Jump to content
Dogomania

Czy piesek pamięta?


wioletka155

Recommended Posts

Wiecie tak czytam i czytam i zdania sa podzielone ... Jedni mówią tak, inni inaczej. A jak Wy uwazacie?

Jak np jestem z pieskiem u weterynarza i MUSZĘ ją trzymać np przy pobieraniu krwi, ona krzyczy bo panikuje, a jak MUSZ ją utrzymac. Czy ona wtedy "pamięta" ze ja ją trzymałam i jestem ta "zła mamusia"? Czy po prostu psiak zapomina?
Ja rozumiem ze wiele zalezy od podejscia weta, ale czasem są sytuacje kiedy nie ma innej opcji ..

Link to comment
Share on other sites

Wiesz, gdyby było inaczej, nie moglibyśmy psa szkolić. Pies pamięta, że jeśli mówimy "siad", on ma usiąść, jeśli go zawołamy, to ma przyjść, a gdy zobaczy sarnę czy zająca, skupić się na nas. Tak więc, pies koduje sobie, że wizyty u weterynarza są nieprzyjemne, bo ktoś mnie przytrzymuje, nie mogę oddychać, zasłaniają mi oczy i... coś potwornie śmierdzi :evil_lol:. No i, że pani mnie trzyma.

Link to comment
Share on other sites

oczywiscie ze pamieta. moj zawsze biegnie do poczekalni bo kilka razy spotkal fajne psy, do gabinetu nie chce wejsc ale dlatego ze nie lubi lekarzy.
jesli wetvdawal cos fajnego psu za kazdym razem jak przychodi to zawsze by sie cieszyl:)

to co opisalas wywoluje stres u psa wiec tak latwo o tym nie zapomni.ale hak macie orawidlowe relacje to wedlug mnie nie traci do ciebie zaufania

Link to comment
Share on other sites

Wlasnie o to mi chodziło, bo pal licho ze nie przepada za weterynarzem- w koncu rzadko się korzysta z jego pomocy, a ze mną jest na codzien. Nie chcę by moja psinka kojarzyła mnie z wetem i z tym ze niedobra mamuśka ja tam trzyma siła.
Ostatnio po raz pierwsyz wet nie mogl znaleźc zyly do pobrania krwi, a jak znalazł to krew tak krzepła szybko ze nie dało się wziac praktycznie nic. Wiec probowal z drugiej łapki-tam juz nieco lepiej, ale mała wyrywała się, darla się, drapała mnie a ja musiałam ją trzymac, by krzywda się jej nie stała:( I w srodku myslalam że mnie rozedrze jak widziałam jak ona płacze... Ale co miałam zrobic, badanie trzeba było wykonac i jak wyzej napisalam-pierwszy raz nie dało się trafić w żyłę. Nie chcę zeby mała kojarzyła mnie z bólem, albo siłą w stosunku do niej czy tez robienim jej krzywdy :( Ale sa sytuacje nieuniknione. Jak przy zastrzyku na słowo STÓJ -ladni stoi i się nie rusza- co najwyżej wzdrygnie się przy wkłuciu, tak wtedy zadna komenda nie dzialała...
A moze to też częściowo przeze mnie, bo ja też potem zaczęłam panikować "od środka".

Link to comment
Share on other sites

Po pierwsze nie jesteś "mamusią" ani złą ani dobrą... Owszem, pies pamięta większość rzeczy, które w pozytywny czy negatywny sposób mu się kojarzą. Pies bardziej zapamiętuje zapach i "aurę" jaka panuje w danej sytuacji.

