Jump to content
Dogomania

Moje i nie moje śmietnikowe kocie biedy


Maruda666

Recommended Posts

Krecio i Szeryf mają faktycznie sporo wspólnych cech - i wzorek ;) i sporo podobnych ( nie zawsze pozytywnych ) cech charakteru :)

 Co do Jaśka,  czas rzeczywiście robi swoje, całkiem fajnie już sobie w domu radzi - śpi na Krzyśka poduszce ( jak nikogo nie ma w pokoju), coraz częściej można go wyminąć spokojnie po drodze bez panicznej ucieczki., po otwarciu lodówki jest w kuchni pierwszy. I nauczył się, że jak kroję coś na desce, to najczęściej jest to dla kotów - wpada do kuchni i wskakuje na szafkę, zatrzymuje się jakieś 40cm od deski i jest zdziwiony gdy to np jest cebula :)   Tylko nadal wygląda na to, że człowieka to on potrzebuje tylko do podania miski :(

Link to comment
Share on other sites

Nasz Kuś podobnie się zachowywał. W 2012r. został zabrany z podwórka jako dwuletni kot. Początki były trudne, choć będąc jeszcze na podwórku normalnie dawał się głaskać czy brać na ręce (ale tylko mojej  mamie-i w sumie został jej kotem ;) ) Dopiero niedawno przekonał się, że sam może poprosić o pieszczoty i nikt krzywdy mu nie zrobi. A do tego stał się tak nachalny, że czasem mamy go dość :D Obcych nadal się panicznie boi, potrafi w ogóle nie wychodzić z kryjówki póki sobie nie pójdą. Szczególnie boi się mężczyzn. Jakiś czas temu dopiero przekonał się do mojego taty i nie reaguje paniką gdy ten przejdzie koło niego czy wyciągnie do niego rękę.

O podawaniu leków, wkraplaniu/zakładaniu obroży p/pchelnej, pakowaniu do transportera nie ma  mowy. Znaczy no, da się w końcu to zrobić, ale ile nas to czasu i nerwów kosztuje (a i czasem są ofiary wojennej walki) to lepiej nie mówić.

Link to comment
Share on other sites

Tucha,  Kuś to prawie wierna kopia naszego Lolka. Trafil do nas mając około 5 lat, mieszkał cały czas przy śmietniku. Dawał się pogłaskać, ale tylko przy misce. Trochę trwało, zanim przekonał się, że głaski są fajne i teraz jest najbardziej nachalnym pod tym względem kotem :)  Różni się od Kusia tylko tym, że Lolek obecnie ,, męczy " wszystkich domowników, da przy sobie wszystko zrobić i sprawia wrażenie, że niczego się nie boi :) ( ale to chyba wynika z jego charakteru i choroby - flegmatyk z niedoczynnością tarczycy). 

  Jaśko nigdy nie był głaskany, był praktycznie dzikim kotem, do karmicielki na wsi nie podchodził. Był łapany ,, na siłę". Często się przygląda, jak miętoszę nasze koty, chwilę popatrzy i odchodzi znudzony. Ale cały czas mam nadzieję, że to się zmieni. W czasie tych 5 mies. u nas miał bliski kontakt  ze mną tylko  zaraz na początku jeszcze w łazience ( nie miał biedak gdzie uciec) - przez kilka dni dostawał leki i usiłowałam go lekko doczyścić po biegunce -  głaskaniem nie był zainteresowany w odróżnieniu od Bąbla, który zaraz załapał o co chodzi. Jaśko sztywniał cały i miał takie przerażenie w oczach, że nawet za bardzo go tymi głaskami wtedy nie męczylam.

Link to comment
Share on other sites

Ostatnio, ogladalam taki film o wilkach i pan mowil, ze przetrwaly jedynie te wilki, ktore maja dobrze rozwiniety gen plochliwosci.

Byc moze u kotow tez tak jest, ze niektore osobniki maja wlasnie dominujacy ten gen. Choc koty nie sa gatunkiem zagrozonym wyginieciem, to chyba jednak nic nie stoi na przeszkodzie, zeby taki gen koty posiadaly.

