Jump to content
Dogomania

SZEW, czyli Pan Cerowany - zacerował swą ostatnią ranę - na serduszku. Ma DOM!


Nutusia

Recommended Posts

  • Replies 396
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Top Posters In This Topic

Posted Images

Szef donosi, że czuje się świetnie, tylko poszefować mu nie daję. Cały czas trwają próby przejęcia przywództwa nad stadem, także ludzkim ;) - bez posłuchu i rezultatu, oczywiście :diabloti:. Ludzie spędzają z kanapy, a próby wejścia są już bardzo rzadkie. Starsi koledzy ewidentnie ignorują podskoki małego i dobrotliwie ślą mu spojrzenia: "niech się wyszumi". A więc Szef próbuje zębów :crazyeye::cool3::-o! Tak, tak, warczy na poważnie, pokazując cały garnitur z dziąsłami włącznie. Warczy także na ludzi (= dzieci niektóre, ale jednak dorosłe), rzuca się ze szczekaniem na kogoś szczękającego drzwiami, kiedy on jużśpi (a jak pisałam, idzie spać z kurami :evil_lol:). To nie jest zabawa, tylko poważne straszenie z nutką ostrzegawczej agresji :crazyeye:. Broni czegoś, sam już nie wie czego, bo wszystko ma. Tapczanu nikt nie zabiera, bo są trzy na wymianę. Nie protestuje, kiedy inny kolega położy się na jego kanapie i wtedy bez problemu zajmuje inne legowisko. Tego więc nie musi już bronić. Michę dostaje oddzielną, zresztą w tym względzie wykzuje akurat strach i wstrzemięźliwość. Za warkoty i zębiska jest karcony i wtedy robi się malutki i zdziwiony. Podobnie, kiedy - wciąż - powarkuje, próbując wymusić podział posiłkiem ze mną lub panem. Nie próbuje wtedy nic więcej, nie jest to skomlenie ani wzrokowe "sępienie", tylko ciche, ale jednak powarkiwanie. Chyba musiał kiedyś walczyć o zdobycz i nie umie inaczej. Albo to jednak test na przywództwo :diabloti:. Dajemy radę i proces wychowawczy trwa! Kochany malutek...

Link to comment
Share on other sites

A to uparciuch! No cóż... w lecznicy z lekka szefował, choćby przez "zasiedzenie". Byli jednak tacy, co się nie dawali i musiał uznać swą "niższość" i teraz próbuje tych sztuczek na Was. Może on tak z grubsza "całokształtu" pilnuje ;) Lepiej niech się robi malutki i zdziwiony, niż miałby zostać tyranem i despotą (co oczywiście w Waszym domu mu nie grozi, bo zbyt wiele macie psiego doświadczenia i silnej woli - za to drugie podziwiam w szczególności! ;))
Proces wychowawczy bywa długi i trudny, ale zazwyczaj przynosi efekty. No i jak wiadomo - "trudne" dzieci kocha się najbardziej :)
Ja myślę, że Szefcio rzeczywiście musiał całe życie walczyć o swoje. Jego przeszłość mi się jawi jako psa wiejskiego, żyjącego własnym życiem, zdanego tylko na siebie i właśnie na to, co sobie zdobędzie :(
Szefula - ucz się pilnie i bądź grzecznym wychowankiem, bo kolejną represją będzie... zmiana imienia np. na Szeregowiec! :)

Link to comment
Share on other sites

Już tak rodzinę po kątach porozstawiał, że dostęp do kompa Wawerkowi odciął!?!?!?!?!?????.... ;)

Jak tam remoncik - na finiszu? Szefcio się pewnie nie cieszy, bo mu panowie majstry znikną i kto będzie psiura dopieszczał, czego będzie pilnował?... Ech, życie jest jednak ciężkie! :)

