Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

  • Replies 47.6k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

  • Maupa4

    27969

  • Bila

    6040

  • ockhama

    3031

  • wilczy zew

    1578

Posted

Moja Mona ...

Te zdjęcia zrobiłam jej jakieś 24 godziny przed ... to są ostatnie jej zdjęcia ... zdjęcia zrobione telefonem ....

[IMG]http://images34.fotosik.pl/284/41195a46542b33b1.jpg[/IMG]

[IMG]http://images27.fotosik.pl/228/9680fc417812859a.jpg[/IMG]

[IMG]http://images23.fotosik.pl/228/9f23351e4eddfb9b.jpg[/IMG]

[IMG]http://images26.fotosik.pl/229/ebd664c6abf92ee1.jpg[/IMG]

Byłyśmy przed lecznicą ... bo przecież Maja musiała iść do weta ... a Maja bez Mony nie pójdzie ...
Dzień później poszłyśmy we dwie ...

Boszee ... ja umiem myśleć ... ja jestem rozsądna ... ja jestem "twarda" ... ja umiem podejmować odpowiednie decyzje ... ja widzę i wiem co i kiedy z moimi psami jest "nie tak" ... ja rozumiem co do mnie mówi wet ...
... ja wiem - tak gdzieś podświadomie - kiedy i na jaki zabieg muszę się decydować natychmiast a kiedy poudawać idiotkę i przesunąć o dzień, dwa, tydzień albo umówić się na "rozsądny termin" ... Boszee - ja nawet wiem który wet powinien robić konieczny zabieg ...

W ten czwartek nie dostałam kolejnej szansy ... tylko dlaczego Mona jej nie dostała ?
W ten czwartek dwa razy próbowałam jej "kupić" życie i nie udało się ...
Po raz pierwszy nie interesowały mnie żadne szczegóły "techniczne" operacji tylko to czy Mona się obudzi ...
I na każde zdanie wypowiedziane przez weta powtarzałam jak mantrę "Pani rozumie - każdy mój pies - TYLKO NIE Mona" ... "każdy - tylko nie Ona" ...

Boszee ... z czym miałyśmy jeszcze walczyć ? Z tą "gulą" która jej wyskoczyła w poprzedni piątek ? Ja wiem jak "wygląda" rak ... Ja wiem jak zabija rak ... Ja wszystko rozumiem ... Ja tylko nie rozumiem dlaczego Mona ... Nie rozumiem dlaczego jeszcze to ...

Dwa lata temu obiecałam jej że już wszystko będzie dobrze, że się nią zaopiekuję, że będzie szczęśliwie i długo żyć ... Dwa lata to nie jest długo ... Dwa lata ...


I niech zabrzmi to jak frazes ale 12 czerwca o 17.40 pękło mi serce ...

Wczoraj przyjechałam z nią na wieś ...
Dopiero dzisiaj mogłam to zrobić ... o 15.00 ją pożegnałyśmy ...

Nie ma już Mojej Mony ...

Posted

To ta cholerna gula... podłe raczysko :-( Jedna mała Mona i tyle chorób, jakie to niesprawiedliwe!!!

Maupo, nie zadręczaj się, tu nie ma złamanych obietnic. Wobec przeciwności losu jesteśmy bezsilni... Dałaś jej najcenniejsze co miałaś, oddałaś jej swoje serce i ona o tym wiedziała. Twoja rozpacz nie jest pustym frazesem, to wyraz miłości, dogomaniak doskonale to rozumie.

Bardzo Ci wspólczuję.

Nie ma Mony, ale pamięć o niej pozostanie w wielu dogomaniackich sercach...

Posted

Dzielne jestescie obie Ty Magda i Monka. Monka zosanie na zawsze w naszej pamięci jako bohaterka i Ty jako osoba, która dała jej wszystko co mozna było czarnej kochanej istocie dać. Nie myśl już o tym co sie stało sie nieodstanie. Rozumiem twój ból żal płaczę z Tobą ja i cała dogomania,
Pamietaj powtarzaj sobie jakby była i zyła poprostu sobie mów Moniś kocham Cię. Jak odeszła ukochana babula to ja do Gacka wyłam i mówiłam ostałeś sie sam Gacku zostaliśmy sami zostawiła Nas czemu do nas tak pózno przyszła nie daliśmy rady siedzieliśmy nocami w klinice na tlenie już było lepiej ale smierć szukała przyczyny i zabrała nam ja.
Pamietasz jak pod klinką gdy Zuza tm była byłyśmy z Wwiolą kąpletnie rozbie i błyśmy sie zabrać do siebie Zuzię, ale Ty nas przekonałaś ze to nie nasza wina ze babula odeszła pomagać trzeba dalej życie sie toczy dalej
Jest tylko jedno wyjście wspominać dobre chwile i mówić kocham Cię bardzo bardzo
Pozdrawiam
Anka

