Jump to content
Dogomania

ŁÓDŹ 9-letni rotek bity kijem bejsbolowym!!!!POMOCY!!! za TM [*]


bagira@sara

Recommended Posts

Fotki musisz mieć zapisane na kompie, potem musisz je zrzuciś na jakis serwer - np.
[URL="http://www.imageshack.us"]www.imageshack.us[/URL]

i masz tam takie cuś -
tu gdzie przeglądaj - wybierasz zdjęcie z kompa, resize musi być tak zaznaczone na 640 x 480 i dajesz host-it

Jak się zaladuje kopiujesz ostatni link na dole pod zdjęciem, wchodzisz na dogo - klikasz w żólty widoczek i wklejasz linka - i gotowe!






Link to comment
Share on other sites

  • Replies 369
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Majqa, fatycznie ściągnęłaś na siebie problemy. Współczuję Ci. Ale z drugiej strony popatrz na uśmiechniętą i szczęśliwą mordkę Amorka - warto było. Martwię sie, bo rottki są takie, że bardzo przywiązują siedo opiekuna i będzie przeżywał ponowne rozstanie. Wcale Ci się nie dziwię co do pomysłu wymiany mieszkania. Pewnie starałabym się zrobić to samo. Pamiętam, jak dźwigałam rottweilerkę po schodach. Dawałam radę (pisałam ,że robiłam specjalne "rusztowania" dla psa, żebym mogła go wciągnąć), ale rottweilerce zaczęło i to w końcu sprawiać ból. Musiałam przenieść ją do rodziców na parter, co im znów przeszkadzało... To był i tak koniec drogi, co innego niż w przypadku Amorka, bo moja sunia miała guza uciskającego na kręgosłup. Ale ten koniec wspominam bardzo źle. Było mi ciężko i dlatego Cię rozumiem. Dlatego teraz mam u siebie psy maksymalnie do średniej wielkości, żebym moga je nosić w razie czego na rękach, bo niestety te kilkanaście schodków, w dodatku dość stromych, okazało sie prawdziwym problemem przy dużym, schorowanym psie. Jeśli sama maszp roblem z kręgosłupem, to już w ogóle kłopot. Staram się, jak mogę, pytam, kogo się da, ale u nas jest tak kiepski rejon do wydawania psiaków, że głowa boli. Dlatego zreszta zostałam sama z 4 psami ( wcześniej było ich więcej :roll:). Chciałabym móc coś wymyślić, żeby Amorek mógł zostać z Tobą. To przecudowny pies i tak mi go szkoda... Mam nadzieję, że szybko znajdzie się dla niego kochający opiekun. Tym bardziej, że jak widać na zdjęciach, to bardzo zrównoważony psiak, dogadujący się z innymi psami bez problemu.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Eruane']Majqa, fatycznie ściągnęłaś na siebie problemy.
[COLOR=purple][B]Wiem, wiem, kamień tej sytuacji zaczyna mi już zdrowo ciągnąć za szyję...:-([/B][/COLOR]Współczuję Ci. Ale z drugiej strony popatrz na uśmiechniętą i szczęśliwą mordkę Amorka - warto było. [COLOR=purple][B]Wiem, że warto było, on naprawdę jest przeszczęśliwy (te fotki były zrobione tuż po wspólnym obszczekiwaniu się, podgryzaniu i obcałowywaniu) ale tak jak teraz żyję, żyć się nie da.[/B][/COLOR] [COLOR=purple][B]Nie mam rodziny, którą stworzyłam, jak miewam to doskokowo i to praktycznie co 2gi weekend gdy nie mam zajęć na uczelni.[/B][/COLOR] [COLOR=purple][B]Tęsknię za własnym mieszkaniem, bo tu zaczynam być balastem, czemu akurat się nie dziwię. Wczoraj darłam do Łodzi zrobić te cholerne albumy i z powrotem na zbity pysk by wyprowadzić Amorka, słowem wegetuję od depnięcia w pedał do kolejnej akcji związanej z psinką. Ostatnio po badaniu przez 2 dni Amuś schodził sam ale potem go wnosiliśmy, ten pies sam wyczuwa swój gorszy dzień i skomli u dołu schodów z rozpaczy. Chciałby wejść ale to niewykonalne. U mnie coraz bardziej ograniczone pole popisu z wciąganiem go, bo mam nawrót i pioruńskiego bólu i drętwienia + czasowy niedowład lewej reki. [/B][/COLOR]
Martwię sie, bo rottki są takie, że bardzo przywiązują siedo opiekuna i będzie przeżywał ponowne rozstanie. [COLOR=purple][B]Bez wątpienia będzie przeżywał[/B][/COLOR] :-(. Wcale Ci się nie dziwię co do pomysłu wymiany mieszkania. Pewnie starałabym się zrobić to samo. Pamiętam, jak dźwigałam rottweilerkę po schodach. Dawałam radę (pisałam ,że robiłam specjalne "rusztowania" dla psa, żebym mogła go wciągnąć), ale rottweilerce zaczęło i to w końcu sprawiać ból. Musiałam przenieść ją do rodziców na parter, co im znów przeszkadzało... To był i tak koniec drogi, co innego niż w przypadku Amorka, bo moja sunia miała guza uciskającego na kręgosłup. [COLOR=purple][B]Mój Boże...:placz:[/B][/COLOR]Ale ten koniec wspominam bardzo źle. Było mi ciężko i dlatego Cię rozumiem. Dlatego teraz mam u siebie psy maksymalnie do średniej wielkości, żebym moga je nosić w razie czego na rękach, bo niestety te kilkanaście schodków, w dodatku dość stromych, okazało sie prawdziwym problemem przy dużym, schorowanym psie. Jeśli sama masz problem z kręgosłupem, to już w ogóle kłopot. [COLOR=purple][B]Oj mam, stanowiąc dla neurochirurgów zagadkę- nie powinnam być w takim stanie jak jestem (stanie, któremu przeczą moje wyniki badań). [/B][/COLOR]Staram się, jak mogę, pytam, kogo się da, ale u nas jest tak kiepski rejon do wydawania psiaków, że głowa boli. Dlatego zreszta zostałam sama z 4 psami ( wcześniej było ich więcej :roll:). Chciałabym móc coś wymyślić, żeby Amorek mógł zostać z Tobą. [COLOR=purple][B]Nie chcę by zabrzmiało to jak rodzaj przechwalania się, ale zdaniem najbliższych, znajomych będących w temacie ciężko będzie o kogoś, kto żyje nie z psem, a psem samym w sobie. Takiego joba mam oczywiście i na punkcie suni i przygarniętych kotków, słowem każdego zwierza, które mi wpadnie w łapy i zostaje u mnie. [/B][/COLOR]
To przecudowny pies i tak mi go szkoda... [COLOR=purple][B]Jasne, że przecudowny dlatego nie mogę się oprzeć by go ciągle nie obściskiwać, wycałowywać ,a przy okazji nie płakać z bezsilności. Dzięki mojemu świrowi Amuś (zdaję sobie sprawę, że przegięłam ale nim się zorientowałam było za późno) fenomenalnie reaguje poza Amorem na zawołanie: Amuś, Amonek, Aminek,Ameniek, Amolek, Kwiateczek, Żabeńka, Gwazdeczka, Niuniuś, Maniunie Moje, Iskierko, Maleństwo, Ślicznoto, Syneczek, Kruszynka i....sama się za łeb złapałam jak to teraz przeczytałam. Do tego są jeszcze wszelkie pochodne tych określeń. Otrzeźwiałam łapiąc się na tym, że przybiegł na wolanie Królewno...Cóż, czas na wizytę u lekarza....:roll:[/B][/COLOR]
Mam nadzieję, że szybko znajdzie się dla niego kochający opiekun. Tym bardziej, że jak widać na zdjęciach, to bardzo zrównoważony psiak, dogadujący się z innymi psami bez problemu. [COLOR=purple][B]Jak najbardziej tak, mega równowaga i oddanie człowiekowi. Koty obce go ciekawią, trafiane w domu traktuje jak rzecz na stanie i bez sensacji. Kontakt z dzieckiem - pełna delikatność i kurtuazja, już sprawdziłam...[/B][/COLOR] [/quote]