Link to comment
Share on other sites

O Szefuńcia nie trzeba się martwić, raczej o jego otoczenie :diabloti:. Jest to ewidentny strażnik, musi mieć coś do pilnowania ;). W ciągu dnia jest przymilny, całuśny i w ogóle - do rany przyłóż. Tyko czasami się wyszczekuje. Ale, jak już zrobi się ciemno, to wychodzi z niego istny pan Hyde :evil_lol:. Szczeka na każdego chodzącego po domu, choćby nawet ta osoba od rana w nim była. Wyskakuje ze swojej kanapy z dzikim szczekiem i próbuje postraszyć. Domowników i panów od remontu traktuje jednakowo. Tylko kolegów, mnie i pana nie rusza. To nic, że zaraz potem jest już Pan Całowany, i tak musi obszczekać buziaka. Karcony, nie przejmuje się specjalnie, bo tak naprawdę nie chodzi mu o osobę, ale o fakt, że szczękają drzwi i słychać kroki. Potrafi wydrzeć się w środku nocy, jeśli akurat ktoś chodzi po domu. Raz nawet mnie się "dostało", bo szczęknęłam drzwiami. Nawet Pet tyle nie szczeka, chociaż do tej pory to był jego obowiązek :lol:.

"Szefu" - jak go nazywają panowie od niekończącego się remontu - już się prawie całkiem zsocjalizował. Zaczął korzystać ze wspólnej michy, nie boi się wchodzić do kuchni, ale jeszcze nie jest taki całkiem śmiały, miewa opory. Nie lubi wychodzić teraz na dwór, bo mu zimno. Kubraczka-kurteczki nie udało mi się wylicytować, włóczkowego mu nie zrobię, bo za dużo z tym zakładania, kiedy pies ma trzy łapy i łatwo go przewrócić. Ale nie załatwia się w domu. Radzi sobie na podwórku.

Link to comment
Share on other sites

No tak... on nocami w lecznicy był całkiem sam, więc teraz nocne odgłosy mogą go nieco "zaskakiwać" ;)
Cwaniaczek wie, od kogo jego byt zależy, to się trochę hamuje przez Panią i Panem:cool3:
No cóż - nie ma się też czemu dziwić, że chce chłopak "zarobić na michę", to się na stróża najął - co będzie za darmozjada robić?:evil_lol:
Moje ogony też nie chcą na dwór wychodzić i jakoś im się nie dziwię...:eviltong: Szefcio się całkiem rozhartował w lecznicy przy grzejniku! Cholercia... uda Ci się go zmierzyć, Wawerku? Może gdzieś się jakiś fraczek dla zmarzlaka znajdzie?....
Panowie od remontu - widać fajni goście - smutno będzie bez nich - pewnie dlatego tak im się "nie śpieszy" :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[FONT=Calibri][SIZE=3]Wczoraj Szef pogryzł dotkliwie córkę. Poharatał ją we wskazujący palec prawej ręki, kiedy chciała go zabrać na dwór. Krwawiło ostro, trzeba było założyć bandaż, bo plaster by tego nie objął. Dorosła dziewczyna, ale się popłakała. Trochę z bólu, ale bardziej dlatego, że akurat miała do ręcznego napisania pracę, a tu ważny palec unieruchomiony. Nie pierwszy raz ją dziabnął, ale pierwszy raz tak mocno. Jakiś czas temu pies tak samo potraktował syna (wielki psiarz), ale mniej dotkliwie. Córka dzisiaj całkiem poważnie zapytała, czy teraz go odwieziemy, bo ma już dość. A przecież to ona z nami po niego pojechała. To mały pies, więc nie zagryzie, ale gdyby był większy…[/SIZE][/FONT]

