zuziaM Posted December 18, 2006 Posted December 18, 2006 [quote name='agiza']Witam. Byłyśmy z Amiśką i Gową u tej Pani. Wszystko jest prawdą. Pani mieszka sama i baaaardzo skromnie. Ta Pani nie ma nawet telewizora, o telefonie nie wspomnę[/quote] Coz za cudowna historia..... Skoro pani nie ma nawet telewizora, to przeciez samotne wieczory bez psiaka - ukochanego przyjaciela - byly dla niej przerazajace .... To cudowna osoba :loveu: ! ! ! Quote
dusje Posted December 18, 2006 Posted December 18, 2006 Amiska Gowa i wszyscy.Jestescie wielkie:multi: Pani Irenka juz nie bedzie samotna i Maksio wyglada na szczesliwego usmiechnietego miska. Super akcja:klacz: :calus: :laola: I kto powie ze cuda sie nie zdarzaja?:lol: Quote
tanitka Posted December 18, 2006 Posted December 18, 2006 jacy oni oboje szczęśliwi na tych zdjęciach i Pani i Pies!!:loveu: cudownie, że się udało, pomysł ze skrzynka kontaktowa też super!- dziękuję na namiary na Panią Irenę wyślą im paczkę świateczną.:lol: Quote
kasia_r Posted December 18, 2006 Posted December 18, 2006 jesteście kochani!!! po takich akcjach serce rośnie!!! Cheć opowiedzieć wam inną historię: Kilka lat temu, jak byłam na pierwszym roku studiów, na terenie uczelni (SGGW, wtedy jeszcze na ul. Rakowieckiej w W-wie) spotkałam bardzo biednego człowieka z czarną wilkowatą sunią i 6 (?) szczeniakami. Rozmawiałam z nim i zapewniał mnie, że wszystko jest w porządku, że mieszka przy uczelni. Pomyślałam sobie wtedy, że może pracuje jako stróż. Potem wyjechałam z kraju na kilka lat i zapomniałam o człowieku. Po powrocie do Polski zamieszkałam na pewien czas u babci. Jadąc tramwajem do domu, byłam świadkiem takiego zdarzenia: do tramwaju wszedł człowiek ale jego pies już nie zdążył, bo zamknęły się drzwi. Zerwałam się, żeby pomóc i okazało się, że pan jest moim znajomym z SGGW. Porozmawialiśmy sobie bardzo serdecznie. Pan opowiedział mi, że już nie mieszka przy Rakowieckiej, że rozebrali jego "dom" (kontener?), i razem z uczelnią przniósł się na ursynów. Powiedział mi również, że wszystkie szczeniaki zostały z nim i ma w sumie 7 psów!!!. Jak zwykle zapenił mnie, że jest wszystko w porządku i nic nie potrzebuje. Nie jest to człowiek wylewny i nie na miejscu wydało mi się pytać o najróżniejsze szczegóły jego sytuacji. Zresztą, odniosłam wrażenie, że on się wstydzi. Pożegnaliśmy się i pan wysiadł ze swoją suńką i torbą pełną okrawków mięsa. I znowu zapomniałam o człowieku na ok rok, aż znowu go nie spotkałam. Trzecie spotkanie to był wielki zbiego okoliczności. To było jakiś tydzień temu, kiedy w Warszawie padał śnieg z deszczem. Wracając z ćwiczeń, postanowiłam skrócić sobie drogę i przeszłam przez lecznicę weterynaryjną SGGW, choć nigdy tego nie robię!. (w tym budynku są dwa wyjścia i każdy, kto śpieszy się na autobus czy na parking wybiera wyjście przez lecznicę). Jakie było moje zdziwienie, gdy na środku poczekalni wśród wypieszczonych klusek z właścicielami stał mój znajomy ze swoją suńką. Okazało się, że pies zachorował od kleszcza ale już jest wszystko ok. Pan znowu był zawstydzony ale był bardziej, niż dotychczas rozmowny. Z tego co się dowiedziałam, lecznica bierze od niego tylko za leki, ale nie wiedzą, że ma 7 psów. Pan przejmuje się