:-( :-( :-( :-( :-( :-( :-( :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :-( :-( :-( :-( :-( :-( :-( :-( :-(

Link to comment
Share on other sites

Pokazałam właśnie stare zdjecia Amorka i aktualne moje jsiostrze, która też kocha rottweilery i od razu ...łzy w oczach. :-( Taka jest właśnie reakcja ludzi, którzy choć raz mieli rottka pod swoim dachem. Dlateg owciąż mam nadzieję, że uda się mu znaleźć dom u kogoś takiego, kto w dodatku będzie miał dla psiaka odpowiednie warunki.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Eruane']Słów brak... Majqa, jesteś niesamowita. Najlepsza opiekunka, jaka się Amorkowi mogła przytrafić i nie może u Ciebie zostać... :-( Mam nadzieję, że jednak znajdziemy kogoś tak kochającego go jak Ty.[/quote]

Oj Skarbie, Skarbie :-(... Dziękuję za ciepłe słowa...:placz:
Wczoraj jak wróciłam to zaraz przywitałam oba psiaki stałym już "hello" (witam je tak przez dwoje drzwi, więc jak dochodzę do dzielących nas od siebie to trafiam już na niuńki w pełnej gotowości; a propos to "hello" nie jest takie normalne, dźwięk wyciągam wysoko i przeciągam, co na moje kwiatuszki działa najbardziej, haha)...
Wracając do sedna, jak już wtargnęłam do pokoju to rozległ się pisk
i skowyt Amora. Umarłego by obudziło !!! Byłam przekonana, że coś mu jest, uderzył się etc...zamarłam, serce w gardle ale...jak zobaczyłam, że wydał ten upiorny dźwięk po raz drugi i podskoczył odbijając się z czterech, zaczął uskuteczniać piruety, to odetchnęłam. On poprostu cieszył się, że wróciłam i idziemy spacerkować !!!
Dotąd nauczona byłam takich nieludzkich dźwięków Firki (i te znałam) ale ona zdążyła już przeszkolić Amorka i walą teraz w bębenki na dwa fronty.

