Jump to content
Dogomania

Szerlok pocieszyciel


Recommended Posts

Potwierdzam :). Było super! Zamek Książąt Mazowieckich znam od lat 50tych i z radością stwierdzam, że co kolejne 10 lat, zmienia się na korzyść. Przed nami, dalsze wycieczki z Kolbergiem po Kraju -  nie! z Irenasem po Mazowszu. Następna Opinogóra, czyli Muzeum Romantyzmu i Gołotczyzna, czyli pozytywizm i Aleksander Świętochowski. Byliśmy tam przed laty, chętnie pojedziemy znowu, zobaczyć, co się zmieniło :). Piękna nasza Polska cała! 

  • Downvote 1
Link to comment
Share on other sites

I niemałą. A dziś podobno bardzo gorąca na dodatek i parząca. Tzn. kazali w telewizorze uważać na słońce, bo indeks uv ma być bardzo wysoki. Odnosi się to zwłaszcza do osób o jasnej karnacji, których w tym kraju nie brakuje. Czyli UWAŻAJCIE na siebie!

Dziś na spacerze nad Narwią towarzyszyły  nam dwa bociany. One nieszczególnie się boją moich psów, Szerlok i Juka puściły się biegiem w stronę jednego z nich, a ten leniwie poderwał się na jakieś dwa metry i spokojnie usiadł troszkę dalej. Na szczęście psy zniechęciły się do latającego pluszaka. Już się bałam, że je podziobie. Ciągle pamiętam historię z jakiejś książki o zwierzętach, gdzie bocian (niechcący) udziobał psa w oko, co skończyło się niestety śmiercią czworonoga. 

Link to comment
Share on other sites

Sieć ludzi dobrej woli na całym świecie działa! Przed chwilą miałam telefon z ... Norwegii z prośbą o wizytę przedadopcyjną pod Szelkowem Starym (a dokładnie w Magnuszewie Dużym)!!! Chodzi o czteromiesięczną suczkę onkę, wyszarpaną niemal gwałtem i przemocą od "rozmnażacza". Jej mamy nie udało się zabrać, bo potwór podobno wydał ją kolejnemu potworowi ("będą ładne szczenioki!" - To pod Bełchatowem, stąd te szczenioki), mimo, że ktoś już jechał jej na ratunek. Serce się kroi. No, ale mała ma szanse na dobre życie. Jadę tam jutro w południe. W rozmowie pani od ewentualnego domu brzmiała fajnie, zobaczymy jak to wygląda na miejscu. Trzymajcie kciuki, żeby wszystko się okazało w porządku.

Link to comment
Share on other sites

I była fajna! "Wyceniłam" ją na jakieś 35 +, bezpośrednia, sympatyczna gaduła, bardzo zaangażowana w ratowanie różnych psich i kocich nieszczęść. Wieś bardzo ładna, domek nieduży i STRASZNIE zabałaganiony (sama jestem bałaganiarą, ale nie dorastam tej pani do pięt w tej dziedzinie! Dla niej wyraźnie porządek w chacie ma znacznie mniejsze znaczenie niż dobrostan zwierząt, które ma pod opieką), za to działka 3 000 m2, z czego 800 wybieg dla psów, używany na przykład jeśli ktoś się, boi wejść na podwórko, kiedy cała szóstka tam urzęduje. 3 onki, jedna onka i dwie kundelki: mała baaardzo stareńka i siedmioletnia czarnulka z siwym pyszczydłem. Psy radosne, wesołe i przyjacielskie. Kopidoły jeszcze większe od Psotki. Ale na terenie wybiegu, podwórka nie ruszają. Zadbane, ani za chude ani za grube. W domku cztery koty (jedna kotka po prostu cudo: mieszaniec z persem, puchata,  jasno ruda), niewychodzące odkąd jeden z ferajny gdzieś przepadł w przyrodzie. Też spokojne i przyjazne w stosunku do człowieka, chociaż - jak to koty - z większym dystansem. Specjalnie dla psów został dobudowany dość duży ganek, w którym stoją posłania i sofa.

Pani pracuje w Warszawie, ale ma jakiś taki rodzaj pracy, który pozwala jej mieszkać na wsi i spokojnie zajmować się psami i kotami. Nie dopytywałam dokładnie, co to za zjaęcie. Coś związanego z BHP.  Ogólnie bardzo pozytywne wrażenie. Myślę, że dobrze będzie podtrzymać z nią kontakt - jeszcze jedna "pozytywnie zakręcona" w temacie zwierząt.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Niestety fajna pani nie dostanie Jagi (tak nazwano onkę)! Przysłała mi sms, że widziała ogłoszenie, że nadal szukają dla niej domu. Jednak "Norweżka" chyba za bardzo przejęła się tą sterylką przed pierwszą cieczką! Przecież pani Beata nie zrobiłaby tego sama, ale u weta, czyli gdyby było za wcześnie, on by zaprotestował. Tak się nam przynajmniej wydaje. No, trudno. Jakby kto słyszał o młodej once do wzięcia, dajcie znać. Pani Beata poszukuje towarzystwa dla dwuletnie Brego, którego energia roznosi, a reszta towarzystwa, znacznie od niego starsza, i ciężko znosi jego durną i chmurną młodość.