Posted

Oj boli i to bardzo boli ,
Trzeba sie wtedy do kupy zebrać i pęknięte serce posklejać
Na to trzeba czasu i filozoficznego podejścia i wsparcia duchowego . Samemu ciężko jest to ogarnąć. Wcale nie jest łatwo w takim momencie coś powiedzieć, Mnie pomogły Magdy i innych Dogomaniaków pocieszenia, nie byłam w bólu i żałobie sama.
Pozdrawiam
Anka

Posted

Magda nie bądę cię pocieszać , że to minie , bo nie minie, Lubiłam tu zaglądać bo Mona z wyglądu przypominała mi Sonię moja sunię , która niestety odeszła , Taki papuśny wyraz twarzy, i mimika trochę podobna do ludzkiej.
Wiem , ze żal i ból są nie do opisania.Ale trzymaj się.
Kiedy pies choruje wydaje sie nam, ze kochając go ponad miarę wyleczymy go ze wszystkich przypadłosci, Troche nam umyka czasami , ze cierpi.
Mój pies pod koniec życie nie chodził , nogi włóczył po ziemii , Na kostce zdzierał je do krwi.
Moi znajomi nie mogli na to patrzeć uważali , ze męczę psa. Ja nie potrafiłam podjąć decyzji o uśpieniu, sunia odeszła sama.
Pewnie to ze Mona , ze odeszła zaoszczędziło jej to cierpienia.
Płaczę razem z tobą

Posted

Maupo...mialam cos po pocieszeniu napisac,ale pewnie mi nie wyjdzie.
Gdy odchodzi przyjaciel zabiera ze soba czastke nas.Zawsze niesprawiedliwe,zawsze bolesne odejscie.Tyle spacerow przeciez do przejscia,sasiadow do obszczekania,glaskania przed snem,usypiania na kolanach...
czas troche pomaga...

Posted

[quote name='ewka8']Kiedy pies choruje wydaje sie nam, ze kochając go ponad miarę wyleczymy go ze wszystkich przypadłosci, Troche nam umyka czasami , ze cierpi.
[/quote]

Ewa - wiem - ja to wiem ...
Przecież wiem jaką Monę adoptowałam.

Tylko moją pierwszą reakcją jak ją zobaczyłam było "Bosze ... jaka ona malutka" ... I została już Moją malutką Moną ...
Nie chorą, nie skrzywdzoną przez poprzednich ludzi, nie po przejściach ...


Ja po prostu nie spodziewałam się że TO może nadejść tak szybko ...

Jestem z Nią jeszcze na wsi ...
Nic nie robię - snuję się ... Czterołapy też ...
Przed chwilą poszliśmy wysiać Monie niezapominajki ... różowe niezapominajki ...

Niedługo będę musiała ją tu zostawić ...


Moja Mona ...
Moja od pierwszego dnia kiedy ją zobaczyłam ...
Moja przez ostatnie dwa lata ...
Ale nie moja przez pięć pierwszych lat ...

Posted

[quote name='Maupa4']

Dwa lata to nie jest długo ... Dwa lata ...

[/quote]
2 lata to jest długo a raczej inaczej to jest dużo-dużo dla niej, radości i miłości, tu była jakośc nie długośc-dałaś jej wiele i uczyniłaś ją szczęśliwą

Posted

Magdo.
Ból okropny. Nie do zniesienia.
Ale bolało by jeszcze bardziej, uwierz mi.

Znasz z opowidań Janusię. Ona było półmoja.
Pod koniec życia tak bardziej; spała ze mną, bo nie wchodzila już na schody;
Umarła u mnie w łóżku. Było jak co noc; ok. 4 przychodziła, trąchała nochem, ja mówiłam: Śpimy jeszcze. Ona właziła. Przytulała się i spałyśmy. Tego dnia. Jak się obudzilam ok. 6 Ona nie żyła. Przytulona.

I moja Saba malamutka - kiedy chora, niechodząca, bólowa, dławiąca się.
Niosłam ją do weta. OSTATNIEJ szansy, choć mogłam wezwać do Wieliczki;
chciałam WIEDZIEĆ czy na pewno, czu już nie ma szans.
I najgorsze było to, najokrutniesze. Po usłyszeniu, ze już nic, że koniec. Musiłąm powiedzieć: UŚPIĆ i trzymać ją w objęciach jak morbital wchodził w żyły. I czuć jej ostatnie drganie. I Ona wiedziła i ja. Że to powiedziałam.

Łską jest, wielką. Jak nie musimy tego mówić. I tego czuć i one też.
Bo one wiedzą.

Posted

To zawsze jest tragedia :-( Chyba wszyscy tu wiemy jak cierpisz... I wiemy, że to bedzie bolało jeszcze długo... Magdo, ściskam Cię mocno... Płacz, płacz ile masz łez... Może to, choć trochę ukoi obolałe serce...
F.