Z innej beczki...Przywiązanie Amka widać do człowieka jeszcze po jednym...Poza oczywistą wagą patelni z jedzonkiem jest jeszcze waga rzeczy ode mnie (butelka, piłka) chyba, że Firka da radę mu coś podebrać.
Mąż kupił ostatnio 2 kości ze ścięgien (chciałam uniknąć tego, że Amuś obkorowuje patyki; mój Doktor ratował niedawno psa z krowotokiem, któremu patyk wbił się głęboko w krtań, brr....). Wielka kocha dla Amka
i mniejsza dla Firki.
Skończyło się na tym, że musiałam je pozabierać, bo Amuś poza warczeniem wyglądał jak pies Baskerville'ów broniąc kości. Mogło dojść do zęboczynów.
W czym rzecz...nikt, poza mną nie mógł lub nie miał odwagi tknąć kości choć...Amor kompletnie nie wiedział, co z nią robić mało tego, że to może być miłe/ smaczne!
Wstyd przyznać ale sama wzięłam jego kość w zęby, pokazałam, że się ją nosi, liże, obgryza, przy tym mlaska i...tyle zyskałam, że rozbawiłam tym Firkę. Amuś obejrzał sobie mój teatr jednego aktora i nic! Od tej chwili jednak kość stała się dla niego tym cenniejsza i jeśli ją dostanie kładzie przy sobie i pilnuje. Nie daj Bóg by zbliżyła się Firka, a ja spoko, mogę ją pożyczyć i sobie poobgryzać :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Myśląc o nowej rodzince i warunkach dla niego drżę, by znalazł się ktoś, kto zechce go, na moją modłę, doniańczać, właściwsze słowo dopilnować.
Amek nie jest psem specjalnej troski ale wiele rzeczy wymaga uwagi.
Trzeba być uczulonym i np. wychodząc sprawdzić przed ruszeniem drzwiami, czy z tyłu nie została prawa łapka (tu fenomenalnie reaguje na słowo "uwaga nóżka", diabelnie szybko uczy się ten psiak), takich spraw jest masa, wymagają tylko trochę serca, a nie specjalnych cudów.
Mój (dla mnie wyłącznie upierdliwy) patent na 13stopni wchodzenia jest taki:
Podchodzimy od dołu i Amek staje jak wryty, ciężko dysząc i zbierając siły, w oczach ma strach i rezygnację. Wstępnie zostaje u dołu wycałowany
i zapewniony "Dobry piesek (w słowo piesek może wejść każde z wymienionych wcześniej), dobry, dobry, dobry, kochany, mój mężczyzna
(i takie tam pierdoły byle tylko miękkim, łagodnym głosem) itd...".
Mówię "chodź Amuś" a on oczywiście nie wchodzi.
Wchodzę na samą górę na całą długość smyczy, siadam na progu i się do niego mizdrzę, wysyłam dłonią całuski, robię miny, wydaję różne, durne, znane mu odgłosy (które są zawsze zapowiedzią cyrków wariackich, jakie wyczyniamy) i przeplatam stanowczym "Chodź Amorku" a on rozważa, czy warto i przestępuje z nogi na nogę, sapie i popiskuje.
Póki co zazwyczaj na tym etapie w Amka osądzie nie warto się trudzić.
Wracam do niego, znów powtarzam głaskania i to co powyżej i wracam na górną pozycję.
Psinka się poddaje i zaczyna wchodzić, ja szybko zbiegam by askurować go z jak najkrótszej smyczy.
Jeśli ma lepszy dzień i jest pod ręką mąż to maż staje z nim na dole, a ja znikam w domu (zdaniem Amora, bo tak naprawdę chowam się za futryną
i podglądam). Pies szybko przekalkulowuje, co jest ważne i desperacko prze do góry dogonić mnie, a mąż go asekuruje...
Istny cyrk...:roll:...Dlatego się martwię, czy komuś starczy sił i chęci na poznanie Amcia (w nowym miejscu mogą przecież pojawić się jakieś inne przeszkody, a te da się pokonać wzajemnym zgraniem siebie i psa, nauka zawsze jest obopólna, trzeba tylko chcieć !)???