Link to comment
Share on other sites

zaznaczmy że pies to nie dziecko więc ty nie jesteś mamusią. Pies jest szczęśliwy gdy jest traktowany jak pies, psy traktowane jak niemowlaki najczęściej są zagubione i nieszczęśliwe. Psiaka oczywiście możesz a raczej powinnaś kochać, rozpieszczać też można tylko z głową. Przede wszystkim jesteś właścicielem zapewniasz pozytywy ale nie możesz bać się i negatywów, a już na pewno nie możesz bać się że pies przestanie cię kochać, twoja pewna postawa wpływa na psa kojąco i daje mu poczucie bezpieczeństwa nie powinnaś panikować bo dajesz znać psu że dzieje się coś złego i on też będzie wpadał z panikę.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='PaulinaBemol']zaznaczmy że pies to nie dziecko więc ty nie jesteś mamusią. Pies jest szczęśliwy gdy jest traktowany jak pies, psy traktowane jak niemowlaki najczęściej są zagubione i nieszczęśliwe. Psiaka oczywiście możesz a raczej powinnaś kochać, rozpieszczać też można tylko z głową. Przede wszystkim jesteś właścicielem zapewniasz pozytywy ale nie możesz bać się i negatywów, a już na pewno nie możesz bać się że pies przestanie cię kochać, twoja pewna postawa wpływa na psa kojąco i daje mu poczucie bezpieczeństwa nie powinnaś panikować bo dajesz znać psu że dzieje się coś złego i on też będzie wpadał z panikę.[/QUOTE]

I wszystko na temat. Chyba.

Link to comment
Share on other sites

Z tą "mamusią" zartowałam przeciez, nie bierzcie tak na serio tego przeciez jejku:evil_lol:
Pisząc
"mamusia" mialam na mysli OPIEKUNKE, WLASCICIELKE, ZYWICIELKE I POCIESZYCIELKE. Teraz lepiej :-)?

Ludzie różnei traktują swoje psy-jedni im mamusiują inni nie. Wole zdecydowanie opcję nr 1 . DLa mnie pies to CZLONEK RODZINY (tym bardziej ze nie mam dzieci i mieć nie będę) i tak go traktuję. Zajmuje równie ważne miejsce w moim życiu jak mąż czy rodzice. Ot -tyle.

Ludziom/dzieciom można wyklarować, że trzeba np dać zastrzyk, bo to dla zdrowia etc ect-pies tego nei zrozumie w taki sposob przeciez, stąd moje pytanie.

Ale sądzę ze tak się wtedy darła, niekoniecznie z paniki tylko widocznie ją bolało. W sumie wkłucie boli też nas. Z kolei dzisiaj przy zastrzyku nawet nei zareagowala,pomijając to ze zapierała się przed wejsciem do kliniki:)

Link to comment
Share on other sites

członek rodziny, zajmujący ważne miejsce owszem ale psa nie możesz uczłowieczać, a gdy określasz siebie jako mamuśke to daje to znak że psa traktujesz jak dziecko a to już nie jest zdrowe dla psa choć jest to niezła terapia często dla ludzi. Psa możesz tulać, kochać pieścić (sama to robię) ale po zapewnieniu najpierw potrzeb psa czyli jasno określonych zasad. Nie wyjaśnisz racjonalnie ale swoja postawą dajesz psu znać że nic się złego nie dzieje nie ma czego się bać, dajesz mu poczucie bezpieczeństwa to jest dobre dla psa cmokanie, rozczulanie się mocne nad psem w momencie gdy zaczyna panikować moim zdaniem podbudowuje w nim lęk, twój wyczuwalny żal wobec psiaka daje mu do zrozumienia że ma się czego bać. Psu w ten sposób "tłumaczymy"

wybacz że aż taka reakcja na "mamuśkę" ale często właśnie przez samo matkowanie bez przewodnictwa ktorego wymaga pies prowadzi do problemów z psem i dla psa. A dużo takich osób i potem jest problem bo "mój kochany maluszek nie pozwala nikomu koło mnie usiąść, rzuca się na ludzi, nawet to słodkie ale uciążliwe" mieliśmy takiego psa ślicznego pinczerka moja mama i jemu matkowała w efekcie jak tata chciał koło niej usiąśc startował do niego z zębami, dorosly to pikuś ale co zrobić gdy dzieci znajomych przychodzą i chcą sie do cioci przytulić? a z naszego słodziaka wydostaje się potworek którego nikt nie lubi? Pewnie stąd moje uczulenie :lol:

zaznaczam że nie mówię że trzeba zrezygnować z miłości do psa i przychylania mu nieba, tylko na pierwszym miejscu trzeba zrozumieć to psie niebo :cool1: można rozpieszczać ile dusza zapragnie tylko na pewnych z góry ustalonych zasadach.

