Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy?


Gosia>>>

Recommended Posts

[quote name='Bzikowa']I stą te nieporozumienia rzekome :razz:
Chociaż białe nie ma z tym problemów. Kocha wszystkie koty jak leci :diabloti:

[SIZE=1]a czy my tu jakiegoś offa nie robimy? :eviltong:[/SIZE][/QUOTE]

Moja suka też kocha koty, nawet chce się z nimi zaprzyjaźnić blisko:diabloti:

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 10k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Wrr idę sobie spokojnie z psem, nagle zaczyna się czaić (patrząc na mojego psa patrzę pod nogi i nie widziałam innego psa) rozglądam się spanielka, proszę o zabranie psa bo się zeżrą, na co pan nie nie proszę się nie bać. Więc ja idę,sucz podeszła wącha, tamta skacze z zębami, moja suka nie pozostaje dłużna, łapię moją za szelki i biorę na ręcę (przechodząc przy okazji po spanielce, ale niespecjalnie), oglądam sukę i pytam pana czy nie mógł by zabrać swojej i czy myślał nad używaniem smyczy na co tamten że nie i że fajną mam sukę bo nie da sobie w kaszę dmuchać:angryy: Opadły mi rączki i sobie poszłam, ale mam dosyć tego typa bo nie myśli - zamiast co kolwiek zrobić sobie stał i patrzył jak ja rozdzielam psy:angryy:
Tacy ludzie powinni mieć psy pluszowe:angryy::angryy:

Link to comment
Share on other sites

Trzeba było panu zaproponować pluszaka.. Ale pewnie by się nie zgodził bo pluszaczek nie potrafi tak ładnie odgryźć jak jego suka :]

A na mnie się dzisiaj kobieta wydarła, że zakłócam ciszę :crazyeye:
Gdyż rzucałam psu kulturalnie zabawkę-aport na łące (nie jakoś super blisko bloków...) a on jak zwykle urządza darcie japy... Ale jego częstotliwość nie jest jakas powalająca,to bylo o godzinie 18, nie ma żadnej ciszy nocnej. Poza tym on nie szczeka jakoś non stop a cała zabawa trwała może z pół godziny.
Ale nie, ja zakłócam tej kobiecie spokój. :diabloti:
Mój pies przy dzieciach które , zwłaszcza wiosną i latem, drą się do zmierzchu, to pikuś :lol:

Link to comment
Share on other sites

2 dni temu wyszlam tylko z psem na siur ... na podworku ciemno strasznie wiec zawinelam sie i wychodze .
Sor jeszcze pod murkiem siku trzaskal , jak za plecami coś mi szurnelo...
obejrzalam sie na psa swiego a za nim stoi JR (sasiadki z bloku obok) i prubuje za łape.
wiec przyciagnelam swojego psa do siebie na krotko , myslalam ze tamten odejdzie.. mylilam sie....
Zaczela sie jadka , JR , doskawilam do lap i pitolka...
darlam morde 20 m , wlascielka po 5 kapla sie ze jej pies chyba cos "robi" i przyszla, tylko co mi z tego jak bala sie psa zabrać.
Walczylam z psami , by JR nie dziadbal mi psa a ze swoim ktory w kagancu chcial sie bronić i zamordować poprostu JR ktory chwycil go juz kilka razy...
zebralo sie 5 osob i ku radosci obserwowali jak za chwile stanie sie tragedia bo 35 kg po 20 minutach stao sie dla mnie 235 kg i opadalamm sil....
kzyknelam ze za monet puszcze psa bo juz nie mam sily od trzymać...- moze okrutne to ale taka byla prawda ze nie czulam juz rak..
JR podarl mi spodnie gdy noga odganialam by mi psa nie zlapał...

az nagle zjawil sie wybawiciel w postaci kolegi mego ktory psa chwlyl za kark i trzymal w powietrzu az ja nie wede do bramy ...
Pani od JR uciekla, tyle ze nie daleko bo za scina mieszka ....
Nie omieszkalam sie do niej udac... pokazala zaswiadczenie szczenień , i czekam na pieniazki za spodnie, na policje nie zadzwonilam tylko dlatego ze w domu upadlam z wyczerpania i nerwow a klatcve piersiowej mialam bole jakbym miala zawał....

Teraz pani prowadza pieska w kagancu i nie spuszcza..tylko ze moglo dojsc do tragedii bo pewnie ja bym bekla bo moj apbt...

