motyleqq Posted October 3, 2013 Author Posted October 3, 2013 z moich doświadczeń wynika, że to ja dostrzegam więcej, nie licząc weterynarzy w Ogonku w Warszawie... Quote
a_niusia Posted October 3, 2013 Posted October 3, 2013 my to czesto wbijamy do weterynarza z juz postawiona diagnoza:))) Quote
Justa Posted October 3, 2013 Posted October 3, 2013 Weterynarzom też należy współczuć.. czasem tacy ludzie przychodzą, że szkoda gadać :shake: Quote
motyleqq Posted October 3, 2013 Author Posted October 3, 2013 [quote name='Rinuś']No to współczuć weterynarZy pozostaje...[/QUOTE] tak bywa w małym mieście, gdzie weci zajmują się głównie pracą w rzeźni ;) [quote name='Justa']Weterynarzom też należy współczuć.. czasem tacy ludzie przychodzą, że szkoda gadać :shake:[/QUOTE] no zawsze są dwie sprawy medalu. u nas ostatnio jest jakaś plaga babeszjozy i 'moja' wetka miała pacjenta, który wszystko miał już zażółcone, łącznie ze skórą(dalmatyńczyk, więc było doskonale widać), a właściciele twierdzili, że nic nie było po nim widać... Quote
a_niusia Posted October 3, 2013 Posted October 3, 2013 [quote name='Justa']Weterynarzom też należy współczuć.. czasem tacy ludzie przychodzą, że szkoda gadać :shake:[/QUOTE] wiesz...wybor zawodu to sprawa indywidualna i wiadomo, ze jak chce sie byc weterynarzem to trzeba sie liczyc z tym, ze bedzie sie spotykalo roznych ludzi, bo zwierze samo do weterynarza nie przyjdzie. ja jestem zoologiem, sprawy fizjologii zwierzat itd nie sa mi obce. ale serio czasem zdaje mi sie, ze niektorzy weterynarze to troche we lbie maja nie to, co powinni. z drugiej strony jednak jesli ktos studiowal i pomysli sobie, ile niego na roku bylo tzw "wypelniacza", a ile ludzi, ktorzy faktycznie sie do czegos nadawali, to ma odpowiec dlaczego. weterynarze to sa tacy ludzie, jak wszyscy inni-przekroj spoleczenstwa. mnie najbardziej wkurza to, jak lekarz, ktory tak naprawde malo co potrafi, zamiast skierowac pacjenta do specjalisty, to trzyma go u siebie i robi mu krzywde leczac w ciemno. dlatego ciesze sie, ze mam dobrych weterynarzy wlasciwie od wszystkiego, nie tylko weterynara pierwsego kontaktu. wiecie...jakis czas temu bardzo duzo jezdzilam z jedna z moich suk do ortopedy, potem na rehabilitacje i w poczekalni spotykalysmy naprawde okropne przypadki i dowody na to, ze wielu weterynarzy nie potrafi sie przyznac do tego, ze czegos nie mie zrobic. i tak np. spotkalysmy psa po totalnie schrzanionej operacji "rekonstrukcji" wiezadla krzyzowego...moja suka doszla do siebie po tplo u dobrego ortopedy w niecale 3 miesiace plus potem tydzien po usunieciu tytanowej blaszki. pies, ktorego spotkalysmy meczyl sie prawie rok zanim trafil do naszego doktora i serio...moglabym mnozyc takie przypadki. dla mnie wisnia na torcie bylo jak poszlam wyczyscic psu gruczoly i koles zrobil to tak, ze cala zawartosc jednego z nich zostawil jej w srodku zamiast wycisnac to na zewnatrz, a drugiego w ogole nie ruszyl. zajebisty specjalista, co nie. mojego psa jeszcze nigdy w zyciu nie swedziala tak dupa. na szczescie wrocilam z konferencji moja kumpela i zalatwila sprawke:))) Quote