Edited by PaulinaBemol
Link to comment
Share on other sites

Ale ja rozumiem, o czym piszesz:-) Nie traktuje jej jak dziecka, bo wiem ze mimo iz jest na tej samej pozycji w moiim zyciu co mąż, to jednak to psiak jest :-)

Ale tak zażartowałam sobie, no bo posiadanie psiaka to takie niejako "mamusiowe" obowiązki na nas spoczywają, w tym znaczeniu ze trzeba dac jesc, myć, kąpac, czesać, pilnować , wychodzić na spacer,uczyć ,tłumaczyć , czasem skarcić, czasem chwalić itd-no jak rodzice dzieci-dlatego tak w skrocie mowilam ze mamusiuję:-)

Moja suczka jest bardzo wesolutka, chetnie bawi się z dziecmi, merda ogonkiem , uwielbia jak ją ktoś mizia i od razu w podskokach zasuwa do mnie jak ktoś ją pogłaszcze-to taka szczęsliwa. Zero agresji. Jedyny problem jaki ona ma to strach przed duzymi psami i generalnie w ogole przed psami z powodu zlych doswiadczen. To jedyna dokuczliwa (poza OBECNIE jakimis objawami chorobowymi) kwestia, bo ja na siłe jej nie chcę pchać do innych psów, więc i spacery ograniczam do miejsc, w ktorych jest małe prawdopodobienstwo spotkania innych psiaków.
Ale poza tym to niesamowicie przyjazny i usluchany psiak. Potrafię na nią krzyknąc jak nie posłucha, czasem skarcić-wiem ze na tym polega wychowywanie psiaka, ale wciąz boli mnie to ze w zaden sposob nie da się wytlumaczyć ze leczyć się trzeba, bo to zycie jej wydłuza...ehhhh sentymentalna jestem .
To raczej jest moj problem, ze nie potrafię powstrzymac i schowac emocji podczas, kiedy ona cierpi, bo strasznei mi jej żal ot tyle. A trzymanie siła-a ostatnio po raz pierwszy i mam nadzieje ze ostatni-było to nieuniknione.. Serducho myslalam ze mi pęknie... pamiętam to do dzis jak pot oblewał mi plecy , nie umialam nad tym zapanowac myslac sobie ze ona bedzie myslec ze to ja jestem ta zła i ja pozwoliłam zeby ją skrzywdzili..
Wiem durna jestem , ale coż- tak ją uwielbiam i niemilosiernie kocham..

Link to comment
Share on other sites

Matkowanie, i traktowanie psa na równo z ludźmi jest dla psa złe ! Dlaczego? Pies należy do innego gatunku. W psim świecie zachowania ludzkie są NIENATURALNE, a co za tym idzie, prowadzą do niestabilności.

Samo noszenie psa "pod pachą" jest dla psa dyskomfortem, bo matka je nosi troche inaczej - za kark. A przytulanie się do psa , dla psa jest zachętą do rywalizacji...