[FONT=Calibri][SIZE=3]Pies został od razu zwrzeszczany i wyrzucony razem z legowiskiem z pokoju legowisk, a zaraz potem na dwór (nie na stałe, tylko na chwilę, żeby "zaliczył glebę"). Odrzucenie to szybka metoda wychowawcza i najbezpieczniejsza dla ludzi. Krzywda mu się nie dzieje. Legowisko stoi w ciepłym hallu, przychodzi się pobawić i pogłaskać, ale ma się czuć gorszy dopóki nie zrozumie, że jego miejsce jest ostatnie w tym szeregu. Nie daje się wziąć na ręce, a wzięty wyrywa się. To pierwsza oznaka skłonności do przywództwa i do agresji. Pomijając jego życiowe doświadczenia, których przecież nie znamy, a które mogły być całkiem normalne. Zbyt lubi kanapę, żeby jej wcześniej nie poznał. A więc, tymczasem będzie się uczył i już coś pojął. Nie ustawił się jako pierwszy do miski, grzecznie czekał na swoją kolej. Do nas podchodzi niepewnie i czeka na zaproszenie do zabawy. To pozytywne reakcje, to znaczy, że psu nie jest obojętna dyscyplina, tylko na chwilę o niej zapomniał. Nie zamierzam go oddawać, nie po to go brałam. Tylko, że obok wychowania psiaka, muszę teraz jeszcze zachęcać do niego innych domowników. Po wcześniejszych atakach (w sumie rzucał się na wszystkie dzieci i każde trochę pogryzł) niechęć do agresora jest całkiem spora. Dobrze, że taki mały i przymilny i że trafił na psiolubnych, bo inaczej pewnie by już mu pakowali posag. Jestem pewna, że się przystosują, ale co się nasłuchałam… Ech, szkoda gadać. [/SIZE][/FONT]

Link to comment
Share on other sites

Cholerka - zamarłam po prostu! Co siedzi w tej łepetynie?... Co on przeżył, tego nigdy się nie dowiemy. Wyraźnie Ty i Twój mąż macie u niego fory, nie potrafię rozszyfrować dlaczego - kompletnie się nie znam na psiej psychologii, zawsze działałam intuicyjnie. Dlaczego z przymilaka zamienia się w potworka? Może trzeba by się było skonsultować ze specjalistą, bo to bardzo niekomfortowa sytuacja, jeśli domownicy muszą się obawiać i - co zrozumiałe - topnieje sympatia dla psiaka. Podziwiam Cię Wawerku, naprawdę! Nie jestem pewna czy miałabym w sobie tyle determinacji. Nie stać mnie osobiście na poradę behawiorysty, ale mogę np. zrobić bazarek na ten cel, albo w inny sposób zebrać pieniądze. Powiedz tylko czy uważasz, że to by Wam pomogło i czy tego chcecie. I oczywiście trzymam kciuki, żeby "kazamaty" dla Szefka okazały się skuteczne! Może mu imię zmienić?... ;)