Justa Posted October 3, 2013 Posted October 3, 2013 Całe szczęście właściciel ma prawo wyboru lekarza, który będzie leczył jego psa. Szkoda, że my nie mamy takiego prawa, szkoda w tym wszystkim tylko zwierzaków. Quote
motyleqq Posted October 3, 2013 Author Posted October 3, 2013 [quote name='a_niusia'] mnie najbardziej wkurza to, jak lekarz, ktory tak naprawde malo co potrafi, zamiast skierowac pacjenta do specjalisty, to trzyma go u siebie i robi mu krzywde leczac w ciemno. dlatego ciesze sie, ze mam dobrych weterynarzy wlasciwie od wszystkiego, nie tylko weterynara pierwsego kontaktu. wiecie...jakis czas temu bardzo duzo jezdzilam z jedna z moich suk do ortopedy, potem na rehabilitacje i w poczekalni spotykalysmy naprawde okropne przypadki i dowody na to, ze wielu weterynarzy nie potrafi sie przyznac do tego, ze czegos nie mie zrobic. i tak np. spotkalysmy psa po totalnie schrzanionej operacji "rekonstrukcji" wiezadla krzyzowego...moja suka doszla do siebie po tplo u dobrego ortopedy w niecale 3 miesiace plus potem tydzien po usunieciu tytanowej blaszki. pies, ktorego spotkalysmy meczyl sie prawie rok zanim trafil do naszego doktora i serio...moglabym mnozyc takie przypadki. dla mnie wisnia na torcie bylo jak poszlam wyczyscic psu gruczoly i koles zrobil to tak, ze cala zawartosc jednego z nich zostawil jej w srodku zamiast wycisnac to na zewnatrz, a drugiego w ogole nie ruszyl. zajebisty specjalista, co nie. mojego psa jeszcze nigdy w zyciu nie swedziala tak dupa. na szczescie wrocilam z konferencji moja kumpela i zalatwila sprawke:)))[/QUOTE] o to to! na początku chorowania Tosi poszłam u nas do weta i z miejsca dostała antybiotyk, który po pierwsze spowodował rozrost drożdżaka w pysku(całkiem przestała jeść), a po drugie jest tak silny, że robi spustoszenie w świnkowym brzuchu. potem już tam w ogóle nie chodziłam, tylko kursowałam do Warszawy. dopiero przy tym ostatnim pogorszeniu musiałam zrobić cokolwiek, a do Warszawy daleko, przynajmniej glukozę dostała... no ale skończyło się tak, jak się skończyło. oczywiście to nie jest wina tej wetki. z Zosią teraz tak samo i już postanowiłam, że z prosiakiem tam więcej nie pójdę, bo więcej szkody, niż pożytku. [quote name='Justa']Całe szczęście właściciel ma prawo wyboru lekarza, który będzie leczył jego psa. Szkoda, że my nie mamy takiego prawa, szkoda w tym wszystkim tylko zwierzaków.[/QUOTE] no, jak myślę o tych ludziach, którzy z wizytą czekają aż jest naprawdę źle i po prostu za późno... naprawdę szkoda zwierząt :shake: Quote
Justa Posted October 3, 2013 Posted October 3, 2013 Czekają za długo, a potem wmawiają że to się przecież 'wczoraj zrobiło' Niby chcą leczyć, ale wieczna pretensja 'czemu to tyle kosztuje' Są mądrzejsi od lekarza, bo 'przeczytali w internecie' Quote
a_niusia Posted October 3, 2013 Posted October 3, 2013 taaa czasem, gdyby nie przeczytali w internecie, to ich zwierze juz by nie zylo. Quote