Owszem, mój pies też jest dla mnie wyjątkowym PSEM , nie zamieniłbym go na niewiadomo jak wyszkolonego psa z kwitami, i złotymi zębami. Bo praktycznie wszystko co umie, jest w 50% moją zasługą - ja go tego uczyłem. Wkładam w niego multum pracy, czasami mnie niemiłosiernie denerwuje, ale widzę jego przywiązanie, wiem jak do niego podejść, i sama jego obecność działa na mnie jak trawka :) Ale nigdy nie traktowałem go jak człowieka, a to bardzo ułatwiło mi wykorzenienie pewnych zachowań. Czy wprowadzanie reguł pod jakie ma podlegać. Karcenie (nie bicie) wykonuję bez jakichkolwiek uczuć i z czasem stało się to dla niego i dla mnie czymś naturalnym. Choćby sytuacja w,której potarmosił się z innym dużym psem - miał pokiereszowany pysk, w momencie gdy go "opatrywałem" nie patrzyłem na to jak na coś co może mu sprawić ból, a raczej pod kątem tego, żeby nie złapał jakiejś infekcji, czy zakażenia. 2 minuty i było po bólu. I to co przy nim robiłem, nie zostawiło "rysy" na jego psychice...

Reasumując PIES TO PIES.


wioletka155, w jakim wieku masz psa??

Link to comment
Share on other sites

[quote name='GAJOS']
(...)w momencie gdy go "opatrywałem" nie patrzyłem na to jak na coś co może mu sprawić ból, a raczej pod kątem tego, żeby nie złapał jakiejś infekcji, czy zakażenia. 2 minuty i było po bólu. I to co przy nim robiłem, nie zostawiło "rysy" na jego psychice...

QUOTE]

Ale chyba nie zmienia to faktu ze DOSKONALE wiedzialeś, że sprawia mu to ból prawda? W koncu przy niektorych zabiegach PSU TEZ podaje się znieczulenie, wlasnei po to by go nie bolało prawda?? Mimo iż celem przednim jest POMOC psu w danej sytuacji ,myslimy o tym by go znieczulic zeby nie bolało. Nie mówię o sytuacji opatrywania ran, ale o innych .Przeciez psa boli tak samo jak nas, czyz nie?

Link to comment
Share on other sites

oj pamięta, pamięta. tylko to nie jest na zasadzie: pańcia mnie trzymała u weterynarza to jest niedobra. pies pamięta to, ze u weterynarza jest niefajnie. mój synuś (:evil_lol:) jak miał rozciętą łapę, gdzie krew się z niego lała jak z prosiaka musiał być zszywany i na pewno go to bolało, bo zanim zaczęło działać znieczulenie to jednak trochę czasu minęło. i ja go przytrzymywałam, żeby leżał, ja go za łapę trzymałam, a weterynarz szył. i od tamtej pory on się po prostu boi wizyty u weta, nawet jak przychodzimy na kosmetykę typu szczepienia, bo pamięta ten ból i strach towarzyszący tamtemu wydarzeniu i całym sobą pokazuje, ze nie chce tam przebywać. ale nasz kontakt na tym nie ucierpiał w żaden sposób.

już nie mówiąc o tym, ze jakiekolwiek zabiegi higieniczne, niekoniecznie dla psa komfortowe wykonuję ja, bez udziału innych osób.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='wioletka155']
Ale chyba nie zmienia to faktu ze DOSKONALE wiedzialeś, że sprawia mu to ból prawda? W koncu przy niektorych zabiegach PSU TEZ podaje się znieczulenie, wlasnei po to by go nie bolało prawda?? Mimo iż celem przednim jest POMOC psu w danej sytuacji ,myslimy o tym by go znieczulic zeby nie bolało. Nie mówię o sytuacji opatrywania ran, ale o innych .Przeciez psa boli tak samo jak nas, czyz nie?[/QUOTE]
ale Gajosowi nie chodziło o to, ze traktował psa jak nieczułą kukłę, tylko skupił się na ratowaniu go, a nie na tym, ze pieska boli. jeśli w sytuacji, gdzie trzeba działać natychmiast w celu ratowania zdrowia i życia (czy nawet jak wet pobiera mu krew) Ty się zaczynasz zastanawiać, czy pieseczka czasem nie boli za bardzo to już popełniasz błąd. psu nie wytłumaczysz, że to dla jego dobra (chociaż ja mojemu namiętnie tłumaczę, że to po to żeby piesek był zdrowy:cool3:) więc nawet nie próbuj tego robić, tylko spraw, żeby sytuacja, która sprawia ból czy dyskomfort zakończyła się jak najszybciej. a tego nie jesteś w stanie zapewnić, jeśli rozmyślasz o tym, ze pieska boli.