zdrowiem swoich podopiecznych, bardzo o nie dba. Powiedział mi nawet, że jak mieszkał w centrum, to wiodło im się lepiej, bo miał dla psiaków więcej sklepów mięsnych a teraz to musi pokonywać daleką drogę i psy są chudsze. Jak zapytalam się, jak mogę mu pomóc oczywiście zapewnił, że wszystko jest w porządku i że on sobie radzi. ale to co ja zobaczyłam: tego dnia co go spotkałam, był okropny, zimny dzień a on był w przemoczonej cienkiej kurtce, w rozkłapanych butach bez skarpetek. Jest brudny ale to pewnie spowodowane jego sytuacją, nigdy nie śmierdział alkoholem. nie skarży się i nie prosi o pomoc, jest raczej zawstydzony tym wszystkim. nie pracuje, mieszka na terenie SGGW. Wiem, że nie powinien dopuścic do szczeniaków ale może to nie jego wina i przygarnął ciężarną suńkę? Ma dobre serce i jest bardzo biedny. Chcę pomóc, bo nie mogę o nim zapomnieć. na razie przyszykowałam ponad 30 kg suchej karmy, ciepłe ciuchy. Na gwałt oddaje auto do warsztatu, bo na plecach tego nie udźwignę. Mam zamiar go odwiedzić i wybadać sytuację. Jeśli okaże się, że jest nieciekawie w delikatny sposób zapytam czy mogę go wspomóc. Trudno mi cokolwiek mówić, bo widziałam go 3 razy w życiu. wiem gdzie mieszka i mam zamiar wybadać sytuację a jeśli to potrzebne chce mu pomóc. Na razie nie zamieszczam tej sprawy w nowym temacie, bo myślę, że najpierw warto się zapoznać z sytuacją. A może on nie życzy sobie pomocy lub za bardzo sie krępuje? Obiecuje sie odezwać i zdać relację. Wiem, że w miarę potrzeby moge na was liczyć. Aaaa, jeśli nie znajdę chetnego do wyprawy też się do was o pomoc zgłoszę. Jak zreperuje auto zapewniam transport. pozdrawiam;) Quote
katarzyna kuczewska Posted December 18, 2006 Posted December 18, 2006 :) piekna przygoda ale czasami ludzie nie prosza opomoc dlaczego? czasami się po prostu wstydzą czasami sa zbyt dumni a czasami wierza ,że sami dadza sobie radę Czas świat jest okresem gdzie otwieramy swoje serducha na innych i dobrze tylko dlaczego świeta nie trwaja cały rok?????:-( Quote
kasia_r Posted December 18, 2006 Posted December 18, 2006 nie tylko na święta otwierają się serducha, w moim przypadku, to właśnie teraz dowiedziałam się gdzie mniej więcej mieszka ten człowiek i teraz mogę mu pomóc. W moim domu zawsze jest kilka znajd, a poza domem pare dokarmianych stanowisk. Na dogomanię trafiłam przez przypadek, bo zawsze problemy związane z nową bida rozwiązywałąm z rodziną i z sąsiadkami z osiedla. Teraz wszystkie kochane sąsiadeczki się wyprowadziły a ja znalazłam dogo i teraz wiem jak jak silna jest to grupa. No i w kupie raźniej, pozdrawiam;) Quote
dusje Posted December 18, 2006 Posted December 18, 2006 [quote name='kasia_r*']nie tylko na święta otwierają się serducha, w moim przypadku, to właśnie teraz dowiedziałam się gdzie mniej więcej mieszka ten człowiek i teraz mogę mu pomóc. W moim domu zawsze jest kilka znajd, a poza domem pare dokarmianych stanowisk. Na dogomanię trafiłam przez przypadek, bo zawsze problemy związane z nową bida rozwiązywałąm z rodziną i z sąsiadkami z osiedla. Teraz wszystkie kochane sąsiadeczki się wyprowadziły a ja znalazłam dogo i teraz wiem jak jak silna jest to grupa. No i w kupie raźniej, pozdrawiam;)[/quote] kasia_r a moze ty znasz kogos kto przygarnalby choc na tymczas pieknego zleknionego ale wierzacego w ludzi sznaucia mixa sredniej wielkosci? Okolo 4 latek w schronie w Poznaniu. Przepraszam za off ale tak bardzo chcialabym mu pomoc bo to kochane malenstwo Quote