Link to comment
Share on other sites

[SIZE=3][COLOR=red][B]Dziewczyny[/B][/COLOR][/SIZE] :multi: :

Podaję poniżej linki do 4 filmików z Amuniem.
Niestety po części nie wiedziałam, że jestem filmowana i nie przywdzialam stosownego stroju, co gorsza dla podpuszczania Amka hm..."zafilmowały" się moje dziwne ruchy nóg a la Monty Python...qrde, co tam, psiak najważniejszy:


[URL]http://majqa.wrzuta.pl/film/9n3EgPxg3G/[/URL]

[URL]http://majqa.wrzuta.pl/film/2faDcMNo1X/[/URL]

[URL]http://majqa.wrzuta.pl/film/7bbdgie8Xy/[/URL]

[URL]http://majqa.wrzuta.pl/film/sjDDjYOkvC/[/URL]


Jejuś ależ będę musiała być dziś miła dla Mojej Lepszej Połowy :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Nikt do Ciebie nie zagląda Amorku :shake:...Co ja z Tobą zrobię piesinko???
Tyle lat krzywd i kilka tygodni szczęścia...co zrobić by to nie poszło w diabły??? Przypomnij, że szukasz domku z jak najmniejszą ilością schodków,
tylko i aż tyle...:-(

Link to comment
Share on other sites

Kochana biedna psinko, wczoraj obejrzałam twoje filmiki, tak bardzo bym chciała żebyś był szczęśliwy. U nas teraz wychudzona Mimi na tymczasie, i wiem też jak pies cierpi gdy chodzenie sprawia mu ból, nasza sunia rottka ma juz 14 lat i duże zwyrodnienia, ale na szczeście mieszkamy na parterze, choć są dni kiedy ledwo się rusza. Wiem jak wtedy pies cierpi, a ja razem z nim. Podniosę cię Amorku chociaż.

Link to comment
Share on other sites

Świetny ten Amorek na filmach. :loveu: Widać , że uwielbai sie bawić, ale z racji problemów ze nóżkami preferuje zabawy stacjonarne. :p Patrzyłam tak na niego...ech, moje rottki bawiły się baaardzo podobnie, naprawde ten pies wzbudza we mnie wspomnienia. :-( Ale jego szczęście, bo tym bardziej pokazuję jego zdjęcia komu się da. ;) Choć tak naprawdę, to chciałabym, żeby Ci, Majqa, schodów ubyło, bo to by było najlepsze dla Amorka. :roll: :-(

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Eruane']Świetny ten Amorek na filmach. :loveu: Widać , że uwielbai sie bawić, ale z racji problemów ze nóżkami preferuje zabawy stacjonarne. :p Patrzyłam tak na niego...ech, moje rottki bawiły się baaardzo podobnie, naprawde ten pies wzbudza we mnie wspomnienia. :-( Ale jego szczęście, bo tym bardziej pokazuję jego zdjęcia komu się da. ;) Choć tak naprawdę, to chciałabym, żeby Ci, Majqa, schodów ubyło, bo to by było najlepsze dla Amorka. :roll: :-([/quote]


Hm...zabawy stacjonarne- i tak i nie...Sęk w tym, że ja robię wszysto by takie były dla jego dobra. Wystarczy bym dała nogę lub zniknęła z pola widzenia i pędzi za mną lub szuka na ile mu ból pozwala, ryzykując roztrzaskaniem się :placz:...Też bym chciała ubytku schodów. Pani Fortuna ma mnie w dupie, nie wygrywam w totka, a puszczam go jak głupia, z taką intencją :shake:...Wiem, wiem, łudzę się....
Tak jak teraz jest dłużej się nie da...W mojej ocenie scanodyl odnosi marny skutek.To, co trzyma psa na chodzie to kolejny steryd ale do diabła to nie jest rozwiązanie !!! Żaden steryd nie przechodzi bez echa, nie można psiny szprycować nim do upadłego. Brałam to dziadowstwo i wiem, jakie spustoszenie czyni w organizmie.
Kocham tę psinkę jak wariatka i dlatego chcę dla niego wszystkiego co najlepsze...by żył z jak najmniejszym bólem fizycznym...Zadbałam o co tylko mogłam ale wieku i deformacji stawów (a te pociągają cierpienie) nie przeskoczę :-(...Teraz jednoczesnie daję mu miłość, troskę i zmuszam do wysiłku, ten pogarsza jego stan, niweluję to sterydem i tak tworzy się błędne koło...Robota głupiego, cholera...
Jestem bezsilna, zmordowana sytuacją, od 13.09.07 poza domem (jak długo mąż to wytrzyma)...Siedzę na łbie mamie, gdzie tu też już się robi sytuacja podbramkowa. Na weekend uczelniany ściągam męża do dyżuru nad Amkiem, co też jest chore i na dłuższą metę nie wyda. Nie mamy życia rodzinnego, o prywatnym innym już dawno zapomniałam...
Mój zegarek zaczyna niepokojąco tykać...
Gówno, za przeproszeniem, mogę dokonać w domu, w znaczeniu pogrzebaniu w necie i poogłaszania psa, bo tu zero kompa, a w pracy, jakby nie patrzeć jestem po to by pracować i ledwo czasu starcza na info na dogo, korespondencję z Fundacją i wrzutę komentarza na stronę Fundacji...Dziś np. zaraz zasuwam na uczelnię, a teraz odpisuję z laptopa męża (prędkość żadna, co chwilę się zawiesza, strony otwierają w tempie ślimaka)...
Osaczenie sytuacyjne z każdej strony :shake: :placz:.........
Jestem już bezsilna, nie mam pomysłu, a jak jeszcze znaleźć czas by, o ile miałoby się to udać, jechać gdzieś do Krakowa by w TV pokazać Amka...?
Brak mi doby, noce nieprzespane z racji zaostrzenia mojego własnego stanu zdrowia i...nerwów...Wory pod oczami, w nich łzy, zmęczenie totalne, klucha w gardle i psychiczna pętla na szyi...
Do dupy......................

