Jump to content
Dogomania

Szerlok pocieszyciel


Recommended Posts

To był oczywiście żarcik! Przecież zdaję sobie sprawę, że trudno będzie ustalić, który to taka fleja (jak to się mówi na Kujawach). A skarżyć to się już skarżyłam organizatorom zawodów w zeszłym roku i rzeczywiście dopilnowali, żeby było czysto. To wczorajsze, jak podejrzewam, to niezrzeszeni wędkarze - pijaczkowie, czyli najgorsi, bo do nich nic nie przemawia.

Link to comment
Share on other sites

Właśnie doszłam do wniosku, że emerytura jest absolutnie cudowna, kiedy inni są w pracy. Weekendy i wakacje w Dyszobabie to koszmar - nieustająco warczą kosiarki, wrzeszczą dzieci, a myśliwy odzywa się do ukochanej żony w te słowa: "tobie się chyba we łbie poj...bało!

Link to comment
Share on other sites

U nas na działkach jest  bardzo mało dzieci, a i domki bardziej oddalone są  od siebie. Bardziej od tych działkowych  kosiarek, czy pił do drewna, przeszkadzał mi w środę borujący w betonie sąsiad, jak wpadliśmy na jeden dzień do miasteczka. Nie ma tego złego, co by na gorsze nie wyszło ;). 

Link to comment
Share on other sites

No, a wyobraź sobie, że u myśliwego przez ostatnie dwa miesiące codziennie piłowano kostkę brukową, raz nawet do 22.30! Kiedy wczoraj usłyszałam, że mili sąsiedzi koszą trawę jakąś wyjątkowo hałaśliwą kosiarka spalinową, w pierwszym odruchu chciałam dzwonić i błagać o ciszę, ale potem doszłam do wniosku, że kiedy to mają robić, jak przyjeżdżają raz na dwa - trzy tygodnie? Jakoś to przetrwałam. Włączyłam sobie radyjko z Beethovenem i innymi klasykami, które dość skutecznie zagłuszało wizg i zajęłam się czymś konstruktywnym (a konkretnie robieniem maty węchowej). Jak się okazuje przy odrobinie dobrej woli i to można przetrzymać. Dlatego tak mnie wkurzają ludzie czepiający się innych o byle co, zamiast się zająć własnym życiem.

 

PS Ekolodzy odnieśli malutkie zwycięstwo: zniesiono zakaz wchodzenia do Puszczy!

Link to comment
Share on other sites

Niech mi ktoś wytłumaczy mechanizm takiego działania: zbieramy śmieci po sobie (głównie puszki po piwie), pakujemy je w worki na śmieci, po czym całość zostawiamy obok tlącego się ogniska i spokojnie odjeżdżamy. Czy to wiara w istnienie jakichś służb porządkowych na wsi? Głupota? (od tlącego ogniska spokojnie mogą zająć się łąki, a od nich stojące na skarpie domy). Takie zapijaczenie, że już nic nie kojarzymy? No, ale dlaczego więc zbieramy te puszki do kupy i wkładamy do worków na śmieci? To może skleroza? Może alkohol przyspiesza procesy sklerotyczne?

Postaram się wypatrzyć te orły i sokoły i dam im popalić, bo o ile śmieci można zabrać zamiast nich, to jak łąka zajmie się od ogniska, trudniej będzie ugasić. Co za durnie!

Hej! Przyszło mi coś do głowy: przecież ci wędkarze (pożal się Panie Boże) muszą mieć kartę, czyli są gdzieś zarejestrowani. Tak ich pewno pojedynczo nie wytropię, ale mogę zgłosić "całokształt" do Związku, niech oni spróbują tym towarzystwem potrząsnąć. Co o tym sądzicie?

Link to comment
Share on other sites

No dobra, skoro nikogo nie interesuje to, co piszę o śmieciuchach, to opowiem Wam, czego dowiedziałam się od wędkarzy. Otóż, jeden mówił o Jeziorach Sieluńskich. Są trzy, a jednym z nich jest jezioro Dyszobabskie, o którym myślałam  jako o rozlewisku Narwi. A tu niespodzianka - to resztka starorzecza sprzed kilkuset tysięcy lat z własnym dopływem świeżej wody! Tak przynajmniej napisano w sieci. Niestety informacji na temat tych jezior jest bardzo mało, właściwie tylko o rybach, które można w nich łowić, bo interesują się nimi tylko wędkarze. Pozostałe dwa jeziora to Sieluńskie i Nowe (i tu nastąpiło zabawne qui quo pro językowe: wędkarz mi mówi, że jedzie nad nowe jezioro, no to się pytam dlaczego nowe, czy to jakiś niedawno zrobiony zalew, czy co. A on się śmieje i oznajmia, że ono się tak nazywa. Wniosek - szyk wyrazów w polskim też ma znaczenie, wbrew temu, co się wszystkim wydaje!) Jeziora SIeluńskie powoli zarastają. I tu dylemat "szyszkowy": zostawić sprawę przyrodzie, czy starać się je utrzymać przy życiu, bo jednak dają jakiś dochód?

