Jump to content
Dogomania

Pies strasznie ciągnie. Niemoc w nauce nieciągnięcia. Może obroża uzdowa?


redrum1906

Recommended Posts

Witam,
Cookiego(obecnie wiek 7-8 miesięcy) adoptowaliśmy pod koniec października(urodzony w oklicach poczatku września). Jest to mieszaniec, w 90% Owczarek Walijski Krótkowłosy.
Cookie to fajny piesek, szybko się uczy ale z jednym totalnie nie dajemy sobie rady- ciągnięcie.
Popełnilismy w tym względzie największe błędy wychowacze. Na poczatku kupilismy mu szelki w których nauczył się ciagnąć profesjonalnie:) Z uwagi na opinie o negatywnym wpływie na kości i stymulację ciagnięcia po miesiącu czy dwóch zrezygnowalismy z szelek na poczet klasycznej obroży ale....pozostała smycz automatyczna(tak, wiem- to na pewno duzy minus!). Cookie ciagnał dalej. Chodziłem ze smakołykami, przychodził na zawołanie, zatrzymywałem się w momencie gdy próbował ciagnąć...ale za chwilę wracał do ciągnięcia. Cookie najmocniej ciągnie z rana i jak wrócimy do pracy- wiadomo, chce się wyszaleć! Gdy zmęczy się spacerem po Polach Mokotwoskich czy bieganiem za frisbee to chodzi ładnie(może nie przy nodze ale spokojnie). O ile ja te 25kg mięśni utrzymam o tyle dziewczyną pomiata niemiłosiernie.
Co zrobić?
Taktyka smakołykowa nie działa.
Konsekwentne zatrzymywanie się w momencie gdy zacznie ciągnąć nie skutkuje.
Na razie nie chcemy wracać do klasycznej smyczy bo w miejsca gdzie chodzimy to 5m automat spisuje się rewelacyjnie.
Pies chodzi dobrze gdy się zmęczy i nie widzi
Czytałem o obrożach uzdowych. Opinie są podzielone ale z reguły behawioryście rekomendują.
Prośba o poradę.
Na ten moment Cookie niszczy system.
Pozdrawiam,
Michał

Link to comment
Share on other sites

jak kantarek to tylko króciutka smycz, pod żadnym pozorem nie zakładajcie go do flexi. z tym, ze kantar nie uczy niczego, po prostu w sposób mechaniczny psa powstrzymuje od ciągnięcia, ale po jego zdjęciu jest to samo.
próbujcie ćwiczyć w ten sposób, że jak pies zaczyna ciągnąć to obrót o 180stopni, bez szarpania psem, bez zwracania na psa uwagi a w momencie zluzowania smyczy pochwała i nagroda. ćwiczcie też w domu: ustalcie sobie tor, powiedzmy długości 5 metrów, a na jego końcu ustawcie coś, co psisko uwielbia. na początku ustawcie się wy, z psem na smyczy i idźcie w stronę tej rzeczy. za każdym razem jak psisko pociągnie to wracacie do punktu startu. przygotuj się, że w początkowej fazie ćwiczenia będziecie się kręcić praktycznie w kółko;) noi nauczcie psa komendy równaj i na niej dochodźcie do miejsca, gdzie możecie go wybiegać.

Link to comment
Share on other sites

Beatrix dobrze Ci radzi, ja tylko dodam z własnego doświadczenia, że mnie udało się uniknąć kantarka i itp.
Prawdę mówiąc nawet te cytowane metody nie dawały oczekiwanego efektu. Dopiero kiedy kupiłam wygodną, szeroką smycz (taka ok. 180 cm naprawdę jest wystarczająca!!!!), zrezygnowałam z flexi i mój Fidek jak odmieniony!
W przeciagu tygodnia zauwazyłam wielkie postepy. Własciwie są dni kiedy idzie cały czas na luźnej smyczy.
Moja trenerka z psiego przedszkola już jakiś czas temu dawała mi do zrozumienia, że na flexi nie naucze Fida chodzenia przy nodze, nawet zatrzaśnięcie flexi nie dawało tego efektu.
Możesz zobaczyć w galerii Fidka nowy nabytek, zresztą dogomaniacki. :evil_lol: A zastosowałam sposób Cezara - cokolwiek o nim myślimy - trzymania smyczy w jednej ręce.
Pozdrawiam.

Link to comment
Share on other sites

Jesli chodzi o nauke chodzenia na luznej smyczy z uzyciem smakolykow, to doswiadczenie z moimi dwoma psami nauczylo mnie, ze to nieskuteczne. W trakcie nauki owszem - luzowaly smycz, gdy spodziewaly sie smakolykow, ale np. Luna, gdy ich nie dostawala to albo ciagnela dalej albo skakala w podnieceniu przede mna, hehehe..

