gadają, jak najlepsze kumpele? 

 

Agatko, właśnie pamiętałam, że Twoja Kitka też miała podobną diagnozę jak Misia.

Tak, były bardzo podobne z charakteru i ze swoich upodobań - wyjścia na dwór to była ich miłość, na dworze mogły być dzikimi kotami.

Misię wypuszczałam praktycznie do końca. Wychodziła na bardzo krótko, przez ostatnie dwa tygodnie tylko raz dziennie.

Ale jak wracała, to widziałam zdrowego, szczęśliwego kota, choć przez kilka sekund.

Na trzy dni przed ostatnią wizytą u lekarza, przestała już wychodzić, nie miała siły.

Mam nadzieję, że i Kika i Misia spotkały się na skraju tęczy i, że nie są samotne.

Bo tak sobie myślałam, że Misia nie za bardzo lubiła się z Lusią i Misiem...więc mam nadzieję, że zaprzyjaźnią się z Kitką.

Link to comment
Share on other sites

4 minuty temu, agat21 napisał:

Tak, to bratnie dusze - na pewno :) 

Ja takie koty kocham najbardziej, chociaż wszystkie kocham.

A teraz życzę zdrowia Wampirkowi, niech Ci będzie pociechą w trudnych chwilach

Bratnie dusze, to dobre określenie :)

Mogłabym napisać tak samo jak Ty: "Ja takie koty kocham najbardziej, chociaż wszystkie kocham".

O Misię zabiegałam, albo oswajałam ją prawie dwa miesiące, zanim zdecydowała się wprowadzić do domu.

Znalazłam Twoje posty na wątku Luśkota odnośnie Kitki - tam była narośl na łopatce.

Agatko, a jaki kolor miała Twoja Kitka ?

Bo Misia była tzw. buraskiem.

 

 

 

 

Link to comment
Share on other sites

Podeślę Ci jutro linki o koto żbikach.

W domu to się ze mnie nabijali najpierw, ale okazało się, że żbik pomylił im się z rysiem.

Więc trochę wysłuchali moich opowieści, że dużo burych kotów może być krzyżówkami ze żbikiem.

Żbiki płci żeńskiej są niewielkie, mogą ważyć od 3 do 5 kg.

Na końcu uszu mają widoczne wibrysy i charakterystyczne ogony, z czarnymi paskami i chyba czarną końcówką.

Znajomy z FB, napisał mi, że takie mieszanki się zdarzają,

Na początku też nie mogłam w to uwierzyć, bo myślałam, że żbiki są dużo większe, ale okazuje się, że sporo

burych kotów może być właśnie taką krzyżówką.

Link to comment
Share on other sites

3 minuty temu, joanka40 napisał:

Podeślę Ci jutro linki o koto żbikach.

W domu to się ze mnie nabijali najpierw, ale okazało się, że żbik pomylił im się z rysiem.

Więc trochę wysłuchali moich opowieści, że dużo burych kotów może być krzyżówkami ze żbikiem.

Żbiki płci żeńskiej są niewielkie, mogą ważyć od 3 do 5 kg.

Na końcu uszu mają widoczne wibrysy i charakterystyczne ogony, z czarnymi paskami i chyba czarną końcówką.

Znajomy z FB, napisał mi, że takie mieszanki się zdarzają,

Na początku też nie mogłam w to uwierzyć, bo myślałam, że żbiki są dużo większe, ale okazuje się, że sporo

burych kotów może być właśnie taką krzyżówką.

No to by się zgadzało z opisem Kitki. Kotożbik - piękne :) 

Podeślij proszę, chętnie poczytam 

Dobrej nocy teraz, spokojnej.

Link to comment
Share on other sites

Joanko, inne są kropelki na kark dla psa a inne dla kota. Przeczytałam ulotki info składu Fiprex i różnica jest tylko w ilościowej zawartości fipronilu, ale gdzieś kiedyś czytałam, ze jednak coś jeszcze jest w kroplach dla psów (czego nie ma na ulotce)  co szkodzi kotom. Nie potrafię tego teraz znaleźć i nie pamiętam co to było.