Link to comment
Share on other sites

Matko...
aż mnie ściska jak czytam co wy tu piszecie..
Mój pies wszystkiego co się rusza boi. Mamy gród i mała głównie tam przebywa.. bo jak mówię panikara jest straszna. na smyczy to dla mnie cienki spacer.. a na ludzi to jak tylko zobacyz psa idzie w długą.. raz na plaży to mi się prawie utopiła bo do morza wpadła a ma długie włosy... to ją ściągało.

Popełnilismy bład że nie oswoilismy jej w dzieciństwie... ale cóż.
Tylko 2 psów się nie boi.. prawieOnka mojej cioci i jamnika przyjaciółki :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Apbt_sól']2 dni temu wyszlam tylko z psem na siur ... na podworku ciemno strasznie wiec zawinelam sie i wychodze .
Sor jeszcze pod murkiem siku trzaskal , jak za plecami coś mi szurnelo...
obejrzalam sie na psa swiego a za nim stoi JR (sasiadki z bloku obok) i prubuje za łape.
wiec przyciagnelam swojego psa do siebie na krotko , myslalam ze tamten odejdzie.. mylilam sie....
Zaczela sie jadka , JR , doskawilam do lap i pitolka...
darlam morde 20 m , wlascielka po 5 kapla sie ze jej pies chyba cos "robi" i przyszla, tylko co mi z tego jak bala sie psa zabrać.
Walczylam z psami , by JR nie dziadbal mi psa a ze swoim ktory w kagancu chcial sie bronić i zamordować poprostu JR ktory chwycil go juz kilka razy...
zebralo sie 5 osob i ku radosci obserwowali jak za chwile stanie sie tragedia bo 35 kg po 20 minutach stao sie dla mnie 235 kg i opadalamm sil....
kzyknelam ze za monet puszcze psa bo juz nie mam sily od trzymać...- moze okrutne to ale taka byla prawda ze nie czulam juz rak..
JR podarl mi spodnie gdy noga odganialam by mi psa nie zlapał...

az nagle zjawil sie wybawiciel w postaci kolegi mego ktory psa chwlyl za kark i trzymal w powietrzu az ja nie wede do bramy ...
Pani od JR uciekla, tyle ze nie daleko bo za scina mieszka ....
Nie omieszkalam sie do niej udac... pokazala zaswiadczenie szczenień , i czekam na pieniazki za spodnie, na policje nie zadzwonilam tylko dlatego ze w domu upadlam z wyczerpania i nerwow a klatcve piersiowej mialam bole jakbym miala zawał....

Teraz pani prowadza pieska w kagancu i nie spuszcza..tylko ze moglo dojsc do tragedii bo pewnie ja bym bekla bo moj apbt...[/quote]
[I][B]co to za rasa JR?
jessu ja to bym chyba zemdlała z przerażenia :shake: jak na mojego Brutusa rzucił się amstaff a jego właściciel był kompletnie pijany to nie wiedziałam co mam zrobić :shake: było strasznie ciemno,nic nie widziałam...facet się przewracał o własne nogi...efekt był taki,że mój pies miał rozwalone ucho :shake:[/B][/I]
[quote name='marmara_19']hahahahhaa sciagalo ja w dol w wodzie bo ma dluugie wlosy?hahahah ale sie ubawilam:Dto zcemu niufki nie tona a maja wiecej kudlow niz maltanczyk?hahaha[/quote]
[I][B]Czy Ty musisz się wszystkiego czepiać?Maltanczyk jest mniejszy i wyobraź sobie,że ma mnie siły niż niufek :mdleje:[/B][/I]