Link to comment
Share on other sites

Majga...czasem mam tak, ze nie chce nawet zajrzec na dogo, by nie widziec tylu psich nieszczęsć:shake: ktoś kiedyś powiedzial, że najlepiej ma ten co nic nie widzi i nie slyszy....moze to i prawda - tylko co by wtedy było z tymi zwierzakami tak uzależnionymi od tych, przez ktorych cierpią:-(

Mam takie doly najczęściej wtedy, kiedy probujemy psa wyrwac, i juz już prawie uratowany...a w ostatniej chwili jest usypiany....bezsilnosć, zlość na caly świat...

ale z drugiej strony - jak spojrzę na uśmiechniętą mordę np. Zgredka - wyciągniętego z psiego obozu w Ligocie - to wiem, ze dla tego uśmiechu warto bylo!:p

Link to comment
Share on other sites

[quote name='andzia69']Majga...czasem mam tak, ze nie chce nawet zajrzec na dogo, by nie widziec tylu psich nieszczęsć:shake: ktoś kiedyś powiedzial, że najlepiej ma ten co nic nie widzi i nie slyszy....moze to i prawda - tylko co by wtedy było z tymi zwierzakami tak uzależnionymi od tych, przez ktorych cierpią:-( [COLOR=purple][B]JA MAM JUŻ RODZINNY ZAKAZ CHODZENIA PO TAKICH PORTALACH I ZWALNIANIA AUTEM PRZY KAŻDYM PSIE, BY SPRAWDZIĆ CO Z NIM JEST. WIEM CO MASZ NA MYŚLI[/B][/COLOR] :-(

Mam takie doly najczęściej wtedy, kiedy probujemy psa wyrwac, i juz już prawie uratowany...a w ostatniej chwili jest usypiany....bezsilnosć, zlość na caly świat...

ale z drugiej strony - jak spojrzę na uśmiechniętą mordę np. Zgredka - wyciągniętego z psiego obozu w Ligocie - to wiem, ze dla tego uśmiechu warto bylo!:p [COLOR=purple][B]PEWNIE, ŻE WARTO (LIGOTĘ NIECH SZLAG....). TEŻ MAM TĘ SATYSFAKCJĘ, GDY PATRZĘ NA POZGARNIANE PSY PO PRZEJSCIACH, POWYRYWANE Z ICH POJEDYNCZYCH PIEKIEŁEK, [/B][/COLOR]
[COLOR=purple][B]A KTÓRE ZNALAZŁY, NAPISZĘ SKRÓTEM "U NAS", CICHĄ PRZYSTAŃ. [/B][/COLOR]
[COLOR=purple][B]TO, CO JEST W MOIM WCZEŚNIEJSZYM POŚCIE, TO WYRAZ TEJ KONKRETNEJ, AKTUALNEJ BEZRADNOŚCI, DOTYCZĄCEJ I PSA MNIE SAMEJ.[/B][/COLOR] [/quote]

:placz::placz::placz:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Eruane']Ta bezradność faktycznie dobija... :-([/quote]

