Marycha35 Posted November 4, 2013 Posted November 4, 2013 [quote name='Poprawna']Jestem na Zaproszenie Marychy... Jestem z Warszawy. Pięć lat temu odszedł mój psiak. Też chorował na padaczkę. Też nie miał guza. Też miał tzw. padaczkę genetyczną. Może mój wpis nie zabrzmi optymistycznie, ale jest na pewno prawdziwy, bo sama przez to przechodziłam i wspominam to jak jakiś koszmar. Mojego psa też prowadził dr Lenarcik i prof. Lechowski. Psiak brał luminal i brom 2 razy dziennie w wysokich dawkach. Mniej więcej co miesiąc musiał mieć analizę krwi na nasycenie lekami. Ataki bywały raz na miesiąc, czasem pół roku był spokój, a bywało i tak, że było 4-5 dziennie (a własciwie w nocy). Ponieważ mieszkam w bloku, a po ataku pies wył i szczekał, wyprowadzałam go na spacer i potrafiłam tak z nim chodzić całą noc przy 20 stopniowym mrozie czy deszczu, bo tylko spacer go uspakajał. To było strasznie ciężkie życie i tylko ogromna miłość do psa i jego przywiązanie do mnie, pozwalało nam jako tako funkcjonować. Teraz z perspektywy czasu, wcale nie jestem przekonana czy postąpiłam słusznie ratując mu życie kilkanaście razy. Umarł w wieku 8 lat, na atak serca po kolejnym ataku padaczkowym w Klinice na Ursynowie .... Pod koniec życia miał już klopoty z chodzeniem... Bromek zrobił swoje (wiotczenie mięśni). Wtedy gdy wracałam z pracy - czołgał się do mnie ... A mnie dusiło od płaczu .... że nie mogę mu pomóc. Ci lekarze też rozkładali ręce ... Trudna decyzja... wiem :([/QUOTE] Dzięki ogromne za obecność i wpis. Bardzo trudne są takie decyzje, ale jeśli psiak cierpi i nie można mu pomóc... Może ten nowy wet dr coś doradzi... Cholera jasna, ciężka sprawa! Quote
Poprawna Posted November 4, 2013 Posted November 4, 2013 Ataki padaczkowe trwają krótko (1-3 min. chociaż mnie wydawały się wiecznością), natomiast dochodzenie do siebie po ataku trwało kilka godzin. Po ataku pies ma zaburzenia wzroku, słuchu, węchu, jest potwornie słaby, nie wie co się z nim dzieje. Koszty utrzymania psa chorego na padaczkę są ogromne: odpowiednia karma, leki, suplementy diety, wizyty u wetów, częste badania USG pod kątem czy leki nie robią spustoszenia, pobyty w szpitalu (gdy jest więcej jak 4 ataki pod rząd nie wolno podawać już wlewki tylko psa pogotowie zabiera do szpitala). Gdy nie masz zaplecza finansowego - nie dasz rady .... Spróbuj może zainteresować psiakiem jakąś fundację. Quote
Marycha35 Posted November 4, 2013 Posted November 4, 2013 Faktycznie, może ktoś pomoże, jakaś organizacja, fundacja???? MICHAŁ PIRÓG???;) Quote
Delph Posted November 4, 2013 Author Posted November 4, 2013 [B]Marycha35: [/B] No moje, oczywista rzecz :razz: Ujęcie najbardziej atrakcyjnej ich strony :diabloti: Po lewej lękliwa sunia, która wcześniej miała wiecznie podkulony ogon, po prawej ten co miał rozerwany pysio. Oboje mają po kilkanaście lat (chociaż wierzyć się nie chce, jak na nie patrzę, ale nijak inaczej w rachunkach nie chce wyjść, mam udokumentowany ich 5 letni pobyt w schroniskach). Jakbyście chcieli poczytać historie z happy endem, to tutaj: [URL="http://www.dogomania.pl/forum/threads/138378-Nasz-kochany-Felek-zostaje-na-stałe-w-DT-!!