kasia_r Posted December 18, 2006 Posted December 18, 2006 dusje, byłabym najszczęśliwasza gdybym kogoś takiego znała. teraz szukam domu dla wspaniałego psiaka z lasu, którego moja mama oswoiła, bo ludzie na wsi się postarali, by się ich bał. pies jest najukochańszy, jest taki "prawie" nasz, bo mieszka na podlasiu na wsi, a my w warszawie. dostał od nas bude, szczepionki, zapas jedzenia na zime (mamy tam mały domek letniskowy ale w zime tam nie jeździmy, bo nie ma jak) i zapewnioną opiekę przecudownej kobieciny ze wsi (pomimo wieku, przychodzi codziennie do miśka i go karmi). ale nie jest jednak różowo, bo psa już postrzelili w lesie. powodzenia nam wszystkim :shake: Quote
dusje Posted December 18, 2006 Posted December 18, 2006 Oj to tez urwanie glowy:placz: I jeszcze strzelaja do psiny bandziory. Kiedy wreszcie lezenie plackiem w kosciele przelozy sie na milosc do bliznich? Quote
atena501 Posted December 18, 2006 Posted December 18, 2006 :multi: Brawo Kasia za inicjatywę !!! Quote
atena501 Posted December 18, 2006 Posted December 18, 2006 Amiśka, Pani Irena narazie nie skontaktowała się ze mną, ale była juz u mnie Gosia, która zgłosiła się do pomocy. Nie wiem moze Irenka krępowała się a moze poprostu nie trafiła, ale mam juz adres więc jesli nie przyjdzie sama sie do niej wybiorę. Ale mam niesamowitą nowinę znalazłam weterynarza, który podjął się opieki wterynaryjnej nad Maxem za darmo jest to Pani Małgosia S. (zapomniałam sie zapytać czy mogę napisać nazwisko). Juz sie umówiłam wstepnie na wizytę. Takie momenty przypominają mi, ze są na świecie ludzie dobreju woli. Pani wet. zaoferowała nawet za darmo niektóre leki. Codowna kobieta :lilangel: :loveu: . Myślę że kolejna sprawa będzie miała swój szczęśliwy koniec. Pozdrowienia :bye: Quote
dusje Posted December 18, 2006 Posted December 18, 2006 Toz to same dobre nowiny atena. Czapki z glow dla Was i Pani doktor ktora tak bezinteresownie zajmie sie Maksiem. Oj, pani Irenka doczekala szczesliwej chwili:lol: Jak dobrze czytac takie historie, jak cudownie jest zyc:lol: Maksio pewnie w siodmym niebie z Pania i grzeje kosteczki w ulubionym miejscu. No, lzy same kapia tylko dlaczego skoro tyle szczescia naraz? Quote
pixie Posted December 18, 2006 Posted December 18, 2006 [quote name='kasia_r*']jesteście kochani!!! po takich akcjach serce rośnie!!! Cheć opowiedzieć wam inną historię: Kilka lat temu, jak byłam na pierwszym roku studiów, na terenie uczelni (SGGW, wtedy jeszcze na ul. Rakowieckiej w W-wie) spotkałam bardzo biednego człowieka z czarną wilkowatą sunią i 6 (?) szczeniakami. Rozmawiałam z nim i zapewniał mnie, że wszystko jest w porządku, że mieszka przy uczelni. Pomyślałam sobie wtedy, że może pracuje jako stróż. Potem wyjechałam z kraju na kilka lat i zapomniałam o człowieku. Po powrocie do Polski zamieszkałam na pewien czas u babci. Jadąc tramwajem do domu, byłam świadkiem takiego zdarzenia: do tramwaju wszedł człowiek ale jego pies już nie zdążył, bo zamknęły się drzwi. Zerwałam