Jump to content
Dogomania

RAMBO-MISIO u irenas-najcudowniejszy DS!!!


wegielkowa

Recommended Posts

  • Replies 1.1k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Misiaku, może Ty wpadniesz na jakiś pomysł...

Ratunkuuuuuuu....

Mamy z Ciocią Kejciu poważny problem... U naszych Doktorów w Nowym Dworze Maz. była "na przechowaniu" sunia. Dziewczyna, która ją zgarnęła z ulicy, znalazła jej miejsce w domu opieki i wszystko wyglądało ślicznie. Niestety, nie wszystkim się taki pomysł spodobał i [B]dziś[/B] pies ma wylądować... no właśnie - nie wiadomo gdzie. [B]Na ulicy, w lesie, w jeziorze[/B] - gdziekolwiek, ale z pewnością nie zostanie tam, gdzie jest. Do schroniska jej nie przyjmą, bo po co, skoro nikt teraz za nią nie da 2.500 zł pani kierowniczce!
Sunia wysterylizowana, młodziutka (max. 1,5 roku), zaszczepiona, sięga do kolana cały czas Kasia jej robi ogłoszenia, ale odzew zerowy :-( W lecznicy najpierw była przestraszona i pokazywała ząbki, potem radośnie szalała ze szczeniakiem, ale na psich pacjentów potrafiła "wyjechać"...
Ktoś, coś, pomysł jakiś czy wizja? I to nie na dziś nawet, ale wręcz na przedwczoraj.
Jakikolwiek kąt, kawałek kojca, ogrodzenia, cokolwiek...

[IMG]http://img153.imageshack.us/img153/9973/mamba6.jpg[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Nutusia']Misiaku, może Ty wpadniesz na jakiś pomysł...

Ratunkuuuuuuu....

Mamy z Ciocią Kejciu poważny problem... U naszych Doktorów w Nowym Dworze Maz. była "na przechowaniu" sunia. Dziewczyna, która ją zgarnęła z ulicy, znalazła jej miejsce w domu opieki i wszystko wyglądało ślicznie. Niestety, nie wszystkim się taki pomysł spodobał i [B]dziś[/B] pies ma wylądować... no właśnie - nie wiadomo gdzie. [B]Na ulicy, w lesie, w jeziorze[/B] - gdziekolwiek, ale z pewnością nie zostanie tam, gdzie jest. Do schroniska jej nie przyjmą, bo po co, skoro nikt teraz za nią nie da 2.500 zł pani kierowniczce!
Sunia wysterylizowana, młodziutka (max. 1,5 roku), zaszczepiona, sięga do kolana cały czas Kasia jej robi ogłoszenia, ale odzew zerowy :-( W lecznicy najpierw była przestraszona i pokazywała ząbki, potem radośnie szalała ze szczeniakiem, ale na psich pacjentów potrafiła "wyjechać"...
Ktoś, coś, pomysł jakiś czy wizja? I to nie na dziś nawet, ale wręcz na przedwczoraj.
Jakikolwiek kąt, kawałek kojca, ogrodzenia, cokolwiek...

[IMG]http://img153.imageshack.us/img153/9973/mamba6.jpg[/IMG][/QUOTE]
Oj Nutusiu kochana, obawiam się, że jak o Chotomów chodzi to nawet Święty Misio by nie pomógł! Wszystkie moje znajome mają już po kilka takich przygarniętych bidaków, a te, które nie mają na ogół nie chcą się w nic takiego angażować. Mimo to popytam, może akurat na kogoś spłynie oświecenie...