-Warszawa"]Bestseller ;-) - Felek[/URL] [URL="http://www.dogomania.pl/forum/threads/111214-Krecik-wygrał-walkę-o-życie-iiiiii-MA-RODZINę-!!!-)"]Mój pogryziony - Krecik/Jagger[/URL] [URL="http://www.dogomania.pl/forum/threads/197384-Leki-psychotropowe-Proszę-o-pomoc"]Moja sunia, może komuś się przyda jak ma lękliwego psiaka - Cofi[/URL] [URL="http://www.dogomania.pl/forum/threads/191737-Przytulanka-Cofi-zostaje-na-stałe-w-DT-)"]I jej wątek ogólny[/URL] [URL="http://www.dogomania.pl/forum/threads/237358-Seiko-staruszek-wrócił-z-adopcji-schronisko-śmierć-Ma-DT-potrzebne-wsparcie"]Mój obecny "tymczasowicz" staruszek - Seiko/Iggy[/URL] [URL="http://www.dogomania.pl/forum/threads/172871-połamana-pogryziona-w-ciąży-AMSTAFKA-Świercze-Ma-dom"]Połamana pitbullka - Laleczka[/URL] Resztę możecie sobie wyszukać :eviltong: Ale nie są takie ciekawe ;-) Większości zwierzaków nie zakładałam wątków, chyba że informacyjne, w celu szukania domów. Jak pisałam, nie proszę o pomoc, gdy sama sobie świetnie radzę, po Wam głowę zawracać. [B]lilk_a[/B]: To ja już nic z tego nie rozumiem :shake: Informację dostałam od wetów i potwierdziła ją w rozmowie moja znajoma od koteczki, że ma u siebie taki przypadek. Ja nie wiem, nie miałam nigdy nerkowca u siebie... [B]Poprawna:[/B] Ja również dziękuję za wpis. Zdaję sobie sprawę z tego wszystkiego. Jak znaleźć kogoś, kto zajmie się padaczkowym psem i zrobi to odpowiedzialnie? Do tego jeszcze inne dolegliwości Sajuki. Podejrzewam, że gdybym nie miała Sajuki u siebie, tylko miała się wypowiedzieć, to doradzałabym uśpienie. Tylko jak ja mam to zrobić? Ona się właśnie do mnie przytula i patrzy mi w oczy... Jeszcze nigdy nie poniosłam takiej porażki.. A do tego tak naprawdę nie wiemy, na co dokładnie Saj jest chora. Może to coś uleczalnego, co po wyleczeniu spowoduje, że ataki nie będą tak silne, a dzięki lekom nie będzie ich w ogóle? Fundacja, z którą mam kontakt nie ma funduszy na leczenie Saj. Pozostałe nie kwapią się do przejęcia padaczkowca. Może źle szukam. Tylko gdzie ją umieszczą? W boksie w hotelu? Kanapową sunię z padaczką? I znowu zmieni dom, będzie się tułać? A jak dojdzie do nieudanej adopcji? Mnie nie chodzi o to, żeby pozbyć się problemu, jak innym. Ja chcę tej suni pomóc. Quote
Poprawna Posted November 4, 2013 Posted November 4, 2013 W wolnej chwili - przeczytaj proszę wątek Felka, który też chorował na padaczkę i heroiczną walkę Jego opiekunki o zdrowie psiaka [URL]http://wartagoldena.org.pl/forum/viewtopic.php?t=1998[/URL] Quote
sleepingbyday Posted November 4, 2013 Posted November 4, 2013 [quote name='Delph']To nie doświadczenie, tylko pech do najgorszych przypadków :diabloti: Weci jak mnie widzą, to się śmieją co tym razem za zagadkę prowadzę :evil_lol:[/QUOTE] pech, ale i doświadczenie przez to spore. nawet, jeśli niechciane Felka pamiętam, a jakże! sajuki - najbardziej męczy mnie fakt, ze to może się okazac cos tak prostego i do wyleczenia, jak to sztuczne futerko zawnięte w trawę... być moze warto obgadać z jakims wetem, w kierunku której choroby wykonac badania w pierwszej kolejności, bo teorii jest sporo, ale któreś są - ważniejsze czy bardziej prawdopodobne od innych. bo tak - jeśli kamieni się nie leczy, to może zostaw,y takie badania na koniec, a jeśli np. powiklania po starej boreliozie sa prawdopodobniejsze niż coś innego - to sprawdzić pod tym kątem? ale też co lekarze mówili w kwestii jej ew. komfortu zycia, szans na poprawę - co może ci pomóc w decyzji, czy walczyć, czy dać jej odetchnąć w zaświatach. Quote