Bardzo możliwe, że pchełki które usiłujesz zwalczyć w domu zagnieździły się w zakamarkach legowisk i dlatego trzeba bardzo dokładnie oczyścić wszystko z czym mają styczność zwierzęta.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

1 godzinę temu, terra napisał:

Joanko, inne są kropelki na kark dla psa a inne dla kota. Przeczytałam ulotki info składu Fiprex i różnica jest tylko w ilościowej zawartości fipronilu, ale gdzieś kiedyś czytałam, ze jednak coś jeszcze jest w kroplach dla psów (czego nie ma na ulotce)  co szkodzi kotom. Nie potrafię tego teraz znaleźć i nie pamiętam co to było.

Bardzo możliwe, że pchełki które usiłujesz zwalczyć w domu zagnieździły się w zakamarkach legowisk i dlatego trzeba bardzo dokładnie oczyścić wszystko z czym mają styczność zwierzęta.

Terra dziękuję Ci serdecznie za informacje :) Kochana jesteś :)

Godzinkę temu wróciłam z lecznicy z preparatami na pchły.

Pani Doktor sprowadziła mi Controline dla kotów i Controline dla psa - mam dwa pojemniczki.

Tak więc będę ich kropić, a tym Fyprystem zapsikam tapicerkę.

Zawsze na spokojnie podchodziłam do sprawy pcheł, no bo przecież pchły są wszędzie - w trawie, w ściółce,

nie wiem, gdzie koczują zimą, ale widzę, że dają radę ją przeżyć bez problemu.

Staram się je zwalczać, bo od pcheł można załapać tasiemca, ale nawet nie to jest przyczyną mojej lekkiej obsesji.

Jak Misia już nie żyła, to zorientowałam się, że koczowały na niej te potwory, że mimo pryskania Fyprystem wyczuły, że jest

taka słaba i żerowały na niej. Ja sądziłam, że ona nie ma pcheł, psikałam ją, ale one wyczuły, że mogą na niej bezkarnie siedzieć.

Pasożyty zawsze wybiorą najsłabszego osobnika.

Moja obsesja wynika więc z wyrzutów sumienia, że się nie zorientowałam, że Misia ma tyle tego paskudztwa...

Kiedyś miałam  świnkę morską, taką starszawą już i dokupiłam jej młodą kumpelkę.

Okazało się, że nowa świnka miała świerzbowca, pchły i nie wiem ci tam jeszcze.

Większość tego dziadostwa przeniosła się na starą świnkę, a ta młoda, mimo, że przyniosła inwazję pasożytów,

praktycznie pozbyła się i świerzbowca i pcheł /choć oczywiście leczyłam je obie/.

W przypadku Misi było pewnie podobnie - całe dziadostwo wlazło na nią.

Dziś Pani Doktor mi powiedziała, że pasożyty świetnie wyczuwają, na którym zwierzaku najłatwiej jest żerować...

Jutro jedziemy na drugą szczepionkę i umówię się na zabieg z przepukliną.

Jutro dam znać co i jak :)

 

 

 

 

Link to comment
Share on other sites

14 godzin temu, terra napisał:

Czekamy zatem na nowe wieści,

zaciskam kciuki.

Dziś byłam z Wampem na drugiej szczepionce. Karteczki z buteleczek Doktor wkleił mi do książeczki Wampirka.

Spróbuję zrobić zdjęcie z książeczki.

Wamp ma na razie dosyć tych jazd i odsypia stres.

Następna wizyta w lecznicy umówiona, na wtorek - 7 stycznia, na godzinę 12 - będzie zaszywana ta przepuklina.

Jutro postaram się ich wszystkich zakropić na pchły i muszę nastawić się psychicznie na ten proces, bo pewnie

będzie trochę nerwów. Z psem nie ma problemu, ale koty bardzo mi się wyrywają i kombinują jak mnie załatwić.

Ale trudno, jakoś muszą to przeżyć :) i ja też :)

Link to comment
Share on other sites

Muszę zrobić rozliczenie, ale wydaje mi się, że na operację pieniążki są.

