Guest TyŚka Posted March 17, 2015 Posted March 17, 2015 Powiem Wam, że myślałam, że ze świrem będę się męczyć. A mnie młoda rozwala. Ciągle łazi, ciągle chce coś robić, a mnei rozwala na każdym kroku swoją inteligencją, tym jak sobie doskonale rozumuje, jak szybko się uczy, jak kombinuje, cwaniara. I tym, że ciągle coś chce robić. Fajna jest ;). Podoba mi się jej ADHD. Oczywiście z tym psem to tylko tak gadam, bo mnie pasuje tak naprawdę każdy pies. Z każdym tymczasem znalazłam język i przy każdym mówiłam, że to jest własnie to. No, z wyjątkiem Gandzi ;). Nie chciałabym psiego dzikusa. Śmieję się też, że na pożegnanie wyrwię młodej sierść i wezmę próbkę jej śliny - i ją sobie sklonuję :p Moja babcia ciągle dopytuje się na pewno w sobotę ktoś po Finkę przyjedzie do Lublina... a ja, no cóż, ciągle odpowiadam tak samo. najlepsze jest to, że wszyscy zaglądają do małej, codziennie muszą chociaż chwilę się z nią pobawić. Czuję sie zazdrosna, bo teraz ja leżę z gorączką i ledwo patrzę, a moja rodzinka co robi? Nie przychodzi do mnie,a do psa. Psa, który na mnie dzisiaj warczy i wali mnie łapą, bo co to za leniuchowanie ma być?! Będzie cięzko się z nią rozstać nie tylko mi, już widzę to po mojej rodzince. Jednak klamka zapadła. Co prawda p. Beata jeszcze jest przed wizytą p/a, ale o nic nie będzie można się przyczepić. Nie po tym wszystkim. Mam nadzieję, że wykuruję się do soboty, bo obiecałam, że ja pojadę z Tatem do Lublina oddac małą, a dalej, do stolicy Finka ma pojechać z nowymi właścicielami. To chyba będzie moja najdłuższa, najbadziej męcząca podróż :P. Zwłaszcza, że dzisiaj z nudów rzucałam młodej rollery, a ta mi przynosi prosto w łapki. Jest cudna. Co do Morusa to ciągle bez zmian;). A my z rodziną obstawiamy za ile babcia nabędzie koty, bo dopóki jest Finka (która ubóstwia babcię, wszędzie za nią łazi) to na razie nie odczuwa braku kotów (tzn. łatwiej przeżywa ich śmierć), ale jak już jej nie będzie... to długo nie wytrzyma bez zwierząt. Zwłaszcza, że babcia teraz bierze na łóżko Finkę i mówi, że zabieranie jej Finki to barbarzyństwo, bo to jej pies. Tia, do czasu aż znów młoda nie zacznie dawać czadu ;) Wtedy to nagle JEJ pies staje się naszym ;D. Tak cyz inaczje jestem pewna, że koty za 2msc będą znowu... mimo obietnic babci, że nie, że ona nie chce... Aaa dzisiaj Finka widziała w klatce szynszylę. Silver patrzył na nią z podejrzeniem, a ta trzymała dystans, przyczaiła się, ale jak się on ruszył (wskoczył do domku), to ta ze strachu drgnęła. Nie wiem jakby było na dłuższą metę. Tzn. wolę nie wiedzieć, bo obstawiam, że by sie nad nim pastwiła ;). Quote
marta1624 Posted March 17, 2015 Posted March 17, 2015 Finka jest urocza :)) Nie dziwię się, że będzie to najgorsza podróż dla ciebie... Quote
Guest TyŚka Posted March 17, 2015 Posted March 17, 2015 Na razie mamy w planach z nią pojeździć o tak po mieście, bo na widok samochodu trzęsie się jak osika, bo dla niej auto=wet. Jutro sama idę na badania, tym razem mnie będą kuć, raaaany, jak nie urok to s. ;) Quote
kalyna Posted March 17, 2015 Posted March 17, 2015 Zdrówka, ileż macie chorować :) Ciężki czas przed Wami, życzę powodzenia... Quote
Erykowa Posted March 18, 2015 Posted March 18, 2015 Hej Bardzo się cieszę,że z Finką już dobrze,bo bałam się o nią :( I tez trzymam kciuki za dobre wyniki u Ciebie ;) Quote
Leokadia Posted March 18, 2015 Posted March 18, 2015 Tyś, nawet nie wiesz, jak mi to poprawiło humor :D Quote
