zmierzchnica Posted May 26, 2009 Posted May 26, 2009 To niestety źle zrobiłam :shake: Nie chciałam się szarpać, ale może lepiej było po prostu dać spokój i dać jej się pociągnąć jak najdalej od durnego dzieciaka. Teraz ją będę odczulać, żeby tego miejsca i dzieci się nie bała, na razie z daleka... I więcej na siłę nie będę jej zmuszać do wytrzymania stresu :roll: Mam nadzieję, że tak bardzo jej to na psychikę nie podziała... Moja starsza suka bardzo szybko załapała, że zatrzymanie się, trzęsienie się i strach = powrót do domu. Więc jak jej się nie chciało iść na spacer (np tata w domu kroił mięso :cool3:) to robiła przed domem cyrk pod tytułem "burza idzie" i chciała do domu/na rączki :diabloti: Dlatego mam opory przed ustępowaniem psom w ten sposób, ale źle robiłam kurczę..
*Monia* Posted May 26, 2009 Posted May 26, 2009 [quote name='zmierzchnica']I nie wiem teraz... Lepiej podczas "zagrożenia" (tj wystrzały, śmiech ludzi, uderzanie butelką) stanąć, kazać psu usiąść i dawać mu smakołyki nawet na siłę, mimo że się trzęsie, czy "uciec" z psem, pozwalając mu na paniczne duszenie się, bieg z podkulonym ogonem, dyszenie itd? W takich momentach nie mam innego wyboru...[/QUOTE] Z moich obserwacji (ale mogę się mylić) wynika, że Hexolina jak ciągnie to rozładowuje stres i napięcie związane ze strzałem/burzą/wybuchem czy czymś tam innym strasznym. Owszem, jak mam daleko do bezpiecznego miejsca, to sadzam ją i wmuszam smaki, ale to chyba tak bardzo stresu nie zmniejsza. Takie usadzenie nadaje i karmienie się jak to jest pojedynczy np. wystrzał i wiemy, że małe prawdopodobieństwo że po chwili będzie następny. Usadzanie, zagadywanie i wpychanie smaków stosuję jak jesteśmy na łączce i coś na niedalekiej budowie spadnie (słychać jak wystrzał). Tak trochę jej myśli od strasznej rzeczy odciągnę, później wyjmuję zabawkę i macham przed nosem- jak dzała to super, jak nie to dalej karmię i gadam. Jak jest kilka wystrzałów czy strasznych odgłosów jakichś to niestety, ale psisko żąda przypięcia smyczy i chce iść do domu. Mam nadzieję, że jakoś jasno wyraziłam swoje przemyślenia ;). Co do dzieci, to niestety są dzieci i dzieci. Jedne rozumne, a drugie :mad::angryy:. Chociaż znam jednego, który był niesamowitym łobuziakiem, a teraz jako 6 latek jest rozsądniejszy i porozmawiać z nim nawet można :razz:.
zerduszko Posted May 26, 2009 Posted May 26, 2009 [quote name='badmasi']zmierzchnica-zależy jak pies się boi. Jeśli trzęsie się i dyszy to trzeba się oddalić, nic na siłę bo to pogłębia lęki i może się zdarzyć, że wogóle nie będzie chciał chodzić na spacer albo w miejsce gdzie doszło do przykrego zajścia.[/quote] Niestety ale oddalenie się tez pogłbia lęki, unikanie "stracha" tez. To trzeba po prostu przepracowac powoli, innej rady nie widzę :shake:
WŁADCZYNI Posted May 26, 2009 Posted May 26, 2009 Erica jakbyś o przewodniczącym z mojego bloku mówiła, w dodatku ja wiem skąd się biorą teksty o piwnicach - ten dziad z mojego bloku chodził i sprawdzał co kto ma :angryy::angryy: oj tak telefon do pracodawcy jest fajny. Nie sprawdza się w US niestety:mad: ostatnio będąc w tym przybytku wyszłam z drzwiami bo mnie zgotowała pani urzędniczka robiąca łaskę z wykonania jej zas*anego obowiązku:angryy: Zmierzchnica nie wiem jak w innych rasach, psy do norowania wyciągało się za ogon więc musiał móc utrzymać ciężar ciała psa. Zerduszko - moja suka traktuje podnoszenie za skórę tak jak podnoszenie w ogóle, nie ma różnicy czy wyrywania się.