się, żeby pomóc i okazało się, że pan jest moim znajomym z SGGW. Porozmawialiśmy sobie bardzo serdecznie. Pan opowiedział mi, że już nie mieszka przy Rakowieckiej, że rozebrali jego "dom" (kontener?), i razem z uczelnią przniósł się na ursynów. Powiedział mi również, że wszystkie szczeniaki zostały z nim i ma w sumie 7 psów!!!. Jak zwykle zapenił mnie, że jest wszystko w porządku i nic nie potrzebuje. Nie jest to człowiek wylewny i nie na miejscu wydało mi się pytać o najróżniejsze szczegóły jego sytuacji. Zresztą, odniosłam wrażenie, że on się wstydzi. Pożegnaliśmy się i pan wysiadł ze swoją suńką i torbą pełną okrawków mięsa. I znowu zapomniałam o człowieku na ok rok, aż znowu go nie spotkałam. Trzecie spotkanie to był wielki zbiego okoliczności. To było jakiś tydzień temu, kiedy w Warszawie padał śnieg z deszczem. Wracając z ćwiczeń, postanowiłam skrócić sobie drogę i przeszłam przez lecznicę weterynaryjną SGGW, choć nigdy tego nie robię!. (w tym budynku są dwa wyjścia i każdy, kto śpieszy się na autobus czy na parking wybiera wyjście przez lecznicę). Jakie było moje zdziwienie, gdy na środku poczekalni wśród wypieszczonych klusek z właścicielami stał mój znajomy ze swoją suńką. Okazało się, że pies zachorował od kleszcza ale już jest wszystko ok. Pan znowu był zawstydzony ale był bardziej, niż dotychczas rozmowny. Z tego co się dowiedziałam, lecznica bierze od niego tylko za leki, ale nie wiedzą, że ma 7 psów. Pan przejmuje się zdrowiem swoich podopiecznych, bardzo o nie dba. Powiedział mi nawet, że jak mieszkał w centrum, to wiodło im się lepiej, bo miał dla psiaków więcej sklepów mięsnych a teraz to musi pokonywać daleką drogę i psy są chudsze. Jak zapytalam się, jak mogę mu pomóc oczywiście zapewnił, że wszystko jest w porządku i że on sobie radzi. ale to co ja zobaczyłam: tego dnia co go spotkałam, był okropny, zimny dzień a on był w przemoczonej cienkiej kurtce, w rozkłapanych butach bez skarpetek. Jest brudny ale to pewnie spowodowane jego sytuacją, nigdy nie śmierdział alkoholem. nie skarży się i nie prosi o pomoc, jest raczej zawstydzony tym wszystkim. nie pracuje, mieszka na terenie SGGW. Wiem, że nie powinien dopuścic do szczeniaków ale może to nie jego wina i przygarnął ciężarną suńkę? Ma dobre serce i jest bardzo biedny. Chcę pomóc, bo nie mogę o nim zapomnieć. na razie przyszykowałam ponad 30 kg suchej karmy, ciepłe ciuchy. Na gwałt oddaje auto do warsztatu, bo na plecach tego nie udźwignę. Mam zamiar go odwiedzić i wybadać sytuację. Jeśli okaże się, że jest nieciekawie w delikatny sposób zapytam czy mogę go wspomóc. Trudno mi cokolwiek mówić, bo widziałam go 3 razy w życiu. wiem gdzie mieszka i mam zamiar wybadać sytuację a jeśli to potrzebne chce mu pomóc. Na razie nie zamieszczam tej sprawy w nowym temacie, bo myślę, że najpierw warto się zapoznać z sytuacją. A może on nie życzy sobie pomocy lub za bardzo sie krępuje? Obiecuje sie odezwać i zdać relację. Wiem, że w miarę potrzeby moge na was liczyć. Aaaa, jeśli nie znajdę chetnego do wyprawy też się do was o pomoc zgłoszę. Jak zreperuje auto zapewniam transport. pozdrawiam;)[/quote] hmmmm tak widac, ze nie bylo Ciebie na dogo... pol roku temu zostal zalozony watek o psach z Nowoursynowskiej poczytaj...to na pewno o tym samym czlowieku, ktory mieszkal przy sggw a potem przy Nowousynowskiej, sa dogomaniaczki ktore znaja jego historie, sa tez ludzie, kotrzy mowia, ze psy przeszkadzaja, szczekaja etc... brakowalo Ciebie i twoich spostrzezen bardzo jesli odnajde...nie pamietam kto zakladal watek...to bylo ok czerwca Quote