Link to comment
Share on other sites

Możesz "wytłumaczyć" psu, że wizyta u weterynarza jest konieczna tak jak dziecku, ale w psim języku. Czyli całą swoją postawą i podejściem przekazywać psu, że nic złego się nie dzieje. Pokazać całą sobą i swoim nastawieniem, że to nie jest nic strasznego, a nawet, że u weterynarza jest przyjemnie. Często to właśnie przez nastawienie właścicieli psy u weterynarza, na strzyżeniu, rehabilitacji czy podczas jakichkolwiek zabiegów panikują. Wyczuwają doskonale nasz strach, niechęć czy niepewność i reagują jak potrafią: paniką, lękiem, agresją. Dla psa wkłucie igły nie jest tragedią, dla człowieka zresztą również, wszystko zależy od nastawienia. Dla przykładu moja sunia wchodzi do gabinetu wyluzowana, niedawno nawet zasnęła z nudów, jak się zagadałam z weterynarzem :evil_lol: A zabiegi ma nieprzyjemne, pobrania krwi, zastrzyki, bolesne badania, długotrwałe zabiegi rehabilitacyjne, podczas których inne psy się niecierpliwią. Moja wie, że jeżeli ja się nie denerwuję i mam dobry humor, to nie ma się o co martwić. Jest wyluzowana, układa się i często po prostu odpoczywa. Dodam, że jest to bardzo lękliwy pies po przejściach, przez rok wyprowadzaliśmy ją na prostą z mnóstwa strachów i histerii.

Nie znam Twojej suni, ale na 99% panikowała wcale nie z bólu, tylko dlatego, że się tak przejęłaś sytuacją. Poza tym psy często histeryzują na pokaz, chcą osiągnąć cel, żeby dać im spokój i jeżeli się uda, powielają w przyszłości zachowanie. Robię przy różnych psach wiele rzeczy, nie zawsze przyjemnych i nie raz miałam taką sytuację, że na starcie pies siał panikę jakby nie wiadomo jaka krzywda mu się działa, a po chwili gdy widział, że nikt się tym nie przejmuje odpuszczał i "wyluzowywał", włącznie z zaśnięciem, co mnie zawsze bawi, bo niewątpliwie świadczy o najwyższym stopniu relaksu ;)

Matkować trzeba z głową, rozpieszczone dzieci też nie mają najlepiej w życiu. I pies nie zapamięta Cię jako "złą mamusię", tylko przy odpowiednim podejściu jako ukochaną osobę, która daje wsparcie w trudnych sytuacjach.

Link to comment
Share on other sites

Własnie moi drodzy, dlatego napisalam ze to ja mialam problem. Moj pies do tej pory "normalnie" chodził do weta. Teraz po raz pierwsyz tak się darła. Ja szłam wyluzowana, bo nie mialam się czego obawiać, no bo czego-pobrania krwi, co miala robione wielokrotnie? Nie, nie bałam się-ani ja ani ona. Problem zaczął się kiedy wet zaczal szukać zyły i nie mogł znaleźc-trafić i kłuł ja kilka razy w jedną łapę. Wtedy zaczela panikowac, a ja razem z nią. Problem w tym, ze kiedy ona cierpi , to ja nie umiem być "twarda", choc wiem, ze powinnam. Piszesz, że ona tak reagowala bo ja panikowałam- byc moze w pozniejszym etapie, bo samo pobieranie krwi nei zrobilo na mnie wrazenia, a zaczelam panikowac jako druga, kiedy ona zaczela "plakać", wiem ze moj stres wtedy spotęgował jej strach i stres, ale to bylo pozniej.
Szłysmy na luzie a wyszłysmy zestresowane obie. Ja cała potem oblana, a ona jak wystartowała z lecznicy to myslalam ze york wyrwie mi smycz!
Kolejna wizyta juz była ok . tzn mala nie panikowała, procz tego ze wejsc nie chciala do weta, ale nie trzęsła się przeraźliwie na stole ani tez nie chciala uciekać za wszelką cenę. Normalnie zniosła zastrzyk. Teraz też z nią chodze na zastrzyki i ona się nie "odzywa" w ogole, jedynie lekko się wzdrygnie przy wkluciu, ale wet mowil ze to dlatego, ze zastrzyk jest mocno piekący .