badmasi Posted May 26, 2009 Posted May 26, 2009 Zerduszko-Zgodzę się, że przepracowanie powoli jeśli mamy pozoranta np. pies się boi dzieci to znalezienie dziecka, które będzie z nami pracowało ale powoli, wraz ze stopniowaniem bodźców. Sytuacja nagła np. nagły atak dziecka wyposażonego w kij to nie jest czas i miejsce na pracę z psem. Przytrzymywanie na siłę, próba karmienia jeśli pies nie chce jeść i wyłącza całkowicie mózg ze strachu tylko pogłębi uraz i lęk. W razie sytuacji stresowej najlepiej oddalić się poluzowując jednocześnie smycz. No i zabrać się do pracy ale rozważnej, praca nad lękliwym psem to niełatwa sprawa i można popełnić wiele błędów, szczególnie jeśli działa się poprzez przyciąganie na siłę do stracha, zakładanie dławików jeśli pies ma skłonności do ciągnięcia w ataku paniki itd. itp. ale to już inny temat....
zerduszko Posted May 26, 2009 Posted May 26, 2009 Oczywiście, ze przyciąganie psa bojącego się jest ekhm głupie :razz: ale oddalenie się, jeszcze niedajboze, pospieszne też moze być fatalne w skutkach. Wcale nie potrzeba pozoratna, trzeba mieć a) wpyracowane zachowanie w innych syt, b) zaufanie psa. Jak mi dzieciuchy wyskakują do psa z łapami, to "bronię" psa, a potem spacerek za/z dzieciarnią w ramach pokazania "jak nie uciekamy, nie gryziemy, to też jest ok". Jeśli nie chcesz zeby pies się jakoś zachowywał - to nie ma sensu uczyć psa zachowania, które on i tak może prezentować w starchu - tu: ucieczka. Trzeba nauczyć psa zachowania zastępczego, najlepiej wykluczajacego. Tak jak agresja z kazdym atakiem się pogłębia, tak i strach. Ucieczka pogłębia strach.
badmasi Posted May 26, 2009 Posted May 26, 2009 Zerduszko-wydaje mi się, że myślimy o różnych rodzajach strachu....Atak paniki wyklucza podążanie za strachem, jest to całkowicie niemożliwe. Wypracowane zachowania w innych sytuacjach w trakcie ataku paniki są też niewystarczające. Pies, który się tylko czegoś wystraszył to inna bajka niż pies lękliwy.
zerduszko Posted May 26, 2009 Posted May 26, 2009 [quote name='badmasi']Zerduszko-wydaje mi się, że myślimy o różnych rodzajach strachu.....[/quote] A są rodzaje strachu?? Niestety wiem na czym to polega :shake: [quote name='badmasi']Atak paniki wyklucza podążanie za strachem, jest to całkowicie niemożliwe. Wypracowane zachowania w innych sytuacjach w trakcie ataku paniki są też niewystarczające. .[/quote] Atak paniki ma to do siebie, ze nie trwa wiecznie. Jak już doszło do niego, to i tak przegraliśmy, za słabo "kontorlujemy" środowisko (wiem, wiem, nie zawsze się da 100%) albo "wrzucamy" psa za głęboką wodę. To o czym piszę robi sie albo po, albo przed (wyuczone zachowania) - pies który reaguje emocjonalnie nie myśli; pies, który myśli, nie reaguje emocjonalnie. Dla mnie to jest taka syt. jak z koniem: spadłeś z konia i... musisz na niego wsiąść. Poza tym - czy psy od pierwszego razu reagują na "stracha" atakeim paniki?? Moim zdaniem, to własciciel w większosci przypadków utwierdza psa, ze coś jest faktycznie straszne - przeciez przed nie-strasznym się nie ucieka :razz: [quote name='badmasi']Pies, który się tylko czegoś wystraszył to inna bajka niż pies lękliwy.[/quote] Dla mnie to to samo, pies nie lękliwy na ogół nie reaguje strachem <co najwyżej zaniepokojeniem> na nowe, stare olewa. Różnica tylko taka, jakie pies ma doświadczenia, czy jest tylko obawa, czy już panika, fobia - czyli różnica jest w natężeniu, nie typie zachowania. Nie wiem czy ja jasno piszę, ale tak wyczytałam, tak robię (nie tylko z moją sunią) i tak mi to działa.