Link to comment
Share on other sites

[B]Apbt_sól[/B] tragedia normalnie co się dzieje...
miałam wychodzić w miasto, by pies się do ludzi przyzwyczajał ale chyba nic z tego...
dzisiaj, gdy wyszłam z nim dalej niż zwykle, to na początku spotkałam 2 psy jeden widać młody, pręgowany w typie asta a drugi wychudzony kundel, podbiegły do mojego malucha a ja zeby zapobiec bitwy szybciej z moim szłam, żeby ten w typie asta sie od nas odczepił, kilka metrów dalej za rogiem, patrze - a tam jakis mały kundel z za krzaków wychodzi, 2 metry dalej jakaś starsza babka i jakś też bez smyczy pies, one wszystkie do mojego, tez zacza sie jezyc, o ja szybciej odchodze, kilka kroków dalej wychodzi z za krzaków kolejny mały pimpek ten jednak zaczą coś burczeć a ta babka co do tego psa "ktoś tam(nie pamietam jak sie ten pies nazywa) przestan" i tak kilka razy, ten pies odszedł tak jak reszta, oprócz tego astowatego ktory mnie szturchal w jedną ręke, po kilku metrach zorientowalam sie, ze tam trzymam smaki dla mojego malucha, do konca nie wiedzialam co robic - dac mu to, ale czy nie bedzie chciał więcej, ale po nie dlugim namysle sypnęłam mu, tez został i za nami dalej nie poszedł,
pozniej gdy wracałam, patrze, a przy tej babce od pimpków stoi jakaś ze spuszczonym amstaffem albo pitbullem, oczywiscie zawrociałam i poszłam jakoś między blokami, pomiedzy nimi jakas nastepna starsza babka z kilkoma psami bez smyczy.... myślę: masakra, czy tytaj ludzie nie wiedzą co to smycz?!, poszłam dalej, tam naszczescie droga była wolna i spokojnie przeszłam...
w srod tylu psów które dziś spotkałam (ok.11(nie licząc tych cos gdzieśdalej przechodziły)) tylko 3 były na smyczy - jakiś hovart (tak sie pisze?), spaniel i pinczerek ktory trzesł się z zimna :shake:
a trawniki ktore tam byly byly cale zakupkane, ze jeszcze w zyciu tylu na raz nie widziałam :roll:

Link to comment
Share on other sites

Ja na mojej wiosce rzadko spotykam psy bez smyczy na szczęście.
Przypomniało mi się jak któregoś dnia szłam sobie z Aresem i prawie pod naszymi nogami wybuchła petarda. Ja aż podskoczyłam i bliska zawału byłam, Ares nic a facet wyskoczył z tekstem: "Boi się piesek wystrzałów?" Miałam ochotę utłuc faceta. Powiedziałam tylko, że ma szczęście że ten pies się nie boi, bo jak bym szła z suńką to by miał przewalone. Facet tylko się uśmiechnął i dalej rzucał z dzieciakiem petardy :angryy:. Później wyszli z psem i już petard nie rzucali.

Link to comment
Share on other sites

To co mnie ostatnio spotkało nie bylo moze chamstwem, bardziej ignorancja....

Na dworzu mroz, wyskoczylam z psicami na szybkie siku (poniewaz zimno i siku mialo byc szybkie :eviltong: nie wzielam rzadnej zabawki) Z blokiem psice zrobily co mialy do zrobienia. Poniewaz na choryzoncie pojawili si epanowie z buteleczkami wygrzebalam z kieszeni reszte smaczkow i odwracam psia uwage od glosnych Panów. Wychodzimy z placyku za blokiem i widze biegajaca bokserke i Wlasciciela ktory idzie ze znajmym i rozmawia... niestety idzie kilkanascie metrow na psem. No to ja sie grzecznie cofam (na tyle by nie wejsc na Panów z %) Niestety smaczki si eskonczyly a Toska (20 kilo) juz bokserke zobaczyla- czala sztywna zjezona. Bokserka to samo. Stoje i czekam...facet mnie widzi... widzi swoje go zjezonego psa... i nic dalej idzie spacerkiem i gada. Posadzilam Toske i probuje odwrocic jej uwage ale bez smaczkow i zabawki jest to niemozliwe (zazwyczaj pozostaje mi jeszcze odwrot biegiem - Toska wtedy uradowana biegnie za mna - ale teraz za nami byli Panowie) Bokserka skrada sie w nasza strone... Toska spina sie coraz bardziej. Gdy bokserka jest od nas jakies 2 metry Pan wreszcie ja wola - niestety wtedy juz jest za blisko nas: Toska rzuca sie wsiekala na smyczy, szczeka szarpie... Bokserka grzecznie odeszla, nic nikomu sie nie stalo. Tylko dlaczego musialam miec poscierane rece i czemu mi musialo byc wstyd ze mam agresywnego psa (bo mam,ale z nim pracuj, ale jest na smyczy) Dlaczego Szanowny wlasciciel nie mogl zawolac swojego psa zanim do nasz podszedl choc widzial ze chce tego sotkania uniknac?!?!!?

Bylo mi poprostu przykro :-( bo ja naprawde staram sie unikac takich sytuacji ( i tak sasiedzi patrza na mnie jak na wariatke - dwa psy w bloku(do tego jeden agresywny!!!)