Poprawna Posted November 4, 2013 Posted November 4, 2013 [quote name='sleepingbyday']ale też co lekarze mówili w kwestii jej ew. komfortu zycia, szans na poprawę - co może ci pomóc w decyzji, czy walczyć, czy dać jej odetchnąć w zaświatach.[/QUOTE] Często wetom zadawałam to pytanie. Zawsze dostawałam jednakową odpowiedź: Taką decyzję to musi Pani sama podjąć. Jedynie dr Sumińska powiedziała mi takie zdanie: Ja się kieruję taką zasadę, że dopóki pies ma chociaż jedną radość z życia - nie podejmuję decyzji o eutanazji. Dlatego walczyłam o mojego psa do końca. On kochał mnie i kochał jeść :) Quote
sleepingbyday Posted November 4, 2013 Posted November 4, 2013 boże, bo ktos walczy do połowy, czy jak? my pytamy, gdzie ten koniec - widzisz róznicę? nie chodzi o to, żeby weci zadecydowali za nas, ale żeby dali podstawy merytoryczne do decyzji - którejkolwiek. Quote
Poprawna Posted November 4, 2013 Posted November 4, 2013 Odnoszę czasem wrażenie, że z lekarzami jest tak jak z prawnikami. Bardzo dużo mówią, ale przyciśniesz do muru .... to zaczynają kluczyć. Nigdy nie dostajesz konkretnej odpowiedzi ;) Quote
Elazar Posted November 4, 2013 Posted November 4, 2013 [B]Delph[/B], podpowiem z własnego doświadczenia. Mam 11 letnią labradorkę, u której zdiagnozowano padaczkę w 3 roku życia. Wet, który ją prowadził próbował różnych środków m.in. luminalu ale bez widocznych efektów. W końcu zaordynował Phenytoinum WZF i to był strzał w "dziesiątkę". Przez pierwszy okres "nasycania" ataki były częste i wyglądało na to że lek nie działa. Ale po około miesiącu zaczęło się poprawiać, ataki stały się lżejsze, bez utraty przytomności i były dużo krótsze. Leczenie trwało około 2 lat ale dziś moja Luka praktycznie nie ma ataków i od 2 lat nie bierze żadnych leków. Może warto spróbować... Quote
lilk_a Posted November 4, 2013 Posted November 4, 2013 (edited) [quote name='Poprawna']W wolnej chwili - przeczytaj proszę wątek Felka, który też chorował na padaczkę i heroiczną walkę Jego opiekunki o zdrowie psiaka [URL]http://wartagoldena.org.pl/forum/viewtopic.php?t=1998[/URL][/QUOTE]zaczęłam czytać wątek ......................... i już mnie to denerwuje !!! prawdopodobnie dostał narkozę ketaminową ... no pogratulować podejścia do psa z choćby podejrzeniem padaczki ... no tak... doczytałam, z ketaminą Edited November 4, 2013 by lilk_a Quote
Panna Marple Posted November 4, 2013 Posted November 4, 2013 Przelew w drodze-100zł:lol:. Powiem tak-wiem, że to niekoniecznie się Wam spodoba-jeśli nie ma ani jednego lekarza, który daje jakąkolwiek szanse na sensowne życie, dla mnie sytuacja jest bez wyjścia. Tymbardziej, że Sajuki nie ma DS, jej szanse adopcyjne są niewiele większe od zera. Przepraszam...:-( Quote