Majkowska Posted October 3, 2013 Posted October 3, 2013 [quote name='Justa']Weterynarzom też należy współczuć.. czasem tacy ludzie przychodzą, że szkoda gadać :shake:[/QUOTE] Czasem weci też bywają nieźli... Pojechałam kiedyś do weta żeby mi podbił ksiązeczkę na wyjazd. Nie wspominam że zrobił mi wręcz łaskę narzekając że nie miała kiedy przyjechać... Znajoma jeździ do niego xx lat i miała ze mną wtedy jechać ale pochorowała się, dostała bodajże temperatury więc kazała mi zapytać czy ma przyjeżdzać. Dokładnie jej pies miał kleszcza, wyjęła, ale został czerwony ślad taki dość zaogniony. Więc pytam weta czy jeśli pies coś takiego ma to czy trzeba przyjechać na jakiś zastrzyk lub czy coś trzeba zrobić. Na to mi wet że on nie ma zastrzyku na czerwoną dupę.... A co do stawiania sobie samemu diagnozy to odzywanie się u weta też może zwierzakowi zaszkodzić. Czasem się coś przeczyta, a potem u takiego weta z bożej łaski rzuci się podejrzeniem, a wtedy wet olśniony stwierdza że to właśnie dokładnie TO. Potem okazuje się że leczy nie to co potrzeba... Quote
motyleqq Posted October 3, 2013 Author Posted October 3, 2013 [quote name='Majkowska'] A co do stawiania sobie samemu diagnozy to odzywanie się u weta też może zwierzakowi zaszkodzić. Czasem się coś przeczyta, a potem u takiego weta z bożej łaski rzuci się podejrzeniem, a wtedy wet olśniony stwierdza że to właśnie dokładnie TO. Potem okazuje się że leczy nie to co potrzeba...[/QUOTE] przy takim wecie to bez znaczenia, czy coś powiesz, czy nie, i tak Ci nie pomoże, tylko zaszkodzi... Zosia rano miała 17g spadku wagi, teraz już wróciła do swojej właściwej :multi: Quote
Rinuś Posted October 3, 2013 Posted October 3, 2013 Ogólnie to ja nie miałam nigdy problemu z wetami, oprócz przypadku kiedy Brutus miał ropień na przedniej łapce i dziurę w niej i pewien wet wsadził mu na żywca pensetę w tą dziurę, to jak pies mi zawył to z miejsca podziękowałam i wyszłam i od razu odwiedziłam innego weta...właściciel ,który kocha swojego zwierzaka przeważnie ma przeczucie czy dany wet jest ok czy wali ściemę...fakt, że niektórzy właściciele przeczytają coś w necie i myślą, że są najmądrzejsi na świecie i że to oni mają rację, a nie wet. Dlatego jak się nie jest pewnym to lepiej odwiedzić kilku weterynarzy, wiadomo wiąże się to z kasą, ale życie kogoś kogo kochamy jest przecież bezcenne. :) Quote
Justa Posted October 3, 2013 Posted October 3, 2013 [quote name='a_niusia']taaa czasem, gdyby nie przeczytali w internecie, to ich zwierze juz by nie zylo.[/QUOTE] To po co chodzić do weta jak w internecie wszystko napisane? Quote
motyleqq Posted October 3, 2013 Author Posted October 3, 2013 [quote name='Rinuś']Ogólnie to ja nie miałam nigdy problemu z wetami, oprócz przypadku kiedy Brutus miał ropień na przedniej łapce i dziurę w niej i pewien wet wsadził mu na żywca pensetę w tą dziurę, to jak pies mi zawył to z miejsca podziękowałam i wyszłam i od razu odwiedziłam innego weta...właściciel ,który kocha swojego zwierzaka przeważnie ma przeczucie czy dany wet jest ok czy wali ściemę...fakt, że niektórzy właściciele przeczytają coś w necie i myślą, że są najmądrzejsi na świecie i że to oni mają rację, a nie wet. Dlatego jak się nie jest pewnym to lepiej odwiedzić kilku weterynarzy, wiadomo wiąże się to z kasą, ale życie kogoś kogo kochamy jest przecież bezcenne. :)[/QUOTE] miłość do zwierzaka nie wpływa na Twoją wiedzę z zakresu jego leczenia. jeżeli w oczywisty sposób nie widać, że coś poszło nie tak, to nie wiesz, że tak było. w