*Monia* Posted May 26, 2009 Posted May 26, 2009 Ja wypracowałam z Hexą, że jak jest straszny odgłos to szybko do pańci trzeba biec, bo smaczek na pewno będzie jakiś (za podejście bez 'strachów' też czasem coś jej daję, więc to nie tylko w strachowych syt.) i do tego głaskanie. Jest o wiele lepiej niż kiedyś, bo nie traci do końca kontaktu ze światem. A ostatnio odkryłam, że jak się czuje niepewnie po jakimś odgłosie to wystawia tyłek do głaskania i moje drapanie jej po tyłku ją odpręża ;) (ale raczej tylko na łączce się tak zachowuje). Natomiast oddalanie się od miejsca strasznego jest niekiedy konieczne (ciąg wystrzałów np.) i przy nodze nie da się tego zrobić raczej grzecznie. Jak już pisałam to ciągnięcie moją suńkę chyba rozładowuje. Zresztą każdy przypadek jest inny i każda sytuacja również. Raz Hexa usłyszy wystrzał, a raz z rozbawienia zdarzy się jej nie dosłyszeć. A dzisiaj się spotkałam z chamstwem kota :mad:. Wychodziłam z Hexą na rower akurat i zauważyłam jak nagle zesztywniała, więc odrazu ją usadziłam. Spostrzegłam kota i musiałam trochę pomanewrować, żeby zamknąć furtkę, trzymać rower i nie puścić smyczy. Udało się. Natomiast kot szedł sobie wolniutko przez ulicę, patrzył się na Hexę i spokojnie zbliżał się do nas :shake:. Hexa się zaczęła trząść (coś w rodzaju transu?, ona się kotów boi i goni dopuki uciekają, kot się zatrzyma to ona z piskiem ucieka), ale siedziała jak jej kazałam. Zaczęłam do niej gadać jakaż ona jest super, mądra, grzeczna i wogóle (nic nie dotarło i tak), a kot sobie stanął dokładnie naprzeciwko nas po drugiej stronie ulicy :mad:. I tak sobie stał, po czym zaczął się myć i rozmyślać.. Myślałam że wyjdę z siebie, ale dalej gadałam do psa. Po jakimś czasie przejeżdżała pani na rowerze i kot wreszcie poszedł. Moje psisko dalej trwało zawieszone, nawet krzyknęłam do niej, ale była nadal w transie, zero odbierania bodźców zewnętrznych- tylko pamiętała o siadzie i o kocie :cool1:. Na przebudzenie pomachałam ciachami przed nosem, popukałam w łepetynkę, pochwaliłam za siedzenie i psisko jakoś doszło do siebie. A kota miałam ochotę zamordować :mad:.
badmasi Posted May 26, 2009 Posted May 26, 2009 Zerduszko- w naszym przypadku są rodzaje strachu i ja je stopniuję. Bywają rzeczy do przejścia-wystarczy luźna smycz, odwrócenie uwagi. Bywa i tak, że stosujemy skupienie uwagi na mnie i barowanie, ale jest i tak, że nie skutkuje nic np sytuacja. ruchomy baner przy ulicy-rzecz która pojawiła się nagle i niespodziewanie. W tym ostatnim wypadku jeśli pies się kładzie, dyszy to nie będę go na siłę ciągnąć w stronę tego banera, odejdę i już. Przyjdę następnego dnia, obejrzymy z daleka i jeszcze następnego itd. Moim zdaniem są psy lękliwe i ja takiego mam. Pies lękliwy to trochę tak jak autystyk-reaguje silniej na pewne bodźce.Posiada pewien stopień nadwrażliwości. Myślę też, że nie można mierzyć wszystkiego jedną miarką, to co sprawdza się w przypadku jednego to w przypadku innego może okazać się totalną klapą. Tak jak dałaś przykład z koniem, niech będzie...Jeden wlezie na tego konia natychmiast, drugi po tygodniu a trzeci już nigdy.
*Monia* Posted May 26, 2009 Posted May 26, 2009 Fakt, są różne rodzaje strachu i są zależne od bodźca. Hexa na 'wystrzał' torebki plastikowej ostatnio nie zareagowała jakoś specjalnie i byłam z niej dumna. Za to raz wycięła mi niezły numer w tramwaju, gdzie dostała takiej paniki (nie wyjaśnionej), że na każdym przystanku chciała wysiadać. Dojechałam do połowy drogi a drugą połowę odbyłam na pieszo (dla zorientowanych od ronda Starzyńskiego do Żerania FSO, byłam zła i zdesperowana- psa zmęczyć chciałam). Do tamtej pory jeździła kolejką WKD, pociągami, autobusami, samochodem i było ok, nagle tramwaj okazał się czymś potwornym i koniec. Dałam sobie na spokój po drugiej próbie przejazdu, kiedy to moje maleństwo wpakowało mi się na kolana i podrapało straszliwie. Spokój dałam na pół roku, pomyślałam i wprowadziłam do nowego tramwaju na 1 przystanek, było ok. Później znowu powtórka, i kolejna, a teraz tramwajem już jeździć możemy, nie gryzie nas :cool3: (tramwaj oczywiście). Ale powiem szczerze, że jak mi czasem psisko odmawiało spacerów, to miałam ochotę palnąć w pustą łepetynę. Wyglądało to tak, że szłyśmy sobie spokojnie a nagle Hexa robiła zwrot i spowrotem ciągnęła (chodzi w zaciskach na szczęście). Bez żadnego powodu. Akurat jak muszę gdzieś z nią iść to nie mogę odpuszczać i oczywiście się nie dałam. Po chwili psisko jakby nigdy nic oddawało się wąchaniu i obsikiwaniu wszystkiego (więc to nie było nic bardzo strasznego, duchy na jej drodze? :evil_lol:). W każdym razie czasem ręce mi opadają jak coś jej odbija, ale żyjemy z tym i staramy się nie dać zbyt ponieść emocjom ;). Sama widziałam co biorę, po jakiej matce i radzić sobie muszę, nie narzekam choć czasem nie mam siły. Sylwester we dwie w łazience z muzyką z komórki jest suuuper :lol: :razz: [SIZE=1](szczególnie jak ktoś co chwila chce wchodzić i mnie wyprasza, a raz nawet Hexa została wyproszona na chwilę :p; na imprezkę byłam zaproszona z piesem)[/SIZE] Chyba offa robimy :roll:.