Ana :) Posted March 18, 2015 Posted March 18, 2015 Zdrówka życzę :)! Finka, na pewno będzie miała super dom, a rozłąkę trzeba jakoś przetrwać :) Quote
Guest TyŚka Posted March 18, 2015 Posted March 18, 2015 Jeszcze cięższy, że chyba młodej nie odwiozę. Pani doktor mnie nastraszyła. Mam sobie na razie odpuścić wszystko. Totalnie, wszelką aktywność psiarsko-harcersko-szkolno-wolontariacką. Tak się nie da żyć. Przez pół roku zaniedbałam zdrowie, nie spałam jak należy, ciągle w biegu i nabawiłam się przewlekłej choroby, pomieszania z poplątaniem. Mam zwolnienie tygodniowe, a potem zobaczymy... Eh, do kitu z takim życiem. Już mam dość leżenia i spania. Jeszcze taka śliczna pogoda, Morus tłusty, rower się kurzy... Młoda się marnuje pod względem szkoleniowym (jedynie powtarzam z nią sztuczki), moje dziewczynki z harcerstwa zaniedbane, a widząc ile w szkole ominie mnie sprawdzianów, diagnoz, matm i biologii idzie siąść i płakać... Mam ochotę olać diagnozę i coś ROBIĆ, ale wyganiają mnie do łóżka. Chyba jestem pracoholikiem albo ambicjoholikiem :p Quote
Majkowska Posted March 18, 2015 Posted March 18, 2015 Będzie dobrze,wszystko jakoś przetrqacie. Choć najgorsze juz chyba za wami,co za ulga. Quote
Guest TyŚka Posted March 18, 2015 Posted March 18, 2015 żebry... A fundacja pyta czy na pewno chcemy ją oddać, bo oni by nie oddali :p nie pomagają. Quote
pcheelkaa Posted March 18, 2015 Posted March 18, 2015 Też bym nie oddała I kto jeszcze by nie oddał? Quote
kalyna Posted March 18, 2015 Posted March 18, 2015 żebry... A fundacja pyta czy na pewno chcemy ją oddać, bo oni by nie oddali :P nie pomagają. Ale one do siebie pasują :) Ja też nie oddałabym :P Quote
marta1624 Posted March 18, 2015 Posted March 18, 2015 Jak mam być szczera to też bym nie oddała ;) Quote
Majkowska Posted March 19, 2015 Posted March 19, 2015 A ja bym oddała :P:P Choć pewnie zupełnie inaczej bym gadała jakby kto postawił mi idealnego Waldka w mini odsłonie ;) Ale w sumie podziwiam Tyśka za rozsądek i dokładne analizowanie sytuacji. Ja zawsze wychodzę z założenia że jakoś dam radę, może nie biorę drugiego psa (choć przecież jeszcze niedawno miałam 2), ale wiele osób np twierdzi że w obecnej sytuacji ( a brałam w bardzo korzystnej) nie powinnam mieć Walda, bo to nie warunki dla niego. Tylko prawda jest taka że ludzie zawsze wiedzą najlepiej, choć nie wiedzą nic... Quote
Szura Posted March 19, 2015 Posted March 19, 2015 Ja oddalam tymczasa po pól roku. Serce pęka, ale do dobrego domku warto. Teraz mam moje kochane psiejstwo, którego bym przy tymczasie zjadajacym pieski mieć nie mogla. Ale wiem, jak trudna to decyzja. Trzymaj sie. I zdrowiej! Quote
Guest TyŚka Posted March 19, 2015 Posted March 19, 2015 Śniło mi się dzisiaj, że wiozłam małą do siebie i przekazywałam p. Beacie - dla mnie koszmar. Czułam się jak zdrajca... Masakra. No, ale trudno. Raz się żyje, a młoda trafia super, jeśli się uda odwiedzę ją i Fugę, i Tali na wakacjach. Od Fugowej "mamy" mam zaproszenie, więc trzeba w końcu skorzystać. A DS jest cudowny, może nie poszaleje z młoda pod względem sportów czy czegokolwiek innego, ale postara się dac wszystko, co najlepsze, a potiwerdza to wiek jej podopiecznych. Jej poprzednie suczki żyły 16,18lat, kotki (znajdy zresztą) były z nią średnio po 15lat. Teraz ma 13letnią kotkę o metnalności małego kociaka... ale jest kruchej budowy i to jedyna obawa DSu przed Finką. Lęku separacyjnego się już nie boją, zniszczeń też nie, klatkowania (na początku im się