Jump to content
Dogomania

skąd masz swojego kundelka?


zaba14

Skąd masz swojego pieska??  

1419 members have voted

  1. 1. Skąd masz swojego pieska??



Recommended Posts

  • 2 weeks later...
  • Replies 601
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Moją mikę znalazła moja sis. Psina ok 7 tygodni błąkała się po ulicach w najgrosze w tym roku mrozy. Sis nie miała co z nią zrobić, więc zaproponowałam, że kilka dni ją przetrzymam, aż do znalezienia nowego właściciela.... W dwa dni, psiak tak nas w sobie rozkochał (mnie i męża), że nie było mowy o jej oddaniu:). Teraz ma ok 4,5 miesiąca, jest chyba mieszanką owczarka i doberka, jest nieznośna, ma adhd, rozpycha się w łóżku, ale nie wyobrażam sobie, że mogłoby jej nie być:)

Link to comment
Share on other sites

U mnie to było trochę skomplikowanie.
W naszym domu mieszkała już suczka Saba (zm. 2 lipca 2010) przygarnięta z ulicy.
W czasie mojej komunii, było zamieszanie i Saba uciekła z domu.
Miała wtedy cieczkę, ale nie wiedzieliśmy o tym. Po tym jak uciekła tata zaraz po nią wyszedł.
No, ale już stało przy niej kilka psów no i wiadomo, co się działo...
Po 3 miesiącach urodziła ona 2 szczeniaki-Funię i Miśka.
Misiek poszedł do mojego dziadka, a Funia zamieszkała u mnie.
I tak już od prawie 6 lat mieszka.

Link to comment
Share on other sites

Przez długi czas szukałam w internecie psa do adopcji, aż znalazłam- dokładnie wymarzone cudo! Musiałam czekać, aż odchowa dzieci, bo w domku tymczasowym urodziła 2 szczeniaki, a potem jechać po nią z Lublina do Tarnobrzegu. Wróciłam z Pusią, a moja synowa i wnuczka z jej synkiem.
Właśnie minął nasz miodowy miesiąc, miłość kwitnie, a porozumienie rośnie :oops::loveu:
żeby jeszcze mrozy się skończyły, bo brakuje nam długich spacerów:lol:

[IMG]https://lh3.googleusercontent.com/_kdQsQQQv68k/TUhSdcHBxwI/AAAAAAAAIpg/48JBd61EsQk/DSCN4108_zmniejszacz-pl_555684.jpg[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

  • 3 months later...

[FONT=inherit][FONT=Arial][SIZE=2]Było to jakieś dwa lata temu, zanim zamieszkał ze mną Dino. Wtedy psa nie posiadałam. Jedynie świnkę morską, Kubusia, który jest ze mną do dnia dzisiejszego. Pamiętam, że były wakacje, bo właśnie wtedy jeszcze bezimienny, bezdomny, kulejący pies (mowa tu o Dinie) błąkał się po osiedlu i całym miasteczku. Narażony na wiele niebezpieczeństw. Począwszy od ludzi bez serca, wypranych z resztek empatii do zwierząt, mogących rzucać w niego np. kamieniami lub broń boże, zrobić inną krzywdę, a kończywszy na jeżdżących po ulicy bez jakichkolwiek pohamować, samochodach. Widząc go biednego, głodnego i spragnionego czułości serce się krajało. Razem z koleżankami starałyśmy mu się w jakiś sposób pomóc. Chociażby dokarmiać i spędzać z nim czas na głaskaniu. Chciałyśmy, żeby wiedział, że w ludziach może znaleźć oparcie. Ja czułam z nim szczególną więź. Przywiązałam się do niego, a tym samym koleżanka podsunęła mi pomysł wzięcia go do domu. Nie byłam do tego przekonana, ponieważ zdawałam sobie sprawę, że mama się nie zgodzi. Że jedyne co usłyszę to - NIE! NIE i NIE! A jedynym uzasadnieniem decyzji była dobrze znana gadka - Pies to duży obowiązek (nie ma co tu gdybać, skubana miała racje). Z tym, że ja należę do osób upartych i za wszelką cenę chcących postawić na swoim. Do tego też dążyłam. Do tego, by Bezimienny zamieszkał ze mną. Z dala od czyhających na niego zasadzek przygotowanych przez brutalną rzeczywistość. Wpadłam, więc na pomysł, by pod nieobecność mamy przetrzymywać go w domu (w podobny sposób robiłam z kotem. Zabierałam do domu, bawiłam się z nim, karmiłam, głaskałam itp. Niestety nie wiem jak potoczyły się jego dalsze losy. Możliwe, że znalazł kochający dom, a możliwe, że został potrącony przez samochód. Módlmy się o to pierwsze...). Za którymś już razem wpadłam. Nie pamiętam dokładnie, co było dalej, ale skończyło się na tym, że Tyfus (tak nazywa go mama) został z nami na okres próbny. Po kilku dniach zawitała u nas sąsiadka, która kilka razy pod rząd dzwoniła do schroniska informując ich, że błąka się bezdomny pies. Hycle psa znaleźć nie mogli, bo pies był u nas. Sąsiadka, więc przyszła i oznajmiła nam o tym co zrobiła. Mama zadała mi decydujące pytanie - Pies zostaje czy idzie do schroniska? Ja zaś zdecydowanie i bez wahania odpowiedziałam - Zostaje! No i został. Nie było z nim żadnych problemów do czasu, bo dopiero po jakimś tam czasie pokazał jakim jest diabłem wcielonym. Na drugi dzień udaliśmy się do weterynarza po wyrobienie książeczki, szczepienie i ogólne oględziny. Nigdy bym nie przypuszczała, że najtrudniejszą rzeczą w posiadaniu psa będzie wybór imienia. Z początku z ust moich jak i mamy padały jakieś bezsensowne propozycje np. Diablo. Teraz doszłam do wniosku, że Diablo pasuje do niego bez dwóch zdań!