Hm...generalnie to mnie już bardziej dobić się nie da...Odbyliśmy z mężem naradę, a właściwie "bezradę"...ja praktycznie tylko słuchałam. To, co mówił nie miało wydźwięku złośliwego choć tak, ktoś patrząc z boku, mógłby odebrać.:-(
Zdaniem męża, poza oczywistymi przeszkodami w adopcji psa, wynikającymi z natury ludzkiej, upodobań (strach przed rasą, wiek Amka etc...to, o czym pisałyśmy) istotny problem jest po stronie samego Amorka. Jemu poprostu odpierniczyło na moim punkcie, w czym zdaniem męża miałam istotny udział (dowiedziałam się, że to, co robię z dowolnym zwierzakiem, którym się opiekuję graniczy nie z racjonalnie wyważoną troską a...chorobą psychiczną). Króciutko, przykładowo wypunktowując, nikt, rzekomo przy zdrowych zmysłach: nie poświęca tyle czasu pielęgnacji psa/ kota itd...(niewystawowego zwierzaka), leczeniu, nie wycałowuje gdy tylko jest okazja, nie szczeka, warczy lub miauczy dla radochy zwierzaka, nie gryzie się z nimi i nie walczy, nie woła na kawał byka "Królewno", nie śpi z wszystkim , co się rusza w łóżku lub na podłodze, jeśli to coś nie może się wskrobać, nie śpiewa psu "Stokrotki polnej" na zbiorczej klatce schodowej, nie zamraża w lodówce nieżywego szczura (by na rodzinnej działce dnia następnego wyprawić mu pogrzeb), nie przenosi na okrągło ślimaków ze ścieżek po deszczu żeby nie były rozdeptane itd...itp...
Ta lista była znacznie dłuższa...NO I CO, QRDE ,Z TEGO, ŻE TAKA JESTEM !!! ??? NORMA TO POJĘCIE WZGLĘDNE...!!!
A wracając do Amka...Mąż kolejny raz go obserwował, jak byłam na uczelni. Na podwórku pies uskuteczniał ciągłe poszukiwania mnie, szczekał
i popiskiwał przy furtce. Nie jadł, póki nie wróciłam.
Standardowo natomiast dostaje wraz z sunią małpiego rozumu jak usłyszy dźwięk auta.
Z dnia na dzień jest coraz gorzej, bo Amkowi na coraz dłużej włącza się "smędzidło"- wydaje non stop taki dźwięk jak psujący się/ zamoczony gwizdek/ dogorywający czajnik, tak długo dopóki nie znajdę się w polu widzenia (tzn. nie stanę się niewolnikiem 2 pomieszczeń, które ma wraz sunią do penetrowania). Musi mieć mnie w zasięgu wzroku. Podnosi głowę na każdy mój ruch, patrzy czujnie, czy nie daję dyla. Bywa, że i smędzi gdy jesteśmy razem ale to z kolei daje się szybko opanować, wystarczy pozwolić dać się wylizać po twarzy, wsadzić jego łepek jak wiaderko pod sweter, wymiętolić Amka, "potrzaskać po pysiu", dać się "pogryźć"
w ramach walki i jest spokój...
Mąż uważa (ciągle odwołuję się do jego zdania), że ciężko będzie się Amkowi przestawić na kogoś innego, zgryzota go zje. Jesli ktoś mu ofiaruje siebie jak ja, to wcześniej, czy później on to odwzajemni ale...jeśli miałby trafić w jakąś zbiorówkę do kojca, skończy się z samej tęsknoty szybciej niż ustawa przewiduje.
Hm...temat rzeka...
Teraz, przez najbliższe dni do 100% uwagi musi dojść mi jeszcze 100%.
Z przyczyn wyjazdowych mąż dorzucił mi od 1.11 jeszcze nasze koty
z Łodzi (aktualnie chcą mamie roznieść mieszkanie, chodzą jak rakiety
i kombinują; mama sama też ma dzięki temu podniesiony poziom adrenaliny)...
Na jednym poziomie mieszkalnym jesteśmy wobec tego my 2 i 9 zwierząt,
wymagających grafiku konfiguracyjnego, by to ogarnąć.
Pominę już te podwórkowe...:shake:
Tego się chyba na trzeźwo nie da przeżyć...:ices_bla::drinking:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='majqa']Zdaniem męża, poza oczywistymi przeszkodami w adopcji psa, wynikającymi z natury ludzkiej, upodobań (strach przed rasą, wiek Amka etc...to, o czym pisałyśmy)[/QUOTE]

Z jednej strony tak ,z drugiej - latwiej wyadoptować takiego starszego psa niż starszego mieszańca. Powód jest właśnie taki, że ludzie mający słabość do rasy, chcą pomóc. I na to liczę. Ci, którzy mieli rottki , wiedzą, że ich zła sława to bzdura i oni się tym nie przejmą. Tak sobie przypomniałam, jak kiedyś pewien myśliwy "uświadamiał" mnie ,że rottweilery są złe, bo miał jednego i go gryzł, a teraz jest mądrzejszy i ma już gończego. Pytam, czy go nie gryzie - a on mówi - owszem, gryzie i to jak, ale jest miejszy. ;) Ludzie znający rottki nie mają co do nich obaw, a raczej na takich w tym wypadku należałoby liczyć. Choc ktoś inny z wielkim sercem też jest mile widziany.

[QUOTE]istotny problem jest po stronie samego Amorka. Jemu poprostu odpierniczyło na moim punkcie, w czym zdaniem męża miałam istotny udział (dowiedziałam się, że to, co robię z dowolnym zwierzakiem, którym się opiekuję graniczy nie z racjonalnie wyważoną troską a...chorobą psychiczną). [/QUOTE]

Rottki takie są. One sie przywiązują dość silnie. Moje chorowały, kiedy wyjeżdżałam. Chorowały też bardzo, gdy rozstawały się ze sobą. Te psy na przykład źle znoszą izolację od rodziny.