Za szczepionki zapłaciłam 100 zł, wcześniej robiłam mu zdjęcie Rtg - też było chyba coś koło 50 zł.

Jutro sprawdzę.

W rozliczeniu, chyba nie wpisałam też bazarku od Martiki. Jutro na spokojnie muszę to przejrzeć :)

Link to comment
Share on other sites

Dnia 3.02.2017 o 18:47, terra napisał:

Puk, puk, przeżyłaś zakrapianie kotecków?

Terra, jakoś poszło, choć przy kropieniu grzeczni to oni nie byli.

Tylko pies zachowuje się przyzwoicie przy zakrapianiu.

Od trzech dni przetrzymujemy w przedsionku kolejnego potwora.

Tego kota widziałam już w okolicach 15 stycznia. Wyglądał kiepsko i nawet namierzyliśmy go, gdzie koczuje.

Jednak nie chciał nic o nas zjeść i omijał nas z daleka.

We czwartek zobaczyłam tego kota przez okno, jak lezie jak oferma losu.

Tylne nogi ugięte, cały brudny, no obraz nędzy i rozpaczy.

Bogdan wyszedł przed dom z kiełbaską i poleciał go szukać, ale okazało się, że kot siedzi jak trąba pod płotem sąsiadów.

Bogdan go zawołał i kocisko bez problemu wlazło samo do przedsionka.

Bogdan chciał kotka pogłaskać, ale kotek rzucił się na niego jak tygrys i Go poharatał , więc nie dotykamy kotka wcale.

Strasznie dużo je i strasznie dużo pije. Natomiast nie wyobrażam sobie na chwilę obecną wpakowania potwora do transportera,

bo kot jest bardzo bojowy.

Jest to kotka, moim zdaniem stara, biało - czarna.

Jest wycieńczona. Od czwartku podaję jej antybiotyk - połówkę Enroxilu.

Kotek jest bardzo czysty - chodzi załatwiać się do brytfanki ze żwirkiem.

Pierwszego dnia upominał się, żeby wypuścić go na dwór, ale załatwił się i szybko wrócił do domu.

Teraz już nie chce wychodzić, śpi, je, pije i tyle.

Na razie nie zabieram jej do lecznicy, bo nie wiem jak - tak jak mówię, kot walczy jaki tygrys.

We wtorek jak będę z Wampem, to dowiem się co z nią zrobić.

A antybiotyk zjada z pokarmem i tylko taka opcja na razie wchodzi w grę, bo przy zastrzyku kotka będzie walczyć.

Generalnie nawet tyknąć kota nie można. Owszem kot w podziękowaniu baranuje mi nogi, ewidentnie się cieszy,

jak nas widzi, nawet ociera się o nogi. ale jak raz chciałam ją pogłaskać, to zaczęła tak się mnie drzeć i warczeć, że 

odpuściłam sobie. No normalnie lew jakiś...

Bogdan już ręce sobie podleczył i staramy się więcej potwora nie prowokować.

Kot niestety się nie myje, mało się drapie, więc same wiemy, że musi czuć się fatalnie.

Pije strasznie dużo, więc może to być jakieś choróbsko, ale na razie niech zjada ten antybiotyk i się jakoś oswoi.

Bo na chwilę obecną transport do weterynarza widzę jedynie wtedy, jak kot będzie nieprzytomny :)

Link to comment
Share on other sites

5 godzin temu, terra napisał:

Może tą koteczkę coś boli i dlatego nie daje się dotknąć?

Obfite picie wody i pokurczenie może wskazywać na chore  nerki, ale i cukrzycę. Bez badań się nie obejdzie :(

Terra, na pewno badania trzeba będzie zrobić.

Dziś widzę lekką poprawę, kot zaczął się drapać, a nie tylko leżeć jak trąba.

Ja to widzę na chwilę obecną tak, na razie kotka dalej będzie dostawała antybiotyk, a we wtorek dowiem się,

czy są jakieś tabletki, żeby ją trochę wyciszyć i wtedy podejmuję się przeprowadzenia próby wsadzenia jej do transportera :) i przewiezienia do lecznicy.