Link to comment
Share on other sites

Szczerze? Ja zawsze zastanawiam się, po co komu kolejny pies, skoro ma taki zwierzyniec, i bałagan, jak mówisz?.......... Coś tymczasem, coś znalezionego - ok, ale brać kolejną dużą sunię jako towarzysza do zabaw, to trochę nieodpowiedzialne wg mnie.......

  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

Dodam jeszcze, że ONkom nie wystarczy pełna micha i bezpieczny teren do biegania. One wymagają kontaktu z człowiekiem, szkolenia itp, na które tam raczej szansy nie było. Co innego, gdy pies stary i chory i jest wzięty na dożycie w dobrych warunkach. Ale takiej młodej suni, szkoda. 

Link to comment
Share on other sites

Jaga ma parwowirozę.

Wydaje mi się, że jesteście zbyt krytyczne. Dlaczego młodej suni szkoda do kochającego domu? Stado sprawiało wrażenie szczęśliwego. A może uważacie, że jak bałagan, to trzeba dzieci zabrać, bo znaczy się rodzice sobie nie radzą? Może komuś po prostu bałagan nie przeszkadza - są ludzie i ludziska. Według mnie każdy ma swój próg bałaganu, po przekroczeniu którego zaczyna sprzątać. I te progi są BARDZO różne. Jedni odkładają na półkę książkę, którą właśnie czytają, kiedy idą na siku (miałam takiego maniakalnego szefa), a innym nie przeszkadza rozrzucone ubranie i niepozamiatana podłoga. Na przykład mnie. I co z tego?

Link to comment
Share on other sites

Niedobrze z tą parwowirozą :(, ale mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy, bo to młodziutka sunia i z pewnością ma fachową pomoc.  

Irenko, wiadomo, że każdy z nas ma inne kryteria bałaganu i chyba nie w tym tkwił problem. Od lat "siedzę w owczarkach" i mam świadomość, że jest to rasa pracująca. Owczarek, który jest młody, zdrowy i nie ma zajęcia, to pies nieszczęśliwy i zwichrowany psychicznie, uciekinier i szkodnik.  Stąd biorą się psy lękliwe, agresywne, niszczące wszystko i szczekające na okrągło. Owczarek kocha pracę ze  swoim opiekunem. Jest psem o wysokiej inteligencji użytkowej. Pracą, może też być aktywny spacer, w czasie którego pies się czegoś uczy, coś utrwala. I musi być nauczony posłuszeństwa. Starsze ONki już nie wymagają tyle pracy. Coraz bardziej im zależy na spokoju, bezpieczeństwie, ale zawsze będą potrzebowały bliskiego kontaktu z człowiekiem. Nie wiem, czy mając 6 psów w domu i kilka kotów, oraz pracując zawodowo, ma się czas na szkolenie młodego ONka. Myślę, że to wzięto pod uwagę. 

Link to comment
Share on other sites

Nie miałam wrażenia, żeby Bergo był zwichrowanym psychicznie uciekinierem i szkodnikiem. A to niespełna dwuletni onek. W teorii oczywiście masz rację, jednak pies, jak każde żywe stworzenie, dostosowuje się do warunków, w których przychodzi mu żyć. I to bez względu n a rasę.  Oczywiście ideałem jest opiekun, który cały czas poświęca swojemu podopiecznemu, ale sama wiesz, że ideał nie istnieje. Przecież nawet będąc na emeryturze nie masz tyle czasu, żeby zajmować się wyłącznie Bliss czy Lerką! Jeśli chodzi o panią Beatę, nie wiemy jak wyglądają jej spacery z psami, czy są "aktywne" czy nie. Ja tylko mówię, jakie odniosłam  wrażenie na temat jej stada: widziałam radosne, zupełnie nieagresywne psy, które się słuchały swojej opiekunki. I buntuję się przeciwko takiemu jednoznacznemu osądzaniu ludzi po pozorach. Nie każdy opiekun większej liczby zwierząt to oszalały "zbieracz", bo przy odrobinie złej woli tak można by zakwalifikować wszystkie dt i hoteliki dla psów czy kotów.