Wtedy pierwszy raz tak sie zachowywala, teraz jest spokojna, zresztą ja też.

Ale przyznam ze przy robieniu USG brzuszka jak była odwrócona na plecki to byla spięta strasznie, czułam to jak trzymalam jej lapki tylne, ale wet mowil ze to dlatego ze to nienaturalna pozycja psa i dlatego no i + strach rowniez.

Generalnie jest ok . Mała dalej mnie kocha wiec jakoś to przezyjemy i zapomnimy :evil_lol:

Dziekuje Wam za rady .

PS_ wiem jak pies reaguje na nasze zachowanie, bo ja z mała szłam na zabieg sterylizacji + wycięcia przepukliny to też sie stresowalam i było widac po jej zachowaniu ze ona tez się boi . Ale w sytuacji kiedy wymagana jest narkoza chyba kazdy się stresuje ze coś MOZE POJSC nie tak prawda.... W
kazdym razie mała dalej za mną biega, mizia sie ze mną, prosi o smakołyki i jest tak samo kochana w stosunku do mnie jak przed tą feralną wizyta..choć przed nami jeszcze kolejne;/

Link to comment
Share on other sites

To nie sztuka zachować spokój gdy nic się nie dzieje. Masz być wsparciem właśnie w tych najgorszych chwilach i nie panikować nigdy :) Wiem, że to trudne.
Twój piesek nie "płakał" tylko histeryzował, nie możesz na to pozwalać, bo jest to po prostu niebezpieczne. Szarpiący się i wrzeszczący pies może się np. nadziać na igłę itp. Nie możesz pozwalać na takie zachowanie, wrzaski nie powinny w ogóle robić na Tobie wrażenia. Grzeczne, ciche psy przecież boją się dokładnie w takim samym stopniu, tylko po prostu nie robią przy tym cyrku ;)
Wiem, że brzmi to szorstko, ale naprawdę wiem co piszę, gdybym miała inne podejście nie ostrzygłabym ani nie wykonała niczego przy psie, bo w przypadku takiej histerii doprowadziłabym swoim zachowaniem zwierzaka do skraju paniki i zabieg nie miałby sensu. O dziwo, mimo że robię te nieprzyjemne rzeczy i do tego jestem obcą osobą psiaki mnie lubią, więc w ogóle wybij sobie z głowy, że Twoja psina się do Ciebie zrazi. Jedyne co się może stać, to zwiększy do Ciebie dystans, jeżeli będziesz się tak denerwować i przeżywać wszystko "po ludzku". Dla psa takie zachowanie jest niezrozumiałe i w psim stadzie osobnik tak się zachowujący jest postrzegany jako niestabilny. Psy podchodzą do niego z rezerwą. Przemyśl to sobie i wyciągnij wnioski, jak daleko można się posunąć w matkowaniu. Tak poza tym: ja moje psy też nazywam pieszczotliwie moimi dziećmi :eviltong:

Link to comment
Share on other sites

Hehe...Mój pies to też mój "syn". Słyszy czasami "Chodź, młody ze starym na browca" albo "Chodź tu do starego" wtedy kładzie się koło mnie... Zresztą słyszy też "Skarbie, Piękności, Śliczności" ale to raczej jako forma pieszczot, a nie w momencie gdy muszę coś przy nim zrobić, coś co nie jest dla niego ani miłe, ani przyjemne.