Drugi z kolei wędkarz, młody chłopak "miejscowy", czyli z Dyszobaby, opowiedział mi o kościółku, który podobno stał na jeziorem Dyszobabskim. Ponieważ nie ma po nim nawet kamienia, pytam co się z nim stało. Myślałam, że został zburzony w czasie działań wojennych (do tej pory pełno tu okopów i transzei), bo stał tam przed wojną. ZAPADŁ SIĘ! Aż trudno mi uwierzyć, że to prawda. Przecież taka historia to turystyczna kura znoszące złote jajka!

(No, ale co ja się dziwię. W Inowrocławiu jest cała dzielnica, która się zapadła, ta okolica nazywa się "Zarwane" (i słusznie!), ale z tego co wiem, też nie stanowi żadnej atrakcji turystycznej. Chyba brak nam zmysłu biznesowego.)

Link to comment
Share on other sites

3 godziny temu, konfirm31 napisał:

Patrzę i podziwiam :). Brawo, Irenko :*). Ale....... przenieś bazarek do wątku bazarkowego, bo teraz jest  na psach do adopcji. Oczywiście, nie wiem, jak to zrobić :(((

konfirm z tego co mi wiadomo to tylko admin może przenieść irenas musiałaby zrobić jeszcze raz.

 

Link to comment
Share on other sites

Jestem!

Po urlopie, wypoczęta wychodzona, ze tak powiem (średnio 11 km dziennie robiłyśmy z Anią - kupiła krokomierz i kilometromierz) wracam do pracy :)

1 lipca organizujemy jako koło gospodyń konkurs kulinarny, dostałyśmy pieniądze z urzędu gminy i mamy moc roboty!

Link to comment
Share on other sites

9 godzin temu, konfirm31 napisał:

W dawnych czasach, administracja na dogo, działała całkiem sprawnie, potem - nie działała wcale. Ciekawe, jak jest teraz? Najważniejsze, że maty wydziergane i bazarek w szczytnym celu uczyniony :). 

Jak na razie - cisza! 

Malagosku, to chyba musiałaś zrzucić co nieco ze swojej osoby? Przy tak intensywnym chodzeniu... A jakie potrawy są przewidziane w tym konkursie? Brzmi niezwykle interesująco.

 

PS Odezwały się dziewczyny od Dżetty - biedaczka ma zapalenie trzustki! Brzmi poważnie, tym bardziej pieniądze się przydadzą.

Link to comment
Share on other sites

Jak znosicie tę pogodę? Boleję, że nie mam basenu w ogrodzie, bo bym pewnie w nim przesiedziała cały dzień. Ale 8 lipca znów wyjeżdżam na tydzien, hurrraa!!

Zebrałam kwiaty czarnego bzu na nalewkę, już nastawione w słoju. Na razie z cukrem i plastrami cytryny muszą puścić sok, potem spirytusik i będzie pychotka :)

Link to comment
Share on other sites

17 minut temu, malagos napisał:

Zebrałam kwiaty czarnego bzu na nalewkę, już nastawione w słoju. Na razie z cukrem i plastrami cytryny muszą puścić sok, potem spirytusik i będzie pychotka :)

Ech, kusicielka!

A teraz będzie mniej przyjemnie. Pan Sławek i spółka robią mi podjazd (to informacja dla osadzenia opowieści w realiach). Pana Sławka "naraił" mi Konfirm (dziękuję) i w zasadzie bardzo jestem z niego zadowolona (zasuwają jak małe trolejbuisiki i robią bardzo starannie!), ale odbyłam z nim rozmowę o sterylizacji i kastracji psów. I tu już jest mniej miło. Pan Sławek ma onkę (oraz Żwirka, pół rocznego szczeniaczka, którego wszędzie ze sobą wozi, co sympatyczne). I nie wysterylizuje jej bo... zgadnijcie. "Będą takie ładne szczeniaki". Na moje pytanie, co z tymi szczeniakami zrobi, odparł, że nie zastanawiał się jeszcze nad tym problemem. Klasyka.  Mój wywód o bezdomności, wyrzucanych psach, głodnych i nieszczęśliwych, przejeżdżanych przez samochody itp., itd. skwitował stwierdzeniem, że kastracja to kalectwo (Też typowe. Nie sterylizacja, tylko kastracja). Taki sympatyczny człowiek! Szkoda.