akucha Posted December 18, 2006 Posted December 18, 2006 To chyba cud Bożego Narodzenia!!!! Ciotki szczecińskie, jesteście WIELKIE :Rose: :Rose: :Rose: Quote
dusje Posted December 18, 2006 Posted December 18, 2006 Maksio przezywal samotnie udreke Lecz kilka lat temu spotkal Pania Irenke Pani do domciu Maksia zabrala Sercem i cieplem obdarowala Zyli we dwoje bardzo szczesliwie Lecz los okrutny niesprawiedliwie Zajrzal do domu Pani Irenki I zabral Maksia spod czulej Jej reki Pani Irenka nie dala za wygrana Codziennie odwiedzala psine kochana Choc Ja to wiele trudu kosztowalo Choc chwilami sily nawet brakowalo Lecz czasem cuda sa na tym swiecie Maksio do domku powrocil przecie Pani Irenka juz sie raduje I Maksia lepek czule caluje:lol: Quote
atena501 Posted December 18, 2006 Posted December 18, 2006 Jestem pod wrażeniem talentu pisarskiego :crazyeye: ! Dziekuję imieniu Ireny, juz wiersz wydrukowałam i jutro przekażę .:multi: Quote
Celina12 Posted December 18, 2006 Posted December 18, 2006 No i znowu płaczę-tym razem ze wzruszenia i szczęscia-Amisiu jak to dobrze,że znalazłaś Tą Panią i pomogłaś-jesteś Kochana....jetst jeszcze Gowa...Atena 501..Pani doktor.....pochylam przed WAMI nisko czoło.:loveu: Deklarowałam ,że cos wpłacę i zrobię to...dziś wysłałam kartkę Pani Irence. Cud na Boże Narodzenie....modlę się o Cuda dla innych piesków też.... Quote
dusje Posted December 18, 2006 Posted December 18, 2006 [quote name='atena501']Jestem pod wrażeniem talentu pisarskiego :crazyeye: ! Dziekuję imieniu Ireny, juz wiersz wydrukowałam i jutro przekażę .:multi:[/quote] Ciesze sie ogromnie, ja wprawdzie ten wierszyk na kartce dla Pani zamiescilam i otrzyma do przeczytania, ale w wersji pierowotnej ciut mniej zgrabnej literacko, gorzej, pisanej recznie:oops: /pisze z glowki wiec poprawki dopiero pozniej/:oops: I pozdrowienia dla Pani Ireny, niech nam tutaj dodaje otuchy:lol: swoja sila, madroscia i wrazliwoscia na okrucienstwo tego swiata Quote
rudaa1 Posted December 18, 2006 Posted December 18, 2006 [quote name='dusje']Maksio przezywal samotnie udreke Lecz kilka lat temu spotkal Pania Irenke Pani do domciu Maksia zabrala Sercem i cieplem obdarowala Zyli we dwoje bardzo szczesliwie Lecz los okrutny niesprawiedliwie Zajrzal do domu Pani Irenki I zabral Maksia spod czulej Jej reki Pani Irenka nie dala za wygrana Codziennie odwiedzala psine kochana Choc Ja to wiele trudu kosztowalo Choc chwilami sily nawet brakowalo Lecz czasem cuda sa na tym swiecie Maksio do domku powrocil przecie Pani Irenka juz sie raduje I Maksia lepek czule caluje:lol:[/quote] WOOOWWW! Normalnie aż mi ciarki przeszły po plecach. Gratuluję niesamowitej weny twórczej i tak skromnego, a zarazem trafnego w samo serce odbiorcy wierszyka:razz: Quote