Co do znieczulenia... To oczywiście, że tak ! Ale tamta sytuacja o, której pisałem wyżej była taka, że nie mogłem mu podać nic, bo było to w lesie oddalonym od miasta jakieś 12 km. Nie miałem jak go dowieść NA JUŻ do weta. A musiałem go opatrzeć, bo się lało jak z prosiaka... Resztą zajął się wet, któremu ufam.

Ja natomiast żadnych "operacji" wykonywanych przy nim mu nie tłumaczę, bo po co ? Nie rozczulam się nad nim, bo to tylko pogorszyłoby jego stan psychiczny. W takich momentach jest CISZA.

Link to comment
Share on other sites

Dzisiaj prezentowałam facetowi na żywo to o czym pisałam. Dorosły chłop, a gdy zobaczył małego pieska na stole trymerskim zaczął się nad nim rozczulać, głaskać, niuniać "ojej, biedny piesio, boi się piesio" - oczywiście pies się skulił w obwarzanek i zaczął trząść jak galareta. Z doświadczenia wiem, że ludzie nie wierzą "na słowo", więc pokazałam. Powiedziałam wesołym, pewnym siebie i stanowczym głosem, jakbym zapraszała do zabawy "piękny odważny pies, wstyd histeryzować" - psiak się wyprostował, uniósł głowę i spojrzał na mnie zawadiacko. Zaniuniałam piskliwie "bieeedny piesio się boooi" - pies w ułamku sekundy zmienił się z powrotem w trzęsącą się kulkę. Wróciłam do normalnego tonu, którym zwykle przemawiam i dokończyliśmy zabieg bez problemu, ani razu nie widziałam już u niego oznak strachu. Facet był w lekkim szoku, ale zrozumiał w mig i już nie leciał przytulać i ratować piesecka :evil_lol: Naprawdę nasze nastawienie zmienia bardzo dużo, nie są to żadne czary-mary, po prostu pies nie rozumie słów, za to doskonale odczytuje ton głosu, najmniejsze jego wahania, nasz strach, emocje (również po zapachu naszego ciała) itp.
[B]
GAJOS[/B]: pewnie, że nie ma sensu tłumaczyć. Ale trzeba zachować spokój, wykonać to co trzeba jak najsprawniej i na tym skupić uwagę, zamiast zaprzątać sobie głowę pytaniami, czy pieska boli. Wielu osobom takie gadanie pod nosem pomaga zapanować nad własnymi emocjami ;)

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]A przytulanie się do psa , dla psa jest zachętą do rywalizacji...

[/QUOTE]
A skąd. U zwierzat społecznych kontakty cielesne służą nie tylko komuinikacji, ale przede wszystkim- wzmacnaniu więzi społecznych. Przytulanie, iskanie, oblizywanie itp występują pomiędzy osobnikami o pozytywnym do siebie nastawieniu. I co ciekawe zdarza się żeosobnik o wysokiej pozycji społecznej iska czy oblizuje osobnika o niskiej pozycji własnie po to, zeby przekonac go o swoim pozytywnym nastawieniu, uspokoić, lub poprawić relacje. A u zwierząt nie tylko społecznych, ale także poniekąd " wtórnie zdziecinniałych" jakimi są psy wzajemne realcjie dotykowe są wyjątkowo ważne i pożądane......

Delph- świetne ujęcie tematu :)

Warto jeszcze pamiętać, że im lepszą realcje ma sie z psem na codzień, im silniejsza jest więź, tym łatwiej zapanować nad psem w sytuacji bólu, czy stresu. Po prostu, jeśli pies nam ufa i ufa, że panujemy nad sytuację- to pozwoli na bardzo dużo.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ulvhedinn']A skąd. U zwierzat społecznych kontakty cielesne służą nie tylko komuinikacji, ale przede wszystkim- wzmacnaniu więzi społecznych. Przytulanie, iskanie, oblizywanie itp występują pomiędzy osobnikami o pozytywnym do siebie nastawieniu. I co ciekawe zdarza się żeosobnik o wysokiej pozycji społecznej iska czy oblizuje osobnika o niskiej pozycji własnie po to, zeby przekonac go o swoim pozytywnym nastawieniu.[/QUOTE]