Pozwoliłam sobie tekst skopiować z bloga Dina ;)[/SIZE][/FONT]
[/FONT]

Link to comment
Share on other sites

  • 4 weeks later...

Rudego mam ze wsi,moja siostra i szwagier znaleźli ogłoszenie w lecznicy,pojechali i wzięli to małe i rude. Początek był szczęśliwy,bo mieszkał u siostry,szwagra i siostrzenicy(wtedy 3 lata). Potem przyjechał do nas na oduczenie się sikania i w domu i "uczy się" już prawie 3 lata ;d
A Zuzkę(7 msc) mój brat wziął z Gdańskiego schroniska tydzień temu,kiedy się dowiedział,że musieliśmy uśpić Sonię(miała dużo wody w płucach i jakby się "topila").
Wczoraj mała przyjechała do mnie,na jakiś czas,pod koniec tych paru dni zobaczymy,czy zostaje na stałe,czy do brata wraca ;d

Link to comment
Share on other sites

No to i ja się wypowiem ;)

Wzięłam mojego jako 2, 5 miesięczne szczenię. Dowiedziałam się o tej bidzie od koleżanki, która miała tam jakieś znajomości. Bardzo cieszyłam się, że będę mieć psa i natychmiast poleciałam zajrzeć na podwórko pani, której ciężarna suczka się przypałętała. I co ujrzałam było dla mnie wstrząsem; sunia, niesięgająca nawet mego kolana siedziała na budzie, przyczepiona do łańcucha. Obok niej usadowiły się szczeniaki; każdy na metrowym, może półtora łańcuchu ("niech się uczą życia na uwięzi" :(). Bez wahania weszłam na podwórze i wzięłam najmniejszego, najbardziej przestraszonego. Pani dała mi go za darmo, byleby poszedł "w dobre ręce". Na początku Mój był nieśmiały, wystraszony, ale teraz nie ten sam pies :multi:.

Tak naprawdę to ja chciałam pieska ze schroniska, ale przez stereotypy Rodzice nie zgadzali się na psiura :(. Dlatego szukałam kundelka, psa z ulicy, z odzysku. Mojego dostałam za darmo, teraz wiem, że kolejne będą ze schronisk ;).

Link to comment
Share on other sites

A moją kundelkę znalazła koleżanka już prawie dwa lata temu we wrześniu. Leżała sobie mała kuleczka pod czyims samochodem i sie trzesła. Koleżanka do mnie zadzwoniła ze psa znalazła a ja natychmiast na rower i pędzę do niej. Myślałyśmy że to ciężarna suczka, bo taki brzuch miała duży, ale u weterynarza okazało się, że to ok. dwumiesięczny szczeniak. Brzuszek tak spuchł z choroby i głodu.
Miała u na zostać tylko dopóki nie wyzdrowieje, bo rodzice nie chcieli drugiego psa. Ale tak skutecznie wywieszałam ogłoszenia, że nie znaleźliśmy dla niej nowego domu. I tak oto psina zamieszkała z nami :)

Link to comment
Share on other sites

  • 3 months later...