Praktycznie, jak czlowiek tych kotow troche ma, to wczesniej, czy pozniej natrafi na dzicz :)

 

Chyba, ze Jaskowi ktos cos zrobil i ma lek przed czlowiekiem nabyty, a nie umieszczony w genach.

Tego pewnie sie nie dowiemy.

Link to comment
Share on other sites

Wiem, ze przynudzam opowiesciami o tej mojej kotce z dzialek, ale ona po osmiu, czy dziewieciu latach pobytu u mnie,dalej ma obiekcje co do glaskow.

Owszem, wejdzie na kolana, ale nie moge jej dotykac, bo ucieknie i bedzie sie wylizywac...bo sie niby skazila.

Ona jednak nie jest agresywna, leki przyjmuje do ryjka bardzo ladnie, prawie nigdy mnie nie podrapala.

Fajna jest jak nie wiem co, tyle tylko, ze trzyma dystans.

Link to comment
Share on other sites

Wiem, ze przynudzam opowiesciami o tej mojej kotce z dzialek, ale ona po osmiu, czy dziewieciu latach pobytu u mnie,dalej ma obiekcje co do glaskow.

Owszem, wejdzie na kolana, ale nie moge jej dotykac, bo ucieknie i bedzie sie wylizywac...bo sie niby skazila.

Ona jednak nie jest agresywna, leki przyjmuje do ryjka bardzo ladnie, prawie nigdy mnie nie podrapala.

Fajna jest jak nie wiem co, tyle tylko, ze trzyma dystans.

 

Asiu, przynudzaj do woli :)

Jaśko nie daje się zbliżyć do siebie, nie mówiąc o dotykaniu. Ciekawe czy kiedyś doczekam czasu, że wskoczy na kolana?

Link to comment
Share on other sites

Wskoczy,wskoczy:):)moja kotka Malinka po czterech latach pobytu u mnie  wskoczyła ,gdy leżałam bokiem i tylko tak to robiła ,później, na kolana nigdy:(:(,oczywiście  dawała się pogłaskaskać ,ale też po kilku latach.....bardzo była z niej dzikuska:):),a poza tym bardzo grzeczna:):)

Link to comment
Share on other sites

Wskoczy,wskoczy:):)moja kotka Malinka po czterech latach pobytu u mnie  wskoczyła ,gdy leżałam bokiem i tylko tak to robiła ,później, na kolana nigdy:( :(,oczywiście  dawała się pogłaskaskać ,ale też po kilku latach.....bardzo była z niej dzikuska:) :),a poza tym bardzo grzeczna:) :)

 

Różo, to mnie załamałaś :) Kilka lat czekania, a ja cały czas liczyłam, że wyadoptuję go jeszcze jako dzieciaka ;) Chyba wygląda na to, że już będziemy skazani na siedem kotów - Gucio odszedł, mały nastał., bilans się zgadza ;)

Link to comment
Share on other sites

Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że na dogo jest tyle kocich wątków.Od lat zajmuję się kotami, ale o nich piszę na miau.

Przywitam się więc tutaj.

Witamy u nas :)  - kocich wątków jest sporo. Jak to mówią , miłość jest ślepa, byle to co trafia do domu miało cztery nogi ( a nie np ileś tam jak pająki ;))  

  My zaczynałyśmy od psiaka, Cezarka z mojego awatarka. Cezka nie ma z nami już sporo lat. Szeryfa znaleźli z Sonką na spacerze, nie miał jeszcze 2 mies. i był to pierwszy kot, który do nas trafił. Potem trafiła Kota z meliny jako kompan do zabawy, co by Szeryf nie gnębił Cezka. Maruda przyczepiła się ewidentnie do psa, towarzyszyła nam kilka mies na spacerach, w końcu na dzień kota wzięłam ją pod pachę i do domu. Potem był mały Rysiek, który też na spacerze ( pierwsza w nocy ;) ) przygalopował do Cezara. No a potem Cezek odszedł, a my zostaliśmy z pięcioma kotami w spadku po nim.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Asiu, to właśnie Cezar. Pręgowany boksio. Byl z nami 13 lat. Cezek w sumie to koty chyba miał w głębokim poważaniu, ale miał wpojone, że wszystko co mniejsze od niego jest delikatne, należy na to uważać i nie ruszać ( wyuczył się tego przy myszoskoczkach, które nam nie raz latały po chałupie ;) ). 