Wczoraj zaniosłam jej wodę i ona usnęła nad tą miską z wodą. Chciałam zobaczyć ile wypiła i podeszłam bliżej bezdotykowo oczywiście.

Bestia się obudziła i ryczy na mnie jak lew. Nie ukrywam, że wmurowało mnie i zaczęłam się zastanawiać, co ja zrobię jak kot się wgryzie w moje nogi.

No naprawdę miałam cykora.

Z opresji uratował mnie spory, czarny pająk, który obserwował całą sytuację i jak zobaczył, że kot coś kombinuje, zaczął nawiewać w przeciwną ode mnie

stronę, kocica poleciała za pająkiem. No to ja hyc i nawiałam, uf...

Pająkowi nic się nie stało, schował się, a kotka poszła się położyć.

Teraz doczytuję, czy pająk mógł wystraszyć się tego ryku lwa i okazuje się, że tak, mógł wyczuć wibracje tego darcia się.

W każdym razie pająk mnie uratował :)

Nie wiem co mam z nią zrobić, muszę pomyśleć o jakiejś fundacji, ale te okoliczne prawie zawsze odmawiają przejęcia kota.

Znam jeszcze taką Panią, z fundacji, która już kiedyś zabierała od nas bardzo pochorowanego kota.

Ale zobaczymy. 

Na razie skupiam się na wtorkowym zabiegu Wampirka, bo wiadomo, że każda operacja to duże obciążenie dla organizmu.

Z tym katarem, po szczepionce, jest spora poprawa.

Nie ukrywam, że liczę na to, że nocne pociągania nosem ustaną całkowicie, bo naprawdę jest lepiej.

Po tej operacji kupię mu ten olejek, o którym pisała AlfaLS i będę mu podawać.

Życzę wszystkim miłej niedzieli :)

 

 

Link to comment
Share on other sites

Może będę dziś mieć steryd w tabletkach, ale nie wiem.

Jak będzie, to dam jej jeszcze 5 mg Encortolonu.

Generalnie nigdy się jeszcze tak nie bałam kota, hehe...

ale wiadomo przecież, że takie dziki też się zdarzają.

Apetyt kot ma spory, a najbardziej wcina kiełbasę i gotowane mięso z kurczaka.

Na gotowane mięso to się rzucił z jakimś sapaniem, dyszeniem  i chrumkaniem :)

 

 

 

Link to comment
Share on other sites

19 godzin temu, agat21 napisał:

O rany, biedna ta kotka bardzo, a Wy macie prawdziwy poligon z nią. Może taka trochę dzika, ale tak chora, że szukała pomocy.. :(

Tak biedna jest bardzo.

Agatko, Bogdan dziś podjedzie do lecznicy dopytać o leki dla niej.

Jutrzejszy zabieg Wampa muszę odłożyć, bo wczoraj przeglądałam skierowania na badania i jutro mam Holtera,

a we środę będę musiała jechać go zdjąć.

Więc, zabieg muszę przesunąć, na późniejszy termin.

Może Pani Doktor zgodzi się na czwartek, a przyszły tydzień to cały wchodzi w grę, za wyjątkiem wtorku.

Stres związany z zabiegiem, który towarzyszył mi przez cały weekend trochę zelżał, ale operacja niestety Wampirka nie minie.

Gdyby nie ta przepuklina, już byłoby wszystko dobrze.

Z nosem jest na bank lepiej po tych szczepionkach, no i Wamp ewidentnie świetnie się czuje.

Wczoraj go zważyłam, przytył 200 gram, waży 3,5 kg ;)

 

Link to comment
Share on other sites

Zabieg Wampirowskiego przeniesiony na czwartek na 12.

Co do kotki, to Pani Doktor kazała ją jakoś dostarczyć do lecznicy, a już w lecznicy jakoś będzie

się ją wyciągać.

Bogdan opisał mniej więcej stan kotki, ale oczywiście trudno jest postawić diagnozę na podstawie

opowieści. W każdym razie kotka dalej nic koło siebie nie robi, choć ja widzę sporą poprawę od czwartku.