przypadku obu moich świnek sytuacja była właśnie oczywista(przecież Tosia zmieniła się w żywego kościotrupa w 3 dni, przy Zosi byłam już dużo bardziej uważna i od razu zauważyłam, że nie je), ale skąd mogłam wiedzieć, że Timi powinien był brać coś osłonowego podczas babeszjozy? sądziłam, że wetka zrobiła wszystko, co należy. tym bardziej, że jakiś czas temu ta sama wetka uratowała jednego z naszych kociaków z miotu B. obie moje świnki bardzo płakały u weta. nie jest to żaden wyznacznik wiedzy czy umiejętności lekarza, niektóre rzeczy bolą. poza tym odnoszę wrażenie, że próbujesz zasugerować, że jakoś słabo kocham swoje zwierzaki :cool3: Justa, to raczej kwestia tego, że niektórzy weci to konowały i jak sami nie mamy jakiegoś zakresu wiedzy, to się kończy tak, jak się kończy. ja już teraz wiem, że pewnych rzeczy się świnkom nie podaje, wcześniej pozwoliłam to zrobić. Quote
Justa Posted October 3, 2013 Posted October 3, 2013 [quote name='motyleqq'] Justa, to raczej kwestia tego, że niektórzy weci to konowały i jak sami nie mamy jakiegoś zakresu wiedzy, to się kończy tak, jak się kończy. ja już teraz wiem, że pewnych rzeczy się świnkom nie podaje, wcześniej pozwoliłam to zrobić.[/QUOTE] Wiesz, z gryzoniami to jest tak, że to jest bardzo specyficzna grupa zwierząt. Dlatego powstają specjalistyczne lecznice, gdzie przyjmują lekarze, którzy dodatkowo kształcą się w tej dziedzinie. Nie można wymagać od weterynarza, żeby wiedział wszystko i o wszystkim. Nie da się być alfą i omegą w każdej dziedzinie. Lekarze ludzcy mają specjalizacje i teraz w weterynarii też to zaczyna być na porządku dziennym. Często od biednego lekarza weterynarii internisty oczekuje się żeby znał się na ortopedii, dermatologii, kardiologii, neurologii.. Jasne, on podstawowe leczenie zwykle potrafi przeprowadzić, ale w pewnym momencie jego wiedza i doświadczenie się kończy i odsyła do specjalisty.. Myślę, że w weterynarii dzieje się coraz więcej dobrego, jest coraz więcej kierunków rozwoju, kursy, sympozja, warsztaty, coraz powszechniejsze i coraz bardziej dostępne. Tylko chcieć się uczyć :) A co do ropnia w łapie. Mieliśmy ostatnio jamniczka z ropniem między opuszkami.. Przychodził codziennie na przewinięcie opatrunku i wymianę sączka, który miał wewnątrz ropnia. To boli, jasne, ale jedyną alternatywą jest codzienne sedowanie zwierzęcia, co moim zdaniem jest dużo bardziej inwazyjne niż chwila toalety rany ;) Quote
motyleqq Posted October 3, 2013 Author Posted October 3, 2013 fakt, niewielu wetów zna się na gryzoniach i trzeba się z tym liczyć, kiedy się je ma. jeśli odsyła do specjalisty, a nie leczy w ciemno udając, że wszystko jest ok, to wtedy spoko. niestety mnie spotkało coś zupełnie innego przy obu świnkach. głupia byłam, ale myślałam, że grzybicę to ona umie wyleczyć, a wyszło jak wyszło :shake: Quote
Majkowska Posted October 3, 2013 Posted October 3, 2013 [quote name='Rinuś']Ogólnie to ja nie miałam nigdy problemu z wetami, oprócz przypadku kiedy Brutus miał ropień na przedniej łapce i dziurę w niej i pewien wet wsadził mu na żywca pensetę w tą dziurę, to jak pies mi zawył to z miejsca podziękowałam i wyszłam i od razu odwiedziłam innego weta.... [/QUOTE] Też byłam u takiego weta! Mojego psa pogryzł bokser, więc ratunkowo polecieliśmy do pierwszej obok kliniki ( z opinią nienajlepszą zresztą...). Wet stwierdził że pies ma rozlegle rany kąsane, po czym wziął pensetę, namoczył w jodynie wacik,a potem rozchylał mu rany i babrał tam tą jodyną... To był szok... Quote