Link to comment
Share on other sites

Mamy.

Dzisiaj byliśmy w Opinogórze Górnej. To co najlepiej zapamiętałam, to piekielny wrzask setek gawronów gniazdujących na drzewach w parku. Hitchcockowe "Ptaki" się nie umywają!

Poza tym zdziwiło mnie nieco kawaleryjskie podejście do konserwacji zabytków: na miejscu starego dworu rodziny Krasińskich w 2008 roku postawiono "chotomowską rezydencję", czyli ogromne domiszcze o bardzo skomplikowanym dachu, z dwoma ogromnymi kolumnami przy wejściu - po prostu szał ciał! Oryginalny dwór był długą chałupą o niewyszukanym kształcie. Podobnie rzecz się ma z domkiem ogrodnika - biedniutką. walącą się chałupinę zastąpił dworkopodny domek z lakierowanego drewna. Dobrze, że chociaż w tymże domku podają przepyszną szarlotkę (ja jadłam z bitą śmietaną i lodami, też bardzo dobrymi). Fajnie natomiast powiększono oranżerię, w której teraz odbywają się koncerty. Do neogotyckiego pudełkowatego budynku dostawiono przeszklone konstrukcje metalowe. Bardzo lubię takie połączenia starego z nowym (troszkę jak na zamku w Ciechanowie).

Mieliśmy tez okazję obejrzeć zaloty pawia do dwóch obojętnych pawic. Nastroszył się, napuszył, ogon sobie zarzucił praktycznie na głowę i dreptał szaleńczo wokół obu pań, pogruchując, a one całkowicie go olały! Biedaczek, po kilku minutach zniechęcony spuścił ogon i skrzydła i poszedł w drugi kąt woliery. Życie pawia nie jest lekkie.

Był jeszcze bażant złoty, który dopraszał się jedzenia, kogutek i kurka japońskie oraz bażant z baardzo długim, kolorowym ogonem (nie wiem, jaka to odmiana), pani bażantowa, cała w brązach i szarościach oraz bażanciątka. Takie brązowo żółte kurczaczki. Mniejsze papugi się pochowały na nasz widok, a ara, zaczęła nerwowo wspinać się po siatce woliery, nadaremnie próbując od nas uciec.

Z rzeczy mniej interesujących były ołowiane żołnierzyki, cała masa obrazów, nie tylko romantycznych, chociaż to Muzeum Romantyzmu, no i fajne stare meble. Ogólnie bardzo udana wyprawa.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

W zeszłym roku byłam z moimi kobietkami z KGW w Opinogórze i skansenie w Sierpcu (organizuję raz w roku szkolenie wyjazdowe, czyli, jak myślą moje panie, wycieczkę) - bardzo nam się podobało :) I do tego pyszny obiad w restauracji pod Sierpcem :)

W tym roku pojedziemy do Podlaskiego Ogrodu Ziołowego w Korycinach :) Napisałyśmy projekt i mamy pieniądze od gminy :)

A ja w poniedziałek jadę na wakacje! Ośrodek Wczasowy w Wildze. Jeszcze walizeczka nie wyciągnięta, jeszcze ostatnie pranie nie zrobione (też macie takie wrażenie, że akurat trzeba zabrać te rzeczy, które masz na sobie lub nosiłaś wczoraj i koniecznie trzeba je uprać? a potem oczywiscie wybierasz inne). Zawozi nas, Anię, Kenię i mnie, nasza Agusia. Zostajemy do poniedziałku 19 lipca. Wykupiłyśmy całodzienne wyżywienie, jak za dawnych czasów. Zabieram leżaczek na wszelki wypadek, bo może nie być w domku, dwie książki i krzyżówkę. I dobre buty, bo zamierzamy dużo chodzić i odwiedzić każdy kątek znajomy z wakacji sprzed lat, no pięćdziesięciu :)

Link to comment
Share on other sites

Ale super, Malagosku! Kolejna podróż sentymentalna, tyle, że dłuższa! Mam nadzieję, że wrzucisz jakieś zdjęcia! A ta moja Wólka wakacyjna, o której Ci wspominałam, to była Wólka Przybojewska nad Wisłą. Udanego retro urlopu z Siostrą :)). 

Link to comment
Share on other sites

A ja Ci jutro przywiozę trzecią książkę, która  powinna Cię natchnąć żądzą rzucenia się do piekarnika po powrocie do domu! Jak Ci mówiłam, kryminał taki sobie, ale za to przepisy!...

Ogród ziołowy brzmi niezwykle interesująco! Czekam na sprawozdanie, żeby rozważyć podążenie Twoim (a właściwie Waszym) śladem.