Faktycznie najskuteczniejszy okazal sie taki sposob, gdzie, w momencie, gdy ciagnely, ja zatrzymywalam sie zupelnie bez slowa. Kiedy poluzowaly smycz, chocby niechcacy, to szlam dalej. Tak wiec nagroda bylo samo poruszanie sie do przodu, do pobliskiego parku, gdzie mogly sie swobodnie wybiegac.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Dagllezja']Jesli chodzi o nauke chodzenia na luznej smyczy z uzyciem smakolykow, to doswiadczenie z moimi dwoma psami nauczylo mnie, ze to nieskuteczne. W trakcie nauki owszem - luzowaly smycz, gdy spodziewaly sie smakolykow, ale np. Luna, gdy ich nie dostawala to albo ciagnela dalej albo skakala w podnieceniu przede mna, hehehe..

Faktycznie najskuteczniejszy okazal sie taki sposob, gdzie, w momencie, gdy ciagnely, ja zatrzymywalam sie zupelnie bez slowa. Kiedy poluzowaly smycz, chocby niechcacy, to szlam dalej. Tak wiec nagroda bylo samo poruszanie sie do przodu, do pobliskiego parku, gdzie mogly sie swobodnie wybiegac.[/QUOTE]

Ja nazywam parówki "niewidzialną smyczą". Wystarczy, żeby Fidel czuł ich zapach, żeby cały spacer szedł z nosem przy łydce.:diabloti: Aleeeeeee, gdy mam co innego to patrz wyżej. :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

U mnie pomogły regularne spacery -jeśli zawsze o tej samej godzinie idę z obiema psami na dłuuugi spacer
-to po kilku dniach -ten ciągnący już chodzi ładnie.
Ewentualnie wystarczy go upomnieć - my idziemy przez centrum miasta, więc czasem za dużo jest wokół dziwnych rzeczy i przyspiesza.

Smaków nie daję -bo w każdej ręce mam smycz.

Link to comment
Share on other sites

Uważam, że [B]najważniejsza jest konsekwencja i cierpliwość[/B] oraz wypróbowanie jednej metody przez dłuższy czas, a nie zmiany co chwilę, bo wtedy nie wiadomo, czy metoda się nie sprawdza, czy była stosowana za krótko...

Jeżeli pies zawsze chodzi na spacery tą sama trasą i zawsze na tej trasie się ciągnie, to można też spróbować zacząć stosować wybraną metodę zmieniwszy trasę na inną stałą - może wtedy mniej zadziałać stare złe przyzwyczajenie, a powstać nowe dobre.

Przy metodzie z zatrzymywaniem się w miejscu - jak wytłumaczył mi behawiorysta i u nas się to sprawdziło - bardzo ważna jest reakcja natychmiastowa! tzn. powinno się uniemożliwić psu poruszanie się choćby kawałka na napiętej smyczy. [B]Należy zatrzymać się już w momencie napięcia się smyczy, a nie po (choćby najkrótszej) chwili ciągnięcia.[/B] Diabeł tkwi w szczegółach...

W ten sposób początkowo spaceruje się upiornie... Przychodzi frustracja, gdy nie da się metra czy dwóch przejść "za jednym zamachem".
Dochodzą nerwy, pojawiają się myśli: "bosz, co za durny pies!, co nie pojmuje, że sam sobie uniemożliwia spacer!". Jednak, gdy zastanowimy sie nad priorytetami i powiemy sobie "wolę się pomęczyć tak przez jakiś czas, ale potem nie mieć tego problemu", to da się przeżyć i efekty pojawiają się wtedy dość szybko. :)

Kwestia nagradzania smakami jest, hmm... dyskusyjna. Pies może sobie wykombinować ciąg skojarzeń: "ciągnę - Duży się zatrzymuje - poluzowuję smycz - dostaję smaka", no a wtedy efekt będzie przeciwny do zamierzonego. Można więc albo nagradzać w sposób urozmaicony (smaki, głaski, pochwała "suupeer!"), pamiętając o każdorazowym chwaleniu za każdy moment nie ciągnięcia bez zatrzymywania się opiekuna. Można też zatrzymywać się bez słowa i ruszać bez słowa, gdy pies poluźni smycz, a chwalić wyłącznie za nieciągnięcie, które nastąpiło bez konieczności zatrzymania się - czyli ruszamy, pies przez chwilę idzie! nie napinając smyczy i wtedy chwalimy suto, a nie tuż po zluźnieniu smyczy przez psa. Ten drugi sposób uważam za skuteczniejszy.

Można dodatkowo ćwiczyć przywoływanie psa na smyczy "zapobiegawczo". Gdy widzimy, że na horyzoncie pojawia się coś ekscytującego dla psa i wiemy, że zaraz z pewnością pociągnie, to natychmiast przywołujemy go do siebie (ale wesoło, a nie nerwowo) i chwalimy za podejście.
Ma to go nauczyć, że "[B]mój Pan jest fajniejszy niż wszystko inne, co się dzieje wokół mnie![/B]". :)

Uff... ale się rozpisałam... :huh:

Zaznaczam, że wymądrzam się wyłącznie na podstawie własnych doświadczeń (ze wsparciem behawiorysty). :p
Wiadomo, że każdy pies jest nieco inny i są też znaczne różnice w relacjach psów z właścicielami.
Sposoby też więc skutkują różnie...