mdk8 Posted November 4, 2013 Posted November 4, 2013 wiecie co? czytam dokładnie wszystko na tym wątku i nigdzie nie znajduję jednoznacznego stwierdzenia żadnego lekarza,że to jest padaczka na 100%. A dlaczego wet nie chce zrobić badań na babeszjozę tylko stwierdza,że nie ma typowych objawów. Wiem,że to są koszty ale czy jednak nie warto spróbować? Na jednym z wątków - Owczarki Iwony- czytałam historię psiaka,który gasł w oczach. Też były badania , leki, weci rozkładali ręce ...pies odszedł. Iwona zdecydowała się zrobić sekcję. Okazało się , że żaden wet nie wpadł na pomysł aby zrobić usg żołądka/tylko miał rtg/. Pies połknął piłkę i przyrosła mu do ściany żołądka. Rtg tego nie wykazało a gdyby zrobili usg to by psa uratowali..... Quote
Delph Posted November 4, 2013 Author Posted November 4, 2013 Dotarły wpłaty od [B]mdk8[/B] i [B]Tianku[/B], uaktualniłam pierwszy post. Ogromne podziękowania od Sajuki :Rose: A więc tak, ochłonęłam i pojechałam jeszcze raz do mojej lecznicy. Z weterynarzami tam jestem zaprzyjaźniona, więc rozmawiamy całkiem szczerze. Najpierw było, że sytuacja Sajuki jest beznadziejna, nie tylko zdrowotna, ale też w kwestii znalezienia domu i finansów. Tak jak piszecie, nie usłyszy się od lekarza o rozwiązaniach radykalnych, więc nikt nie mówił o usypianiu. Było tylko o beznadziei i konieczności dalszych badań, które nie wiadomo czy coś wykażą. Wreszcie zapytałam wprost, czy uśpilibyście ją, gdyby była zwykłym pacjentem, przyszła "z ulicy" w takim stanie jak jest teraz i z tymi wynikami, ale z właścicielem. Natychmiastowa odpowiedź, "oczywiście, że nie". Mnie to wystarcza, jak dla mnie sprawa jest jasna. To, że poprzedni opiekunowie chcą, abym ją uśpiła, że nawet dzisiaj osoba od lat pomagająca zwierzętom i mająca do nich olbrzymie serce powiedziała, żebym ją uśpiła to.... dla mnie za mało. Jeżeli weterynarze nie mają MEDYCZNYCH podstaw do uśpienia, to ja tego nie zrobię. Postaram się ulżyć Sajuki w cierpieniach, wyleczyć to, co się da. Jeżeli mi się nie uda, dopiero wtedy pozwolę jej odejść, ale muszę mieć pewność, że próbowałam i zrobiłam co się dało. Później było kolejne wnikliwe czytanie badań, długa rozmowa, moje wypytywanie o wszystko, co tu rozważamy. A więc tak (mam nadzieję, że nic nie pokręcę, nie jestem weterynarzem, a rozmowa była długa): - Nie chcą robić testów na choroby odkleszczowe, bo przy pasożytniczych są podwyższone eozynofile i coś jeszcze (skracam, bo nie wszystko pamiętam, a nie chcę czegoś palnąć), a Saj ma te parametry nawet zaniżone. Nie ma innych typowych objawów. To spore koszty, a wynik nie daje pewności. Jak się uprę, to zrobię, ale moim zdaniem nic na siłę, może jeszcze nie teraz, zaraz napiszę dlaczego. - Mimo wszystko kał warto zbadać, bo odrobaczyć ją trzeba, a lepiej tego w ciemno nie robić przy padaczkowcu, dostałam pojemniczki na kupę. - Tarczycę warto zbadać, koszt duży, ale po pierwsze prof. Lechowski to naprawdę nie byle kto, a po drugie moim weterynarzom też coś nie gra z jej tuszą i ospałością. Wygląda to na problemy metaboliczne. Trzeba wykluczyć niedoczynność, bo ta ma wpływ na ataki padaczkowe, więc jest to ważna sprawa. - Saj ma zarówno w badaniach sprzed roku, jak i w obecnych niski poziom cukru. To może wywoływać utratę przytomności i ataki