zerduszko Posted May 27, 2009 Posted May 27, 2009 [quote name='badmasi']W tym ostatnim wypadku jeśli pies się kładzie, dyszy to nie będę go na siłę ciągnąć w stronę tego banera, odejdę i już. Przyjdę następnego dnia, obejrzymy z daleka i jeszcze następnego itd.[/quote] Jak ja nie lubię jak ktoś mnie nie czyta :placz: Przecież napisałam, że ciągnięcie psa mądre nie jest i najlepsza jest stopniowa praca. [quote name='badmasi']Moim zdaniem są psy lękliwe i ja takiego mam. [/quote] A kto twierdzi, ze takich psów nie ma :razz: i ze sam takiego nie ma? [quote name='badmasi']Myślę też, że nie można mierzyć wszystkiego jedną miarką, to co sprawdza się w przypadku jednego to w przypadku innego może okazać się totalną klapą.[/quote] Ale przecież to nie jest metoda walki z lękiem :shake: To jest taka sama syt. jak w przyp. "pocieszania" bojącego się psa. Nie wolno tego robić, bo pogarszamy sprawę. Nie rozumiem czemu na drugi dzień przyjdziesz popracować, a nie od razu. Jak moja suka dostała świra na widok czarnego wielkiego psa, który na domair złego postanowił się nia pobawić i ją złapał, to fakt: zabrałam ją z tej strasznej syt., czyli pyska psa :lol: ale potem był wspólny spacer. Teraz na widok takich psów moze i wykazuje lekkie zaniepokojenie, ale nie traci kontaktu ze światem jak na widok asta. Miałam taka syt. z chamskimi chłopaczkami (coby ot nie było ;) ), ze wystrzelili w nas petardę, oba psy lękliwe, właścicielka tyż :evil_lol: mimo iż jeden pies na smyczy, to ja się tak wystraszyłam, ze jak się obie rzuciły do ucieczki, smycz mi sie wysunęła. Wiem, ze tego tez nie wolno, ale biegłam za nimi, bo druga sunia była u mnie kilka dni dopiero i nie chciałam żeby sie zgubiła. Ale moja suka, po ok. 50 m zatrzymała się... zaczeła mnie szukać wzrokiem, zawołana przybiegła, mimo iż biegła w stronę tych chłopaczków. Potem tez chciałą do domu, ale nie... strzały jeszcze były, a my spacerowałyśmy, dopiero jak się uspokoiła, to poszłyśmy do domu - nagrodziłam ja tym za spokój, nie za lęk.
badmasi Posted May 27, 2009 Posted May 27, 2009 Zerduszko-powiem tobie jeszcze raz no i ostatni bo to nie miejsce na tego typu dyskusje-Twoje metody może dobre dla twojego psa, dla mojego i pewno kilku innych do d...(stosowałam metody opisane przez ciebie dwa lata temu, skutek był opłakany)Ja pracuję inaczej z psem i to przynosi efekty, widocznie czytamy inne książki i na pewno mamy inne psy;) Na marginesie-czytam cię i to dokładnie, nie moja wina, że wielokrotnie jedna część twojej wypowiedzi wyklucza drugą.