Link to comment
Share on other sites

Właśnie wróciłyśmy z Kotą po zabiegu. Bidulka straciła wszystkie zęby z tyłu - został przód i kiełki. Czyli  nadal może się ładnie uśmiechać.   Zęby pod kamieniem były w kiepskim stanie, nadawały się tylko do usunięcia. Najdziwniejsze w tym wszystkim to, że przód ma w dalszym ciągu śnieżnobiały - jak to pozory mogą mylić :(

  Mała krąży zataczając się,  wyraźnie ciągnie ją do kuchni, gdzie stały miski z jedzeniem. Póki co dieta ścisła. Chodzę za nią z kocykiem i miękką poduchą, ale co się ułoży to zaraz wędruje dalej.

Link to comment
Share on other sites

No i okazało się, że zrobiłam wczoraj mega błąd. Czekając na zabieg wyszłam z Małą na spacer  wokół siedziby weta. Chodzi na smyczce o wiele lepiej niż chodził Gucio. Bardzo się jej spodobało, tak bardzo, że miałam noc do tyłu. Jak tylko oprzytomniała zaczęła się dobijać do drzwi. Przystawiłam transporterek - przesunęła. Nałożyłam na transporter stertę książek, nie dość że przesunęła, to jeszcze około 3 w nocy książki runęły. Poprawiłam całość, dostawiłam jeszcze krzesło z kuchni - i chyba film mi się urwał ;) Rano wszystko było ,, odstawione " a gumowa uszczelka  z drzwi  po kontakcie z pazurami, w stanie opłakanym.

Link to comment
Share on other sites

Na razie jest spokój :)

 

  Dziwnie te koty zachowują się po znieczuleniu. Ciniuta i Maniek po kastracji halucynowały  -  nie wiem co Cinia widziała, ale  nagle  jak na sprężynie zrywała się na metr do góry i spadała z wysuniętymi pazurami na dół ( czyli na moją głowę, bo ją usiłowałam uspakajać na kolanach) a potem ruszała jak strzała przed siebie nie patrząc na to co jej stoi na drodze, ściana, krzesło czy coś innego. Maniek w swoim najlepszym kumplu, czyli Guciu widział największego wroga - pół nocy usiłował go zagryźć. Skradał się od tylu, rzucał na kark i wgryzał zębami. Guć ciapa oczywiście dość długo nie rozumiał w ogóle o co chodzi. Jak już zrozumiał to zaczął się bronić no i zrobiło się ciut za głośno. Na to wpadła z dzikim rykiem Mała Kota - ona miała wtedy taki okres, że pilnowała porządku .Działo się to około pierwszej w nocy.  W końcu pozamykałam całą trójkę oddzielnie ;)

  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

Na razie jest spokój :)

 

  Dziwnie te koty zachowują się po znieczuleniu. Ciniuta i Maniek po kastracji halucynowały  -  nie wiem co Cinia widziała, ale  nagle  jak na sprężynie zrywała się na metr do góry i spadała z wysuniętymi pazurami na dół ( czyli na moją głowę, bo ją usiłowałam uspakajać na kolanach) a potem ruszała jak strzała przed siebie nie patrząc na to co jej stoi na drodze, ściana, krzesło czy coś innego.

No cóż, mój Stef zachowuje się tak na co dzień... ;) Do tego oczywiście wspinanie się po ścianie (!) z rozpędu i krzyczenie przy tym "OOOOOOŁ" :D Także myślę, że powinnaś się cieszyć, że Twoje zachowują się tak tylko po znieczuleniu ;) Już jakiś plus!

  • Upvote 3
Link to comment
Share on other sites

No cóż, mój Stef zachowuje się tak na co dzień... ;) Do tego oczywiście wspinanie się po ścianie (!) z rozpędu i krzyczenie przy tym "OOOOOOŁ" :D Także myślę, że powinnaś się cieszyć, że Twoje zachowują się tak tylko po znieczuleniu ;) Już jakiś plus!

Tusia,  ile lat ma Stef? To jego zachowanie wynika z młodości, czy może trzeba by go leczyć :) ?