Link to comment
Share on other sites

Los Szefa leży w Wawrze (tym warszawskim, ma się rozumieć ;)). W końcu, to ja jestem tu waderą :mad: i razem z mężem nie zamierzamy pozbyć się malucha :eviltong:. To mój pies świąteczno-urodzinowy i sama go sobie na prezent wybrałam. Kochamy się oboje bardzo i jedyne, co trzeba w tej sytuacji zrobić, to ustawić rozbrykanego absolwenta żłobko-przedszkola w szkole dostosowanej do jego wieku i możliwości. W końcu, to już całkiem dojrzały facet, ale, że bez jaj ;), to nie ma nic do gadania :evil_lol:! To on ma się przystosować i nabrać manier albo je sobie przypomnieć. I już się to dzieje. Dzisiaj nawet nie zamierzał być pierwszy. Grzecznie czekał w kolejce aż koledzy się najedzą. Ostro poszłam - była tylko jedna wspólna micha, do której Arnold i Pet są przyzwyczajone i przy której na zmianę sobie pierwszeństwa ustępują. Dopiero jak oba odeszły i nie zamierzały powrócić, Szef podkicał, objrzał się kilka razy, czy aby nikt jeszcze nie zamierza się pożywić i zjadł to, co mu zostawiono. Zostawiono wystarczająco, bo potem jeszcze co nieco Arnold dojadł. Żadnych powarkiwań i przepychanek. W kolejce do smakołyków rozdawanych w kuchni z ręki także stał na końcu i grzecznie czekał, czy mu dadzą. Na końcówkę się nie załapał i nie miał żalu, wyszedł grzecznie. Na wejście do pokoju legowisk i TV też potrzebował zgody (chociaż nie jest wymagana ;), kiedy psiak grzeczny), a że w przejściu leżał Arnold, Szef stał i popiskiwał aż go zaprosiłam. Dopiero wtedy przekicał do środka. Bawił się z nami grzecznie, były przytulanki i mizianki, a nawet pierwsze czesanie-drapanie (nie ma przecież czym się podrapać, a u nas łazienki też w remoncie i nie można mu zrobić kąpieli). Ale, kiedy na horyznocie pojawiła się córka, zaczął z lekka powarkiwać. Tak samo, kiedy podszedł do mnie Pet, bo akurat coś jadłam. Wtedy znów kazałam mu wyjść i przeczołgał się na najbliższe legowisko z błagalnym wzrokiem. Nie wyrzuciłam go z pokoju ostatecznie, bo ważne, żeby załapał, kiedy źle robi, a nie żeby go zdołować Przecież jest słaby i malutki. Pomogło, teraz poszedł spać. Nie rzucał się dzisiaj na nikogo, więc chyba idzie na dobre i niedługo znowu wniesiemy mu posagowy tapczanik do pokoju. Mam nadzieję, że już na stałe ;). Tak, że nie będziemy na razie szukać specjalistów - dzięki za pomysł i zaangażowanie :). Wychowałam czwórkę dzieci i cztery psy, że o mężu nie wspomnę :diabloti:, to i z maleńkim Szefuniem sobie poradzę, chyba ;). A razie gdyby... to od czego jest Dogo :evil_lol:?

Link to comment
Share on other sites

Szef to tylko mały, śmieszny i kochany kundelek, któremu życie spłatało okrutnego figla i który zasługuje na spokój i radość na dalszej swojej drodze. Brak mu łapy, śledziony i kawałka wątroby, ale ma przeogromne serduszko i mnóstwo radości, którą nam przekazuje, a której w moim domu naprawdę potrzeba. Te pozytywne wibracje wiele dla nas znaczą i nie musimy się poświęcać, żeby dać mu w zamian trochę kindersztuby razem z miłością i poczuciem bezpieczeństwa. Bo to też ma zagwarantowane w pakiecie z "glebą", którą jeszcze co jakiś czas zalicza, kiedy warknie lub obszczeka swojego. Wieczorem wyrzuciłam go z pokoju, bo warknął na Peta, ale rano spał koło mnie na legowisku Arnolda. Ten czarnuszek za to wziął w posiadanie legowisko Peta jako poduszkę, a Pet spał we własnym koszyczku u córki. I tak jest dobrze!

Link to comment
Share on other sites

Nie chlipać, nie chwalić zanadto, bo się zbisurmanię :mad:;)! Dzięki, że tu - u naszego Szefuńcia - jesteście. Podrzucam dwie fotki. Trudno teraz robić zdjęcia, bo pył i gruz wszędzie w tym domu.

[IMG]http://desmond.imageshack.us/Himg12/scaled.php?server=12&filename=szef201201mini.jpg&res=medium[/IMG] Czyż nie jest to aniołek, kiedy śpi?

[IMG]http://desmond.imageshack.us/Himg23/scaled.php?server=23&filename=arnoldnatapczanieszefa2.jpg&res=medium[/IMG] W tym samym czasie Arnold poduszkuje na posagowej kanapie Szefa.

Link to comment
Share on other sites

Oj, one wszystkie są aniołkami, kiedy... śpią! :evil_lol: Moje diabły tasmańskie też takie niewiniątka...:razz:
Ale słodziaki! A dla Arnolda, widzę, miękkość pod łepetyną najważniejsza!!!! :eviltong:

U Szefcia byłam, jestem i będę - i gdybym kiedykolwiek mogła w czymkolwiek pomóc - proszę walić do mnie jak w przysłowiowy dym:razz:

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...