padaczki. Mam zalecone podawanie jej kilka razy dziennie małe porcje jedzenia. - Długo rozważaliśmy rtg. Najpierw było, że stanowczo robić, bo przy okazji oglądania nerek sprawdzimy, czy nie ma zwyrodnień w kręgosłupie, które mogą dawać objawy silnego bólu. Wreszcie stanęło na tym, że na razie nie, bo: - Doktor zaczął badać Sajuki palpacyjnie. Wstępnie chodziło o ten kręgosłup, ale jak już zaczął macać, to macał wszystko ;-) Pies sobie spokojnie stał, nie zwracając na nic uwagi. I w pewnym momencie nasza flegmatyczna i łagodna Saj się odwinęła. Ponowny ucisk w tym miejscu i powtórka. Nie reagowała tak przy nacisku na nerki (a te jak wiadomo są wrażliwe nawet jak są zdrowe), stąd opinia, że to raczej nie kamienie. Na kręgosłup też nie reagowała. Reakcja była na ucisk okolic pęcherza, doktor się zaśmiał, że jakby to był pies, to by powiedział, że to prostata :evil_lol: Mógłby to być problem z kikutem macicy (Saj jest po sterylce), ale wtedy podobno widać by to było na usg. Prawdopodobnie chodzi o pęcherz, ewentualnie może coś na końcu jelita grubego, co wywołuje silny ból. Podsumowując, przyjęliśmy metodę priorytetów proponowaną przez [B]sleepingbyday [/B];-) Mam podawać Sajuki nospę dwa razy dziennie, furagin, rutinoscorbin, do tego to co do tej pory, czyli Luminal i wit.B. Chodzi o to, żeby spróbować jej ulżyć, może się uda. Badania na razie tylko niezbędne, czyli: tarczyca (z dodatkowym cukrem, to kilka złotych więcej, a warto sprawdzić) i zbieram kupę z trzech dni, mocz zależnie od tego co się będzie działo przez najbliższe dni. Innego wyjścia chyba na razie nie mamy, trzeba trochę popróbować, bo nie mogę czekać na następny napad bólu. [B]mdk8[/B]: Dwóch neurologów dr Lenarcik i prof. Lechowski potwierdzili, że poprzednie ataki były typowo padaczkowe, niestety :-( Saj ma przepisany Luminal i na czarną godzinę Relsed. Odkąd podaję, ataków nie ma. Możliwe, że jakaś dodatkowa choroba wzmacnia te ataki i pogłębia padaczkę, np. niedoczynność tarczycy. Możliwe też, że jak opanujemy inne dolegliwości dawkę leków przeciwpadaczkowych będzie można powoli i stopniowo zmniejszać (co trzy miesiące nie więcej niż -25% dawki, tylko jeśli ataki przez ten czas w ogóle się nie pojawią). Ale nie da się przewidzieć do jakiego momentu i nie ma gwarancji, że będzie można je kiedykolwiek odstawić. Quote
lilk_a Posted November 4, 2013 Posted November 4, 2013 czyli wiadomości w sumie nie takie złe , wierzę że wszystko da się "ogarnąć" Quote
Poker Posted November 4, 2013 Posted November 4, 2013 Czytam sobie i się wypowiem. Napady mogą przebiegać jak padaczkowe ,a nie musi być to padaczka. Może zrobić jej krzywą cukrową i krzywą insulinową(nie wiem czy tę drugą robi się u psów) w krwi? Quote
sleepingbyday Posted November 5, 2013 Posted November 5, 2013 może jej powtórzyc usg wątpiów ze wskazaniem na pęcherz i kikut macicy? to akurat mozna za darmochę, jak wiesz. skoro tam jest bolesnośc to tym też trzeba się zająć. coś było proponowane, bo albo nie doczytalam, albo nie ma. Quote