[QUOTE]
Króciutko, przykładowo wypunktowując, nikt, rzekomo przy zdrowych zmysłach: nie poświęca tyle czasu pielęgnacji psa/ kota itd...(niewystawowego zwierzaka), leczeniu, nie wycałowuje gdy tylko jest okazja, nie szczeka, warczy lub miauczy dla radochy zwierzaka, nie gryzie się z nimi i nie walczy, nie woła na kawał byka "Królewno", nie śpi z wszystkim , co się rusza w łóżku lub na podłodze, jeśli to coś nie może się wskrobać, nie śpiewa psu "Stokrotki polnej" na zbiorczej klatce schodowej, nie zamraża w lodówce nieżywego szczura (by na rodzinnej działce dnia następnego wyprawić mu pogrzeb), nie przenosi na okrągło ślimaków ze ścieżek po deszczu żeby nie były rozdeptane itd...itp...
[/QUOTE]

Ja też poświęcam mnóstwo czasu zwierzakom i nie ma znaczenia, czy wystawowe. :p Wycałowuje i ściskam, jak tylko jest okazja. Też warczę jak karcę i piszczę, gdy się bawimy. Na rottweilerki mówiłam "maleństwa" i "dziewczynki", a jak je wołalam z podwórka, to sąsiad, chłop ze wsi, patrzył jak na wariatkę (nadmienię może, żę lubił moje rottki, ale do końca ich życia głaskał je linijką przez ogrodzenie, bo w telewizji mówili, że to straszne psy;)). Psom też śpiewałam, szczególnie po przejsciach, bo to uspokaja. Znam gościa, który lękliwej rottce, która ukrywała się, po przywiezieniu jej do domu, w piwnicy, przeczytał nocami całą książkę siedząc z rottką w tej piwnicy, a po tym lęki zaczęły znikać. A w lodówce trzymałam kiedyś papugę i też miałą pogrzeb. Ślimaki i żaby też przenoszę. :cool3:

[QUOTE]
Ta lista była znacznie dłuższa...NO I CO, QRDE ,Z TEGO, ŻE TAKA JESTEM !!! ??? NORMA TO POJĘCIE WZGLĘDNE...!!!
[/QUOTE]

Też tak uważam. Poza tym, skoro nie tylko ja robię takie rzeczy, to już jesteśmy dwie, a skoro tak, to może jest nas więcej. A jak jest więcej takich ludzi to już nie odmienność. Można tak do tego podejść. ;)

[QUOTE]
A wracając do Amka...Mąż kolejny raz go obserwował, jak byłam na uczelni. Na podwórku pies uskuteczniał ciągłe poszukiwania mnie, szczekał
i popiskiwał przy furtce. Nie jadł, póki nie wróciłam.
Standardowo natomiast dostaje wraz z sunią małpiego rozumu jak usłyszy dźwięk auta.
[/QUOTE]

Z autem to normalne. Ale nad taką jakby psychiczną jego separacją, to popracowałabym dla jego dobra.

[QUOTE]Z dnia na dzień jest coraz gorzej, bo Amkowi na coraz dłużej włącza się "smędzidło"- wydaje non stop taki dźwięk jak psujący się/ zamoczony gwizdek/ dogorywający czajnik, tak długo dopóki nie znajdę się w polu widzenia (tzn. nie stanę się niewolnikiem 2 pomieszczeń, które ma wraz sunią do penetrowania). [/QUOTE]

Znam ten odgłos czajika. ;)

[QUOTE]
Musi mieć mnie w zasięgu wzroku. Podnosi głowę na każdy mój ruch, patrzy czujnie, czy nie daję dyla. Bywa, że i smędzi gdy jesteśmy razem ale to z kolei daje się szybko opanować, wystarczy pozwolić dać się wylizać po twarzy, wsadzić jego łepek jak wiaderko pod sweter, wymiętolić Amka, "potrzaskać po pysiu", dać się "pogryźć"
w ramach walki i jest spokój...
[/QUOTE]

Chyba troszke inaczej popracowałabym z nim. Napiszę Ci na priva jak.

[QUOTE]
Mąż uważa (ciągle odwołuję się do jego zdania), że ciężko będzie się Amkowi przestawić na kogoś innego, zgryzota go zje. Jesli ktoś mu ofiaruje siebie jak ja, to wcześniej, czy później on to odwzajemni ale...jeśli miałby trafić w jakąś zbiorówkę do kojca, skończy się z samej tęsknoty szybciej niż ustawa przewiduje.
[/QUOTE]

Może tak być. Ale jeśli trafi na odpowiednią osobę, niekoniecznie tak będzie. Kiedy miałam rottkę na przechowaniu, najpierw była frajda - miała wakacje. Długie spacery z moimi psami, wyżerka, pomieszczenia do obwąchania. Przez pierwsze godziny nie stresowała sie, ale pod wieczór się zaczynał czajnik :roll:, potem łaziła jak chora po pokojach, w nocy to samo, spała tylko jeśli spała ze mną w łóżku, rano było lepiej, ale jeszcze niezbyt dobrze. Czasem po jednym, dwóch dniach było juz ok. Rottek , którego miałam czasowo 5 miesiecy, wpadł w nowym domu w coś na kształt depresji, ale bardziej z tęsknoty za stadem niż za mną. A właściciele mieli mało czasu dla niego. Wieczorne długie spacery nie wystarczyły, zeby ukoić jego ból. W końcu przywykł, ale sądzę, ze go to zmieniło. Sądzę jednak, że to kwestia ludzi. W każdym razie w tym wypadku żałowałam,że się z nim rozstałam.