Baksa - avatar, uratowałam od wrzucenia z mostu do rzeki, niestety jego rodzeństwo miało mniej szczęścia. Byłam 12 letnią "gówniarą" i wracając ze szkoły zobaczyłam wsiowego pijaczynę z wiadrem na moście, jak co chwila rzucał z zamachem takie małe, piszczące "coś". Zdołałam uratować tylko jednego, i to totalnym przypadkiem, bo akurat jacyś ludzie przechodzili i zobaczyli mnie zaryczaną i gościa z 3-4 miesięcznym "jamnikiem który się na targu nie sprzedał". Jaki z niego wyrósł jamnik to nie powiem, bo rozmiarami takiego prawdziwego przekracza co najmniej dwukrotnie (coś jakby miniaturowy labrador).
Tylko żal mi jego rodzeństwa. Ale udało mi się zlokalizować jego brata (został "kupiony" na targu za flaszkę, bo akurat państwo pieniędzy nie mieli, a też chcieli uratować jakąś bidę od pijaka) :P Nic nie zastąpi mi widoku dwóch braci, którzy zostali rozdzieleni w wieku 3 miesięcy i spotkali się po ośmiu latach, żyjąc na dwóch odległych końcach wsi.

Link to comment
Share on other sites

Ja swoją psinę znalazłem generalnie przypadkowo na wsi. Moja praca polega między innymi na "wywiadzie społecznym" ludzi ubogich. Podczas jednego z takich wywiadów zauważyłem, że kobieta u której byłem ma piątkę szczeniaków. Szczeniaki jak to szczeniaki obskoczyły mnie i się przymilały. Wtedy zauważyłem jak bardzo są wychudzone. Właściciel szczeniaków zgodził się bym wziął jednego (tylko na tyle mnie stać finansowo). Nie chciałem sam wybierać by później nie czuć się źle więc właściciel wybrał za mnie.

Link to comment
Share on other sites

Mój Misio sam mnie wybrał, było to 5 lat temu, sierpień, upał, w budynku, w którym pracuję były pootwierane drzwi, ja też miałam uchylone drzwi do pokoju i pewnego popołudnia w tych drzwiach stanął piesek i merdając ogonkiem zaczął się do mnie zbliżać. Nie wyglądał dobrze, wychudzony, z poranioną łapką, ale pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy, że pewnie za kimś przyszedł, zgubił się, chodzi i szuka Pana, więc powiedziałam uciekaj stąd piesku, no i sobie poszedł. Wychodząc do domu już go nie widziałam, ale następnego dnia rano biegał po ulicy, jak go zobaczyłam to już wiedziałam, że Pana to on raczej nie ma. Cały dzień siedziałam jak na szpilkach, wyglądałam przez okno, a piesek cały czas kręcił się po ulicy. Gdy wychodziłam do domu, piesek w przedsionku spał sobie, był taki biedny, że pochyliłam się i pogłaskałam go a on się obudził i zaczął za mną biec, dobiegł za mną do samochodu i jak otworzyłam drzwi poprostu wskoczył mi ma tylne siedzenie. Trochę się przestraszyłam bo w sumie nie wiedziałam co to za pies i w ogóle jak domownicy zareagują na tą niespodziankę, jednak miał takie błagalne spojrzenie, że nie miałam sumienia go nie zabrać. I tak mój Miś jest już ze mną ponad 5 lat i jest najwspanialszym psem na świecie.;)

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...
  • 1 month later...

A Lemmy przyszedł do mnie sobie sam... furtka była otwarta pies wszedł i został :-) miał wtedy 5 miesięcy, własnie zaczynały się wakacje... ktoś musiał go wyrzucić, bo zorientował się, że rasowy owczarek niemiecki to to nie jest...
w związku ze swoimi przeżyciami, nie dawał się wyprowadzić poza płot posesji - bał się, ze znowu ktoś go wyrzuci... ale po 3 miesiącach i pewnej pomocy a przede wszystkim psiego wsparcia psychicznego ze strony jego starszego kolegi... którego już niestety z nami nie ma... Lemmy zadecydował, że spacery są fajne! teraz śmiga na wysokości lamperii jak widzi smycz :D

Link to comment
Share on other sites

Moje wszystkie kundelki były z innej sytuacji...
Perła (1985 - 1996) znaleziona w zaspie śnieżnej... po ogrzaniu i nakarmieniu rodzice planowali oddać ją do schroniska.... skutecznie z siostrą usuwaliśmy "ślady działalności" pieska, aż w końcu stała się ulubieńcem domu.
Kora (1996 - 1998 ) [*] (podobno serce ) znajda szczeniak wielorasowy od suki ON wałęsającej się po osiedlu.
Alfa1 (2001 - 2010) odkupiona "za flaszkę" od żula zmierzającego z reklamówką wypełnioną psem w stronę Przemszy ( rzeka -ściek) w wiadomym celu:diabloti::angryy:
Astra (przeżyła tylko tydzień) kupiona z pseudo-hodowli... niestety. Pomimo wysiłku weta odeszła....
Alfa2 ( ur. 2010. 12.) adoptowana z portalu morusek w styczniu 2011 jako 8 tygodniowy stwór.