 

PS Mnie jakoś ta pogoda nie przeszkadza. Mam nad podziw dużo energii, co nie zdarzyło się już dawno. Może motywuje mnie perspektywa przyjazdu mojej "angielskiej" siostry - pedantki. Czyli sprzątam i porządkuję, żeby znowu nie usłyszeć pytania, czy ja mam depresję, że taki bałagan w domu. (Hi, hi, hi!)

Link to comment
Share on other sites

Niestety, Irenasie, tak to wygląda i pewnie nieprędko się zmieni. Psy i inna żywina u Pana Sławka, źle nie mają, przygarnia też bezdomne psiaki, ale na kastrację  ma takie poglądy, jak większość społeczeństwa. Mój drugi wet  z MM, jest zapalonym myśliwym, chociaż ma ogromne serce dla zwierzaków. Jedząc mięso zwierząt hodowanych, transportowanych i zabijanych w strasznych   warunkach produkcji przemysłowej, też nie jesteśmy bez winy wobec naszych braci mniejszych. Z przemysłem drobiarskim i nabiałem, też nie lepiej :((

Kto jest bez winy, niech rzuci kamieniem... 

 Żwirek jest przygarnięty ze  żwirowni i stąd jak wiesz, ma takie imię. 

Link to comment
Share on other sites

Kiedy pan Sławek pracuje u mnie, Żwirek zostaje w domu, bo wzbudził niezwykłe zainteresowanie u mojej gadziny. Teraz za każdym razem, kiedy pan Sławek przyjeżdża wszystkie lecą sprawdzić, czy go nie ma w samochodzie.A biedactwo strasznie się ich przeraziło. Dobrze więc, że zostaje w domu. Po co go stresować.

Zgadzam się z Tobą co do zasady, jednak ludzie, którzy pracują w rzeźniach chyba nie nazywają swojej pracy sportem ani rozrywką, prawda? I na upartego można uznać, że mięso jest jednak człowiekowi potrzebne (przynajmniej niektórzy tak twierdzą) do życia. Natomiast strzelanie do bażantów wypuszczanych z klatek już nie. (Tak, a propos - słyszeliście, że Puszcza Białowieska została zgłoszona do UNESCO podstępem? Czy to szaleństwo się kiedyś skończy?) I to prawda, że całą swoją energię powinniśmy skoncentrować na warunkach w jakich się hoduje i zabija się zwierzęta tzw. "rzeźne", jeśli już nie potrafimy się bez nich obyć. 

Link to comment
Share on other sites

Któraś z veganek napisała, że płaczemy nad losem psów,  nad talerzem z kotletem schabowym, ocierając łzy udkiem z kurczaka i coś w tym jest.

Co do warunków pozyskiwania mięsa na nasze stoły, to trzeba o nie walczyć....ale obawiam się, że raczej w walce o rynek zbytu,  wygra to tańsze, czyli...  :(((((. 

Póki co, podpisuję petycję, nie jem ssaków, ograniczyłam nabiał, kupuję jajka z wolnego wybiegu, kurczaka zagrodowego, jak dostanę. Pomagam w miarę możliwości psom i Kotom.  Tylko tyle mogę zrobić, żeby zmniejszyć ilość cierpienia zwierząt. 

Link to comment
Share on other sites

No tak, możemy tylko próbować pomagać w najbliższym otoczeniu. Jak sobie pomyślę, jaka natura jest okrutna i obojętna, nie tylko człowiek, to zastanawiam się jaki zły duch, za jakie grzechy, po co i dlaczego obdarzył ludzkość empatią. Zwierzęta mają pod tym względem lepiej. Obchodzi je tylko ich własne przeżycie (no i jeszcze potomstwa, ale też umiarkowanie i do pewnego momentu) i już. A my zadręczamy się cierpieniem innych istot, zamartwiamy stanem naszej planety, dręczymy do końca życia losem naszych dzieci, wnuków i prawnuków (jak kto ma) zamiast myśleć "co będzie to będzie, po mnie choćby potop."

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...