Ale zeby byc sprawiedliwa jeszcze jedna sytuacja -dla odmiany ja sie zachowalam niewlasciwie

Na placyku za blokiem spuszczam Punke ze smyczy (powolna, 10kilogramowa staruszka) - rzadko ktos tamtedy przechodzi a gdy tylko kogos widze t wraca na smycz. Wygladalo to tak: Toska koopka ;) a ja trzymam smycz Punka 2 metry od nas niestety po drugiej stornie chodnika i nagle z za krzaka wychodzi chlopak z bokserka na smyczy (teleportowal sie :eviltong: ja naprawde go nie widzial :-() Toska skok jak by miala zagrysc (oczywiscie nawet sie do niej nie zblizyla) mi juz wstyd i wtedy Punka wyskakuje z jazgotem po czym podchodzi do bokserki i ja wacha :oops: Punka w takich sytuacjach gluchnie, Toska sie miota na smyczy wiec nie mam jak podejsc zeby Punke zabrac :evil: Myslalm ze sie pod ziemie zapadne :( W koncu wydarlam sie na Punke (tylko to na nia dziala) i odeszla od bokserki, baknelam przepraszam i Pan z sunia sobie poszli. Trwalo to kilka sekund a mi nadal jest glupio:shake:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='anea']Dlaczego Szanowny wlasciciel nie mogl zawolac swojego psa zanim do nasz podszedl choc widzial ze chce tego sotkania uniknac?!?!!?
[/quote]

a moze wystarczylo mu powiedziec zeby zabrał psa jak wiedzialas jaka moze z tego sytaucja wyniknac?

Link to comment
Share on other sites

no nie bardzo Facet byl kilknascie metrow ode mnie, jego pies byl zdecydowanie blizej. Bylal skupiona na Tosce... i mialam nadzieje ze pies nas poprostu minie (nie stalismy mu na drodze tylko z boku, kilka metrow od chodnika) Wlasciciel mnie widzial, widzial tez jak na widok jego psa sie cofam i uspokajam swojego - dla mnie to jest jasny sygnal ze wole uniknac bezposredniego kontaktu. Dla niego widacznio to jasne nie bylo. Mial zaufanie do swojego psa, jestem w stanie to zrozumiec, tylko czemu nei zawolal go wczensiej (pies dobre kilka metrow szedl w nasza strone zjezony) tylko dopiero gdy byl juz bardzo blisko a Toska sie rzucila...

Link to comment
Share on other sites

[B]akodinka[/B] ale ja sie z tym calkowicie zgadzam :) tylko ja nie rozumiem jak ... mam to rozumiec????
czy ze wlasciciel bokserki zachowal sie nie wlasciwie?
czy ze moj pies zachowal sie nie wlasciwie (bo jako kundelek - o ktorych tam mowa- rzuca sie na psy) - to jest nie wlasciwe ale jest na smyczy
czy ze nie lubie boskerow i uwazam je za psy agresywne - co prawda nie jest
czy wreszcie to ze mieszsz obie opisane przez mnie sytuacje - bo ja rzeczywiscie przyznalam sie do bledu, z tym ze byl to jednorazowy wyskok, z innym Panem i innym bokserkiem i Punka zlych zamiarow nie miala a gdyby od bokserki dostala to winilabym tylko siebie

Je nie uwazam ze ludzie sa nieomylni bo jak sama napisalam tez popelniam bledy. Tak spuszczam malego kundelka ze smyczy, ale pilnuje zeby byla zawsze bardzo blisko mnie i mam do niej pelne zaufanie. Nie daje jej podchodzic do psow- jak widze psa lub czlowieka na horyzoncie to Punka z powrotem jest na smyczy. Nie jest jazgotem biegajacym za innymi psami - zaregawala szczekania zaalarmowana zachowaniem toski, gdy zobaczyla na co szczeka, podeszla zeby powochac - przyjaznie - i tu sie bije w piers bo nie powinna tak robic ale to był JEDNORAZOWY WYPADEK

Link to comment
Share on other sites

Tak czytam ten watek i sie coraz bardziej boje :roll:
Do tej pory mielismy szczescie ale ja sie sama z siebie boje agresywnych psow a tu jeszcze suka do obrony bedzie do tego...
Do tej pory spotykalismy tylko mile psy z milymi wlascicielami na drugim koncu smyczy, niemile byly na smyczy i wlasciciel nas omijal duzym lukiem (suka kocha wszystko co sie rusza i zaprasza do zabawy).
Obysmy jak najdluzej mialy takie szczescie :roll:

Link to comment
Share on other sites

[B]anea [/B]nie chodziło mi tam o Ciebie :p tylko o to, co tutaj od dawna mowimy, czesto male psy biegaja i rzucaja sie innych a pozniej, ze to niby nasze psy sa agresywne bo przez takie pimpki ktore je draznia,

a co do Ciebie, to gdyby jakis pies szedł w kierunku mojego i bylby w poblizu wlasciciel, to bym sie spytala, czy moze zabrac psa bo moj bedzie sie rzucał itp.