Link to comment
Share on other sites

Oj, na wielu jeszcze mogłoby spłynąć, na bardzo wielu... U mnie to samo. Można pomóc, ale po co robić sobie kłopot :( Tym bardziej, że taka Nutusia przecie i tak zawsze się ugnie i weźmie do siebie. To i tym razem... wzięła ;)

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Los napisał ciąg dalszy historii huskopodobnego Caro, którego wziął z Palucha mój sąsiad, a który mu uciekł 2 miesiące temu. Wydawało się że definitywnie. A tu nagle pojawia się straż miejska z wyżej wymienionym psem i mandatem za 250 zł za szwendające się samopas bydełko. Sąsiad, jako praworządny obywatel, po adoptowaniu zwierza zaraz go zaczipował i w ten sposób na niego trafiono. Caro nie był ani zabiedzony, ani brudny, wyglądał świetnie, znaczy się u kogoś przez ten cały czas był i też mu zwiał. "Specjaliści" radzą mojemu sąsiadowi zbudować kojec z dachem (czyli klatkę, nie oszukujmy się), bo inaczej sobie nie da rady. A sąsiad nienawidzi zwierząt w klatce tak jak ja, w związku z czym... postanowił zwrócić do go schroniska. CZYSTA ROZPACZ! W naszej wsi mieszkają młodzi ludzie, którzy sami siebie nazywają "zaklinaczami psów" (ja nie znoszę tego latynoskiego chińczyka, który traktuje zwierzęta jak swoich rywali) i zajmują się resocjalizacją trudnych przypadków. Może oni będą w stanie temu biednemu zwierzu pomóc. Jeśli oczywiście sąsiad się zdecyduje. Obawiam się jednak, że już go odwiózł, bo coś cisza w jego obejściu panuje.

Link to comment
Share on other sites

Z pewnością w schroniskowej klatce będzie mu lepiej niż w klatce u tego pana :( Gratuluję wyobraźni!
Ja też nie nienawidzę zwierząt w klatce. Podobnie jak moja sąsiadka, która zamiast zamknąć swojego notorycznego uciekiniera w boksie (w który wtedy sama musiałaby zamieszkać), zainwestowała w elektrycznego pastucha i problem ucieczek zniknął z dnia na dzień...

Link to comment
Share on other sites

No widzisz, czyli się da! Chociaż do elektrycznych ustensyliów na zwierzęta też mam bardzo niechętny stosunek. Pamiętam, że innej sąsiadce radziłam samej sobie nałożyć obrożę elektryczną, w którą wyposażyła swojego nowego, świeżo przybłąkanego labradora. Do dziś mi nie mówi dzień dobry (hi, hi,hi!)

Link to comment
Share on other sites

Obroża to co innego... A druciki rozciągnięte na płocie góra dwa razy zrobiły "kuku" Nemkowi i potem nawet rowerzystów obszczekiwał z odpowiedniej odległości od płotu. I co ciekawe - gdy prąd nie płynął w drucikach, od razu cwaniaczek wiedział, że można z nosem po sztachetach się przemieszczać.
Nie było innego wyjścia - kupę kasy wydali na podwyższenie ogrodzenia, robienie rowów przy płocie - na próżno. Dochodziło do tego, że po kilkanaście razy w ciągu dnia wyskakiwał sobie "dla sportu", po czym od razu siadał pod furtką, żeby go wpuścić. Tylko, że to psisko wielkości bernardyna i luzem latające po ulicy robiło "piorunujące" wrażenie. Kiedyś wyskoczył prosto na maskę zaparkowanego pod bramą auta. Tego dnia został uwiązany na łańcuchu przy budzie, a już następnego został zamontowany elektryczny pastuch. Od dobrych kilku lat w drucikach już nie płynie prąd, a Nemowi nawet przez łapetynę nie przeleci, żeby próbować skoków przez... płotek ;)

Link to comment
Share on other sites

Masakra z tym chipowaniem bez właściwej rejestracji :( A właściciel pewnie spokojny, że skoro jest chip, to się psina znajdzie... Wiem, że jeśli pies ma chipa wydawanego przez safe-animal, można do nich napisać, podać numer i oni są w stanie powiedzieć która lecznica zakupiła od nich tego chipa. Może w ten sposób udałoby się namierzyć właściciela?...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Nutusia']Masakra z tym chipowaniem bez właściwej rejestracji :( A właściciel pewnie spokojny, że skoro jest chip, to się psina znajdzie... Wiem, że jeśli pies ma chipa wydawanego przez safe-animal, można do nich napisać, podać numer i oni są w stanie powiedzieć która lecznica zakupiła od nich tego chipa. Może w ten sposób udałoby się namierzyć właściciela?...[/QUOTE]