Justa Posted October 3, 2013 Posted October 3, 2013 [quote name='Majkowska']Też byłam u takiego weta! Mojego psa pogryzł bokser, więc ratunkowo polecieliśmy do pierwszej obok kliniki ( z opinią nienajlepszą zresztą...). Wet stwierdził że pies ma rozlegle rany kąsane, po czym wziął pensetę, namoczył w jodynie wacik,a potem rozchylał mu rany i babrał tam tą jodyną... To był szok...[/QUOTE] Rana kąsana jest raną brudną - antybiotyk trzeba dać, więc ten pean większej krzywdy nie zrobi, a jodyna odkazi. Quote
motyleqq Posted October 4, 2013 Author Posted October 4, 2013 Zosia wieczorem po karmieniu 840g, dziś rano przed karmieniem 817... po 830. słyszałam jak szłam spać, że jadła siano i trochę grzebała w granulacie, marchewkę tylko nadgryzła. rano cieszyła się, że wstałam, czekała niby na jedzenie, a potem prawie wcale nie zjadła :roll: więc ją nakarmiłam strzykawką. odnoszę wrażenie, że wpada w jakąś depresję... Quote
Martens Posted October 4, 2013 Posted October 4, 2013 Szczerze, i pacjenci mają z weterynarzami krzyż pański, i weci z pacjentami... Przez ostatnie kilka miesięcy Baryła, przesiadywałam w lecznicy sporo na kroplówkach i w międzyczasie moja wetka przyjmowała innych pacjentów - włos mi się jeżył. Raz wpadł facet z 8-letnią mini sznaucerką z guzem sutka - naprawdę dużym. Guz musiał rosnąć dłuższy czas, zanim "kochający pan" znalazł chwilę, żeby zajrzeć z suką do lecznicy. Moja wet po badaniu zaleciła usunięcie guza i sterylizację. Pan się zmartwił, że suka już nie będzie miała szczeniaczków, dopytał ile zabieg kosztuje, stwierdził że kurde, no szkoda mu tej suki, bo to jego ulubiona, i odezwie się, jak się namyśli. Podobno już nigdy się nie pokazał ;) Domyślam się, jak by zareagował, gdyby moja wet zaproponowała mu diagnostykę i leczenie, które byłoby normą np. dla mnie. Kurczę, jest jakaś możliwość, żeby wykluczyć to, że problemy Zosi są zakaźne i wziąć drugą świnkę? Choćby na DT, nawet bez bezpośredniego kontaktu, tak żeby się widziały z oddzielnych klatek? Może ona faktycznie źle znosi brak świnkowego towarzystwa, po takim czasie z Tosią... Sama chyba pisałaś, że przy konkurencji lepiej jadła. Mój jedyny świniak, też rozetka, też nie chciał mi właśnie jeść... Niby cieszył się do żarcia, ruszał się normalnie, ale jeść - nie i już, i tak chyba z 3 tygodnie... Oglądali go miejscowi weci, zaglądali w zęby, itd. - nic nie znaleźli. Do specjalisty nie miałam szans się dostać, to było dawno, miałam jakieś 13 lat i rodzice słyszeć nie chcieli, żeby jeździć 100 km do weta ze świniakiem za 20 zł... No i to mi chyba tą rozetkę wykończyło, bo po 3 tygodniach postu doszło osłabienie, ze 2 dni świnka mi ledwo kontaktowała, i zdecydowałam się na uśpienie... Wy macie z Zosią dużo lepszą opcję, bo do tego weta gryzoniowego zawsze można podjechać, macie większą wiedzę i możecie wykorzystać wiele opcji. Mi przy moim prosiaku nikt nawet nie powiedział, że są jakieś karmy ratunkowe (choć może kilkanaście lat temu nawet ich nie było). Quote