[B]Apbt_sól[/B] a probowalas zadzwonic do na SM? moze oni by cos pomogli?

a apropo artykulow w internecie, widzieliscie np. ten? sama nie wiem jak sie do niego odnieść, szczególnie do tej drugiej części "[B]Co zrobić jeśli ty lub twoje zwierze zostanie zaatakowane przez włóczące sie psy.[/B] "
[URL]http://psy24.pl/art.php?art=500[/URL]

Link to comment
Share on other sites

Abpt_sól - JRT to pełny skrót (wtedy więcej osób skojaży), dziwne że po łapach atakował, moje (w typie PRT) zawsze do gardła i jest to prawidłowa reakcja (z punktu widzenia do czego były, nie co ja o tym myśle):evil_lol: Kolega zachował się dobrze - to jest najlepsza metoda na russellki - zgarnąć za kark i w powietrze, wtedy nikomu nic się nie stanie, ani małemu agresorowi, ani dużemu atakowanemu bo maly potwórek nie ma jak zrobić krzywdy. Kopanie nie robi na nich wrażenia, jak ktoś się boi złapać blisko głowy, to jeszcze za ogon się da odciągnąć (i nie zrobisz psu krzywdy).
Moje siedem kilo psa było atakowane przez duże psy, małe pimpki boją się podejść w większości:diabloti: ale nie wiem czy to aura zła ode mnie czy od mojej suki.
Akodinko mówienie że ma się agresywnego psa kiey obok nóg stoi wcielone zło, ale waży siedem kilo i ma wygląd uroczego szczeniaka (a zeby jak dzika pirannia ale ich nie widać prawie) nie działa, doświadczenia własne:mad:

Link to comment
Share on other sites

Wladczyni nic innego nie moglam zrbic jak odkopywanie psa - boSor by zabil uderzeniem kagańca...
Za lapy lapal tylkko , jakby za gardlo chwycil to wole nie myslec co by z niego zostalo...

najgorsze ze nikt skubanca nie chcial chwycić .. wtedy nie trawaloby to tak dlugo...

Link to comment
Share on other sites

:angryy::angryy::angryy::angryy::angryy:

Juz wam kiedyś mówiłam, że w mojej okolicy spaceruje tępy WEST. Gówno sięga ledwo nad kostki, a jak zobaczy mojego psa to drze tego swojego obrzydliwego ryja jakby chciała mojego Figaro zagryźć.

Opowiem Wam dzisiajsze kolejne spotkanie z tą suką ( i jej jeszcze głupszą właścicielką)