To jest mysl moze;)

Link to comment
Share on other sites

Ty, węgielkowa! Przyznaj się wszystkim, że powiedziałaś, że to co Ci wskoczyło do samochodu jest ładniejsze od Misia. No przyznaj się, zołzo jedna! Masz wroga w całej mojej rodzinie. I zapamiętaj sobie NIE MA NIC ŁADNIEJSZEGO OD MISIA! I kropka. Nawet jeśli ten psiak jest istotnie prześliczny.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='irenas']Ty, węgielkowa! Przyznaj się wszystkim, że powiedziałaś, że to co Ci wskoczyło do samochodu jest ładniejsze od Misia. No przyznaj się, zołzo jedna! Masz wroga w całej mojej rodzinie. I zapamiętaj sobie NIE MA NIC ŁADNIEJSZEGO OD MISIA! I kropka. Nawet jeśli ten psiak jest istotnie prześliczny.[/QUOTE]:evil_lol::evil_lol::evil_lol::evil_lol::evil_lol::evil_lol::diabloti:
Powiedziałam, że jest ładniejsze ode mnie:eviltong:

Naraziłam się, ale mimo to, Twoja Przyjaciółka Kasia, przyjeżdża specjalnie z Chotomowa do Warszawy pomóc nam w przechowaniu ślepego pekińczyka, który ma 24-godzinny przystanek w stolicy i potem do DS 400km.
Irenasowa, dzięki:)

A gdzie misiolowe zdjęcie z dziś?:mad:

Link to comment
Share on other sites

Kochana, Misio znowu ma problem z sikaniem. Mój teraźniejszy tryb życia nie sprzyja zdrowym nerkom u niego, bo wychodzę z domu przed 8.00, a wracam po 18.00, a on nie chce zostawać na podwórku (wyraźnie za długo na nim był w poprzednim wcieleniu). Śpi więc w domu po 11 godzin bez sikania. No przesadzam - sądząc po kałużach na podłodze, siknie to tu to tam, ale to są naprawdę śladowe ilości. Przy czym wyraźnie ma parcie na pęcherz, a wysiusiuje tyle co mysz. No ale musi wytrwać do czwartku wieczorem, kiedy wyjedzie moja angielska siostra. Okazało się, że oprócz żylaków, które jej zoperowano, ma takie nadciśnienie, że mnie samej też skoczyło. A ja jako jedyna emerytka w rodzinie, do tego z samochodem, latam jak kot z pęcherzem (no jeżdżę), żeby wszystkich zadowolić. Dlatego Misio siedzi tyle godzin w domu. Jeśli chodzi natomiast o Kasię, to ona taka właśnie jest - sterylizuje cudze zwierzaki za własne pieniądze, zbiera różne biedaki bez oka, zgnębione, zagłodzone - zresztą co ja Ci będę tłumaczyć, przecież Wy też to robicie - dlatego wcale mnie nie dziwi, że przyjedzie specjalnie po pekińczyka. To naprawdę fantastyczny człowiek!

Link to comment
Share on other sites

Ciocie, jeśli któraś właśnie wystawiła bądź zamierza wkrótce wystawić bazarek, a nie ma czasu/cierpliwości/możliwości wysyłać dziesiątków zaproszeń - polecam bazarek, który oferuje wysyłanie zaproszeń do 70 osób! :)

[url]http://www.dogomania.pl/forum/threads/243730-Zaproszeniowy-bazarek-do-2-06-dla-MAMBY-I-ZNAJDEK[/url]