Szeryf w młodości, w czasach gdy jeszcze nie wychodził, był takim kotem latającym w powietrzu - rozpędzał się robił skok i w powietrzu, odbijając się od klamki, czy co tam było w pobliżu zmieniał kierunek lotu lądując w tym pokoju w którym sobie zaplanował. Czasami wręcz strach było sięgnąć po herbatę siedząc na kanapie, bo Szerciu w tym momencie  przelatywał nam po brzuchach  jak po ścieżce. Odkąd zaczął wychodzić czujemy się w domu bezpieczniej ;)

Link to comment
Share on other sites

W tym roku stuknęło mu 5lat.

Ale on od zawsze z głową miał coś nie tak ;)

Jest strasznym nerwusem. Nie można za nadto krzyknąć na niego, odepchnąć jak robi coś złego (np. uwielbia namiętnie drapać krzesła w kuchni) bo zaraz albo atakuje rękę, rzuca się na psa/kota (w zależności kto jest w pobliżu) albo idzie sikać po kątach.

Jak raz go pies pogonił ze złości to Stef mu poszedł nasikać do miski ;)

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

W tym roku stuknęło mu 5lat.

Ale on od zawsze z głową miał coś nie tak ;)

Jest strasznym nerwusem. Nie można za nadto krzyknąć na niego, odepchnąć jak robi coś złego (np. uwielbia namiętnie drapać krzesła w kuchni) bo zaraz albo atakuje rękę, rzuca się na psa/kota (w zależności kto jest w pobliżu) albo idzie sikać po kątach.

Jak raz go pies pogonił ze złości to Stef mu poszedł nasikać do miski ;)

 

 

Jakbyś naszego Szeryfa opisywała :)

Link to comment
Share on other sites

Tusia,  ile lat ma Stef? To jego zachowanie wynika z młodości, czy może trzeba by go leczyć :) ?

Szeryf w młodości, w czasach gdy jeszcze nie wychodził, był takim kotem latającym w powietrzu - rozpędzał się robił skok i w powietrzu, odbijając się od klamki, czy co tam było w pobliżu zmieniał kierunek lotu lądując w tym pokoju w którym sobie zaplanował. Czasami wręcz strach było sięgnąć po herbatę siedząc na kanapie, bo Szerciu w tym momencie  przelatywał nam po brzuchach  jak po ścieżce. Odkąd zaczął wychodzić czujemy się w domu bezpieczniej ;)

 

Co do lekow zwiazanych z przelatujacymi kotami tez takowe miewam /tzn. leki/.

Czasami jemy na stojaco, bo jeden kot z drugim kotem szykuja sie do skoku na talerz.

Rzeczywiscie tez od czasu do czasu nie czuje sie bezpiecznie w towarzystwie moich kotow.

Do szalu doprowadza mnie tez fakt, ze chce sobie spokojnie zjesc, jak czlowiek, przy stole.

A tu nagle pod nogami pojawiaja sie dwa koty, na stole jakis jeden kot, ktos mnie tyrpie od tylu lapa...

no i jesc mi sie odechciewa...

 

I rym moj grafomanski na temat kotow:

 

Kotolot - to taki kot 

co to lata,

jak czlowiek sobie

jedzenie

naklada...

 

Moze latac po scianie,

jak rowniez po stole.

Moze latac po meblach

jak i po rosole...

 

Nerwica zoladkowa,

jest na bank - pewniakiem.

Nie wygrasz z kotolotem

zlosliwym zwierzakiem.

 

I jeszcze fraszka:

 

Kazdy, kto ma kotolota

moze sie nabawic wrzoda.

Hej !

albo wrzodow,

gdy masz wiecej kotolotow.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

W tym roku stuknęło mu 5lat.

Ale on od zawsze z głową miał coś nie tak ;)

Jest strasznym nerwusem. Nie można za nadto krzyknąć na niego, odepchnąć jak robi coś złego (np. uwielbia namiętnie drapać krzesła w kuchni) bo zaraz albo atakuje rękę, rzuca się na psa/kota (w zależności kto jest w pobliżu) albo idzie sikać po kątach.

Jak raz go pies pogonił ze złości to Stef mu poszedł nasikać do miski ;)

 

Sikanie do miski, to juz wyrafinowany szczyt  zlosliwosci :)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...