włos na głowie jeżył, gdy poleciłam klatkę) tez nie - już została obładowana przez Psa na Zakręcie toną książek, rad, ma kilka behawiorystów pod reką, znajomą (z zamiłowania psi trener) hodującą szetlandy i ogromne chęci walki z Finkowymi wadami. A to najważniejsze. Obawa jest tylko przed relacją Finka-kot, bo przecież młoda na przywitanie od razu koty za szyję, do gleby i poddusza. Na razie umówiliśmy się, że jakby naprawdę zagrażała i mimo prób oduczania, dalej by kota męczyła (bo to nie młodzik), wróci do nas. Już na zawsze. Jednak ja jestem dobrej myśli, dom jest rozsądny, zrównoważony, złakniony psiej wiedzy i ma przy sobie fachowców. A Finka to pies pojętny, genialny i szybko kodująca nowe rzeczy. I tata mnie zapytał czy chcę oddac małą. No wiedzą, że nie chcę. DS by zrozumiał, ale ich córeczka, mająca niecałe 9lat, która od ponad 2tyg (odkąd DS zaczął się starać o jej adopcję) chyba by mi nie wybaczyła. A tego się dziecku, jeszcze tak rozsądnemu jak na swój wiek, nie robi. Poza tym byłabym egoistką biorąc teraz psa, tzn. ostawiając Fiśkę bo tak! - choć już wiem, że mama mnie z Morusem na studia nie chce puścić, a z Finką chciała na studia wysłać, to byłoby to egoistyczne. A ja od pół roku zaniedbałam zdrowię, od ponad 6msc choruję, biorę leki i nabawiłam się przez to przewlekłych cudów, nie widów. Dzisiaj już jakoś funkcjonuję, ale mam nadzieję, że całkiem jakoś się zdrowotnie ogarnę do soboty, bo inaczej mnie nikt nie puści na odwiezienie małej. Quote
Guest TyŚka Posted March 19, 2015 Posted March 19, 2015 Idiotka tak specjalnie. Ona wie, że mam słabość do jej głupoty. Poszłam do rodzinki, na piętro, zostawiłam młodą z babcią. Nagle słyszę wołanie Finki "MATKA, chooooodź. Popacz jaka jestem zdolna!". Ignoruję. Po pewnym czasie schodzi do babci moja mama i nagle słyszę: - JUSTYNAAAAAAAA. Zobacz, co Finka zrobiła... Lecę. Moim oczom ukazuje się piękny obrazek: reklamówka podarta. Obok niej chusteczki (które wcześniej były w reklamówce na mojej półce - jak się do nich młoda dostała?!), na środku sajgonu miska, resztki jej ofujroyalawolębrita a wkoło lata obok mnie szczęśliwy pies, szczekając i nosem szorując wywala się na chusteczki, tarza, nagle wypruwa, zaczyna ciągnąć mnie za ramię i przeszkadza w sprzątaniu. Postanawiam ją wymęczyć, więc biorę do tego piłkę, szarpak i psa. Zasada prosta: pies lata jak opętany za piłką, przynosi, wykonuje sztuczkę, szarpie, leci po piłkę, przynosi itd. Po chwili młoda tak się najarała, że zaczyna mi szczekać z piłką w gębie, a za parę minut "myli" jej się moja ręka z szarpakiem. Przerywam zabawę. Wywalam młodą na jej poduszkę. Ta chwilę leży. Piszę do PnZ, że wszystko z adopcją dopięte na ostatni guzik, godzina wyroku i miejsce znane itd... ;) i nagle moje pisanie przerywa głośne i szybkie TUP TUP TUP, a moim oczom przemyka latający na boki ogon. Aha, coś ukradła. Wiadomo... ;) Zaraz to przerwała, zaczęła się gapić na telewizor i szczekać na śpiewającą facetkę w kabarecie. potem obszczekała drzwi, dołączyła się do szczekającego Morusa, poszła napić się wody, rozwalić miskę z karmą... i teraz leży. Uff... Będzie mi tego brakować. Poważnie. Bo jak widzisz te kur*iki w oczach, ten zaciesz na mordzie, gdy cały świat słyszy "MATKA, popacz jakam zdolna!", "Fajne co?!", gdy widzisz tego psa, ten merdający ogon... to człowiekowi się gęba śmieje. Będzie mi tego brakować, powtórze się... A dziś miałam też rozmowę z DS. Pierwsze jego słowa to to czy na pewno chcę oddać - chwilę się wahałam, ale wiecie co odpowiedziałam. Żeby się nami nie przejmowali. I usłyszałam po drugiej stronie telefonu jak komuś głośno spadł kamień z serca. Oni też czekają na Finkę. Mocno. I mocno im się należy ten debilny pies. Quote