Link to comment
Share on other sites

[IMG]http://img833.imageshack.us/img833/1501/dsc0395o.jpg[/IMG] Dzień dobry! Wita Was psie wcielenie Pele ze swoim ukochanym przedmiotem! Furagin już bierzemy + antybiotyk na dolne drogi moczowe (są też górne???) oraz prostatę, chociaż ta ostatnia podobno po wykastrowaniu powinna zaniknąć. No, ale może sprawa jest jeszcze za świeża. W każdym razie dzisiaj sytuacja jest już znacznie spokojniejsza, Misio nie lata po domu jak kot z pęcherzem i nie próbuje sikać co minutę. A teraz mam pytanie natury informatycznej: czy może ktoś wie, czy można przekazywać zdjęcia z Picasy prosto do Dogo, bo ten imaższok to mnie wykończy! Bardzo nie lubię sięgać lewą ręką do prawego ucha. Z góry dziękuję za odpowiedź.

Link to comment
Share on other sites

[IMG]http://img826.imageshack.us/img826/5512/dsc0398prc.jpg[/IMG][IMG]http://img198.imageshack.us/img198/1350/dsc0400ct.jpg[/IMG]Moje drogie ciotki kieleckie! Dawno się nie odzywałam, bo przyjechała moja siostra z Londynu i w trakcie rozlicznych badań (angielska służba zdrowia podobno jest beznadziejna, nasza w porównaniu to luksus!) okazało się, że trzy zastawki w jej sercu się nie domykają! Zamieszania było co niemiara, a jako że ja robię za naczelnego szofera rodziny, na nic innego nie miałam czasu. Na szczęście przyjechał mój brat cioteczny z żoną, zwierzyniec nie był więc osamotniony, co zresztą widać na zdjęciu. Muszę Wam koniecznie opowiedzieć, jaki mam teatr w domu: otóż Koko nie boi się już Misia zupełnie, wręcz przeciwnie, wyglądają na parę zakochanych, żona mojego brata ciotecznego nazwała ich Romeo i Julia. Rozgrywają się takie sceny: Koko wparadowuje wolnym krokiem, napuszony ogon, postawiony na sztorc łagodnie faluje to w jedną to w drugą stronę, biodra wyginają się raz w lego raz w prawo, z gardła wydobywa się przeciągłe miauczenie. Za nią, z nosem tuż przy wyżej wymienionym ogonie, idzie Misio na podkurczonych łapach, stawiając je delikatnie z góry, jak koń na pokazie. W oczach totalne rozanielenie. Wędrują wężykiem od jednej ściany korytarza do drugiej, tam i z powrotem. Mówię Wam - sto pociech!

Link to comment
Share on other sites

Irenas, musisz uchwycić tą parę na zdjęciu:).

Ale muszę wnieść pewne zastrzeżenie, ktoś rozpijał Misia pod Twoją nieobecność:diabloti:. Ślady zbrodni uwiecznione na zdjęciu, zresztą zdradza to błędny wzrok Misia i potem chwiejny marsz w kierunku wodopoju:eviltong:.

Link to comment
Share on other sites

I znowu się wydało! Rozpijam Misia jak mogę, ale on się opiera. Co do uszu, to kiedy jest bardzo zadowolony, jedno całkiem mu staje. Tu na zdjęciu za bardzo się skoncentrował na piłeczce, żeby pamiętać o wyglądzie zewnętrznym. Owszem, piłeczka przypomina pomarańczkę, ale to czysty zbieg okoliczności - innej po prostu w sklepie nie było. A jeśli chodzi o nierozstawanie się z nią, to czasem są z tym kłopoty, bo waży chyba z 1 kg (to taka duża lanka) i psia szczęka od tego ciężaru cierpnie. No a poza tym już wiemy, że piłeczki na spacer nie chodzą (tylko mnie nie krytykujcie - ona kosztowała ponad 30 zł!), więc skarb zostaje w domu. Postaram się zrobić filmik z parą zakochanych, bo zdjęcie nie oddaje komizmu sytuacji. Ale to może trochę potrwać, bo zawsze mnie zaskakują swoimi zalotami i zanim wyciągnę aparat i pstryknę to oni już są gdzie indziej.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...