Martens Posted May 27, 2009 Posted May 27, 2009 Kilka dni mnie nie było i nastukali chyba z 15 stron :razz: Ostatnio zadziwiająca sytuacja - wracamy z TZ do domu, mijamy zamknięte podwórko, na którym kręcą się starsi państwo i wyżeł szorstkowłosy. Na uliczce żywej duszy. Odeszliśmy 15-20 m, słyszę za sobą otwieranie furtki, oglądam się - męska sylwetka od środka otwiera furtkę, wypuszcza psa, i idzie do domu. Pies w podskokach pędzi do nas, jakby od 2 lat nie był na spacerze. Cieszy się, wręcz wariuje z radości i skacze na nas. Ja trochę mniej wariuję ze szczęścia, bo dalej mam problemy z kolanem, i jak szczęśliwy psiuńcio mnie "nie tak" rąbnie, to znowu pochodzę o kulach z półtora miesiąca. Pies odczepił się od nas mniej więcej i radosnie zaczął zwiedzać okolicę. Odeszliśmy kolejne kilkadziesiąt m, a pies wystrzelił jak torpeda, minął nas i wybiegł na ulicę. Jak szczęśliwe głupawe dziecko zrobił po niej koło, 3 samochody zahamowały przed nim z piskiem, a ja mało nie dostałam zawału :roll: Szlag mnie trafił, natychmiast zawróciliśmy, zawołaliśmy psa i poszliśmy do miłych państwa. Po państwu żywej duszy, weszliśmy z psem na podwórko, dobijaliśmy się z 5 min, aż wyszła ta starsza pani. Wyglądała na szczerze zmartwioną, podziękowała nam, i powiedziała, że jakieś dzieci z osiedla musiały go wypuścić. Zabawne, bo żywej duszy tam nie było. Wytłumaczyliśmy jej, że psa mało nie rozjechał samochód, żeby nie go wypuszczali, ble ble ble... Poszliśmy, odeszliśmy kawałek, i słyszymy jak dziad drze się na kobitę i zagania psa do garażu :roll: Ehh... Ale ostatnio był i miły akcent, idę z suką przy nodze, z drugiej strony nadchodzą państwo z yorkiem na do końca wyciągniętej flexi, chodnik wąski, obok jezdnia... Wstrzymałam oddech, czekając na niczym nie skrępowaną szarże yorka na mojego psa, prosto do paszczy :evil_lol: a tu szok! Yorczek potraktował moją sukę jak powietrze, minęły się w odległości kilkudziesięciu cm, york na luźnej flexi, cichutko, zero zainteresowania, ona podobnie. Aż musiałam głośno powiedzieć, że wyjątkowo grzecznego pieska mają państwo ;) Chyba pierwszy raz w życiu idąc z psem spotkałam yorka, przez którego nie zostałyśmy conajmniej wściekle obszczekane.
zmierzchnica Posted May 27, 2009 Posted May 27, 2009 Po wczorajszym incydencie nie było jednak tak źle. Chibi trochę panikowała na widok innego dziecka, ale "siad" i "spokojnie" powiedziane normalnym głosem przyniosło skutek, dostała nagrodę za spokój. Kiedy nie ma takiej paniki pt. "wyrywam się jak mogę" to da się ją uspokoić. Ale czasem naprawdę nie wiem jak z nią pracować, bo wpada w panikę i się wyrywa np. na chodniku, kiedy naprzeciw nas idzie człowiek. Nie da się tego uniknąć, żyję w mieście... Biorę ją wtedy na krótką smycz, ale jej nie napinam, mówię normalnie "spokojnie", przechodzimy obok, mówię "siad","obrót" czy co tam i nagroda za skupienie na mnie mimo lęku... Myślicie, że to w porządku? Zauważyłam, że ucieczka u niej raczej pogłębia lęk, tak jak pisała zerduszko... Potem jak cokolwiek ją wystraszy, nawet trochę, to próbuje ratować się ucieczką. Tak było na początku (Chibi to dzikus z działek) - wychodziłyśmy z domu, jakieś 300 m od nas szedł człowiek, a ona fruuu do domu i pod kanapę na godzinę. Dopiero jak przestałam pozwalać jej na ucieczki i trochę siłą zmuszałam do spaceru (ale dopiero jak człowiek przeszedł i się uspokoiła nieco) i nagradzałam za dalsze chodzenie i zainteresowanie, to spacery zaczęły wyglądać w miarę normalnie (choć chyba przez pół roku człowiek idący tym samym chodnikiem co my to była panika, zwykle omijałam ich po łuku, to ją uspokajało bardziej). Żałuję, że tego dzieciaka wcześniej nie ochrzaniłam. Gdyby rzucał bezpośrednio w psa albo bardzo blisko nas, to na pewno, ale ja nie byłam pewna czy on to robi na złość, a w końcu ma prawo sobie rzucać butelką :roll: *Monia* - Luka robi to samo co Hexa, z tym wracaniem do domu bez powodu :cool3: A przynajmniej mi się wydawało, że bez. A potem doszłam do wniosku, że powód jest prosty - ciepło albo wcześniejszy dłuższy spacer, po którym już jej się łazić nie chce :diabloti: Najpierw myślałam, że coś jest nie tak i brałam ją na ręce i trochę przenosiłam dalej, potem szła normalnie, wąchała itd. Oczywiście poskutkowało to ciągłym zapieraniem się na smyczy i żądaniem "na rączki!" :mad:;)