[url=http://smajliki.ru/smilie-165474471.html][img]http://s2.rimg.info/e2dcd13198866f2f983fa10d4a670e24.gif[/img][/url]

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

Było to 23.03.2010 roku, wracając ze szkoły zobaczyłam wystraszonego kundelka średnich rozmiarów, który szczekał na wszystko co się tylko dało. Wróciłam do domu wyjrzałam przez okno, a on czekał już pod moim domem z nadzieją, ze znalazł ten wyczekany dom. Po długiej namowie rodziców zgodzili się, aby Figo został, bo zauważyli to, że bardzo się polubiliśmy, a ta psina zaufała mi bezgranicznie po kilku dniach. Teraz prowadzi istnie pieskie życie na wsi gdzie może dokazywać do woli :)

Link to comment
Share on other sites

23.05.2011 r. pod sklepem błąkało się biedne malutkie stworzonko, miało ok. 3 miesięcy skrajnie wychudzone i przestraszone, kuliła się ze strachu przy każdej osobie, która przechodziła obok. Widać, że wcześniej jakiś "człowiek" podnosił na nią rękę. Perełka, bo teraz tak się nazywa jest teraz szczęśliwą, niezwykle radosną roczną sunią. Do tej pory dziękuje Bogu, że pojawiłam się o tej godzinie i tego dnia akurat pod tym sklepem (miałam zamiar iść do innego). Percia wychowała się przy jedenastoletniej jamniczce Psotce, która odeszła od nas 16 lutego tego roku :( dziewczynki mimo kilku sprzeczek bardzo się kochały. (Perła ciągle całowała Psotke po chorym uchu, czego nie znosiła) Jestem w trakcie poszukiwań jamniczki, lub jamnikopodbnej suczki, lecz wszystkie schorniska jakie dotąd mnie zainteresowały są zbyt daleko :(.
Dołączam zdjęcie.
Perełka i Psotka:
[URL=http://imageshack.us/photo/my-images/571/zdjcie01272.jpg/][IMG]http://img571.imageshack.us/img571/4752/zdjcie01272.jpg[/IMG][/URL]

Uploaded with [URL=http://imageshack.us]ImageShack.us[/URL]

Perełka :
[URL=http://imageshack.us/photo/my-images/851/perekaa.jpg/][IMG]http://img851.imageshack.us/img851/6184/perekaa.jpg[/IMG][/URL]

Uploaded with [URL=http://imageshack.us]ImageShack.us[/URL]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='magenka1']a skąd jesteś? byłąś na wątku jamników?[/QUOTE]


z Siedlec (woj.mazowieckie), ale już najprawdopodobniej znalazłam suczkę do adopcji:) Tulę, ze schroniska w Tomaszewa Maz.
[url]http://www.kupsprzedaj.pl/o/tula-porzucona-w-mrozy-jamnisia-z-dzieckiem/1770508[/url]

Link to comment
Share on other sites

no to ja też cosik naskrobię o moim Rufolu :)
we wrześniu 2011 odszedł moj kochany Boro...
szukałam psiaka na Dogo, wiedziałam,że tym razem chcę psa ze schroniska...wybór nie był łatwy, dużo slicznych psiaków czekało na adopcję...a mnie za serducho ujął Rufi właśnie :)
nie obeszło się bez "awarii", ale było warto, kochana i mądra psina z niego ; zaakceptował Zuzę (królika) ale wiewiórki nadal goni :)
no i zapomniałam wspomnieć,że Rufol jechał do mnie aż z Wałbrzycha i dotarł dzięki Dogocioteczkom :)
wszystkie moje futrzaki widnieją w banerku

Link to comment
Share on other sites

Mojego jamniora mam od miesiąca, zabrałam go od znajomych, gdy jego właściciel poszedł do szpitala na odwyk. Wcześniej mieliśmy starego psa ze schroniska, który był zabrany aby spędził swoje ostatnie chwile w normalnym domu, a żył u nad 6 lat :) I sunia którą cała rodziną najlepiej wspominamy, kupiliśmy ją na rynku za 5 zł, a była dla nas bezcenna :)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...