carolinascotties Posted December 18, 2006 Posted December 18, 2006 Mam do Was pytanie- czy Max może jeść karmę dla suk karmiących? Mam dużo Eagle Packa i chciałabym go komuś potrzebującemu podarować... To jest niebieski Eagle Pack - dla suk karmiących i jeszcze inny- dla szczeniorków. Quote
ma_ruda Posted December 18, 2006 Posted December 18, 2006 Przepraszam, ze nie na temat, ale przed chwilą znalazłam szczecińskie ogłoszenie, któr kopiuję z nadzieją, że może ktoś na miejscu mógłby pomóc (może trzeba załozyć wątek tu na dogomanii? Chodzi o 8 letniego psa, któremu grozi uśpienie:angryy: [QUOTE] [B]oddam[/B][EMAIL="[email protected]"][B][COLOR=#0000ff]Anna Kowalska[/COLOR][/B][/EMAIL] / 18 grudnia 2006[B]Przydomek hodowlany:[/B]spajk[B]Dotyczy:[/B]cała Polska[B]Adres:[/B]Szczecin, Błotna 27 16 / 16[B]Telefon stacjonarny:[/B]0242624231[B]Telefon komórkowy:[/B]660 141 261[B]Adres e-mail:[/B][EMAIL="[email protected]"][COLOR=#0000ff][email protected][/COLOR][/EMAIL][B]Adres strony WWW:[/B][URL="http://gratka.ania.pl/"][COLOR=#0000ff]http://gratka.ania.pl[/COLOR][/URL][B]Treść ogłoszenia:[/B] BARDZO PROSZĘ LUDZI Z WIELKIM SERCEM O POMOC.10 lat temu razem z moją mamą wzięłyśmy mieszańca ze schroniska.Był to prezent na moje szesnaste urodziny.Przez te wszystkie lata piesek był ze mną.4 lata temu zmarła moja mama ja i mój piesek zostaliśmy sami.Trudna sytuacja materialna zmusiła mnie do wyjazdu do Angli.Psa zostawiłam znajomym.W TEJ CHWILI MAM TYDZIEŃ NA ZNALEZIENIE MU NOWEGO PANA.ZNAJOMI DALI MI TAKI CZAS GDYŻ NIE CHCĄ DŁUŻEJ SIĘ NIM ZAJMOWAĆ, NIE MAJĄ NA TO CASU I WARUNKÓW.PO TYM CZASIE PIES ZOSTANIE UŚPIONY.bYLOBY BARDZO NIESPRAWIEDLIWE USYPIAĆ ZDROWEGO WESOŁEGO, POMIMO SWOJEGO WIEKU BARDZO ŻYWEGO PIESKA.Dlatego jeszcze raz proszę Państwa o pomoc!Pies bardzo lubi kobiety, nadaje się na psa obrronnego nie raz stanął w mojej obronie.Jest miksem labradora.Uwielbia pywać.Lubi towarzystwo ludzi i zabawy z nimi.Jest cały czarny.Czeka na osobę która go zechce.[B]Rasa psa:[/B]mieszaniec [/QUOTE] Quote
AnkaG Posted December 18, 2006 Posted December 18, 2006 O boże niech odda psa do schronu, tam bedzie miał szanse na adopcję. Jesli bedzie potrzebny transport maksia do weta to dajcie znac, ale moge dopiero po świętach. I po godz. 17, bo pracuję. Quote
carolinascotties Posted December 18, 2006 Posted December 18, 2006 jeśli będzie potrzebny transport- to ja mogę nawet przed świętami -wieczorami. Quote
carolinascotties Posted December 18, 2006 Posted December 18, 2006 OK. rozmawialam z wlascicielka Pies jest teraz w warszawie u brata tej Pani...brat zwyczajnie go nie chce- Pani nie chce uśpić psa...ale z rozmowy wynikało, że nie wiadomo, co zrobi jej brat...jak jej juz nie bedzie na miejscu Pies siedzi sam w malym pomieszczeniu...nikt sie nim nie zajmuje Pies byl wziety ze schronu , przechodzac kolo schroniska panikuje... Pani zapytala, co jest dla niego lepsze- schronisko w Warszawie czy w Szczecinie- jesli w Warszawie to które??? PROSZĘ POMÓŻCIE - nie wiem co mam jej powiedzieć-które schhronisko??? ( mam oddzwonić za godzinę) , a obiecałam że się z Wami skonsultuję, opowiedziałam jej w kilku zdaniach o dogomanii...powiedziałam, że piesek będize miał swój wątek i że dogomaniacy będą szukać domku... przepraszam ze tak chaotycznie ale spieszylam sie... :) Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.