motyleqq Posted October 4, 2013 Author Posted October 4, 2013 grzybica niestety jest zaraźliwa :-( świnki muszą jeść, jeśli nie jedzą, to zaczynają trawić narządy. dlatego tak bardzo ważne jest dokarmianie. pewnie to wykończyło wtedy Twoją świnkę. Zosia trochę je samodzielnie. na razie waga nie spada, a nawet skoczyła 3g ;) jestem dobrej myśli... Quote
Rinuś Posted October 4, 2013 Posted October 4, 2013 [quote name='motyleqq']miłość do zwierzaka nie wpływa na Twoją wiedzę z zakresu jego leczenia. jeżeli w oczywisty sposób nie widać, że coś poszło nie tak, to nie wiesz, że tak było. w przypadku obu moich świnek sytuacja była właśnie oczywista(przecież Tosia zmieniła się w żywego kościotrupa w 3 dni, przy Zosi byłam już dużo bardziej uważna i od razu zauważyłam, że nie je), ale skąd mogłam wiedzieć, że Timi powinien był brać coś osłonowego podczas babeszjozy? sądziłam, że wetka zrobiła wszystko, co należy. tym bardziej, że jakiś czas temu ta sama wetka uratowała jednego z naszych kociaków z miotu B. obie moje świnki bardzo płakały u weta. nie jest to żaden wyznacznik wiedzy czy umiejętności lekarza, niektóre rzeczy bolą. poza tym odnoszę wrażenie, że próbujesz zasugerować, że jakoś słabo kocham swoje zwierzaki :cool3: [/QUOTE] ten post nie był skierowany bezpośrednio w Ciebie ,tylko ogólnie do postów aniusi. Quote
Szura Posted October 5, 2013 Posted October 5, 2013 [quote name='Justa']To po co chodzić do weta jak w internecie wszystko napisane?[/QUOTE] Internet moim szczurom nie raz pomógł, wiele wetów nie ma pojęcia, jakich leków standardowo używanych szczurom podawać nie można. Większość znanych mi wetów nie tłumaczy klientowi przed podaniem leku, co podaje, ja zawsze dopytuję. Mają mnie za upierdliwą babę, ale kilka razy interweniować musiałam - żeby było zabawniej, raz wet strzelił focha. :evil_lol: Moja przyjaciółka z szetlandem miała tak dość braku PODSTAWOWEJ wiedzy wetów, że zrobiła swojemu psu badania genetyczne na MDR1, bo ojtam, ojtam, kto by pamiętał, jakie leki mogą być dla szelciaczka czy collaczka zabójcze. Jeden wet chciał podać iwermektynę - wiedział, że to niebezpieczne, ale nawet NIE POINFORMOWAŁ znajomej, sam podjął decyzję i była wielka kłótnia, gdy ona nie pozwoliła mu zrobić zastrzyku (nie było potwierdzonej babeszjozy, a tylko podejrzenie). Pies zresztą babeszjozy wtedy nie miał jak się okazało, a gen ma w porządku. Ja tam do końca żadnemu wetowi nie zaufam w kwestii życia mojego psa i wolę w miarę możliwości sama ogarnąć temat. Często w tym wkurzającym 'internecie'. Quote
Justa Posted October 5, 2013 Posted October 5, 2013 [quote name='Szura']IJeden wet chciał podać iwermektynę - wiedział, że to niebezpieczne, ale nawet NIE POINFORMOWAŁ znajomej, sam podjął decyzję i była wielka kłótnia, gdy ona nie pozwoliła mu zrobić zastrzyku (nie było potwierdzonej babeszjozy, a tylko podejrzenie). Pies zresztą babeszjozy wtedy nie miał jak się okazało, a gen ma w porządku.[/QUOTE] Na babeszję to raczej imizol (imidokarb) Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.