Link to comment
Share on other sites

Usłyszałam dziś rano, że ministerstwo ochrony (???) środowiska rozważa możliwość odstrzału łosi, na które nie można polować od 15 lat. Powód: zdarzają się wypadki samochodowe z ich udziałem. Podobno rocznie 150 000 kolizji z udziałem zwierząt. Ile z tego to są łosie, nie wiadomo, ale pan Szyszko wyraźnie ma ochotę sobie postrzelać do czegoś większego niż bażanty wypuszczane z klatki, wymyślił więc taki problem. Usłyszałam też, że z wielkim trudem udało się odbudować populację łosi, gatunku zagrożonego wyginięciem w Polsce, a teraz - bo jest ich 30 000 - będą do nich strzelać. Czy naprawdę nie ma sposobu na tych szaleńców? 

Link to comment
Share on other sites

Mnie to już ręce opadają i głowa pęka od tych szaleństw.

U nas z kolei podobno jest za dużo danieli.Masakra.Dziki okoliczne pola ryją tak,że nawet pastuch prądowy nie pomaga a te debile za daniele się zabiorą

Łosie też spacerują po mojej okolicy.Jest to cudowny widok jak samiec z kilkoma łaniami idzie majestatycznie przez las.

Nie tak dawno,może ze 4 lata temu wyśmiewałam się ze szwagra,że widział w naszym lesie łosie,wydawało mi się to niemożliwe , bo w pobliżu nie ma bagien ani podmokłych terenów.

Link to comment
Share on other sites

A wystarczy tego towarzystwa nie dokarmiać! Przyroda sama wie najlepiej, ile danego gatunku powinno się urodzić w zależności od podaży jedzenia. Ja bym zakazała jakichkolwiek polowań na cokolwiek i dokarmiania.

A w Dyszobabie dziś znowu były zawody wędkarskie. Na moje pytanie: czy coś pani (bo były  i panie!) złowiła? usłyszałam odpowiedź: osiem małych rybek. Zaszokowana mówię: małe to chyba trzeba zostawić przy życiu. A ona mi na to - w czasie zawodów wszystkie się tylko łapie i z powrotem wypuszcza. No pięknie, myślę. A wbijanie haczyka w pyszczek to nic? Rozmawiałam dziś o tym, powiedziano mi, że to nie boli, że nie szkodzi itp. itd. Zaraz mi się przypomniało, że kiedyś (zdaje się jeszcze dość niedawno) noworodki operowano bez znieczulenia, wychodząc z założenia, że ich układ nerwowy jest jeszcze nierozwinięty. Włos się na głowie jeży! Skąd ludzie biorą takie przekonania?

Sama przeżyłam usunięcie trzeciego migdała na żywca (choć nie byłam już noworodkiem). Zapewniam Was, że bolało jak cholera!

Link to comment
Share on other sites

Nie tylko my mamy kłopoty z przyrodą. Wczoraj dostałam zdjęcie z Toronto, gdzie grasują miernikowce. To nie jest fotografia z początku wiosny tylko z dnia 10 czerwca br!

.picasa.ini

IMG_0414.JPG

 

Liszki zwisają z drzew, wszystko jest w "pajęczynie", moja kanadyjska przyjaciółka mówi, że spacery z psem stały się przez to obrzydliwe. Ale to pewno najmniejszy kłopot. Czy takie objedzone do żywego drzewa mają szanse przetrwać?

Link to comment
Share on other sites

Jak pisałam, nad Narwią w Dyszobabie od czasu do czasu odbywają się zawody wędkarskie. W tym roku odbyły się już dwa razy. Łowią też okoliczni mieszkańcy. Nie wiem kto, czy jedni czy drudzy, nie uznaje za stosowne sprzątać po sobie. Dziś rano na spacerze zastałam kupki zgniecionych puszek po piwie. Ładnie zebrane w stosiki. Czyżby ktoś sobie wyobrażał, że jakaś służba porządkowa je uprzątnie? Czy to naprawdę taki problem wrzucić śmieci do reklamówki i zabrać ze sobą, żeby wyrzucić do kosza na śmieci? Pewno powiecie, że jestem naiwna, że to mnie jeszcze dziwi. Tyle, że to mnie nie dziwi, a wkurza! Przy najbliższej okazji, jak zobaczę wędkarza, to mu nawrzucam.

Link to comment
Share on other sites

A skąd będziesz wiedziała, że to on zostawia puszki? Może objedziesz tego jedynego, który po sobie sprząta? Może lepiej się pożal przed nim  na brudasów ;). Niestety, budzenie w miejscu wypoczynku, jest u nas powszechne - weźmy choćby plaże na Brzuze, żeby daleko nie szukać :((. 

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...