Ide ulicą (nasza stała trasa spacerowa), z daleka widzę że West stoi i wącha trawe. No to zatrzymałam się, i czekam aż kobieta przejdzie dalej (bo wiedziałam ze jak podejde to ten pokurcz zacznie drzeć jape i wieszać się na smyczy). Czekam...czekam....czekam... a baba specjalnie stoi, jakby na mnie czekała. No to ide :), nie mój ból , że jej pies zdziera gardło. Doszliśmy do psa, oczywiście zaczął ujadać. Moj Figaro jest młody, nieagresywny, i ciekawy świata, ale mimo to całkiem posłuszny jak na swoje 10 mies. Przechodzimy, Figaro zobaczył ujadającego westa, więc stanął i zaczal sie patrzeć co ten dziwny biały pies od niego chce. Prosiłam go zeby szedł dalej, ale był bardzo zaciekawiony. No to sobie myślę, stanę , niech popatrzy, a west jak głupi to niech zdziera sobie gardło. Po chwili moj pies zrobił jedno "HAU", i znowu patrzył. Znudziło mu się więc poszliśmy daalej.
I teraz zgadnijcie gdzie poszła baba z westem ? ZA NAMI :angryy:!! . To białe guano darło ciągle ryja. Moj co jakis czas sie odwracał, miał ochote pobawic sie z tym psem. Więc ja przystawałam, żeby zobaczył że to nic ciekawego, i szliśmy znowu dalej. A BABA NADAL ZA NAMI dumnym krokiem maszerowała.(po drodze miała 10 tysiecy innych możliwych dróg do wyboru- ale nie- ona idzie za nami:angryy:). Udalo nam sie odejsc na odległość taką że ledwo było slychać ujadanie Westa, moj pies zajął się obgryzaniem gałęzi jakiejś choinki. Patrze,patrze....A BABA IDZIE DO NAS !! :angryy:
Staneła jakieś 5 m od mojego psa (jej pies na flexi oczywiście)- psy dzielił może jakiś metr-dwa-odległości (trzeba być naprawde niedorozwiniętym żeby podchodzić tak blisko z ujadającym westem do moje 70 kilowego Figara). Nie mowie, że by się rzucił, ale baba nie zna go, wiec nie wie czy jest łagodny czy nie. Poza tym, wypadki sie zdarzają, mi też może sie zdarzyć że opuszczę smycz...
No i stanela (moj pies dalej obgryza gałąź i ma w tyłku szczekanie tamtego), i mówi : ":czy nie przeszkadza pani że on niszczy to drzewo"
ja: "nie, przeszkadza mi ujadanie pani psa, prosze odejść!"
a ta łajza dalej stoi i się gapi. Figaro w koncu pare razy szczeknął na tego psa, i poszliśmy dalej, bo znudziło mu się obgryzanie gałęzi. I wiecie co? BABA DALEJ POLAZŁA ZA NAMI !!:angryy: (tutaj cisną mi się na usta same słowa na K).
Idziemy , ona dalej za nami. Moj Figaro spotyka znajomą Airdale Terrierke, wąchają się, fifi zachęca do zabawy. (w tym czasie baba z westem stoi za nami, i czeka aż znowu ruszymy - no idiotka jakaś). Mijamy się z Airdelem, a babka od westa mówi do tej od Airdela o mnie- "Widzi pani, specjalnie się zatrzymuje" , odwrocilam sie i wydarłam żeby za mną nie lazła, i że jak ma jakiś problem to niech rozmawia ze mną a nie z przechodniami. Baba stwierdziła że JEJ PIES SIE BOI- więc zaleciłam żeby poszła do tresera, ale powiedziała ze nie pojdzie.

I teraz pytanie, czy to , że jej pies drze jape na widok innego, oznacza że ja ze swoim musze uciekać szybciutko przed siebie, bo dama ma ochote przejść tą drogą którą my idziemy ?
Po co ona wogole lazła za mną? Czy marzy o tym żebym w koncu spuściła psa ze smyczy? A może ma ochote posłuchać łaciny ?:angryy:
Wydaje mi się że skoro jej pies szczeka, powinna jakoś zareagować. Zmienić kierunek drogi np....
Szukała po prostu zaczepki..................:shake:

(przepraszam, że tak chaotycznie, ale cala jestem w nerwach)

[B][SIZE=3]
CZEMU LUDZIE SĄ TACY ????????[/SIZE][/B]

Link to comment
Share on other sites

nie denerwuj sie no tak to juz jest szkoda zdrowia u nas pełno jest takich idiotow ktorzy tylko czekaja na jakas zwade z innymi wiem ze łątwo powiedziec ale ja wielokrotnie darłam sie na ludzi w roznych sytuacjach nawet takich ze im psom moglo sie cos stac w konfrontacji z moimi ale im po prostu nie zalezy ani na swoich psach ani na dobrych relacjach z sasiadami

Link to comment
Share on other sites

moon light
Zachcialo mi sie smiac wiem wiem nie powinnam, sie smiac ale plakac....
Ale poprostu to co ta babka zrobila mnie rozwalilo...
kompletna IDIOTKA ja ne iwem ja mam malego psa wielkosci Westa (male gowno:razz:) i zawsze jakmoj pies szczeka i sie rzeuca jest mi tak bardzo glupio ze masakra...
Czuje sie jakbym byla to JA niedorozwinieta....
A ta prosze jeszcze za Toba :mad:

Link to comment
Share on other sites

Guest Mrzewinska

A ja mam taką nieśmiałą prośbę. Czy mogłybysmy o tych innych, cudzych psach pisać odrobinę spokojniej?
Nie używając określeń takich hmmm... niemiłych. To naprawdę nie jest winą zwierząt, że mają takich a nie innych właścicieli.

Zofia

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.

×
×
  • Create New...