Posted

Maupa, do tej pory nie udzielałam się na forum, ale zawsze z zapartym tchem czytałam relacje o twoich psach. Mona była moja ulubienicą. Uważam, że była najładniejszym buldogiem. Miała taką ludzka twarz i ogromna madrość w oczach. Zawsze dostojna i dystyngowana. Gdy czytałam jej historię, relacje o kolejnych dolegliwościach, chorobach i bólu porównywałam ją ze swoim Gustawem, którego wzięłam od Lavinii. Patrzyłam jak się zmieniła, jak jest u ciebie szczęśliwa, jak pięknieje. Wielokrotnie, gdy Gustaw był na skraju śmierci, gdy walczyliśmy o niego, choć brakowało nam czasami już wiary, pocieszałam się, że Monie się udało (a też była wzięta ze strasznych warunków) więc jemu też się uda. Na razie Gustawa udało się uratować (po czterech operacjach i wielu zabiegach) i przywrócić do jako takiego zdrowia. Mony już nie ma. Jednak myślę, że czas jaki spędziła u ciebie zrekompensował jej całe wcześniejsze złe życie, bo przecież widać było, że była twoim oczkiem w głowie i ulubienicą. Ja przez pierwszy rok pobytu Gustawa u mnie przeżywałam jego ewentualną śmierć niejednokrotnie, niejednokrotnie się na nią godziłam, nie chcąc tylko żeby więcej cierpiał.
Trudno mi napisać słowa pocieszenia, bo gdy dzisiaj dowiedziałam się o śmierci Mony płakałam jak dziecko. Jest mi ogromnie przykro i smutno, ale myślę, że powinnaś myśleć ile dobrego ją u ciebie spotkało, na jaką cudowną trafiła rodzinę i jakie miała fajne życie przez te 2 lata ( niektórym psom nie jest dane nawet tyle). Wiem, że jeszcze wielu psom pomożesz, wiele psów pokochasz, choć Mona pewnie będzie miała w twoim sercu miejsce szczególne (z tego co pamiętam była twoim pierwszym adoptowanym psem). Ja do tej pory miałam psy od szczeniaka. Gustaw jest moim pierwszym psem adoptrowanym. Teraz widzę, że te psy są inne. Niby bardziej niezależne, samodzielne, ze swoimi przyzwyczajeniami, a jednak tak strasznie do nas przywiązane i wdzięczne za naszą miłość.

Łaczę się z tobą w bólu i smutku.

Joanna

Posted

Mówię Magdzie jak sobie dać radę ale sama od momentu gdy dotarła do mnie ta wiadomosć nie jestem sobą. Nie jestem soba po raz drugi.
Adoptowane psy sa wyjątkowe mają w sobie to coś co chcemy im zrekompensować tzn piętno krzywdy wyrzadzonej ludzka ręką to raczej diabeł kopnął je ludzką nogą, Ta obietnica, której za wszelką cenę chce się dochować brzmi "pomogę Ci napewno damy rad"ę. One sa mocne po przejściach ale mocne maja wolę walki, ale dokąd mocnym można być ile znieść są wyjątkowe szybko się regeneruja to taka ich podzięka za to, że są z nami mówią widzisz jak wypiękniałam niech ktoś powie ze chora jestem ze nie widzę.
Pozdrawiam
Anka

Posted

Jakie to znajome niestety.......
Na pocieszenie mogę Ci powiedzieć że my z Chmurką nie dostałyśmy dwóch lat, tylko kilka miesięcy......
Współczuje z całego serca.....
[*]

Posted

Trudno ich wiek ocenić zawsze z wetem pertrakuję choć o rok mniej.
W schronie w Płocku powiedzieli mi, ze moja babula ma lat 6, a w W-wie pukali sie w głowę 6 to chyba dawno temu pewnie z 9 lekko inny wet powiedział 12 u mnie tylko jeden rok więc chyba 13 latek miała.
Oddała ja do schronu starsza kobieta bo nie dawała rady bo babula brudziła w domu.
Anka

Posted

Majutek ? Majutek - ok ...
Ropień opanowany - bardzo ładnie się zadek goi. Antybiotyk jeszcze dzisiaj a jutro znowu do weta ...
Psychicznie Majunia też chyba nienajgorzej chociaż są właściwie dwie wersje tłumaczące jej obecne zachowanie ... wersja optymistyczna i wersja pesymistyczna ...

Wersja optymistyczna zakłada że Maja nagle stała się energiczną starszą panią - z bystrym wzrokiem i uszkami łowiącymi każdy szmer - której wszędzie pełno ...
Wersja pesymistyczna z kolei zakłada, że jednak Maja zaczęła wyznawać zasadę: W gromadzie bezpieczniej ... No bo wiecie nigdy nie wiadomo co tej Maupie przyjdzie do głowy ... Nie daj Bóg gdzieś wyprowadzi samą i ... zostawi albo nie wiadomo co ...

[IMG]http://images34.fotosik.pl/289/15b4a768f221b9bf.jpg[/IMG]

[IMG]http://images34.fotosik.pl/289/37f8e1977ba3cc42.jpg[/IMG]

[IMG]http://images24.fotosik.pl/232/ec406a677cccf753.jpg[/IMG]

[IMG]http://images25.fotosik.pl/230/99152502abfd6c0e.jpg[/IMG]

Posted

Ja tam myślę,że Majutek jest spokojny o to, że Maupie to nic takiego do głowy nie przyjdzie. Ja jestem zwolenniczką wersji optymistycznej

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...