fuksowata Posted May 27, 2009 Posted May 27, 2009 Wczoraj bylam z moim kundlem na spacerze nad jeziorem, bawilismy sie swietnie dopoki nie pojawil sie labrador , jak sie pojawil to opanowal caly teren, na obecnego tam bullowatego rzucil sie z wsciekly warkotem, sytuacje dalo sie opanowac, za chwile jednak labek znow pobiegl do bullowatego, ktory pieknie go ignorowal, znow udalo sie rozdzielic psy , naturalnie wlascicielka labka slowa przepraszam nie powiedziala. Nastepnie labek zaczal zabawe w zabieranie eszystkim obecnym psom patykow, i pilek, Przy czym bym byl bardzo agresywny Oczywiscie wlascicielka psa miala w dupie, a co, niech pies sie pobawi , Miarka sie przebrala, kiedy ten cholerny labek prawie mi psa nie utopil, kiedy moj plynal po pilke, a tamten na mojego zaczal skakac Kiedy wydarlam sie na wlascicielke, ze albo zajmie sie psem, albo wezmie go na smycz - przy ogolnym poparciu reszty psiarzy i nie psiarzy bo byly tez tam osoby z dziecmi, ktorym labek tez dal sie we wznaki, to padly niecenzuralne slowa z ust wlascicielki tego potwora :) Monolog byl o tym, ze jeziorko nie nalezy tylko do nas i jesli nie ma zakazu wpuszczania pso to jej pies moze robic co mu sie podoba, I rozmawiaj z takimi ludzmi W efekcie koncowym babka spakowala psa od samochodu, burczac jeszcze cos pod nosem jakas masakra a poza tym oprocz labka, wszystkie cztery obecne tam psy pieknie bawily sie wlasciwie caly czas z wlascicielami:loveu:
*Monia* Posted May 27, 2009 Posted May 27, 2009 [quote name='zmierzchnica'] *Monia* - Luka robi to samo co Hexa, z tym wracaniem do domu bez powodu :cool3: A przynajmniej mi się wydawało, że bez. A potem doszłam do wniosku, że powód jest prosty - ciepło albo wcześniejszy dłuższy spacer, po którym już jej się łazić nie chce :diabloti: Najpierw myślałam, że coś jest nie tak i brałam ją na ręce i trochę przenosiłam dalej, potem szła normalnie, wąchała itd. Oczywiście poskutkowało to ciągłym zapieraniem się na smyczy i żądaniem "na rączki!" :mad:;-) [/QUOTE] U Hexy nie musi być powodu, ona lubi czasem zdecydować co chce i albo jej ustąpię (i będzie się to powtarzało częściej) albo ja się zaprę albo kompromis jakiś. Dzisiaj moje psisko tak zajęło się nową zabawką, że nie słyszało nic :cool3: (zabawka jest piszcząca i też fajnie przeciągać się nią można). Ktoś pisał o parasolach (tak mi się przypomniało)- Hexa też się kiedyś bała panicznie, ale w domu parasolki się suszyły w pokoju i mogła spokojnie oglądać, wąchać, obszczekać w razie czego kiedy tylko chciała. Po pewnym czasie zaczęła ignorować, bo ile to można się wysilać ;). Co do straszenia psów jeszcze- kiedyś szłam z Aresem i nagle niedaleko nas wybuchła petarda. Ja stan przedzawałowy, a Resiak ignor kompletny. Panu zwróciłam uwagę, a pan na to "Nic się przecież nie stało". A jak bym szła z Hexą? Miała bym urwaną rękę i uraz psa. Później dalej petardy puszczali to wyjęłam telefon i zadzwoniłam do mamy się wyżalić. Poszli sobie odrazu ;).
Berneska Posted May 27, 2009 Posted May 27, 2009 u nas takich debili co nie miara :angryy: nawet się odezwać nie idzie, bo wyprzeklinają .. dziś puszczali petardy na naszej ulicy (mieszkamy blisko szkoły .... dzieci) Luna bardzo boi się huku ... i jak bomba wpadła do domu ... na spacerach też to nie jest fajne ... raz puścili tak blisko , że zaczęła mi uciekać w innym kierunku potem wlazła do krzaków i nie chciała wyjść..