[QUOTE]
Hm...temat rzeka...
Teraz, przez najbliższe dni do 100% uwagi musi dojść mi jeszcze 100%.
Z przyczyn wyjazdowych mąż dorzucił mi od 1.11 jeszcze nasze koty
z Łodzi (aktualnie chcą mamie roznieść mieszkanie, chodzą jak rakiety
i kombinują; mama sama też ma dzięki temu podniesiony poziom adrenaliny)...
Na jednym poziomie mieszkalnym jesteśmy wobec tego my 2 i 9 zwierząt,
wymagających grafiku konfiguracyjnego, by to ogarnąć.
Pominę już te podwórkowe...:shake:
[/QUOTE]

Ho ho... :roll: Ciężko będzie. Ale ja się tak stresowałam z 7 psami na raz, w dodatku nei wszystkie się tolerowały. Przeżyłam. Najgorszy jest początek, potem wypracowuje się jakiś system. Ale łatwo to nie jest. :shake:
[QUOTE]
Tego się chyba na trzeźwo nie da przeżyć...:ices_bla::drinking:
[/QUOTE]

:stormy-sad:Co tu zrobić, co tu zrobić...
:drink1:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Eruane']
Rottki takie są. One sie przywiązują dość silnie. Moje chorowały, kiedy wyjeżdżałam. Chorowały też bardzo, gdy rozstawały się ze sobą. Te psy na przykład źle znoszą izolację od rodziny. [COLOR=magenta][B]TO SIĘ DA ZAUWAŻYĆ...[/B][/COLOR]

Ja też poświęcam mnóstwo czasu zwierzakom i nie ma znaczenia, czy wystawowe. :p Wycałowuje i ściskam, jak tylko jest okazja. Też warczę jak karcę i piszczę, gdy się bawimy. Na rottweilerki mówiłam "maleństwa" i "dziewczynki", a jak je wołalam z podwórka, to sąsiad, chłop ze wsi, patrzył jak na wariatkę (nadmienię może, żę lubił moje rottki, ale do końca ich życia głaskał je linijką przez ogrodzenie, bo w telewizji mówili, że to straszne psy;)). Psom też śpiewałam, szczególnie po przejsciach, bo to uspokaja. Znam gościa, który lękliwej rottce, która ukrywała się, po przywiezieniu jej do domu, w piwnicy, przeczytał nocami całą książkę siedząc z rottką w tej piwnicy, a po tym lęki zaczęły znikać. [COLOR=magenta][B]GOŚĆ MANIANA !!![/B][/COLOR] A w lodówce trzymałam kiedyś papugę i też miałą pogrzeb. Ślimaki i żaby też przenoszę.
:cool3: [COLOR=magenta][B]NO I POWALIŁAŚ MNIE NA KOLANA !!! NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ ŻEBY ZOBACZYĆ MINĘ MĘŻA, JAK "CIĘ" POCZYTA !!!:evil_lol:[/B][/COLOR]

Też tak uważam. Poza tym, skoro nie tylko ja robię takie rzeczy, to już jesteśmy dwie, a skoro tak, to może jest nas więcej. A jak jest więcej takich ludzi to już nie odmienność. Można tak do tego podejść. ;)
[COLOR=magenta][B]TA RADA TO JEDNO,CO MNIE TRZYMA :multi: !!![/B][/COLOR]
Z autem to normalne. Ale nad taką jakby psychiczną jego separacją, to popracowałabym dla jego dobra. [COLOR=magenta][B]CZEKAM NA WSKAZÓWKI I BARDZO O NIE PROSZĘ!!![/B][/COLOR]
Znam ten odgłos czajika. ;) [COLOR=magenta][B]SKÓRA CIERPNIE !!![/B][/COLOR]
Chyba troszke inaczej popracowałabym z nim. Napiszę Ci na priva jak.
[COLOR=magenta][B]OKI !!![/B][/COLOR]


Ho ho... :roll: Ciężko będzie. Ale ja się tak stresowałam z 7 psami na raz, w dodatku nei wszystkie się tolerowały. Przeżyłam. Najgorszy jest początek, potem wypracowuje się jakiś system. Ale łatwo to nie jest. :shake:
[COLOR=magenta][B]SYSTEM JUŻ WYPRACOWANY TYLKO SAME ZACZYNAMY SIĘ W NIM GUBIĆ, TAM GDZIE JESTEM Z AMKIEM NIE MOŻE BYĆ KOTÓW ZE WZGLĘDU NA MASĘ RZECZY, KTÓRE MOGĄ "ZAŁATWIĆ", ONE Z KOLEI CHCĄ SIĘ DO MNIE DOSTAĆ I ZDROWO NAD TYM PRACUJĄ ![/B][/COLOR]
[B][COLOR=#ff00ff]OGÓLNIE NIEMOŻLIWE ZAPĘTLENIE SYTUACYJNE...[/COLOR][/B]

:stormy-sad:Co tu zrobić, co tu zrobić...
:drink1:[/quote]

OTWORZYĆ DRZWI !!! PRZETRWA NAJSILNIEJSZE :evil_lol: !!!

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...