Delph Posted November 5, 2013 Author Posted November 5, 2013 Pytałam o cukrzycę na początku naszej drogi, bo też mi pasowało: otyłość, ataki, ospałość, głód. Podobno to nie to, ale jeszcze raz dopytam dla pewności i poproszę o uzasadnienie. Jest jeszcze jedna rzecz. Wczoraj doktor powiedział, że jej okresowe złe samopoczucie i dziwne zachowanie to mogą być tak naprawdę ataki padaczki, tylko takie, nie wiem jak to nazwać, ukryte? Nie ma drgawek, bo bierze Luminal, ale źle się czuje. Podobno szansa na to jest znikoma, takie coś bardzo rzadko się zdarza. Ale piszę, co usłyszałam. Za mną kolejna nieprzespana noc. Wieczorem u dr Saj się czuła nawet dobrze, za to w nocy dala mi popalić. Od 4:00 rano zaczęły się wędrówki po domu, piszczenie, wycie, zaczepiała mnie i wyraźnie czegoś chciała. Byłyśmy na spacerze, dałam nospę, furagin, rutinoscorbin (tak jak miałam dawać), dałam trochę karmy jak nie przechodziło, bo myślałam, że może napad głodu. Wreszcie Saj zaczęła dobijać się do wyjścia na balkon, wypuściłam, a ta położyła się na balkonie. Po chwili zaczęła wędrować po balkonie, usiadła. Nie chciała wracać. W domu dyszała, nie wiem czy z bólu, zdenerwowania, czy gorąca (nie mam ciepło w mieszkaniu, dużo wietrzę). No ale przecież nie zostawię jej na balkonie, jest zimno, a ona chora. Wciągnęłam na siłę i tak sobie nie spałyśmy do rana. Zdrzemnęłam się od siódmej do teraz. Wyszłam przed chwilą z nią na spacer, a ta mała zołza radosna, ogon do góry i próbuje gonić ptaszki :mdleje: Wykończy mnie ta psina, mówię Wam. Quote
sleepingbyday Posted November 5, 2013 Posted November 5, 2013 połóż jej na balkonie coś izolującego, ale pozwalaj jej tam przebywać, skoro chce - ona jest zimnolubna z definicji, plus jeszcze nie jest wcale zimno dla psów. pod tyłek coś dla rozsądku, ale skoro chce -niech ma. tak sobie myslę. Quote
Javena Posted November 5, 2013 Posted November 5, 2013 Marysia mnie tu ściagła wpisem na innym wątku. Nie moge nic radzic,bo nie miałam z padaczką do czynienia,ale moja mama miała dwa psy z padaczką i dożyły 20 lat.Nie wiem jakim cudem. Tylko,że objawy miały bardzo łagodne. Poprosze o nr konta. Jakiś grosz wyślę. Mam w planie robić bazarek ,to coś tam skubnę dla pięknej Saj. Quote
lilk_a Posted November 5, 2013 Posted November 5, 2013 [quote name='sleepingbyday']połóż jej na balkonie coś izolującego, ale pozwalaj jej tam przebywać, skoro chce - ona jest zimnolubna z definicji, plus jeszcze nie jest wcale zimno dla psów. pod tyłek coś dla rozsądku, ale skoro chce -niech ma. tak sobie myslę.[/QUOTE]masz rację ,tylko żeby jej pupa nie zmarzła , jak ma problemy z pęcherzem i niech sobie posiedzi trochę na balkonie :) czwarta rano to godzina psów , ja mam wyżlicę .... o czwartej zaczynają się wędrówki podwórko - dom - podwórko , w lato jest ok , otwieram tylko jedne z podwójnych drzwi , drugie tuż za nimi mają psie wejście , to chodzi sobie jak chce , gorzej jak już jest zimno , wtedy nie lubię jej godziny polowania :) Quote