Powodzenia! :kciuki:

Edited by inka33
Link to comment
Share on other sites

Tak, Asiu, "niewidzialna smycz" tez czasem jest sympatycznym sojusznikiem. Przyznam, ze jakis czas zaczelam nauke Luny chodzenia przy nodze bez smyczy na podobnej zasadzie, tzn. z rybnymi chrupkami, ktore uwielbia :))

Sa ogolne metody i sposoby, ale tez wazne jest, zeby dostosowac to do naszych psiakow.

Link to comment
Share on other sites

Od 4 dni przerzucilismy się na smycz klasyczną i próbujemy strategii zatrzymywania się w momencie napięcia(lub jeśli nie zdażymy wyczuć to momentu początku ciągnięcia) smyczy. dodatkowo jeżeli Cookie jest zapatrzony i próbuje dalej ciągnąć to delikatnego podciągnięcia(nie szarpniecia!) go w naszą stronę. W momencie gdy zluzuje smycz to zaczynamy iść dalej. Na początku nie bardzo ogarnia ale po przejściu 500m jest na pewno lepiej i z każdym metrem wygląda to obiecująco. Będzie stosowali tą taktykę konsekwentnie i zobaczymy czy przyniesie porządane rezultaty.
Apropo nagród- u nas to nie przeszło a było przez miesiąc uskuteczniane. Cookie myślał dokładnie w sposób wspomniany przez Inkę;)

Link to comment
Share on other sites

Bardzo się cieszę, że choć trochę mogłam pomóc... :)

Starajcie się zachować spokój, choć bywa to niełatwe... oj, wiem...
Unikajcie sytuacji zmuszających do pośpiechu z psem (np. bieg do autobusu itp.).

Czekam na wieści o postępach, które pewnie szybko nastąpią, sądząc po pierwszej "lekcji". ;)
Tylko się nie poddawajcie! :kciuki:

Link to comment
Share on other sites

oj mam ten sam problem ! i co do kantara to sama posiadam ale za każdym razem gdy go używam mam wyrzuty sumienia! Bo pies może i idzie ładnie ale kompletnie nie z własnej woli! jest do tego przymuszony. Ja używam od niedawna bo spacery to na prawdę ciężka sprawa, tym bardziej tak jak u Was nic nie pomagało. Żadne te "drzewka", zawracania, smakołyki... nic! Bo jak tu stanąć w miejscu gdy pies ciągnie jak lokomotywa? albo nagle zawrócić gdy zobaczy coś ciekawego no nie ma siły :shake: a jeszcze smakołyki w ogóle nie działają (na labradora!!!!!!!!) bo po wyjściu z bramki pies jakby się wyłącza i na nic nie reaguje. Więc na razie chodzimy na kantarze i obroży. Szukam ciągle jakiegoś rozwiązania i nie umiem znaleźć...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='misia93'] Żadne te "drzewka", zawracania, smakołyki... nic! Bo jak tu stanąć w miejscu gdy pies ciągnie jak lokomotywa? albo nagle zawrócić gdy zobaczy coś ciekawego no nie ma siły :shake: a jeszcze smakołyki w ogóle nie działają (na labradora!!!!!!!!). [/QUOTE]

"Drzewko" dziala skutecznie, jesli stosujesz je z chorobliwa wrecz konsekwencja. Gdy rano je stosujesz, a wieczorem odpuszczasz sobie to pies dalej bedzie ciagnal, bo jesli wlasciciel nie traktuje tego jako zelaznej zasady, to pies tym bardziej. A jak bylo z Wami? Wiec jesli jestes w trakcie nauki ta metoda, to lepiej zrezygnowac z prowadzenia psa na smyczy dluzszy odcinek, a wybrac trase krotsza, po ktorej mozna puscic pieska luzem. Inaczej mozna zameczyc i siebie i psa :)

Labrador, ktory nie reaguje na smakolyki? To albo zaczarowany jakis egzemplarz albo dostaje w domu kielbaski i wszystkie pysznosci swiata, wiec na dworze moze juz sobie odpuscic... :))

Ile ma Twoj labek?

Link to comment
Share on other sites

  • 6 months later...

majkowska mam to samo ;) ja wtedy zawracam i kawałek idziemy w przeciwnym kierunku :p u mnie zaczyna działać bardzo powolny spacer. Pies zaczyna uczyć się cierpliwości , u nas się to sprawdza ale w nowych miejscach jest to nieco trudniejsze bo biała wszystkim się podnieca za mocno

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...