Jump to content
Dogomania

Ferajna z Czarcich Rewirów - czyli Biały Bokser, Tosa i CAO


Bolsbokser

Recommended Posts

Sto lat Bravuś, Albin ['] pamiętamy o Tobie Miśku kochany...., ciekawe czy Watacha dalej pała miłością do Wiktora hehe, może by jej nie zjadł :P Już pytałam na dwóch jamnikach i jednym dobku, ale ponawiam- czy zmienili coś na dogo w sprawie wielkości zdjęć- kiedyś tylko do 640 pikseli można było i bardzo modzi się czepiali....

Jeszcze bardziej :).W moim typie przystojny i z charakterem :).Jak kiedyś się dorobię domku to zakupię u Asi jakiegoś przystojniaka jak mi sprzeda.Tylko najpierw kurs wychowania, żebym dała radę :)

  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

Postaram się opisywać charakter, ale z czasem u mnie krucho.

Wiktor chciał nas zjeść. Natomiast był sam (bez poprzedniego opiekuna) w nowym miejscu. To dawało Nam przewagę. Albo Nas zaakceptuje, albo będzie pozostawiony sam sobie. Oczywiście My musieliśmy odpowiednio przeprowadzić zaprzyjaźnianie się z Wiktorem. Początkowo zero kontaktu wzrokowego. Często staliśmy, bądź kucaliśmy przy jego kojcu, ustawieni bokiem, aby Wiktor mógł zapoznać się z naszym zapachem. Prowadziliśmy normalną rozmowę, aby mógł zapamiętać nasz głos. Przez jakiś okres czasu, do Wiktora podchodziliśmy w tym samym ubraniu. Jeżeli byliśmy inaczej ubrani, szliśmy się przebrać, aby kojarzył dobrze zapach. I rzeczywiście, jak podeszliśmy w czapce czy kapturze na głowie, albo innym czystym pachnącym ubraniu, to znowu się rzucał.
Z czasem nie było już znaczenia, jak jesteśmy ubrani, czym pachnie ubranie i czy mamy coś na głowie.
Leszek nie pracował wtedy, więc mógł mu poświęcić duuuużo czasu. Mnie zaczął tolerować po 2 tygodniach. Mogłam wtedy iść na wspólny spacer. Byłam jednak w bezpiecznej odległości i nie głaskałam Wiktora jeszcze. Najpierw musiał Wikuś zrozumieć, że jestem częścią stada. Idziemy grupą, sami swoi. Krzywda się ani jemu, ani Leszkowi nie dzieje. Po jakimś czasie (ok. tygodnia może do dwóch) mogłam nieśmiało pogłaskać Wiktora na spacerze.
Pierwsze początki były trudne. Podchodziłam do niego z dużą rezerwą. W pewnym momencie nadszedł czas, iż mogłam otworzyć furtkę (Wiktor wtedy robił mi miejsce, odsuwając się od furtki), a ja wstawiałam miskę z jedzeniem, po czym zamykałam furtkę i odchodziłam, by mógł zjeść w spokoju.
Nie przyglądałam się i nie stałam mu nad głową, kiedy jadł.

Z czasem mogłam wejść do kojca. Musiałam przecież mu wodę wymieniać.
Dla naszego bezpieczeństwa, początkowo Wiktor był uwiązany.

W dość niedługim czasie, nastała awaryjna sytuacja. Wiktor zaczepił się i nie mógł się ruszyć. Leszek musiał wejsć do niego - do spanikowanego Wiktora, aby go odczepić. Zero agresji. Na spokojnie dał sobie pomóc. I to był przełom, kiedy wiedzieliśmy, że nam już ufa. Został już uwolniony i mógł sobie swobodnie brykać w kojcu. Oswajania ciąg dalszy. Wcześniej był uwiązany, więc mogłam wejsć do kojca i czyłam się bezpieczniej. Teraz już luzem po kojcu biegał, więc miałam odrobinę niepewności, jak do niego wchodziłam.
Wiktor zawsze robił nam miejsce. Wycofywał się w bezpieczny kąt. Tym samym, my czuliśmy się bezpieczni. To zrównoważony pies. Gdyby to była agresja lękowa, miałby problemy behawioralne, zupełnie inaczej i pewnie dłużej byśmy się z nim oswajali.