badmasi Posted May 27, 2009 Posted May 27, 2009 To ja pisałam o parasolach. Też stosowałam sposób na oswojenie w domu, kładłam parasol na podłodze i nawet wkładałam do środka kawałek kiełbasy. Pies nie zbliżył się do parasola, nie tknął kiełbasy jedyny efekt to rozwolnienie ze strachu i eskalacja lęku plus powrót strachów dawno oswojonych.Kiełbasa była w rezultacie pożerana przez drugiego psa, który nie bał się niczego, nawet petard. Przyznam się, że nie wiem skąd ten lęk przed parasolem. Włączył się w pewnym momencie i tak już zostało. Kiedyś na parasole nie zwracała uwagi, nawet chodziłyśmy na spacery pod parasolką. Ten typ już tak ma ale sukcesów mamy też sporo-wszelkie folie, kubły, śmieciary, krzyczące dzieci, ujadające psy mijamy z pełną obojętnością.Powiem tak, mojemu psu najbardziej pomaga zajęcie-nauka i zabawa, przynajmniej raz w tygodniu intensywny trening frisbee(czasami przez 3 dni z rzędu), wtedy nie ma czasu ani siły się bać:evil_lol: Zauważyłam, że wielką przyjemność sprawia suce bieganie ze mną lub towarzyszenie TZ przy rowerze(rower jednak w mieście odpada ze względu na nieoczekiwane zrywy ale na wsi super). Pomogło też wymienienie obroży na szelki. Jak pies pociągnął ze strachu to działała jak dławik i wzmagała lęk.Szelki-moje odkrycie roku!Mamy też głupią komendę na lęki, jak suka zaczyna się bać to mowię"No co ty stara"-wtedy odwraca się, patrzy na mnie i odpuszcza (ale nie w przypadku parasola:shake: ). Generalnie lęki psie włączyły się po naszym wypadku samochodowym, w wyniku huknięcia otworzyły się drzwi bagażnika i pies uciekł w szoku (o dziwo drugi został), przemierzył wiele ruchliwych ulic(biegł nawet Łazienkowską), znaleźliśmy go ale coś się zmieniło.
*Monia* Posted May 28, 2009 Posted May 28, 2009 [quote name='badmasi']To ja pisałam o parasolach. Też stosowałam sposób na oswojenie w domu, kładłam parasol na podłodze i nawet wkładałam do środka kawałek kiełbasy. Pies nie zbliżył się do parasola, nie tknął kiełbasy jedyny efekt to rozwolnienie ze strachu i eskalacja lęku plus powrót strachów dawno oswojonych.Kiełbasa była w rezultacie pożerana przez drugiego psa, który nie bał się niczego, nawet petard. [/QUOTE] U nas akurat podziałało. Widocznie nasilenie strachu było mniejsze. [QUOTE]Generalnie lęki psie włączyły się po naszym wypadku samochodowym, w wyniku huknięcia otworzyły się drzwi bagażnika i pies uciekł w szoku (o dziwo drugi został), przemierzył wiele ruchliwych ulic(biegł nawet Łazienkowską), znaleźliśmy go ale coś się zmieniło. [/QUOTE] U nas niektóre lęki pojawiły się jak Hexa wpadła pod samochód i uciekła przed siebie. Nie było jej parę godzin, ale sporo przeszła w tym czasie i nie wiadomo co ją spotkało. Nawet znajomemu nie dała się złapać jak ją spotkał i musiał w locie ją złapać, bo uciekała.. Uraz do mężczyzn jeszcze miała porządny, ale przechodzi :). A powstał on, bo jakiś idiota uderzył ją w głowę jak obok niego przechodziła no i trochę po tej ucieczce. Gdyby nie była to noc i pustka to bym tego tak nie zostawiła, a że prawie w krzakach to było a ich trzech to nie opieprzyłam :roll:.
zmierzchnica Posted May 28, 2009 Posted May 28, 2009 Oj, co to ja z parasolami nie przechodziłam. Panika, nienawiść do deszczu, a wyjście z psem i parasolem... Makabra. Nawet się nie wysikała, szła najdalej ode mnie i ciągnęła do domu. A teraz samo jej przeszło :p W ogóle Luka od początku strasznie bojaźliwa była (całe 5 miesięczne życie spędziła w mieszkaniu, poza tym chyba jest lękliwa genetycznie). A teraz jakoś to się uspokoiło. Ma 4,5 roku i olewa większość dawnych lęków... oprócz burzy, wystrzałów i latawców (w życiu nie widziałam u niej takiej paniki jak na widok latawca - czołganie się po ziemi, dyszenie... ja nawet nie zauważyłam, że jakieś dziecko w oddali go puszcza :roll:). Też suki prowadzam na szelkach, jest łatwiej i się nie dławią... Luka jak tylko jej założę obrożę to kaszle, charczy, nawet jeśli jej nie pociągnę. *Monia* - biedna Hexa, co to ona musiała