Poprawna Posted November 5, 2013 Posted November 5, 2013 Bo z padaczką jest tak ... Atak choroby składa się z trzech faz: zwiastunowej, właściwej i końcowej. Faza zwiastunowa, tzw. aura, pojawia się na kilka godzin lub minut przed atakiem głównym. Pies zaczyna zachowywać się inaczej niż zwykle, bywa niespokojny, kręci się w kółko. Może być pobudzony i natarczywiej niż zazwyczaj szukać kontaktu z właścicielem, albo odwrotnie, „zaszyć się” w kącie, nie reagując na zawołania. Bezpośrednio po fazie zwiastunowej następuje faza właściwego napadu. Mały atak padaczkowy (petit mal) trwa krótko, a jego objawy są lekkie. Pies pozostaje przytomny, czasem wykonuje ruchy przypominające łapanie pyskiem muchy. Podczas małego ataku padaczkowego zwierzę może sprawiać wrażenie nieobecnego i nie reagować na otoczenie. Petit mal mija szybko, a pies zaczyna zachowywać się zwyczajnie. Dużo gwałtowniej przebiega duży atak padaczkowy (grand mal). Pies podczas ataku traci przytomność, co łączy się z silnym skurczem mięśni całego ciała. Atakowi towarzyszą również drgawki i nieskoordynowane ruchy łap. Pies może wydawać różne dźwięki albo kłapać zębami. Do zakończenia napadu padaczkowego nie ma z nim kontaktu. W fazie końcowej, w zależności od siły ataku właściwego, występują różne objawy. Jeśli wcześniej miał miejsce mały atak, pies jest przez krótki czas jedynie lekko oszołomiony i osłabiony. W przypadku dużego ataku, faza końcowa może przeciągnąć się nawet do kilku dni. Bezpośrednio po ustąpieniu grand mal zwierzę jest osłabione i miewa kłopoty z poruszaniem się oraz mimowolnym oddawaniem kału i moczu. W trzeciej fazie ataku dochodzi niekiedy do zaburzeń łaknienia i pragnienia objawiających się niechęcią do przyjmowania pokarmu i wody. W tym czasie zdarzają się również przejściowe powikłania ze strony układu nerwowego, np. zaburzenia wzroku lub niedowład kończyn. Oczywiście zdarza się, że wystąpi tylko aura.... Nie wiem od czego to zależy i żaden wet nie potrafił mi tego wyjaśnić :( Quote
Guest Elżbieta481 Posted November 5, 2013 Posted November 5, 2013 Padaczka u psów to temat bardzo mi bliski,bo nasza Majunia (pies mojej siostry)miała padaczkę,Raz 1 widziałam atak u niej i widok bardzo bolesny,przykry,ale ja nie o tym chciałam...Przeczytałam watek i mam takie wrażenie,że u tej psiny,której dotyczy wątek diagnozy,że jest to padaczka nie postawiono..Jest taka choroba mylona własnie z padaczką,bardzo rzadka choroba tzn.choroba Meniera... Może tak spytać lekarza co on sądzi o chorobie Meniera u Sajuki? Elżbieta Quote
lilk_a Posted November 5, 2013 Posted November 5, 2013 w zespole Meniera atak wygląda podobnie jak petit mal w padaczce , opiszę taki atak bo nasza adoptowana Kredka ma właśnie zespół meniera związane jest to z błędnikiem i zaczyna się najczęściej przy nagłej zmianie pozycji , np u Kredki prawie zawsze jest to po wstaniu z łóżka ( zeskoku) idzie nieskładnie parę kroków nogi jej się rozjeżdżają i upada na podłogę ... zabieramy ją wtedy na kanapę , kontakt ma cały czas , ma lekkie drżenie nóg , leciutko się ślini i ma szczękościsk , nie traci przytomności , nie siusia, trwa to trochę dłużej niż atak padaczkowy , bo u Kredki ok 5 min +/- oczywiście w przybliżeniu bo czas w takich momentach dziwnie wolno płynie Quote
mdk8 Posted November 5, 2013 Posted November 5, 2013 to nocne zachowanie bardzo mi "pasuje" na kłopoty z tarczycą...a ból przy dotyku w opisanym miejscu to może być jakieś ciało obce ??? Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.