Oczywiście, że się zgadzam, z tym co piszesz. Jednak mi chodziło o takie "Yorkowe przytulanie" noszenie psa pod pachą, przyciskanie do siebie "Bo to mój kochany syn/córka". Takie zachowanie, prowadzi do nistabilności. Wczoraj miałem właśnie podobną sytuację. Widzę facet z Yorkiem, mój pies zaczął szaleć, żebym z nim podszedł do tego psa, i oczywiście po kilku komendach JR się uspokoił, patrze facet trzyma psa pod pachą, pytam czy można podejść on odpowiada, że tak, postawił psa na ziemi, podszedłem JR ucieszony, a nagle York zawisł na pysku mojego psa... Po czym facet, go do góry, głaszcząc i przytulając mówi "No Bombi, tak nie wolno, ten piesek by Cię zjadł, i co by tatuś zrobił?! Oj mój kochany psiaczek..." Zaczął go przytulać PO LUDZKU a York wpadł w szał, chciał mi zamordować psa, hehe :D

Mi właśnie chodzi o takie ludźkie przytulanie, a psie "igraszki" raczej wyglądają trochę inaczej. Tak?

Link to comment
Share on other sites

Z tym przytulaniem to też nie jest tak prosto ;) Uwielbiam się przytulać do moich psów, "kokosić się" z nimi na łóżku (przepychamy się i przytulamy nawzajem, tak to głupio nazywam) itp. Ale z drugiej strony często widzę ludzi, którzy przytulają swoje pieski "po ludzku", przyciskając do siebie za głowę, kark, zbliżając frontalnie do nich twarz, nachylając się i głaszcząc "od góry" lub podnosząc. Sporo psów reaguje na to wysyłając cały zestaw sygnałów uspokajających, czują się niepewnie. Oblizują się, spinają mięśnie, odwracają głowę, kulą się lub poddańczo wywracają na plecki. Takie pieszczoty są może przyjemne dla ludzi, ale dla psa już nie za bardzo. Pal sześć jak pies po prostu się czuje niekomfortowo, ale niektóre psy na dotknięcie karku mogą zareagować agresją, bo jest to gest prowokujący.

Moje oba psy nie lubiły dotyku ludzkiej ręki, pies w ogóle nie miał radochy z głaskania, sunia lubiła, ale się bała, oczekiwała najgorszego. Nie narzucałam się im, głaskałam pod brodą i po boku, odwracałam uspokajająco głowę, nie nachylałam się nad nimi itd. Dzięki temu teraz możemy codziennie się "kokosić", to jest taki nasz rytuał, psy przy tym mruczą i wydają śmieszne dźwięki z zadowolenia, tarzają się na grzbietach, ocierają o nas, przytulają i nadstawiają do głaskania. Możemy się nawet kłaść jedno na drugim i jest to super zabawa, po prostu mi ufają. Mogę się nad nimi nachylać, machać rękami, trochę się z nimi przekomarzać, przytrzymywać i nie widzę żadnych objawów dyskomfortu. Tylko podnoszenia dalej nie lubią, większość psów nie lubi i już :evil_lol: Ale nie panikują.

Link to comment
Share on other sites

No i to jest własnie kwestia zaufania, o której wczesniej pisałam- jeśli pies ufa swojemu człowiekowi, to i nachylanie i wszelki dotyk nie będzie straszny (chyba, że z powodów zdrowotnych, np bólowych). Ja mam wrażenie, że mnóstwo psów unika dotyku swoich włascicieli, bo nie ma pojęcia czego się mozna spodziewać w danej chwili.

P.S. Moje kurduple lubią branie na ręce: i świat lepiej widać i jakoś bezpieczniej ;) Ale- NIGDY nie łapię ich bez uprzedzenia a branie na ręce nie kojarzy im się z sytuacją stresową, ani przymusem. Oba potrafia poprosić o wzięcie "na rączki".

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...