przejść :shake: Ja po tym jak koleś bez powodu kopnął wpatrzoną we mnie Lukę odsuwam psy jak najdalej od przechodzących ludzi, zawsze jestem pomiędzy psem a obcym. Jestem przewrażliwiona, ale nie chcę narażać ani siebie ani któregoś psa na traumę.. I żeby nie było OT - ostatnio pan-"psiarz", właściciel najbardziej jazgoczącego "jorka" jakiego znam, stanął mi przed bramą i pół godziny gadał o tym, jak to nie powinnam uciszać psów, bo są od tego żeby szczekać. Zignorowałam kolesia i nakazywałam sukom ciszę, nagradzając cały czas za spokój, ale co chwilę któraś zaczynała burczeć/poszczekiwać, jak dziadek cmokał i niuniał do nich. Nie znoszę jak ktoś nie szanuje mojego zdania na temat moich psów. Niech sobie uważa co chce, jeśli JA nie życzę sobie żeby MOJE psy szczekały, to mają nie szczekać i żaden koleś nie ma ich do tego zachęcać :angryy:
*Monia* Posted May 28, 2009 Posted May 28, 2009 [QUOTE]*Monia* - biedna Hexa, co to ona musiała przejść :shake: Ja po tym jak koleś bez powodu kopnął wpatrzoną we mnie Lukę odsuwam psy jak najdalej od przechodzących ludzi, zawsze jestem pomiędzy psem a obcym. Jestem przewrażliwiona, ale nie chcę narażać ani siebie ani któregoś psa na traumę.. [/QUOTE] Hexa miała dużo różnych przygód, wiele przez to że ją wszędzie zabierałam ze sobą i sytuacje były nie do uniknięcia.. Nie liczę już nawet ile razy została zdeptana w środkach komunikacji :shake:. Dzisiaj spotkałam się z nieodpowiedzialnym kolesiem. Szłam z chrześniakiem (2 lata) i z 'jego' sunią astką (5 miesięcy). Wracaliśmy z łączki i wychodziliśmy akurat z krzaków. Nagle widzę dużego ONa wyskakującego na nas. Mi serce do gardła podeszło, bo jak coś to nie wiem czym bym maluchy broniła i do tego zero możliwości ucieczki. Pies okazał się łagodny, ale nie powstrzymałam się przed komentarzem, że mnie nieźle wystraszył. Pan jak zobaczył astkę to tylko upewnił się że to szczeniak i odszedł wołając psa. Pies jeszcze do nas podbiegał, ale w końcu poszedł sobie. Ruszyliśmy dalej, pan skręcił na trawę i tam się z psem bawił. Jak byliśmy na wysokości pana z psem ten znowu podbiegł, pobawił się chwilę z sunią i wyrwał patyka dzieciakowi z ręki :angryy:. Tego było już za wiele, ale młody tak się zmartwił, że postanowiłam jak najszybciej iść i znaleźć mu następny patyk. Był jeszcze długo przestraszony i smutny, nie chciał innego kijka, ale daliśmy radę. Pan po incydencie pochwalił psa za przyniesienie mu patyka :mad::mad:. Jak go spotkam z Hexą to miła już nie będę :mad:. Przy dzieciaku drzeć się nie chciałam, ogólnie opanowana jestem, ale niektórych rzeczy tak łatwo nie zapominam :roll:..
Agrafka2- Posted May 28, 2009 Posted May 28, 2009 opowiem wam historię która zdażyła się kilka miesięcy temu: Zaczęłam socjalizacje mojej Stelli w wieku kilku miesięcy ( teraz ma już 8 miesięcy). Gdy byłam na spacerze na ścieżce dla psów spotkałam panią z pieskiem. Moja Stella chciała się przywitać z nowym psem. Nie pamiętam dokładnie jaka to rasa, ale jakiś mieszaniec. Trochę buldogowaty. Jak zwykle pozwoliłam jej na to, a ta baba wyskoczyła do mnie z takim tekstem ,, Po co pchasz tu swojego psa zaraz mój pies go pogryzie i będzie ryk'' . Ja się na nią spojrzałam jak na jakąś wariatkę i sobie poszłam. Teraz na szczeście nie mieszkam w tamtych okolicach i tej głupiej baby nie spotykam.
bonsai_88 Posted May 28, 2009 Posted May 28, 2009 Akurat jakbyś pozwoliła swojej suce podejść do mojej pięknej, puchatej, wyglądającej jak przytulanka suki to mogło by się to skończyć bardzo nie przyjemnie dla twojego psa :razz:. Ludzie, zrozumcie - nie pozwala się podchodzić swojemu psu do obcych psiaków BEZ ZGODY WŁAŚCICIELA :mad:
aina155 Posted May 28, 2009 Posted May 28, 2009 To samo mialam napisac. A jakby ten pies faktycznie go ugryzl? Czasem mnie dziwi taka beztroska ludzi. Bo jakby ugryzl, to by bylo przeciez, ze pani wyszla z agresywnym psem i pogryzl szczeniaka. Tyle ze nie kazdy pies moze sobie zyczy, zeby szczeniak go meczyl
Recommended Posts