Obecnie, wchodzimy do niego bez najmniejszego problemu. Wiktor nie wycofuje się asekuracyjnie, a wita nas. Często z radości biega po kojcu. Jest bardzo uczuciowy. Domaga się pieszczot. Rozdaje buziaki, nadstawia się do głaskania. Mogę stać nad nim, kiedy je. Nie robię tego celowo, niech sobie spokojnie zje. I nie ma znaczenia, czy to Wiktor, czy Roni. Po prostu nie przeszkadzamy w tym psom. Jednak, kiedy jest taka potrzeba, nie ma problemu, abym w czasie, kiedy Wiktor je, wymieniała mu wodę, czy sprzątała kojec.
Zabiegi pielęgnacyjne przeprowadzam bez najmniejszego problemu.
Generalnie, możemy obchodzić się z nim, jak z każdym innym psem. Jak by był u Nas od szczeniaka.
Już zapomnieliśmy, jakie były początki :P
Tylko Watacha przypomniała :P
Wiktora przywiózł i wprowadził do kojca poprzedni jego opiekun :)

No właśnie 640 pix to cholernie mało. Żeby nikt się nie czepiał, wrzucała bym takie maleństwa. Niestety jedyny hosting to fb jak na razie, a tam często wrzucam większe zdjęcia.

Link to comment
Share on other sites

Jeszcze bardziej :).W moim typie przystojny i z charakterem :).Jak kiedyś się dorobię domku to zakupię u Asi jakiegoś przystojniaka jak mi sprzeda.Tylko najpierw kurs wychowania, żebym dała radę :)

Zdecydowanie azjatę trzeba w odpowiedni sposób zapoznać z członkami rodziny. Od pierwszych chwil. Generalnie CAO to pies wielu właścicieli, ale muszą oni zostać odpowiednio przedstawieni psu. Uczestniczyć w codziennych czynnościach, spacerach. Po prostu być, przy psach, nie obok.

Link to comment
Share on other sites

A brał od Was jedzenie na początku, bez problemu?Tak pomyślałam, że właściciel go przywiózł

Początkowo nie chciał jeść. Nie wiem jedynie czy oby na pewno z tego powodu, iż był w nowym miejscu i z nowymi ludźmi.

Później okazało się, że nie chciał jeść większych kawałków mięsa, które trzeba rozrywać. Jadł jedynie takie wielkości kęsa. Ale do tego wniosku doszłam później. Kiedy zobaczyłam, że 3-go dnia też nie chce jeść, dałam chrupki i te zjadł od razu.
Dodam, że był karmiony mięsem, więc nie była to dla niego nowość.

Oczywiście, szczeniaka trochę inaczej się wprowadza i nie ma aż takich rygorystycznych zasad. Tutaj mieliśmy do czynienia z dorosłym agresywnym do obcych ludzi psem.

Link to comment
Share on other sites

Obecnie daję Wiktorowi smaczki z ręki. Bierze je ode mnie bardzo delikatnie. Zdarzyło się, że złapał tak łapczywie to, co miałam w ręku, że i moja ręka wylądowała w jego paszczy. Nigdy mnie to nie bolało. Czuł, że ma w gębie moją rękę i od razu ją wypluwał :P

Link to comment
Share on other sites

DUSHKA (ZOSHA Dzika Azja FCI)

 

Od półtora roku z Nami.
To taki bokser w opakowaniu Azjaty. Jest bardzo żywiołowa i energiczna. Potrzebuje ruchu, potrzebuje kontaktu z człowiekiem. Początkowo dzikuska. Miałam problem wejść do niej do kojca, bo uciekała pomiędzy nogami. Wyszarpała mi bark - do dzisiaj mam problem z barkiem.
Zaczęłam nad nią pracować. Lekka korekta na spacerze i maszeruje przy nodze, a przynajmniej na luźnej smyczy. Nie wykazuje agresji do psów. Chce się z nimi bawić i zachęca je do zabawy. Na wszelki wypadek ubraliśmy ją w kaganiec, kiedy zapoznawaliśmy z Ronim.
Dopiero uczymy się Dushki, czyli tego jaka jest i kim jest.
W ostatnim czasie zaskakuje mnie, pozytywnie, co raz częściej. Na wystawę zgłosiłam ją i Amirę - szczeniaka. Znały się tylko przez siatkę. Jednak wspólna wyprawa jednym samochodem, wydawała się być wyzwaniem. Okazało się, że dziewczyny bardzo ładnie na siebie reagują. Po kilku godzinach na wystawie, Dushka zaczęła inicjować zabawę z Amirą. Piękny obraz.
Na dodatek, po krótkim czasie pobytu w jednym miejscu, obie zaczęły, jak by w duecie, pilnować mnie.
Dushka to taka duża sprężynka, waży ok. 50 kg, ma 4,5 roku.
Da radę zapoznać z Dushką naszych znajomych :)

_DSC0044-4net640_zps8bxzilcf.jpg

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...