*Monia* Posted March 19, 2015 Posted March 19, 2015 Ja bym nie oddała, i nie oddałam mimo że nie miałam warunków i wszystkich przeciwko. Czy żałuję? Nie. Czy żałowałam? Owszem, bywało, ale tylko jak zdejmowałam ją z czyjejś nogawki czy rękawa czyli ze 2 razy :P Idź za głosem serca i rozsądku, każda decyzja będzie dobra. Trzymaj się :) Quote
Ana :) Posted March 20, 2015 Posted March 20, 2015 tak to jest z tym zdrowiem, ja nie wyleczyłam chyba żadnej choroby do końca i jak dorwały mnie powikłania to prawie 2 miesiące siedziałam na zwolnieniu w domu. Najważniejsze, żebyś porządnie wyzdrowiała i nabrała sił, na dalsze działania :) Quote
Guest TyŚka Posted March 20, 2015 Posted March 20, 2015 Mam filmik z wczoraj. My się dopiero z młodą rozkręcałyśmy, ale jak zawsze musiała przyjść babcia i mnie opierdzielić za to, że żyję. Także ten. głos ściszony pod koniec, a potem skończyłam nagranie. Na moje głośne oddychanie i zakatarzenie nie zwracajcie uwagi, po prostu ledwo żyję :p https://youtu.be/3sd4N0aJbwI Quote
Majkowska Posted March 20, 2015 Posted March 20, 2015 Jezu, zadbaj o siebie, bo nie ma nic gorszego niż raz olać zdrowie. Zrobiłam kiedyś to samo i teraz widzę że przez to że byłam głupią małolatą teraz jestem niedomagającą matką i właścicielką psa. A wystarczyło wtedy pójść do lekarza i się wyleczyć. Zdrowie niestety nie wraca, choć jak jesteśmy młodzi to nam się zdaje że z żelaza jesteśmy. A z Finką cała ta sytuacja jest tak pełna dramatyzmu, że ciężko się nie złamać i nie wzruszyć. Quote
Guest TyŚka Posted March 20, 2015 Posted March 20, 2015 Dlatego teraz jestem musem przykuta do łóżka i nie ma wybacz. A tyle planów miałam na tydzień, a taka piękna pogoda... rower się kurzy... kundel się pasie jak świnia na rzeź prowadzona, w szkole mam teraz maraton pt "zabijcie uczniów sprawdzianami i testami", w harcerstwie też... a ja mam siedzieć w domu i się byczyć. Wrrr... od 3 dni NIC nie robię, przeczytałam już kilka książek, zajrzałam do notatek, czekam na lekcje i tyle. A, i jeszcze spędzam czas z kundlami na nic nie robieniu i nudnym przerzucaniu kanałów (przez te 3dni spędziłam więcej czasu przed TV niż przez ostatnie 2lata). I się nudzę. A ja zapomniałam co to znaczy to uczucie, roznosi mnie. Chyba jutro wezmę się za sprzątanie, czego nie znoszę, ale jeszcze bardziej nie znoszę nic nie robienia. Naprawdę już powoli odzyskuję zdrowie, czuję się suuuper (dobra, może nie super, ale nie mam gorączki, a duszności ustępują :P) i chcę coś robić, a mi każą siedzieć na tyłku. Wrrr :P hehehe... bo ja zawsze dramatyzuję podobno, choć staram się obiektywnie, zdystansowanie do wszystkiego podchodzić. Jednak przy Finlandii wymiękam. Odwróciła nasz świat do góry nogami i ta świadomość, że jutro wróci do normy napawa mnie paniką. nie chcę normalności :D. Dobrze, że lepiej się czuję, to pojadę ją odwieźć, choć rodzina chce mnie przykuć do łóżka. W życiu, przecież w domu bym jajko złote zniosła... A mam tyle do przekazania DSowi, że na krótkiej rozmowie się nie skończy. Jak wspaniale, że całkiem dziś odzyskałam głos. Kciukujcie za jutro. A potem nasza galeria wróci do normy. Jeden pies i już. Zero przygód. Nuda :P Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.