Jest w końcu porządnie odkarmiona, a zjada naprawdę bardzo dużo.

O dziwo, stan futra nie jest taki zły. 

U Wampirka futro było w strasznym stanie, on też się bardzo długo nie mył, ale też wyglądał strasznie.

Ona futro ma ładne, nie skołtunione, ogon masywny.

Antybiotyk mam podawać dalej.

Nie mam pojęcia jak my ją zapakujemy do czegoś tam. Planujemy zawieźć ją w środę.

Jak ktoś z Dąbrowy lub okolic ma pancerne ręce, to zapraszamy w środę do pomocy przy wsadzaniu potwora :)

Spróbujemy ją zwabić jedzeniem do transportera, ale jednak różnie to może być.

Link to comment
Share on other sites

A może umościć kici legowisko w pudle położonym na boku, z wcześniej wyciętymi dziurkami i jak kocia zalegnie, zamknąć. Wiem łatwo się mówi, gorzej robi ;)

Przypomniało mi się jak to było z Wrzaskunem, on pochodzi z dzikiego stada z dziada pradziada. jak go znalazłam był tak chory, że leciał przez ręce (nawet wsadziłam go za pazuchę), po podaniu leku poczuł się lepiej i walczył jak lew. Wszelki zabiegi wykonywałam w rękawicach murarskich, których użyczył mi tz, a u weta dostałam rękawice, które chyba  tygrys by tylko przegryzł.

Tak więc wyzwanie przed Wami, załadować kicie do transporterka, za co trzymam kciuki.

Za Wampirka też trzymam, co się odwlecze nie uciecze :)

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Terra, spróbuję się dowiedzieć czy o klatkę łapkę.

Agnieszka ma mi dać nr telefonu, do Pani, która wypożycza taką klatkę.

Jednak jeśli będzie kolejka, to będę musiała wymyślić inny sposób na przewiezienie kota.

Tranporterki mogłaby rozwalić - Kret potrafi wyjść prawie z każdego transportera.

O pudle też myśleliśmy i może się okazać, że będzie to najlepszy sposób, jeśli klatka nie wypali.

Dziś kotka czuje się lepiej. Zaczęła wyszukiwać sobie lepsze miejsca do leżenia, bo do tej pory cały czas

leżała w jednym miejscu.

Ponadto nie ma już takiego wilczego głodu.

W niedzielę to ona zjadła dwie nogi z kurczaka, 15 cm kiełbasy, no i oczywiście chrupki.

I takie ilości młóciła od czwartku.

Dziś jest pierwszy dzień, że już nie rzuca się na jedzenie jak szalona.

No i przestała tyle pić - dziś mamy pierwszy dzień, kiedy woda stoi w misce.

Bo do tej pory wypijała od 3 do 5 miseczek wody.

Przytyła bardzo. Niestety ma podejrzany brzuch, więc Pani Doktor powiedziała wczoraj, że może to

być ropomacicze, płyn w otrzewnej, albo ciąża, albo pasożyty, albo nie wiadomo co jeszcze.

W każdym razie musimy ją jakoś dostarczyć do lecznicy.

Czy przy ropomaciczu i tym płynie apetyt jest duży ?

Bo wydaje mi się, że raczej wtedy zwierzaki przestają jeść, a ten kot wcina aż mu się uszy trzęsą.

Ale bez wizyty u lekarza nic nie wiemy.

Dotykanie brzucha nie wchodzi w grę, bo grozi to utratą palców, albo ucha lub nosa, hehe...

 

Link to comment
Share on other sites

Bogdan mówi, że kot zachowywał się dziś jak obrażona księżniczka.

Łazi obrażony nie wiadomo na co, ale na dwór wychodzić już wcale nie chce.

No i jest wszystkożerny.

Zjada chleb, ser, ziemniaki, makaron, a dziś jak Bogdan otwierał sobie Snikersa, to kot dostał

takiego przyspieszenia, że o mało nóg sobie nie połamał.

I tego batona  też pożarł /tzn. kawałek batona/.

 

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...